EM Poleca (#6): Christophe Galfard „Wszechświat w twojej dłoni. Niezwykła podróż przez czas i przestrzeń”

Kto czytał książkę Pan Tompkins w krainie czarów George’a Gamowa ten wie. Popularyzacja nauki to ciężki kawałek chleba, a popularyzacja astrofizyki i teorii kwantów w szczególności. Prawdziwą sztuką jest napisać książkę popularnonaukową dla wszystkich. Udało się to Gamowowi, uczonemu przez duże „U”, udało się Galfardowi – uczniowi samego Stephena Hawkinga. Obaj podjęli się zadania, wydawałoby się, ponad siły. No bo jak wyjaśnić tajemnice Wszechświata, atomu, teorię kwantów czy teorię względności bez używania wzorów? A nie, przepraszam, Galfard użył jednego wzoru: e = mc2, ale można mu to wybaczyć, bo wzór ten dawno już przestał być wzorem, a stał się ikoną popkultury.

Wszechświat…, mimo, że jest książką popularnonaukową – posiada fabułę, podobnie jak Pan Tompkins…. Może to jest klucz do sukcesu? Czyżby wystarczyło tylko dodać akcję i sukces murowany? Nie. Perypetie i przygody młodego marzyciela, którym Ty jesteś, Czytelniku, mają za zadanie zdjęcie czaru hermetyczności z fizyki, nudnej nauki tylko dla wtajemniczonych. Mają nas przekonać, że elektrony, neutrina czy kwarki są możliwe do wyobrażenia. Mało tego, można sobie wyobrazić „zupę kwantową” i cząstki wirtualne, Wielki Wybuch i powierzchnię ostatniego rozproszenia. Wystarczy tylko spowolnić (albo przyspieszyć) czas, nauczyć się w nim poruszać w obie strony, zdjąć z umysłu wszystkie mentalne blokady i voilà! Widzę neutrino! To wielkie osiągnięcie Autora. 

Czymś wyjątkowym jest też udzielanie odpowiedzi na nasze pytania powstające w trakcie czytania tej książki, zanim się one pojawią. Bo przecież czytając i wyobrażając sobie gluony trzymające w ryzach kwarki i to tym mocniej im bardziej kwarki wyrywają się ze swojego więzienia, powstaje pytanie „Jak to się dzieje? Co, jeśli…?”. To świadczy o wyjątkowym talencie dydaktycznym Autora, wczuwaniu się w tok myślenia Czytelnika. Jedyne pytania, na które w książce nie ma odpowiedzi to te, na które rzeczywiście NIE MA ODPOWIEDZI, jeszcze nie ma. Zdrowy niedosyt pozostający po przeczytaniu książki ma być (i jest) impulsem do pogłębiania wiedzy w poszukiwaniu zrozumienia. I o to właśnie chodzi w literaturze popularnonaukowej, ma być solidnym pomostem do pogłębiania wiedzy, studiowania. 

Jeszcze jedno. Galfard nie wymaga od Czytelnika żadnego przygotowania merytorycznego, tłumaczy zjawiska ab ovo, jak Maks Lamii Reno w „Seksmisji”. Jak widać – skutecznie.

I jeszcze podziękowania dla tłumacza – Sławomira Paruszewskiego za perfekcyjne oddanie „muzyki” tej książki, dzięki czemu czyta się ją jak dobrą fantastykę naukową. 

Inne wpisy z serii EM poleca:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *