Sprawa dwóch goździków. Historia detektywistyczna

Zlecenie przyjęte

Spytała mnie żona, dlaczego słowo goździk ma w języku polskim dwa całkiem różne znaczenia. To niebezpieczne pytanie: wiedziałem, że odpowiedź nie będzie prosta, a jeśli jej nie udzielę, stracę twarz jako językoznawca. Podjąłem się zatem wyjaśnienia. Coś tam kojarzyłem, ale nie wszystko było dla mnie jasne, więc zacząłem kopać. Oto, co znalazłem.

Po pierwsze: goździk (Dianthus) to rodzaj roślin z rodziny goździkowatych, liczący blisko 400 opisanych gatunków, występujących dziko w Eurazji i dużej części Afryki (jeden gatunek azjatycki, D. repens, przekroczył Cieśninę Beringa i skolonizował również Alaskę i Jukon). Niektóre z nich, zwłaszcza goździk ogrodowy (D. caryophyllus), a także mieszańce międzygatunkowe, uprawiane są od średniowiecza jako rośliny ozdobne. Wrócimy jeszcze do goździka w tym sensie, ale na razie włóżmy go do wazonu i odstawmy na bok.

Śladami przyprawy − drogą morską i lądową

Goździk to także przyprawa korzenna, która z punktu widzenia botaniki z tym pierwszym goździkiem nie ma wiele wspólnego. Goździki to wysuszone pączki kwiatowe czapetki pachnącej (Syzygium aromaticum), drzewa z rodziny mirtowatych. Gatunek ten rósł pierwotnie tylko na niektórych wyspach archipelagu Moluków (Maluku), należącego obecnie do Indonezji (patrz ryc. 3 i opis ilustracji). Moluki nazywano kiedyś Wyspami Korzennymi, bo słynęły jako źródło przypraw. Z tego samego archipelagu, położonego między Sulawesi a Nową Gwineą, pochodzą gałka muszkatołowa i kwiat muszkatołowy, wytwory innego tamtejszego drzewa, muszkatołowca korzennego (Myristica fragrans).

Domniemane uwęglone pozostałości goździków znaleziono w Syrii (ok. 10 tys. km od Moluków) na stanowisku datowanym na 1720 r. p.n.e., ale ani data, ani identyfikacja gatunku nie są pewne, a znalezisko jest całkowicie izolowane. Należy je zatem traktować z rezerwą, dopóki archeolodzy nie dostarczą więcej danych. Faktem jest jednak, że żeglarze austronezyjscy, skolonizowawszy „ziemiomorze” między Azją a Australią, około połowy II tysiąclecia p.n.e. zaczęli tworzyć sieć wymiany handlowej z Azją Południową, między innymi z ludami południowych Indii i Cejlonu, używającymi języków z rodziny drawidyjskiej. Stamtąd szlaki handlowe prowadziły lądem do Mezopotamii i dalej ku Morzu Śródziemnemu. W I tysiącleciu p.n.e. do handlu włączali się stopniowo kolejni gracze: Indoariowie, Persowie, hellenistyczni Seleucydzi, mieszkańcy Arabii i Rzymianie.

Dwa tysiące lat temu Rzym regularnie handlował z Indiami drogą morską przez Morze Czerwone i Arabskie. Nieco wcześniej powstał słynny Jedwabny Szlak, którym egzotyczne towary z Dalekiego Wschodu wędrowały na zachód drogą lądową. Trudno ustalić dokładnie, kiedy goździki dotarły do Europy, ale wiemy, że w pierwszych wiekach naszej ery zaczęli się nimi interesować Grecy i Rzymianie. Wcześniej (II w. p.n.e.) wspominają o nich źródła chińskie.

Ryc. 1.

Goździe i goździki

Tyle na temat przyprawy. Teraz przyjrzyjmy się jej nazwie. Słowo goździk to zdrobnienie od góźdź, obocznego wariantu słowa gwóźdź. Już w XV w. (czyli w epoce staropolskiej) występowały obok siebie pary synonimów: góźdź i gwóźdź (oznaczające oprócz metalowego gwoździa także kołek lub szpunt – coś, co można było wbić młotkiem) oraz goździk i gwoździk. Przyprawę sprowadzaną z na poły bajkowych krajów na wschodnich krańcach Ziemi nazywano zarówno goździkiem, jak i gwoździkiem. Ta druga forma była częstsza w okresie staro- i średniopolskim. Była też starsza, bo przodkiem słowa g(w)óźdź było prasłowiańskie *gvozdь o tym samym znaczeniu. Użytkownicy języka często odczuwają pokusę, żeby słowo mające dwa warianty i dwa znaczenia posegregować w dwie jednostki słownikowe dla uniknięcia wieloznaczności. Dlatego współcześnie nastąpiło zróżnicowanie znaczeń gwoździka i goździka – przynajmniej w polszczyźnie standardowej, bo oboczne góźdź i goździk ‘mały gwóźdź’ są nadal żywe np. w gwarze poznańskiej (i nie tylko).

Motywacja dla nazwania przyprawy g(w)oździkami wydaje się dość oczywista: suszone goździki przypominają małe gwoździe. Ale sprawa ma drugie i trzecie dno. Francuską nazwą goździka-przyprawy jest clou de girofle, co dosłownie oznacza ‘gwóźdź rośliny zwanej girofle’. Girofle pochodzi od ludowego łacińskiego gariofilum, a to z kolei stanowi zniekształcenie greckiego karuóphullon (w wersji zlatynizowanej caryophyllum), będącego nazwą egzotycznej rośliny rodzącej goździki. Francuskie słowo clou w tym sensie spotykamy już w XIII w. Język angielski zapożyczył je jako clow lub clow-gelofre, przekształcone w dzisiejsze clove ‘goździk-przyprawa’, ale np. język średnio-dolno-niemiecki, funkcjonujący jako lingua franca imperium handlowego Hanzy, przetłumaczył je i zdrobnił jako negelken ‘mały gwóźdź, gwoździk’, stąd niemieckie Nelken ‘goździk-przyprawa’. Polacy najwyraźniej zaadaptowali je w podobny sposób, tłumacząc na własny język, a nie zapożyczając w oryginalnej formie.

Zawikłanym tropem starych nazw

Ale dlaczego karuóphullon? Dosłownie znaczy to coś w rodzaju ‘orzecholist’. Jednak po pierwsze – czapetka pachnąca nie ma liści podobnych jak orzech (czy to włoski, czy leszczyna, czy jakikolwiek inny), a po drugie – Grecy nie mieli bladego pojęcia, jak wygląda roślina dostarczająca goździków, choć oczywiście zakładali jej istnienie. Skąd więc taka nazwa? Najprawdopodobniej Grecy zracjonalizowali sobie na zasadzie etymologii ludowej krążące po Azji słowo oznaczające ‘goździk’ (przyprawę), które dotarło do nich przez ciąg zapożyczeń. Za jego prawdopodobne pierwotne źródło uchodzi jedno ze staroindyjskich określeń goździków, *kalikā-phala-, dosłownie ‘pąk-owoc’, które pozostawiło wiele słów potomnych w językach Indii, np. marathi kaḷāphūl.

Arabska nazwa goździka-przyprawy, qaranful, często bywa uważana za zapożyczenie z greckiego, ale trudno wykluczyć inne źródła – na przykład niezależny import z Indii. Z arabskiego słowo to przeniknęło do wielu innych języków, między innymi do perskiego i do tureckiego (karanfil). Podobne słowa występują w językach drawidyjskich, np. tamilskie kirāmpu ~ karāmpu, ale nie są one znane z okresu przedkolonialnego, więc ich historia jest niepewna. Same mogą być zapożyczeniami – może arabizmami. W tym natłoku nazw o niejasnej etymologii, podobnych do siebie fonetycznie (zacytowałem ich tylko kilka dla ilustracji), panuje galimatias, wobec którego nawet specjalistom opadają ręce. Tak to bywa z nazwami handlowymi: szerzą się jak wirusy, a rekonstrukcja ich transmisji bywa trudna.

Ryc. 2.

Wątek austronezyjski i zapach eugenolu

Pierwotną nazwą goździka (przyprawy) w Indiach było importowane z Moluków słowo lawan, które za pośrednictwem języka staromalajskiego i języków drawidyjskich dotarło do sanskrytu jako lavaṅga- (stąd hindi lauṅg, paszto lawong itd.). Ta austronezyjska nazwa zakończyła wędrówkę na subkontynencie indyjskim i otarła się o Afganistan, nie podbijając jednak świata zachodniego. Warto zauważyć, że słowo molukańskie odpowiada zachodnio-malajsko-polinezyjskiemu *laBaŋ ‘gwóźdź’. Stąd wyrażenie malezyjskie bunga lawang (etymologicznie: ‘kwiat-gwóźdź’), oznaczające obecnie inną wonną przyprawę, anyż gwiazdkowy (badian), a w przeszłości gałkę muszkatołową, ale pierwotnie odnoszące się do goździków. W innych językach regionu malajskiego i w językach drawidyjskich lawang i słowa pokrewne mogą też oznaczać cynamon.

Jak widać, skojarzenie ususzonych pąków czapetki pachnącej z gwoźdźmi pojawiało się niezależnie w różnych kulturach. Widać też skłonność do przenoszenia nazwy goździków na inne rzeczy o „korzennym” zapachu. Nieprzypadkowo cynamon i gałka muszkatołowa zawierają eugenol, główny składnik olejku goździkowego, odpowiedzialny za jego łatwo rozpoznawalną, charakterystyczną woń.

Ryc. 3.

Powrót do ogrodu

I tu wracamy do goździka jako rośliny ozdobnej. Dzicy protoplaści goździka ogrodowego pochodzą z południowej Europy (Grecja, Włochy). Grecki uczony Teofrast, zwany „ojcem botaniki” (IV–III w. p.n.e.), nadał goździkowi nazwę diòs ánthos ‘boski kwiat’, stąd nazwa rodzajowa Dianthus, zaproponowana w XVIII w. przez Linneusza, który dodał goździkowi ogrodowemu nazwę gatunkową caryophyllus (nawiązującą do goździka-przyprawy). Ale kiedy i dlaczego powstało to skojarzenie?

Nastąpiło to ok. XIV w. i wydaje się, że inicjatywa wyszła od ogrodników perskich, którzy na poważnie zaczęli hodować goździki jako kwiaty ozdobne, otrzymali ich odmiany o dużych, silnie pachnących kwiatach i nadali im nazwę gul-i qaranful ‘róża goździkowa’, wskutek czego znaczenie nazwy goździka-przyprawy rozszerzyło się na goździki ogrodowe. Wśród licznych składników bukietu zapachowego tych drugich jest i eugenol, występujący w dostatecznym stężeniu, żeby w zapachu goździków-kwiatów dało się wyczuć silną nutę goździka-przyprawy.

Identyczne rozszerzenie znaczenia zaszło w arabskim qaranful i tureckim karanfil, a wkrótce potem w językach romańskich, bo nowinki ogrodnicze szerzyły się szybko. Niektóre języki używające jako nazwy przyprawy pochodnych późnołacińskiego gariofilum przeniosły je na kwiat (stąd np. włoskie garofano i francuskie giroflée). Ze średnioangielskiego gelofre ‘drzewo goździkowe’ przeniesionego na goździk-kwiat etymologia ludowa zrobiła gillyflower (nazwa dziś przestarzała, zastąpiły ją oficjalne carnation i potoczne clove pink).

Clou – tu tkwi gwóźdź

W innych językach, gdzie utożsamiono słownikowo goździki-przyprawę z gwoźdźmi (lub zdrobniale gwoździkami), to samo słowo przeniosło się na goździki ogrodowe. Stąd mamy katalońskie clavell (poświadczone już w XV w.), hiszpańskie clavel i portugalskie cravo. W języku niemieckim także kwiat nazwano tak jak przyprawę. Zapożyczone z dolnoniemieckiego zdrobnienie Nelken (pierwotnie liczba pojedyncza rodzaju nijakiego) wyglądało jak liczba mnoga, więc wstecznie dorobiono do niej liczbę pojedynczą rodzaju żeńskiego Nelke ‘goździk-kwiat’. W języku polskim już w XV w. nazywano g(w)oździkami niektóre wonne rośliny, zwłaszcza kukliki (Geum urbanum). W ich przypadku goździkami-przyprawą pachnie nie kwiat, ale świeżo wykopany korzeń. Jednak w XVI w. Polacy podążyli za szerzącą się ogólnoeuropejską modą i nazwa g(w)oździk zaczęła oznaczać (oprócz małego gwoździa i przyprawy) także nowe kwiaty wyhodowane w ogrodach Persji.

Czesi mają i hvozdík (jak Polacy), i karafiát (jedną z dalekich pochodnych caryophyllum). Tu można wspomnieć, że i w dawniejszej polszczyźnie alternatywną nazwą goździka-kwiatu było karafioł, karafior lub karofiał. Pierwszy wariant przetrwał na Śląsku Cieszyńskim ze zmienionym znaczeniem (jako nazwa fiołka). Z Polski nazwa goździka powędrowała na wschód, stąd litewskie gvazdikas ‘goździk-kwiat’ i gvazdikėlis ‘goździk-przyprawa’ oraz wschodniosłowiańskie nazwy zarówno kwiatu, jak i przyprawy: ukraińskie hvozdýka, białoruskie hvazdzík i rosyjskie gvozdíka.

Ryc. 4.

Epilog

Oto zatem rozwiązanie zagadki. Celowo pominąłem pochodzenie angielskiej nazwy carnation, bo choć ciekawa, nie ma z naszymi goździkami bezpośredniego związku. Pominąłem także historię olejku goździkowego i właściwości chemicznych oraz zastosowań medycznych eugenolu, bo także nie należą do sprawy, a wśród autorów bloga mamy chemików, którzy mogą to zrobić lepiej.

Opowiedziałem to wszystko żonie, ale być może będę musiał powtórzyć jeszcze raz, bo za pierwszym podejściem niewiele da się spamiętać.

Opis ilustracji

Ryc. 1. Suszone pączki kwiatowe Syzygium aromaticum. Foto: Piotr Gąsiorowski (licencja CC BY-SA 3.0).
Ryc. 2. Czapetka pachnąca (Syzygium aromaticum), czyli „drzewo goździkowe″, z owocami. Foto: Forest & Kim Starr 2009. Lokalizacja: Maui, Hawaje (licencja CC BY-SA).
Ryc. 3. Moluki (Maluku). Naturalną ojczyzną czapetki pachnącej był łańcuch niewielkich wysp na zachód od Halmahery (od Ternate do grupy wysp Bacan). Te same wyspy obejmuje zasięg naturalny muszkatołowca korzennego (Myristica fragrans), ale gatunek ten wyewoluował pierwotnie na wyspach Banda w południowych Molukach. Autor: Lencer. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 3.0).
Ryc. 4. Tulipany, goździki, róża i inne kwiaty w szklanym naczyniu na parapecie. Jacob van Hulsdonck (1582−1647), malarz flamandzki z Antwerpii, jeden z prekursorów „martwej natury z kwiatami″. Zarówno tulipany, jak i goździki należały wówczas do najmodniejszych kwiatów ozdobnych. Źródło: Wikipedia (domena publiczna).

Od Walii po Wołoszczyznę, czyli kim właściwie był Asterix i dlaczego orzechy włoskie są włoskie

Wolkowie i ich sąsiedzi

Dawno, dawno temu, kiedy młoda republika rzymska dopiero zaczynała podbój Italii, większą część Europy Zachodniej i Środkowej zajmowali celtyccy Galowie, połączeni wspólnym językiem, ale podzieleni na wielką liczbę lokalnych plemion. Znamy nazwy wielu z nich, ale nie zawsze możemy je umiejscowić na mapie, bo ludy epoki żelaza były ruchliwe, bitne i skłonne do szukania nowych siedzib, gdy nadarzała się okazja. Jednym z takich ludów byli Wolkowie (po łacinie Volcae). Ich nazwa plemienna prawdopodobnie wywodziła się z celtyckiego słowa *wolkos ‘sokół’. Wschodni odłam Wolków wyróżniał się aktywnością w krainach położonych wokół pasa gęstych, pierwotnych puszcz, ciągnących się od północno-wschodniej Galii aż po Karpaty i ujście Dunaju. Był to legendarny Las Hercyński, fascynujący geografów starożytnych. Na północ od niego żyły ludy mało znane uczonym greckim i rzymskim, także rozdrobnione na wiele plemion. W krajach śródziemnomorskich nie zdawano sobie jeszcze sprawy, że ludy te nie są częścią celtyckiej grupy językowej. Dopiero w I w. p.n.e. Rzymianie poznali je bliżej i nadali im nazwę Germanów.

Germanie przejęli kulturę epoki żelaza za pośrednictwem Celtów. Inspirowali się w dużym stopniu celtycką organizacją plemienną i instytucjami społecznymi, czego dowodem są słowa celtyckie zapożyczone przez język pragermański na określenie tych cywilizacyjnych nowinek. Na swoich obcojęzycznych sąsiadów z południa i zachodu Germanie uogólnili nazwę Wolków. Około III w. p.n.e. w języku pragermańskim zaszły regularne zmiany dźwiękowe, które nazywamy zbiorowo prawem Grimma. Jedną z nich było przejście bezdźwięcznych spółgłosek zwartych w szczelinowe przy zachowaniu pierwotnego miejsca artykulacji. Na przykład indoeuropejskie *k zmieniło się w germańskie *x (wymawiane początkowo jak polskie ch). W ten sposób celtyckie *wolko- zostało zaadaptowane jako germańskie *walxa-.

Walchowie wyspiarscy i kontynentalni

Kilkaset lat później mapa etniczna Europy uległa gruntownym zmianom. Świat kontynentalnych Celtów runął, podkopany z jednej strony przez Rzymian, którzy zajmowali kolejno północną Italię, Iberię i Galię, a z drugiej – przez Germanów, którzy rozszerzali swój zasięg w Europę Środkowej i regionie Karpat; z czasem osiedlili się także na stepach czarnomorskich i nad dolnym Dunajem. Wolkowie znikli z kart historii. Pozostała jednak zaświadczona w językach zachodniogermańskich i skandynawskich nazwa *walxa- (na doraźny użytek tego wpisu możemy ją spolszczyć jako Walch), odnosząca się do potomków dawnych Celtów, wchłoniętych przez imperium rzymskie i używających raczej ludowej łaciny niż resztek języka galijskiego. W okresie upadku imperium zachodniego i wędrówek ludów (IV–V w. n.e.), dla Germanów „Walchem” był już każdy mieszkaniec dawnych zachodnich prowincji rzymskich, który nie posługiwał się językiem germańskim. Innymi słowy, określenie Walch stało się przybliżonym synonimem Rzymianina w szerokim sensie – zromanizowanego nie-Germanina.

W drugiej połowie V w. grupa ludów germańskich pochodzących z terenu dzisiejszej Danii i północnych Niemiec (według tradycji dominowali w niej Anglowie, Sasi i Jutowie) rozpoczęła kolonizację Wielkiej Brytanii. Wyspy Brytyjskie były już wtedy ostatnią redutą Celtów. Irlandia była wciąż całkowicie celtycka językowo i kulturowo, natomiast część Wielkiej Brytanii podbita cztery wieki wcześniej przez Rzymian i wchodząca w skład imperium uległa chrystianizacji i częściowej romanizacji. Znaczna część ludności miast, które powstały wokół ważniejszych fortów rzymskich, używała regionalnej, brytyjskiej łaciny, ale na wsi dominował język celtyckich Brytów, wspólny przodek walijskiego, kornwalijskiego i bretońskiego. Z punktu widzenia Anglosasów każdy Bryt, miejski czy wiejski, mówiący po brytańsku czy po łacinie, był Walchem – w dialekcie Sasów wealh, w dialekcie Anglów walh; liczbą mnogą było wealas lub walas. Z nazwą tą związany był przymiotnik wylisċ lub welisċ (z pragermańskiego *walx-iska-).

Nazwy Walchów nie rozciągnięto na Irlandczyków, czy też ogólnie na Celtów mówiących dialektami gaelickimi. Anglosasi przejęli na ich określenie nazwę łacińską niejasnego pochodzenia: scottas, czyli Szkoci. Stało się to dlatego, że Walchów utożsamiano już wówczas z ludami zromanizowanymi, a Irlandia nigdy nie znalazła się pod władzą Rzymu. Inaczej niż Skandynawowie i pozostali Germanie Zachodni, Anglosasi przestali stopniowo nazywać Walchami ludy romańskie na kontynencie i zawęzili znaczenie słowa do lokalnej ludności „rzymskiej”, stopniowo asymilowanej lub wypieranej z krainy obecnie nazywanej Anglią. W średniowieczu ostoją brytyjskich Celtów stał się region nazywany po prostu w liczbie mnogiej Walchami: W(e)alas > Wales. Tak powstała angielska nazwa Walii, a przymiotnik welisċ rozwinął się w Welsh ‘walijski’, odnoszący się także do języka Walchów (obecnie Walijczyków). Brytyjscy Celtowie oczywiście nigdy nie określali w ten sposób samych siebie (walijską nazwą Walii jest Cymru). Walchów z półwyspu zwanego przez Brytów *Körnɨw (współczesne Kernow) nazywano po staroangielsku corn-wealas ‘Kornwalijczycy’ (dosłownie ‘Walchowie z Kornu’).

Dawne, bardziej ogólne znaczenie słowa wealh (‘cudzoziemiec z prowincji rzymskich’) zachowało się w nielicznych słowach pochodnych, z których najbardziej znanym jest wealh-hnutu. Jego drugi element, staroangielskie hnutu, to przodek dzisiejszego słowa nut ‘orzech’; całość oznaczała więc ‘orzech cudzoziemski’ albo – jak kto woli – ‘rzymski’ lub ‘galijski’ (ale na pewno nie ‘walijski’). Po polsku, co warto zapamiętać, nazywamy go orzechem włoskim. Jak łatwo zgadnąć, współczesnym angielskim refleksem staroangielskiego łamańca językowego wealhhnutu jest walnut.

A teraz przenieśmy się na kontynent. Germanie nadal nazywali Walchami „rdzennych” mieszkańców dawnych prowincji rzymskich, głównie zaś mieszkańców Galii niebędących Frankami (czyli zachodniogermańską elitą przybyłą znad Morza Północnego), a także ludność Italii czy też dzisiejszej Szwajcarii romańskiej. Stąd też pochodzi nazwa Walonowie, czyli francuskojęzyczni Belgowie (po niderlandzku Walen, przymiotnik Waals). Rzecz osobliwa, francuska nazwa Galii, Gaule, nie ma etymologicznie nic wspólnego z łacińską nazwą Gallia. Pochodzi z języka Franków, którzy podbijane przez siebie ziemie określali jako *walha-land ‘kraj Walchów’. Ponieważ centralne dialekty języka starofrancuskiego, który rozwinął się z lokalnej łaciny galijskiej, zastępowały zapożyczoną głoskę /w/ na początku wyrazu przez /ɡw/, z frankijskiego *walha ‘Walchowie’ i przymiotnika *walhisk rozwinęły się francuskie Gaule i gaulois (starofrancuskie gualeis).

Ryc. 1.

Oznacza to, że Astérix le Gaulois tak naprawdę nie jest Galem w prostej linii, tylko Wolkiem przerobionym przez Germanów na Rzymianina lub zromanizowanego Celta i następnie adoptowanym w charakterze Gala przez potomków etnicznej mieszanki galijsko-rzymsko-frankijskiej (nie wspominając o Normanach), z której wywodzą się Francuzi.

Od Walchów do Włochów i Wołochów

Dialekty zachodniogermańskie, z których rozwinęły się języki wysoko- i dolnoniemiecki czy niderlandzki, również zachowały zachodniogermański rzeczownik *walh i przymiotnik *walhisk. Rozwinęły się z nich średnio-wysoko-niemieckie słowa Walch i welsch. Pierwsze (jak w angielskim) wyszło z użycia, ale przeżyło jako element kilku złożeń. Stąd wzięło się niemieckie Walnuss ‘orzech włoski’, etymologicznie odpowiadające niderlandzkiemu walnoot i angielskiemu walnut. Przymiotnik przetrwał dłużej. Niemieckie welsch używane było do niedawna w sensie ‘romański, cudzoziemski’ (szczególnie włoski lub francuski). Oprócz orzecha „włoska” (czy raczej rzymska lub śródziemnomorska) mogła być kapusta, dotąd w niektórych regionach niemiec nazywana Welschkraut lub Welschkohl. Ponieważ jednak przymiotnik welsch często przybierał znaczenie pejoratywne i nieco obraźliwe, zaczęto go unikać na rzecz precyzyjniejszych przymiotników (französisch, italienisch). Pozostaje natomiast w użyciu w odniesieniu do Szwajcarów mówiących językami retoromańskimi.

Jednak już o wiele wcześniej, zapewne między VI a VIII w., słowo *walh zostało przejęte przez Słowian. Najprawdopodobniej źródłem zapożyczenia był któryś z języków zachodniogermańskich. Co prawda Słowianie nie mieli bezpośrednio do czynienia z Wolkami ani innymi Celtami, ale migrując w końcowym okresie wędrówek ludów, albo natykali się na ludy mówiące późną formą ludowej łaciny (na Bałkanach), albo przynajmniej docierały do nich za pośrednictwem germańskich sąsiadów wieści o „Walchach” zamieszkujących Italię czy zachodnią część potężnego państwa Franków.

W taki sposób język prasłowiański przyswoił sobie słowo *volxъ (mimo innej transkrypcji, uświęconej tradycją slawistyczną, wymawiane praktycznie tak samo jak jego germański prototyp). Po rozpadzie słowiańskiej wspólnoty językowej, spowodowanym szybką ekspansją Słowian – tak jak wcześniej Celtów czy Germanów – w dialektach słowiańskich zaczęły zachodzić zmiany nie obejmujące całej Słowiańszczyzny, lecz organiczone terytorialnie. Jedna z nich dotyczyła spółgłosek płynnych (*r i *l) w pozycji między samogłoską *e lub *o a spółgłoską. Nie ma potrzeby wchodzić tu w szczegóły. Wystarczy wiedzieć, że forma *volx- rozwijała się różnie w zależności od regionu. W dialektach wschodniosłowiańskich mamy przejście *volx- > *volox-, w południowosłowiańskich oraz w grupie czesko-słowackiej *volx- > *vlax-, a w dialektach, z których rozwinęły się języki łużyckie i polski *volx- > *vlox-. Widać to w refleksach słowa o podobnej strukturze, *volsъ: rosyjskie i ukraińskie vólos, staro-cerkiewno-słowiańskie vlasъ, serbsko-chorwackie i czeskie vlas, dolnołużyckie, polskie i kaszubskie włos.

Dokładnie tak samo zachowywało się słowo *volxъ. Przodkowie Polaków, z których perspektywy „Walchowie” byli przede wszystkim mieszkańcami Italii, określali ich nazwą Włoch (liczba mnoga Włosi, dawniej Włoszy). Kraj zamieszkany przez Włochów nazwano Włochy, analogicznie do takich nazw jak Czechy, Węgry czy Prusy, czyli podobnie jak w przypadku angielskiego Wales. Po czesku ten sam kraj nazywano Vlachy, a jego mieszkańców Vlaši (liczba pojedyncza Vlach). Obecnie jednak używa się nazw Itálie ‘Włochy’ i Ital ‘Włoch’. Po staro-cerkiewno-słowiańsku Vlaxъ oznaczało jeszcze mieszkańca zachodniej części byłego imperium rzymskiego, ale na południu i wschodzie Słowiańszczyzny zaczęto nim nazywać przede wszystkim romańską ludność obszaru bałkańsko-karpackiego, czyli Rumunów i ludy z nimi spokrewnione. Serbsko-chorwackie i bułgarskie vlah, rosyjskie i ukraińskie volóx odnosiły się zwłaszcza do mieszkańców południowej krainy historycznej w Rumunii, Wołoszczyzny (położonej na Nizinie Wołoskiej). Słowa Vlah używa się także w stosunku do romańskojęzycznych grup etnicznych mieszkających na południe od Dunaju, poza Rumunią (jak bałkańscy Arumuni). Oczywiście polskie słowa Wołoch, wołoski i Wołoszczyzna mają tę samą etymologię co Włoch, włoski i włoszczyzna, ale zostały zapożyczone od Słowian Wschodnich i odnoszą się do innego ludu romańskiego. Osadnicy „wołoscy” zajmujący się pasterstwem i migrujący z jednego końca Karpat na drugi, wnieśli też swój wkład w kulturę polskich górali. W dialektach południowej Polskich występują liczne zapożyczenia rumuńskie, ale to już inna historia.

Ryc. 2.

Choć ani Włosi, ani Rumuni nie pochodzą od Celtów, w ich słowiańskich określeniach nadal pobrzmiewa echo nazwy plemiennej Wolków. Przy okazji wyjaśniło się, dlaczego orzech włoski jest „włoski”, choć jego ojczyzną nie są, ściśle rzecz biorąc, Włochy. Nazwę przetłumaczono z języków germańskich, w których element wal(h)- miał znaczenie ‘zagraniczny, sprowadzany z południowych krajów’.

Można byłoby ciągnąć tę historię dalej, bo nie kończy się ona na językach słowiańskich. Nazwa *volxъ w wersji vlach (l. mn. vlaši) została z kolei zapożyczona np. przez Węgrów (olasz ‘Włoch; język włoski’, Olaszország ‘Włochy’). Gdzieś jednak trzeba przerwać. Celem tego miniwykładu było pokazanie, że słowa żyją własnym życiem. Mogą się przenosić z języka do języka i zmieniać znaczenie wskutek nieporozumień lub przypadków historycznych, ale przeżywają tysiące lat, kopiowane przez kolejnych użytkowników. Ze wszystkiego, czym byli i co robili Wolkowie, najtrwalsza okazała się ich nazwa.

Opisy ilustracji

Ryc. 1. Podobieństwo między łacińskim Gallus ‘Gal’ a francuskim Gaulois jest najzupełniej przypadkowe. Mało kto o tym wie, więc możecie zabłysnąć w konwersacji, ujawniając ten fakt. Okładka Gala Asteriksa (domena publiczna).
Ryc. 2. Dojrzałe owoce orzecha włoskiego (Juglans regia), nazwanego tak w zasadzie wskutek nieporozumień językowych. Foto: Ivar Leidus. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 4.0).

Tydzień i jego dni (1): dlaczego wtorek nie jest trzećkiem, a piątek szostkiem

Kolejny odcinek miniserii
Tydzień i jego dni (2): z tydnia na tygodzień

Przejęcie przez ludy słowiańskie siedmiodniowego tygodnia i nazw jego dni to proces wciąż nie do końca zbadany. Z jednej strony niewątpliwie miało ono związek z zacieśnianiem przez Słowian związków kulturowych ze Śródziemnomorzem i Europą Zachodnią. Z drugiej jednak strony – nazwy te są tak jednolite w całej grupie słowiańskiej, że musiały się rozpowszechnić w czasach, gdy języki słowiańskie były praktycznie dialektami jednego języka, wciąż pozostającymi w kontakcie i w dużym stopniu wzajemnie zrozumiałymi.

Co widzimy, nie przeprowadzając szczegółowego śledztwa? Nazwy wtorku, czwartku i piątku są pochodzenia liczebnikowego. Pochodzą od prasłowiańskich liczebników porządkowych *vьtorъ ‘wtóry, drugi’, *čьtvьrtъ ‘czwarty’ i *pętъ ‘piąty’ z dodanym sufiksem *-kъ używanym pospolicie do tworzenia rzeczowników. W kilku językach nazwa wtorku pochodzi od wariantu *vьtorьnikъ, bardziej rozbudowanego niż *vьtorъkъ, ale w gruncie rzeczy o tej samej liczebnikowej etymologii (podobne warianty spotykamy dla kilku innych dni tygodnia). Gdyby Słowianie byli konsekwentni, byliby nazwali poniedziałek od liczebnika porządkowego *pьrvъ ‘pierwszy’, środę od *tretь ‘trzeci’, a sobotę od *šestъ ‘szósty’. Można by się było wtedy spodziewać w języku polskim nazw: *pierwek, wtorek, *trzeciek, cz(t)wartek, piątek, *szostek. Trzy z tych nazw istnieją, trzy inne (oznaczone gwiazdkami) być może kiedyś istniały, ale już w najdawniejszym okresie przegrały rywalizację z nazwami konkurencyjnymi. Kwestię numeru niedzieli pozostawmy do osobnego rozważenia, bo pojawia się pytanie, czy była w rachubie dni tygodnia numerem siedem, czy pozostawała poza zwykłą numeracją. W każdym razie pamiętajmy, że numerem jeden musiał być pierwotnie poniedziałek.

Nazwy nieliczebnikowe mają następujące pochodzenie: *nedělja ‘niedziela’ oznaczała dzień wolny od działania (pracy). Rosyjski ma zamiast odziedziczonej formy ogólnosłowiańskiej innowację voskresénije, wyraz zapożyczony z cerkiewnosłowiańskiego, gdzie oznaczał ‘wskrzeszenie’ (oczywiście w nawiązaniu do zmartwychwstania Chrystusa). Rosyjskie słowo nedélja przetrwało, ale znaczy ‘tydzień’. Przeniesienie nazwy niedzieli na określenie tygodnia (ale z zachowaniem również pierwszego znaczenia) spotykamy też w kilku innych językach, także w staropolskim: przed sześcią niedziel oznaczało ‘sześć tygodni temu’.

Stosunkowo przejrzystą nazwę ma *ponedělъkъ lub *ponedělьnikъ ‘poniedziałek’, „dzień poniedzielny”. Nazywa się tak nawet w rosyjskim, co potwierdza wtórność dzisiejszej nazwy niedzieli w tym języku. Z kolei *serda ‘środa’ ewidentnie oznaczała ‘środek’ (w domyśle: tygodnia). Nawiasem mówiąc, podobnie jak przyimek śród < *serdъ, słowo to jest derywatem od praindoeuropejskiego słowa *ḱerd- ‘serce’ za pośrednictwem przymiotnika *ḱerd-o- ‘umiejscowiony w sercu (czegoś)’.

Wszystkie dotychczas wymienione nazwy są rodzime w tym sensie, że występują w nich morfemy rdzennie słowiańskie. Natomiast sobota ma dwa warianty: *sǫbota (z samogłoską nosową) i *sobota (bez nosowości). Refleksy pierwszego widzimy w językach południowo- i wschodniosłowiańskich, drugiego – w zachodniosłowiańskich. Oba są ewidentnymi zapożyczeniami albo bezpośrednio z bizantyjskiej greki (Sábbaton ~ *Sámbaton), albo z ludowej łaciny (sabbatum ~ *sambatum). Formy z nosowością, choć wtórne i „niestandardowe”, musiały być rozpowszechnione i w grece, i w łacinie, bo odziedziczyło lub zapożyczyło je wiele innych języków Europy. Język włoski ma sabato < sabbatum, ale francuskie samedi pochodzi od *sambatī diēs. Niemieckie Samstag < staro-wysoko-niemieckie sambaz-tag jest częściową kalką z języków romańskich (zauważmy, że angielski pozostał przy tłumaczeniu starszej łacińskiej nazwy soboty jako dnia Saturna: staroangielskie Sæternes-dæġ > Saturday).

Greckie sábbaton (oznaczające sobotę, ale także cały siedmiodniowy tydzień) to z kolei zapożyczenie z biblijnego hebrajskiego šabbāṯ ‘szabat, dzień wypoczynku’). Zarówno słowo greckie, jak i łacińskie często występowały w formie liczby mnogiej, choć oznaczały pojedynczy dzień (sabbata ~ *sambata), co wyjaśnia końcówkę słowiańską (zreinterpretowaną jako rodzaj żeński). Można sądzić, że Słowianie przyjęli pierwotnie koncepcję siedmiodniowego tygodnia w IX w. podczas chrystianizacji Wielkich Moraw, w której skrzyżowały się wpływy bizantyjskie (misja Cyryla i Metodego) i zachodnie (misje pochodzące z państwa wschodniofrankijskiego).

Wpływy kulturowe Moraw i Bałkanów sięgnęły następnie na tereny polskie, łużyckie, połabskie i na Ruś (być może dzięki aktywności misjonarzy mówiących po słowiańsku). Także Bałtowie częściowo przejęli system słowiański, a Madziarzy, których najazd w 906 r. był główną przyczyną upadku Wielkich Moraw, wchłonęli wraz ze zasymilowaną ludnością Panonii liczne zapożyczenia słowiańskie, w tym nazwy środy, czwartku, piątku i soboty (szerda, csütörtök, péntek, szombat). Słowiańska nazwa wtorku została przekalkowana na węgierski jako kedd ‘drugi’ (od liczebnika két ‘dwa’). Ciekawe też, że węgierska nazwa poniedziałku, hétfő, oznacza dosłownie ‘głowa siedmiu (dni)’, czyli początek tygodnia.

Wróćmy do słowa *nedělja. Wygląda ono na kalkę greckiego wyrażenia ápraktos hēméra ‘dzień bezczynności’, używanego także w sensie ‘święto, dzień wolny od zajęć’, a zatem wskazuje na inspirację bizantyjską. Można dodać, że inaczej niż użytkownicy łaciny (wraz z językami romańskimi) i Germanie Słowianie nie przejęli systemu łączącego dni tygodnia z planetami, Słońcem, Księżycem i/lub przedchrześcijańskim panteonem miejscowych bóstw (wyjątkiem jest połabski perĕndan ‘czwartek’ = ‘dzień Pioruna/Peruna’ – kalka z języków germańskich, gdzie patronem czwartku był *Þunraz ‘Thor/Donar’, identyfikowany z gromowładnym Jowiszem). System ten miał swoje źródła w astronomii babilońskiej i astrologii hellenistycznej, ale Grecy bizantyjscy zerwali z nim jako z tradycją pogańską. Z punktu widzenia współczesnych badaczy trochę szkoda, że Słowianie nie poszli tropem interpretātiō rōmāna i interpretātiō germānica, tworząc jakąś własną interpretātiō slavica panteonu rzymskiego lub germańskiego. Gdyby byli tak postąpili, wiedzielibyśmy coś konkretnego o imionach głównych bóstw słowiańskich i ich funkcjach. Poszli jednak zamiast tego śladem Greków, numerując dni tygodnia przy zachowaniu specjalnego statusu soboty (wątek judaistyczny) i niedzieli (wątek chrześcijański). Osobnego komentarza wymaga środa, do której wrócimy za chwilę.

Między numeracją grecką a słowiańską istnieje jedna uderzająca różnica. I w judaizmie, i we wczesnym chrześcijaństwie niedziela była pierwszym dniem tygodnia i od niej zaczynała się numeracja pozostałych dni. Odkąd niedziela przestała być dniem Słońca (hēméra Hēlíou) i została przemianowana na dzień pański, czyli Kuriakḗ (hēméra), poniedziałek, wtorek, środa i czwartek stały się odpowiednio dniem drugim, trzecim, czwartym i piątym (Deutéra, Trítē, Tetártē, Pémptē). Piątek nazywał się Paraskeuḗ, dosłownie ‘przygotowanie’ (dzień przygotowań do szabatu), a tydzień kończyła sobota (Sábbaton). Nowogreckie nazwy dni tygodnia, używane obecnie, są wierną kontynuacją tego systemu.

Skoro inspiracja dla słowiańskich nazw dni tygodnia przyszła najwyraźniej ze świata bizantyjskiego, dlaczego w językach słowiańskich zaszło „przesunięcie układu odniesienia” o jeden dzień? Prawdę mówiąc, nie wiemy na pewno. Gdyby przekalkowano językowo system grecki, to poniedziałek powinien być wtorkiem, wtorek *trzećkiem, środa czwartkiem, czwartek piątek, a piątek być może *szostkiem. W liturgii kościelnej zarówno greckiej, jak i łacińskiej, niedziela była bezapelacyjnie „dniem pierwszym”.

Potwierdza to nazwa środy (*serda), która nie miałaby sensu, gdyby oznaczała trzeci dzień siedmiodniowego cyklu. W tym przypadku mamy prawdopodobnie do czynienia z kalką (zapożyczeniem semantycznym) z języka staro-górno-niemieckiego. O ile kościołowi zachodniemu jakoś nie przeszkadzały nazwy dni tygodnia dedykowane bogom rzymskim i germańskim, to pewne obiekcje mógł budzić Wodan/Odyn (*Wōdanaz), odpowiednik rzymskiego Merkurego, jako patron środy; jego kult pozostał bowiem popularny dość długo i trwał w folklorze nawet po wprowadzeniu chrześcijaństwa. Być może dlatego w języku staro-górno-niemieckim bardzo wcześnie obłożono  Wodana religijnym tabu i usunięto jego imię z nazewnictwa dni tygodnia, zastępując oczekiwane *Wuotans-tag przez mitta-wehha ‘środek tygodnia’ > niemieckie Mittwoch. (Anglosasi nie mieli takiego problemu, skoro Wednesday istnieje do dzisiaj). Prawdopodobnie Wielkomorawianie, znalazłszy się w kręgu wpływów wschodniofrankijskich, przejęli to określenie środy, tłumacząc je na własny język.

Kalendarz współczesny, w którym tydzień zaczyna się od poniedziałku. Źródło.

Można sądzić, że przesunięcie rachuby dni tygodnia o jeden w porównaniu z greką zaczęło się od nazwania poniedziałku „dniem po niedzieli” (w domyśle – pierwszym). Stał się on zatem punktem odniesienia dla kolejnych dni po niedzieli: drugiego, trzeciego (przed przemianowaniem na środkowy) czwartego i piątego. Czy tak było rzeczywiście, nie mamy stuprocentowej pewności, ale trudno inaczej wytłumaczyć tę dziwną zmianę numeracji. Osobliwym trafem przydała nam się ona, kiedy na mocy międzynarodowej normy ISO 8601 uznano, że tydzień zaczyna się w poniedziałek i kończy w niedzielę. Słowiańskie nazwy wtorku, czwartku i piątku znakomicie pasują do tej konwencji, podobnie jak system litewski (usystematyzowany dopiero w XX w.), który przejął numerację słowiańską, ale zastosował ją z pełną konsekwencją: dni od poniedziałku do niedzieli nazywane są pierwszym, drugim, trzecim, …, siódmym. Starszy system staropruski był mieszanką kalk lub zapożyczeń staropolskich i dolnoniemieckich, ale tam, gdzie widać ślady numerowania dni (nazwy czwartku i piątku), numeracja odpowiada słowiańskiej.

W drugiej części tego minicyklu zajmiemy się słowiańskimi nazwami tygodnia i przyczyną, dla której słowo tydzień w języku polskim ma dziwną, nieregularną odmianę.