Ig Noble, czyli jak zastąpić powietrze gazem rozweselającym

Marc Abrahams, laureat Ig Nobla 2014. (Żródło: Brian Snyder/Reuters)

Czy nauka nadal dobrze się „sprzedaje”?

Czy nauka powinna się dobrze „sprzedawać” w mediach? Do niedawna pytanie takie było obraźliwe dla naukowych koryfeuszy. Jako to? Chcecie zburzyć świątynię nauki, rozmienić ją na drobne i sprzedawać jak baloniki na jarmarku? Przecież nauka to tajemnica, której głębię mogą eksplorować tylko kapłani nauki w togach, okularach i spalonych kwasami fartuchach. Służyło do tego nawet specjalne określenie: uczeni. 

Przez wiele wieków taki obraz funkcjonował, akceptowany przez obie strony: uczonych i nieuczonych, wykładowców i słuchaczy, nauczycieli i uczniów. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że powszechny stosunek do nauki przypominał odbiór treści religijnych. Jest to może trochę obrazoburcze, ale wystarczy przypomnieć o ogromnej, i wciąż rosnącej, popularności treści paranaukowych, pseudonaukowych czy wręcz magicznych. Pseudoargumentacja prezentowana przez propagatorów pseudonauki wydaje się równie przekonująca jak ścisłe i weryfikowalne dowody naukowe. Nie wiadomo dokładnie dlaczego tak się dzieje, ale to fakt. Wystarczy poobserwować dynamikę wzrostu popularności ruchu antyszczepionkowego, różnego typu negacjonistów i płaskoziemców. O Darwinie nie wspomnę.

Po co ten wstęp? Ano po to, żeby zdjąć z nauki przez duże „N” nimb tajemnicy dostępnej nielicznym. Trzeba dotrzeć do opinii publicznej z przekazem o bliskości nauki życiu codziennemu, że nie wszystko co naukowe wymaga śmiertelnej powagi i nadęcia. 

W grudniu odbędzie się kolejna uroczystość wręczenia „dorosłych” nagród Nobla. Szumi giełda spekulacji. Splątanie kwantowe, komputery kwantowe, genetyka czy kosmologia? A może nowe cząstki elementarne? Niejako przeciwwagą dla powagi nagród Nobla są Ig Noble, wręczane we wrześniu, z pozoru śmieszne noblowskie alter ego. Co najmniej połowa tematów Ig Nobli wzbudza wesołość, a jakiś czas potem refleksję: Kurczę, to nie wygłupy, choć tak na pierwszy rzut oka wyglądają

Organizatorzy też zbytnio nie pomagają w dojściu do takiej refleksji. W porównaniu do skromnego noblowskiego miliona dolarów nagroda za Ig Nobla sprawia wrażenie astronomiczno-kosmicznej. To 4 biliony dolarów, jedna piąta PKB Stanów Zjednoczonych. Ponieważ jesteśmy poważnym portalem popularnonaukowym od razu wyjawię, że dolary są zimbabweńskie, w przeliczeniu warte 4 dolary amerykańskie. Niech jednak będzie to naszą wspólną tajemnicą, przynajmniej do czasu przeczytania tego krótkiego tekstu. 

Pierwsze Ig Noble zostały rozdane w 1991 roku, ale ostateczna formuła przyznawania nagrody dojrzała w roku następnym. Ale jak to mówią pierwsze koty za płoty. Od 1992 roku znakomita większość nagród dotyczy rzeczywistych badań: przeprowadzonych, powtarzalnych i sprawdzalnych. 

Nagrody rozdane w 1991 roku w dużej części niewiele miały wspólnego z nauką. Dla przykładu jednym z nagrodzonych był Jacques Benveniste, uporczywy propagator „pamięci wody” i jej zdolności do zapamiętywania na długo zdarzeń, w których uczestniczyła. W rzeczywistości wiązania wodorowe, nośnik tej pamięci, trwają bilionowe części sekundy i nie są w stanie niczego szczególnego zapamiętać. Jeśli chcesz, Czytelniku, dowiedzieć się więcej o wiązaniach wodorowych przeczytaj to, znakomity tekst Mirka Dworniczaka. Na pewno dowiesz się więcej niż z pseudonaukowych bajań Benveniste’a. Innym laureatem był Erich von Däniken, pisarz i gawędziarz, za wyjaśnienie, w jaki sposób na cywilizację ludzką wpłynęli starożytni astronauci z kosmosu.  Dan Quayle, ówczesny wiceprezydent USA, otrzymał IG Nobla za „pokazanie, lepiej niż ktokolwiek inny, potrzeby edukacji naukowej”. Jak widać formuła nagrody potrzebowała nieco czasu na dotarcie. Jednak w odróżnieniu od Nagrody Nobla, Ig Nobel wykazał się większą elastycznością i szybko dostosował się do oczekiwań obserwatorów. Tam, w Sztokholmie, nadal obowiązuje przestarzała kategoria „Fizjologia i medycyna” a brakuje zwyczajnej biologii i astronomii. Komitet Noblowski nie jest entuzjastą zmian, nawet tak oczywistych, czego skutkiem jest pokrzywdzenie medyków i biologów zmuszonych do dzielenia się nagrodą przy praktycznie martwej podkategorii “Fizjologia”. Podobnie fizycy i astronomowie, dokonujący przełomowych odkryć w swoich dziedzinach. Co roku Komitet musi wybrać, czy nagrodzi za ciemną materię czy za splątanie kwantowe (dla przykładu). Nie jest to specjalnie budujące, ale mimo tego prestiż Nagrody Nobla nie maleje.  

Uroczystość wręczania Ig Nobli odbywała się do 2006 na MIT (Massachusetts Institute of Technology), a następnie (do dzisiaj) w Sanders Theatre na Uniwersytecie Harvarda. Wręczającymi są laureaci Nobla (tego prawdziwego). 

Niektórzy nazywają Ig Noble Antynoblami. Nic bardziej mylnego. Jeśli na naukę patrzyliśmy przez obiektyw Nagrody Nobla to drugim obiektywem, dającym optyczną głębię odbioru jest Ig Nobel. Jak w stereoskopowym fotoplastykonie. Bo nauka jest wielowymiarowa, oprócz zrozumienia, dostępnego nielicznym, potrzebuje akceptacji i zaufania. Dopiero wtedy będzie powszechnie akceptowana. Ig Noble, jak bajki z morałem, wykorzystują popularną formę do przekazania poważnej treści. I taki jest ich głęboki sens.

Tak jak w „dorosłej” edycji konkursu wymyślonego przez Alfreda Nobla, nie brakuje polskich uczonych.

W 2019 mieszany zespół polsko-singapurski otrzymał nagrodę w dziedzinie biologii za odkrycie, że martwe karaluchy amerykańskie mają inne właściwości magnetyczne niż karaluchy żywe.

W 2022 polski zespół pod kierownictwem prof. Emiliana Snarskiego wykazał, że jedzenie lodów łagodzi skutki radio- i chemioterapii u pacjentów onkologicznych. 

 W 2023 brytyjski geolog polskiego pochodzenia Jan Zalasiewicz wyjaśnił tajemnicę lizania skał przez geologów. Odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta. Nawilżenie powierzchni skały czyni ją optycznie wyraźniejszą i umożliwia precyzyjne rozpoznanie składników skały.

Sceptykom i prześmiewcom pragnącym sprowadzić Ig Nobla do festiwalu wygłupów nie przystających prawdziwym naukowcom pragnę przypomnieć, że jeden z jej laureatów, Andriej Gejm (2000, badanie lewitujących żab), został w 2010 „prawdziwym” noblistą za całkiem poważne odkrycie grafenu

Tegoroczna, trzydziesta czwarta ceremonia wręczenia nagród Ig Nobel Prize odbędzie się w czwartek 12 września w auli wykładowej MIT o godzinie 18:001. Link do transmisji znajdziemy na stronie https://improbable.com/ig/archive/2024-ceremony/.

  1. czasu wschodniego USA ↩︎

Księżyc Zatoką Perską przyszłości (4). Woda

Od pewnego czasu Księżyc stał się obiektem pożądania największych agencji kosmicznych na świecie. Dlaczego tak późno, po 55 latach? Dopiero teraz odkryto możliwość wykorzystania Księżyca w dalszym „podboju” dalekiego Kosmosu? A może dopiero teraz powstały realne możliwości techniczne dla tego typu przedsięwzięć? Pewnie jedno i drugie, ważne, że obiektem kosmicznym numer jeden jest teraz Księżyc. Ten najbliższy i przez to najłatwiej osiągalny z Ziemi naturalny obiekt kosmiczny może być doskonałą odskocznią i stacją przesiadkową do dalszej eksploracji kosmosu a także, a może przede wszystkim,  źródłem rzadkich na Ziemi surowców naturalnych. Jakich – jeszcze do końca nie wiadomo, wyobraźnię pobudza zwłaszcza hel-3, perspektywiczne źródło dla nowej energetyki jądrowej. O helu-3 już pisałem.

W tekstach Księżyc Zatoką Perską przyszłości?, Księżyc Zatoką Perską przyszłości (2)? Chang’e-6 wylądował i Księżyc Zatoką Perską przyszłości? (3). Regolit pisałem o serii chińskich misji Chang’e, a zwłaszcza ostatniej – Chang’e-6, która odwiedziła „ciemną” stronę Księżyca i przywiozła stamtąd pierwsze próbki skał powierzchniowych i głębinowych. O Chang’e-5 ledwie wspomniałem. Okazuje się, że to poważne niedopatrzenie, bo właśnie badanie próbek skał „piątki” przyniosło nieoczekiwane (a może z drżeniem serca oczekiwane) rezultaty. 

Ryc. 1. Dwie próbki gleby księżycowej przywiezione przez sondę księżycową Chang’e 5. Źródło: Hui Ren, Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0

Kapsuła powrotna sondy Chang’e-5 wróciła w 2020 roku z próbkami skał. W lipcu b.r. na łamach Nature Astronomy opublikowano wyniki badań skał księżycowych. Można je streścić w kilku sensacyjnie brzmiących słowach: na Księżycu jest woda. Woda jest uwięziona w minerale do złudzenia przypominającym nowograblenowit1 odkryty niedawno (2019) w skałach wulkanicznych. Nowograblenowit powstaje w wyniku reakcji gorącego bazaltu z bogatymi w wodę gazami wulkanicznymi, więc niewykluczone, że pochodzi z czasów, kiedy na Księżycu występowała aktywność wulkaniczna. Istotne jest, że udział wagowy wody wynosi w nim ponad 40%. Można zapytać: skąd wzięła się woda w pierwotnych skałach księżycowych i dlaczego teraz jej nie ma? Wzięła się stąd, skąd wzięła się na Ziemi, a nie ma jej teraz, bo Księżyc przez miliardy lat odgazował się. Jednak część pierwotnej wody księżycowej zdążyła się związać z niektórymi solami, uwadniając je. 

Nowograblenowit jest heksahydratem chlorku magnezu i amonu, a jego wzór chemiczny to (NH4)MgCl3·6H2O. Obecność wody cząsteczkowej i amoniaku na powierzchni „młodego” Księżyca pozwala postawić hipotezę, że w materii Księżyca mogą istnieć także inne uwodnione sole zawierające łatwą do pozyskania wodę. 

Ryc. 2. Ziarno księżycowego nowograblenowitu – minerału zawierające wodę. (Jin i in., Nature Astronomy, 2024)

To niezwykłe odkrycie ma dwa uzupełniające się aspekty. Pierwszy jest czysto naukowy i poznawczy. Pozwala lepiej poznać prehistorię Księżyca z czasów jego formowania się. Drugi, czysto utylitarny to możliwość (potencjalna, bo nie wiemy nic o wielkości zasobów i ich położeniu) pozyskiwania niezbędnej do życia wody dla przyszłej stałej stacji księżycowej. Jest to jedno z największych zmartwień planistów i projektantów stacji, bo bez naturalnych zasobów wody o stałej obecności człowieka na Księżycu można tylko pomarzyć. Stała stacja księżycowa była też jednym z podstawowych celów strategicznych wszystkich krajów biorących udział w Wielkim Powrocie na Księżyc. Wygląda na to, że ta przeszkoda może być względnie łatwo pokonana. A przynajmniej jest nadzieja.

Obecność amonu (kationu NH4+) też ma wielkie znaczenie ponieważ amoniak jest ważnym składnikiem chemicznego paliwa rakietowego.

Zakładając, że źródłem powstania  nowograblenowitu była, podobnie jak na Ziemi, aktywność wulkaniczna, można oszacować pierwotną zawartość wody w gazach wulkanicznych, a co za tym idzie oszacować rzeczywistą zawartość minerału w skałach księżycowych. Z oświadczenia chińskich naukowców wynika, że zawartość wody była porównywalna z tą w najbardziej suchym wulkanie ziemskim, czyli wulkanie Ol Doinyo Lengai w Tanzanii. 

Z naukowego punktu widzenia opisane odkrycie jest ważną cegiełką w rekonstrukcji prehistorii Ziemi i Księżyca będącego de facto fragmentem Ziemi i dziedziczącego z pierwotnego globu podobny skład chemiczny jak Ziemia. Nie powinna więc dziwić zawartość wody i amoniaku w podobnych proporcjach jak na Ziemi. Księżyc, w przeciwieństwie do Ziemi, odgazował się. To też nic dziwnego, jego masa jest 81 razy mniejsza od masy Ziemi, a księżycowa grawitacja nie mogła utrzymać przy swojej powierzchni żadnej atmosfery. Jedynie gazy, które zdążyły związać się z minerałami (na przykład uwodnić niektóre sole) nie uleciały w daleki kosmos. 

Czego jeszcze dowiemy się z analizy próbek księżycowych? Zwłaszcza tych świeżo pobranych z „ciemnej” strony Księżyca, nie tylko powierzchniowych, ale także głębinowych. W kontekście opisanego odkrycia staje się to jeszcze bardziej intrygujące, ponieważ wnętrze Księżyca może bardzo mocno się różnić od jego powierzchni. Zwłaszcza jeśli chodzi o zawartość związków chemicznych pierwiastków ulotnych, nie poddanych skrajnym warunkom erozji panującym na powierzchni Srebrnego Globu. 

O wynikach analizy próbek zebranych przez Chang’e-6 będziemy informować w Eksperymencie Myślowym, jak tylko się ukażą. Może za 4 lata, a może wcześniej.

Na koniec polonikum. Nowograblenowit odkryto również w Polsce, w hałdach węglowych, w Radlinie na Śląsku. Opisany został w 2021 roku przez zespół naukowców – Jana Parafaniuka, Marcina Stachowicza i Krzysztofa Woźniaka z Uniwersytetu Warszawskiego. (za: wyborcza.pl, 9.08.2024).

  1. novograblenovite (ang.) nie ma jeszcze nazwy polskiej, więc szukanie “nowograblenowitu” jest z góry skazane na niepowodzenie. Ale ponieważ minerał został nazwany na cześć Prokopija Trifonowicza Nowograblenowa – rosyjskiego przyrodnika i badacza Kamczatki, uzasadnione jest spolszczenie „nowograblenowit”. ↩︎

Eksperyment Myślowy – jesteśmy na Twitter/X!

Każdy eksperyment jest niewiadomą. Także eksperyment myślowy może się udać albo nie. Pomysł Mirka Dworniczaka, znanego popularyzatora nauki, wydawał się szalony, zwłaszcza w czasach rozkwitu dezinformacji i pseudonauki. A jednak… Udało się zebrać grupkę zapaleńców, którzy w wolnym czasie zaczęli pisać oryginalne teksty na tematy, które wydawały się interesujące. Teksty są pisane bez taryfy ulgowej, puszczania oka do P.T. Czytelników, folgowania niewybrednym gustom, bez zbędnych uproszczeń. Do dzisiaj powstało kilkaset (ponad 600, nawet ponad 610, a dokładnie 620) tekstów, pełnowymiarowych artykułów, oryginalnych i wyczerpujących. Tematy, a właściwie pomysły, rodziły się szybko albo dojrzewały długo, zawsze jednak były traktowane poważnie, a teksty były zwieńczeniem dokładnego researchu. Każdy z autorów pisał o tym, „co mu w duszy grało”. Właściwie to nie pisaliśmy tylko o bieżącej polityce. 

No więc udało się. Portal Eksperyment Myślowy jest rozpoznawalny, posiada grono naprawdę wiernych czytelników, a co najważniejsze, Autorom nie zgasł zapał. Nadal, praktycznie codziennie, jeden tekst ma swoją premierę. To niezwykłe, biorąc pod uwagę skromny skład osobowy i wolontarystyczny  charakter działalności. Statystycznie rzecz biorąc, gdybyśmy opublikowali całość zgromadzonego materiału to wyszłaby księga 2000-stronicowa. To objętość „Leksykonu PWN”. Zresztą kto wie? Może się ukaże. Jeden z cykli artykułów Eksperymentu Myślowego jest właśnie składany do druku. Ukaże się w sierpniu, o szczegółach oczywiście poinformujemy. 

Zachęceni dobrym przyjęciem pragniemy się rozwijać. Rozwój, w naszym przypadku, polega na powiększaniu kręgu odbiorców. Media społecznościowe, mimo, że wzbudzają ambiwalentne uczucia, są doskonałym sposobem dotarcia do większej grupy potencjalnych czytelników. Nie ukrywamy, że nie jesteśmy potentatem, nie pragniemy porwać milionów, nie jesteśmy zresztą w stanie. Uważamy jednak, że kilkukrotne poszerzenie zasięgów jest możliwe. Do tej pory nie promowaliśmy się zbyt intensywnie. Ot, lakoniczne (acz treściwe i – mamy nadzieję – dowcipne) zajawki na X i kilkaset maili do subskrybentów towarzyszących nowemu wpisowi, to wszystko. Niestety, ten kanał promocji nasycił się. Nie mamy nawet „firmowych” profili w popularnych mediach zwanych społecznościowymi. Postanowiliśmy uzupełnić ten deficyt. Uznaliśmy, że X, mimo swoich niedomagań wynikających z sami wiecie jakich powodów, jest najlepszym nośnikiem naszej twórczości. In the land of the blind, the one-eyed man is king – postawiliśmy na X. 

Podsumowując ten nieco przydługi spicz – zakładamy profil społecznościowy, narzucamy sobie dyscyplinę dbania o jego świeżość i atrakcyjność i prosimy o PROPAGOWANIE naszego portalu. 

Zespół Eksperymentu Myślowego