Rozmówki indoeuropejskie. Część 1: Zaproszenie

Pozostałe części cyklu
Część 2: Konary, gałęzie i gałązki drzewa rodowego
Część 3: Spółgłoski sprzed tysięcy lat [w przygotowaniu]
Część 4. Gra samogłosek i zadziwiający sukces pewnej hipotezy [w przygotowaniu]
Część 5: Rdzenie i słowa [w przygotowaniu]

Od wieży Babel do odkrycia zaginionych kuzynów

Od niepamiętnych czasów zdawano sobie sprawę, że języki zmieniają się z upływem czasu i że niektóre z nich mogą pochodzić od wspólnego przodka. Czasem nawet można było całkiem konkretnie wskazać tego przodka. Na przykład udokumentowana historia języków romańskich sięgała czasów, kiedy uważano je za potoczne odmiany lokalne łaciny. Było zatem „na zdrowy rozum” mniej więcej oczywiste, że język łaciński był przodkiem całej grupy romańskiej (czyli języków takich jak włoski, francuski, hiszpański itd.). Podobnie starożytni i średniowieczni językoznawcy indyjscy wiedzieli, że używane w ich czasach języki indoaryjskie wywodziły się ze wspólnego źródła – języka staroindyjskiego, zachowanego w przekazywanej ustnie od pradawnych czasów literaturze wedyjskiej i sanskryckiej. Także Słowianie byli świadomi pokrewieństwa swoich języków ze względu na ich podobieństwo i wysoki poziom wzajemnej zrozumiałości, choć w tym przypadku wspólny przodek całej grupy nie był historycznie poświadczony.

Ta świadomość dotyczyła języków spokrewnionych na tyle blisko, że zbieżności gramatyczne i słownikowe między nimi rzucały się w oczy. Nie próbowano natomiast doszukiwać się pokrewieństwa między językami tak bardzo odległymi od siebie w czasie lub przestrzeni jak np. starożytna greka, język walijski, litewski czy perski. Nie istniała metodologia, dzięki której w ogóle dałoby się wykazać takie pokrewieństwo, choćby je nawet podejrzewano. Aż do XVII w. wielu europejskich intelektualistów zadowalało się całkiem dosłowną interpretacją biblijnego mitu o wieży Babel. Dominował pogląd, że przed opisanym w Księdze Rodzaju „pomieszaniem języków” cała ludzkość od czasów Adama i Ewy mówiła po hebrajsku; a na czym polegało „pomieszanie”, nikt się głębiej nie zastanawiał.1

Ryc. 1.

W XVIII w. Europa wyjrzała poza swój zaścianek. Zaczęto się poważnie interesować językami kilku kontynentów i zdano sobie sprawę z ich różnorodności. A kiedy już wiedziano, jak bardzo języki świata potrafią być niepodobne do dobrze znanych języków europejskich, kilku szczególnie bystrych badaczy uderzył fakt, że niektóre z nich nie są mimo wszystko aż tak egzotyczne, jak można by się było spodziewać. W roku 1786 sir William Jones, brytyjski prawnik i filolog, który służył jako sędzia w Kolkacie (Kalkucie) i wykorzystał tę okazję, aby studiować literaturę wedyjską i zdobyć kwalifikacje sanskrytologa, wysunął hipotezę, że sanskryt (klasyczny język Indii), podobnie jak kilka innych języków orientalnych, jest historycznie spokrewniony z greką, łaciną i wieloma innymi językami Europy. Wskazywały na to podobieństwa słownictwa i struktury gramatycznej trudne do wyjaśnienia w inny sposób.

Początki naukowej rekonstrukcji

Tak narodziła się koncepcja indoeuropejskiej rodziny językowej, rozwijana następnie przez cały XIX w. Jej postępy były możliwe dzięki systematycznemu stosowaniu metody porównawczej, zapoczątkowanej przez takich uczonych jak Rasmus Rask, Jacob Grimm czy Hermann Grassmann. Dzięki temu ocena pokrewieństwa przestała się opierać na mglistej intuicji, a zaczęła polegać na identyfikowaniu regularnych odpowiedniości między badanymi językami. Odpowiedniości takie świadczą o różnicowaniu się języków pokrewnych wskutek zachodzenia i kumulowania się zmian językowych, które można formalnie zdefiniować i ustalić ich względną chronologię (kolejność zachodzenia). A odwracając proces analityczny, można się pokusić o próbę „cofnięcia się w czasie”, czyli rekonstrukcji wspólnego przodka (w tym przypadku języka praindoeuropejskiego) na podstawie porównania jego potomków.

Pierwszą taką próbę podjął w 1861 r. August Schleicher, zainspirowany lekturą dopiero co opublikowanego dzieła Darwina O pochodzeniu gatunków. Pod wpływem Darwina Schleicher przyjął, że historię rodzin językowych można przedstawić w postaci filogenezy – drzewa rodowego, wyprowadzającego wszystkich przedstawicieli rodziny od ostatniego wspólnego przodka. A to oznacza, że każde rozgałęzienie drzewa oznacza istnienie w przeszłości jakiegoś prajęzyka pośredniego między przodkiem całej rodziny a językami współczesnymi. Na przykład języki germańskie nie wywodzą się bezpośrednio z języka praindoeuropejskiego, ale miały późniejszego wspólnego przodka – język pragermański, odpowiadający w strukturze drzewa rodowego miejscu, w którym rozeszły się ich drogi.

Metoda porównawcza, opierająca się na założeniu, że zmiany fonetyczne są w dużym stopniu regularne, osiągnęła wysoki poziom wyrafinowania w ostatniej ćwierci XIX w. Zidentyfikowano już wówczas wszystkie języki współczesne należące do rodziny indoeuropejskiej, a także ustalono, które języki do niej nie należą. Im więcej regularnych odpowiedniości udało się ustalić, tym łatwiej było odkrywać kolejne. Powstała wtedy spójna rekonstrukcja praindoeuropejskiego systemu językowego, która przez kilkadziesiąt lat była uważana za kanoniczną.2

Językoznawcom indoeuropejskim pomagał fakt, że wiele języków należących do badanej przez nich rodziny ma historię znakomicie udokumentowaną przez „skamieniałości” w postaci dawnych tekstów. Teksty te liczyły sobie setki, a w niektórych przypadkach ponad dwa tysiące, a nawet około trzech tysięcy lat. To rzadki luksus, bo większość spośród setek zidentyfikowanych dotąd rodzin językowych ma albo bardzo młode tradycje literackie, albo znana jest wyłącznie z dokumentacji współczesnej. Oczywiście to, co zachowało się w postaci zabytków, nie musi być rekonstruowane. Jednak ostatni wspólny przodek rodziny, zwany umownie językiem indoeuropejskim, był używany przed wynalezieniem pisma i możemy do niego dotrzeć tylko w jeden sposób: odtwarzając zmiany, jakie doprowadziły do powstania języków udokumentowanych, i podążając tą drogą wstecz, do wspólnego źródła. Według podobnego schematu postępują także inne nauki odtwarzające przeszłość, na przykład kosmologia albo biologia ewolucyjna.

Teorie i hipotezy

Każdy proces rekonstrukcji obciążony jest ograniczeniami metodologicznymi i nieuniknioną niepewnością. Dlatego rekonstruowany prajęzyk – niezależnie od tego, że jego istnienie jest właściwie matematyczną koniecznością – jest modelem teoretycznym, a nie zjawiskiem dającym się bezpośrednio obserwować. Wszystko, co o nim wiemy, to wnioski wynikające z rozumowania na podstawie dostępnych danych. Rekonstrukcja nie jest faktem, ale hipotezą roboczą, którą w przyszłości możemy zmodyfikować lub odrzucić, jeśli zmuszą nas do tego nowe dane lub nowe analizy. Tak zresztą bywało w przeszłości. Zaawansowane rekonstrukcje indoeuropejskie z lat siedemdziesiątych XIX w. różniły się istotnie od prób Schleichera, wcześniejszych o kilkanaście lat, a w XX w. same zostały zastąpione przez nowsze koncepcje wynikające z postępu badań. Nie powinno to nikogo dziwić, bo obraz świata prezentowany przez fizyków, chemików czy biologów również zmieniał się radykalnie w tym samym czasie. Tak po prostu działa nauka.

Jak zobaczymy, rekonstrukcja porównawcza pozwala nam odtworzyć tylko część systemu języka – głównie słownictwo, a wraz z nim fonetykę i morfologię (reguły słowotwórcze i schematy odmiany). Co jednak istotne, możemy prześledzić zmiany struktury i znaczenia słów krok po kroku od najdawniejszego wspólnego źródła przez pośrednie „prajęzyki” aż do czasów historycznych i współczesności (biorąc pod uwagę także przypadki „transferu poziomego”, czyli zapożyczania słownictwa z jednego języka do drugiego). Dzięki temu etymologia – dział językoznawstwa zajmujący się pochodzeniem słów i badaniem ich rozwoju – ma solidne podstawy formalne i nie opiera się (jak to bywało w przeszłości) na grze skojarzeń inspirowanej podobieństwem brzmienia.

Uwaga na nieporozumienia

Nazwa „języki indoeuropejskie” (wprowadzona w 1813 r. przez Thomasa Younga, fizyka i językoznawcę3) może wprowadzać w błąd, podobnie jak termin alternatywny „języki indogermańskie”, preferowany w niemieckiej tradycji językoznawczej. Laik może odnieść błędnie wrażenie, że istnieje rodzina, na którą składają się języki Europy i Indii. Tak oczywiście nie jest, bo część języków „europejskich” w sensie geograficznym nie jest indoeuropejska w sensie genealogicznym (np. język baskijski, fiński czy tatarski należą do różnych innych rodzin językowych). Także wiele języków subkontynentu indyjskiego zalicza się do innych rodzin (np. drawidyjskiej lub austroazjatyckiej). Z kolei należące do rodziny indoeuropejskiej języki irańskie występują od Turcji po zachodnie krańce Chin, a język ormiański – na Wyżynie Armeńskiej, czyli po azjatyckiej stronie Kaukazu. Nazwa rodziny miała oznaczać tylko tyle, że jej historyczny zasięg obejmował obszar od Europy po Indie (nie wykluczając istnienia na tym obszarze wielu innych języków).

Kiedy powstawała „klasyczna” rekonstrukcja wspólnego przodka języków indoeuropejskich, czyli pod koniec XIX w., wiadomo już było, że całą rodzinę można podzielić na mniejsze grupy, z których każda także miała własnego wspólnego przodka. Były to języki indyjskie, irańskie, germańskie, słowiańskie, bałtyjskie, celtyckie, italskie (współcześnie reprezentowane przez języki romańskie) oraz kilka języków niedających się zaliczyć do żadnej z tych większych grup: grecki, albański i ormiański. Termin „rodzina indoeuropejska” oznaczał ostatniego wspólnego przodka wszystkich wymienionych języków (czyli hipotetyczny język praindoeuropejski) oraz wszystkie języki, które się z niego wywodzą w drodze rozwoju historycznego. Według terminologii zapożyczonej od biologów, ale używanej też w językoznawstwie, rodzina indoueropejska była poprawnie zdefiniowanym kladem.

Wiek XX przyniósł jednak nowe odkrycia. W roku 1915 okazało się, że odkryte kilka lat wcześniej w Anatolii teksty klinowe z II tysiąclecia p.n.e. (oraz dwa listy dyplomatyczne z egipskiego archiwum królewskiego w Amarnie) zapisano w języku wykazującym niewątpliwe cechy indoeuropejskie. Był to język hetycki – pierwszy z kilku znanych obecnie języków wymarłej grupy anatolijskiej. Mniej więcej w tym samym czasie zidentyfikowano kolejną wymarłą grupę: dwa języki tocharskie, używane w Kotlinie Kaszgarskiej (zachodnie Chiny) od V do X w. n.e. Drzewo rodowe języków indoeuropejskich powiększyło się o całe dwie gałęzie, co wymagało ponownego przyjrzenia się rekonstrukcji prajęzyka w świetle nowych danych.

Ryc. 2.

I tu pojawia się kolejny problem terminologiczny. Stosunki pokrewieństwa języków anatolijskich i tocharskich oraz wcześniej zidentyfikowanych grup indoeuropejskich nie były z początku jasne, dziś jednak uważa się powszechnie, że grupa anatolijska jest siostrzana względem całej reszty rodziny, czyli że pierwszy podział u podstawy drzewa rodowego dał początek dwóm językom, Jeden był wspólnym przodkiem języków anatolijskich, a drugi – wspólnym przodkiem wszystkich pozostałych grup. Stanowisko języków tocharskich jest bardziej dyskusyjne, ale przeważa pogląd, że ich przodek oddzielił się w następnej kolejności od reszty rodziny (czyli od przodka wszystkich grup znanych w XIX w).

Zatem prajęzyk rekonstruowany około roku 1890, bez uwzględnienia materiału odkrytego w XX w., nie był przodkiem języków anatolijskich ani tocharskich. W zasadzie powinniśmy wymyślić jakieś nowe nazwy dla powiększonej rodziny i jej przodka, rezerwując przymiotnik „indoeuropejski” dla „kladu koronnego” czyli najmniejszego kladu, który zawiera wszystkie języki współczesne. Jednak nazwy w rodzaju „rodzina indohetycka” lub „indoanatolijska” nie przyjęły się szeroko. Zamiast tego rozszerzono znaczenie nazwy „rodzina indoeuropejska”, obejmując nią także nowo odkryte grupy. Oznacza to jednak, że język praindoeuropejski w rozumieniu badaczy z końca XIX w. nie był tym samym językiem, który rekonstruujemy obecnie pod tą nazwą.

Kilka rzeczy, o których warto pamiętać

Rekonstrukcja jest tylko wygenerowanym naukowo cieniem rzeczywistego języka, który był faktycznym przodkiem rodziny. Wiemy o tym języku całkiem sporo, ale na podstawie samych danych językowych nie można by go było nawet zlokalizować w czasie i przestrzeni. Znamy jednak rozmieszczenie geograficzne poszczególnych grup języków indoeuropejskich w czasach historycznych.4 Łącząc tę wiedzę z danymi archeologicznymi, a także genetycznymi (dostarczającymi informacji o prehistorycznych migracjach), można podejmować próby zidentyfikowania obszaru, na którym mówiono po praindoeuropejsku. Interpretacja tak różnorodnych danych nie jest oczywista ani łatwa. Dominuje pogląd, że źródłem ekspansji języków indoeuropejskich był Step Pontyjski rozciągający się na północ od Morza Czarnego, Kaukazu i Morza Kaspijskiego i że praindoeuropejska wspólnota językowa istniała mniej więcej 7–6 tys. lat temu, w okresie chalkolitu (epoki miedzi).5

Zanim przyjrzymy się bliżej językowi praindoeuropejskiemu, warto poczynić kilka zastrzeżeń. Wiemy już z grubsza, czym ten prajęzyk jest. A czym nie jest? Po pierwsze – nie jest niczym nadzwyczajnym. Język polski (wraz z całą grupą słowiańską) należy do rodziny indoeuropejskiej, więc praindoeuropejski interesuje nas jako część naszej własnej prehistorii językowej. Stanowi część odpowiedzi na pytanie „skąd przybywamy”. Ale każda rodzina językowa jest sprowadzalna do własnego wspólnego przodka, a rodzin takich są na Ziemi dosłownie setki.6 Z przyczyn kulturowych badacze języków indoeuropejskich byli w bardzo korzystnej sytuacji, ułatwiającej rekonstrukcję porównawczą. Dlatego rekonstrukcja ta jest bardzo rozbudowana i precyzyjna, co w przypadku wielu innych rodzin nie jest możliwe. Nie oznacza to, że język praindoeuropejski był jakoś szczególnie wyrafinowany w porównaniu z innymi prajęzykami. Po prostu wiemy o nim szczególnie dużo.

Po drugie – praindoeuropejski był używany kilka tysięcy lat temu, a chronologia języka jako ludzkiego systemu porozumiewania się mierzona jest setkami tysięcy lat. Języki używane w czasach, gdy istniała wspólnota praindoeuropejska, nie były ani „prymitywne”, ani „doskonałe”. W ewolucji języka nie ma konsekwentnego dążenia do większej ani mniejszej komplikacji. Języki neolitycznej czy chalkolitycznej Europy były systemami tego samego typu co dzisiejsze. To, co wyłania się z rekonstrukcji, jest językiem mającym – jak każdy – pewne cechy rzadkie lub nawet unikatowe, ale co do zasady równie „zwykłym” jak języki współczesne. Nie używali go jaskiniowcy odziani w skóry, tylko rolnicy i pasterze, którzy potrafili liczyć co najmniej do stu, wytwarzali ceramikę, opanowali podstawy metalurgii miedzi i dość wcześnie w swojej historii nauczyli się budować wozy na kołach.

Po trzecie – język praindoeuropejski nie zmaterializował się cudem z niczego. Musiał mieć swoją jeszcze głębszą pre-prehistorię (równie starą jak inne języki), tyle tylko, że rekonstrukcja ma ograniczenia wynikające z materiału, jakim dysponujemy. Moglibyśmy się bardziej cofnąć w czasie, gdybyśmy znali jakieś inne języki pokrewne poza tymi, które już zidentyfikowano. Niestety odziedziczone cechy słownictwa i struktury morfologicznej języka z biegiem czasu stają się coraz trudniej rozpoznawalne (ulegają „erozji“). Jest możliwe, a nawet wysoce prawdopodobne, że niektóre inne rodziny językowe naszej części świata są jakoś spokrewnione z indoeuropejską. Ale jeśli ich wspólny przodek istniał kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy lat temu, jego rekonstrukcja może wykraczać poza możliwości metody porównawczej, a nie znamy innej wiarygodnej procedury ustalania pokrewieństwa. O rekonstrukcji języków używanych w jeszcze dawniejszych czasach nie możemy na razie marzyć.

W następnym odcinku obejrzymy sobie bardziej szczegółowo drzewo rodowe języków indoeuropejskich, o którym na razie wiemy tyle, że zawiera około tuzina gałęzi. Jak się przekonamy, niektóre z tych gałęzi są bliżej spokrewnione z sobą nawzajem niż z innymi gałęźmi. Jest to zatem faktycznie drzewo rodowe dzielące się stopniowo na linie potomne, a nie wiązka linii rozbiegających się z jednego punktu i od tej chwili ewoluujących samodzielnie. Zobaczymy też, że (tak jak w biologii) model drzewa rodowego nie uwzględnia wielu zjawisk bardzo istotnych dla rozwoju języków, nie należy go zatem traktować jako pełnego obrazu ich historii.

Przypisy

  1. Istniały także „teorie“ jeszcze bardziej ekscentryczne. W XVI w. niderlandzki uczony Jan Gerartsen zwany Becanusem przedstawił i uzasadnił hipotezę, że pierwotnym językiem ludzkości był dialekt brabancki używany w okolicach Antwerpii. Becanus zaproponował nawet brabanckie etymologie imion Adama i Ewy. ↩︎
  2. Najpełniejszą, wręcz pomnikową prezentacją tego systemu było kilkutomowe dzieło Karla Brugmanna i Bertholda Delbrücka Grundriß der vergleichenden Grammatik der indogermanischen Sprachen (Zarys gramatyki porównawczej języków indogermańskich [indoeuropejskich]), którego dwa wydania ukazały się w latach 1886–1916. ↩︎
  3. Ze względu na rozległość swoich zainteresowań (od falowej teorii światła i modułu Younga po wkład w odczytanie pisma egipskiego) Thomas Young jest jedną z postaci określanych przez biografów jako „ostatni człowiek, który wiedział wszystko“. ↩︎
  4. Oczywiście dzisiejszy zasięg języków indoeuropejskich ukształtował się wskutek niedawnych podbojów, kolonizacji i asymilacji językowej, z których nic nie wynika, jeśli chodzi o rekonstrukcję zasięgu prehistorycznego. ↩︎
  5. Główną hipotezą konkurencyjną jest koncepcja anatolijska, uważająca Azję Mniejszą za praojczyznę języków indoeuropejskich i łącząca ich ekspansję z szerzeniem się rolnictwa neolitycznego. Zakłada ona znacznie głębszą chronologię (ok. 9 tys. lat); spopularyzował ją archeolog brytyjski Colin Renfrew, jednak językoznawcy uważają ją na ogół za kontrowersyjną. Rozwiązaniem kompromisowym (geograficznie i chronologicznie) między hipotezą stepową a anatolijską jest model ekspansji zaproponowany ostatnio w artykule Heggarty et al. 2023, lokujący praojczyznę indoeuropejską na południe od Kaukazu (choć nie w samej Anatolii) ok. 8 tys. lat temu (schyłek neolitu). Umiejscowienie źródła ekspansji indoeuropejskiej z pewnością jeszcze przez długi czas pozostanie kwestią sporną. ↩︎
  6. Mniej więcej równolegle z rodziną indoeuropejską odkryto inne przykłady rodzin językowych: języki semickie (obecnie traktowane jako jedna z gałęzi większej rodziny afroazjatyckiej) i języki ugrofińskie (obecnie stanowiące część większej rodziny uralskiej). W 1770 r. János Sajnovics wykazał pokrewieństwo języków węgierskiego i sámi (lapońskiego), a w 1799 r. Sámuel Gyarmathi dodał do tej liczby języki fiński, estoński i kilka kolejnych. ↩︎

Ilustracje

Ilustracja w nagłówku. W 1868 r. August Schleicher napisał w zrekonstruowanym języku praindoeuropejskim kilkuzdaniowe opowiadanie „Owca i konie“. Od tej pory powstało wiele wersji tego tekstu, ilustrujących zmiany, jakie zachodziły w rekonstrukcji. Pokazana tutaj wersja współczesna (bardzo różna od oryginalnej próby Schleichera) jest autorstwa Andrew M. Byrda, indoeuropeisty z Uniwersytetu Kentucky. Oczywiście takie rekonstrukcje należy traktować z lekkim przymrużeniem oka. Książka służąca za tło to Lexikon der indogermanischen Verben (LIV, czyli Leksykon czasowników indoeuropejskich) pod redakcją Helmuta Rixa, Martina Kümmela et al. (wyd. II, 2001).
Ryc. 1. Wieża Babel Pietera Bruegla Starszego (1563). Źródło: Wikipedia (domena publiczna).
Ryc. 2. Ruiny starożytnego miasta Hattusas (Boğazkale, Turcja), podbitego przez Hetytów ok. 1700 r. p.n.e., a w różnych okresach II tysiąclecia p.n.e. funkcjonującego jako stolica ich państwa. Na przełomie XIX i XX w., a zwłaszcza poczynając od roku 1906, archeolodzy odkryli tam tysiące tabliczek z tekstami hetyckimi, co umożliwiło odczytanie tego języka, a następnie innych języków anatolijskich. Foto: Carole Raddato 2016. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 2.0).

Entomologia i etymologia. Część 3: Osa

Inne wpisy z tej serii
Część 1: Szerszeń
Część 2: Pszczoła
Część 4: Mrówka

Terminologia: co to jest osa?

Dla entomologa osa w ścisłym sensie to owad z podrodziny os właściwych (Vespinae), ale rozluźniając nieco kryteria, można mówić też o osach, mając na myśli całą rodzinę osowatych (Vespidae), a nawet ich dalszych krewnych. Dla laika osą może być właściwie każdy owad cienki w talii, najlepiej z czarno-żółtym rysunkiem na odwłoku, którego samice posiadają żądła i nie wahają się ich użyć. Temu rysopisowi odpowiada wiele tysięcy gatunków żądłówek (Aculeata). Spod potocznej definicji osy wyłączone są żądłówki, które już mają jakieś inne dobrze znane nazwy, czyli np. pszczoły, trzmiele i mrówki. Także szerszenie (rodzaj Vespa), które z entomologicznego punktu widzenia są osami w najściślejszym sensie, jaki można sobie wyobrazić, w popularnej wyobraźni i w klasyfikacji ludowej zajmują osobne, wyróżnione miejsce. Nie będziemy tu defniować osy zbyt pedantycznie, zakładając, że jaka jest, każdy widzi (ryc. 1). Skupimy się bardziej na etymologii niż na entomologii.

Ryc. 1.

Osy germańskie z metatezą

Jak wiadomo, po angielsku osa nazywa się wasp. Jeśli cofniemy się do bardzo wczesnych glosariuszy staroangielskich (VII–VIII w.), spotkamy tam formę wæfs jako tłumaczenie łacińskiego vespa. Nieco później to samo słowo pisano wæps lub wæsp. W okresie średnioangielskim widzimy głównie pisownię wasp(e), ale zdarza się i i waps(e). Nawet we współczesnych dialektach angielskich można spotkać wymowę [ps] (waps) zamiast standardowego [sp]. Podobnie ma się rzecz w niemieckim. Dzisiejsza forma standardowa to Wespe (dialektalnie także Weps), ale w staro-wysoko-niemieckim osa nazywała się wefsa lub wafsa. Widzimy też wahania rodzaju gramatycznego: ogólnie przeważa żeński, ale w staroangielskim – męski. Szczególnie zastanawiająca jest różnorodność grup spółgłoskowych: [fs], [ps], [sp]. Skąd się wzięła?

Choć omawiane słowo jest zasadniczo zachodniogermańskie – nie jest poświadczone w języku gockim, a w językach skandynawskich spotykamy je jako stare zapożyczenie z dolnoniemieckiego – to musiało istnieć w języku pragermańskim, ponieważ słowa wyraźnie pokrewne występują poza grupą germańską (jak zobaczymy, podobieństwo do łacińskiego vespa nie jest przypadkowe). Forma pragermańska musiała wyglądać następująco: *wafsō z wariantem *wafsijōn- (oba rodzaju żeńskiego) i być może *wafsa- (rodzaj męski). Wariant drugi odpowiada za formy typu niemieckiego Wespe (z tzw. umlautem – zmianą *a w *e pod asymilującym wpływem *i w następnej sylabie). W językach zachodniogermańskich grupa [fs] ulegała odpodobnieniu pod względem sposobu artykulacji, czego skutkiem było [ps]. Ta grupa spółgłoskowa z kolei łatwo ulegała metatezie (czyli zmianie kolejności głosek), dając [sp]. Proces ten był szczególnie częsty w staroangielskim (a także w późniejszej historii angielszczyzny) i mógł przebiegać w obu kierunkach: [ps] ↔ [sp]. Wszystkie te zmiany zachodziły już w czasach historycznych, dlatego mamy to szczęście, że ich rozmaite etapy zostały udokumentowane w zachowanych tekstach.

Jednak zbitka [sf], w odróżnieniu od [fs], nie mogła występować w dawnych językach germańskich, a skoro mamy poświadczone formy typu wæfs, muszą one reprezentować najstarsze, pragermańskie stadium rozwojowe. Źródło pragermańskiego *fs było tylko jedno: prawo Grimma (patrz też tutaj), a konkretnie jeden z jego komponentów, zmiana *p > *f. Jeśli spółgłoska zwarta bezdźwięczna występowała przed inną zwartą lub szczelinową (czyli w kombinacjach typu *pt, *kt, *ps, *ks), to prawo Grimma działało normalnie, ale tylko na pierwszą spółgłoskę (dając *ft, *xt, *fs, *xs). Jeśli występowała po *s, prawo Grimma było blokowane. Oznacza to, że praindoeuropejskie *sp nie ulegało zmianie (podobnie jak *st i *sk), natomiast praindoeuropejskie (a w każdym razie przedgermańskie) *ps zmieniało się we *fs. Stąd wniosek, że germańskie *wafsō musiało się rozwinąć z dawniejszego rzeczownika zawierającego *-ps-, dającego się zrekonstruować jako *wopsah₂ (z końcówką żeńską). Obok niego mogły istnieć formy oboczne *wopsih₂ (także żeńska) i *wopsos (męska) z różnymi końcówkami, ale tą samą podstawą słowotwórczą *wops-; w każdym razie dane germańskie sugerują ich współistnienie.

Konwergentna osa łacińska

Germańskie *a może pochodzić od dawniejszego *o albo *a. Skąd wiemy, że było to *o? Bo wskazują na to dane celtyckie i łacińskie – w tych językach kontrast *a : *o nie uległ zatarciu. Tu ktoś czujny może powiedzieć: „Chwileczkę, przecież w łacinie mamy vespa, nie *vospa”. To prawda, ale w historii łaciny zachodziły także rozmaite zmiany dźwiękowe. Jedną z nich była zmiana o > e, jeśli przed samogłoską występowało [w] (łacińskie v), a po niej – [s], [t] lub zbitka rC (czyli [r] plus inna spółgłoska). A zatem vespa może z powodzeniem kontynuować wcześniejsze *vospa. Zwróćmy uwagę, że tu również zaszła metateza ps > sp. Punktem wyjścia dla słowa łacińskiego może więc być *wopsah₂, czyli ta sama praforma, którą rekonstruujemy dla języków germańskich. Oczywiście metateza musiała zajść wcześniej niż zmiana samogłoski, wywołana obecnością *s bezpośrednio po niej.

Zwróćmy tu uwagę na konwergencję (zjawisko powszechne w biologii, ale nieobce także językoznawstwu). Niemieckie Wespe i łacińskie vespa są do siebie uderzająco podobne, a jednak ich podobieństwo jest wtórne: wynika z niezależnej ewolucji *o > e (spowodowanej przez różne czynniki) i z niezależnego przeprowadzenia przestawki ps > sp – w łacinie nastąpiła ona jednoetapowo, w językach germańskich – krętą drogą: *ps > fs > ps > sp. Ponadto przestawka łacińska zaszła co najmniej o tysiąc lat wcześniej niż germańska.

Dywergentne osy celtyckie

Języki celtyckie wspierają rekonstrukcję wariantu *wopsih₂. W języku praceltyckim odziedziczona spółgłoska *p zmieniła się w dwuwargowe szczelinowe *φ [ɸ]. Spróbujcie dmuchnąć przez nieco ściśnięte wargi, a usłyszycie brzmienie tej głoski. W większości pozycji owo *φ zanikło, ale akurat przed *s zmieniło tylko miejsce artykulacji z wargowego na tylnojęzykowe, czyli zostało zastąpione przez *x (wymawiane jak polskie ch). Dlatego praceltycka nazwa osy rozwinęła się tak: *wopsih₂ > *woφsī > *woxsī. Słowo to zachowało się w języku brytyjskim (prabrytańskim) jako *gwüxī (skomplikowane szczegóły rozwoju fonetycznego, z których słyną języki celtyckie, pozwolę sobie pominąć). Stąd mamy kornijskie gohi ‘osy’ (liczbę pojedynczą gohien ‘osa’ tworzy się przez dodanie specjalnego przyrostka) i walijskie gwchi ‘truteń’ (ze zmienionym znaczeniem). Z języka brytyjskiego określenie osy zapożyczył sąsiedni język staroirlandzki jako foich.

Jak widać, wyspiarskie języki celtyckie ewoluowały szybko i dość nietypowo, jeśli chodzi o wymowę. Dlatego chociaż celtyckie nazwy osy są, jeśli chodzi o pokrewieństwo, bardzo bliskie niemieckiemu Wespe, trudno w to uwierzyć, kiedy na nie popatrzymy, nie analizując szczegółów. W tym przypadku zamiast konwergencji (równoległego rozwoju w podobnym kierunku) mamy radykalną dywergencję (całkiem rozbieżne drogi ewolucji).

Konserwatywne osy bałtyjskie

W standardowym języku litewskim osa nazywa się vapsva (rodzaj żeński). Wygląda znajomo? Jeszcze bardziej znajome mogą się wydać formy dialektalne: vapsa (tak również w języku starolitewskim) i vapsas (rodzaj męski). Podobnie jak w językach germańskich, bałtyjskie *a reprezentuje wspólny rozwój dawniejszych *o i *a. Mamy tu zatem znowu *wops- z różnymi końcówkami, częściowo już nam znanymi. Podobnie jest w pozostałych językach bałtyjskich: widzimy staropruską formę pisaną wobse oraz łotewskie vapsene, które w odmianie standardowej przekształciło się nieregularnie w lapsene.1

W bałtyjskich nazwach osy zwraca uwagę zachowanie nieprzestawionej zbitki [ps]. W takiej też formie zapożyczyły to słowo języki uralskie z grupy bałtycko-fińskiej. Przykładem jest estońskie słowo vapsik ‘szerszeń’ (w szerszym znaczeniu ‘osa’ Estończycy używają, herilane, odpowiadającej fińskiej nazwie szerszenia, herhiläinen, też zapożyczonej z prabałtyjskiego). Fińskie vaapsihainen, pierwotnie odnoszące się do osy, dziś na ogół oznacza długonogą muchówkę, koziułkę. Pokrewna jest nazwa osy w języku wepskim (blisko spokrewnionym z fińskim i karelskim), bapshaine. Tu uwaga: choć sama nazwa języka wepskiego (vepsän kel’) też przypomina litewskie vapsa, nie ma nic wspólnego z osami. Tym razem mamy do czynienia z podobieństwem czysto przypadkowym.

Saamowie (Lapończycy), których języki także należą do rodziny uralskiej, również mają nazwy osy pochodzenia indoeuropejskiego, reprezentowane np. przez południowosaamskie veapsa < prasaamskie *vēpsēs. Słowo to ma jednak, jak sądzą specjaliści, rodowód nie bałtyjski, ale germański, możliwe że wręcz pragermański. W każdym razie i tutaj widać zbitkę [sp] nietkniętą przez metatezę.

Ryc. 2.

Zagubione spółgłoski osy słowiańskiej

Prasłowiańskie słowo oznaczające osę rekonstruowane jest po prostu jako *osa. Inaczej niż większość dzisiejszych ludów słowiańskich, Prasłowianie starali się upraszczać grupy spółgłoskowe prócz tych, które mogły stać na początku sylaby (a w ich języku nie było takich wiele). Jeśli między samogłoskami stała pierwotnie zbitka *ps, to usuwali *p, ponieważ *ps nie było dopuszczalne w nagłosie sylaby. Zatem prabałtosłowiańskie *wapsaH rozwinęło się w *wopsā i ostatecznie w prasłowiańskie *vosa. Choć przyjęty przez slawistów system zapisu nie zdradza tego wyrażnie, prasłowiańskie *v wymawiane było [w], czyli tak jak angielskie w lub współczesne polskie ł. Polskie [v] (pisane w) jest wynikiem późniejszego rozwoju, już po rozpadzie wspólnoty słowiańskiej. Co się stało z tym początkowym *v? Dlaczego nie widać go w słowie osa?

Jest to pytanie kłopotliwe, bo słowiańskie *v na początku wyrazu nie znikało ot tak, samo z siebie. Przeciwnie, miało tendencję do pojawiania się przed niektórymi samogłoskami jako tzw. spółgłoska protetyczna (zapobiegająca temu, żeby sylaba zaczynała się na samogłoskę). Dlaczego żaden polski wyraz nie zaczyna się na y? Powód jest następujący: prasłowiańskie *y pochodziło od dawniejszego długiego *ū, a przed *ū na początyku wyrazu już przodkowie Prasłowian obowiązkowo wstawiali [w]. Wyglądało to tak: *ū- > *wū- > *vy-. Na przykład od praidoeuropejskiego rzeczownika *wodr̥ ‘woda’ utworzono słowo pochodne *udr-o- lub *udr-ah₂ ‘zwierzę wodne’. W dialekcie indoeuropejskim, z którego rozwinął się prabałtosłowiański, *u ulegało wydłużeniu, jeśli następowała po nim spółgłoska dźwięczna bez przydechu: *udrah₂ > *ūdraH. Stąd mamy litewskie ūdra ‘wydra’ (spokrewnione np. z angielskim otter i grecką nazwą potwora morskiego Húdrā ‘Hydra’). W języku prasłowiańskim wyszło z tego oczywiście *vydra, dlatego mamy wydrę, a nie “ydrę”.

Już po okresie prasłowiańskim, w trakcie rozwoju języka polskiego, każda samogłoska nosowa na początku wyrazu otrzymała obowiązkową spółgłoskę protetyczną, czyli na przykład *ǫsъ zmienił się w wąs, a *ęzykъ w język. Z tego względu nie mamy w polszczyźnie wyrazów zaczynających się na ą- lub ę-. Jak widzimy, dodawanie spółgłosek na początku słowa nie było niczym niezwykłym. Nawet obecnie wiele tradycyjnych gwar polskich dodaje [w] przed nagłosowym [ɔ]. W rezultacie słowa osiem, owca realizowane są podobnie jak łosiem, łowca. Także osa może zostać łosą. W prasłowiańskim jednak konsekwentnie odróżniano odziedziczone *vo-, jak w słowach *voda ‘woda’, *vozъ ‘wóz’ od *o-, jak w słowach *oko ‘oko’, *ovьca ‘owca’. Utrata spółgłoski początkowej w słowie *vosa > *osa jest zjawiskiem nietypowym, wyjątkiem od reguły.

Co prawda w niektórych językach słowiańskich mamy wstawienie początkowego [w] lub [v] w nazwie osy, ale jest to ogólniejsze zjawisko fonetyczne, dotyczące też innych wyrazów na o- (tak jak w gwarach polskich). Jako przykłady mogą służyć górnołużyckie wosa, dolnołużyckie wósa lub nazwa osy w wymarłym w XVIII w. języku połabskim, våsă. Po białorusku osa nazywa się asá, ale w liczbie mnogiej akcent przesuwa się na pierwszą samogłoskę, która wskutek tego jest wymawiana jako [ɔ] i otrzymuje „z automatu” protetyczne [v] (w dalekiej przeszłości wymawiane [w]): vósy ‘osy’. Ale tak samo mamy po białorusku aknó/vókny ‘okno/okna’. W języku kaszubskim *o- na początku wyrazu realizowane jest jako ò- (fonetycznie [wɛ]).2 Kaszubskie łasëca ‘osa’ pochodzi od òsëca [ˈwɛsətsa], z przyrostkiem ekspresyjnym dodanym do starszego słowa òsa [ˈwɛsa]. Tak jak w łotewskim, powierzchowne podobieństwo nazw osy i łasicy uruchomiło mechanizm etymologii ludowej i spowodowało utożsamienie niespokrewnionych z sobą wyrazów.

Wszystkie te wstawki nagłosowe są charakterystyczne dla poszczególnych języków i fonetycznie regularne, nie wyróżniają zatem słowa *osa. Wyjątkiem jest język czeski, w którym mamy etymologicznie oczekiwane vosa ‘osa’ mimo faktu, że czeski nie dodaje regularnie protezy spółgłoskowej do początkowego o-. Istnieje zatem możliwość, że zachował się tu relikt pierwotnej wersji nazwy prasłowiańskiej. Nadal jednak nie wiemy, dlaczego powstał wariant bez początkowej spółgłoski (*vosa > *osa). Jedną z możliwości jest po raz kolejny etymologia ludowa, próbująca nadać nazwie sens dzięki przypadkowym skojarzeniom. Być może „atraktorem semantycznym”, który zwabił osę, była rodzina słów wywodzących się z praindoeuropejskiego *h₂aḱ- ‘być ostrym, kłuć’. Do tego gniazda słowotwórczego należą m.in. polskie oset, ość, ostry, osełka, a także np. łacińskie acus ‘igła’ i aculeus ‘żądło’. Osa jest owadem par excellence kłującym, więc taka przeróbka miałaby sens dla mówiących po prasłowiańsku (choć oczywiście nie miała uzasadnienia historycznego).

Osy irańskie i konieczna korekta

Moglibyśmy poprzestać na rekonstrukcji *wopso- (plus warianty z różnymi końcówkami), gdyby nie języki irańskie, które również zachowały starą nazwę osy (utraconą w siostrzanej grupie indoaryjskiej).4 Mamy tam całą serię wyrazów pokrewnych takich jak średnioperskie (pahlawijskie) wabz czy beludżyjskie gwabz ‘osa’, a także starożytne awestyjskie vaβžaka-, oznaczające jakieś jadowite zwierzę, być może skorpiona, ale o nazwie niewątpliwie przeniesionej z osy. Rekonstrukcja prairańska tych słów to *wabza- (lub *wabzaka-, z niezmiernie pospolitym w tej grupie przyrostkiem zdrabniającym).

Dźwięczna grupa *-bz- jest tu bardzo interesująca z następującego względu: w ogromnej większości starych języków indoeuropejskich występowała asymilacja regresywna dźwięczności, podobnie jak w języku polskim. Jeśli do morfemu zakończonego na spółgłoskę dźwięczną dołączano inny, zaczynający się na spółgłoskę bezdźwięczną, to następowało ubezdźwięcznienie pierwszej spółgłoski (por. polskie żaba, ale żabka [ˈʐapka]). Jeśli pierwsza spółgłoska była dźwięczna i przydechowa, to traciła obie te cechy. Jeśli zatem rekonstruujemy grupę *-ps-, to bez dodatkowych danych nie sposób stwierdzić, czy pochodzi ona od dawniejszego *-p-s-, *-b-s- czy *-bʰ-s-.5

Jednak języki indoirańskie dowodzą, że to upodobnienie wsteczne nie zaszło w epoce praindoeuropejskiej, tylko później i niezależnie w różnych grupach języków. W grupie indoirańskiej asymilacja w zbitce *-Dʰ-t- lub *-Dʰ-s- (gdzie *D oznacza dowolną spółgłoskę zwartą dźwięczną) była nie regresywna, ale progresywna: druga spółgłoska upodabniała się do pierwszej. Jest to tzw. prawo Bartholomaego. Rezultatem było *-Ddʰ- lub *-Dzʰ-. W literackim języku staroindyjskim (czyli w dialekcie wedyjskim i w sanskrycie) grupa *-Ddʰ- utrzymała i dźwięczność i przydech6, a w grupie *-Dzʰ- nastąpiło wtórne ubezdźwięcznienie i utrata przydechu (jak w innych językach indoeuropejskich). Natomiast w językach irańskich w obu przypadkach zanikł przydech, ale zachowała się dźwięczność.

Ryc. 3.

Ostateczna rekonstrukcja po korekcie

Nie możemy zatem pozostać przy rekonstrukcji *wopso-, bo dane irańskie wyraźnie wskazują, że domniemane *p było rezultatem rozwoju spółgłoski *w otoczeniu asymilującym. Właściwą formą praindoeuropejską było zatem *wobʰ-so- > praindoirańskie *wabzʰa- > prairańskie *wabza-, a w innych językach zwykle *wobʰso- > *wopso- ~ *wospo- (lub podobnie).

Po korekcie otwiera się możliwość identyfikacji rdzenia, od którego utworzono nazwę osy. Pasuje tu jak ulał praindoeuropejskie *webʰ- ‘tkać’. Dobrze znane są jego refleksy w językach germańskich, jak niemieckie weben (stąd Weber ‘tkacz’) lub angielskie weave. Jedną z jego pochodnych było pragermańskie *wab-ja- > staroangielskie webb > współczesne web ‘sieć’. Rdzeń jest bardzo stary, o czym świadczy jego obecność w grupach „bazalnych” rodziny indoeuropejskiej – językach anatolijskich i tocharskich. Co prawda we współczesnej frazeologii nie mówimy zwykle, że osy „tkają” gniazdo (tak jak „pająk tka sieć”), ale gniazda os dachowych (ryc. 3) lub klecanek (ryc. 2), budowane z włókien roślinnych przerobionych na papier-mâché, mogą się kojarzyć z wyrobami tkackimi. Od czasownika *webʰ- prowadzi dobrze znany szlak słowotwórczy. Najpierw tworzymy rzeczownik odczasownikowy *webʰ-es- oznaczający rezultat tkania (np. gniazdo). Od niego można utworzyć nazwę znamionującą *wobʰ-s-o-s ‘mieszkaniec gniazda’. Można podejrzewać, że pierwotnym odpowiednikiem feminatywnym (starszego typu) było *wobʰ-s-ih₂, później częściowo zastąpione przez szerzącą się formę żeńską nowego typu *wobʰ-s-ah₂ (pierwotnie o znaczeniu zbiorowym ‘rój os’).

Prawda, że trzeba się było nieźle napracować, żeby rozgryźć pochodzenie krótkiego i pozornie prostego słowa osa?

Przypisy

1) Prawdopodobną przyczyną było skojarzenie nazw osy i lisa (łotewskie lapsa) na zasadzie etymologii ludowej.
2) Podobny rozwój zaszedł np. w dialekcie wielkopolskim, stąd tradycyjne poznańskie wykrzykniki łe!, łe Jezu! i wymowa ocet, o(j)ciec jako łecet, łeciec, spotykana jeszcze śladowo w gwarze miejskiej Poznania.
3) Warto też wspomnieć, że w niektórych dialektach rosyjskich i białoruskich występuje forma osvá, z zagadkowym v widocznym także w litewskim vapsva. Sufiks ten nie ma jednak odpowiedników poza grupą bałtosłowiańską, a jego pochodzenie jest niejasne.
4) Jest też trzecia – mała i reliktowa – grupa języków indoirańskich, pozostająca poza podziałem na irańskie i indoaryjskie. Są to języki nurystańskie, używane w górach Hindukuszu na pograniczu afgańsko-pakistańskim. Zachowały one słowo ‘osa’ w postaci *wašp-ika- z metatezą, zob. np. wašpīk w języku waigali (kalasza-ala).
5) Ściśle mówiąc, drugi przypadek jest bardzo mało prawdopodobny z tej przyczyny, że fonem *b był skrajnie rzadki w języku praindoeuropejskim. Nadal pozostaje jednak wybór między *p a *.
6) Dobrze znanym przykładem jest przydomek Buddy (staroindyjskie buddhá- ‘przebudzony, oświecony’). Słowo to pochodzi od praindoeuropejskiego przymiotnika *bʰudʰ-tó-, utworzonego od czasownika *bʰewdʰ- ‘obudzić się’ (stąd zresztą także polskie budzić).

Opisy ilustracji

Ryc. 1. Osa pospolita (Vespula vulgaris). Foto: flossiepip. Lokalizacja: Kaeo, Nowa Zelandia (osy pospolite zostały tam zawleczone z Europy). Źródło: iNaturalist (licencja CC BY 4.0).
Ryc. 2. Klecanka rdzaworożna (Polistes dominula) i jej papierowe gniazdo. Foto: Bernard Dupont. Lokalizacja: Ruiny willi rzymskiej w Vendre, departament Hérault, Francja. Źródło: Wikimedia (licencja CC BY-SA 2.0).
Ryc. 3. Gniazdo osy dachowej (Vespula germanica). Foto: Jutta234. Lokalizacja: Zoo we Frankfurcie. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 3.0).

Entomologia i etymologia. Część 2: Pszczoła

Inne wpisy z tej serii
Część 1: Szerszeń
Część 3: Osa
Część 4: Mrówka

Prolog z epentezą

Jeżeli słowo szerszeń brzmi po słowiańsku, to co dopiero pszczoła! Nagłosowa grupa spółgłosek odstraszy każdego cudzoziemca. A oto mało znany fakt: zbitka ta była dawniej jeszcze dziwniejsza i odstraszała samych Słowian, stąd jej rozmaite przekształcenia. Zapisy piętnastowieczne ukazują starszą formę pczoła, rzadziej psczoła. Z kolei w XVI w. pisano częściej pszczoła, rzadziej pczoła. W polszczyźnie głównego nurtu wygrała w końcu wersja z dodanym sz (wymawianym obecnie jako [ʂ].

Zjawisko wstawiania nowej głoski wewnątrz pierwotnej sekwencji nazywamy epentezą, a wstawiona głoska jest określana jako epentetyczna. Za epentezę odpowiadają różne mechanizmy związane z artykulacją i rozumieniem mowy, kiedy jednak zdarza się ona – tak jak tutaj – w jednostkowym przypadku, trudniej dociec, czym była motywowana. Wrócimy jeszcze później do tej kwestii. W każdym razie nie mamy do czynienia z [ʂ] powstałym z ubezdźwięcznienia dawnego zmiękczonego *r (czyli *ř), które byłoby zapisywane jako rz. Z tego powodu pszczoła stała się postrachem uczniów szkół podstawowych jako wyraz o nietypowej pisowni.

Trochę entomologii

Pochodzenie pszczoły miodnej (Apis mellifera) jest nadal przedmiotem badań i sporów. Inne gatunki rodzaju Apis zamieszkują Azję Południową i Południowo-Wschodnią oraz Daleki Wschód. Wprawdzie pszczoły kopalne znane są z oligocenu Europy, a także z miocenu Ameryki Północnej, nie byli to jednak przodkowie dzisiejszych pszczół, ale ich dalsi kuzyni z bocznych linii.

Dzika pszczoła miodna to gatunek bardzo różnorodny. Obejmuje ponad 20 podgatunków zasiedlających całą Afrykę, Europę oraz Azję Zachodnią i Centralną. Jego najbliżsi krewni to grupa gatunków azjatyckich, do której należą także pszczoła wschodnia (A. cerana)1, pszczoła Kożewnikowa (A. koschevnikovi), A. nigrocincta i A. nuluensis. Przez długi czas wydawało się zatem, że pierwotną ojczyzną i centrum ekspansji odmian pszczoły miodnej musiała być południowa Azja, skąd różne podgatunki kolonizowały Bliski Wschód, Afrykę i Europę, migrując ze wschodu na zachód.

Pogląd ten podważyły na początku XXI w. badania filogenomiczne. Pierwsze wyniki wskazywały na tropikalną Afrykę jako region, z którego przodkowie pszczół miodnych rozlecieli się po świecie. W roku 2020 badanie porównawcze kompletnych genomów mitochondrialnych 18 podgatunków A. mellifera, reprezentujących wszystkie główne klady w obrębie gatunku, przeniosło pszczelą praojczyznę do Afryki Północnej i na Bliski Wschód. Europa – według tej koncepcji – była zasiedlana przez pszczoły wielokrotnie podczas interglacjałów (cieplejszych okresów epoki lodowcowej) i ostatecznie w holocenie.

Kolejne badanie na większym i staranniej zweryfikowanym materiale, opublikowane w 2023 r., maluje jeszcze inny obraz: gatunek A. mellifera wyodrębnił się w północnej Europie ok. 780 tys. lat temu. Stamtąd rozszerzył swój zasięg na Europę Południową i Azję Mniejszą. Kolejna fala migracji ogarnęła Bliski Wschód, a następnie Afrykę, docierając aż do jej południowych krańców i na Madagaskar. Jedna z linii rodowych pszczół miodnych zawróciła z Afryki na Półwysep Iberyjski, a następnie obleciała wybrzeża i wyspy Morza Śródziemnego, po czym trafiła znów do Afryki Północnej.

Ryc. 1.

Nauka niechętnie mówi ostatnie słowo, więc bardzo możliwe, że poznamy jeszcze inne scenariusze różnicowania się i migracji pszczół miodnych, ale jest w każdym razie jasne, że są one dobrze zadomowione w naszej części świata i że od dawna budziły zainteresowanie człowieka. Wiadomo, że Egipcjanie hodowali pszczoły już w czasach I dynastii (ok. 3100 r. p.n.e.). Hiszpańskie malowidła naskalne sprzed 8000 lat (Cuevas de la Araña) i ślady archeologiczne na wczesnoneolitycznych stanowiskach Bliskiego Wschodu wskazują, że zanim jeszcze powstały pierwsze ule, człowiek chętnie korzystał z miodu i wosku, podbierając je dzikim pszczołom.

Trochę miodu

Miód odgrywał wielką rolę w kulturach indeuropejskich od najdawniejszych czasów. Świadczy o tym utrwalenie się w wielu językach zarówno słowa *melit, oznaczającego surowy miód, jak i *medʰu, oznaczającego słodki napój alkoholowy na bazie miodu, otrzymywany przez fermentację (patrz angielskie mead). W niektórych językach (w szczególności w grupie bałtosłowiańskiej, indoirańskiej i tocharskiej) rozszerzono nazwę miodu pitnego na miód zwykły (dlatego polskie słowo miód ma oba znaczenia). Apikultura (hodowla pszczół) i wykorzystanie miodu szerzyły się z zachodu na wschód: od Indoeuropejczyków słowo *medʰu zapożyczyły ludy uralskie i język chiński, a za pośrednictwem chińskim kolejne języki: japoński, koreański, a nawet wietnamski. Z kolei z sanskrytu (literackiej odmiany języka staroindyjskiego) to samo słowo (staroindyjskie mádhu) dostało się do języków drawidyjskich w Indiach, a także do języka starojawajskiego.

To niesamowite, że indonezyjskie słowo madu, tamilskie matu, chińskie i polskie miód są z sobą spokrewnione, choć każdy z tych języków należy do innej rodziny. Taka była potęga miodu już tysiące lat temu.

Należałoby się spodziewać, że również nazwa owada, któremu zawdzięczamy miód, zachowa się nie gorzej niż nazwy os czy szerszeni. Zamiast tego mamy jednak zagadkową różnorodność nazw. W niektórych językach nadawano pszczołom nazwy opisowe pochodzące od określenia miodu. Na przykład w starogreckim mamy słowo mélitta lub mélissa < *melitja < *melit-ih₂ (co można przetłumaczyć jako „miodówka”). Podobne jest pochodzenie albańskiego mjalcë i ormiańskiego mełu. W w języku staroindyjskim istniało kilka wyrazów złożonych odnoszących się do pszczoły, np. mádhu-kara-‘robiący miód’ (i w wersji żeńskiej mádhu-karī), a także mádhu-lih- ‘liżący/liżąca miód’. Przywodzą one na myśl prasłowiańską nazwę niedźwiedzia *medvědь < *medu-ēd-i- (dosłownie ‘miodojad’), o której pisałem tu wcześniej. A czy istniały jakaś pierwotniejsze nazwy pszczoły, niezwiązane z miodem?

Złośliwość Hetytów

Wymarłe języki anatolijskie (z których najbardziej znane to hetycki i luwijski), udokumentowane już około połowy II tysiąclecia p.n.e. na terenie dzisiejszej Turcji, stanowią najdawniejsze odgałęzienie języków indoeuropejskich. Zachowały się w nich słowa *melit i *medʰu, więc pszczoły nie mogły być obce Hetytom i Luwijczykom. Pośrednio o jakości anatolijskiego pszczelarstwa świadczy fakt, że lokalny podgatunek A. m. anatoliaca był importowany przez ludy sąsiednie: archeolodzy odkryli, że w starożytnym Izraelu hodowano te właśnie pszczoły, a nie miejscowe A. m. syriaca. Lecz przede wszystkim teksty hetyckie wspominają o pszczołach wielokrotnie.

Jak zatem brzmiało słowo ‘pszczoła’ w językach anatolijskich? Niestety nie wiemy. Jak to możliwe, skoro Hetyci pisali o pszczołach? Otóż oprócz fonetycznych znaków sylabicznego pisma klinowego, zapożyczonego od Asyryjczyków, Hetyci używali także tzw. sumerogramów, czyli logogramów wywodzących się z języka sumeryjskiego, które przekazywały znaczenie całych słów, ale nie zawierały informacji o ich wymowie. Dosłownie w każdym przypadku, gdy jest mowa o pszczole, hetyckie słowo jest wyrażone sumerogramem NIM.LÀL (jego dosłowne znaczenie sumeryjskie to ‘mucha miodna’).

Co gorsza, Hetyci stosowali ten zapis z konsekwencją godną lepszej sprawy także w wyrazach pochodnych. Na przykład pszczelarza określali w tekstach grupą sumerogramów LÚ NIM.LÀL ‘człowiek od much miodnych’, a ul – É NIM.LÀL ‘dom much miodnych’. Robili to dla oszczędności, bo sumerogramy zajmowały w tekście mniej miejsca niż słowa hetyckie rozpisane fonetycznie.2 Nie przyszło im do głowy, że mogą w ten sposób doprowadzić do rozpaczy uczonych badających zabytki ich cywilizacji trzy i pół tysiąca lat później. Do sumerogramów dodawano co prawda hetyckie końcówki odmiany, ale jedyne, co da się z nich wydedukować, to fakt, że hetycki rzeczownik oznaczający pszczołę należał do tematów zakończonych w mianowniku na -as < praindoeur. *-o-s. Niewiele to wnosi do naszej wiedzy, bo jest to największa i najbardziej regularna klasa rzeczowników hetyckich (i ogólnie indoeuropejskich).

Nazwy dziwne i niejasne

Kolejną grupą, jaka oddzieliła się od wspólnego przodka pozostałej części rodziny indoeuropejskiej, były języki tocharskie – również wymarłe, a znane z tekstów z V–VIII w. n.e. odkrytych w Kotlinie Kaszgarskiej (region Xinjiang w dzisiejszych Chinach). To właśnie od Tocharów Chińczycy zapożyczyli indoeuropejską nazwę miodu. Po tocharsku pszczoła nazywała się kronkśe, kroṅśe lub krokśe. Próby wykazania pokrewieństwa tego słowa m.in. z indoeuropejską nazwą szerszenia nie są przekonujące. Izolowane jest również łacińskie słowo apis, wykorzystane przez entomologów jako nazwa rodzajowa pszczół (stąd także termin apikultura). Poza łaciną nie znamy żadnych znanych form pokrewnych.

W językach indoirańskich występuje zagadkowe słowo *makš- (zazwyczaj rozszerzane o różne przyrostki, jak w sanskryckim makṣā, makṣikā lub irańskim *maxšiH). Może ono oznaczać pszczołę, ale także muchę, komara lub innego niewielkiego owada. W znaczeniu ‘pszczoła’ zostało jednak zapożyczone do języków uralskich jako *mekše. Stąd węgierskie méh ‘pszczołach’ i fińskie mehiläinen z sufiksem, który, jak widzieliśmy w poprzednim wpisie, został dołączony także do zapożyczonej o wiele później nazwy szerszenia.

Jeśli kogoś dziwią liczne zapożyczenia indoirańskie (lub młodsze, specyficznie irańskie) w rodzinie uralskiej, to trzeba pamiętać, że kolebką języków indoirańskich około czterech tysięcy lat temu był obszar między Morzem Kaspijskim i dolną Wołgą a Ałtajem, obejmujący także południowy Ural. W późniejszym okresie ludy irańskie rozprzestrzeniły się na cały pas stepów eurazjatyckich, kontaktując się także z przodkami Słowian. Język prauralski używany był po sąsiedzku, być może w dorzeczu Kamy (niedaleko podnóża Uralu i blisko wschodniej granicy zasięgu dzikiej pszczoły miodnej).

Pszczoła północna

Właściwie tylko dla języków Europy Północnej (bałtosłowiańskich, germańskich i celtyckich) można zrekonstruować co prawda nie wspólne słowo, ale przynajmniej wspólną podstawę słowotwórczą, od której tworzono nazwy pszczoły: *bʰi-. W językach germańskich dodano do niej przyrostek nosowy *-on-, często tworzący nazwy istot żywych: *bʰí-on-/*bʰi-n- > pragermańskie *bijōn- (zwykle rodzaju żeńskiego)/*bin- (staronordyjskie , staroangielskie bēo/l.mn. bēon > angielskie bee, niderlandzkie bij/l.mn. bijen, niemieckie Biene). W językach celtyckich użyto innego przyrostka: *bʰi-ko- > praceltyckie *bikos (rodzaj męski) > irlandzkie beach. W grupie słowiańskiej do podobnej formy dodano przyrostek *-e-lo- i zmieniono rodzaj na żeński: *bʰi-k-elah₂ > prasłowiańskie *bьčela (o którym za chwilę). O dziwo, wyraz bałtyjski wyposażony jest w inny przyrostek: *bʰi-tijah₂ (litewskie bìtė, łotewskie bite, staropruskie bitte).

Na pewno nie jest przypadkiem, że wszystkie te sufiksy mają między innymi funkcję hipokorystyczną (zdrabniającą, nadającą nacechowanie uczuciowe). Mnogość wariantów może świadczyć o tym, że nazwa pszczoły szerzyła się w północnej Europie dzięki zapożyczeniom krążącym między lokalnymi dialektami indoeuropejskimi. Po odjęciu przyrostków zdrabniających pozostaje monosylaba *bʰi-. Czy jest śladem jakiegoś praindoeuropejskiego rzeczownika atematycznego (bez formantów słowotwórczych)? To wydaje się wątpliwe, bo nie widać śladów takiego słowa ani jego pochodnych poza wymienionymi grupami.

Możliwe, że był to wyraz wyraz onomatopeiczny (*bʰi- na upartego mogłoby naśladować brzęczenie pszczoły). Trudno też wykluczyć pożyczkę słownikową z jakiegoś języka używanego w Europie Północnej przed ekspansją języków indoeuropejskich. Niestety poza niepewnymi śladami w postaci zapożyczeń i najstarszych nazw miejscowych nic po tych językach nie pozostało. Jedynym zachowanym reliktem epoki przedindoeuropejskiej na zachodzie Europy jest język baskijski. Ale baskijskie erle ‘pszczoła’ nie przypomina żadnej z nazw indoeuropejskich, natomiast prawdopodobnie spokrewnione jest z baskijskimi słowami ezti ‘miód’ i ezko ‘wosk’. Świadczy to o niezależności pszczelarstwa baskijskiego i indoeuropejskiego.

Uderzająco podobna jest za to egipska nazwa pszczoły, zapisywana bj.t. Prawdopodobna wymowa w okresie staroegipskim brzmiała [ˈbiːjat] lub [biˈjat], przy czym końcowe [t] przestało być wymawiane ponad 2 tys. lat p.n.e. Egipt był jednym z najwcześniejszych centrów pszczelarstwa. Egipcjanie hodowali pszczoły najpierw w dzbanach ceramicznych, a następnie w poziomych ulach „rurowych” z wysuszonej gliny. Czy zatem zapożyczyliśmy staroegipską nazwę pszczoły? Żeby postawić taką hipotezę, trzeba by było wyjaśnić, jaką drogą słowo egipskie mogło dotrzeć do ludów północnoeuropejskich, nie pozostawiając po drodze śladów w innych językach basenu Morza Śródziemnego. Nie znamy żadnych słów pokrewnych w językach semickich ani berberyjskich. Zresztą po co Indoeuropejczycy mieliby importować z dalekich stron nazwę owada, którego od dawna doskonale znali? Podobieństwo krótkiej nazwy działa na wyobraźnię, może być jednak przypadkowe. Etymologia *bʰi- zdecydowanie wymaga dalszych dociekań.

Ryc. 2.

To, że Bałtowie i Słowianie mają różne, choć pokrewne określenia pszczoły, jest tym dziwniejsze, że używają tych samych słów oznaczających ‘ul’ (prasłowiańskie *ulьjь, litewskie avilys, łotewskie aulis < praindoeuropejskie *h₂aulijo- ‘rura, wydrążona kłoda, koryto’ – słowem, coś pustego w środku) oraz ‘wosk’ (prasłowiańskie *voskъ, litewskie vaškas, łotewskie vasks, patrz też pragermańskie *waxsa- i zapożyczenie *vaha w językach bałtycko-fińskich).3 Z jakiegoś względu nazwy rzeczy i substancji związanych z pszczelarstwem były o wiele stabilniejsze i szerzej rozpowszechnione niż nazwa owada, któremu to wszystko zawdzięczamy.

Pszczoły słowiańskie i polskie z upodobnieniem, rozpodobnieniem, wstawką i przestawką

Prasłowiańskie *bьčela zawierało w pierwszej sylabie krótką samogłoskę słabą, tzw. jer. Istniały dwa jery: przedni *ь [ɪ] i tylny *ъ [ʊ]. Etymolodzy nie są całkowicie zgodni, który z nich występował w nazwie pszczoły. W najstarszych zapisach cerkiewnosłowiańskich i starowschodniosłowiańskich z czasów, gdy słabe jery były jeszcze wymawiane, spotykamy formę bъčela częściej niż bьčela. Jednak ponieważ ogólna liczba poświadczeń jest w ogóle bardzo mała, różnica ta nie ma znaczenia statystycznego. W tym czasie wymowa obu jerów była już zbliżona (samogłoski centralne typu [ə]); różniły się głównie tym, że ь mógł zmiękczać poprzedzającą spółgłoskę. Uważam, że świadectwo języków spoza grupy słowiańskiej jest decydujące i należy dać pierwszeństwo rekonstrukcji z jerem przednim *ь, pochodzącym od dawnego krótkiego *i.

Około X–XII w. na całym obszarze słowiańskim jery zaczęły zanikać w niektórych pozycjach.4 Wskutek tego zaniku powstała kłopotliwa w wymowie zbitka nagłosowa *bč-, z którą poszczególne języki słowiańskie radziły sobie, jak umiały. Konflikt między dźwięcznością pierwszej a bezdźwięcznością drugiej spółgłoski usuwano najczęściej za pomocą upodobnienia wstecznego, znanego też bardziej uczenie jako asymilacja regresywna (pierwsza spółgłoska dostosowuje się do drugiej). Tak powstało staropolskie i górnołużyckie pczoła, rosyjskie i bułgarskie pčelá, białoruskie pčalá, serbsko-chorwackie pčèla itd. Zdarzały się jednak mniej konwencjonalne strategie artykulacyjne. Na przykład w języku ukraińskim zaszło upodobnienie postępowe, czyli asymilacja progresywna, wskutek której druga spółgłoska dopasowała się pod względem dźwięczności do pierwszej: bdžolá.

W słoweńskim zamieniono spółgłoski miejscami i wstawiono między nie dla ułatwienia wymowy wtórną samogłoskę, często wymawianą słabo: čebéla [tʃəbeːla]. Taka wstawka, jak już wiemy, nosi nazwę epentezy (w tym przypadku samogłoskowej). Natomiast zamiana kolejności segmentów mowy to tzw. przestawka, inaczej metateza. Zapoznamy się z tym procesem bliżej przy omawianiu nazw osy i mrówki. W wymarłym języku połabskim pierwsza spółgłoska po prostu zanikła (celă). Podobnie stało się dolnołużyckim (coła) i w niektórych gwarach serbsko-chorwackich, czeskich, słowackich czy bułgarskich, gdzie spotykamy formy typu čela.

W językach czeskim i słowackim dla uniknięcia zbitki dwóch spółgłosek zwartych zmieniono pierwszą z nich w szczelinową: včela (współczesna wymowa: [ˈftʃɛla]). Wiąże się z tym pewna historia heraldyczna. Herb Wczele, przypisany przez Sienkiewicza Onufremu Zagłobie, nie ma, wbrew pozorom, nic wspólnego z czołem. Jego nazwa przywędrowała z Czech, a w każdym razie wykazuje rozwój fonetyczny typu czeskiego, a pochodzi od rzeczownika zbiorowego *bьčelьje ‘rój, barć’. Jednym z wczesnych „zawołań” (nazw rodu) związanych z tym herbem, odnotowanym na początku XVI w., było Pczelic (dosłownie: potomek założyciela rodu o przydomku Pczoła). Szachownica znajdująca się w herbie zapewne była pierwotnie niezbyt udanym, schematycznym wyobrażeniem plastra miodu.

Ryc. 3.

Język staropolski, podobnie jak wiele innych, wybrał najczęstsze rozwiązanie konfliktu spółgłosek: asymilację ubezdźwięczniającą (pczoła). Wymowa niezasymilowana z początkowym [b] mogła się utrzymywać się jeszcze około 1400 r. (o czym świadczą zapisy nazwisk lub przydomków typu Bczolka ‘Pszczółka’). Dlaczego Polacy postanowili skomplikować początkową grupę spółgłosek? Możliwą przyczyną było skojarzenie nazwy pszczoły z onomatopeicznym bzzz…, wskutek czego *bczoła uległa modyfikacji dźwiękonaśladowczej w *bzczoła. Po upodobnieniu wstecznym całej zbitki spółgłoskowej zrobiło się z tego psczoła, a po dodatkowej asymilacji s do cz pod względem miejsca artykulacji – pszczoła.

Przypisy

1) Pszczoła wschodnia (Apis cerana) również została udomowiona. Ma wiele zalet, w tym tę, że jest mało agresywna, a także wadę – jej roje liczą do kilku tysięcy robotnic, czyli o rząd wielkości mniej niż w przypadku A. mellifera.
2) Można to porównać z naszym używaniem cyfrowego zapisu liczb zamiast liczebników wyrażanych słowami (17 zajmuje mniej miejsca niż siedemnaście) lub uniwersalnie zrozumiałych znaków matematycznych zamiast nazw działań, relacji, funkcji itp.
3) Odpowiedniość między słowiańskim *-sk-, bałtyjskim *-šk- i germańskim *-xs- (z wcześniejszego *-ks-) w słowie ‘wosk’ jest skomplikowana, ale brak tu miejsca na jej dogłębne omawianie. W każdym razie pokrewieństwo tych form nie ulega wątpliwości.
4) Dokładniejsze informacje o jerach i warunkach ich zanikania (tzw. prawo Havlíka) można znaleźć w innym wpisie.

Opisy ilustracji

Ryc. 1. Pszczoła miodna, podgatunek nominalny (Apis mellifera subsp. mellifera). Foto: Jürg Vollmer. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 4.0).
Ryc. 2
. Grupa hieroglifów n(j)swt-bjtj, używana jako tytuł faraonów („podwójny król”). Według tradycyjnego wyjaśnienia część pierwsza (po prawej, jeśli przestrzegamy najczęstszego kierunku pisania po staroegipsku), oznacza sitowie (sw.t), symbol Górnego Egiptu, druga (po lewej) – pszczołę (bj.t), symbol Dolnego Egiptu, a całość – władcę Górnego i Dolnego Egiptu. Możliwe jest jednak inne, mniej dosłowne odczytanie zapisu jako gry słów: ‘król (obecny) i potomek królów (dawnych)’. We współczesnych redakcjach tekstów egipskich tytuł występuje zwykle w lustrzanym odbiciu (pisany od lewej do prawej).
Ryc. 3
. Herb Wczele. Nazwa herbu i motyw „szachownicy” wyjaśniane były w herbarzach za pomocą niestworzonych historii o waleniu szachownicą w czoło. Prawda jest dziwniejsza i ciekawsza niż te legendy. Grafika: Pobog1524. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 4.0).

Literatura dodatkowa