Defilada na Placu Czerwonym w rocznicę Rewolucji Październikowej w 1929 roku.

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz. 19

Jaki był rzeczywisty efekt działania tajnej niemieckiej szkoły lotniczej w sowieckim Lipiecku? Czy faktycznie znikomy dla Moskwy, a znaczący dla Berlina?

Obydwie rosyjskie publikacje na ten temat (tak, istnieją tylko dwie) wydano w okresie relatywnej odwilży, zanim Putin zaczął zmieniać historię ZSRR, usuwając z niej prawdę, zaprzeczającą obowiązującym dziś propagandowym kłamstwom. Autorzy prześlizgują się po okresie działania szkoły w Lipiecku, powtarzając do znudzenia, że korzyści dla Moskwy okazały się niewielkie, albowiem Niemcy ukrywali przed Sowietami najciekawsze rzeczy. Tę konstatację niestety przejęli także znani mi autorzy zachodni, podporządkowując się radzieckiej/putinowskiej narracji o tym, że współpraca z Niemcami przed drugą wojną była krótkotrwała i bez znaczenia. Dogłębna lektura niektórych źródeł prowadzi jednak do budowy zgoła innego obrazu sytuacji.

Prototyp samolotu myśliwskiego Arado SD.I był badany w Lipiecku. (Wikimedia Commons)

W Lipiecku Sowietów najbardziej interesowały prowadzone tam przez Niemców z wielką pieczołowitością i przy zastosowaniu powtarzalnej metodologii badania nowych typów samolotów tudzież wyposażenia dla nich. W bazie stale przebywała ekipa złożona z radzieckich oficerów i techników. Mnóstwo czasu spędzali tam także naukowcy z lotniczego instytutu CAGI, przypatrując się testom sprzętu – w sumie przebadano tam co najmniej 14 typów samolotów, pochodzących od sześciu producentów. Każda sesja testowa kończyła się udostępnieniem Rosjanom samolotów i urządzeń, które właśnie przebadano.

Wypadek podczas szkolenia w Lipiecku. (Bundesarchiv)

Najlepsi sowieccy piloci doświadczalni latali na prototypach niemieckich samolotów, a równolegle z kursami pilotażu dla Niemców szkolono też mniejszą liczbę Rosjan (w stosunku 140 do 20). Z czym mogli się zapoznać Sowieci, uczestniczący w próbach? Z prototypami bomb, nowymi celownikami, wzorami kamuflażu, instalacjami tlenowymi, bezpiecznymi zbiornikami paliwa, nowego typu nartami dla samolotów operujących zimą, prototypami karabinów maszynowych i amunicji – dopiero po badaniach w Lipiecku decydowano o kierowaniu tych rozwiązań do dalszych prac albo o wstrzymaniu tychże.

Badaniami nowego sprzętu i broni kierował wydział ósmy instytucji Waffenamt Prüfwesen, oficjalnie zajmujący się statystyką. Ekipą Wa.Prüf 8 w Lipiecku, w skład której wchodziło co najmniej pięciu inżynierów, kierował Wilhelm Wimmer – później generał Luftwaffe, odpowiedzialny za programy rozwoju uzbrojenia lotniczego od 1936 roku do rozpoczęcia wojny. W prace tej ekipy także mieli wgląd Rosjanie, choć same prace techniczne i naprawy wykonywali zawsze Niemcy. Testowano skonstruowane w Niemczech radiostacje i, stanowiące wspólne niemiecko-sowieckie dzieło, bomby chemiczne – te ostatnie w ścisłej współpracy ze specjalnym teamem technicznym z Armii Czerwonej.

Prototyp bombowca Dornier Do P testowano w ośrodku w Lipiecku. (Wikimedia Commons)

O tym, że Sowieci naprawdę mieli dostęp do aktualnego wówczas poziomu rozwoju niemieckiej techniki lotniczej świadczy fakt, że konstruktorzy płatowców, badanych w Lipiecku, niedługo potem zaprojektowali typy samolotów, które były użytkowane podczas drugiej wojny światowej. Hermann Pohlmann z Junkersa był twórcą Ju-87, konstruktor z Albatrosa, Kurt Tank, został później główym konstruktorem Focke-Wulfa, Walter Rethel, autor projektów pierwszych myśliwców Arado, testowanych w ZSRR, pracował potem u Messerschmitta nad Bf-109. Kłamstwem jest zatem, jakoby Niemcy ukrywali swoje najnowsze dzieła przed Sowietami – po prostu nadrabiający straty przemysł lotniczy znajdował się wówczas w stadium pośrednim, niejako poczwarczym i potrzebował czasu, aby wytworzyć nowe rozwiązania.

Notabene OGPU prowadziło akta dla każdego Niemca obecnego w tajnych ośrodkach na terenie ZSRR – jednego z niemieckich oblatywaczy określono w nich jako wybitnego lotnika, ale wrogo nastawionego do władzy radzieckiej. Naukowcy z CAGI zajmowali się także naturalnie szpiegostwem, a sowieccy dowódcy, tacy jak Woroszyłow czy Ałksnis, stale domagali się, by Niemcy dostarczali im najnowsze technologie – takie jak lotnicze silniki Diesla, helikoptery Focke-Wulfa czy aparaturę do zdalnego przesyłania obrazów drogą radiową.

Jakow Iwanowicz Ałksnis, zwierzchnik sowieckiego lotnictwa wojskowego, podczas wizyty w zakładach Fokkera w Holandii w 1934 roku. Ałksnis na pierwszym planie w jasnym garniturze, Fokker pierwszy z prawej. W tle samolot transportowy Fokker F36. (Wikimedia Commons)

Ałksnis, Łotysz, zwierzchnik lotnictwa wojskowego ZSRR, z wielką determinacją wykonywał narzucone mu przez Stalina zadanie błyskawicznej budowy lotnictwa bojowego, które mogłoby wesprzeć siły nacierające na Europę. Jego podwładni czasem posuwali się nawet do kradzieży rysunków technicznych z biura Wa.Prüf 8 w Lipiecku. Niemcy zdawali sobie sprawę z tych działań, ale milczeli, by móc nadal prowadzić ważną dla siebie działalność. Rosjanie, mając szeroki dostęp do niemieckiego sprzętu i wiedzy, uniemożliwiali Niemcom podobny dostęp do swoich dokonań. Za każdym razem, gdy ludzie Ałksnisa obiecywali, że przeprowadzą pokazy najnowszych maszyn, pokazy w ostatniej chwili odwoływano. Jeżeli pokazywano ekipie Wivupalu jakiekolwiek sowieckie samoloty, były to maszyny przestarzałe. Niemcy nie byli idiotami, zorientowali się szybko, że “partnerzy”, korzystający z dostępu do wiedzy i sprzętu, prowadzą rozwój własnych konstrukcji i nie mają zamiaru się nim dzielić.

Sam Jakow Ałksnis, mówiący biegle po niemiecku wierny giermek Stalina, wielokrotnie bywał w Berlinie na rozmowach z niemiecką generalicją – zawsze stawiając nowe żądania. Znalazł się potem w gronie oficerów skazujących Tuchaczewskiego – a niedługo później to on został oskarżony i stracony. Jakoś nie przeszkodziło to jednak jego synowi i wnukowi w wiernej służbie ZSRR, przy czym ten ostatni, znany z protestów wobec rozpadu Związku Sowieckiego za czasów Gorbaczowa, jest nadal aktywnym w Rosji politykiem. Nie tylko Sowieci jeździli do Niemiec – niewiele o tym wiadomo, ale kapitan Reichswehry, lotnik Schöndorff pracował wręcz W SZTABIE GENERALNYM sowieckich wojsk lotniczych aż do 1931 roku!

W 1932 roku aktywność Lipiecka zaczęła spadać i nie miało to nic wspólnego z Adolfem Hitlerem, jak zwykle twierdzą autorzy internetowych rewelacji. Na terenie Niemiec wypracowano rozwiązania, dzięki którym możliwy był rozwój zalążka bojowego lotnictwa przy zachowaniu tajemnicy, ale bez potrzeby dzielenia się wiedzą z cudzoziemcami. Ostatecznie ośrodek zamknięto w 1933 roku, zabierając część sprzętu i płatowców do Niemiec, a resztę pozostawiając Sowietom. Lotnisko w Lipiecku istnieje do dziś i mieści się na nim m.in. szkoła pilotów bojowych.

Stalin podczas oglądania ciężkiego bombowca Tupolew TB-3. (Wikimedia Commons)

Warto wspomnieć tutaj, że skutecznie i długo działająca w Berlinie siatka wywiadowcza, zorganizowana przez oficera polskiego wywiadu, rotmistrza Jerzego Sosnowskiego, zdobyła w latach 1926-34 masę dowodów militarnej współpracy Republiki Weimarskiej i Sowietów, w tym dowody na działalność obiektów “Kama”, “Tomka” oraz Lipiecka. Wiedza ta nie została nigdy prawidłowo wykorzystana przez polski wywiad, m.in. na skutek zmian po przewrocie majowym, ani nie została w całości przekazana zachodnim sojusznikom.

Jakie zatem Niemcy i Sowieci wynieśli wymierne korzyści z działania Lipiecka? Niemcy zbudowali podwaliny przyszłej Luftwaffe – 22 oficerów, których w latach 1935-1945 mianowano na stopień generała lotnictwa, albo przeszkoliło się tam, albo było tam instruktorami, albo ośrodkiem dowodziło. Oddalenie od Niemiec i sztywnego pruskiego myślenia sprzyjało zbudowaniu nowoczesnej doktryny oraz skutecznego systemu szkolenia. Większość kadr Luftwaffe w 1939 roku to ludzie, których fachu uczył ktoś, kto miał za sobą służbę w Lipiecku.

Z kolei Sowieci dokonali dzięki współpracy z Niemcami kolosalnego skoku jakościowego, poznali bądź skradli niezliczoną liczbę rozwiązań technicznych i rozwinęli zgodną z doktryną Stalina metodologię użycia lotnictwa do wsparcia ataku wojsk lądowych. Zbudowali podstawy własnego przemysłu lotniczego, korzystając albo z licencji (o tym opowiem później), albo z wiedzy nabytej w Lipiecku czy u Junkersa w Fili. Nie jest dziełem przypadku, że wielkie bombowce Tupolewa, np. TB-3, oparte były w całości na patentach Junkersa właśnie.

Samolot Tupolew TB-3. (Wikimedia Commons)

Niemcy zaoszczędzili kilka cennych lat w okresie, gdy rozwój lotnictwa wojskowego był formalnie zakazany, ale to ZSRR dzięki nim przeskoczył pośrednie stopnie rozwoju, przejmując gotowe rozwiązania od kraju, który był jednym z liderów światowych badań nad aerodynamiką i kształcąc u Niemców w Lipiecku setki ludzi, którzy potem zapewnili sowieckiemu lotnictwu możliwość błyskawicznego szkolenia kadr.

Samoloty Henkel HD.17 w Lipiecku

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz. 17

Niemiecka szkoła lotnicza w sowieckim Lipiecku była sporym przedsięwzięciem. Najpierw skupiła się na szkoleniu instruktorów, by ci z kolei mogli prowadzić szkolenie większej grupy pilotów.

Najważniejszą bodaj cechą “szkoły Stahra”, odróżniającą ją od tego, co w dziedzinie wojskowego szkolenia lotniczego działo się na świecie w dwudziestoleciu międzywojennym, była konstatacja, że nauki zdobyte podczas pierwszej wojny światowej są nieaktualne. Konieczne było opracowanie nowych założeń szkoleniowych i taktycznych. Osiągnięto cel ten poprzez zintegrowanie pierwszych kursów z jednoczesnym tworzeniem curriculum. Instruktorzy, ramię w ramię z kursantami, empirycznie wypróbowywali nowe rozwiązania z dziedziny szkolenia, taktyki, organizacji oraz technologii. Intelektualny fundament przyszłego niemieckiego lotnictwa powstał zatem jako wynik doświadczalnego doskonalenia koncepcji, które powstawały na bieżąco – na myśl przychodzi porównanie z powojenną japońską praktyką Kaizen (która notabene ma amerykańskie korzenie…).

Samoloty Fokker D.XIII podczas lotu w szyku. (Bundesarchiv)

Jak Stahr zbudował organizacyjną strukturę swej szkoły? Otóż na początku wyglądała ona tak, że oprócz eskadry sztabowej (wykonującej także zadania kurierskie i łącznikowe) istniała eskadra obserwacyjna, eskadra myśliwska, szkolna eskadra obserwacyjna oraz szkolna eskadra myśliwska. Tuż po uruchomieniu ośrodka odbył się kurs odświeżający nawyki dla doświadczonych pilotów z czasów pierwszej wojny. Pierwsi młodzi oficerowie Reichswehry dotarli do Lipiecka w 1926 roku, zaś pełne szkolenie tychże rozpoczęło się rok później – kursantów pochodzących z korpusu oficerskiego Reichswehry (30% z nich bez jakiegokolwiek wcześniejszego doświadczenia lotniczego) nazywano Altmärker, zaś podchorążych jeszcze bez stopnia oficerskiego – Jungmärker.

Sala wykładowa dla obserwatorów. (Bundesarchiv)

Kursy dla pilotów myśliwskich miały miejsce latem i trwały średnio 20-22 tygodnie. Gdy w zimie w szkole nie było kursantów, instruktorzy trenowali loty w szyku oraz wykonywali ćwiczenia taktyczne, bazując na opracowywanej na miejscu doktrynie. Kursantów nauczano w systemie wielostopniowym: od lotów samodzielnych przez loty w szyku (formacje stopniowo zacieśniano), indywidualną walkę powietrzną aż do symulowanej walki dwóch eskadr po 9 samolotów w każdej. Nie trenowano lotów na dużej wysokości ze względu na brak aparatury tlenowej oraz znikomą prędkość wznoszenia dostępnych płatowców.

Samoloty Fokker D.XIII. (Bundesarchiv)

Piloci, dla których zaplanowano karierę pilotów myśliwskich, szkolili się najpierw w zakamuflowanej szkole cywilnej w Schleissheim nieopodal Monachium (dziś jest tam znakomite muzeum), a 10 najlepszych z nich wybierano do udziału w kursach w ZSRR. W okresie między 1925 i 1933 rokiem przeszkolono w Lipiecku w sumie około 120 oficerów w roli pilotów myśliwskich. Choć de facto na kursie w Rosji Sowieckiej latali na dość przestarzałych samolotach, to zdobyli tak dużą wiedzę praktyczną, że po krótkim przeszkoleniu na nowych typach płatowców mieli od razu dużą wartość bojową.

Budynki ośrodka szkoleniowo-badawczego w Lipiecku. (Wikimedia Commons)

Intensywnie szkolono także obserwatorów, którzy w międzywojennych armiach zwykle stali w hierarchii powyżej pilotów. Najpierw przechodzili sześciomiesięczny kurs teoretyczny w Berlinie, podczas którego uczyli się taktyki, teorii nawigacji oraz obsługi radiostacji. Potem w Rosji Sowieckiej uczyli się praktycznej nawigacji, stosowania radiostacji, strzelania z broni pokładowej oraz bombardowania. Spory nacisk kładziono także na szkolenie w zakresie korygowania ognia artylerii. Ostatecznie przez kursy w Lipiecku przeszło około 100 obserwatorów.

Samolot Albatros L.69. (Wikimedia Commons)

Na poligonie pod Woroneżem prowadzono ćwiczenia wojskowe wspólnie z radziecką piechotą i artylerią. Wypracowywano w praktyce nowe metody korygowania z powietrza ognia artylerii, które potem wprowadzano do programu szkolenia. Dla Sowietów wspólne manewry miały ogromne znaczenie, albowiem według ich doktryny podstawowym zadaniem lotnictwa było taktyczne wsparcie działań wojsk lądowych. Przeprowadzono także symulację działania myśliwców przeciw bombowcom, ale wspólne ćwiczenia myśliwców niemieckich i sowieckich nigdy się nie odbyły, odwoływała je bowiem wielokrotnie strona radziecka.

W następnym odcinku cyklu “Wspólnota czerwieni” skupię się na badaniach samolotów oraz na czynnikach, które doprowadziły do zamknięcia ośrodka w Lipiecku.

cdn.

Budynki na lotnisku w Lipiecku.

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz. 16

Początkowo Lipieck był tylko miejscem, gdzie można było schować zakupione potajemnie samoloty. Ale potem stał się kuźnią kadr przyszłej Luftwaffe i lotnictwa wojskowego Rosji Sowieckiej.

Po wybraniu lokalizacji szkoły szybko desygnowano na jej komendanta majora Waltera Stahra. Dla zamaskowania rodowodu przedsięwzięcia, opisywano je jako “Schule Stahr” – sam Stahr pozornie odszedł do cywila i to on podpisywał z niemieckim personelem cywilne umowy. Inną nazwą szkoły, stosowaną przez Niemców, był skrótowiec “Wivupal”, pochodzący od pełnej nazwy “Wissenschaftliche Versuchs- und Personalausbildungsstation”. Podstawowym zadaniem Stahra i innych oficerów było zachowanie istnienia szkoły i jej zadań w pełnej tajemnicy.

Teren szkoły w Lipiecku (Bundesarchiv).

W jaki sposób ustrzegano się przed ujawnieniem lotniczej współpracy z Sowietami? Samoloty, w tym 50 zamówionych w Holandii Fokkerów, transportowano przez Stettin (dziś Szczecin) do Leningradu (dziś Sankt Petersburg) drogą morską, a dalej koleją. Gdy konieczne było przetransportowanie do Lipiecka jakichś przedmiotów, których nie udało się przemycić tradycyjną trasą, na przykład prototypów bomb nowego typu, przewozili je na małych żaglówkach przez Bałtyk niemieccy oficerowie, wybierając dni z możliwie najgorszą pogodą, najchętniej mgliste. Niektóre samoloty przeprowadzano do Lipiecka drogą powietrzną jako “pocztowe”, zazwyczaj nocą. W samym Lipiecku założono placówkę celną, aby nie prowadzić odpraw celnych zwykłego typu gdzie indziej. Całość zaopatrzenia przechodziła przez dwie spółki, udające normalne przedsiębiorstwa handlowe.

Port w Stettinie z widokiem na Tarasy Hakena (Wikimedia Commons).

Gdy ktoś stracił życie (w Lipiecku zginęło w wypadkach lotniczych trzech kursantów i jeden instruktor), jego zwłoki transportowano do Niemiec w metalowej skrzyni, opisanej jako “części do maszyn”. W porcie w Stettinie skrzynie te omijały normalną kontrolę celną dzięki współpracy wcześniej pozyskanych urzędników. Po zakończeniu szkolenia absolwenci kursów wracali do ojczyzny w sposób bardzo skomplikowany: sowieckimi statkami płynęli przez Bałtyk, szalupami dopływali do brzegu pod osłoną nocy i wspinali się na wały Kanału Kilońskiego, by dotrzeć na niemiecką ziemię. Ludzie zajmujący się tajnym transportem radzili sobie tak doskonale, że udało im się dostarczyć angielskie silniki Napier Lion, stosowane w samolotach Fokker D.XIII i Heinkel HD.17, do brytyjskiej fabryki na remont główny i potem przetransportować z powrotem do Związku Sowieckiego bez wzbudzenia jakichkolwiek podejrzeń!

Pomieszczenie mieszkalne szkoły w Lipiecku (Bundesarchiv).

Stahr miał do dyspozycji około 200 osób niemieckiego personelu, wojskowego i cywilnego, z czego ok. 50 osób zajmowało się szkoleniem stricte militarnym. Wraz z rozwojem szkoły kadra niemiecka urosła do 300 osób. Budżet szkoły wynosił 2 miliony reichsmarek rocznie i przejściowo sięgnął nawet 4 milionów. Ośrodek obejmował dwa pasy startowe, liczne hangary i budynki zaplecza technicznego, rozbudowane koszary, stanowisko do prowadzenia stacjonarnych prób silników lotniczych (hamownię silnikową) oraz nowoczesny, w pełni wyposażony szpital. Całość zakamuflowana była jako Czwarta Eskadra lotnictwa sowieckiego, przy czym mistyfikację (czyli, nazywając rzecz po rosyjsku, “maskirowkę”) doprowadzono do takiego poziomu, że na terenie lotniska stale znajdowały się przestarzałe samoloty w barwach sowieckich, noszące stosowne oznaczenia.

Heinkel HD.17 (Wikimedia Commons)

Początkowe wyposażenie szkoły stanowiły, oprócz zamówionych w Holandii Fokkerów D.XIII, między innymi samoloty konstrukcji Ernsta Heinkla. W 1923 ówczesny major Kurt Student zamówił właśnie u Heinkla nowy samolot bojowy, prace nad którym konstruktor musiał skrzętnie ukrywać przed alianckimi inspektorami. Gdy szykowała się inspekcja, w hangarze w Warnemünde pozostawiano tylko te samoloty, nad którymi fabryka mogła legalnie pracować, a tajne konstrukcje wypychano pospiesznie pomiędzy wydmy na brzegu morza, gdzie alianccy inspektorzy nigdy nie docierali.

cdn.