Dwóch arystokratów polskiego pochodzenia, ojciec i syn o nazwisku Zborowski, miało ogromnie istotny wpływ na historię światowych sportów motorowych, lecz niewiele osób orientuje się choćby z grubsza w ich poplątanych życiorysach. Poplątanych, a zarazem tak przesyconych mieszaniną euforii i rozpaczy, że przy nich scenariusz serialu The Crown wygląda jak streszczenie historii o Teletubisiach.
Jedynego syna hrabiego Eliota Zborowskiego musiała samodzielnie wychować wdowa. Po przedwczesnej śmierci ukochanego męża cierpiała na ataki depresji, często się przeprowadzała i marzyła o tym, by jej syn studiował w Oxfordzie. Ale… ojciec Lou pozostał największym bohaterem chłopca i ten marzył nie o ślęczeniu nad książkami, ale o wyścigach. Matka wysłała go do Eton, ale nadęta atmosfera elitarnej szkoły go irytowała i nie chciało mu się uczyć. W 1910 roku wdowa zakupiła posiadłość Higham Park w hrabstwie Kent, niedaleko Canterbury. Posiadłość ogromną, z wielkim domem, stajniami, 12 innymi budynkami i 90 hektarami parku. Wyglądało na to, że wreszcie odnalazła swoje miejsce na Ziemi i że będzie mogła tam w spokoju mieszkać z synem. Niestety, zmarła rok później, pozostawiając samotnego Lou, jednego z najbogatszych szesnastolatków na naszym globie.
W chwili ukończenia 21. roku życia hrabia Louis Vorow Zborowski miał odziedziczyć mnóstwo nieruchomości w Ameryce, w tym spory kawałek Manhattanu, majątki w Anglii tudzież gotówkę – co najmniej 11 milionów dolarów (dziś wartych ok. 350 milionów). Na dodatek w 1913 zmarła mu bezdzietna ciotka w Paryżu i wtedy odziedziczył także jej cały, dość pokaźny majątek. Młody hrabia postanowił skorzystać z życia i pójść drogą wyznaczoną przez ojca.

Lubił jeździć swoim Mercedesem czy Rollsem, ale były dla niego za słabe. Wpadł wówczas na pomysł, by napędzić samochód wyścigowy silnikiem lotniczym. Lotnicze jednostki napędowe znacząco wyprzedzały wówczas silniki samochodowe pod względem technologicznym – miały na przykład często trzy lub cztery zawory na cylinder. Aby zbudować stosowne auto, wynajął Clive’a Gallopa, bohatera wojennego, znakomitego inżyniera i kierowcę wyczynowego, zwyczajnie podkupiwszy go W. O. Bentleyowi. Wspólnie znaleźli odpowiedni silnik w zasobach Disposal Board, instytucji zajmującej się dystrybucją towarów zabranych z Niemiec w ramach reparacji wojennych. Była to jednostka sześciocylindrowa, o pojemności skokowej 23 litrów, produkcji firmy Maybach, stosowana w czasie wojny do napędu bombowców Gotha.

Niemiecki silnik zamontowano w równie niemieckim podwoziu, pochodzacym z przedwojennego Mercedesa o napędzie łańcuchowym. Silnik był tak potwornie ciężki, że musiano umieścić nad tylnymi kołami 350 kilogramów balastu w postaci worków z piaskiem. O ile rozpędzanie nie mogło stanowić problemu, to z hamowaniem – co było normą aż do lat 50. XX wieku – kłopot był spory, bo niezwykle prymitywne hamulce znajdowały się tylko przy tylnych kołach. Wielu kierowców uważało zresztą, ż hamulce przy czterech kołach są dla tchórzy.

Nadwozie auta powstało w warsztacie karoseryjnym braci Bligh w Canterbury (znajduje się tam dziś stosowna tabliczka), a gotowe auto Lou Zborowski nazwał „Chitty Bang Bang”. Dlaczego akurat tak? Kwestia wymaga kilku zdań wyjaśnienia. Otóż podczas pierwszej wojny światowej brytyjscy żołnierze we Francji przepustki nazywali „chitty” (od „chit”, w wolnym przekładzie „kwit”). Poznawszy niezbędne minimum angielskich słów, francuskie prostytutki opisywały żołnierzy gotowych na przygody jako posiadaczy „chitty bang bang”, czyli „kwitu na seks” lub, jak kto woli, „dokumentu umożliwiającego poszukiwanie komercyjnego damskiego towarzystwa”.

Na debiut na torze w Brooklands Zborowski zamontował na końcówce rury wydechowej komin z niewielkiej żelaznej „kozy” i samochód wydał się sędziom tak niepoważny, że przyznano mu wysoki handicap. Ku zdumieniu widzów ogromne auto hrabiego bez trudu robiło okrążenia pochyłego toru ze średnią prędkością ponad 160 km/h. Startował swoim potworem w różnych zawodach, w tym w wyścigach ze startu stojącego w nadmorskiej miejscowości Southsea, a w 1922 przeżył dość poważny wypadek w Brooklands. Chitty wykręciła piruet przy bardzo wysokiej prędkości i opuściła tor, uderzając z ogromnym impetem w drewnianą budkę chronometrażystów, jednemu z delikwentów wewnątrz urywając dwa palce. Po wypadku Lou nie korzystał już z tego auta. Zostało sprzedane Sir Arthurowi Conan-Doyle’owi i jego synowie pozwolili mu zgnić w rowie na obrzeżu toru w Brooklands.

cdn.