Rzadkie dźwięki (3): wystrzałowe spółgłoski i zgrzytliwe samogłoski Majów

Inne odcinki serii:

Rzadkie dźwięki (1): walijskie ll
Rzadkie dźwięki (2): azteckie tl
Rzadkie dźwięki (4): jak mlaskać na sto sposobów

Wiemy już z poprzedniego wpisu, co to są spółgłoski zwarte (takie jak [t]) i jak można modyfikować ich artykulację za pomocą „efektów specjalnych”, na przykład przydechu, [tʰ], albo szczelinowości: [ts], [tʃ], [tɬ] itd. Pora na kolejny efekt specjalny, zwany ejektywnością. To dziwne słowo pochodzi od łacińskiego imiesłowu ēiectus ‘wyrzucony’. Chodzi o sposób, w jaki nasze narządy mowy wytwarzają ciśnienie potrzebne do wyartykułowania dźwięku mowy. Zwykle korzystamy w tym celu z powietrza wydychanego z płuc, ale nie w przypadku głosek ejektywnych. Żeby zwykła spółgłoska zwarta, np. [t], stała się ejektywna, trzeba użyć krtani, a dokładniej fałdów głosowych (znanych też jako struny głosowe), znajdujących się między gardłem a tchawicą. Więzadła głosowe na brzegu tych fałdów mogą się rozsunąć na boki, umożliwiając łatwy przepływ powietrza, ustawić się tak, że przepływ powietrza wprawia je w drgania, naprzemiennie zamykając i otwierając szczelinę między nimi (jak przy wymowie typowych samogłosek lub spółgłosek dźwięcznych), albo zewrzeć się całkowicie, blokując przepływ powietrza. To ostatnie położenie nazywamy zwarciem krtaniowym i oznaczamy symbolem fonetycznym [ʔ].

Zwarcie krtaniowe jest w wielu językach wykorzystywane jako dźwięk mowy. W języku polskim, aczkolwiek nie jest samodzielnym dźwiękiem, może występować w wyrazach zaczynających się na samogłoskę jako dobitne wzmocnienie nagłosu: oko [ˈʔɔkɔ]. Może też być „separatorem” samogłosek należących do różnych sylab: nauka [naˈʔuka] albo znacznikiem granicy między przedrostkiem a początkową samogłoską wyrazu, do którego przedrostek został dodany: zintegrować [zʔintɛˈɡrɔvatɕ]. W języku angielskim, zwłaszcza w różnych dialektach brytyjskich, zwarcie krtaniowe może w niektórych pozycjach zastępować spółgłoskę [t], jak np. w słowie bottle [ˈbɒʔl̩].

Fałdy głosowe występują u wielu kręgowców lądowych, a wyewoluowały w dość przyziemnym celu: kiedy są rozsunięte, umożliwiają swobodne oddychanie, a kiedy są zwarte, zabezpieczają otwór tchawicy przed czymś, co mogłoby do niej wpaść, zwłaszcza jedzeniem i piciem. Dlatego zwieramy je odruchowo podczas przełykania. Zastosowanie wokalne, czyli możliwość kontrolowanego wprawienia fałdów w drgania, to zjawisko wtórne, ale ważne dla ludzi. Umożliwia nam odróżnianie spółgłosek bezdźwięcznych od dźwięcznych (fałdy głosowe nie wibrują, jeśli są szeroko rozstawione).

Przejdźmy jednak do rzeczy. Wyobraźmy sobie, że przystępujemy do artykulacji [t], dość silnie przyciskając przednią część języka do górnego dziąsła lub zębów. Jednocześnie zwieramy więzadła głosowe, zamykając powietrze pomiędzy krtanią a obszarem, gdzie język przylega do sklepienia jamy ustnej. Powietrze to można sprężyć, pozwajając mięśniom gardła podnieść krtań. Kiedy ciśnienie jest już dostatecznie wysokie, odrywamy język od dziąsła. Sprężone powietrze zostaje gwałtownie wyrzucone z charakterystycznym, wyraźnie słyszalnym „pyknięciem”. W tym momencie można już rozewrzeć więzadła głosowe; udało nam się wymówić ejektywne [t’] (ten rodzaj wymowy oznaczamy apostrofem). Wystrzałowe pyknięcie można wykonać także za pomocą warg, [p’], tylnej części języka, [k’], i ogólnie w każdej części traktu głosowego, gdzie ruchome narządy artykulacji mogą zablokować przepływ powietrza. Zauważmy, że spółgłoski ejektywne są z konieczności bezdźwięczne, bo fałdy głosowe nie mogą wibrować, kiedy są zwarte.

Zarówno przydech, jak i ejektywność mogą się łączyć z wymową zwartoszczelinową. Oprócz spółgłosek typu [ts] możliwe są ich odpowiedniki przydechowe, [tsʰ], i ejektywne, [ts’]. Te ostatnie odznaczają się szczególnie ostrym dźwiękiem, bo szelest towarzyszący fazie rozwarcia jest wzmocniony przez duże ciśnienie wypychanego powietrza. W niektórych językach spotykamy ejektywny odpowiednik [tɬ], znanego nam z języka nahuatl, czyli [tɬ’]. Przy odpowiedniej wprawie można też wymówić spółgłoskę szczelinową (bez elementu zwartego), używając krtaniowego mechanizmu tłoczenia powietrza. Nie jest to łatwe, bo przypomina próbę napompowania dętki, z której jednocześnie uchodzi powietrze, ale jednak istnieją języki używające ejektywnych spółgłosek szczelinowych, np. [s’] lub [ɬ’].

A teraz kilka słów o Majach. Był to lud, który stworzył jedną z kilku środkowoamerykańskich cywilizacji miejskich, obejmującą półwysep Jukatan i sąsiednie rejony południowego Meksyku aż po stan Chiapas nad Pacyfikiem, Belize, Gwatemalę oraz część Hondurasu i Salwadoru. W tej części Ameryki Środkowej większość rdzennych języków należy do rodziny majańskiej, która nawet obecnie jest dość duża. Należy do niej około 30 języków mających łącznie ok. 6 mln użytkowników. Ich wspólny przodek istniał prawdopodobnie ok. 4000 lat temu gdzieś w górach środkowej Gwatemali. Ludy Ameryki Środkowej wynalazły pismo niezależnie od Egipcjan i Sumerów ok. 700–500 lat p.n.e. Jednak jedynym prekolumbijskim systemem pisma, które potrafimy dziś odczytać, jest pismo Majów, łączące cechy pisma logograficznego i sylabicznego, w czym przypomina pisma starożytnego Egiptu i Mezopotamii albo choćby współczesne pismo japońskie. Historia jego odcyfrowania pod koniec XX w. jest tyleż fascynująca, co pouczająca i zamierzam w przyszłości poświęcić jej osobny wpis. Tu ograniczę się do kilku uwag.

Niemal wszystkie inskrypcje Majów powstawały w jednym z języków gałęzi czolskiej, stanowiącej część rodziny majańskiej. Spokrewniony był on blisko z dzisiejszym językiem ch’orti’. Nazywamy go „klasycznym językiem majańskim” albo „klasycznym chʼolti’” (późniejszy ch’olti’, dziś wymarły, znany jest z materiałów zapisanych w XVII w.). W niektórych regionach widać w tekstach wpływy innych języków czolskich, a także jukatańskich. Gdy powstawały te zapisy, obie grupy miały już za sobą ok. 2000 lat niezależnej ewolucji. Obejmowały języki wciąż do siebie podobne, ale zdecydowanie odrębne. Majowie nie stworzyli scentralizowanego imperium, tylko sieć miast-państw zróżnicowanych językowo i etnicznie, powiązanych wspólną kulturą i zapewne używających klasycznego ch’olti’ jako języka szerokiego zasięgu (lingua franca).

Fragment Kodeksu drezdeńskiego (XI–XII w. p.n.e.), jednego z najważniejszych zabytków klasycznego języka Majów. Księga została spisana na papierze z łyka figowca zwanym hu‘un w języku maja, a āmatl w języku nahuatl. Źródło: Wikipedia (domena publiczna).

Pierwsze ślady pisma Majów datowane są na ok. 300 lat p.n.e., choć najstarsze w pełni zrozumiałe inskrypcje pochodzą z lat 250–300 n.e. Z czasem Majowie zaczęli pisać na papierze sporządzanym z łyka dzikich figowców, tworząc księgi („kodeksy”) z pasa papieru składanego w harmonijkę. Kilka z nich przetrwało do naszych czasów, cudem unikając unicestwienia w dziejowych zawieruchach, poczynając od palenia „diabelskich” manuskryptów przez nadgorliwych księży hiszpańskich w XVI w. W IX–X w. cywilizację Majów dotknął kryzys, po którym część miast z kamiennymi murami i piramidami, zwłaszcza na południu, została opuszczona i zarosła lasem tropikalnym. Jednak znajomość pisma nie zaginęła i była kontynuowana aż do wczesnego okresu konkwisty, zanim poszła w niepamięć na cztery stulecia. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że języki majańskie istnieją nadal i aczkolwiek są raczej kuzynami języka klasycznego niż jego potomstwem w linii prostej, to odegrały wielką rolę w odczytaniu i zrozumieniu inskrypcji i kodeksów majańskich.

Spośród wszystkich współczesnych języków tej rodziny najwięcej (ok. 700 tys.) użytkowników ma język maja, zwany też w literaturze językoznawczej jukatańskim (Yucatec Maya, Yukatek, yucateco). Jest on używany w meksykańskiej części półwyspu Jukatan. Nie należy mylić terminów majański i maja – pierwszy odnosi się do całej rodziny, drugi do konkretnego języka. Nie należy też mylić nazwy alternatywnej (język jukatański) z określeniem języki jukatańskie (jest to nazwa gałęzi rodziny majańskiej, do której ten język należy). I na zakończenie – choć klasyczny język pisma Majów nie był bezpośrednim przodkiem dzisiejszego języka maja, to na Jukatanie bez wątpienia używany był wśród ludności, której językiem rodzimym był ten właściwy przodek, o czym świadczą niektóre formy językowe w zachowanych tekstach. Maja jest dość typowym przedstawicielem całej rodziny majańskiej, dlatego użyję jego słownictwa w celach ilustracyjnych.

W języku maja są cztery zwykłe spółgłoski zwarte bezdźwięczne, p [p], t [t], k [k] i zwarcie krtaniowe [ʔ], zapisywane jako apostrof , a funkcjonujące jako pełnoprawna głoska. Ponadto są jeszcze dwie zwykłe spółgłoski zwartoszczelinowe, ts [ts] i ch [tʃ] – w sumie zestaw niezbyt egzotyczny. Ale ponadto każda z powyższych głosek (wyjątkiem jest zwarcie krtaniowe) ma także odpowiednik ejektywny: p’ [p’], t’ [t’], ts’ [ts’], ch’ [tʃ’], k’ [k’], „wystrzeliwany” za pomocą krtaniowego mechanizmu sprężania powietrza. Przy tym wszystkim maja nie posiada spółgłosek zwartych dźwięcznych wymawianych w typowy sposób. Ma za to jedną nietypową, zapisywaną b, ale wymawianą jako dwuwargowa głoska iniektywna, której symbolem w międzynarodowym alfabecie fonetycznym (IPA) jest [ɓ]. Już wyjaśniam, o chodzi. Przy wymawianiu takiej głoski zamykamy przepływ powietrza przez usta (w tym przypadku zaciskając wargi), a następnie obniżamy krtań (odwrotnie niż przy artykulacji [p’]), przy czym fałdy głosowe są w pozycji umożliwiającej wprawienie ich w wibracje. W ten sposób wytwarzamy w górnej części traktu głosowego podciśnienie, które zasysa powietrze z tchawicy i płuc. Struny głosowe drgają, jest to więc głoska dźwięczna, ale z charakterystycznym „głuchym” rezonansem. Fazie rozwarcia (kiedy przechodzimy do artykulacji kolejnego dźwięku) może towarzyszyć słyczalny dźwięk implozji.

Języki majańskie nie miały pierwotnie głoski *p’ (nie było jej też w języku tekstów klasycznych); jest ona innowacją języków jukatańskich. Pramajańską „parą” dla *p było właśnie iniektywne *ɓ. Prawdopodobną przyczyną tego stanu rzeczy jest fakt, że spółgłoski ejektywne różnią się akustycznie od zwykłych zwartych tym bardziej, im głębiej w jamie ustnej są artykułowane (bo w mniejszej objętości łatwiej zwiększyć ciśnienie). Dlatego wiele języków używających głosek ejektywnych ma w ich inwentarzu lukę tam, gdzie powinno być *p’. Z kolei wymowa iniektywna faworyzuje artykulację dwuwargową, bo duża objętość zamkniętego powietrza spowalnia wyrównywanie się ciśnienia powietrza przy obniżaniu krtani, przez co dłużej można utrzymać charakterystycznie zmodyfikowane wibracje fałdów głosowych. A zatem każdej zwykłej spółgłosce zwartej lub zwartoszczelinowej odpowiadała spółgłoska „glottalizowana” (wymawiana dzięki aktywnemu ruchowi krtani), tyle że glottalizowana na różne sposoby: iniektywnie dla spółgłoski dwuwargowej, natomiast ejektywnie dla pozostałych.

Pora na kilka przykładów. Wyjaśnię tylko najpierw konwencję dotyczącą samogłosek. Język maja ma pięć barw samogłosek: a [a], e [e], o [o], i [i], u [u]. To na razie łatwizna, ale każda samogłoska może być także długa i w tym przypadku zapisywana jest podwójnie: aa [aː], ee [eː], oo [oː], ii [iː], uu [uː]. To nadal nic trudnego, ale każda samogłoska długa może mieć jeden z trzech tonów: niski, wysoki lub zgrzytliwy. Pierwszy z nich nie wyróżnia się niczym szczególnym, więc nie ma nawet potrzeby specjalnie go oznaczać. Drugi odznacza się wyższą częstotliwością drgań strun głosowych szczególnie na początku samogłoski; potem jej melodia nieco opada. Można go oznaczać akcentem akutowym nad pierwszą literą w zapisie długiej samogłoski: áa [áː]. Trzeci ton wymawiany jest z trochę nietypową fonacją, w terminologii polskiej określaną jako zgrzytliwa (ang. creaky voice albo vocal fry). Fałdy głosowe nie zamykają szczeliny krtaniowej szczelnie, ale są nieco ściśnięte oraz rozluźnione, przez co strumień powietrza wprawia je w nieregularne drgania o bardzo niskiej częstotliwości, przypominające skrzypienie zawiasów powoli otwieranych drzwi lub mruczenie kota. W IPA oznacza się to [a̰ː], a w ortografii języka maja a’a. Pisowni tej nie należy interpretować jako dwóch samogłosek rozdzielonych zwarciem krtaniowym; jest to jedna samogłoska długa o tonie, który jest na początku wysoki, ale szybko opada, przechodząc w krtaniowe „skrzypienie”.

Uzbrojeni w tę wiedzę, spróbujmy wymówić słowo t’aan [t’aːn] ‘mowa, język’. Jedyna trudność to ejektywny mechanizm artykulacji [t’]. Pamiętajmy, że zanim przejdziemy do [aː], musimy najpierw „wystrzelić” powietrze, odrywając język od dziąsła, a dopiero potem zakończyć zwarcie krtani, które pomagało nam sprężyć powietrze.

Teraz nieco bardziej skomplikowane słowo: k’áak’ [k’áːk’] ‘ogień’. W tym przypadku mamy ejektywne [k’] i na początku, i na końcu wyrazu, co wymaga dobrej koordynacji ruchów języka i mięśni gardła, ale nie ma trudności fonetycznych, których nie dałoby się pokonać przy pomocy ćwiczeń. Tu trzeba jeszcze pamiętać, że samogłoska powinna mieć ton wysoki, ale na takie detale można zwrócić uwagę, kiedy się już opanuje właściwą wymowę spógłosek.

Następne słowo o podniesionym stopniu trudności to ts’unu’um [ts’unṵːm] ‘koliber’. Tu najważniejsze, żeby [ts’] wymówione było energicznie, z ostrym, krótkim syknięciem przy rozwarciu. A kiedy już opanujemy właściwą artykulację, możemy zadbać o to, żeby długa samogłoska drugiej sylaby była należycie zgrzytliwa.

Kolej na małpę, wyjca jukatańskiego (Alouatta pigra), który w języku maja nazywa się baats’ [ɓaːts’]. Tutaj oprócz [ts’] występującego na końcu wyrazu mamy dodatkową trudność: spółgłoska początkowa powinna być iniektywna. Tu znów potrzebna jest dobra koordynacja ruchowa, bo krtań, jak tłok w pompce, najpierw opada, przepuszczając dość powietrza, aby wprawić struny głosowe w głuche wibracje, a potem musi zostać podniesiona, żeby sprężyć powietrze do „wystrzelenia” [ts’].

Na zakończenie deser. W poprzednim wpisie była mowa o azteckim bóstwie o imieniu ‘Pierzasty Wąż’ (a ściślej – wąż ozdobiony piórami kwezala), czyli Quetzalcōātl [ketsaɬˈkoːaːtɬ]. Nie był to bóg wyłącznie aztecki, ale raczej postać znana w mitologii wielu ludów pogranicza Ameryki Środkowej i Północnej. Ogólnomajańska nazwa kwezala to *k’uk’ (ewentualnie *k’u’k’, bo dane porównawcze są trochę niepewne). Z kolei wąż to *kaan (w języku hieroglifów majańskich chan, w języku maja kaan). ‘Wąż upierzony jak kwezal’ to *k’u(’)k’ul-kaan, stąd imię majańskiego odpowiednika Quetzalcoatla – (w języku maja K’u’uk’ulkaan). W wersji spolszczonej znany jest on jako Kukulkan (oczywiście pierwsze dwa k powinny być ejektywne).. Był on szczególnie czczony w mieście Chich’en Itsa’ (Chichen Itza) na Jukatanie, gdzie wznosiła się monumentalna piramida Kukulkana. Podobieństwo do naszej kukułki jest przypadkowe, choć trzeba zaznaczyć, że nazwa k’uk’ jest także onomatopeiczna – całkiem udatnie naśladuje wołanie kwezala.

Współczesny język maja został wykorzystany do napisania dialogów w filmie Mela Gibsona Apocalypto. Akcja filmu toczy się na Jukatanie w pierwszych latach XVI w., więc wybór języka jest w miarę uzasadniony, cokolwiek sądzić o wiarygodności historycznej fabuły, anachronizmach wprowadzonych ze względów artystycznych i tendencyjnie ponuremu obrazowi cywilizacji Majów w czasach postklasycznych.

Wracając do rzeczywistości: jeśli kogoś interesuje imponujący postęp, jaki się dokonał w czasie ostatnich kilkudziesięciu lat w odczytywaniu pisma Majów i w badaniach nad ich klasycznym językiem, gorąco polecam podręcznik podsumowujący aktualny stan wiedzy na ten temat: Harri Kettunen i Christophe Helmke (2020), Introduction to Maya hieroglyphs (wydanie siedemnaste). Urocze jest to, że jako publikację w wolnym dostępie można go legalnie i za darmo ściągnąć z internetu: https://www.mesoweb.com/resources/handbook/IMH2020.pdf

Spółgłoski ejektywne (a także iniektywne) są rzadkie w Europie, ale wcale nie tak bardzo rzadkie w skali świata. Prawdopodobnie ok. 18% języków na Ziemi używa spółgłosek ejektywnych jako fonemów kontrastujących ze zwykłymi spółgłoskami zwartymi. W przypadku iniektywnych jest to 10–13% języków. Ich rozmieszczenie jest nierównomierne. Spółgłoski iniektywne występują szczególnie licznie w Afryce na południe od Sahary i w Azji Południowo-Wschodniej, a ejektywne na przykład w językach afroazjatyckich, na Kaukazie, w wielu regionach obu Ameryk oraz tu i ówdzie w Afryce subsaharyjskiej. Kiedyś uważano, że oba typy nie mogą występować w jednym i tym samym języku, ale dziś znamy kontrprzykłady; jednym z nich jest język maja. Ciekawostką jest częste występowanie ejektywnych wariantów [p], [t], [k] w brytyjskim angielskim na końcu wyrazu. Wielu Brytyjczyków „wzmacnia” końcową spółgłoskę zwarciem krtaniowym i – zwłaszcza w wymowie starannej i dobitnej – kończy ją „wystrzałem” sprężonego powietrza, wymawiając np. right jako [ɹaɪt’]. Oczywiście nie są to osobne fonemy, ale warianty pozycyjne zwykłych, pospolitych spółgłosek zwartych.

Ilustracja

Spółgłoski ejektywne w brytyjskim angielskim (i nie tylko):

Rzadkie dźwięki (2): azteckie tl.

Inne odcinki serii:

Rzadkie dźwięki (1): walijskie ll
Rzadkie dźwięki (3): wystrzałowe spółgłoski i zgrzytliwe samogłoski Majów
Rzadkie dźwięki (4): jak mlaskać na sto sposobów

Czytelnicy, którzy zapoznali się z poprzednim odcinkiem tej serii, wiedzą już, jak wymówić walijskie ll, czyli bezdźwięczną spółgłoskę boczną szczelinową [ɬ]. Pora na małe urozmaicenie.

Spółgłoska zwarta to taka, której wymowa polega na chwilowym zatrzymaniu przepływu powietrza przez jamę ustną. Albo wargi, albo któraś część języka tworzą całkowite zwarcie w punkcie, który nazywamy miejscem artykulacji. Typowe przykłady to [p] (zwarcie dwuwargowe), [t] (zwarcie przedniej części języka z górnymi zębami lub górnym dziąsłem), [k] (zwarcie tylnej części języka z podniebieniem miękkim). Każda z nich może mieć odpowiednik dźwięczny ([b], [d], [ɡ]), bo nawet podczas fazy zwarcia powietrze może przepływać przez krtań, powodując drgania strun głosowych. Można też zablokować przepływ powietrza przez usta, ale pozwalać mu wypływać przez nos (dzięki opuszczeniu ruchomej „klapki” złożonej z podniebienia miękkiego wraz z języczkiem. Powstają wtedy spółgłoski zwarte nosowe, np. [m], [n], [ŋ]. Mamy zatem taki oto symetryczny system:

ZWARTEdwuwargoweprzedniojęzykowetylnojęzykowe
bezdźwięczneptk
dźwięcznebdɡ
nosowemnŋ

Skupmy się teraz na przedniojęzykowym [t]. Kiedy kończy się jego faza zwarta i przechodzimy do wymawiania kolejnej głoski, przez chwilę trwa faza przejściowa, czyli rozwarcie. Może ono nastąpić w sposób niesłyszalny, bez żadnych efektów specjalnych. Ale może też się zdarzyć, że przed rozwarciem zaczęliśmy silniej wydychać powietrze, zwiększając ciśnienie w zamkniętej przestrzeni traktu głosowego. Wtedy rozwarciu będzie towarzyszyć słyszalny „wybuch” zwany przydechem. Międzynarodowy alfabet fonetyczny (IPA) oznacza to tak: [tʰ]. Rozwarcie może także następować stopniowo: narządy mowy tworzące zwarcie pozostają przez moment w zbliżeniu, tak że powietrze musi się między nimi przeciskać z szelestem. Słyszalny efekt przypomina dźwięk spółgłoski szczelinowej o tym samym miejscu artykulacji (tyle że trwa bardzo krótko).

Za pomocą przedniej części języka możemy artykułować spółgłoski szczelinowe: zębowo-dziąsłowe lub dziąsłowe [s], zadziąsłowe [ʂ] wymawiane za pomocą czubka języka (jak polskie sz) lub także zadziąsłowe [ʃ] wymawiane za pomocą całej przedniej powierzchni języka (jak angielskie sh). Istnieją też spółgłoski dziąsłowo-podniebienne: przednia część języka zbliża się do dziąseł, a jednocześnie cała jego środkowa część wysklepia się ku podniebieniu twardemu. Efektem takiej artykulacji jest [ɕ] (polskie ś). To nie koniec możliwości, ale wystarczy na potrzeby ilustracji. Każda z tych spółgłosek może posłużyć jako „specjalny efekt akustyczny” towarzyszący rozwarciu [t]. Wystarczy drobna modyfikacja ułożenia języka, kiedy kończymy wymawiać [t]. Przez odpowiednie połączenie fazy zwarcia z fazą rozwarcia powstają spółgłoski zwartoszczelinowe, które zaczynają się jak zwarta, a kończą jak szczelinowa. W IPA oznacza się je za pomocą dwuznaków: [ts], [tʂ], [tʃ], [tɕ]. Polacy z łatwością zrozumieją, o co chodzi, bo trzy z nich używane są w naszym języku: c [ts], cz [tʂ], ć [tɕ]. Język angielski ma z kolei głoskę ch [tʃ]. Zauważmy, że każdy z tych dwuznaków oznacza jedną głoskę o złożonej, dwufazowej wymowie, a nie dwie następujące po sobie głoski (jak w polskim trzysta, kontrastującym z czysta). Wszystkie mają też odpowiedniki dźwięczne, ale nie musimy się nimi w tej chwili zajmować. Była o nich zresztą mowa w jednym z wcześniejszych wpisów.

Artykulacja boczna [ɬ] też może być wykorzystana jako efekt specjalny rozwarcia spółgłoski zwartoszczelinowej. Kiedy wymawiamy [t], przez chwilę zarówno przód języka, jak i jego boki przylegają do sklepienia jamy ustnej (gdyby było inaczej, nie mogłoby być mowy o szczelnym zwarciu). Jeśli czubek języka pozostaje dłużej w kontakcie z dziąsłem, ale boki już odsuwają się nieco od bocznych zębów, pozwalając powietrzu uchodzić z szelestem, powstaje boczna spółgłoska zwartoszczelinowa [tɬ] (w tym przypadku bezdźwięczna). Tak jak inne zwartoszczelinowe, stanowi ona pojedynczy segment mowy, a nie sekwencję dwu głosek.

Taka właśnie głoska istnieje w języku nahuatl, używanym w Meksyku i podzielonym na wiele dialektów, z których nie wszystkie są wzajemnie zrozumiałe dla swoich użytkowników, mogą więc być uważane za osobne języki. Starszą, historyczną formą był klasyczny nahuatl, znakomicie udokumentowany z XVI–XVII w. Używany był on jako język imperium Azteków. Słowo nāhuatl [ˈnaːwatɬ] oznacza ‘coś, co brzmi jasno i przyjemnie dla ucha’, czyli zrozumiałą mowę. Nahuatl należy do rodziny uto-azteckiej, której praojczyzna leżała prawdopodobnie w pustynnej południowo-zachodniej części USA (Arizona, Nowy Meksyk) i w północno-zachodnim Meksyku (Sonora, Chihuahua). Przodkowie Azteków i niektórych innych ludów uto-azteckich wywędrowali stamtąd na południe, w głąb Meksyku.

W linii rozwojowej, z której wywodzi się nahuatl, zaszła dość osobliwa zmiana fonetyczna znana jako prawo Whorfa: uto-aztecka spółgłoska zwarta *t zmieniła się w boczne zwartoszczelinowe *, jeśli występowała w pozycji przed samogłoską *a. Ponieważ i [t], i [a] w większości języków występują często (a proto-uto-aztecki nie był wyjątkiem), trudno się dziwić, że wynikająca z ich spotkania spółgłoska [tɬ] jest w nahuatl także bardzo częsta. Dawne *a na ogół się zachowało, w niektórych pozycjach znikało lub zmieniało się w inną samogłoskę, ale i wtedy głoska [tɬ] przetrwała.

Aksolotl, czyli neoteniczna larwa ambystomy meksykańskiej (Ambystoma mexicana). Foto: LoKiLeCh Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 3.0).

Niektóre zapożyczenia azteckie w językach europejskich łatwo rozpoznać właśnie po obecności tl, zwłaszcza na końcu wyrazu. Weźmy nazwę płaza aksolotl, która w klasycznym nahuatl brzmiała āxōlōtl [aːˈʃoːloːtɬ] (polskie ks wzięło się z niezrozumienia, jaką głoskę miało oznaczać hiszpańskie x). Wszyscy też chyba są świadomi istnienia nazw geograficznych takich jak Popocatépetl (czynny wulkan będący drugą co do wysokości górą w Meksyku) i boga o imieniu Quetzalcóatl. Pierwsza nazwa oznacza dymiącą (popōca) górę (tepētl), a druga węża (cōātl) o długich, ozdobnych piórach (quetzalli), takich jak w ogonie ptaka (tōtōtl) zwanego quetzal-tōtōtl, a po polsku kwezal (Pharomachrus). A kiedy sobie jeszcze przypomnimy, że kaktus wytwarzający halucynogenną meskalinę (Lophophora williamsii) nazywa się pejotl (peyōtl), a aztecki miotacz oszczepów to atlatl (ahtlatl), zaczynamy odnosić wrażenie, że w języku nahuatl prawie każdy rzeczownik kończy się na -tl. Nie jest to dalekie od prawdy, bo rzeczowniki w liczbie pojedynczej, o ile nie występują w tzw. formie własnościowej (oznaczającej, że należą do kogoś), w większości przybierają końcówkę „absolutywną” -tl (kontynuującą praazteckie *-ta). Po spółgłoskach końcówka ta przybiera formę -tli (w której także występuje [tɬ]), a po spółgłosce [l] -li.

Niektóre zapożyczenia straciły końcowe -tl z tej przyczyny, że pośrednikiem w zapożyczaniu był język hiszpański, a Hiszpanie upraszczali -tl, zastępując je przez -te. Przykładem może być polskie słowo kojot, zaadaptowane z francuskiego coyote [kɔjɔt], pochodzącego od hiszpańskiego coyote [koˈʝote], którego źródłem było klasyczne azteckie coyōtl [ˈkojoːtɬ]. Innym podobnym przypadkiem jest ocelot z hiszpańskiego ocelote, a to z kolei z azteckiego ōcēlōtl [oːˈseːloːtɬ]. To ostatnie słowo (przeniesione przez Europejczyków na inny gatunek wielkiego kota) oznacza w nahuatl jaguara, natomiast właściwą nazwą ocelota jest ‘pół-jaguar’, czyli tlahco-ōcēlōtl, mający [tɬ] i na początku, i na końcu. Po polsku, trochę niekonsekwentnie, mamy pejotl i aksolotla (zamiast „aszolotla”), ale kojota i ocelota (zamiast „kojotla” i „oselotla”). Cóż, zapożyczano te wyrazy z drugiej lub trzeciej ręki, nie znając oryginału.

Słowo oznaczające w wielu językach pomidor (np. angielskie tomato) pochodzi od azteckiego tomatl [ˈtomatɬ] oznaczającego jadalne owoce miechunki pomidorowej (Physalis philadelphica), należącej podobnie jak pomidor do rodziny psiankowatych. Właściwy pomidor (Solanum lycopersicum) nazywany był przez Azteków xī(c)-tomatl [ʃiːˈtomatɬ] ‘miechunka z pępkiem’. Skoro jesteśmy przy roślinach jadalnych, warto wspomnieć o āhuacatl [aːˈwakatɬ] ‘awokado’. Słowo to używane jest w nahuatl także w znaczeniu przenośnym jako ‘jądro’ (część ciała mężczyzny), ale spotykany w internecie pogląd, jakoby było to jego znaczenie pierwotne, jest miejską legendą. Gdy mamy awokado, możemy z niego zrobić sos lub krem (mōlli) zwany āhuaca-mōlli [aːwakaˈmoːlli], czyli ‘guacamole’. Inne międzynarodowe zapożyczenia z nahuatl to cacahuatl [kaˈkawatɬ] ‘kakaowiec, ziarno kakaowca’ i chocolātl [tʃoˈkolatɬ] ‘czekolada’. Jak widać, nasza cywilizacja sporo zawdzięcza Aztekom i językowi nahuatl.

Kiedy tyle już wiemy, możemy poćwiczyć wymowę [tɬ] na kilku przykładach. Wyjaśnię jeszcze tylko, że fonetyka nahuatl w  zasadzie nie jest trudna dla Polaków. Akcent, jak u nas, pada niemal zawsze na przedostatnią sylabę. Samogłoski mają tylko cztery barwy: a, e, i, o (krótkie lub długie). Nie ma dźwięcznych spółgłosek zwartych ani szczelinowych. Notorycznym problemem jest pisownia. Część autorów używa ortografii „filologicznej”, wzorowanej na konwencjach stosowanych w klasycznym nahuatl (też używam jej w tym wpisie), ale propagowana jest obecnie pisownia „fonetyczna”, w intencjach bliższa wymowie współczesnych dialektów (pytanie tylko których, bo jest ich naprawdę wiele). Prace nad znormalizowaniem współczesnej ortografii nadal trwają w ramach wysiłków, aby rewitalizować nahuatl. Jeśli chodzi o konwencję użytą tutaj (inspirowaną przez ortografię hiszpańską), trzeba pamiętać, że:

  • Litera z oraz c przed e lub i oznaczają [s], natomiast x oznacza [ʃ].
  • Nahuatl ma trzy spółgłoski zwartoszczelinowe zapisywane tz [ts] (jak polskie c), tl [tɬ], ch [tʃ] (jak hiszpańskie lub angielskie ch).
  • Kombinacja cu (a przed spółgłoską uc) oznacza [kʷ] (spółgłoskę wargowo-tylnojęzykową, wymawianą z zaokrągleniem warg), natomiast qu (przed e lub i) i c (przed a lub o i na końcu sylaby) oznacza zwykłe [k].
  • Pisownia hu oznacza głoskę [w] (jak angielskie w lub polskie ł), a y oznacza [j].
  • Litera h po samogłosce (na końcu sylaby) oznacza głoskę zwaną po hiszpańsku saltillo ‘mały podskok’, w dzisiejszych dialektach często wymawianą jako [h], a w wymowie klasycznej jako zwarcie krtaniowe [ʔ].

Warto jeszcze wiedzieć, że w nahuatl istnieje silna tendencja do ubezdźwięczniania spółgłosek na końcu sylaby. Obejmuje ona także [l] (zmieniające się w szczelinowe [ɬ], które już dobrze znamy). Choć zatem [ɬ] nie jest w nahuatl samodzielną głoską (fonemem), może się pojawiać jako wariant pozycyjny [l]. Czyli na przykład dokładniejszą traskrypcją āhuacamōlli ‘guacamole’ może być [aːwakaˈmoːɬli], gdzie pierwsze l jest bezdźwięczne i szczelinowe (szeleszczące) – choć trzeba zaznaczyć, że wymowa dialektalna bywa tu rozmaita.

Ćwiczymy zatem, pamiętając, że w każdym przypadku tl oznacza jedną głoskę (trzeba to „poczuć” tak, jak czujemy w przypadku c, cz lub ć):

  • ātl ‘woda’ [aːtɬ];
  • ahtlatl ‘miotacz oszczepów’ [ˈaʔtɬatɬ] (we współczesnych dialektach zwykle [ˈahtɬatɬ]);
  • tletl ‘ogień’ [ˈtɬetɬ]
  • tlantli ‘ząb’ [ˈtɬantɬi];
  • tēuctli ‘pan, arystokrata’ [ˈteːkʷtɬi].

I na zakończenie bardziej hardkorowo:

  • māccuahuitl ‘drewniana maczuga aztecka z obsydianowymi ostrzami’ [maːkˈkʷawitɬ];
  • Quetzalcōātl, imię boga: ‘Pierzasty Wąż’ [ketsaɬˈkoːaːtɬ] (tz wymawiane jak polskie c);
  • tlālcacahuatl ‘orzeszek ziemny’ (dosłownie: ‘ziemne ziarno kakaowca’) [tɬaːɬkaˈkawatɬ].

Materiał dodatkowy

Prezentacja wymowy współczesnego nahuatl i zmodernizowanej ortografii języka.

Śródziemnomorze Północne, czyli świat języków zaginionych (4): Zagadkowe ludy Iberii

Podróż ze wschodu na zachód wzdłuż północnych wybrzeży Morza Śródziemnego kończymy na Półwyspie Iberyjskim. Wpływy cywilizacji posługujących się pismem dotarły tu z opóźnieniem, stąd też niewiele wiadomo o ludach i językach Iberii w głębokiej starożytności. Według autorów antycznych Fenicjanie z Tyru pojawili się tu już ok. 1100 r. p.n.e., ale brak na to dowodów archeologicznych. Osadnictwo fenickie zaczęło się raczej w IX w. p.n.e., a z VIII w. pochodzą najstarsze znane inskrypcje, odkryte w wielu miejscach w południowej Hiszpanii (Andaluzja). W tym czasie istniały już kolonie fenickie na atlantyckim wybrzeżu Iberii, a najważniejdzą z nich był Gādīr (dzisiejszy Kadyks). Fenicjanie prowadzili handel z miastem-państwem Tartessos, położonym blisko ujścia Gwadalkiwiru. Tartesyjczycy, których wpływy sięgały aż po południową Portugalię, byli eksporterami poszukiwanych metali, zwłaszcza srebra, ale także cyny (potrzebnej do wytwarzania brązu), miedzi i złota. Produkcja miedzi i srebra rozwinęła się na szczególnie wielką skalę w okolicach dzisiejszej Huelvy, gdzie również istniały fenickie stacje handlowe.

Stela z napisem po tartesyjsku w piśnie paleohiszpańskim (odmiana najstarsza, południowo-zachodnia, VII w. p.n.e.), znaleziona w Herdade de Abóbada (gmina Almodôvar, południowa Portugalia). Muzeum Regionalne w Beja (domena publiczna). Źródło: link.

W VII w. p.n.e. Tartesyjczycy zapożyczyli od Fenicjan ideę pisma, ale ani nie skopiowali fenickiego systemu pisma spółgłoskowego, ani nie opracowali alfabetu takiego jak grecki. Wynaleźli własny system zapisu, w którym istniały litery (inspirowane wzorami fenickimi) oznaczające sylaby zawierające spółgłoskę zwartą i samogłoskę (czyli np. ka, be, to), ale pozostałe spółgłoski (szczelinowe, nosowe, płynne) oraz samogłoski były zapisywane osobnymi literami jak w alfabecie, nie jak w piśmie sylabiczym. Ten mieszany system – pół sylabiczny, pół alfabetyczny, zwany pismem paleohiszpańskim – został przejęty przez kilka innych języków, tworząc regionalne odmiany. Oryginalna wersja tartesyjska odznacza się pewną osobliwością: po znaku sylabicznym jeszcze na wszelki wypadek dopisywano redundantną literę samogłoskową, np. kaa, bee. Późniejsze odmiany zrezygnowały z tej konwencji. Znamy wartość fonetyczną znaków tartesyjskich, ale nie rozumiemy treści inskrypcji (jest ich około setki). Nie pomaga fakt, że są one na ogół krótkie, a sposób zapisu był ciągły, bez podziału na słowa. Wybitny amerykański celtolog John T. Koch jest autorem hipotezy, że język tartesyjski był celtycki. Jednak jego propozycje interpretacji zachowanych napisów w świetle tej koncepcji są kontrowersyjne, a znaczna większość specjalistów odrzuca je wprost. Niewykluczone, że w tartesyjskim  istniały zapożyczenia celtyckie lub ogólniej indoeuropejskie, zwłaszcza wśród imion osobowych, ale sam język sprawia wrażenie nie tylko nieindoeuropejskiego, ale w dodatku dość odległego od rodziny indoeuropejskiej pod względem typologicznym.

Około połowy VI w. p.n.e. sytuacja w Iberii uległa wielu gwałtownym zmianom. W Tartessos zaszedł jakiś kryzys, którego skutkiem było załamanie się struktury politycznej i ekonomicznej, a także współpracy z Fenicjanami. Rdzenną ludność Andaluzji w późniejszym okresie stanowili Turdetanie, pod którą to nazwą ukrywają się zapewne potomkowie Tartesyjczyków, mówiący nadakl tym samym językiem, ale (zwłaszcza we wschodniej części tego obszaru) mieszali się z nimi Celtowie i Iberowie, o których będzie mowa za chwilę.

Tymczasem na drugim końcu Morza Śródziemnego upadł Tyr, stolica Fenicji, najpierw osłabiony przez najazdy asyryjskie, a w końcu podbity przez króla Persji Cyrusa Wielkiego w 539 r. p.n.e. Miało to ogromne konsekwencje dla kolonii fenickich, bo centrum życia ich morsko-kupieckiego imperium przeniosło się do „Nowego Miasta” (Qart Ḥadašt), czyli Kartaginy (w dzisiejszej Tunezji). Kartagińczycy podporządkowali sobie wszystkie kolonie fenickie w Afryce Północnej i w zachodniej części basenu Morza Śródziemnego. W historii tych kolonii zaczął się tak zwany okres punicki. Żeglarze kartagińscy eksplorowali zachodnie wybrzeża Afryki i Europy oraz wyspy wschodniego Atlantyku; sprowadzali nawet cynę z Kornwalii i założyli kolejną kolonię za „słupami Herkulesa” po stronie afrykańskiej (Tingi, czyli dzisiejszy Tangier). Porty w południowej Hiszpanii nadal miały wielkie znaczenie jako bazy morskie i militarne. Także w VI w. w Iberii pojawili się Grecy, tworząc kolonie satelickie kolonii-matki w Massalii nad Zatoką Lwią (dzisiejsza Marsylia). Byli to Fokajczycy, wywodzący się z zachodniej Anatolii. Najpierw osiedlali się tu i ówdzie wzdłuż północno-wschodniego wybrzeża, ale stopniowo zapuszczali się i na obszar kolonizacji punickiej, konkurując z Kartagińczykami w handlu z ludnością miejscową.

Kadyks (fenicki Gādīr), jedno z najstarszych miast Europy. Foto: Christopher Walker. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY 2.0).

Wschodnią część półwyspu wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego zamieszkiwali Iberowie. Ich język zachował się w inskrypcjach od VI w. p.n.e. do I w. n.e. Znakomitą większość z nich zapisano iberyjskimi odmianami pisma paleohiszpańskiego (południową lub północną), ale lokalnie, w Murcji i Alicante, po sługiwano się też alfabetem greckim dostosowanym do iberyjskiego systemu fonologicznego. Inskrypcji jest wiele (około 2 tys.), a Iberowie używali znaków rozdzielających wyrazy, więc językoznawcy, którzy badają język iberyjski, osiągnęli mimo wszelkich trudności pewien poziom zrozumienia jego morfologii i składni; znamy też znaczenie niektórych słów. Jak wspomniałem w jednym z wcześniejszych wpisów, być może słowo ‘srebro’ w językach germańskich i bałtosłowiańskich jest starym zapożyczeniem iberyjskim (śalirban ‘sztuka srebra’). Z całą pewnością nie był to język indoeuropejski. Wskazuje się na zbieżności z baskijskim (pewna liczba podobnych słów, zwłaszcza liczebników), ale nie udało się dotąd wykazać pokrewieństwa między tymi językami w formie systemu regularnych odpowiedniości. Możliwe więc, że podobieństwa wynikają z regionalnej konwergencji języków wzmocnionej przez wzajemne zapożyczenia, a nie z pochodzenia od wspólnego przodka.

Z centralnej Hiszpanii pochodzą zabytki (ok. 200 inskrypcji) języka celtyberyjskiego, należącego do celtyckiej gałęzi rodziny indoeuropejskiej. Powstały one stosunkowo późno (II–I w. p.n.e.), częściowo w półsylabicznym piśmie paleohiszpańskim, częściowo w alfabecie łacińskim, ale nie ulega wątpliwości, że ludność celtycka już wtedy zamieszkiwała Iberię od wielu stuleci. Jako Celtów rozpoznawali ich autorzy starożytni (stąd nadana przez nich etykieta etniczna Celtiberī, czyli ‘celtyccy Iberowie’). Język celtyberyjski ma wiele cech odmiennych od pozostałych języków celtyckich, często zachowując utracone w innych liniach rozwojowych cechy konserwatywne. Musiał zatem oddzielić się od reszty grupy bardzo wcześnie. Niemniej posiada też wspólne innowacje definiujące gałąź celtycką. Oprócz Celtyberów w ścisłym sensie istniały też z pewnością inne grupy celtyckojęzyczne, znane nam z nazw plemiennych, miejscowych i osobowych, ale ponieważ ich języki nie zostały utrwalone na piśmie, trudno powiedzieć, na ile były odrębne od celtyberyjskiego. Szczątkowo – w postaci słów i krótkich zwrotów wkomponowanych w teksty łacińskie z I w. n.e. – poświadczony jest język Galaików (na terenie Galicji, która wzięła od nich swoją nazwę). Wygląda on na północno-zachodnią odmianę regionalną celtyberyjskiego.

Na północ od kraju Tartersyjczyków, nieco w głębi lądu, na obszarze znajdującym się dziś głównie w obrębie Portugalii, żyli Luzytanie. Ich język był niewątpliwie indoeuropejski i dość blisko spokrewniony z gałęzią celtycką, aczkolwiek nie był celtycki w ścisłym sensie. Prawdopodobnie stanowili jakieś wczesne odgałęzienie grupy italoceltyckiej, które jeszcze przed falą migracji celtyckiej dotarło na Półwysep Iberyjski i przetrwało w swojej peryferyjnej lokalizacji aż do czasów rzymskich. Zachowało się po nim tylko kilka dłuższych napisów z I w. n.e. (w alfabecie łacińskim), a prócz tego spora liczba nazw miejscowych i imion bogów.

Archipelag Balearów przed kolonizacją fenicko-punicką zamieszkany był przez ludność autochtoniczną, która przybyła tam z kontynentu w drugiej połowie III tysiąclecia p.n.e. Byli oni nosicielami szeroko rozprzestrzenionej kultury archeologicznej pucharów dzwonowatych z chararakterystycznym dla niej zestawem obiektów materialnych. Oprócz stylu ceramiki, od której pochodzi nazwa, były to charakterystyczne ozdoby i elementy uzbrojenia, w tym łuki refleksyjne. Część autorów utożsamia ekpansję tej kultury na dużym obszarze Europy (od południowej Polski i Czech po Portugalię i od Wysp Brytyjskich po Sycylię) z migracjami grup stanowiących zachodnią flankę Indoeuropejczyków. Jest to możliwe, ale trudne do udowodnienia. Badania szczątków nosicieli kultury pucharów dzwonowatych wskazują na ich znaczne zróżnicowanie genetyczne i dużą mobilność. Możliwe zatem, że nie stanowili grupy jednolitej językowo. Rdzenni mieszkańcy Balearów wznosili budowle megalityczne (tzw. talajoty), a jeśli wierzyć autorom starożytnym, przez większą część roku lubili chodzić nago (dzisiejsze plaże dla naturystów na Majorce, Minorce i Ibizie kontunuują tę tradycję). Kartagińczycy, którzy przejęli kolonie założone przez Fenicjan na Ibizie i pozostałych wyspach archipelagu, zatrudniali ich rdzenną ludność w swoich armiach jako procarzy, albowiem Balearczycy słynęli z zabójczej sprawności w posługiwaniu się tą bronią. Natomiast o ich języku nie wiemy nic konkretnego.

Podobnie jak w Italii, pojawienie się Rzymian i wprowadzenie łaciny zapoczątkowały proces szybkiego zaniku języków lokalnych. W trakcie II wojny punickiej w 206 r. p.n.e. Rzymianie przejęli wszystkie kolonie na południu półwyspu, opuszczone przez Kartagińczyków, uzyskując także dostęp do zasobów mineralnych, z których słynęła ta część Iberii. Tuż potem założyli dwie prowincje na wybrzeżu śródziemnomorskim, na terytoriach zamieszkanych przez Iberów i Turdetanów, a w 123 r. p.n.e. podbili Baleary. Pod koniec I w. p.n.e. Rzym anektował cały Półwysep Iberyjski. Zapewne niektóre ludy miejscowe używały swoich języków w mowie jeszcze przez kilka pokoleń, ale prestiż łaciny wywierał nieubłaganą presję na jej używanie we wszystkich dziedzinach życia.

Rodzime języki Iberii znikały w miarę, jak ludność miejscowa ulegała akulturacji w ramach imperium rzymskiego. Jest jednak jeden wyjątek, tak szczególny, że omówię go w osobnym wpisie. Jeden jedyny nieindoeuropejski język Europy Zachodniej zachował się w górskim refugium, jakim były zachodnie Pireneje i nie tylko oparł się zabójczemu wpływowi łaciny, ale przeżył kolejne burze dziejowe i istnieje nadal. Jest to oczywiście język baskijski.

Pozostałości akweduktu rzymskiego zwane Pont del Diable. Tarragona, Katalonia (I w p.n.e/I w. n.e.). Miasto Tarraco było od 197 r. p.n.e. stolicą prowincji Hispania Citerior (później większej prowincji Hispania Tarraconensis), zamieszkanej głównie przez Iberów. Zdjęcie własne autora.

Podsumujmy: starożytna Iberia zamieszkana była przez ludność posługujących się kilkoma językami nieindoeuropejskimi (tartesyjski, iberyjski, prabaskijski), których wzajemne pokrewieństwo nie jest pewne. Każdy z nich mógł być reliktem innej rodziny językowej. Żaden z nich nie wykazuje związków z językiem etruskim ani innymi językami nieindoeuropejskimi regionu śródziemnomorskiego, o których mamy jakiekolwiek informacje. Ponadto w Iberii występował co najmniej jeden język z grupy celtyckiej (celtyberyjski) i co najmniej jeden język indoeuropejski, którego nie można zaliczyć do żadnej z tradycyjnie wyróżnianych gałęzi (luzytański). Mogło być ich więcej (w tym nieznany język lub języki autochtoniczne Balearów), ale ubóstwo źródeł pisanych z okresu przedrzymskiego uniemożliwia ich identyfikację. Nasz obraz sytuacji językowej Iberii jest niezbyt ostry i z pewnością niepełny. Do tego dochodzą języki kolonistów (fenicki/punicki od IX w. p.n.e. i grecki od VI w. p.n.e.). Ze względu na specyfikę kolonizacji przez śródziemnomorskie potęgi kupieckie języki te nie stanowiły poważnego zagrożenia dla języków miejscowych i współistniały z nimi przez setki lat na równej stopie. Dopiero łacina odegrała rolę walca parowego niwelującego różnorodność językową.