Czy naukowcy doznają „ odkrywczych objawień”, czy też dokonują odkryć dzięki permanentnej analizie problemu i czy punktoza w dokonywaniu takich odkryć pomaga?

Przyjęło się uważać, że objawienie jest zarezerwowane w zasadzie tylko dla proroków czy świętych. Jednak określenie wizjoner raczej nie ma konotacji religijnych. Skąd przychodzą więc naukowcom do głowy rozwiązania problemów? Niekiedy oczywiście wynikają z prowadzenia systematycznych analiz, w trakcie których dojście do rozwiązania jest konsekwencją mozolnej, logicznej pracy. Czasem opierają się o działania na zasadzie prób i błędów, co oczywiście nie oznacza, że wybór tego, co jest próbowane, odbywa się w sposób chaotyczny. Jednak historia nauki obfituje w anegdoty, zmyślone historie, jak również opisy udokumentowane, które sugerują, że niektóre odkrycia przypominają bardziej objawienia/wizje niż odkrycia dokonane metodą naukową. Co albo kto jest źródłem incepcji (infekcji koncepcyjnych), które spotykają naukowców? Zapewne najprostszą odpowiedź będzie taka, że świat, który obserwują. Czy nie jest to jednak spłycanie zjawiska – sprowadzanie go do banału?

Punktoza to potoczne określenie zjawiska polegającego na tym, że naukowcy prowadzą nie takie działania, które dają poważne efekty naukowe, tylko takie, które przynoszą dużo punktów w systemach oceny. Takie systemy oceny otwierają drzwi do awansów naukowych, ale nie musi to sprzyjać autentycznemu rozwojowi naukowemu.

Sny Kartezjusza, Afreda Wallace’a i Otto Loewiego

Kartezjusz twierdził, że słynne „Cogito ergo sum – Myślę więc jestem” to owoc snu – medytacji, w czasie której odkrył, że możemy śnić cały czas, a to co uznajemy za nas otaczające, może być złudzeniem. Może coś być na rzeczy, skoro twórcy takich filmów, jak „Matrix” czy „Incepcja” inspirowali się sceptycyzmem Kartezjusza.

Alfred Russel Wallace oznajmił, że idea ewolucji naturalnej nawiedziła go we śnie. Był antyszczepionkowcem i jak wielu naukowców jego czasów interesował się np. spirytualizmem, co dla niektórych stanowi argument, by podważać jego wersję o śnie ewolucjonistycznym.

Wiele opisów jest jednak bardzo wiarygodnych. Laureat nagrody Nobla Otto Loewi opisał, że zaplanował we śnie, jak badać przewodnictwo nerwowo-mięśniowe – szerzej opisał synapsy. Pierwszej nocy miał wizję. W ciągu dnia nie mógł sobie przypomnieć planu eksperymentu. Na szczęście kolejnej nocy wizjonerski sen się powtórzył, albo nawet był kontynuowany.

„W noc poprzedzającą Niedzielę Wielkanocną [1920 r.] obudziłem się, zapaliłem światło i zapisałem kilka notatek na maleńkim kawałku cienkiego papieru. Potem znowu zasnąłem. O szóstej rano przyszło mi do głowy, że w nocy zapisałem coś ważnego, ale nie udało mi się rozszyfrować bazgrołów. Następnego wieczoru o 15:00 pomysł powrócił. Był to projekt eksperymentu mającego na celu ustalenie, czy hipoteza o transmisji chemicznej, którą wypowiedziałem 17 lat temu, była słuszna. Natychmiast wstałem, poszedłem do laboratorium i przeprowadziłem prosty eksperyment na sercu żaby, zgodnie ze schematem nocnym.”

Ciekawe, że Loewi stwierdził, iż idea ta tliła się w jego umyśle przez siedemnaście lat.

Inny noblista, Niels Bohr opowiadał, że elektrony krążące wokół jądra atomowego, podobnie jak planety wokół Słońca, przyszły mu do głowy we śnie. Testując swoją „wyśnioną” hipotezę, stwierdził, że struktura atomowa jest w rzeczywistości do niej podobna.

Bohr jak na fizyka wypowiadał się w sposób, który burzy pojmowanie racjonalności.

„Musimy jasno powiedzieć, że w przypadku atomów języka można używać tylko tak, jak w poezji.”

Zwykło się uważać, że poezja jest miejscem, w którym zatraca się granicę między racjonalnością, a metafizyką. Poezja jest miejscem bliższym snów, a fizyka jawy. Tymczasem fizyk stwierdził, że istnieje związek między poezją a nauką.

Mendelejew, Elias Howe, August Kekulé, Srinivasa Ramanujan

Mendelejew tak opisuje swoją wizję, kiedy wpadł na pomysł układu okresowego.

Widziałem we śnie tablicę, na której wszystkie pierwiastki układały się zgodnie z wymaganiami. Budząc się, od razu zapisałem to na kartce papieru. Poniżej jego notatki (pamiętnik).

Ktoś złośliwy mógłby przypomnieć, że doktorat Mendelejewa dotyczył metod otrzymywania etanolu. Ale raczej nie wypada tym tłumaczyć jego odkrycia.

Amerykański wynalazca Elias Howe poświęcił wiele czasu, próbując stworzyć „maszynę do zszywania tkanin”. Wreszcie przytrafił mu się dziwny sen. W śnie został porwany przez kanibali. Dostał 24 godziny na zbudowanie maszyny do szycia. Nie zrobił tego, został więc nabity na włócznię z dziurami na obydwu końcach. Wtedy wynalazł maszynę do szycia nazwaną stębnówką.

August Kekulé odkrył strukturę benzenu również w czasie wizji sennej. Benzen śnił mu się jako wąż zjadający swój ogon. Na marginesie wąż zjadający swój ogon był w Europie znany głownie jako symbol alchemików (uroboros). Związek uroborosa z alchemią próbował nawet wyjaśnić Carl Jung.

Kekulé tak opisał swój sen:

Odwróciłem krzesło do kominka i pogrążyłem się w półśnie. Znowu atomy harcowały przed moimi oczami. Tym razem mniejsze grupy trzymały się skromnie z tyłu. Moje duchowe (mentalne) oko, wyostrzone przez powtarzające się podobne wizje, rozróżniło teraz większe twory o różnorodnym kształcie. Długie szeregi, kilkakrotnie ściśle ze sobą złączone, wszystko w ruchu, wijące się wężowato i skręcające się. Patrzę! Co się stało? Jeden z węży chwycił swój własny ogon i szyderczo kręcił się przed moimi oczami. Obudziłem się jak rażony piorunem i resztę nocy spędziłem na poznawaniu wniosków z tej hipotezy.

Friedrich August Kekulé – Biography, Facts and Pictures (famousscientists.org)

Srinivasa Ramanujan jest uznawany za ważnego matematyka, chociaż nie miał pełnego wykształcenia naukowego (zmarł niestety młodo). Twierdził, że bóstwo Hindu Namagiri ukazywało mu się w snach podpowiadając matematyczne dowody. Jeden z jego snów miał być taki.

„Podczas snu przeżyłem coś niezwykłego. We śnie pojawił się czerwony ekran utworzony przez płynącą krew. Obserwowałem go. Nagle czyjaś dłoń zaczęła pisać na ekranie. Cały zamieniłem się w uwagę. Ręka ta napisała wiele całek eliptycznych. Utkwiły mi one w pamięci. Gdy tylko się obudziłem, poświęciłem się pracy.”

Historia Ramanujana została sfabularyzowana w filmie „Człowiek, który znał nieskończoność”.

Nie wszystkie historie o snach naukowców są równie wiarygodne, ale nie tylko w trakcie snów dokonywali odkryć w odmiennych stanach świadomości.

Albert Einstein i Nikola Tesla mieli doświadczać tzw. świadomych snów, dzięki którym dokonywali odkryć. W przypadku Einsteina trzeba uważać, żeby nie pomylić powieści (noweli) (Einstein’s Dreams), w której w sposób literacki, ale mający niewiele z rzeczywistością, opisano odkrycie teorii względności.

Podobnie trzeba traktować bardzo krytycznie historię o tym, że sen o schodach przyczynił się do odkrycia struktury DNA przez Jamesa Watsona. Watson, kiedy opisuje bardzo szczegółowo odkrycie, nic o tym ni mówi.

Zjawisko to dotyczy nie tylko naukowców. Muzycy (Paul McCartney “Yesterday”), pisarze (Mary Shelley “Frankestein”), poeci, reżyserzy (James Cameron Terminator, Stephen King “Misery”), malarze (Salvador Dali), informatycy (Larry Page – Google) i wielu innych „zostali nawiedzenie w snach ideami”.

Oczywiście sam proces dokonywania takich odkryć nie musi mieć miejsca we śnie. Anegdoty o jabłku, które uderzyło w głowę Newtona czy wannie, w której miał siedzieć Archimedes mają o tyle związek z rzeczywistością, że za pomocą symbolicznych historii pokazują, iż umysły tych odkrywców permanentnie analizowały problem.

Zapewne wszystkie te osoby były skupione na problemie, którym się zajmowały przez wiele tygodni, a nawet miesięcy, przechodząc w tym czasie w stan z pogranicza analizy i medytacji. Nie da się ukryć, że nie jest to coś czego, uczą w podręcznikach metodologii prowadzenia badań naukowych. Jest to raczej połączenie bardzo długotrwałej wręcz obsesyjnej analizy z „iskrą bożą”.

Podsumowanie czyli czy można mieć takie sny, albo dokonywać takich odkryć żyjąc w punktozie…

Oczywiście większość naukowców to ani Kartezjusze, ani Mendelejewowie, ale wniosek z powyższych przykładów płynie jeszcze jeden. Ciągłe wikłanie naukowców w dziesiątki spraw administracyjnych, punktoz itp. nigdy nie będzie służyło takiemu skupieniu się na problemie, na jakie mogli sobie przyzwolić badacze, których rozwiązania opisano w powyższych przykładach. Mogą się raczej przyśnić punkty niż odkrycia.

Światło w brzuchu giganta, czyli o fosforze na Enceladusie

W dawnych czasach Ziemię zamieszkiwali giganci. Pochodzili od bogów, ale w przeciwieństwie do nich byli śmiertelni. Wyglądali dość diabolicznie, byli kudłaci, a zamiast nóg mieli węże. Jednym z nich był Enkelados. W czasie gigantomachii, wielkiej bitwy gigantów z bogami o władanie kosmosem, Enkelados walczył z wielką Ateną. Zabity w walce został rzucony na Ziemię i pogrzebany. I tu źródła podają różne miejsca – Sycylia albo Etna. Tak czy inaczej pod wulkanem.

Fontanna Enkeladosa (fragment), park w Wersalu (Paryż), źródło: Wikimedia, licencja: GNU FDL 1.2

Nic więc dziwnego, że jeden ze stu kilkudziesięciu naturalnych satelitów planety Saturn (jego greckim odpowiednikiem jest Kronos, z którego krwi zrodził się wspomniany gigant), zyskał nazwę Enceladus. Jeśli weźmiemy pod uwagę rozmiary, nie należy on do gigantów, jest szósty pod względem wielkości spośród księżyców Saturna, ma średnicę ok. 500 km. Enceladus to księżyc lodowy. Jego powierzchnia jest usiana kraterami, występują tam też gejzery. Zjawisko to jest znane pod nazwą kriowulkanizmu. Widać, że duch pogrzebanego pod którymś z wulkanów Enkeladosa ujawnia swoją prawdziwą naturę.

Gejzery na Enceladusie, źródło: Wikimedia, licencja: CC BY-SA 2.0

Na temat Enceladusa wiemy stosunkowo dużo, a to dzięki badaniom sondy Cassini-Huygens. Wystrzelona w 1997 roku miała za zadanie eksplorację Saturna, jego pierścieni oraz satelitów. Wyniki naukowe misji były wprost rewelacyjne. Sonda Cassini odkryła w pobliżu południowego bieguna Enceladusa gejzery, z których uwalniały się duże ilości materii. Uczeni analizujący wyniki badań uznali, że jest to potwierdzenie hipotezy mówiącej o tym, że pod lodową powierzchnią tego księżyca znajduje się duży ocean zawierający spore ilości ciekłej słonej wody. W wyrzucanych przez gejzery strugach odkryto gazowy wodór, który może powstawać tam w wyniku aktywności hydrotermalnej. Metody spektrometryczne pozwoliły także na odkrycie węglowodorów oraz dwutlenku węgla. Uznano, że obecność całego szeregu związków, zarówno nieorganicznych, jak też organicznych, może być oznaką istnienia pod lodową pokrywą jakichś prostych form życia. Jak dotąd wykryto jony sodu i potasu, węglany i wodorowęglany. Odczyn roztworu jest lekko alkaliczny. W czerwcu br. w czasopiśmie Nature wielonarodowy zespół autorów opublikował bardzo ciekawy artykuł dotyczący wyników badań wykonanych przez analizator pyłu kosmicznego (Cosmic Dust Analyzer, CDA). Urządzenie to jest tak naprawdę zaawansowanym spektrometrem mas. Uzyskane rezultaty zaskoczyły naukowców. Widma mas pokazały, że ocean Enceladusa jest naprawdę solidnie zasolony, a wśród obecnych tam związków znaleziono, o dziwo, fosforany (głównie sodu). Nie znaleziono natomiast związków fosforu(III), co nie dziwi, ponieważ nie są one trwałe w roztworach alkalicznych.

Zważywszy na to, że już jakiś czas temu znaleziono tam związki azotu, można powiedzieć, że odkrycie fosforu dopełniło zestaw pierwiastków ważnych dla życia. Mamy tam bowiem węgiel, wodór, tlen, azot i fosfor. Warte podkreślenia jest to, że rozpuszczalne związki fosforu zostały po raz pierwszy wykryte w oceanie pozaziemskim. Przypomnę tylko, że fosfor wchodzi w skład bardzo ważnych związków spotykanych w organizmach żywych. Pisałem o tym jakiś czas temu. ATP, DNA, RNA, fosfolipidy… wszystkie one zawierają atomy fosforu.

Podsumujmy: mamy tam „zupkę” złożoną z wielu soli, a do tego takie związki organiczne jak proste aminy (dwumetylo- lub dwuetyloamina) oraz związki karbonylowe (kwas i aldehyd octowy). Prawdopodobnie występują tam też proste związki aromatyczne typu aniliny czy kwasu benzoesowego. Zestaw znajdowanych tam związków organicznych jest zadziwiająco zbliżony do tego, który można wykryć w znajdujących się na Ziemi kominach hydrotermalnych. Zjawiska na Ziemi są w sumie wynikiem ogrzewania skorupy ziemskiej m.in. przez rozpad pierwiastków promieniotwórczych. W przypadku Enceladusa brak takiego źródła energii. Przypuszcza się, że tam źródłem ciepła są tzw. siły pływowe. Właśnie stąd mamy na powierzchni tego księżyca tzw. tygrysie paski, ale też ciepło utrzymujące podlodowy ocean w stanie płynnym.

Działalność hydrotermalna na Enceladusie (wizja artystyczna), źródło: NASA-JPL,
licencja: domena publiczna

Z wyników tych analiz nie można w żadnym wypadku wyciągać wniosków co do istnienia jakichkolwiek pozaziemskich form życia, nawet prymitywnego, na Enceladusie.

Co dalej? NASA pracuje już nad projektem badań tego księżyca. Został on umieszczony na liście tzw. programu Flagship, który zaczął się jeszcze w latach 70. XX w., od projektu Voyager. Misja nr 9 na tej liście, wstępnie nazwana Enceladus Orbilander, jest planowana na koniec lat 30., przy czym próbnik miałby rozpocząć badania gejzerów na początku lat 50., a po półtorarocznym orbitowaniu planowane jest lądowanie na powierzchni.

Jednak od tego dzieli nas co najmniej 20 lat. Może do tego czasu Marcin Czerwiński napisze coś o krwi Enkeladosa (w końcu zrodził się z krwi Kronosa), a Piotr Gąsiorowski umieści gigantów w jakimś drzewie filogenetycznym. A tytułowe światło nawiązuje oczywiście do etymologii słowa “fosfor”, o którym pisałem tutaj.

Literatura dodatkowa

Cosmic Dust Analyzer

Związki organiczne na Enceladusie

Przegląd związków odkrytych na Enceladusie

Jak grawitacja ogrzewa wnętrze tego księżyca

Czy na Enceladusie jest życie?

Fosfor – ciekawy, ważny, niebezpieczny

Wszystkie barwy fosforu

Fosfor, który w swojej pracowni uzyskał Hennig Brand, był najmniej trwałą odmianą białą (tak naprawdę jest on lekko żółtawy). Jest to jedna z odmian alotropowych tego pierwiastka. Cóż to takiego ta alotropia? Pisałem o tym w tekście o guzikach żołnierzy Napoleona. W skrócie: alotropia to zjawisko występowania w danym stanie skupienia jakiegoś pierwiastka w różnych odmianach różniących się właściwościami fizycznymi i częściowo chemicznymi. Klasycznym przykładem alotropii jest diament i grafit – dwie odmiany węgla. W przypadku fosforu tych odmian jest znacznie więcej. Jeśli fosfor biały będzie się prażyć bez dostępu tlenu, ale w obecności niewielkiej ilości jodu, przejdzie w fosfor czerwony, znacznie trwalszy. W przeciwieństwie do fosforu białego nie jest toksyczny. Gdy z kolei fosfor czerwony będzie się ogrzewać w wysokiej temperaturze w próżni, otrzymamy odmianę fioletową. Ostatnią odmianą jest fosfor czarny, który można otrzymać z białego, ogrzewając go pod ciśnieniem 12 tys. atm. Jest to jedyna odmiana wykazująca pod wysokim ciśnieniem właściwości metaliczne, pozostałe są niemetalami. Poza fosforem białym, który jest bardziej toksyczny niż cyjanek, pozostałe odmiany nie są trujące.

Alotropowe odmiany fosforu: biały, czerwony (granulki), czerwony (kawałek), fioletowy

Źródło: Wikipedia, licencja: CC BY-SA 3.0

Pierwiastek życia

Fosfor jest jednym z pięciu najważniejszych pierwiastków, które uznaje się za niezbędne do życia ziemskiego. Pozostałe to oczywiście węgiel, wodór, tlen i azot. W organizmie człowieka jest go 700-750 g. Większość (ok. 80%) wchodzi w skład związków nieorganicznych tworzących kości oraz zęby (hydroksyapatyt). Pozostałe sto kilkadziesiąt gramów fosforu jest rozmieszczone praktycznie we wszystkich komórkach ciała. Grupa fosforanowa jest elementem spinającym nukleozydy w łańcuch nukleotydowy – w ten sposób powstają cząsteczki DNA i RNA. Z kolei w cząsteczkach ATP (adenozynotrójfosforanu) jest gromadzona energia zużywana potem w procesach metabolicznych w komórce. Jako ciekawostkę można dodać, że ATP nie gromadzi się w komórkach – jest syntetyzowany i zużywany na bieżąco. W ciągu doby organizm człowieka tworzy (i rozkłada) mniej więcej tyle ATP, ile on sam waży. A skoro już mowa o komórce, to jest ona otoczona błoną komórkową, której bardzo istotnym elementem są fosfolipidy. Są one strukturalnie zbliżone do tłuszczów, a w swojej strukturze mają grupę ortofosforanową(V), taką samą, jaka występuje w DNA, RNA i ATP. Z kolei w komórkach nerwowych mamy też fosfolipid – lecytynę, która stanowi ochronę mechaniczną, ale jest też izolatorem elektrycznym, dzięki czemu impulsy nerwowe mogą być przewodzone bez problemu.

Struktura przestrzenna ATP. Czarny – C, niebieski – N, żółty – P, czerwony – O, biały – H

Źródło: Wikipedia, licencja: domena publiczna

Dwie twarze fosforu

Jak widać, wszystkie organizmy żywe potrzebują związków fosforu. Zauważył to m.in. niemiecki chemik, Justus Liebig. Podsypując roślinom źródła tego pierwiastka, którymi w tamtym czasie były mączka kostna oraz ptasie guano, stwierdził, że rośliny zdecydowanie szybciej się rozwijają. Dziś najczęściej stosuje się nawozy, które zawierają trzy ważne składniki – azot, fosfor i potas (znany nawóz: azofoska). Ale fosfor spotykamy niemal wszędzie – od proszków do prania przez mięso i wędliny aż do serów topionych i coli. To jedna, pożyteczna twarz tego pierwiastka.

Niestety, jest też druga, znacznie bardziej ponura. Pociski zapalające zawierające biały fosfor były stosowane już w czasie II wojny światowej, potem w czasie wojny wietnamskiej oraz w Czeczenii, a ostatnio wojska rosyjskie używały go w trakcie wojny w Ukrainie. Ale to niestety nie wszystko. Już ponad 100 lat temu koncerny chemiczne zaczęły syntetyzować niesamowicie toksyczne związki fosforoorganiczne. Działają one bardzo silnie na układ nerwowy człowieka, dlatego zalicza się je do broni masowego rażenia o działaniu paralityczno-drgawkowym. Zapewne słyszeliście takie nazwy jak sarin, soman czy tabun. To właśnie najstarsze znane bojowe środki trujące zawierające fosfor. Niestety, ich otrzymywanie jest względnie proste, dlatego też interesują się nimi także terroryści. W 1995 roku w tokijskim metrze po ataku sarinem zginęło 12 osób, a ponad 5 tys. było hospitalizowanych. Do tej samej grupy zaliczane są nowiczoki – opracowane w Związku Radzieckim związki o działaniu jeszcze silniejszym niż sarin.

Nastolatek ze strefy Gazy leczony po oparzeniach białym fosforem

Źródło: Wikipedia, licencja: CC BY-SA 2.0

Czy jest życie na Wenus?

Trzy lata temu świat obiegła sensacyjna informacja – naukowcy znaleźli ślady życia na Wenus. Tak naprawdę było to jednak coś podobnego do starego dowcipu o tym, jak to na Placu Czerwonym w Moskwie rozdają samochody. Poszukiwanie życia w kosmosie jest bardzo żmudne. Nie polega na grzebaniu w pyle czy też bieganiu z lupą, aby odkryć jakieś bakterie, rośliny czy zwierzęta. Poszukuje się tzw. biosygnatur, czyli informacji o związkach, które są ściśle związane z organizmami żywymi. Jednym z takich związków jest fosfina (PH3), analog amoniaku. Na Ziemi jest ona produktem ubocznym metabolizmu fosforanów przebiegającego w komórkach bakterii beztlenowych. Wenusjańskie życie zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Okazało się bowiem, że sygnały spektroskopowe, które według odkrywców miały pochodzić od fosfiny, tak naprawdę należą do dwutlenku siarki (SO2) i nie są żadną sensacją, bo tego związku jest na Wenus pod dostatkiem. Wydaje się więc, że na odkrycie życia pozaziemskiego będzie trzeba jeszcze poczekać.

Fosfina (fosforowodór) – PH3cząsteczka, która namieszała na Wenus

Źródło: Wikipedia, licencja: domena publiczna