Komisarz-ludowy-Wiaczeslaw-Molotow-z-lewej-u-ministra-spraw-zagranicznych-Rzeszy-Joachima-von-Ribbentropa-12-listopada-1940-NAC

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz. 33

Władze ZSRR zamawiały broń i sprzęt lotniczy z hitlerowskich Niemiec w kilku transzach. Na osobiste polecenie Gõringa dostawcy dwoili się i troili, by najlepszemu sojusznikowi III Rzeszy zamówione towary dostarczyć jak najszybciej. Po epoce Jelcyna, gdy współpraca zbrojeniowa wyszła na jaw, rosyjscy tudzież zachodni historycy mnożyli i nadal mnożą coraz głupsze wymówki, mające wybielić stalinowskie imperium zła i ukryć prawdziwy zakres współpracy.

Zbudowany do bicia rekordów prędkości samolot Messerschmitt Me 209. (San Diego Air and Space Museum Archive/Wikimedia Commons)

Według źródeł rosyjskich, które ten “fakt” podają jako kolejny dowód hitlerowskiej perfidii, nieprzychylności i skłonności do oszustw, zamówiono także egzemplarz samolotu do bicia rekordu prędkości Me 209 oraz dwa śmigłowce Focke-Achgelis Fa 266. Większość źródeł upiera się, że Me 209 nie dostarczono nigdy, co ma wskazywać na złą wolę Niemców – inne zaś twierdzą, że ze względu na prototypowy charakter maszyny zbudowanie sowieckiego egzemplarza zajęło 15 miesięcy. Jest szansa zatem, że taki samolot dotarł do ZSRR, ale być może uległ zniszczeniu w konsekwencji ekstremalnie trudnego pilotażu i ten fakt zatarto w kronikach (co oczywiście było w ZSRR praktyką powszechną).

Śmigłowiec Focke-Achgelis Fa 223 podczas prób w górach. (Wikimedia Commons)

Co do helikopterów – Sowieci zamówili je, a zatem bez wątpienia wiedzieli, że istnieją – co naturalnie przeczy powtarzanej do znudzenia wymówce o tym, jakoby Niemcy ukrywali przed nimi najciekawsze konstrukcje. Najprawdopodobniej prawdziwy powód uchylenia się III Rzeszy od dostarczenia wersji Fa 266 śmigłowca Focke-Achgelis Fa 223 jest taki, że… nigdy jej nie zbudowano, a istniała tylko w postaci szczegółowego projektu. Skoro Rosjanie w swojej skąpej literaturze mówią o zamówieniu właśnie tego, pasażerskiego wariantu wiropłata, oznacza to, że pokazano im ów projekt.

Junkers Ju 52. (Wikimedia Commons)

Kolejną partię zamówionych statków powietrznych dostarczono do ZSRR na początku 1941 roku. Zawierała ona trzy samoloty transportowe Junkers Ju 52/3m, trzy samoloty sportowe/łącznikowe Messerschmitt Bf 108 “Taifun”, 2 wysokoprężne silniki lotnicze Jumo 207, 2 benzynowe silniki lotnicze Jumo 211 (z bezpośrednim wtryskiem paliwa i doładowaniem), 2 benzynowe silniki lotnicze Daimler-Benz DB 601E (z bezpośrednim wtryskiem paliwa i doładowaniem), pompy wtryskowe i wtryskiwacze do silników lotniczych (czyli coś, czego np. Brytyjczykom nie udało się stworzyć do końca wojny), 1500 lotniczych świec zapłonowych Boscha, 10 tysięcy pierścieni tłokowych, ponad 1000 przewodów elastycznych dla paliwa i oleju, 30 śmigieł, sprzęt laboratoryjny do badań sprzętu lotniczego (w tym pięć kompletnych stanowisk Brown-Boveri do badania silników w komorach niskich ciśnień), celowniki dla lotniczej broni strzeleckiej, celowniki bombowe, bomby lotnicze, lotnicze karabiny maszynowe i działka, mnóstwo amunicji do wszelkiej broni lotniczej, automaty bombowe Siemensa, radiostacje wielu typów… Naprawdę, każdy, kto nadal utrzymuje, że osamotniony Związek Radziecki nie miał dostępu do najnowszych technologii przed 1941 rokiem, zwyczajnie łże.

Samolot Fieseler Fi 156 “Storch”. (Wikimedia Commons)

Dostarczono także Sowietom 2 sztuki samolotu krótkiego startu i lądowania Fieseler Fi 156 “Storch”. Niektóre źródła wzmiankują, że za samoloty te nie zapłacono ani grosza, i że były one prezentami dla Stalina. Większość historyków upiera się, że samoloty te “skopiowano” i stąd pojawił się płatowiec OKA-38 “Aist”, zaprojektowany przez biuro konstrukcyjne Olega Antonowa. Według mnie, Sowieci otrzymali dokumentację techniczną tego samolotu w drodze normalnego handlu, a Antonow miał dostosować go do innego silnika oraz tandentnych sowieckich materiałów i technik wykonania. Jego dzieło miało produkowany na licencji w ZSRR francuski silnik Renault, znany u Sowietów jako MB-6, prymitywne śmigło i zmieniony kształt usterzenia. Zapewne było też cięższe. Antonow zepsuł genialny samolot, bo jego OKA-38 miała rozbieg i dobieg dwu- lub nawet trzykrotnie dłuższy od niemieckiego pierwowzoru…

Antonow OKA-38 “Aist”. (Wikimedia Commons)

Ze Storchem właśnie łączy się zabawny przykład sowieckiej głupoty propagandowej. W swoich wspomnieniach, wydanych dawno temu w Polsce (wtedy je czytałem), Oleg Antonow napisał, że profil i mechanizację skrzydła samolotu Fieseler Storch Niemcy ukradli JEMU podczas wizyty u niego w biurze konstrukcyjnym. Polski nastolatek, zaczytany w dostępnych książkach o lotnictwie i wojnie nie mógł pojąć, KIEDY niemieccy konstruktorzy mogli przyjacielsko odwiedzać sowieckie biuro konstrukcyjne – skoro uczono mnie w szkole, że wrogość między obydwoma krajami istniała od zawsze.

Antonow OKA-38 “Aist”. (Wikimedia Commons)

Sęk w tym, że mało bystry autor “biografii” Antonowa nie zorientował się, że próbując zrobić z radzieckiego inżyniera geniusza, okradzionego przez perfidnych hitlerowców z profilu K-11 autorstwa profesora Krasilszczikowa, jednocześnie pozwolił wydostać się na zewnątrz informacji o rutynowych, roboczych kontaktach rzekomych nieprzyjaciół. Fieseler Fi-156 Storch został oblatany w 1936 roku, czyli w okresie, gdy oficjalnie ZSRR i III Rzesza nie utrzymywały żadnych kontaktów – to jak wredni Niemcy mogli ukraść projekty z biura, w którym, jako wrogowie, nigdy nie byli? Sowiecka propaganda jest wewnętrznie sprzeczna, ale wystarczająco skuteczna poprzez swoje rozpowszechnienie, by zawarte w niej treści były bezmyślnie powtarzane.

Wizyta w Niemczech w październiku 1939 roku. Z przodu stoją Michin, Jakowlew i Pietrow. Za nimi bombowiec Dornier Do 215. (Wikimedia Commons)

Niemieckie samoloty przylatywały partiami do Moskwy, a stalinowska władza organizowała masowe wycieczki z oddalonych od stolicy fabryk lotniczych, aby każdy z tysięcy zatrudnionych w zbrojeniowych kolosach Stalina inżynierów mógł naocznie zapoznać się z najnowocześniejszymi technologiami. Przybysze z prowincji zachwycali się udogodnieniami obsługi, elegancją rozwiązań, dokładnością działania przyrządów i faktem, że radiostacje niemieckie działały niezawodnie, naprawdę pozwalając na utrzymanie łączności. Do analizy zakupów z Niemiec wyznaczono armię ludzi, liczącą około 3,5 tysiąca osób i zgrupowaną w kilku instytutach badawczych (IIWWS, LII, BNT, CIAM). Przeprowadzono gigantyczny program prób w locie, zawierający także porównania z aktualnymi sowieckimi maszynami. Wyniki badań wskazywały wiele zalet konstrukcji niemieckich – były bezpieczniejsze w pilotażu, prostsze w obsłudze, łatwiejsze w eksploatacji w warunkach polowych (!).

Sowieccy specjaliści podczas badania Messerschmitta Bf 109E w Niemczech. Z prawej I.F. Pietrow, zastępca szefa instytutu badawczego wojsk lotniczych ZSRR. (Wikimedia Commons)

Według rosyjskich historyków niektóre rozwiązania techniczne “skopiowano”, ale uważam, że w wielu przypadkach po prostu skorzystano z otrzymanej dokumentacji technicznej, a rzekome “kopiowanie” to tylko wymówka. Jednocześnie sowieckie ośrodki techniczne i biura konstrukcyjne, używając wiedzy nabytej od hitlerowskiego sojusznika, pospiesznie projektowały nowe samoloty bojowe, przeznaczone do planowanego ataku na Europę oraz inne regiony, które Stalin planował zająć siłą po osłabieniu Niemiec i pozostałych państw zachodnich. Wprowadzono do produkcji w ZSRR liczne rozwiązania niemieckiego przemysłu lotniczego, takie jak np. samouszczelniające się zbiorniki paliwa, dwustopniowe sprężarki, automat do wyprowadzania samolotu z lotu nurkowego (dzieło Melitty von Stauffenberg), łatwo demontowalne owiewki piast śmigła, blokowane kółka ogonowe, nowoczesne rury wydechowe itp. Prawdziwego zakresu zapożyczeń z niemieckiego zasobu wiedzy zapewne nie poznamy nigdy. W zdobywaniu wiedzy na ten temat nie pomagają stale powtarzane, nawet w najnowszych publikacjach naukowych, stereotypy na temat rzekomej wrogości III Rzeszy i ZSRR w owym okresie.

Czołówka wydania dziennika “Prawda” z 24 sierpnia 1939 roku. (Wikimedia Commons)

Warto wspomnieć, że dwa dni po podpisaniu porozumienia gospodarczego między III Rzeszą i ZSRR dziennik “Prawda” napisał o nim w entuzjastycznym tonie. Wcale nie ukrywano przed radzieckim narodem, że Związek Sowiecki jest najistotniejszym sojusznikiem bądź co bądź zwycięskiego mocarstwa.

cdn.

Mołotow z Hitlerem w listopadzie 1940 roku.

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz. 30

Natychmiast po udzieleniu sojusznikowi obiecanej pomocy przy napaści na Polskę we wrześniu 1939 roku, do Niemiec ruszyły dosłownie setki sowieckich inżynierów, oficerów i pilnujących ich enkawudzistów. Jechali na zakupy.

Powitanie Mołotowa w Berlinie przez ministra von RIbbentropa i marszałka Keitla. Rok 1940. (NAC)

Najpierw zajęto się masowymi zakupami maszyn i narzędzi dla fabryk przemysłu zbrojeniowego. Pełne dane na ten temat pozostają nieznane, ale Niemcy np. tylko w okresie od stycznia do czerwca 1941 roku dostarczyli Sowietom 4500 maszyn i urządzeń o łącznej wartości 65 milionów Reichsmarek. Na samym początku zintensyfikowanej po sierpniu 1939 roku wymiany handlowej Niemcy planowali wysłać do ZSRR maszyny o wartości 90 milionów RM, niestety nie mam jak zweryfikować tych wielkości – skoro jednak eksport trwał przez kolejne lata, należy domniemywać, że słowa dotrzymano. Nadto eksportowano na wschód także aluminium (początkowo 50 tysięcy ton) dla sowieckich fabryk lotniczych, być może głównie jako blachę duraluminiową (Dural był wszak wynalazkiem niemieckim).

Tajny protokół o podziale Polski do paktu Hitler-Stalin, niesłusznie nazywanego paktem Ribbentrop-Mołotow. (Wikimedia Commons)

Liczne sowieckie delegacje zbrojeniowe już w październiku rozpierzchły się po terytorium Niemiec. Pokazano im bardzo dużo, szokująco dużo w przemyśle lotniczym, stoczniowym i produkującym artylerię oraz broń strzelecką. Choć dziś każdy rosyjski historyk ad nauseam wmawia swoim czytelnikom, że Sowieci wiedzieli, iż Niemcy pokazują im “same stare rzeczy”, że ukrywają najnowsze produkty, że tak naprawdę przyjaciół z ZSRR oszukują, to po przeczytaniu list sprzętu zakupionego przez ZSRR m.in. za ropę naftową i ukraińskie zboże jasno widać, że Niemcy udostępnili swojemu najbliższemu sojusznikowi towary absolutnie aktualne, stosowane w tym samym czasie przez siły zbrojne Niemiec. Ba, ulegając żądaniom Moskwy nadawano zamówieniom Stalina wysoki priorytet, opóźniając dostawy dla innych krajów! Göring utworzył specjalną komisję ds. handlu z ZSRR, której zadaniem było poganianie przemysłu. Sam wygłosił apel do tegoż przemysłu, nakłaniając go do włożenia maksymalnego wysiłku w zaspokajanie sowieckich potrzeb. Dało to efekt na pewno w kwestii samolotów, gdyż partię 23 sztuk różnych typów dostarczono do ZSRR między 26 kwietnia i 11 maja 1940 roku.

Adolf Hitler w rozmowie z Hermannem Göringiem na Oksywiu we wrześniu 1939 roku. (Wikimedia Commons)

Co jakiś czas podpisywano nowe umowy, a Ribbentrop i Mołotow kursowali między stolicami niczym kurierzy. Ostatnia z umów, podpisana w 1940 roku przez Mołotowa w Berlinie (przyjętego z honorami niczym głowa państwa), sięgała do sierpnia 1942 roku. Kupiono niewiarygodne wprost ilości broni, prototypów/wzorców broni oraz dokumentacji technicznej. Dość powiedzieć, że Sowieci chcieli kupić trzy ciężkie krążowniki klasy Admiral Hipper (“Lützow”, “Seydlitz” i “Prinz Eugen”) – odmówiono im, albowiem brakowało w Niemczech stali wysokiej jakości i mocy przerobowych stoczni. W końcu Niemcy zgodzili się sprzedać nieukończony krążownik “Lützow” – niemieccy inżynierowie i technicy pracowali w Leningradzie przy jego wykończeniu, już pod nazwą “Pietropawłowsk”, jeszcze 22 czerwca 1941 roku.

Ciężki krążownik Lützow dostarczony do Leningradu. (Wikimedia Commons)

Sprzedano także Moskwie kompletne plany konstrukcyjne pancernika Bismarck (!), kompletną maszynownię dla ciężkiego niszczyciela, różne działa ciężkiej artylerii okrętowej, trzy kompletne dwudziałowe wieże z działami kalibru 381 mm, rysunki techniczne trzydziałowej wieży z działami kalibru 406 mm, osiem takich gotowych dział, dokumentację techniczną wieży okrętowej z działami kalibru 280 mm, mnóstwo innego sprzętu dla marynarki wojennej, w tym urządzenia łączności, narzędzia stoczniowe, dwa peryskopy dla okrętów podwodnych, pięć dźwigów pływających, torpedy, urządzenia nawigacyjne. O tym, dzięki poszukiwaniach w wielu źródłach, wiemy.

Zaprojektowany w Bremie sowiecki okręt podwodny klasy “Staliniec”. (Wikimedia Commons)

Związek Sowiecki udostępnił nadto Niemcom bazę dla U-bootów w porcie Zapadnaja Lica na zachód od Murmańska (Basis Nord) oraz możliwość żeglugi Północną Drogą Morską na Pacyfik (skorzystał z tej możliwości co najmniej jeden niemiecki okręt-pułapka, “Komet”). Od 1935 roku wszystkie sowieckie stocznie budowały wyłącznie okręty wojenne. Gdy zaczynała się wojna, w 1939 roku, Niemcy dysponowali np. 51 okrętami podwodnymi. A ZSRR miał ich 165! Radzieckie U-booty powstawały według projektów, przygotowanych w niemieckiej stoczni DeSchiMAG AG Weser w Bremie – tu ciekawostka: okręty projektu E-2, których pierwsze egzemplarze zawierały także niemieckie urządzenia, skierowano do produkcji w 1933 roku jako klasę “Staliniec” i wyprodukowano w liczbie ponad 40 egzemplarzy. Bez niemieckiego wkładu sowiecka flota wyglądałaby kiepsko.

Sowieckie działo morskie, zbudowane według niemieckiego projektu. (Wikimedia Commons)

Jakby tego było mało, Rzesza wysyłała do swego najlepszego sojusznika oleje silnikowe, turbiny dla elektrowni, lokomotywy, silniki wysokoprężne (w tym lotnicze Jumo), czołgi, okręty inne niż “Lützow” (o tych nic konkretnego nie wiemy), materiały wybuchowe, amunicję, sprzęt dla wojsk chemicznych i cały przegląd najnowszej broni artyleryjskiej wojsk lądowych wraz z dokumentacją techniczną (ma to zapewne związek z powstaniem wówczas “skonstruowanych samodzielnie” nowych typów sowieckich dział). Umożliwiono Niemcom korzystanie z Kolei Transsyberyjskiej za pół ceny, a dodatkowo zezwolono na tranzyt towarów na liniach kolejowych wiodących do Rumunii, Iranu i Afganistanu. Stalin naprawdę bardzo chciał, by Niemcy uznali zaopatrzenie swojej armii w surowce i żywność za wystarczające do szerokiej ofensywy w zachodniej Europie. W tym samym czasie Ribbentrop dwoił się i troił, by przekonać Stalina do jawnego wstąpienia do grona państw Osi.

Pistolet Walther PP kalibru 7,65 mm. Taką broń Moskwa zakupiła w Niemczech dla NKWD. (Wikimedia Commons)

Wśród broni zakupionej przez Sowietów znalazła się znaczna liczba pistoletów Walther PP/PPK kalibru 7,65 mm oraz ogromna ilość amunicji do nich, wyprodukowanej przez firmę GECO. Zamówiono je dla NKWD, bo lepiej się sprawdzały przy masowych egzekucjach, nie męczyły morderców strzelających ofiarom w tył głowy i nie nawalały tak często jak tandetna broń radziecka. Tej właśnie broni użyto do wymordowania polskich jeńców w Katyniu – a sowiecka propaganda użyła niemieckiego pochodzenia amunicji jako “dowodu” na niemieckie pochodzenie sprawców zbrodni. Tak zamieszano naiwnym ludziom w głowach, że najgłupsi z nich do dziś wierzą w tę wersję – tylko skąd niemieckie, sojusznicze wobec ZSRR wojska mogły się wziąć w okolicy Smoleńska w 1940 roku? Skłonność do przyjmowania sowieckiej wersji wydarzeń jako obowiązującej to niestety nadal bolączka zachodnich historyków i publicystów, którzy za wszelką cenę nie chcą przyznać, że Stalin rozpoczął druga wojnę światową wespół z Hitlerem.

cdn.

Hitler z Hindenburgiem.

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz. 27

Nie dotrzymam obietnicy z poprzedniego odcinka – na rok 1939 we współpracy ZSRR i hitlerowskich Niemiec trzeba nieco poczekać. Dzieje się tak dlatego, że zwyczajnie zapomniałem o bardzo ciekawym człowieku, który walczył o podtrzymanie kooperacji tych dwóch krajów także w okresie po 1933 roku.

Powszechne przekonanie, że – zgodnie z powtarzanymi ad infinitum treściami z internetu i wielu książek historycznych – ZSRR i Niemcy całkowicie zerwały stosunki militarne i gospodarcze po objęciu przez Adolfa Hitlera urzędu kanclerza, jest z gruntu fałszywe. To udało mi się wykazać już wcześniej. Opublikowane w Niemczech gigantyczne zbiory dokumentów dyplomatycznych, zebranych przez tandem naukowców z Rosji i Niemiec (Siergieja Słucza i Carolę Tischler), obejmują okres do 1937 roku i wyraźnie pokazują, że obok objawów wrogości trwała normalna działalność handlowa i negocjacje handlowe. Marszałek Tuchaczewski odwiedział kumpli generałów w Niemczech i odwrotnie. W sierpniu 2023 roku ma ukazać się część trzecia zbioru, obejmująca lata 1937-1939, a później także księga sięgająca do 1941 roku. Być może wtedy wreszcie historycy przestaną wmawiać czytelnikom, że zły Hitler przestał współpracować z dobrym Stalinem tylko dlatego, że partia NSDAP przejęła władzę w państwie niemieckim.

Stalin z Tuchaczewskim. (Wikimedia Commons)

Obsesją istotnych postaci hitlerowskiego reżimu wydawał się być Komintern, który był szeroko wykorzystywany przez wywiad Stalina do wzniecania niepokojów w różnych rejonach Europy – ale jednocześnie, mimo głośnych publicznych deklaracji, służył głównie jako straszak i pretekst – chocby dla zawarcia tzw. paktu antykominternowskiego. To interesujce także dlatego, że z polecenia Kominternu właśnie niemieccy komuniści udzielili pomocy Hitlerowi w walce z socjaldemokratami o władzę – wbrew logice, ale zgodnie z potrzebami Stalina. Sowiecki dyktator potrzebował, by ktoś inny rozpoczął wojnę w Europie, z której on mogł potem skorzystać, uderzając ogromnymi siłami na osłabiony konfliktem zbrojnym kontynent. Hitler jako inicjator takiej wojny podobał mu się od publikacji Mein Kampf – którą to książkę na jego polecenie błyskawicznie przetłumaczono na rosyjski i wydrukowano w jednym egzemplarzu. Dalekosiężne plany imperium sowieckiego to jedno, ale kontakty między siłami zbrojnymi ZSRR i Niemiec były nadal bardzo zażyłe – setki oficerów znały się świetnie dzięki wspólnej eksploatacji tajnych ośrodków na terenie Związku Sowieckiego. Czołowi sowieccy oficerowie świetnie znali niemiecki, wielu Niemców biegle mówiło po rosyjsku.

Defilada Armii Czerwonej w Chabarowsku w 1936 roku. (Wikimedia Commons)

Animozje rodziły się raczej nie u praktyków, tylko u polityków – bułgarski historyk Samuił Sziwaczew zwraca uwagę, że Alfred Hugenberg, mianowany przez nowego kanclerza minister gospodarki i rolnictwa, od razu zademonstrował antymoskiewską retorykę. Ale… jego otoczenie świetnie zdawało sobie sprawę, że niemiecki przemysł przetrwał trudny okres 1928-1932 głównie dzięki sowieckim zamówieniom na maszyny i urzadzenia. Jak stwierdził Gustav Hiller, wieloletni pracownik niemieckiej ambasady w Moskwie, “jeżeli niemieckie przedsiębiorstwa, szczególnie w dziedzinie produkcji czołgów, przetrwały okres kryzysu, to tylko dzięki zamówieniom sowieckim”. Niestety niewiele wiemy o tej współpracy, jej szczegóły wykraczające poza działalność ośrodka KAMA zostały bowiem wymazane z oficjalnej historii.

Ribbentrop i Goebbels podczas posiedzenia Reichstagu. (Wikimedia Commons)

Sowieckie kierownictwo obawiało się – wbrew dzisiejszym wikipediowym “prawdom” – zerwania stosunków gospodarczych z Niemcami. Politycy niemieccy uspokajali Moskwę, że nic się nie zmieni i na życzenie Kremla 25 lutego 1933 roku podpisano nową międzypaństwową umowę dotyczącą finansów i handlu. 9 marca 1933 publicysta Berliner Börsen-Zeitung napisał: “Niemiecko-sowieckie stosunki polityczne opierają się na twardych fundamentach. Z jednej strony, w warunkach narzuconych przez traktat wersalski oraz istniejącą naturę stosunków niemiecko-polskich, ZSRR był naturalnym partnerem Niemiec. Z drugiej strony dobre relacje z Niemcami dawały ZSRR potężne gwarancje, że nie powstanie front antysowiecki. Podpisanie nowego porozumienia kredytowego ze Związkiem Radzieckim to dowód, że rząd Niemiec nie skupia się na wewnętrznej walce z komunizmem, tylko absolutnie pragnie zachować nienaruszone relacje niemiecko-sowieckie”.

Bernhard von Bülow. (Wikimedia Commons)

13 marca 1933 sekretarz stanu w niemieckim MSZ, Bernhard von Bülow, napisał w memorandum do ministra von Neuratha w taki sposób: “co się tyczy Rosji, najważniejsze, co trzeba powiedzieć, to zdanie, że nie mamy innego wyboru jak tylko podanie sobie rąk przeciwko Polsce.” Hrabia von Bülow podkreślał także, jak ważne są dla Niemiec dobre stosunki z sowieckim wojskiem. Od 23 marca 1933 roku rząd już swobodnie mógł zmieniać konstytucję bez udziału parlamentu i na tym tle odbyły się intensywne konsultacje z Moskwą, zakończone w kwietniu podpisaniem protokołu przedłużającego ważność Traktatu Berlińskiego z 1926 roku. Nawet agresywny Völkischer Beobachter skomentował ten fakt tak: “utrzymanie przyjaznych stosunków ze Związkiem Sowieckim oznacza obopólne korzyści”.

Plakat z Azerbejdżanu. (Wikimedia Commons)

Sytuacja zaczęła zmieniać się w maju – zdelegalizowano Komunistyczną Partię Niemiec, a wysłannicy Hitlera zaczęli sondować rządy krajów zachodnich w kwestii remilitaryzacji Niemiec. W Moskwie OGPU raportowało, że wpływy ZSRR w Niemczech mogą ulec ograniczeniu – co było wbrew woli Stalina, który nie był jeszcze gotowy na odkrycie wszystkich kart. Niemcy wystąpiły z Ligi Narodów, ale Mołotow w przemówieniu na forum Komitetu Centralnego zapewniał nadal, że ZSRR pozostaje wierny idei współpracy gospodarczej z Niemcami.

Rudolf Nadolny (pierwszy z prawej w dolnym rzędzie) z perskimi nacjonalistami w roku 1917. (Wikimedia Commons)

Do Moskwy wysłano nowego ambasadora w randze ministra pełnomocnego – Rudolf Nadolny, bo on nim był, mógł wykazać się imponującym CV. Pochodzący z Prus Wschodnich Nadolny, absolwent uniwerstytetu w Królewcu, karierę w dyplomacji zaczął w 1902. Przez kilka lat pracował w St. Petersburgu, gdzie był świadkiem rewolucji 1905 roku; potem wysłano go do Persji, Bośni i Albanii. Podczas pierwszej wojny światowej kierował komórką wywiadu wojskowego, która zajmowała się sabotażem przy zastosowaniu broni biologicznej. Organizował transporty zarazków wąglika i nosacizny do niemieckiej ambasady w Rumunii, aby były wykorzystane do zarażania koni kupowanych tam przez Imperium Rosyjskie, te same mikroby wysyłano do innych krajów, które dostarczały wrogom Niemiec koni (w tym do USA, gdzie zarażać konie miał niejaki Anton Dilger). Później znalazł się na placówce w Persji, skąd odwołano go do Niemiec i skierowano do działań, których wynikiem m.in. było podpisanie traktatu brzeskiego. Po wojnie był brany pod uwagę jako przyszły minister spraw zagranicznych.

Został ambasadorem Niemiec w Turcji. Wierzył, że zmieszanie krwi pruskiej i słowiańskiej doprowadzi do powstania nowej rasy ludzi… Gdy nienawidzący błyskotliwego Nadolnego von Neurath wysłał go jako ambasadora do Moskwy, wielu uważało, że uczynił to w celu zniszczenia kariery pruskiego dyplomaty. Jako ambasador, Nadolny prowadził rozmowy z Litwinowem, Komisarzem Ludowym Spraw Zagranicznych ZSRR, zmierzające do zacieśnienia stosunków politycznych i gospodarczych, a także zapobieżenia porozumieniu Litwy, Łotwy i Estonii. Upór Nadolnego spotykał się ze stałymi odmowami ze strony jego przełożonych w Berlinie, którzy nawet pisemnie zabronili mu uzgadniania czegokolwiek z Sowietami.

Alexanderplatz w Berlinie w 1933 roku. (Wikimedia Commons)

Piewcy tradycyjnego widzenia historii tu wskazują na przemówienie Hitlera w maju 1934, będące konsekwencją kampanii informacyjnej w prasie niemieckiej na temat głodu w ZSRR. Wódz Niemiec powiedział jasno, że przemysł sowiecki powstaje wyłącznie dzięki zachodnim kapitalistom i że powinni oni wstrzymać swoje dostawy. Hitler o wspólnym bojkocie gospodarczym ZSRR rozmawiał nawet z przedstawicielem rządu brytyjskiego. Uparty Nadolny wciąż dyskutował z von Bülowem, von Neurathem i Hitlerem, przekonując ich, że muszą zapewnić Moskwę o nieustająco pozytywnych intencjach rządu niemieckiego wobec Kremla. W maju memorandum Nadolnego w tej sprawie zostało nawet zaakceptowane przez przełożonych – mówiło między innymi o nowym kredycie dla ZSRR i dalszym rozwinięciu handlu, ale w końcu zniechęcony ciągłymi kłótniami z Berlinem ambasador podał się do dymisji.

Sowieckie propagandowe zdjęcia pieców martenowskich z 1938 roku. (Wikimedia Commons)

Przyjęło się mówić, że gwałtowne pogorszenie stosunków sowiecko-niemieckich to wynik nienawiści Hitlera wobec ZSRR, który to kraj już wtedy planował zaatakować (czym?). Ocena sytuacji nie jest jednak prosta – z jednej strony oficjalnie głoszono agresywną retorykę, z drugiej zaś sowieccy inżynierowie nadal jeździli do niemieckich zakładów zbrojeniowych, zaś marszałek Tuchaczewski to odwiedzał niemieckich kolegów generałów, to przyjmował ich w ZSRR. Dopóki nie uda się dotrzeć do większej liczby dokumentów z tego okresu, przechowywanych w Rosji i Niemczech, ustalenie prawdy historycznej musi poczekać.

W kolejnym odcinku przejdę do współpracy rozpoczętej oficjalnie w roku 1939. Tym razem na pewno, obiecuję.

cdn