Rozmówki indoeuropejskie. Część 3: Spółgłoski sprzed tysięcy lat

Pozostałe części cyklu
Część 1: Zaproszenie
Część 2: Konary, gałęzie i gałązki drzewa rodowego
Część 4: Gra samogłosek i zadziwiający sukces pewnej hipotezy
Część 5: Rdzenie i słowa
Część 6: Ach, te końcówki!
Część 7: Paleontologia językowa

Zmiany dźwiękowe, czyli ruch głównie jednostronny

Zmiany dźwiękowe zachodzą przez cały czas w językach, które znamy; możemy je obserwować i badać bezpośrednio, dlatego wiemy, że duża część z nich to zmiany częste i „naturalne”. Oznacza to, że z przyczyn zależnych od tego, jak artykułujemy i postrzegamy dźwięki, mają one tendencję do zachodzenia w określonym kierunku i do asymetrii (zmiana A > B jest bardziej prawdopodobna niż B > A). Na przykład często się zdarza, że spółgłoski tylnojęzykowe, takie jak [k], ulegają palatalizacji (przesunięciu artykulacyjnemu ku przodowi), jeśli występuje po nich samogłoska przednia: [ke] > [tɕe] ze spółgłoską zwartoszczelinową (wymawiane jak polskie cie). Zmiana odwrotna jest mało prawdopodobna, natomiast uprzednienie spółgłoski często posuwa się dalej, może więc dać wynik typu [tʃe] lub [tse]. Spółgłoska zwartoszczelinowa może następnie utracić komponent zwarty, możliwa jest zatem dalsza ewolucja w stronę [ʃe], [se] itp. Wiemy więc, że [ke] może w naturalny sposób zmienić się w [tʃe] albo [se], ale nie widziano jeszcze, żeby [se] zmieniło się w [ke].

Jeśli zatem porównamy pokrewne słowa w grupie języków pochodzących od wspólnego przodka, to z ich wymowy często można bez wielkiego trudu wydedukować, jaka musiała być forma pierwotna, zakładając, że setki i tysiące lat temu procesy fonetyczne przebiegały podobnie jak obecnie (a nie ma powodu sądzić, że było inaczej, bo ani anatomia i fizjologia ludzka, ani prawa fizyki nie zmieniły się w tym czasie). W języku włoskim słowo oznaczające liczbę 100 brzmi cento /tʃɛnto/, po francusku cent /sɑ̃/, po hiszpańsku ciento /θjento/ lub /sjento/ (zależnie od dialektu), po portugalsku /sẽtu/, a w języku sardyńskim /kentu/. Widzimy, że choć brak palatalizacji w sardyńskim jest wyjątkiem wśród dzisiejszych języków romańskich, to właśnie ta forma musi być bardzo konserwatywna, bo wszystkie pozostałe spółgłoski początkowe w romańskich refleksach liczebnika ‘100’ mogą pochodzić od pierwotnego *k, ale nie na odwrót.1

Jest to początek rozumowania, które prowadzi nas do wniosku, że praromańska wymowa ‘100’ brzmiała w przybliżeniu *kentu. Ale język praromański to przecież po prostu łacina, aczkolwiek prowincjonalna, ludowa i potoczna – niekoniecznie taka sama, jakiej używali wykształceni literaci i elita rzymska. W łacinie klasycznej słowo ‘100’ pisane było centum, a realizowane jako /kentum/ – fonetycznie [kɛntʊ̃], jeśli zależy nam na aż takiej precyzji. Świadczy o tym nie tylko rozwój tego wyrazu w językach romańskich, ale także informacje z pierwszej ręki: zachowane uwagi gramatyków rzymskich opisujących własny język.2

Jak rozpracowano wymowę praindoeuropejską

Analizy porównawczej tego typu nie możemy bezpośrednio zweryfikować w przypadku języków, których wspólny przodek nie zachował się w formie pisanej, ale samo rozumowanie jest na tyle dobrze sprawdzone, że otrzymane w ten sposób rekonstrukcje możemy traktować z dużą dozą ufności. Pionierskie próby Jacoba Grimma czy Augusta Schleichera do końca XIX w. rozwinęły się w szczegółową „mapę drogową”. Dla większości gałęzi składających się na rodzinę indoeuropejską zrekonstruowano niemal kompletne sekwencje zmian, jakie zaszły między ostatnim wspólnym przodkiem ich wszystkich (językiem praindoeuropejskim) a przodkami poszczególnych grup oraz między ostatnim wspólnym przodkiem każdej grupy a językami współczesnymi. Odkrycia XX w. w połączeniu z pogłębioną wiedzą na temat mechanizmów zmian językowych pozwoliły na uzupełnienia i korekty.3 W przypadku języków „trudnych”, jak albański i ormiański, których izolowany charakter i ograniczona dokumentacja utrudnia odtworzenie łańcuchów zmian, wiele szczegółów pozostaje do dziś niepewnych, ale świadectwo pozostałych języków pozwala sięgnąć aż do czasów ostatniego wspólnego przodka rodziny i odtworzyć jego system dźwiękowy.

Czasem jest to łatwe. Na przykład, jeśli skupimy się na nagłosie wyrazu – a jest to pozycja, w której spółgłoski najrzadziej ulegają zmianom – to okazuje się, że istnieje duża klasa słów pokrewnych, które w każdej grupie języków indoeuropejskich zaczynają się na /m/. Jest to po prostu w tej pozycji spółgłoska bardzo stabilna, odporna na zmiany. Nie ma powodu wątpić, że w tej klasie słów już język praindoeuropejski miał początkowe *m.4 Spółgłoska /t/ jest nieco bardziej zmienna. Tam, gdzie niemal wszystkie grupy języków języki indoeuropejskie mają początkowe /t/, język ormiański i grupa germańska wyłamują się z jednomyślności. Ormiański ma przydechowe /th/ (tradycyjnie transliterowane jako ), a z porównania języków germańskich wynika, że pragermańskim odpowiednikiem /t/ było *þ, wymawiane /θ/.5 Najoszczędniej jest przyjąć, że w praindoeuropejskim istniała głoska *t, która w większości linii potomnych zachowała się bez większych zmian, a tylko w pojedynczych przypadkach przybrała silny przydech lub zmieniła artykulację na szczelinową. Germańska zmiana *t > *þ jest zresztą częścią bardziej ogólnego procesu znanego jako prawo Grimma.

Ryc. 1.

Dziwactwa i niespodzianki

Kiedy już rozpracowano zmiany częste i naturalne, czyli gdy większa część puzzle’a została ułożona, można było zidentyfikować inne odpowiedniości, dziwne lub wręcz unikatowe, ale regularne i „pasujące do układanki”. Na przykład praindoeuropejskie *s w pozycji początkowej przed akcentowaną samogłoską pojawia się w albańskim jako gj /ɟ/ (wymawiane jak polskie „miękkie g” w giąć); zjawisko to nie powtarza się nigdzie indziej w rodzinie indoeuropejskiej. Praindoeuropejskie *kw (wymawiane z zaokrągleniem warg) przed samogłoskami przednimi rozwinęło się w greckie /t/, poza tym w /p/, ale w niektórych kontekstach straciło zaokrąglenie i stało się zwykłym /k/.6 Jedną ze zmian najbardziej kuriozalnych jest rozwój nagłosowego *dw w języku ormiańskim: *dw > erk. Na przykład polskiemu dwa, łacińskiemu duo czy staroindyjskiemu dvā odpowiada klasyczne ormiańskie erku (patrz ryc. 1).

Gdybyśmy wcześniej nie dopasowali do siebie innych kawałków układanki, trudno byłoby uwierzyć, że tak może wyglądać regularna odpowiedniość. Jest ona jednak poparta przez kilka innych solidnych przykładów, a jak mawiał Sherlock Holmes: „Gdy wyeliminujesz niemożliwe, to, co pozostanie, jakkolwiek nieprawdopodobne, musi być prawdą”. Oczywiście rozwój *dw > erk nie nastąpił w jednym kroku. Ten uproszczony zapis pokazuje stan początkowy i końcowy, pomijając stadia pośrednie. Co się działo pomiędzy nimi – to problem znany w literaturze przedmiotu jako „wielka zagadka ormiańska”.

Model standardowy: spółgłoski

Ale pomińmy problemy szczegółówe (których jest legion) i przyjrzyjmy się głoskom praindoeuropejskim zrekonstruowanym według modelu uznawanego obecnie za standardowy. Zacznijmy od systemu spółgłosek, pokazanego na ryc. 2. Wiele z nich to głoski występujące powszechnie, ale system praindoeuropejski miał swoje dziwactwa. Zresztą który język ich nie ma? Wystarczy wspomnieć barokowe bogactwo głosek szczelinowych i zwartoszczelinowych, dzięki którym język polski jest zmorą fonetyczną dla cudzoziemców pragnących się go nauczyć. W poniższej tabeli spółgłoski uporządkowane są według miejsca artykulacji (kolumny) i mechanizmu artykulacji (wiersze).

Ryc. 2.

Trzy szeregi, w tym jeden niezwykły

Pierwsze trzy wiersze tabeli zajmują spółgłoski zwarte. Osobliwością, na którą warto zwrócić uwagę, jest to, że tworzą one aż trzy szeregi różniące się fonacją, czyli aktywnością strun głosowych. Pierwszy szereg to zwykłe spółgłoski bezdźwięczne (np. *p). Drugi – to ich odpowiedniki dźwięczne (np. *b). Na razie nic niezwykłego. Ale istniał jeszcze trzeci szereg, reprezentowany przez *bh. Dodatkowy symbol (podniesione h) oznacza przydech, czyli energiczny wyrzut wydychanego powietrza towarzyszący rozwarciu narządów artykulacji. Podobne trzy szeregi istniały np. w klasycznej grece: /p, b, ph/, ale tam szereg przydechowy był bezdźwięczny, co zdarza się o wiele częściej. Spółgłoski łączące dźwięczność z przydechowością są bardzo rzadkie, ale można je spotkać np. w języku staroindyjskim i w wielu wywodzących się z niego współczesnych językach Indii, takich jak hindi. System indyjski obejmuje nawet aż cztery szeregi: /p, ph, b, bh/.7

Ze świecą szukać języka, w którym przydechowe byłyby tylko spółgłoski dźwięczne. Język praindoeuropejski był pod tym względem unikatem. Z fonetycznego punktu widzenia przydech bezdźwięczny [ph] jest czymś innym niż przydech dźwięczny [bh]. Pierwszy polega na tym, że w chwili rozwarcia fałdy głosowe krtani pozostają szeroko rozsunięte i powietrze wypływa jeszcze przez chwilę bez przeszkód, zanim fałdy przyjmą pozycję umożliwiającą wprawienie ich w wibracje (co wymaga zamknięcia szczeliny między nimi). W drugim przypadku trzeba jakoś pogodzić przydech z dźwięcznością (czyli jak gdyby wodę z ogniem). Można to zrobić na kilka sposobów (dających podobny efekt akustyczny), np. zbliżając fałdy głosowe na części ich długości, pozostawiając jednak w pozostałej części szczelinę (tak jest w języku hindi), albo zbliżając je do siebie niekompletnie, tak że wibrują „na pół gwizdka”, jak przy teatralnym szepcie. Głoski artykułowane w ten sposób nazywamy „dyszącymi” (po angielsku breathy-voiced).

Trudno mieć pewność, co dokładnie działo się z krtanią ludzi mówiący po praindoeuropejsku. Wiemy jednak, że w wielu językach (m.in. w bałtosłowiańskich, irańskich czy celtyckich) spółgłoski trzeciego szeregu straciły swoją dyszącą wymowę i utożsamiły się ze zwykłymi dźwięcznymi. W greckim uległy ubezdźwięcznieniu (np. *bh > /ph/). W językach indoaryjskich zachowały się jako bh (być może wymawiane nieco inaczej niż w prajęzyku, ale też dyszące). W języku praitalskim stały się szczelinowe: dawne *bh zmieniło się w *β (wymawiane jak hiszpańskie b) w środku wyrazu, a w nagłosie ubezdźwięczniło się, dając *f. W łacinie śródgłosowe *β ostatecznie „stwardniało”, zmieniając się w /b/, ale nagłosowe /f/ pozostało szczelinowe, jak w wyrazie frāter, spokrewnionym z polskim brat albo angielskim brother. W językach germańskich zgodnie z prawem Grimma ze spółgłosek dyszących powstały dźwięczne szczelinowe, które następnie w niektórych pozycjach przekształciły się w zwarte dźwięczne, w tym przypadku /b/.8

Krótko mówiąc, rozwój trzeciego szeregu wskazuje na tendencję do zaniku dźwięczności przy zachowaniu przydechu, do wzmocnienia dźwięczności połączonego z utratą „efektów specjalnych” albo do wymowy szczelinowej. Tego właśnie należałoby oczekiwać, jeśli trzeci szereg miał wymowę dyszącą, fonetycznie półdźwięczną. W językach indoaryjskich, które wykształciły dodatkowo głoski par excellence przydechowe typu /ph/, odziedziczone głoski typu /bh/ zostały zinterpretowane jako ich dźwięczne odpowiedniki.

Gdzie się podziało *b?

Inną osobliwością systemu spółgłosek praindoeuropejskich jest fakt nietypowej częstości występowania spółgłosek zwartych wargowych. Zarówno *p, jak i *bh występowały w bardzo wielu słowach, także w słownictwie podstawowym, natomiast *b było skrajnie rzadkie, a tam, gdzie da się je zrekonstruować, jest nieraz tylko wariantem *p udźwięcznionym przez upodobnienie do następującej po nim głoski dźwięcznej. Można nawet wątpić, czy w ogóle istniało jako odrębny fonem. Jak to możliwe, skoro bardziej skomplikowana artykulacja *bh była tak częsta? Jedna z hipotez głosi, że standardowa rekonstrukcja trzech szeregów jako /p, b, bh/ jest błędna i że w szczególności drugi szereg był czymś innym, niż się wydaje. Mogły to być np. spółgłoski glotalizowane – ejektywne lub „zgrzytliwe”, którym towarzyszyło zwarcie krtaniowe lub podobnego typu aktywność fałdów głosowych.

Z przyczyn fizycznych, które wyjaśniałem, omawiając języki Majów, w systemach zawierających spółgłoski tego typu może występować luka – brak spółgłoski wargowej. Ta hipoteza (tzw. „teoria glotalna”) jest pod niektórymi względami atrakcyjna, ale nie wyparła interpretacji standardowej. Można też rozważać możliwość kompromisową, że glotalizacja była cechą tych spółgłosek w zamierzchłych czasach pra-praindoeuropejskich, ale że w języku praindoeuropejskim zastąpiła ją zwykła dźwięczność. Taki scenariusz tłumaczyłby nieobecność *b (i kilka innych dziwnych zachowań spółgłosek drugiego szeregu), ale nie wymagałby modyfikacji modelu standardowego, który mimo wszystko dobrze wyjaśnia drogi rozwoju spółgłosek w późniejszym okresie.

„K“ w trzech smakach i języki satemowe

Następna ciekawa cecha zrekonstruowanego systemu to występowanie trzech odmian spółgłosek tylnojęzykowych: palatalnych, czyli „miękkich” (typu *, co oznacza wymowę uprzednioną, [kj]), zwykłych welarnych o artykulacji zdecydowanie cofniętej (typu *k) i labializowanych, czyli wymawianych z zaokrągleniem warg (typu *kw). System ten był historycznie mało stabilny. Kontrast między wszystkimi trzema odmianami zachował się szczątkowo w kilku językach (m.in. w albańskim), przeważnie jednak któraś z nich znikała. Jedną z możliwości było utożsamienie * z *k (poprzez utratę palatalizacji), podczas gdy *kw zachowywało swoją odrębność i ślady zaokrąglenia. Druga możliwość polegała na tym, że *kw traciło zaokrąglenie i utożsamiało się z *k, natomiast * nie tylko zachowywało swoją odrębność, ale jeszcze ją podkreślało, przesuwając swoje miejsce artykulacji coraz bardziej ku przodowi. W rezultacie przestawało być tylnojęzykowe, zmieniając się w spółgłoskę zwartoszczelinową lub szczelinową artykułowaną za pomocą środkowej lub przedniej części języka.

Oznaczmy sobie ten wynik zmiękczenia jako *ć (wymowa polskiej litery ć idealnie tu pasuje). Zmiana *, *k, *kw > *ć, *k, *k zaszła w językach indoirańskich i bałtosłowiańskich, a także w języku ormiańskim. Część badaczy uważa, że niezależnie. Moim zdaniem była to raczej wspólna innowacja języka będącego przodkiem tych trzech gałęzi. Równolegle zmieniły się dwa pozostałe szeregi zwartych: *ǵ, *g, *gw > *, *g, *g oraz *ǵh, *gh, *gwh > *h, *gh, *gh. Późniejszy rozwój *ć, *, *h przebiegał już różnie w poszczególnych liniach potomnych. Refleksami praindoeuropejskiego * są ormiańskie s, staroindyjskie ś [ɕ], prairańskie *c [ts] (a następnie awestyjskie s i staroperskie θ), litewskie š [ʃ], łotewskie s i słowiańskie s. Języki, w których zaszła ta zmiana, są określane zbiorowo nazwą satemowych.9 Urobiono ją od awestyjskiego liczebnika satəm ‘100’, który pochodzi od praindoeuropejskiego *ḱm̥tom i ilustruje losy początkowej spółgłoski (patrz też sanskryckie śatam, litewskie šimtas czy polskie sto). W łacinie, która nie należała do języków satemowych, początkowe * utożsamiło się z *k, dając centum /kentum/, słowo wspomniane już wyżej.

Tu ktoś czujny mógłby mi przerwać: Chwileczkę! Przecież język francuski ma w tym słowie /s/, hiszpański /θ/ lub /s/, a włoski /tʃ/. Czy w takim razie nie powinniśmy zaliczyć języków romańskich do grupy satemowej? Nie, ponieważ w ich przypadku zmiękczenie jest wtórne. Zmiana ta zaszła późno, około V w. n.e. (omijając język sardyński), i była uwarunkowana otoczeniem fonetycznym (wpływ samogłoski przedniej). Tymczasem „satemowe” *, *ǵ, *ǵh nie były wariantami pozycyjnymi spółgłosek welarnych, lecz niezależnymi fonemami, i ulegały zmianie niezależnie od kontekstu – także przed samogłoską tylną lub spółgłoską. A zatem fakt, że i polski, i francuski mają liczebnik ‘100’ zaczynający się od /s/ (sto, cent), jest wynikiem konwergencji (niezależnej zmiany w tym samym kierunku), a nie homologii (wspólnej innowacji odziedziczonej po wspólnym przodku).

Spółgłoski laryngalne i cała reszta

Ostatnia grupa głosek wymagająca specjalnego omówienia to tzw. spółgłoski laryngalne.10 Wśród indoeuropeistów istnieje dziś niemal pełna zgoda, że istniały trzy fonemy praindoeuropejskie tego typu. Wszystkie były spółgłoskami tylnymi, artykułowanymi gdzieś między krtanią a podniebieniem miękkim – co do tego badacze są zgodni. Ponieważ jednak nie jesteśmy na sto procent pewni szczegółów artykulacyjnych, dla świętego spokoju oznaczamy je symbolem h i numerkiem (indeksem): *h1, *h2, *h3. Najczęściej przyjmuje się, że *h1 było szczelinową spółgłoską krtaniową /h/, czyli głoską wymawianą tak samo jak angielskie /h/ w hat lub house.11 Według mniej popularnej hipotezy konkurencyjnej *h1 mogło być zwarciem krtaniowym /ʔ/. Tak czy owak było spółgłoską krtaniową, czyli właściwie pozbawioną miejsca artykulacji, fonologicznie słabą, z silną skłonnością do zaniku w językach potomnych. Pozostałe dwie spółgłoski były szczelinowe i „gardłowe” (w luźnym sensie, obejmującym różne możliwe artykulację). Niektóre dane wskazują na dźwięczność *h3, stąd podejrzenie, że *h2, *h3 tworzyły parę dźwięczna : bezdźwięczna. Ich wpływ na sąsiednie głoski sugeruje, że były to spółgłoski albo faryngalne, czyli /ħ, ʕ/ (spotykane np. w arabskim), albo języczkowe (uwularne), czyli [χ, ʁ] (wymawiane podobnie do standardowego francuskiego r).12 Przyjrzyjmy się dobrze trzem laryngalnym i zapamiętajmy je, bo odegrają one jeszcze ważną rolę w naszych rozmówkach.

Oprócz laryngalnych praindoeuropejski posiadał tylko jedną spółgłoskę szczelinową, *s, pospolicie spotykaną w językach świata. Jak to zwykle bywa, gdy system jest ubogi w głoski tej kategorii, *s zapewne miało dość szeroki zakres możliwych realizacji dopasowujących się do otoczenia fonetycznego. Przed dźwięcznymi spółgłoskami zwartymi ulegało udźwięcznieniu i było realizowane jako [z], ale był to tylko alofon (wariant pozycyjny) /s/, a nie osobny fonem. Cała reszta spółgłosek, umieszczona w wierszach 6–8 tabeli, to głoski bardzo pospolite i nienastręczające problemów. Są to wszystko sonoranty, czyli spółgłoski z natury dźwięczne: nosowe, płynne (boczne lub rotyczne) i półsamogłoski. Cechami akustycznymi przypominają one samogłoski i brały udział w praindoeuropejskiej „grze samogłosek”. Czym jednak była ta gra i jakie były jej zasady, dowiemy się w kolejnym odcinku.

Przypisy

  1. Gwiazdka, zwana fachowo asteryskiem, oznacza rekonstrukcję. ↩︎
  2. Nie mylić z dzisiejszą szkolną wymową łaciny, która wywodzi się z tradycji średniowiecznej i renesansowej, ale nie jest wierną rekonstrukcją autentycznej wymowy starożytnych Rzymian. ↩︎
  3. Najważniejsze z tych odkryć to odczytanie języków anatolijskich i tocharskich oraz pisma linearnego B, w którym zapisano najstarsze teksty greckie. ↩︎
  4. Zasada oszczędnego rozumowania, zwana „brzytwą Ockhama“, zaleca, żeby nie przyjmować wyjaśnień skomplikowanych, dopóki wyjaśnienie najprostsze dostatecznie dobrze tłumaczy fakty. ↩︎
  5. Spółgłoskę tę zachowały języki angielski i islandzki; miały ją także gocki i staronordyjski. W większości współczesnych języków germańskich /θ/ uległo dalszym zmianom, przekształcając się w /d/ jak w niemieckim czy niderlandzkim, lub w /t/ jak w duńskim, szwedzkim czy norweskim (przypadkiem powracając do punktu wyjścia). Wiemy, że to /t/ nie może być zachowaną wymową pierwotną, ponieważ dobrze udokumentowany staronordyjski – przodek dzisiejszych języków skandynawskich – niewątpliwie miał szczelinowe /θ/. ↩︎
  6. Wyjątkiem był archaiczny dialekt mykeński z II tysiąclecia p.n.e., w którym zachowała się pierwotna wymowa /kw/. ↩︎
  7. Drugi z tych szeregów jest innowacją indoirańską lub indoaryjską, nieznaną językowi praindoeuropejskiemu. ↩︎
  8. Dla uproszczenia w rekonstrukcjach pragermańskich piszemy często *b, *d, *g, *gw, jednak warto pamiętać, że rzeczywista wymowa tych głosek była szczelinowa: [β, ð, ɣ, ɣw], o czym świadczą ich dalsze losy w grupie germańskiej. ↩︎
  9. W albańskim * zmieniło się w th /θ/, a *ǵ, *ǵh dały dh /ð/. Przypomina to rozwój satemowy, ale albański zachował częściowo kontrast między *k a *kw. ↩︎
  10. Nazwa ta przylgnęła do nich na mocy tradycji, warto jednak wiedzieć, że przymiotnik „laryngalny“ odnosi się do krtani (larynx), a tylko jedna z tych spółgłosek była rzeczywiście krtaniowa. Nie ma jednak potrzeby kłócić się o konwencjonalne etykietki. ↩︎
  11. Nie mylić z polskim ch, które jest spółgłoską welarną [x]: podczas jej wymowy tylna część języka zbliża się do podniebienia miękkiego. ↩︎
  12. Francuskie r jest dźwięczne w lettre ′list, litera’, a dźwięczne w roi ′król’ – fonetycznie [lɛtχ] i [ʁwa]. Jeśli kogoś interesują szczegóły artykulacyjne, ich omówienie można znaleźć tutaj. ↩︎

Opisy ilustracji

Ilustracja w nagłówku. Klasyczny alfabet ormiański (36 liter), inspirowany pismem greckim, ale wybitnie oryginalny, opracowany na początku V w. n.e. przez Mesropa Masztoca (po ormiańsku Mesrop Maštoc’ z przydechowym [tsh] na końcu). Język ormiański ewoluował przez bardzo długi czas jako osobna linia rozwojowa języków indoeuropejski i słynie z zagadkowych, trudnych do zrekonstruowania zmian dźwiękowych nagromadzonych w tym czasie. Domena publiczna.
Ryc. 1. Piękna infografika Ryana Starkey, pokazująca refleksy praindoeuropejskiego liczebnika '2′ w językach potomnych. Źródło: Starkey Comics (fair use).
Ryc. 2. System praindoeuropejskich fonemów spółgłoskowych. Autor: Piotr Gąsiorowski (CC BY-SA 3.0).

Entomologia i etymologia. Część 4: Mrówka

Inne wpisy z tej serii
Część 1: Szerszeń
Część 2: Pszczoła
Część 3: Osa

Wstęp: o mrówkach ogólnie

W odróżnieniu od os, mrówki (prawie 14 tys. opisanych gatunków i licho wie ile czekających na odkrycie) są grupą przyzwoitą zarówno z punktu widzenia etymologii, jak i entomologii. Są łatwo rozpoznawalne nawet dla niespecjalisty, choć zdarzają się inne owady, a nawet pająki tak upodobnione do mrówek wskutek mimikry, że mogą zmylić laika. Podobnie jak poprzednio omawiane owady (szerszenie, pszczoły i osy) mrówki są eusocjalne: tworzą kolonie (od kilkuset to kilkuset milionów osobników) podzielone na kasty: niewielka część samic zajmuje się reprodukcją, a pozostałe współpracują w utrzymaniu całej kolonii i opiece nad potomstwem. Wiele mrówek tworzy mrowiska, czyli kopce, pod którymi ukryty jest system komór i korytarzy.

Mrówki (rodzina Formicidae) tworzą dobrze zdefiniowany klad, czyli grupę gatunków wywodzącą się od ostatniego wspólnego przodka i obejmującą wszystkich jego potomków. Klad ten oddzielił się od od nadrodziny Apoidea (do której należą osy i pszczoły) ponad 100 mln lat temu, a szczególną karierę zrobił po wymarciu wielkich dinozaurów, dobrze odnajdując się w zmienionych warunkach życia na Ziemi. Mrówki żyją na niemal wszystkich lądach z wyjątkiem regionów o skrajnie niegościnnym klimacie, jak współczesna Antarktyda i Grenlandia (aczkolwiek w dalekiej przeszłości żyły i tam) oraz niektórych odległych wysp oceanicznych, jak Hawaje, Wyspa Wielkanocna czy Święta Helena.

Ryc. 1.

Ponieważ mrówki są łatwo rozpoznawalne, niezmiernie liczne (na każdego człowieka na Ziemi przypada średnio ok. 3 mln mrówek) i często wchodzą człowiekowi w drogę, większość języków posiada przynajmniej słowo oznaczające ogólnie ‘mrówkę’ (jeśli nie ich charakterystyczne gatunki). Szczególną różnorodność mrówek spotykamy np. w Amazonii, Afryce Centralnej, na Madagaskarze, w Indochinach, na wyspach Indonezji, na Nowej Gwinei i w Australii, ale i Polska nie ma się czego wstydzić: jak dotąd doliczono się u nas około setki rodzimych gatunków. To trzy razy mniej niż w Hiszpanii i dziesięć razy mniej niż w Queenslandzie, ale i tak niemało jak na naszą szerokość geograficzną.

Ponieważ mrówki są liczne i zauważalne także na całym obszarze, gdzie kształtowała się indoeuropejska rodzina językowa, byłoby dziwne, gdyby ludy mówiące językami indoeuropejskimi nie znały dobrze mrówek i nie potrzebowały od najdawniejszych czasów słów na ich określenie. Językoznawstwo potwierdza słuszność tego domniemania.

Mrówka polska i słowiańska (z przestawką płynnych i pełnogłosem)

Tym razem zacznijmy od polskiego wyrazu mrówka. Każdy chyba rozumie, że składa się on z zasadniczej części, czyli morfemu mrow- (widocznego też w słowach mrowisko, mrowić itd.), do którego dodano końcówkę zdrabniającą -ka (wymiana o na ó jest ubocznym skutkiem tej operacji). Takie samo -ro- pojawia się w łużyckich nazwach mrówki (np. w górnołużyckim mrowja), natomiast w grupie czesko-słowackiej i w językach południowosłowiańskich spotykamy zamiast niego -ra- (np. w słowackim mravec albo bułgarskim mravka). Taka odpowiedniość jest charakterystyczna dla słów, które w języku prasłowiańskim zawierały grupę *-or- przed spółgłoską, w tym przypadku *morv-. Już po rozpadzie języka prasłowiańskiego na lokalne grupy dialektów próbowały one na różne sposoby pozbyć się spółgłoski stojącej na końcu sylaby. Jedną ze strategii była tzw. przestawka płynnych (czyli spółgłosek *r i *l; jeden z przykładów omawiałem tutaj). W tym przypadku samogłoska i [r] zamieniały się miejscami. W polskim i w grupie łużyckiej wyszło z tego *mrov-, a w czeskim, słowacki i na południu Słowiańszczyzny samogłoska zmieniała przy tym barwę, czego rezultatem było *mrav-.

Co ciekawe, na północno-zachodnich krańcach świata Słowian, u Połabian i Pomorzan, zdarzało się utrzymanie form bez przestawki, stąd połabskie morwĕ i archaiczne kaszubskie marwa. Podobnie wyglądały dzieje np. wyrazu *gordъ: mamy polskie słowo gród, dolnołużyckie grod, czeskie i słowackie hrad, południowosłowiańskie grad, ale połabskie gord i pomorskie oraz archaiczne kaszubskie gard (jak w starych nazwach miast na Pomorzu).

W grupie wschodniosłowiańskiej (biorąc pod uwagę rosyjskie górod czy ukraińskie hórod), powinniśmy się spodziewać zmiany *morv- > *morov-, czyli wstawienia dodatkowej kopii samogłoski (o tej samej barwie) pomiędzy *r a następującą po nim spółgłoskę. Taki rozwój, alternatywny wobec przestawki, nazywamy pełnogłosem. Faktycznie w tekstach staro-wschodnio-słowiańskich spotykamy oczekiwane formy typu morov-, ale już około XVI w. zaczyna dominować rozwój nieregularny: morav-, a następnie murav-, jak we współczesnym rosyjskim muravéj z prasłowiańskiego *morvьjь. Narzuca się podejrzenie, że etymologia ludowa zinterpretowała mrówkę jako owada żyjącego w murawie i odpowiednio przekręciła jego nazwę.

Podsumujmy: słowiańskie nazwy mrówki pochodzą od niezmiennej podstawy *morv-, do której dodawano najróżniejsze sufiksy zaliczające wyraz do określonego typu deklinacyjnego, wyrażające rodzaj gramatyczny, a także nacechowanie uczuciowe. Do najpospolitszych należą żeńskie *morva, *morvja, *morvъka, *morvica oraz męskie *morvъ, *morvь, *morvьcь, *morvьjь, *morvjь, *morvenьcь itd. – lista jest długa. Spotykamy także typowe przekształcenia hipokorystyczne (zdrabniające lub zgrubiające) jak w skróconych imionach własnych, np. ukraińskie i białoruskie muráxa, muráška. Do tego dochodzą liczne słowa pochodne, jak rzeczownik zbiorowy *morvьje ‘mrowie’, czasownik *morviti (sę) ‘mrowić (się)’ albo określenie gniazda mrówek: *morvišče (z zachodniosłowiańskim wariantem *morvisko). Mrówki miały w językach słowiańskich życie nader bogate. W polszczyźnie jeszcze w XVI w. oprócz słowa mrówka były w użyciu i inne warianty, jak mrowiec czy mrówczyca.

Nietypowe mrówki bałtyjskie

Wobec sytuacji słowiańskiej, którą można by było określić jako różnorodność w jedności (wiele słów tworzonych od tej samej podstawy), uderza niejasność nazw mrówki w językach bałtyjskich. Mamy litewskie skruzdė, skruzdėlė obok łotewskiego skudra (gwarowo także skudrs ze zmianą rodzaju z żeńskiego na męski). Na temat ich pochodzenia istnieje kilka hipotez, ale Bogiem a prawdą nie mamy nawet pewności, czy chodzi tu o słowa różnego pochodzenia, czy o osobliwą metatezę na odległość: *skudr-/*skrud- (do której dochodzi jako dodatkowa komplikacja nieregularna, ale zdarzająca się w językach litewskich oboczność d/zd). Ponieważ w języku starolitewskim przymiotnik skudrus oznaczał ‘ostry’ (później także ‘szybki, zwinny’), a skriaudus – ‘kruchy, łamliwy’, a zarazem ‘przykry’, etymolodzy mają tu duże pole dla popisów wyobraźni, ale żadnych solidnych punktów zaczepienia. Nie jest jasne, czy litewska nazwa gza owczego (Oestrus ovis), merva lub marva, jest dawną nazwą mrówki przeniesioną na innego „owada gryzącego”. Staropruskie określenie mrówki, zapisane tylko raz jako saugis, także opiera się analizom; być może jest zniekształconym zapisem hipotetycznego *zangis ‘owad chodzący’ (por. litewskie žengti ‘iść, kroczyć, przejść’, žangyti ‘chodzić’). Żadna z bałtyjskich nazw mrówki nie pojawia się w innych grupach językowych.

Mrówki klasyczne – łacińskie i greckie

Po łacinie mrówka nazywa się formīca. Nazwa ta, wydawałoby się, nie ma wiele wspólnego ze słowiańskim *morv-, ale spójrzmy jeszcze na nazwy starogreckie. Najczęściej spotykana z nich to múrmēks (w dialekcie doryckim múrmāks). W takiej pozycji u (w starszej i regionalnej grece wymawiane jako [u], w dialekcie jońsko-attyckim w epoce klasycznej jako [y) jest zwykle wynikiem działania tzw. prawa Cowgilla: *o > *u między spółgłoską wargową lub wargowo-tylnojęzykową a spółgłoską płynną lub nosową (w dowolnej kolejności). A zatem murm- < *morm-. Inne formy spotykane w źródłach starogreckich to múrmos, búrmāks, bormāks oraz hórmikās (z wcześniejszego *wormikās). Generalnie nazwy greckie pochodzą od *morm-, ale zdarza się też nieregularne odpodobnienie: *borm- lub *worm- (pierwsza spółgłoska pozostaje wargowa, traci tylko nosowość). Nawiasem mówiąc, od greckiej nazwy mrówki wziął się element myrmeko- w słownictwie naukowym. Na przykład myrmekologia to „mrówkoznawstwo” (dział entomologii), myrmekofobia to irracjonalna obawa przed mrówkami, a Myrmecophaga to nazwa rodzajowa mrówkojada wielkiego.

A teraz porównajmy (ignorując przyrostki, które jak zwykle są różnorodne) słowiańskie *morv-, greckie *morm- i łacińskie form-. Forma grecka wygląda jak brakujące ogniwo między słowiańską a łacińską: od każdej z nich różni się tylko jednym segmentem. Co więcej, greckie formy dialektalne sugerują, co się stało. Łacińskie [f] na początku wyrazu jest między innymi wynikiem rozwoju dźwięcznego przydechowego *, które w epoce praitalskiej zmieniło się w szczelinowe *β. W pozycji nagłosowej ubezdźwięczniło się ono bardzo wcześnie, dając *f. O ile bezpośrednia zmiana *m w *f jest mało prawdopodobna (kilka cech artykulacyjnych spółgłoski musiałoby się zmienić jednocześnie), to *morm- > *bʰorm- jest do pomyślenia, a *morm- > *βorm- jest wręcz wysoce prawdopodobne i ma analogie w dialektach greckich.

Najoszczędniejsze wyjaśnienie faktów greckich i łacińskich jest więc takie, że w obu językach nazwy mrówki pochodzą od *morm-, przy czym w rozwoju łaciny wcześnie zaszła dysymilacja: *morm- > *βorm- > *form-. A zatem mamy dwie podobne do siebie, konkurencyjne nazwy ‘mrówki’: *morw- (starsza wersja formy słowiańskiej) i *morm- (forma wyjściowa dla greki i łaciny). Jeśli są z sobą spokrewnione, czyli pochodzą od wspólnego przodka, to najpewniej jedna z nich reprezentuje stan pierwotny, a druga jest „mrówką zmutowaną”. Czyli albo w dalekiej przeszłości greki i łaciny zaszła asymilacja *morw- > *morm-, albo w dalekiej przeszłości języków słowiańskich zaszła dysymilacja *morm- > *morw-. Jak dociec, która forma jest pierwotna? Przede wszystkim warto się przyjrzeć innym językom.

Ryc. 2.

Krótko o mrówce celtyckiej

Z grupą italską, do której należy łacina, blisko spokrewnione są języki celtyckie. Staroirlandzkie moirb, średniowalijskie myr i bretońskie merien (forma liczby mnogiej) kontynuują praceltyckie *morwi-.1 Dane celtyckie zgadzają się zatem ze słowiańskimi, ale nie z łacińskimi (wbrew pokrewieństwu). Nadal nie rozstrzyga to całkiem naszego problemu, bo jeśli formą pierwotną było *morm-, to w językach słowiańskich i celtyckich niezależnie zaszła zmiana w *morw-, a jeśli pierwotne było *morw-, to w liniach rodowych łaciny i greki niezależnie zaszła zmiana w *morm-. Prawdopodobieństwo zajścia jednej czy drugiej z tych zmian jest porównywalne, choć zapewne nie identyczne, dlatego zebrane dotąd dane nie mają jeszcze mocy dowodowej. Musimy szukać dalej.

Ant, Emmet, Pismire & Co., czyli godne uwagi mrówki germańskie

Przyjrzyjmy się teraz innej indoeuropejskiej grupie językowej, która w starożytności lokowała się na mapie Europy między Celtami a Słowianami. Języki zachodniogermańskie mają własne określenie mrówki na tyle ciekawe, że choć nie ma znaczenia dla rekonstrukcji indoeuropejskiej, poświęcę mu kilka zdań. Jest to rzeczownik rodzaju żeńskiego rekonstruowany jako *āmaitijōn-, prawdopodobnie złożenie, którego drugi element był spokrewniony z czasownikiem *mait-a/i- ‘ciąć’. Nie musimy się zajmować bliżej jego pochodzeniem, ale spójrzmy, co się z nim stało w języku angielskim. W języku staroangielskim mamy ǣmete (l. mn. ǣmetan), pisane też z podwójnym -tt-.

Dalszy rozwój poszedł dwiema równoległym drogami. U części mówiących językiem staroangielskim dość wcześnie zanikła nieakcentowana samogłoska sylaby wewnętrznej: ǣmete > ǣmte. Ponieważ w sylabach zamkniętych (zakończonych na spółgłoskę) samogłoski wykazywały silną tendencję do ulegania skróceniu, ǣmte przekształciło się w æmte, a następnie w średnioangielskie amte. Nieporęczna artykulacyjnie grupa [mt] była „wygładzana” na różne sposoby, dając formy typu ampte lub ante, konkurujące z amte. Około XV w. zaczęła dominować forma ant, która utrwaliła się w angielszczyźnie głównego nurtu i istnieje do dzisiaj.

Drugą drogą poszły formy, w których samogłoska drugiej sylaby nie zanikła. Początkowe ǣ zmieniło się z czasem w nieco bardziej zamknięte ē. Następnie zaszedł kolejny proces: skracanie samogłosek akcentowanych w słowach trójsylabowych: ēmete > emete. Po zaniku końcowego -e od XV w. utrwaliła się pisownia emmet. Jest to druga angielska nazwa mrówki, od XIX w. odczuwana jako regionalna, archaiczna lub poetycka, ale bynajmniej nie zapomniana. W Kornwalii emmets (pisane też emmits) funkcjonuje od mniej więcej pół wieku jako pejoratywne lub żartobliwe określenie masowej plagi turystów czy letników (por. polskie stonka w tym samym znaczeniu). Ogólnoniemieckim odpowiednikiem ant/emmet jest Ameise ‘mrówka’ (ze staro-wysoko-niemieckiego āmeiza), które dawniej posiadało także wariant skrócony Emse (patrz też gwarowe niderlandzkie emt, empt)

Na tym jednak nie koniec. Istnieje jeszcze jedno, najmniej znane angielskie słowo oznaczające mrówkę: pismire (udokumentowane od XIV w. i posiadające także odpowiedniki niemieckie i niderlandzkie). Pierwsza sylaba to nic innego jak słowo  piss ‘siki, mocz’ (zapożyczone ze starofrancuskiego). Druga sylaba to średnioangielskie słowo mīre ‘mrówka’. Nie jest ono bezpośrednio poświadczone w staroangielskim (gdyby było, to powinno brzmieć *mīere/*mȳre), ale słowa pokrewne występują w kontynentalnych językach zachodniogermańskich (zob. zwłaszcza niderlandzkie mier, l.mn. mieren). Przede wszystkim jednak słowo to przetrwało w językach skandynawskich: szwedzkie myra, duńskie myre. Znamy je także śladowo z wymarłej grupy wschodniogermańskiej. W XVI w. dyplomata flamandzki Ogier Ghislain de Busbecq zanotował około setki słów przekazanych mu przez dwóch informatorów z Krymu, gdzie istniał jeszcze (choć był na skraju wymarcia) ostatni zachowany dialekt języka gockiego. Na liście de Busbecqa znajdujemy słowo miera ‘mrówka’. Słownictwo krymskogockie zostało zapisane w formie zniekształconej przez ułomny przekaz, ale nie ulega wątpliwości, że mamy tu germańską nazwę mrówki rekonstruowalną jako *miurijōn-.

Drugi wariant tej nazwy, tym razem w rodzaju męskim, *mauraz, spotykamy w staroislandzkim maurr oraz w norweskim i współczesnym islandzkim maur. Gdyby się cofnąć się do epoki przedpragermańskiej, odpowiednie prototypy powinny brzmieć *mewrī (rodzaj żeński), *mowro- (rodzaj męski). Podobieństwo do wariantów słowiańskich i celtyckich jest uderzające. Formy germańskie nie bardzo mogły powstać z *morm-, natomiast łatwo je wyprowadzić z *morw-, postulując przestawkę elementów grupy spółgłoskowej: *morwo- > *mowro-.2 Jest tu jednak pewien nowy element: wymiana samogłosek *e/*o. Jej niepewnym przykładem jest wspomniane wyżej litewskie merva ‘giez owczy’, ale fakty germańskie są solidne i wskazują na zachowaną cechę archaiczną (opisaną dokładniej tutaj). Przede wszystkim jednak dane germańskie, w połączeniu z resztą dowodów rzeczowych, świadczą na korzyść chronologicznego pierwszeństwa wariantu *morw- w stosunku do *morm-.

Jak to tradycyjnie bywa z żądłówkami, słowo germańskie (w wariancie *miurijōn-) zostało zapożyczone przez języki bałtycko-fińskie – stąd fińskie muurahainen ‘mrówka’. Zastąpiło ono prauralskie słowo *kuńśe, które przetrwało w fińskim tylko w swoim alternatywnym znaczeniu ‘mocz’ (fińskie kusi). Pojawia się tu znowu skojarzenie mrówek z moczem, widoczne także w przypadku pismire. Skąd się ono wzięło? Niewątpliwie zainspirował je ostry, „wiercący w nosie” zapach kwasu mrówkowego (HCOOH), wystrzykiwanego przez mrówki z podrodziny Formicinae w celach obronnych (produkują go ich przekształcone gruczoły jadowe). Wystarczy położyć na mrowisku chusteczkę, a po pewnym czasie zabrać ją, ostrożnie otrząsnąć z mrówek i powąchać, żeby zrozumieć, o co chodzi.

Ryc. 3.

Mrówki indoirańskie

Kolejnym świadkiem jest grupa irańska, w której mamy praformę *marwiš (najprawdopodobniej reprezentującą *morwi-, choć nie da się wykluczyć *merwi-, gdyż indoirańskie *a może być refleksem dowolnej samogłoski otwartej lub półotwartej). Takie jest żródło awestyjskiego maoiriš, średnioperskiego mōr (współczesne perskie murče zawiera ten sam element z dpodanym formantem zdrabniającym) i wielu innych słów irańskich.

Natomiast w językach indoaryjskich, a także nurystańskich, widzimy formy niby dobrze znajome, ale z zupełnie unikatową permutacją spółgłosek: staroindyjskie vamrá- (rodzaj męski), vamrī́ (rodzaj żeński), vamraká- (zdrobnienie). Innym staroindyjskim wariantem jest valmī́ka. Języki indoaryjskie pomieszały praindoeuropejskie *r i *l, więc mamy tu najprawdopodobniej refleks wcześniejszego *varm-. Rozwój indoaryjski jest na tyle swoisty, że stan prairański (*marw-) można uznać za pierwotny, a dla indoaryjskich przyjąć zmiany metatetyczne: *marw- > *warm- > *wamr- (poświadczone jako valm-/vamr-). Z kolei formy nurystańskie sprowadzają się do *wramī-, gdzie też należy założyć *warm- jako formę przejściową.3

Skąd taka powszechność przestawek w słowie ‘mrówka’? Otóż zawiera ono aż trzy spółgłoski z grupy sonornych (nosową, płynną i półsamogłoskę), które wykazują wręcz legendarną skłonność do ulegania zakłóceniom artykulacyjnym: metatezie, upodobnieniu i odpodobnieniu. Takie ich nagromadzenie w jednym słowie wręcz zachęca do potknięć w wymowie, które, jeśli zdarzają się często, mogą się utrwalić w języku, wypierając formę pierwotną.

Krzyżówka mrówki z robakiem

W jednym z wcześniejszych wpisów przedstawiałem dzieje praindoeropejskiego słowa „robak” (*kʷr̥mi-), które w językach italskich i germańskich przekształciło się nieregularnie w *wr̥mi-, a w językach słowiańskich wytworzyło wariant *čьrvь (polskie czerw) obok dawniejszego *čьrmь. Niewykluczone, że we wszystkich tych przypadkach odegrała jakąś rolę kontaminacja: nazwy drobnych bezkręgowców zawierające *morw- i *kʷr̥m- (sekwencje głosek podobnych fonetycznie) wpływały na siebie nawzajem. Możliwe, że *wr̥mis odwzajemniło się mrówkom, inspirując praitalską zmianę *morwī- > *mormī- > formīca. Ta sieć oddziaływań, połączona z naturalną skłonnością słowa ‘mrówka’ do deformacji szkieletu spółgłoskowego – [m–r­–w] : [m–r–m] : [w–r–m] : [m–w–r] : [w–m–r] – wyprodukowała takie bogactwo wariantów, że po kilku tysiącach lat nie da się odtworzyć wszystkich szczegółów. Jedno jest pewne: indoeuropejskie określenie mrówki ewoluowało równie dynamicznie jak owady, do których się odnosiło.

Hipoteza końcowa

Widoczna przynajmniej w językach germańskich alternacja *maur-/*meur- < *morw-/*merw- byłaby zrozumiała, gdyby u jej podłoża istniało coś w rodzaju rzeczownika z odmianą wymagającą wymiany samogłosek: *moru/*meru- (analogicznie np. do *doru/*deru- ‘drzewo, drewno’). Na tej podstawie dobrze znane procesy słowotwórcze mogłyby generować nazwy mrówki takie jak *merw-o-s, *morw-o-s, *morw-i-s i feminatywne *merw-ih₂ (później także morw-ah₂). Co mógł oznaczać ten pierwotny rzeczownik? Być może coś w rodzaju ‘kopiec, sterta’, co umożliwiłoby powiązanie nazwy mrówki ze słowiańskim *mьrva ‘stos odpadków, trocin, słomy, plew, nawozu’ (ze starszego *mr̥w-ah₂) > polskie mierzwa ‘ściółka dla bydła, obornik’ i tłumaczyłoby nazwę mrówki jako mieszkańca lub budowniczego kopców. Jesteśmy niestety zdani na spekulację, bo zaproponowana tu podstawa słowotwórcza nie jest nigdzie poświadczona bezpośrednio. Dobrze jest jednak mieć w zanadrzu takie hipotezy, choćby prowizoryczne i wymagające dopracowania, bo wskazują one kierunki dalszych poszukiwań.

Przypisy

1) Współczesne walijskie morgrug ‘mrówki’ (liczba mnoga, od której tworzy się liczbę pojedynczą morgrugyn przez dodanie przyrostka) jest złożeniem dawnej nazwy mrówki i słowa crug ‘pagórek, kopiec’. Nastąpiła więc zmiana znaczenia: ‘mrówczy kopiec, mrowisko’ > ‘mrówki’. Współczesne irlandzkie seangán ‘mrówka’ utworzono od przymiotnika seang ‘szczupły, chudy’.
2) Grupa [rw] łatwo ulega metatezie, dając [wr] (lub na odwrót). Czasem jest to zmiana regularna, częściej sporadyczna, por. łacińskie nervus : greckie neûron ‘ścięgno, nerw’ (przestawka w łacinie) albo greckie táuros, łacińskie taurus ‘byk’, słowiańskie turъ ‘tur’ : celtyckie *tarwos ‘byk’ (w tym przypadku przesuwce uległa forma celtycka).
3) Jeśli chodzi o inne grupy języków, także w języku tocharskim B mamy słowo warmi ‘mrówki’ (l.poj. brzmiałaby warme), jak gdyby kontynuujące stopień słaby (bez samogłoski, ale za to z przestawką podobną jak w językach Indii) *wr̥mo-. Niestety w językach anatolijskich analizowane tu słowo nie jest poświadczone. Po hetycku mrówka nazywała się lalakuesa- [lalagʷesa-] lub lalawesa-. Nazwa ta nie wygląda na indoeuropejską i być może została zapożyczona z któregoś z rdzennych języków starożytnej Anatolii.

Opisy ilustracji

Ryc. 1. Australijska Myrmecia brevinoda, jedna z największych i najniebezpieczniejszych mrówek świata. Nie tylko kąsa żuwaczkami, ale i żądli, a jej jad należy do najbardziej toksycznych w świecie owadów, zwłaszcza że z dużym prawdopodobieństwem może wywołać silną reakcję alergiczną. Foto: Nigel Main. Lokalizacja: góry Bunya, Queensland. Źródło: iNaturalist (licencja CC BY 4.0).
Ryc. 2. Mrówki z rodzaju Formica szukające na wiosnę czegoś słodkiego na pniu ściętej brzozy. Foto: Piotr Gąsiorowski. Lokalizacja: Ludwikowo, Puszcza Zielonka, Wielkopolska (licencja CC BY-SA 3.0).
Ryc. 3. U góry: mrowisko mrówek „rudnic” (Formica sp.). Żeby je odróżnić i zidentyfikować z dokładnością do gatunku, potrzebny jest myrmekolog uzbrojony w mikroskop. Na dole: jedna z mieszkanek kopca z podwiniętym odwłokiem celuje w fotografa strzykawką z jadem zawierającym kwas mrówkowy. Foto: Piotr Gąsiorowski. Lokalizacja: Kicin, Wielkopolska (licencja CC BY-SA 3.0).

Lektura dodatkowa

Wszystko o rozmieszczeniu gatunków mrówek na Ziemi: https://antmaps.org/?

Entomologia i etymologia. Część 3: Osa

Inne wpisy z tej serii
Część 1: Szerszeń
Część 2: Pszczoła
Część 4: Mrówka

Terminologia: co to jest osa?

Dla entomologa osa w ścisłym sensie to owad z podrodziny os właściwych (Vespinae), ale rozluźniając nieco kryteria, można mówić też o osach, mając na myśli całą rodzinę osowatych (Vespidae), a nawet ich dalszych krewnych. Dla laika osą może być właściwie każdy owad cienki w talii, najlepiej z czarno-żółtym rysunkiem na odwłoku, którego samice posiadają żądła i nie wahają się ich użyć. Temu rysopisowi odpowiada wiele tysięcy gatunków żądłówek (Aculeata). Spod potocznej definicji osy wyłączone są żądłówki, które już mają jakieś inne dobrze znane nazwy, czyli np. pszczoły, trzmiele i mrówki. Także szerszenie (rodzaj Vespa), które z entomologicznego punktu widzenia są osami w najściślejszym sensie, jaki można sobie wyobrazić, w popularnej wyobraźni i w klasyfikacji ludowej zajmują osobne, wyróżnione miejsce. Nie będziemy tu defniować osy zbyt pedantycznie, zakładając, że jaka jest, każdy widzi (ryc. 1). Skupimy się bardziej na etymologii niż na entomologii.

Ryc. 1.

Osy germańskie z metatezą

Jak wiadomo, po angielsku osa nazywa się wasp. Jeśli cofniemy się do bardzo wczesnych glosariuszy staroangielskich (VII–VIII w.), spotkamy tam formę wæfs jako tłumaczenie łacińskiego vespa. Nieco później to samo słowo pisano wæps lub wæsp. W okresie średnioangielskim widzimy głównie pisownię wasp(e), ale zdarza się i i waps(e). Nawet we współczesnych dialektach angielskich można spotkać wymowę [ps] (waps) zamiast standardowego [sp]. Podobnie ma się rzecz w niemieckim. Dzisiejsza forma standardowa to Wespe (dialektalnie także Weps), ale w staro-wysoko-niemieckim osa nazywała się wefsa lub wafsa. Widzimy też wahania rodzaju gramatycznego: ogólnie przeważa żeński, ale w staroangielskim – męski. Szczególnie zastanawiająca jest różnorodność grup spółgłoskowych: [fs], [ps], [sp]. Skąd się wzięła?

Choć omawiane słowo jest zasadniczo zachodniogermańskie – nie jest poświadczone w języku gockim, a w językach skandynawskich spotykamy je jako stare zapożyczenie z dolnoniemieckiego – to musiało istnieć w języku pragermańskim, ponieważ słowa wyraźnie pokrewne występują poza grupą germańską (jak zobaczymy, podobieństwo do łacińskiego vespa nie jest przypadkowe). Forma pragermańska musiała wyglądać następująco: *wafsō z wariantem *wafsijōn- (oba rodzaju żeńskiego) i być może *wafsa- (rodzaj męski). Wariant drugi odpowiada za formy typu niemieckiego Wespe (z tzw. umlautem – zmianą *a w *e pod asymilującym wpływem *i w następnej sylabie). W językach zachodniogermańskich grupa [fs] ulegała odpodobnieniu pod względem sposobu artykulacji, czego skutkiem było [ps]. Ta grupa spółgłoskowa z kolei łatwo ulegała metatezie (czyli zmianie kolejności głosek), dając [sp]. Proces ten był szczególnie częsty w staroangielskim (a także w późniejszej historii angielszczyzny) i mógł przebiegać w obu kierunkach: [ps] ↔ [sp]. Wszystkie te zmiany zachodziły już w czasach historycznych, dlatego mamy to szczęście, że ich rozmaite etapy zostały udokumentowane w zachowanych tekstach.

Jednak zbitka [sf], w odróżnieniu od [fs], nie mogła występować w dawnych językach germańskich, a skoro mamy poświadczone formy typu wæfs, muszą one reprezentować najstarsze, pragermańskie stadium rozwojowe. Źródło pragermańskiego *fs było tylko jedno: prawo Grimma (patrz też tutaj), a konkretnie jeden z jego komponentów, zmiana *p > *f. Jeśli spółgłoska zwarta bezdźwięczna występowała przed inną zwartą lub szczelinową (czyli w kombinacjach typu *pt, *kt, *ps, *ks), to prawo Grimma działało normalnie, ale tylko na pierwszą spółgłoskę (dając *ft, *xt, *fs, *xs). Jeśli występowała po *s, prawo Grimma było blokowane. Oznacza to, że praindoeuropejskie *sp nie ulegało zmianie (podobnie jak *st i *sk), natomiast praindoeuropejskie (a w każdym razie przedgermańskie) *ps zmieniało się we *fs. Stąd wniosek, że germańskie *wafsō musiało się rozwinąć z dawniejszego rzeczownika zawierającego *-ps-, dającego się zrekonstruować jako *wopsah₂ (z końcówką żeńską). Obok niego mogły istnieć formy oboczne *wopsih₂ (także żeńska) i *wopsos (męska) z różnymi końcówkami, ale tą samą podstawą słowotwórczą *wops-; w każdym razie dane germańskie sugerują ich współistnienie.

Konwergentna osa łacińska

Germańskie *a może pochodzić od dawniejszego *o albo *a. Skąd wiemy, że było to *o? Bo wskazują na to dane celtyckie i łacińskie – w tych językach kontrast *a : *o nie uległ zatarciu. Tu ktoś czujny może powiedzieć: „Chwileczkę, przecież w łacinie mamy vespa, nie *vospa”. To prawda, ale w historii łaciny zachodziły także rozmaite zmiany dźwiękowe. Jedną z nich była zmiana o > e, jeśli przed samogłoską występowało [w] (łacińskie v), a po niej – [s], [t] lub zbitka rC (czyli [r] plus inna spółgłoska). A zatem vespa może z powodzeniem kontynuować wcześniejsze *vospa. Zwróćmy uwagę, że tu również zaszła metateza ps > sp. Punktem wyjścia dla słowa łacińskiego może więc być *wopsah₂, czyli ta sama praforma, którą rekonstruujemy dla języków germańskich. Oczywiście metateza musiała zajść wcześniej niż zmiana samogłoski, wywołana obecnością *s bezpośrednio po niej.

Zwróćmy tu uwagę na konwergencję (zjawisko powszechne w biologii, ale nieobce także językoznawstwu). Niemieckie Wespe i łacińskie vespa są do siebie uderzająco podobne, a jednak ich podobieństwo jest wtórne: wynika z niezależnej ewolucji *o > e (spowodowanej przez różne czynniki) i z niezależnego przeprowadzenia przestawki ps > sp – w łacinie nastąpiła ona jednoetapowo, w językach germańskich – krętą drogą: *ps > fs > ps > sp. Ponadto przestawka łacińska zaszła co najmniej o tysiąc lat wcześniej niż germańska.

Dywergentne osy celtyckie

Języki celtyckie wspierają rekonstrukcję wariantu *wopsih₂. W języku praceltyckim odziedziczona spółgłoska *p zmieniła się w dwuwargowe szczelinowe *φ [ɸ]. Spróbujcie dmuchnąć przez nieco ściśnięte wargi, a usłyszycie brzmienie tej głoski. W większości pozycji owo *φ zanikło, ale akurat przed *s zmieniło tylko miejsce artykulacji z wargowego na tylnojęzykowe, czyli zostało zastąpione przez *x (wymawiane jak polskie ch). Dlatego praceltycka nazwa osy rozwinęła się tak: *wopsih₂ > *woφsī > *woxsī. Słowo to zachowało się w języku brytyjskim (prabrytańskim) jako *gwüxī (skomplikowane szczegóły rozwoju fonetycznego, z których słyną języki celtyckie, pozwolę sobie pominąć). Stąd mamy kornijskie gohi ‘osy’ (liczbę pojedynczą gohien ‘osa’ tworzy się przez dodanie specjalnego przyrostka) i walijskie gwchi ‘truteń’ (ze zmienionym znaczeniem). Z języka brytyjskiego określenie osy zapożyczył sąsiedni język staroirlandzki jako foich.

Jak widać, wyspiarskie języki celtyckie ewoluowały szybko i dość nietypowo, jeśli chodzi o wymowę. Dlatego chociaż celtyckie nazwy osy są, jeśli chodzi o pokrewieństwo, bardzo bliskie niemieckiemu Wespe, trudno w to uwierzyć, kiedy na nie popatrzymy, nie analizując szczegółów. W tym przypadku zamiast konwergencji (równoległego rozwoju w podobnym kierunku) mamy radykalną dywergencję (całkiem rozbieżne drogi ewolucji).

Konserwatywne osy bałtyjskie

W standardowym języku litewskim osa nazywa się vapsva (rodzaj żeński). Wygląda znajomo? Jeszcze bardziej znajome mogą się wydać formy dialektalne: vapsa (tak również w języku starolitewskim) i vapsas (rodzaj męski). Podobnie jak w językach germańskich, bałtyjskie *a reprezentuje wspólny rozwój dawniejszych *o i *a. Mamy tu zatem znowu *wops- z różnymi końcówkami, częściowo już nam znanymi. Podobnie jest w pozostałych językach bałtyjskich: widzimy staropruską formę pisaną wobse oraz łotewskie vapsene, które w odmianie standardowej przekształciło się nieregularnie w lapsene.1

W bałtyjskich nazwach osy zwraca uwagę zachowanie nieprzestawionej zbitki [ps]. W takiej też formie zapożyczyły to słowo języki uralskie z grupy bałtycko-fińskiej. Przykładem jest estońskie słowo vapsik ‘szerszeń’ (w szerszym znaczeniu ‘osa’ Estończycy używają, herilane, odpowiadającej fińskiej nazwie szerszenia, herhiläinen, też zapożyczonej z prabałtyjskiego). Fińskie vaapsihainen, pierwotnie odnoszące się do osy, dziś na ogół oznacza długonogą muchówkę, koziułkę. Pokrewna jest nazwa osy w języku wepskim (blisko spokrewnionym z fińskim i karelskim), bapshaine. Tu uwaga: choć sama nazwa języka wepskiego (vepsän kel’) też przypomina litewskie vapsa, nie ma nic wspólnego z osami. Tym razem mamy do czynienia z podobieństwem czysto przypadkowym.

Saamowie (Lapończycy), których języki także należą do rodziny uralskiej, również mają nazwy osy pochodzenia indoeuropejskiego, reprezentowane np. przez południowosaamskie veapsa < prasaamskie *vēpsēs. Słowo to ma jednak, jak sądzą specjaliści, rodowód nie bałtyjski, ale germański, możliwe że wręcz pragermański. W każdym razie i tutaj widać zbitkę [sp] nietkniętą przez metatezę.

Ryc. 2.

Zagubione spółgłoski osy słowiańskiej

Prasłowiańskie słowo oznaczające osę rekonstruowane jest po prostu jako *osa. Inaczej niż większość dzisiejszych ludów słowiańskich, Prasłowianie starali się upraszczać grupy spółgłoskowe prócz tych, które mogły stać na początku sylaby (a w ich języku nie było takich wiele). Jeśli między samogłoskami stała pierwotnie zbitka *ps, to usuwali *p, ponieważ *ps nie było dopuszczalne w nagłosie sylaby. Zatem prabałtosłowiańskie *wapsaH rozwinęło się w *wopsā i ostatecznie w prasłowiańskie *vosa. Choć przyjęty przez slawistów system zapisu nie zdradza tego wyrażnie, prasłowiańskie *v wymawiane było [w], czyli tak jak angielskie w lub współczesne polskie ł. Polskie [v] (pisane w) jest wynikiem późniejszego rozwoju, już po rozpadzie wspólnoty słowiańskiej. Co się stało z tym początkowym *v? Dlaczego nie widać go w słowie osa?

Jest to pytanie kłopotliwe, bo słowiańskie *v na początku wyrazu nie znikało ot tak, samo z siebie. Przeciwnie, miało tendencję do pojawiania się przed niektórymi samogłoskami jako tzw. spółgłoska protetyczna (zapobiegająca temu, żeby sylaba zaczynała się na samogłoskę). Dlaczego żaden polski wyraz nie zaczyna się na y? Powód jest następujący: prasłowiańskie *y pochodziło od dawniejszego długiego *ū, a przed *ū na początyku wyrazu już przodkowie Prasłowian obowiązkowo wstawiali [w]. Wyglądało to tak: *ū- > *wū- > *vy-. Na przykład od praidoeuropejskiego rzeczownika *wodr̥ ‘woda’ utworzono słowo pochodne *udr-o- lub *udr-ah₂ ‘zwierzę wodne’. W dialekcie indoeuropejskim, z którego rozwinął się prabałtosłowiański, *u ulegało wydłużeniu, jeśli następowała po nim spółgłoska dźwięczna bez przydechu: *udrah₂ > *ūdraH. Stąd mamy litewskie ūdra ‘wydra’ (spokrewnione np. z angielskim otter i grecką nazwą potwora morskiego Húdrā ‘Hydra’). W języku prasłowiańskim wyszło z tego oczywiście *vydra, dlatego mamy wydrę, a nie „ydrę”.

Już po okresie prasłowiańskim, w trakcie rozwoju języka polskiego, każda samogłoska nosowa na początku wyrazu otrzymała obowiązkową spółgłoskę protetyczną, czyli na przykład *ǫsъ zmienił się w wąs, a *ęzykъ w język. Z tego względu nie mamy w polszczyźnie wyrazów zaczynających się na ą- lub ę-. Jak widzimy, dodawanie spółgłosek na początku słowa nie było niczym niezwykłym. Nawet obecnie wiele tradycyjnych gwar polskich dodaje [w] przed nagłosowym [ɔ]. W rezultacie słowa osiem, owca realizowane są podobnie jak łosiem, łowca. Także osa może zostać łosą. W prasłowiańskim jednak konsekwentnie odróżniano odziedziczone *vo-, jak w słowach *voda ‘woda’, *vozъ ‘wóz’ od *o-, jak w słowach *oko ‘oko’, *ovьca ‘owca’. Utrata spółgłoski początkowej w słowie *vosa > *osa jest zjawiskiem nietypowym, wyjątkiem od reguły.

Co prawda w niektórych językach słowiańskich mamy wstawienie początkowego [w] lub [v] w nazwie osy, ale jest to ogólniejsze zjawisko fonetyczne, dotyczące też innych wyrazów na o- (tak jak w gwarach polskich). Jako przykłady mogą służyć górnołużyckie wosa, dolnołużyckie wósa lub nazwa osy w wymarłym w XVIII w. języku połabskim, våsă. Po białorusku osa nazywa się asá, ale w liczbie mnogiej akcent przesuwa się na pierwszą samogłoskę, która wskutek tego jest wymawiana jako [ɔ] i otrzymuje „z automatu” protetyczne [v] (w dalekiej przeszłości wymawiane [w]): vósy ‘osy’. Ale tak samo mamy po białorusku aknó/vókny ‘okno/okna’. W języku kaszubskim *o- na początku wyrazu realizowane jest jako ò- (fonetycznie [wɛ]).2 Kaszubskie łasëca ‘osa’ pochodzi od òsëca [ˈwɛsətsa], z przyrostkiem ekspresyjnym dodanym do starszego słowa òsa [ˈwɛsa]. Tak jak w łotewskim, powierzchowne podobieństwo nazw osy i łasicy uruchomiło mechanizm etymologii ludowej i spowodowało utożsamienie niespokrewnionych z sobą wyrazów.

Wszystkie te wstawki nagłosowe są charakterystyczne dla poszczególnych języków i fonetycznie regularne, nie wyróżniają zatem słowa *osa. Wyjątkiem jest język czeski, w którym mamy etymologicznie oczekiwane vosa ‘osa’ mimo faktu, że czeski nie dodaje regularnie protezy spółgłoskowej do początkowego o-. Istnieje zatem możliwość, że zachował się tu relikt pierwotnej wersji nazwy prasłowiańskiej. Nadal jednak nie wiemy, dlaczego powstał wariant bez początkowej spółgłoski (*vosa > *osa). Jedną z możliwości jest po raz kolejny etymologia ludowa, próbująca nadać nazwie sens dzięki przypadkowym skojarzeniom. Być może „atraktorem semantycznym”, który zwabił osę, była rodzina słów wywodzących się z praindoeuropejskiego *h₂aḱ- ‘być ostrym, kłuć’. Do tego gniazda słowotwórczego należą m.in. polskie oset, ość, ostry, osełka, a także np. łacińskie acus ‘igła’ i aculeus ‘żądło’. Osa jest owadem par excellence kłującym, więc taka przeróbka miałaby sens dla mówiących po prasłowiańsku (choć oczywiście nie miała uzasadnienia historycznego).

Osy irańskie i konieczna korekta

Moglibyśmy poprzestać na rekonstrukcji *wopso- (plus warianty z różnymi końcówkami), gdyby nie języki irańskie, które również zachowały starą nazwę osy (utraconą w siostrzanej grupie indoaryjskiej).4 Mamy tam całą serię wyrazów pokrewnych takich jak średnioperskie (pahlawijskie) wabz czy beludżyjskie gwabz ‘osa’, a także starożytne awestyjskie vaβžaka-, oznaczające jakieś jadowite zwierzę, być może skorpiona, ale o nazwie niewątpliwie przeniesionej z osy. Rekonstrukcja prairańska tych słów to *wabza- (lub *wabzaka-, z niezmiernie pospolitym w tej grupie przyrostkiem zdrabniającym).

Dźwięczna grupa *-bz- jest tu bardzo interesująca z następującego względu: w ogromnej większości starych języków indoeuropejskich występowała asymilacja regresywna dźwięczności, podobnie jak w języku polskim. Jeśli do morfemu zakończonego na spółgłoskę dźwięczną dołączano inny, zaczynający się na spółgłoskę bezdźwięczną, to następowało ubezdźwięcznienie pierwszej spółgłoski (por. polskie żaba, ale żabka [ˈʐapka]). Jeśli pierwsza spółgłoska była dźwięczna i przydechowa, to traciła obie te cechy. Jeśli zatem rekonstruujemy grupę *-ps-, to bez dodatkowych danych nie sposób stwierdzić, czy pochodzi ona od dawniejszego *-p-s-, *-b-s- czy *-bʰ-s-.5

Jednak języki indoirańskie dowodzą, że to upodobnienie wsteczne nie zaszło w epoce praindoeuropejskiej, tylko później i niezależnie w różnych grupach języków. W grupie indoirańskiej asymilacja w zbitce *-Dʰ-t- lub *-Dʰ-s- (gdzie *D oznacza dowolną spółgłoskę zwartą dźwięczną) była nie regresywna, ale progresywna: druga spółgłoska upodabniała się do pierwszej. Jest to tzw. prawo Bartholomaego. Rezultatem było *-Ddʰ- lub *-Dzʰ-. W literackim języku staroindyjskim (czyli w dialekcie wedyjskim i w sanskrycie) grupa *-Ddʰ- utrzymała i dźwięczność i przydech6, a w grupie *-Dzʰ- nastąpiło wtórne ubezdźwięcznienie i utrata przydechu (jak w innych językach indoeuropejskich). Natomiast w językach irańskich w obu przypadkach zanikł przydech, ale zachowała się dźwięczność.

Ryc. 3.

Ostateczna rekonstrukcja po korekcie

Nie możemy zatem pozostać przy rekonstrukcji *wopso-, bo dane irańskie wyraźnie wskazują, że domniemane *p było rezultatem rozwoju spółgłoski *w otoczeniu asymilującym. Właściwą formą praindoeuropejską było zatem *wobʰ-so- > praindoirańskie *wabzʰa- > prairańskie *wabza-, a w innych językach zwykle *wobʰso- > *wopso- ~ *wospo- (lub podobnie).

Po korekcie otwiera się możliwość identyfikacji rdzenia, od którego utworzono nazwę osy. Pasuje tu jak ulał praindoeuropejskie *webʰ- ‘tkać’. Dobrze znane są jego refleksy w językach germańskich, jak niemieckie weben (stąd Weber ‘tkacz’) lub angielskie weave. Jedną z jego pochodnych było pragermańskie *wab-ja- > staroangielskie webb > współczesne web ‘sieć’. Rdzeń jest bardzo stary, o czym świadczy jego obecność w grupach „bazalnych” rodziny indoeuropejskiej – językach anatolijskich i tocharskich. Co prawda we współczesnej frazeologii nie mówimy zwykle, że osy „tkają” gniazdo (tak jak „pająk tka sieć”), ale gniazda os dachowych (ryc. 3) lub klecanek (ryc. 2), budowane z włókien roślinnych przerobionych na papier-mâché, mogą się kojarzyć z wyrobami tkackimi. Od czasownika *webʰ- prowadzi dobrze znany szlak słowotwórczy. Najpierw tworzymy rzeczownik odczasownikowy *webʰ-es- oznaczający rezultat tkania (np. gniazdo). Od niego można utworzyć nazwę znamionującą *wobʰ-s-o-s ‘mieszkaniec gniazda’. Można podejrzewać, że pierwotnym odpowiednikiem feminatywnym (starszego typu) było *wobʰ-s-ih₂, później częściowo zastąpione przez szerzącą się formę żeńską nowego typu *wobʰ-s-ah₂ (pierwotnie o znaczeniu zbiorowym ‘rój os’).

Prawda, że trzeba się było nieźle napracować, żeby rozgryźć pochodzenie krótkiego i pozornie prostego słowa osa?

Przypisy

1) Prawdopodobną przyczyną było skojarzenie nazw osy i lisa (łotewskie lapsa) na zasadzie etymologii ludowej.
2) Podobny rozwój zaszedł np. w dialekcie wielkopolskim, stąd tradycyjne poznańskie wykrzykniki łe!, łe Jezu! i wymowa ocet, o(j)ciec jako łecet, łeciec, spotykana jeszcze śladowo w gwarze miejskiej Poznania.
3) Warto też wspomnieć, że w niektórych dialektach rosyjskich i białoruskich występuje forma osvá, z zagadkowym v widocznym także w litewskim vapsva. Sufiks ten nie ma jednak odpowiedników poza grupą bałtosłowiańską, a jego pochodzenie jest niejasne.
4) Jest też trzecia – mała i reliktowa – grupa języków indoirańskich, pozostająca poza podziałem na irańskie i indoaryjskie. Są to języki nurystańskie, używane w górach Hindukuszu na pograniczu afgańsko-pakistańskim. Zachowały one słowo ‘osa’ w postaci *wašp-ika- z metatezą, zob. np. wašpīk w języku waigali (kalasza-ala).
5) Ściśle mówiąc, drugi przypadek jest bardzo mało prawdopodobny z tej przyczyny, że fonem *b był skrajnie rzadki w języku praindoeuropejskim. Nadal pozostaje jednak wybór między *p a *.
6) Dobrze znanym przykładem jest przydomek Buddy (staroindyjskie buddhá- ‘przebudzony, oświecony’). Słowo to pochodzi od praindoeuropejskiego przymiotnika *bʰudʰ-tó-, utworzonego od czasownika *bʰewdʰ- ‘obudzić się’ (stąd zresztą także polskie budzić).

Opisy ilustracji

Ryc. 1. Osa pospolita (Vespula vulgaris). Foto: flossiepip. Lokalizacja: Kaeo, Nowa Zelandia (osy pospolite zostały tam zawleczone z Europy). Źródło: iNaturalist (licencja CC BY 4.0).
Ryc. 2. Klecanka rdzaworożna (Polistes dominula) i jej papierowe gniazdo. Foto: Bernard Dupont. Lokalizacja: Ruiny willi rzymskiej w Vendre, departament Hérault, Francja. Źródło: Wikimedia (licencja CC BY-SA 2.0).
Ryc. 3. Gniazdo osy dachowej (Vespula germanica). Foto: Jutta234. Lokalizacja: Zoo we Frankfurcie. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 3.0).