Stalin podczas inspekcji pułku lotniczego pod Moskwą (1933)

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz. 22

Moja opowieść dotyczy głównie współpracy ZSRR z Niemcami, ale do zrozumienia zjawisk zachodzących w latach 1920-1939 w Rosji Sowieckiej, w tym w produkcji silników lotniczych i samolotów, zmuszony jestem do oddania się przydługiej, może nawet kilkuodcinkowej dygresji – wszystko po to, by łatwiej było czytelnikom zrozumieć kontekst.

Eksplozyjną rozbudowę przemysłu, głównie ciężkiego, zbrojeniowego, w Kraju Rad, która rozpoczęła się tuż po podpisaniu traktatu z Rapallo (https://eksperymentmyslowy.pl/author/piotr-r-frankowski/page/8/), trzeba rozumieć jako próbę budowy potencjału, pozwalającego stworzyć w ekspresowym tempie siły zbrojne zdolne do opanowania całej Rosji i sporych fragmentów Azji. Dlaczego w ekspresowym? Dlatego oto, że gospodarka komunistyczna to sztandarowy przykład entropii – bez zasilania jej z zewnątrz więdnie i umiera. Lenin (NEP) i Stalin świetnie zdawali sobie z tego sprawę. Sam Stalin powiedział, że przemysł ZSRR znajduje się 50-100 lat w tyle za krajami uprzemysłowionymi i że Sowieci muszą to nadrobić w 10 lat.

Fragment projektu fabryki traktorów w Stalingradzie. (Wikimedia Commons)

Po zrabowaniu i spieniężeniu wszelkich możliwych prywatnych zasobów, skradzionych prawowitym właścicielom, na polu bitwy zostały zdewastowane resztki carskiego przemysłu (wbrew moskiewskiej propagandzie nie tak zacofane, jak ona ludziom wmawiała i wmawia – samych firm lotniczych było ponad sto!), rolnictwo (głównie ukraińskie) i wydobycie surowców. Stąd pęd do współpracy z Niemcami, o tyle łatwiejszy, że oni sami znajdowali się wówczas na przegranej pozycji. Nie zajmowano się rozbudową produkcji żywności czy przedmiotów potrzebnych obywatelom – liczył się tylko przemysł zbrojeniowy, który mógł przejściowo udawać cywilny.

Jedna z brygad, które siłą odbierały ukraińskim chłopom ziarno. (Wikimedia Commons)
Hołodomor i jego ofiary. (Wikimedia Commons)

Niemcy nie byli jedynymi, z którymi współpracowano – prowadzono szeroki program zakupów z Wielkiej Brytanii, Francji, Czechosłowacji, Włoch i USA. Jednocześnie pozyskiwano licencje na samoloty, silniki i inny potrzebny sprzęt. Do dziś pokutuje przekonanie, że wiele z produkowanych przez Rosję Sowiecką środków lokomocji skopiowano w drodze “reverse engineering”, bez oglądania się na prawo do własności intelektualnej. Ale… to raczej nieprawda. Nieliczne są przypadki sprzętu, który faktycznie w tamtym okresie skopiowano, na przykład samolot angielski Avro 504, który stał się radzieckim U-1 – choć w tej kwestii nie można w pełni zaufać źródłom ani sowieckim, ani brytyjskim. Być może po prostu kupiono dokumentację tego przestarzałego samolotu.

Moskiewska fabryka samochodów, bardzo podobna do fabryki Packarda w Detroit, także autorstwa Kahna. (Wikimedia Commons)

Prawda jest taka, że Moskwa handlowała bardzo intensywnie z rzekomymi wrogami ideologicznymi, wyposażając na bieżąco siły zbrojne w importowane samoloty, silniki, nawet czołgi i przygotowując produkcję seryjną sprzętu na licencji. Można zaryzykować stwierdzenie, że gospodarka USA dlatego zdołała przetrwać lata Wielkiego Kryzysu, że karmiła się kontraktami ze Związkiem Radzieckim. Nie tylko amerykańska, ale ta akurat miała największy wpływ na gospodarcze fundamenty ZSRR. Praktycznie cały przemysł ciężki tego kraju został bowiem zaprojektowany w USA, zbudowany przez amerykańskie firmy i przez nie wyposażony do ostatniego wkrętaka.

Amerykańscy specjaliści, którzy budowali Stalinowi przemysł. (Wikimedia Commons)

Stalinowskie plany pięcioletnie wcale nie powstawały w Gospłanie, tylko w Amtorgu, organizacji zarządzającej amerykańskim uprzemysłowieniem Rosji Sowieckiej. Amtorg Trading Corporation powstała w Nowym Jorku w 1924 roku (i działała oficjalnie do 1998!), teoretycznie tylko do obsługi handlu zagranicznego ZSRR po zniesieniu zachodniego embarga. Amerykański architekt z Detroit, Albert Kahn, reprezentowany w Rosji Sowieckiej przez brata Moritza, otwarcie pracował ze swoim zespołem dla centrum projektowego Gosprojekstroj (przetrwało ono do 1990 roku) w latach 1928-32 – rafinerie ropy naftowej, huty, fabryki traktorów/czołgów, samochodów, lotnicze itp. były w większości kopiami zakładów z Detroit i innych miast przemysłowych USA.

Fragment projektu fabryki traktorów (czołgów) w Charkowie. (Wikimedia Commons)

Słynną Fabrykę Traktorów w Stalingradzie, która produkowała czołgi T-34 oparte na patentach amerykańskiego inżyniera Christiego, zbudowano w całości w USA, rozebrano, przewieziono do ZSRR i zmontowano ponownie w 6 miesięcy pod nadzorem tłumu inżynierów ze Stanów. Ekipa Kahna i jego 25 współpracowników zaprojektowała w sumie 571 fabryk oraz zakładów przemysłowych dla Związku Sowieckiego i przeszkoliła 4 tysiące radzieckich architektów. Na zbudowanie z żelbetu zakładu, który odpowiadał funkcjonalnym wymogom taśmowej produkcji masowej, Amerykanie potrzebowali od 3 do 6 miesięcy. Przemysł, który zbudował do 1941 więcej czołgów niż wszystkie pozostałe kraje na Ziemi razem, nie powstałby nigdy bez gigantycznego wkładu przybyszy z USA. Socrealizm miał amerykańskie korzenie…

Fragment projektu fabryki traktorów w Stalingradzie. (Wikimedia Commons)

Metody budowlane z Detroit, ściśle powiązane z systemem produkcji wielkoseryjnej Forda, przetestowano najpierw w Charkowskiej Fabryce Traktorów, a potem zastosowano w pozostałych konglomeratach przemysłowych. Żeby było jasne – ogromne kontrakty dla firm z USA, w tym Forda, zaczęły się PRZED Wielkim Kryzysem (Moritz Kahn trafił do Moskwy już w 1928 roku), a zatem wymijające tłumaczenie, że firmy te trafiły do ZSRR dopiero wtedy, gdy zawalił im się rynek wewnętrzny, jest kłamstwem. Pierwsza pięciolatka, 1928-1932, to okres hiperindustrializacji ZSRR rękoma Amerykanów. Już w 1925 roku bilans eksportu amerykańskich towarów przez Amtorg wynosił niebotyczne 68 milionów dolarów, suma ta odpowiada 1,2 miliarda dolarów w 2023.

Artykuł o sztucznie wywołanym głodzie na Ukrainie. (Wikimedia Commons)

Z listów Moritza Kahna do brata jasno wynika, że zdawał on sobie sprawę z faktu, że buduje przemysł zbrojeniowy, podwaliny militarnej przewagi ZSRR nad każdym innym krajem świata. Słodka współpraca skończyła się po 1932 roku, gdy zaczęło brakować pszenicy do płacenia Amerykanom – nadto zdecydowano na Kremlu, że rozpoczynania produkcji czysto wojskowej przybysze z Detroit mają nie widzieć. Nawiązania do współpracy z Amerykanami, obecne w mediach, usunięto, a o roli przybyszów z USA (ale także z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch, Francji) kazano posłusznemu narodowi zapomnieć. Od tej pory Związek Sowiecki zawsze się upierał, że wszystko zbudował samodzielnie.

Stalin z katem Ukrainy Chruszczowem. (Wikimedia Commons)

Zachowanie Roosevelta wobec Stalina podczas drugiej wojny światowej, chwilami niedorzecznie wiernopoddańcze, łatwiej zrozumieć, gdy dotrze do nas, że prezydent USA był otoczony ludźmi, którzy na budowie sowieckiego przemysłu dorobili się kolosalnych fortun. Takich ludzi, jak choćby Averell Harriman, ambasador USA w ZSRR, którego żona z chęcią wzięła udział w propagandowej farsie, której celem było “udowodnienie”, że sprawcami zbrodni w Katyniu byli Niemcy.

cdn.

Postscriptum:
Fotografie z 1933, dokumentujące głód na Ukrainie, dzięki któremu Stalin mógł płacić kapitalistom za fabryki zbrojeniowe, można znaleźć tutaj: education.holodomor.ca/educational-resources-list/photo-gallery/historical-photographs-of-the-holodomor-2/ Wykonał je austriacki technik, pracujący w jednej z fabryk i przemycił do Wiednia.

Parada Armii Czerwonej na Placu Czerwonym.

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz.6

Sowiecki program budowy przemysłu produkującego broń chemiczną początkowo znajdował się w jeszcze gorszym stanie niż niemiecki, ale nie przeszkadzało to Armii Czerwonej w stosowaniu takiej broni na masową skalę przeciwko własnym obywatelom.

Jak już pisałem wcześniej, carska armia miała spore zaległości wobec swoich sojuszników i wrogów w rozwijaniu broni chemicznej, zaś nowe, radzieckie władze Rosji początkowo zadowoliły się przejęciem magazynów w Piotrogrodzie. Podczas wojny domowej płynność sytuacji frontowej teoretycznie utrudniała użycie broni chemicznej, ale komunistom teoria nie wchodziła w paradę: to właśnie wówczas po raz pierwszy na świecie użyto bomb chemicznych zrzucanych z samolotów (30 czerwca 1919 roku). Sprzeciw wobec tego stwierdzenia zgłaszają Brytyjczycy, upierając się, że to oni jako pierwsi, kilka miesięcy wcześniej, zrzucili takie bomby na Rosjan.

Mniejsza o palmę pierwszeństwa w dość niechlubnej klasyfikacji, Sowieci chętnie bowiem korzystali z chemicznych środków walki przeciw ludności cywilnej, w szczególności podczas tłumienia powstań przeciw władzy sowieckiej na tyłach frontu. Co najmniej trzykrotnie użyli ich na wielką skalę, zaopatrując się w przejętych carskich magazynach. Pierwsze zastosowanie miało miejsce w mieście Jarosław nad Wołgą w 1918 roku, drugie w atakach na kozackie wioski, zaś trzecie, o najpotężniejszych konsekwencjach, w 1921, właściwie już po utrwaleniu wyniku wojny domowej, w guberni tambowskiej.

Jaka była geneza tego ostatniego wydarzenia? Otóż w styczniu 1919 roku Lenin wydał dekret, dotyczący rekwizycji „nadmiaru” zboża. W rejonie Tambowa, gdzie miały miejsce spore zmagania białogwardzistów z Armią Czerwoną, brutalność Armii Czerwonej doprowadziła do pobudzenia wiejskiej działalności partyzanckiej, która, pod wodzą młodego wojskowego nazwiskiem Antonow, przekształciła się w prawdziwe powstanie. Po przegranej wojnie z Polską bolszewickie dowództwo mogło skierować w ten rejon większe siły, co uczyniono – lecz siły te zebrały cięgi od powstańców, którzy mieli dość narzuconego siłą kolektywnego ustroju. Moskwa wysłała więc do Tambowa Tuchaczewskiego. Ten zorientował się, że bagnisty, gęsto zalesiony teren ułatwia życie rebeliantom, dając im ukrycie i uniemożliwiając atak na nich przeważającymi siłami Armii Czerwonej. Generał Tuchaczewski wydał więc rozkaz: „lasy, gdzie ukrywają się się bandyci, należy wyczyścić trującymi gazami”. Przywieziono z centralnych magazynów dwa tysiące pocisków artyleryjskich, wypełnionych gazami duszącymi.

Systematycznie mordowano ludność wiosek, które stanowiły zaplecze sił partyzanckich. Podczas likwidacji osad ogniem artylerii zdarzało się, że baterie wystrzeliwały w stronę bezbronnych cywili więcej pocisków chemicznych niż konwencjonalnej amunicji. Opór zdławiono po miesiącu działań, wspomagając broń chemiczną celowo wywołanym głodem. W efekcie w Moskwie uznano, że broń chemiczna powinna w przyszłości stanowić istotny element sowieckiego arsenału. A co stało się z broniącymi swego zboża cywilami? Zabito ich około 240 tysięcy, a resztę zamknięto w siedmiu obozach koncentracyjnych. Chętnych do dalszej walki z władzą radziecką już nie było.

Tak bardzo podobała się broń chemiczna władzom ZSRR, że nawet na zjeździe partii mówiono o tym, że przyszła wojna powinna zostać zdominowana przez ten rodzaj uzbrojenia. Interesował się nią sam Trocki, powołano nawet do życia twór, który nazywał się „Stowarzyszenie Przyjaciół Wojny Chemicznej” (sic!). Wszystkie jednostki, zajmujące się taką bronią, niebawem zgrupowano pod jedną „czapką”, w Zarządzie Obrony Chemicznej. Jednostką tą de facto kierował Jakow Fiszman, Żyd z Odessy, posiadacz doktoratu w dziedzinie chemii, zastępca attaché wojskowego ZSRR w Niemczech. Podczas pobytu w Republice Weimarskiej Fiszman dobrze poznał niemiecki przemysł chemiczny, korespondował także z Fritzem Haberem. Miał stosowne „plecy”, by mógł sobie na to pozwolić – jego patronem w partii był wspomniany wcześniej Józef Unszlicht, jedna z najważniejszych postaci w militarnych strukturach ZSRR.

Fiszman szybko awansował i został szefem WoChiMU, nowej instytucji mającej opanować kwestię broni chemicznej. Zorientował się, że pozostałe po carskiej Rosji zapasy broni chemicznej ulegają degradacji i praktycznie nie nadają się już do niczego. Nie sprostał zadaniu wyprodukowania trzech milionów masek przeciwgazowych, bo sowiecki przemysł zwyczajnie nie potrafił wyprodukować żadnych produktów dobrej jakości – setki tysięcy masek zutylizowano, bo w każdej znajdował się negujący jej skuteczność otwór! Sowieckiego przemysłu chemicznego wtedy jeszcze dostatecznie nie wspierano finansowo, wielu półproduktów w ogóle nie wytwarzano. Fiszman szukał więc ratunku u Niemców…

cdn