Tydzień i jego dni (1): dlaczego wtorek nie jest trzećkiem, a piątek szostkiem

Kolejny odcinek miniserii
Tydzień i jego dni (2): z tydnia na tygodzień

Przejęcie przez ludy słowiańskie siedmiodniowego tygodnia i nazw jego dni to proces wciąż nie do końca zbadany. Z jednej strony niewątpliwie miało ono związek z zacieśnianiem przez Słowian związków kulturowych ze Śródziemnomorzem i Europą Zachodnią. Z drugiej jednak strony – nazwy te są tak jednolite w całej grupie słowiańskiej, że musiały się rozpowszechnić w czasach, gdy języki słowiańskie były praktycznie dialektami jednego języka, wciąż pozostającymi w kontakcie i w dużym stopniu wzajemnie zrozumiałymi.

Co widzimy, nie przeprowadzając szczegółowego śledztwa? Nazwy wtorku, czwartku i piątku są pochodzenia liczebnikowego. Pochodzą od prasłowiańskich liczebników porządkowych *vьtorъ ‘wtóry, drugi’, *čьtvьrtъ ‘czwarty’ i *pętъ ‘piąty’ z dodanym sufiksem *-kъ używanym pospolicie do tworzenia rzeczowników. W kilku językach nazwa wtorku pochodzi od wariantu *vьtorьnikъ, bardziej rozbudowanego niż *vьtorъkъ, ale w gruncie rzeczy o tej samej liczebnikowej etymologii (podobne warianty spotykamy dla kilku innych dni tygodnia). Gdyby Słowianie byli konsekwentni, byliby nazwali poniedziałek od liczebnika porządkowego *pьrvъ ‘pierwszy’, środę od *tretь ‘trzeci’, a sobotę od *šestъ ‘szósty’. Można by się było wtedy spodziewać w języku polskim nazw: *pierwek, wtorek, *trzeciek, cz(t)wartek, piątek, *szostek. Trzy z tych nazw istnieją, trzy inne (oznaczone gwiazdkami) być może kiedyś istniały, ale już w najdawniejszym okresie przegrały rywalizację z nazwami konkurencyjnymi. Kwestię numeru niedzieli pozostawmy do osobnego rozważenia, bo pojawia się pytanie, czy była w rachubie dni tygodnia numerem siedem, czy pozostawała poza zwykłą numeracją. W każdym razie pamiętajmy, że numerem jeden musiał być pierwotnie poniedziałek.

Nazwy nieliczebnikowe mają następujące pochodzenie: *nedělja ‘niedziela’ oznaczała dzień wolny od działania (pracy). Rosyjski ma zamiast odziedziczonej formy ogólnosłowiańskiej innowację voskresénije, wyraz zapożyczony z cerkiewnosłowiańskiego, gdzie oznaczał ‘wskrzeszenie’ (oczywiście w nawiązaniu do zmartwychwstania Chrystusa). Rosyjskie słowo nedélja przetrwało, ale znaczy ‘tydzień’. Przeniesienie nazwy niedzieli na określenie tygodnia (ale z zachowaniem również pierwszego znaczenia) spotykamy też w kilku innych językach, także w staropolskim: przed sześcią niedziel oznaczało ‘sześć tygodni temu’.

Stosunkowo przejrzystą nazwę ma *ponedělъkъ lub *ponedělьnikъ ‘poniedziałek’, „dzień poniedzielny”. Nazywa się tak nawet w rosyjskim, co potwierdza wtórność dzisiejszej nazwy niedzieli w tym języku. Z kolei *serda ‘środa’ ewidentnie oznaczała ‘środek’ (w domyśle: tygodnia). Nawiasem mówiąc, podobnie jak przyimek śród < *serdъ, słowo to jest derywatem od praindoeuropejskiego słowa *ḱerd- ‘serce’ za pośrednictwem przymiotnika *ḱerd-o- ‘umiejscowiony w sercu (czegoś)’.

Wszystkie dotychczas wymienione nazwy są rodzime w tym sensie, że występują w nich morfemy rdzennie słowiańskie. Natomiast sobota ma dwa warianty: *sǫbota (z samogłoską nosową) i *sobota (bez nosowości). Refleksy pierwszego widzimy w językach południowo- i wschodniosłowiańskich, drugiego – w zachodniosłowiańskich. Oba są ewidentnymi zapożyczeniami albo bezpośrednio z bizantyjskiej greki (Sábbaton ~ *Sámbaton), albo z ludowej łaciny (sabbatum ~ *sambatum). Formy z nosowością, choć wtórne i „niestandardowe”, musiały być rozpowszechnione i w grece, i w łacinie, bo odziedziczyło lub zapożyczyło je wiele innych języków Europy. Język włoski ma sabato < sabbatum, ale francuskie samedi pochodzi od *sambatī diēs. Niemieckie Samstag < staro-wysoko-niemieckie sambaz-tag jest częściową kalką z języków romańskich (zauważmy, że angielski pozostał przy tłumaczeniu starszej łacińskiej nazwy soboty jako dnia Saturna: staroangielskie Sæternes-dæġ > Saturday).

Greckie sábbaton (oznaczające sobotę, ale także cały siedmiodniowy tydzień) to z kolei zapożyczenie z biblijnego hebrajskiego šabbāṯ ‘szabat, dzień wypoczynku’). Zarówno słowo greckie, jak i łacińskie często występowały w formie liczby mnogiej, choć oznaczały pojedynczy dzień (sabbata ~ *sambata), co wyjaśnia końcówkę słowiańską (zreinterpretowaną jako rodzaj żeński). Można sądzić, że Słowianie przyjęli pierwotnie koncepcję siedmiodniowego tygodnia w IX w. podczas chrystianizacji Wielkich Moraw, w której skrzyżowały się wpływy bizantyjskie (misja Cyryla i Metodego) i zachodnie (misje pochodzące z państwa wschodniofrankijskiego).

Wpływy kulturowe Moraw i Bałkanów sięgnęły następnie na tereny polskie, łużyckie, połabskie i na Ruś (być może dzięki aktywności misjonarzy mówiących po słowiańsku). Także Bałtowie częściowo przejęli system słowiański, a Madziarzy, których najazd w 906 r. był główną przyczyną upadku Wielkich Moraw, wchłonęli wraz ze zasymilowaną ludnością Panonii liczne zapożyczenia słowiańskie, w tym nazwy środy, czwartku, piątku i soboty (szerda, csütörtök, péntek, szombat). Słowiańska nazwa wtorku została przekalkowana na węgierski jako kedd ‘drugi’ (od liczebnika két ‘dwa’). Ciekawe też, że węgierska nazwa poniedziałku, hétfő, oznacza dosłownie ‘głowa siedmiu (dni)’, czyli początek tygodnia.

Wróćmy do słowa *nedělja. Wygląda ono na kalkę greckiego wyrażenia ápraktos hēméra ‘dzień bezczynności’, używanego także w sensie ‘święto, dzień wolny od zajęć’, a zatem wskazuje na inspirację bizantyjską. Można dodać, że inaczej niż użytkownicy łaciny (wraz z językami romańskimi) i Germanie Słowianie nie przejęli systemu łączącego dni tygodnia z planetami, Słońcem, Księżycem i/lub przedchrześcijańskim panteonem miejscowych bóstw (wyjątkiem jest połabski perĕndan ‘czwartek’ = ‘dzień Pioruna/Peruna’ – kalka z języków germańskich, gdzie patronem czwartku był *Þunraz ‘Thor/Donar’, identyfikowany z gromowładnym Jowiszem). System ten miał swoje źródła w astronomii babilońskiej i astrologii hellenistycznej, ale Grecy bizantyjscy zerwali z nim jako z tradycją pogańską. Z punktu widzenia współczesnych badaczy trochę szkoda, że Słowianie nie poszli tropem interpretātiō rōmāna i interpretātiō germānica, tworząc jakąś własną interpretātiō slavica panteonu rzymskiego lub germańskiego. Gdyby byli tak postąpili, wiedzielibyśmy coś konkretnego o imionach głównych bóstw słowiańskich i ich funkcjach. Poszli jednak zamiast tego śladem Greków, numerując dni tygodnia przy zachowaniu specjalnego statusu soboty (wątek judaistyczny) i niedzieli (wątek chrześcijański). Osobnego komentarza wymaga środa, do której wrócimy za chwilę.

Między numeracją grecką a słowiańską istnieje jedna uderzająca różnica. I w judaizmie, i we wczesnym chrześcijaństwie niedziela była pierwszym dniem tygodnia i od niej zaczynała się numeracja pozostałych dni. Odkąd niedziela przestała być dniem Słońca (hēméra Hēlíou) i została przemianowana na dzień pański, czyli Kuriakḗ (hēméra), poniedziałek, wtorek, środa i czwartek stały się odpowiednio dniem drugim, trzecim, czwartym i piątym (Deutéra, Trítē, Tetártē, Pémptē). Piątek nazywał się Paraskeuḗ, dosłownie ‘przygotowanie’ (dzień przygotowań do szabatu), a tydzień kończyła sobota (Sábbaton). Nowogreckie nazwy dni tygodnia, używane obecnie, są wierną kontynuacją tego systemu.

Skoro inspiracja dla słowiańskich nazw dni tygodnia przyszła najwyraźniej ze świata bizantyjskiego, dlaczego w językach słowiańskich zaszło „przesunięcie układu odniesienia” o jeden dzień? Prawdę mówiąc, nie wiemy na pewno. Gdyby przekalkowano językowo system grecki, to poniedziałek powinien być wtorkiem, wtorek *trzećkiem, środa czwartkiem, czwartek piątek, a piątek być może *szostkiem. W liturgii kościelnej zarówno greckiej, jak i łacińskiej, niedziela była bezapelacyjnie „dniem pierwszym”.

Potwierdza to nazwa środy (*serda), która nie miałaby sensu, gdyby oznaczała trzeci dzień siedmiodniowego cyklu. W tym przypadku mamy prawdopodobnie do czynienia z kalką (zapożyczeniem semantycznym) z języka staro-górno-niemieckiego. O ile kościołowi zachodniemu jakoś nie przeszkadzały nazwy dni tygodnia dedykowane bogom rzymskim i germańskim, to pewne obiekcje mógł budzić Wodan/Odyn (*Wōdanaz), odpowiednik rzymskiego Merkurego, jako patron środy; jego kult pozostał bowiem popularny dość długo i trwał w folklorze nawet po wprowadzeniu chrześcijaństwa. Być może dlatego w języku staro-górno-niemieckim bardzo wcześnie obłożono  Wodana religijnym tabu i usunięto jego imię z nazewnictwa dni tygodnia, zastępując oczekiwane *Wuotans-tag przez mitta-wehha ‘środek tygodnia’ > niemieckie Mittwoch. (Anglosasi nie mieli takiego problemu, skoro Wednesday istnieje do dzisiaj). Prawdopodobnie Wielkomorawianie, znalazłszy się w kręgu wpływów wschodniofrankijskich, przejęli to określenie środy, tłumacząc je na własny język.

Kalendarz współczesny, w którym tydzień zaczyna się od poniedziałku. Źródło.

Można sądzić, że przesunięcie rachuby dni tygodnia o jeden w porównaniu z greką zaczęło się od nazwania poniedziałku „dniem po niedzieli” (w domyśle – pierwszym). Stał się on zatem punktem odniesienia dla kolejnych dni po niedzieli: drugiego, trzeciego (przed przemianowaniem na środkowy) czwartego i piątego. Czy tak było rzeczywiście, nie mamy stuprocentowej pewności, ale trudno inaczej wytłumaczyć tę dziwną zmianę numeracji. Osobliwym trafem przydała nam się ona, kiedy na mocy międzynarodowej normy ISO 8601 uznano, że tydzień zaczyna się w poniedziałek i kończy w niedzielę. Słowiańskie nazwy wtorku, czwartku i piątku znakomicie pasują do tej konwencji, podobnie jak system litewski (usystematyzowany dopiero w XX w.), który przejął numerację słowiańską, ale zastosował ją z pełną konsekwencją: dni od poniedziałku do niedzieli nazywane są pierwszym, drugim, trzecim, …, siódmym. Starszy system staropruski był mieszanką kalk lub zapożyczeń staropolskich i dolnoniemieckich, ale tam, gdzie widać ślady numerowania dni (nazwy czwartku i piątku), numeracja odpowiada słowiańskiej.

W drugiej części tego minicyklu zajmiemy się słowiańskimi nazwami tygodnia i przyczyną, dla której słowo tydzień w języku polskim ma dziwną, nieregularną odmianę.

O Księżycu, księdzu, książętach i księżniczkach

Jedna z naszych Czytelniczek zapytała na Twitterze, jakie jest pochodzenie słowa księżyc, zatem wyjaśniam. W II/III w. naszej ery Goci, mówiący językiem z wymarłej grupy wschodniogermańskiej, przemieścili się z północnej Polski na południowy wschód i ostatecznie osiedlili się nad Morzem Czarnym. Wschodni odłam Gotów zajął tereny stepów ukraińskich. Ich sąsiadami na wschodzie były ludy irańskojęzyczne, a na północy – Prasłowianie. Kontakty gocko-słowiańskie trwały aż do najazdu Hunów około 370 r. Ich śladem są zapożyczenia językowe, głównie z gockiego do prasłowiańskiego. Rzadkim przykładem pożyczki w drugą stronę jest gockie słowo plinsjan ‘tańczyć’ z prasłowiańskiego *plęsati (polskie pląsać).

Język pragermański miał kilka określeń, które można z grubsza przetłumaczyć jako ‘król’, a które oznaczały wodzów lub władców organizacji plemiennych. Jednym z nich było *kuningaz, od którego pochodzą takie słowa jak staroangielskie cyning (dzisiejsze king), staroislandzkie konungr, staro-wysoko-niemieckie kuning (dzisiejsze niemieckie König), niderlandzkie koning itd. Słowo to musiało istnieć także w gockim jako *kuning(a)s, choć przypadkowo nie udokumentowały go źródła pisane, bo jedyny długi tekst gocki, jaki się zachował, to częściowy przekład Biblii z końca IV w.,  gdzie ‘królów’ biblijnych określano innym słowem, þiudans. Jednak Prasłowianie przejęli słowo *kuning-, adaptując je do swojego języka.

Już po tym zapożyczeniu w języku prasłowiańskim zaszła tzw. palatalizacja progresywna: spółgłoski tylnojęzykowe zmiękczały się w specyficzny sposób, jeśli poprzednia sylaba zawierała samogłoskę *i, *ī lub sekwencję *in (chyba – to w tym przypadku ważne – że następna sylaba zawierała długie *ū). W szczególności *g zmieniało się w tej pozycji w *dz. W ten sposób powstało słowo *kunindzi(s). Jego żeńską formą (feminatywem) było *kuningūnī, gdzie palatalizację zablokowało *ū. Po dalszych zmianach prasłowiańskich otrzymujemy formy wyjściowe, z których rozwinęły się pokrewne słowa w poszczególnych językach słowiańskich: *kъnędzь i *kъnęgyni (jeśli chodzi o wymowę *ъ i *ь, patrz wpis o jerach).

Po zaniku jerów w języku staropolskim początkowe * (ze zmiękczeniem wywołanym przez *ę) zmieniło się w . Stąd mamy słowo ksiądz, którego głównym znaczeniem jeszcze w XV w. było ‘władca państwa lub dzielnicy’ (odpowiadające łacińskiemu dux lub princeps). Znaczeniem ubocznym, które jednak później stało się głównym, było ‘członek hierarchii kościelnej’, pierwotnie arcybiskup lub biskup; z czasem jednak słowo ksiądz stało się tytułem przydawanym dowolnej osobie duchownej. W zastosowaniu do władzy świeckiej używano zdrobnienia (gramatycznie rodzaju nijakiego) książę (*kъnęžę). Od słowa ksiądz można też było utworzyć określenie syna/potomka władcy, księżyc (*kъnęžitjь), z tym samym przyrostkiem co w słowach dziedzic, rodzic, panic lub królewic (dzisiejsze panicz, królewicz). Słowo księżyc jest poświadczone w tym sensie w XV w., choć już wtedy mogło także oznaczać Księżyc jako ciało niebieskie, zwłaszcza Księżyc w nowiu, a także pierwszy dzień miesiąca.

Caspar David Friedrich (ok. 1819), Dwaj mężczyźni kontemplujący księżyc (młody, czyli tuż po nowiu). Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork (domena publiczna).

O refleksach i pochodnych słowa *kъnędzь można by było łatwo przeprowadzić dwugodzinny wykład. Tu tylko wspomnę, że mają one swoje odpowiedniki w całej grupie słowiańskiej, m.in. staroruskie knęzь > knjazˊ, które zostało zapożyczone przez język polski jako kniaź w znaczeniu ‘posiadacz tytułu książęcego w Rusi lub Wielkim Księstwie Litewskim’. Oczekiwana forma żeńska *księgini nie zachowała się w polskim wprost, ale znana jest w formie ściągniętej ksieni ‘przełożona klasztoru, przeorysza’ oraz jako zapożyczona z ukraińskiego kniahyni ~ kniahini (żeński odpowiednik kniazia). Takie skrócenie, które ma źródło w szybkiej mowie, często przydarza się słowom używanym jako tytuły przed imieniem lub nazwiskiem (dlatego mamy dziś np. dopełniacz księcia zamiast pełnej formy książęcia).

Ale dlaczego zaczęto w języku polskim nazywać naturalnego satelitę naszej planety ‘synem księcia’? Nie znamy szczegółów tej historii, ale można sądzić, że w folklorze słowiańskim „młody” Księżyc na początku pierwszej fazy cyklu wyobrażano sobie jako syna „starego” Księżyca, odradzającego się w kolejnym miesiącu, a ponieważ Księżyc był władcą („księdzem”) nocnego nieba, to co 29–30 dni pojawiała się jego reinkarnacja w postaci „syna władcy”. Jak nazywał się Księżyc przed tą zmianą? Tak, jak dotąd bywa nazywany w języku poetyckim: miesiąc (prasłowiańskie *měsęcь). Jest to słowo rodzime o rodowodzie praindoeuropejskim, spokrewnione z łacińskim mēnsis ‘miesiąc’, greckim mḗn, staroindyjskim mā́s, angielskim moon (a także month), litewskim mėnuo lub mėnesis itd. Od tysięcy lat mogło oznaczać zarówno Księżyc, jak i jednostkę czasu zdefiniowaną jako długość cyklu księżycowego. Wyraz słowiański pochodzi najprawdopodobniej od formy zdrobniałej, zniekształconej przez przestawkę spółgłoski nosowej już po oddzieleniu się języków słowiańskich od bałtyjskich: *mē(H)ns-ikos > *mēsinkas > *měsęcь. Tu także zmiana *k > *c jest przykładem palatalizacji progresywnej.

Słowiańskim synonimem słowa *měsęcь jako nazwy ciała niebieskiego (ale nie jednostki czasu!) było *luna (stąd rosyjskie luná ‘Księżyc’ i staropolskie łuna w tym samym znaczeniu). Słowo to oznaczało albo sam Księżyc, albo jego blask. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nie jest to zapożyczenie łacińskiego lūna ‘Księżyc’, ale forma pochodząca od tego samego słowa indoeuropejskiego *lowk-s-nah₂ ‘nocne światło niebieskie, gwiazda, planeta lub Księżyc’ (dosłownie: ‘świetlista’). Zostało utworzone od rdzenia *lewk- ‘świecić, jaśnieć’, od którego mamy także takie pochodne, jak łacińskie lūx i lūmen (*lewk-s-mn̥) ‘światło’, angielskie light, a także grecki przymiotnik leukós ‘biały’. Współczesny język polski zachował słowo łuna w znaczeniu ‘światło na niebie, odblask’, ale już nie w sensie astronomicznym. I na koniec ciekawostka: w językach staroirańskich *lowksnah₂ zmieniło się w Rauxšnā. Było to imię kilku znanych arystokratek z okresu dynastii Achemenidów. Najsławniejsza z nich to księżniczka baktryjska, małżonka Aleksandra Wielkiego. Jej imię, trudne do wymówienia w języku greckim, przekształciło się w Rhōksánē, czyli Roksana. Związek Księżyca („syna księcia”) z faktem, że Roksana była córką księcia, jest oczywiście czysto przypadkowy.

Etymologie nieoczywiste. Tropem imienia róży z Polski do Persji i z powrotem

Istnieją chętnie zapożyczane słowa-wędrowniczki, które przenoszą się z języka do języka, infekując je na podobieństwo wirusów. Często się zdarza, że to samo słowo trafia z języka A do języka B, wędrując po różnych trajektoriach. Wtedy jego dalekie refleksy, zapożyczane różnymi drogami i w różnym czasie, mogą się różnić tak bardzo, że gdybyśmy nie mieli obszernej wiedzy o językach, które stanowiły ogniwa w łańcuchu zapożyczeń, nigdy byśmy się nie dopatrzyli związku między nimi.

Polskie słowo róża pochodzi od staro-wysoko niemieckiego rōsa albo bezpośrednio, albo za pośrednictwem czeskim. We wczesnym średniowieczu wymowa niemieckiego s (udźwięcznianego w tej pozycji) różniła się od wymowy słowiańskiego z i bardziej przypominała ž, dlatego w starych zapożyczeniach była zastępowana przez tę drugą spółgłoskę, co widzimy w czeskim růže (staroczeskie róžě) i polskim róża (staropolskie różå). Dzisiejsze ó (wymawiane [u]) to zapewne prosta kontynuacja staropolskiego długiego ō [oː], imitującego samogłoskę niemiecką/czeską, choć dawniej kreskowano je bardzo niekonsekwentnie.

Staro-wysoko-niemiecki zapożyczył słowo rōsa z późnej łaciny lub z któregoś z języków romańskich (co niemal na jedno wychodzi). W klasycznej łacinie brzmiało ono rosa (z krótkim [ɔ] i bezdźwięcznym [s]). Słowo to nie wygląda na rdzennie łacińskie, bo dawne *s między samogłoskami udźwięczniało się, dając starołacińskie [z], które następnie uległo zmianie w klasyczne łacińskie [r]. Zatem łacina także zapożyczyła je skądś już po zmianie *s > r. Najprawdopodobniejszym źródłem jest język grecki, w którym występuje rzeczownik rhódon ‘róża’ wraz z dużą liczbą słów pochodnych. Znamy je w postaci zlatynizowanej w terminologii naukowej, gdzie rhodo- oznacza cokolwiek kojarzonego z różami, jak Rhododendron ‘różanecznik’ albo pierwiastek rod (Rh, rhodium, od koloru strąconego związku, z którego został po raz pierwszy otrzymany). Na źródło formy łacińskiej nadaje się greckie słowo rhodéā ‘krzew różany’, ale w zapożyczeniu musiał pośredniczyć jakiś język odpowiedzialny za zastąpienie greckiego [d] przez [s]. Głównym podejrzanym jest etruski, ale szczegóły nie są jasne ze względu na ubóstwo danych.

Greckie słowo jest stare. Występuje w poetyckich złożeniach od czasów Homera (zwłaszcza w utartym wyrażeniu rhododáktulos Ēṓs ‘różanopalca Eos’, czyli bogini jutrzenki). Spotykamy je nawet w archaicznym dialekcie mykeńskim, zapisanym sylabicznym pismem linearnym B. Przymiotnik ‘różany’ (odnoszący się do olejku) pojawia się tam jako wo-do-we (późniejsze greckie rhodóen). Łączne świadectwo zachowanych form dowodzi, że nazwa róży zaczynała się pierwotnie na *wr-, ze spółgłoską „digamma”, która wcześnie zanikła w dialekcie attyckim epoki klasycznej, ale była wymawiana w czasach, gdy powstawały Iliada i Odyseja. Jej refleks zapisywany jako „beta” zachował się także w dialekcie eolskim z Lesbos, gdzie róża nazywała się bródon. Czyli ściśle rzecz biorąc, homerycka Eos była wrododáktulos (brododáktulos w poezji Safony). Przymiotnik mykeński można zrekonstruować fonetycznie jako wr̥dowen (rodzaj nijaki tematu z przyrostkiem -went-), prawdopodobnie z zachowanym sylabicznym [r̩]. Pragrecka forma słowa ‘róża’ (około połowy II tysiąclecia p.n.e.) musiała brzmieć *wr̥don (rzeczownik rodzaju nijakiego o temacie *wr̥do-).

Jest to słowo izolowane w grece, ale odpowiada idealnie prairańskiej rekonstrukcji *wr̥da-/*warda- ‘kwiat, róża’, to słowo zaś jest derywatem od spotykanego w gałęzi indoirańskiej rdzenia czasownikowego *Hwardʰ- ‘rozrastać się’ i ma całą rodzinę indoirańskich kuzynów (np. staroindyjskie várdhate ‘wzrasta’). Podobne słowa oznaczające różę spotykamy na całym Bliskim Wschodzie, poczynając od aramejskiego wardā i arabskiego warda (z aramejskiego) oraz współczesnego hebrajskiego vered aż po ormiańskie vard i gruzińskie vardi. Nie mogą one być wspólnym dziedzictwem prajęzykowym, bo języki, w których występują, należą do kilku różnych rodzin (afroazjatycka, indoeuropejska, kartwelska). Musiały zatem szerzyć się jako zapożyczenia, a ich pierwotne źródło było staroirańskie. Róże odgrywały ogromną rolę w kulturze ludów irańskojęzycznych. Kilka księżniczek perskich i partyjskich, w tym córka Kserksesa I, nosiło imię przekazane przez źródła greckie jako Rhodogoúnē (Rodoguna). Jest to zniekształcenie staroperskiego oryginału Wr̥da-gaunā czyli ‘mająca różaną cerę’.

Róża damasceńska, jedna ze starych hybryd międzygatunkowych pochodzących z Bliskiego Wschodu. Foto: H. Zell. Źródło: Wikimedia (domena publiczna).

Po co jednak importować „imię róży” z dalekich krajów, skoro rodzaj Rosa ma ponad 300 gatunków rosnących dziko w Eurazji, północnej Afryce i Ameryce Północnej? To prawda – i zresztą w wielu językach istnieją słowa oznaczające róże, a zwykle jednocześnie inne kolczaste krzewy, takie jak jeżyny. Nie mówimy jednak o różach w sensie czysto botanicznym, ale o tych zbieranych lub uprawianych (a w końcu poddawanych selekcji hodowlanej) dla okazałych i wonnych kwiatów. Persja i jej okolice to region geobotaniczny, w którym rośnie dziko 20 gatunków róż (nie wspominając o licznych mieszańcach), a zarazem jeden z najstarszych ośrodków ich uprawy oraz eksperymentów hodowlanych. Imponujące ogrody perskie znane są dopiero z czasów dynastii Achemenidów (od 550 r. p.n.e.), ale tradycje ogrodnicze Bliskiego Wschodu są o wiele starsze. W tej części świata wynaleziono również technikę wytwarzania olejku różanego i wody różanej. Róże ozdobne i użytkowe oraz związane z nimi produkty rozprzestrzeniły się z tego centrum wraz z nazwą używaną przez ich pierwszych hodowców.

A teraz, skoro znaleźliśmy się u źródła, wrócimy z niego do Polski inną drogą. Najpierw pozostaniemy przez dłuższy czas w okolicach Persji. Prairańskie *wr̥da-/*warda- rozwinęło się w więlu językach irańskich w słowa podobne do ward-, ale linii rozwojowej języka perskiego jego rozwój poszedł szczególną drogą. W języku średnioperskim (pahlawi, używanym do ok. VII w. n.e.) nagłosowe w zmieniło się w g przed sylabicznym , a sekwencja rd zmieniła się w l. Zmiany te mogą się wydawać osobliwe, a jednak zachodziły w średnioperskim całkowicie regularnie. Na przykład prairańskie słowo *wr̥ka- ‘wilk’ zmieniło się w średnioperskie gurg, a *dzr̥d- ‘serce’ – w średnioperskie dil (nawiasem mówiąc, słowa te są spokrewnione z polskimi wilk i serce). Po zajściu tych zmian dźwiękowych ze staroperskiego wr̥da- zrobiło się średnioperskie gul (dzisiejsze perskie gol).

Woda nazywała się po średniopersku āb (skądinąd ciekawe słowo, ale brak mi tu miejsca, żeby o nim szerzej opowiedzieć). Z ich połączenia powstało złożenie gulāb ‘woda różana’ (nowoperskie golāb). Oznaczało ono produkt uboczny przy produkcji olejku z płatków róży – słodki i aromatyczny płyn używany jako kosmetyk, lek lub składnik napojów i potraw. Zapożyczyli to słowo Arabowie, którzy w VII w. obalili imperium Sasanidów i podporządkowali sobie Persję. W języku arabskim g zmieniało się w j [dʒ], zatem arabska nazwa wody różanej brzmiała julāb lub jullāb. Od Arabów zapożyczyli ją uczeni Europejczycy jako termin medyczny. Po Europie słowo rozchodziło się głównie dzięki średniowiecznej łacinie, w której przybrało ono zlatynizowaną formę iulapium. Stąd mamy np. angielskie julep (współcześnie nazwa słodkiego koktajlu). W XVI w. dotarło do Polski w znaczeniu ‘syrop leczniczy z kwiatów’, spolszczone jako julep (niekoniecznie różany; szczególnie często jest mowa o julepie „fijołkowym”). Najczęściej pojawiało się w formie zdrobniałej julépek.

W kolejnych stuleciach znikło początkowe j. Jest to w języku polskim zmiana nieregularna i trzeba ją jakoś wytłumaczyć. Wyjaśnienie jest dość oczywiste. Zapewne co i rusz na zasadzie etymologii ludowej ktoś kojarzył julépek z czasownikiem lepić się, rzeczownikiem lep i przymiotnikiem lépki/lipki. Słowo bywało zatem zniekształcane w celu dopasowania go do tego skojarzenia. W rezultacie powstał ulepek. Związek etymologiczny z różą został kompletnie zapomniany, więc słowo to oznacza dziś po prostu syrop albo ogólnie cokolwiek słodkiego, to zaś za sprawą konwencjonalnego porównania „słodki jak ulepek”. Większość ludzi zna tylko to wyrażenie i nie ma pojęcia, czym jest lub był ulepek, ale dedukują z kontekstu i z brzmienia wyrazu, że musi to być coś tak słodkiego, że aż się lepi.

A zatem słowa róża i ulepek mają to samo staroirańskie źródło. Dokładniej – róża spokrewniona jest z początkiem słowa ulepek, czyli ul-. Prawda, że trudno w to uwierzyć, dopóki nie zapoznamy się szczegółowo z historią obu słów? A z drugiej strony – róża nie jest spokrewniona z nazwą barwnika lub koloru róż (dawniej pisaną ruż), zapożyczoną z francuskiego rouge, które z kolei pochodzi od łacińskiego rubeus (bez związku ze słowem rosa). Widać na tym przykładzie, że w językoznawstwie (podobnie zresztą jak w biologii) podobieństwo nie musi oznaczać pokrewieństwa, a prawdziwe pokrewieństwo potrafi być głęboko ukryte i niewykrywalne bez drobiazgowej analizy.