Zapomniany kontynent. Część 1: Serce Gondwany

Inne wpisy z tej serii
Zapomniany kontynent. Część 2: Dinozaury za kołem podbiegunowym
Zapomniany kontynent. Część 3: Tropami ssaków przez Antarktydę
Zapomniany kontynent. Część 4: Polarnicy antarktyczni z torbami
Zapomniany kontynent. Część 5: Skrzydła nad Antarktydą
Zapomniany kontynent. Część 6: Dinozaury w smokingach

Rozpad południowego superkontynentu Gondwany zaczął się w jurze, około 150 milionów lat temu. W jego następstwie wyodrębniły się cztery dzisiejsze kontynenty: Afryka, Ameryka Południowa, Antarktyda i Australia (wraz z Tasmanią i Nową Gwineą), a  także mniejsze fragmenty. Należą do nich Indie, Madagaskar, Nowa Zelandia (wraz z Nową Kaledonią) oraz oderwana od Afryki Płyta Arabska, obejmująca Półwysep Arabski i przyległe obszary Bliskiego Wschodu.

Sercem (a może pępkiem) superkontynentu była Antarktyda. Graniczyła ona ze wszystkimi pozostałymi częściami Gondwany, które usamodzielniły się później jako osobne lądy. W sąsiedztwie bieguna południowego znalazła się już w karbonie, ok. 300 mln lat temu. W tym czasie wszystkie kontynenty Ziemi tworzyły jedną masę lądową, Pangeę. Wówczas, podobnie jak w naszych czasach, Antarktyda na pewien czas uległa zlodowaceniu, które objęło południową część Pangei. Później Antarktyda odsuwała się od bieguna, żeby ostatecznie znów powrócić w jego pobliże.

Pierwszymi fragmentami superkontynentu, które straciły bezpośredni kontakt z Antarktydą, były Afryka i Indie. Nieco ponad 100 mln lat temu Afryka stykała się jeszcze z Ameryką Południową, ale oddaliła się już znacznie od Antarktydy. W tym czasie Indie, dryfując na północ, zgubiły po drodze Madagaskar, który związał się z Afryką i od późnej kredy pozostał względem niej w tym samym położeniu. Natomiast same Indie rozwinęły imponującą prędkość  20 cm na rok (czyli 200 km na milion lat) i w końcu 55–40 mln lat temu wbiły się z impetem w podbrzusze Azji. Nowa Zelandia wciąż przylegała do Antarktydy, ale oderwała się od niej ok. 83 mln lat temu. Wąskie połączenie lądowe między Antarktydą Zachodnią a Ameryką Południową (nazywane Przesmykiem Weddella lub Pomostem Magellana) to zrywało się, to odtwarzało.

Ryc. 1.

Granicę między kredą a paleogenem (K–Pg), a zarazem między erą mezozoiczną a kenozoiczną wyznacza globalna katastrofa spowodowana upadkiem na Ziemię planetoidy 66 mln lat temu. W tym czasie położenie Antarktydy było podobne jak dziś (w zasadzie mieściła się wewnątrz południowego koła podbiegunowego), ale istniały jeszcze dwa pomosty lądowe (być może kruche i okresowo zatapiane) łączące ją ze światem zewnętrznym. Pozostałością pierwszego jest Półwysep Antarktyczny i otaczające go wyspy. Stykał się on kiedyś z Ziemią Ognistą, obecnie oddaloną o tysiąc kilometrów. Cieśnina Magellana, oddzielająca ją od dziś kontynentu, powstała dopiero we wczesnym holocenie, nieco ponad dziewięć tysięcy lat temu, a zatem 66 mln lat temu z Ameryki Południowej do Antarktydy można było przejść suchą nogą. Drugie połączenie (Pomost Tasmański) znajdowało się w okolicach dzisiejszej Ziemi Króla Jerzego V i prowadziło do Tasmanii i Australii. Miejsca styku Antarktydy z Ameryką Południową i Australią dzieliło około 5000 km – tyle co odległość od Portugalii do Uralu.

Kojarzymy Antarktydę – nie do końca słusznie – z martwą i bezludną lodową pustynią, stanowiącą najmniej gościnny obszar naszej planety. Ludzie dotarli do niej niewiele ponad dwieście lat temu. W Antarktydzie mieszka sezonowo 1–4 tys. osób – głównie naukowcy i personel techniczny stacji polarnych. Czasem zapominamy o niej, wymieniając nazwy kontynentów. Wahamy się też, czy użyć formy w Antarktydzie, czy na Antarktydzie, jak gdyby była raczej wyspą niż pełnoprawną częścią świata.

Ryc. 2.

A przecież dzisiejsza Antarktyda jest o 40% większa od Europy i niemal dwukrotnie większa od Australii. Pokrywa ją lądolód  o średniej grubości 1,9 km (a maksymalnie ok. 4 km). Gdyby go usunąć, odsłonilibyśmy archipelag złożony z kilku ogromnych wysp o skomplikowanej linii brzegowej i tysięcy mniejszych wysp i wysepek. Żeby zniknąć, lód musiałby jednak stopnieć, co spowodowałoby wzrost poziomu oceanów o około 60 m i zatopienie wielu z tych wysp. Ale jest i druga strona medalu: na metr kwadratowy skalnego podłoża Antarktydy przypada średnio ponad 1700 ton lodu wgniatającego płyty skorupy ziemskiej w głąb płaszcza Ziemi. Gdyby lądolód stopniał, nastąpiłoby odkształcenie izostatyczne, czyli wypiętrzenie litosfery uwolnionej od jego ciężaru (Kanada, Szkocja czy Finlandia nadal wznoszą się w tempie osiągającym 10 mm/rok po ustąpieniu ostatniego maksimum zlodowacenia 20 tys. lat temu). W konsekwencji zalane części lądu wydźwignęłyby się się znów ponad poziom morza. Po kilkudziesięciu tysiącach lat Antarktyda osiągnęłaby stabilność i stała się ponownie w miarę zwartym kontynentem.

Aż do końca eocenu (34 mln lat temu) Antarktyda, choć otaczała biegun południowy, była w większości wolna od lodu, a jej klimat, według naszych standardów, był umiarkowany. Porastały ją lasy i zamieszkiwały liczne zwierzęta lądowe. Co więcej, Antarktyda nadal pełniła rolę centralnej części tego, co pozostało z Gondwany. Prowadziły przez nią trasy migracji gatunków, a niektóre grupy zwierząt i roślin być może wyewoluowały w Antarktydzie i stamtąd przeniosły się na inne kontynenty. W kolejnych odcinkach przyjrzymy się kilku epizodom z czasów, zanim Antarktyda zamarzła.

Opisy ilustracji

Zdjęcie w nagłówku. Pingwiny cesarskie (Aptenodytes forsteri) na krze u wybrzeży Antarktydy. Foto: nanjinsamual. Źródło: iNaturalist (licencja CC-BY-NC).
Ryc. 1. Rekonstrukcja paleogeograficzna pozostałości Gondwany w późnej kredzie (95 mln lat temu). Źródło: Mays et al. 2014 (fair use).
Ryc. 2. Fragment pokrywy lodowej Antarktydy Zachodniej spływający w postaci „rzeki lodu” do Morza Bellinghausena. Foto: Kate Ramsayer. Źródło: NOAA Climate.gov (domena publiczna).