Zakaz Pauliego!

Ostatnim razem wspomniałem o czymś, co nazywa się zakazem Pauliego i co ma podobno fundamentalne znaczenie dla istnienia naszego Wszechświata. Pauli znał zarówno Schrödingera, jak i Heisenberga, i często pomagał im w obliczeniach, za każdym razem powtarzając: “To faktycznie wygląda na skomplikowane – dla was”. Pewnego razu, gdy analizował równanie Schrödingera, natrafił na coś, co wydało mu się ciekawostką: gdy próbował opisać funkcję falową dwóch elektronów, wyszło mu zero. Właśnie wnioski z tego wyniku doprowadziły go do sformułowania zakazu nazwanego jego imieniem. Co takiego ciekawego było w owym zerze i jakie wnioski wyciągnął Pauli? Już wyjaśniam i postaram się unikać matematyki 🙂

Jak pisałem poprzednim razem – elektron to jest coś maksymalnie prostego. Jeślibyście zobaczyli jeden, to spokojnie moglibyście powiedzieć że widzieliście wszystkie. Jest to cząstka tak prosta, jak to tylko możliwe – do tego stopnia, że gdybym nagle podmienił wszystkie elektrony wchodzące w skład atomów waszych ciał na elektrony z atomów, które tworzą drzewo, rudę uranu itp., to nikt nie potrafiłby powiedzieć, który jest który ani gdzie był wcześniej. Wszystkie mają dokładnie tę samą masę i ładunek. Jedyne co mają “inne”, to opisujące je liczby kwantowe, o których również pisałem poprzednio. Jeśli atom wyobrazić sobie jako blok mieszkalny, to “n” danego elektronu określa piętro, czyli powłokę, na której należy go szukać; dzięki liczbie “l” wiemy, jaki rodzaj apartamentu (podpowłoki) zajmuje na danym piętrze; pozostałe z nich to liczba magnetyczna i magnetyczna liczba spinowa, która mówi nam, czy nasz elektron raczej chodzi na nogach, czy na rękach, albo w którą stronę ma zwrócony spin 🙂 Proszę oczywiście nie brać tych porównań dosłownie. Na tym poziomie nasze wyobrażenia, delikatnie mówiąc, mijają się z prawdą, ale jakoś wyobrazić to sobie trzeba. Pozostańmy więc przy analogii z blokiem mieszkalnym.

Pauli postanowił sprawdzić, czy da się obliczyć funkcję falową dwóch elektronów przy założeniu, że liczby kwantowe je opisujące mają te same wartości dla n, l, m, ms i spinu 1/2. Nie wchodząc w matematykę, wartość takiej funkcji wynosi właśnie wspomniane wcześniej zero. Pauli nie był pewien, co to do końca oznacza. Matematyka ewidentnie wskazywała, że gdyby próbować upchnąć dwie cząstki o tych samych parametrach w tym samym stanie, to będą “nigdzie”, a “nigdzie” to stanowczo zbyt precyzyjne położenie, jak mógłby przypomnieć koledze Heisenberg. Czy zatem Pauli popełnił jakiś błąd w obliczeniach? Nie, jeśli pomyślimy, jakie to niesie konsekwencje dla budowy samego atomu.

Gdyby szukać elektronów wokół atomowego jądra, to są takie obszary, w których powinno się szukać “bardziej”, i można obliczyć ich położenie, znając parametry elektronu opisane liczbami kwantowymi. Dodatkowo mamy ten komfort, że owe liczby nie mogą być dowolne. Same elektrony są na tyle uprzejme, że dążą do tego, aby zajmować poszczególne powłoki po kolei, zaczynając od pierwszej, a dodatkowo można je przez zakaz Pauliego przyrównać do skłóconych sąsiadów, którzy nie mogą nawet na siebie patrzeć, więc dążą do tego, aby w atomie mieszkać jak najdalej od siebie, nie wydatkując bezsensownie energii. To, ile mieści się elektronów na danym piętrze, wynika z numeru piętra, gdy wykonać na nim proste działanie 2n2: na pierwszym maksymalnie dwa, na drugim 8, na trzecim 18 i tak dalej. To, jakie rodzaje apartamentów tam znajdziemy, wynika zaś z liczby “l“.

Na pierwszym piętrze-powłoce mamy wyłącznie orbital s, na drugim s oraz p, na trzecim znajdziemy s, p, d, a kolejne, wyższe, powłoki wzbogacają się o kolejne literki. Aby mogło się otworzyć kolejne piętro, poprzednie musi być zapełnione. To, ile elektronów może się mieścić na danym piętrze, można sobie łatwo wyliczyć z wzoru  n = 4l + 2. Wygląda niezbyt przyjaźnie, ale przypominam, że jesteśmy w świecie kwantów i tu n i l nie mogą mieć dowolnych wartości.

Policzmy dla przykładu bo to banalne. Jeśli n=1 a l=0 to mamy pewność że na pierwszym piętrze jest wyłącznie orbital s gdzie mieszczą się dwa elektrony. Na kolejnej powłoce dojdzie p i później d. Od elektronu utrzymanie się na danym piętrze wymaga energii a tę każdy z nich chciałby mieć jak najmniejszą więc nic dziwnego że najbardziej cenią “adres” 1s który można powiedzieć że jest energetycznie najtańszy. Jeśli pierwszy “adres” jest w pełni zajęty to elektron “wybierze” kolejny czyli 2s gdzie trzeba już trochę więcej energii ale nadal jest to lepiej niż pakować się prosto na 2p i tak dalej jak na obrazku poniżej. Gdyby nie zakaz Pauliego to wszystkie elektrony wybrałyby “lokal” 1s i ciężko powiedzieć jak wyglądałby świat w którym wszystkie pierwiastki miałyby cechy gazów szlachetnych.

Gdyby trzymać się porównania do bloku mieszkalnego, to najwyższy standard mają gazy szlachetne, które mają na ostatnim piętrze osiem elektronów, co ma w uproszczeniu tę zaletę, że ich atomy mają ogólnie najniższą energię jako całość. Nic dziwnego, że inne atomy dążą do podobnego stanu stabilności energetycznej. Tylko skąd brać te elektrony do brakującej ósemki na ostatnim piętrze? Najprościej pójść na układ i stworzyć osiedle z wspólnym piętrem, które w szkole nazywano wiązaniem chemicznym.

To, że poszczególne pierwiastki dążą do uzyskania jak najniższego stanu energetycznego jako całość i że elektrony nie mogą występować w jednym stanie z tymi samymi liczbami, daje nam całą chemię. Woda to H2O i powstaje właśnie dlatego, że wodór dąży do zapełnienia swojej ostatniej powłoki dwoma elektronami, aby przypominać hel; tlen dąży do uzyskania ośmiu, aby osiągnąć konfigurację neonu. Te dwa pierwiastki również występują powszechnie, łącząc swoje atomy w pary; dlatego tak często widzimy H2 i O2 w różnych zapisach i artykułach. Kryształki soli również powstają nieprzypadkowo: sód chętnie odda ostatni elektron, a chlor chętnie go przyjmie; a skoro sód w takim stanie ma przewagę protonów nad elektronami, to jego ładunek staje się dodatni, a ładunek chloru dokładnie na odwrót; a jak powszechnie wiadomo. “+” i “-” się przyciągają. Można powiedzieć, że za każdą z reakcji chemicznych stoi właśnie zakaz Pauliego i dążenie atomów do stabilności. To samo prawo stoi również za budową układu okresowego.

Pierwiastki różnią się liczbą protonów i elektronów. Gdyby próbować rozmieszczać elektrony wokół jąder każdego z nich według opisanych wyżej zasad, to zauważymy ciekawą prawidłowość: regularnie zdarzy się wam to samo ułożenie elektronów na ostatniej z powłok niezależnie od jej numeru. Pamiętacie że właściwości pierwiastków powtarzają się okresowo? Tak, właściwości pierwiastków wynikają również z tego zakazu, który kryje się za tym, jak zbudowany jest układ okresowy. Wiem, że może się to wydawać dziwne, ale tak właśnie jest. Nie wynika to z żadnej magii i nie jest trudne do zrozumienia, ale jakoś trudno przyjąć, że jest aż tak proste. Cóż – prawa rządzące mechaniką kwantową są dziwne, a zakaz Pauliego wcale nie jest najdziwniejszym z nich. Są cząstki, które ostentacyjnie ów zakaz ignorują i z ich postępowania wynika właściwie to, że istnieje coś, co zwykło się nazywać rzeczywistością, ale to już temat na kolejną historię.

(c) by Lucas Bergowsky
Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem
.

Nazwy pierwiastków – kilka ciekawostek

Nazewnictwo pierwiastków chemicznych to kopalnia niesamowitych informacji. Jest to też źródło ciekawej wiedzy związanej zarówno z językoznawstwem, ale też z historią nauk przyrodniczych. Kiedyś w nomenklaturze panowała wolna amerykanka, co powodowało, że czasem jeden pierwiastek miewał dwie nazwy w różnych krajach. Dziś jest to nieco bardziej uporządkowane, bo formalnym zatwierdzaniem nazw nowych pierwiastków zajmuje się IUPAC – Międzynarodowa Unia Chemii Czystej i Stosowanej. Co kilka lat zbiera się szacowne grono i nadaje oficjalne nazwy (i symbole).

Ale popatrzmy na te nazwy z językowego punktu widzenia. Gdy się dobrze przyjrzymy układowi okresowemu, zauważymy, że większość nazw jest rodzaju męskiego. Pomińmy je. Przyjrzyjmy się rodzajowi żeńskiemu. I tu mamy tylko pięć przykładów: siarka, rtęć, miedź, cyna, platyna. Jeszcze mniej jest pierwiastków rodzaju nijakiego: tylko złoto, srebro i żelazo. A gdzie parytet, ja się pytam?! Ale w ramach treningu proponuję znaleźć wymienione wyżej pierwiastki w układzie okresowym.

Są tam także pierwiastki pochodzące od nazwy jednej malutkiej miejscowości. Erb, terb, iterb oraz itr – to nazwy pierwiastków, które pochodzą od nazwy Ytterby, szwedzkiej wioski, gdzie istniała kopalnia, w której znaleziono minerały zawierające właśnie te (i inne) pierwiastki.

Polacy też mają swoją część układu okresowego. Maria Skłodowska-Curie nazwała dwa pierwiastki – rad (Ra) i polon (Po). Innym pierwiastkiem związanym z Polską jest kopernik (Cn), metal przejściowy o liczbie atomowej 112, zsyntetyzowany po raz pierwszy w 1996 r. w Darmstadt.

Mamy też w układzie okresowym polski problem językowy. Spójrzcie na dwa pierwiastki – bor (B, na samej górze, w grupie 13, liczba atomowa 5) oraz bohr (Bh, na dole układu, liczba atomowa 107). Ta druga nazwa pochodzi oczywiście od nazwiska wybitnego duńskiego fizyka, Nielsa Bohra. I tu mamy kłopot, bo po polsku jego nazwisko wymawia się dokładnie tak, jak nazwa pierwszego z pierwiastków. W języku angielskim problemu nie ma, bo pierwiastek B to boron, a Bh to bohrium. Nasi spece od nazewnictwa wymyślili rozwiązanie – „stary” bor pozostaje borem, a „nowy” mamy wymawiać tak, jak się pisze, czyli z literą „h”. No cóż… nieco dziwne, jak dla mnie.

I jeszcze jedna ciekawostka. Jeśli traficie kiedyś na starszy układ okresowy (szczególnie niemiecki), poszukajcie tam pierwiastka jod. Jego symbol był dawniej zapisywany jako J, dziś oczywiście jest to symbol I. Symbol J pochodził z języka niemieckiego, natomiast I – z greki (ioeides – fioletowy).


Układ okresowy z 1885 r, licencja: domena publiczna

I już na sam koniec – w zasadzie nie nadaje się nazw pierwiastków od nazwisk osób żyjących. Ale oczywiście od każdej reguły są wyjątki. Pierwszy taki przypadek miał miejsce w 1997 r., gdy pierwiastek 106 otrzymał nazwę seaborg (Sg) – od nazwiska amerykańskiego fizyka, Glenna T. Seaborga. Drugi w 2016 – tym razem nazwą oganeson (Og – pierwiastek 118) uczczono nadal żyjącego fizyka pochodzenia ormiańskiego, pracującego w ZSRR, a potem w Rosji, Jurija Oganiesiana. 

Znaczek z Armenii – Oganiesian i jego pierwiastek, licencja: domena publiczna

 

(c) by Mirosław Dworniczak
Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem. Linkować oczywiście można.

Układ okresowy pierwiastków – część II

Zacznę może od starego dowcipu. Był kiedyś rewelacyjny wykładowca chemii, który nigdy nie posługiwał się żadnymi skryptami, książkami ani notatkami. Wchodził na salę, z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągał malutką karteczkę, przez kilka sekund spoglądał na nią, po czym chował ją i zaczynał bezbłędnie wykładać. Studenci zastanawiali się, co jest na tej legendarnej karteczce. I kiedyś trafiła się okazja – profesor w przerwie zostawił marynarkę na krześle i wyszedł z sali. Jakiś student dopadł do niej, wyciągnął karteczkę, a tam było napisane: litowce po lewej, gazy szlachetne po prawej.
Uproszczony układ okresowy. Pierwiastki szaroniebieskie to metale, różowe – półmetale, żółte – niemetale
licencja: CC0 – public domain – domena publiczna

No i tak właśnie naprawdę jest. Tak wygląda układ okresowy, gdy na niego spojrzymy. Ale to nie są jedyne istotne informacje, które możemy wyczytać. Popatrzmy na tę ciekawą tablicę. Po lewej mamy litowce – grupę bardzo reaktywnych metali. Określenie „grupa” oznacza to, co widać w kolumnie (w pionie). Lit, sód, potas, rubid, cez itd. Bardzo reaktywne metale, wszystkie są jednowartościowe. Spójrzmy obok – tam są berylowce. Też metale, ale takie… mniej metaliczne. Wszystkie są dwuwartościowe, tworzą takie same tlenki i wodorotlenki.

Dalej mamy grupę 13 (dawniej – trzecią) – borowce. Trójwartościowe, już mniej metaliczne. I tak to w sumie wygląda – im bardziej patrzymy na prawo, tym mniejszy mamy charakter metaliczny. Te „na środku”, czyli bor, krzem, german itd. są pomiędzy metalami i niemetalami. Im bardziej w prawo, tym większy charakter niemetaliczny. Takie właśnie są niektóre tlenowce i wszystkie fluorowce. Te ostatnie są bardzo reaktywne, próbują wejść w związki z czymkolwiek. Na samym skraju, po prawej stronie są helowce, czyli gazy szlachetne. Na tym etapie możemy uznać, że ich tak naprawdę nie ma. Niespecjalnie wchodzą w reakcje chemiczne, są… no właśnie, szlachetne. Inne i obce.

Popatrzmy teraz w pionie. Litowce. Na samym dole mamy frans, który jest niesamowicie aktywny. A teraz rzut oka na prawo, na fluorowce. Na samej górze jest najbardziej aktywny fluor. A więc jeśli frans spotka się z fluorem, powstanie związek o bardzo silnym charakterze jonowym – fluorek fransu (FrF).
Aktywność metali rośnie, gdy patrzymy w dół (czyli lit jest mniej aktywny niż sód, a sód jest mniej aktywny niż potas itd.). W przypadku fluorowców aktywność zmienia się w drugą stronę – najaktywniejszy jest fluor. Mniejsza o to, jaki jest mechanizm i na czym to wszystko polega. Wystarczy zapamiętać ideę.

Gdy już zrozumiemy zasadę budowy układu okresowego i dowiemy się o strukturze atomu, będziemy wiedzieć znacznie więcej. Dowiemy się, że pierwiastki w układzie okresowym są tam umieszczone zgodnie z wzrastającą liczbą atomową, czyli liczbą protonów w jądrze atomowym. Dowiemy się też, że istnieje coś takiego, jak powłoki atomowe, które definiują właśnie okresowość. Ale to już zupełnie inna historia. Pewnie kiedyś do niej wrócę.

(c) by Mirosław Dworniczak
Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem. Linkować oczywiście można.