Czy doskonały lek na raka istnieje, ale jest ukrywany?

Wstęp

Według badania Eurobarometru z 2024 roku ponad 40% Polaków uważa, że bardzo skuteczny „lek na raka istnieje”, ale firmy farmaceutyczne go ukrywają. Są kraje europejskie, w których odsetek takich osób był nawet wyższy w tym badaniu. Twierdzenie, że istnieje taki uniwersalny, ale skuteczny i bezpieczny lek ukrywany przez big farmy, to w najlepszym wypadku nieporozumienie. W tekście odniesiono się do tej kwestii w kontekście biologii nowotworów i postępu w tworzeniu terapii onkologicznych. Nie poruszono wszystkich wątków, ale podano reprezentatywne przykłady.

W minimalnym stopniu odniesiono się do innych przesłanek niż biologiczne. Chodzi tu np. o przesłanki na temat możliwych zysków firmy, która by taki lek wprowadziła. czy o prawo patentowe.

Nowotworów złośliwych jest minimum kilkadziesiąt typów

Po pierwsze, nowotwory złośliwe to co najmniej kilkadziesiąt różnych chorób. W przypadku terapii celowanych, czyli takich, które na cel obierają białka specyficzne dla komórek nowotworowych, terapia nie może być uniwersalna, dlatego że różne nowotwory złośliwe charakteryzuje obecność różnych białek onkogennych. Konkretne białko onkogenne posiada zazwyczaj tylko kilka procent nowotworów. Przykładowo, guzy mózgu posiadają białka onkogenne trochę inne niż raki nerki. Zdarza się, że istnieją różne nowotwory z jakąś wspólną mutacją, ale to niestety nie zawsze pomaga uratować wszystkich pacjentów z tym typem mutacji.

Nowotwory złośliwe rozwijają się bardzo często przez wiele lat. W tym czasie dochodzi do bardzo wielu mutacji w genomach komórek przedrakowych i ostatecznie rakowych. Nasze komórki są wyposażone w bardzo wiele mechanizmów obronnych, które przez lata stawiają opór procesowi onkogenezy. Komórka prawidłowa popełnia czasem nawet samobójstwo, jeśli „podejrzewa”, że zamieni się kiedyś w rakową. Jeśli już jednak dochodzi do – potocznie rzecz ujmując – raka, to z reguły uszkodzenie ma miejsce w bardzo wielu punktach, dlatego nawet skuteczne zablokowanie jakiegoś jednego elementu komórki nowotworowej nie musi przynieść skutku. Po wielu mutacjach dochodzi do pewnych zmian, które się np. dublują czy nawet tryplikują w pronowotworowym mechanizmie działania.

Generalnie łatwiej wyleczyć mysz z choroby nowotworowej niż człowieka. Dzieje się tak dlatego, że tory mutacyjne u myszy są krótsze i żeby doszło do raka, komórka myszy nie musi nauczyć się obchodzić przeróżnych zabezpieczeń. Wtedy zablokowanie jednego białka w raku myszy daje pewien sukces. Pozytywne wyniki badań na takich zwierzętach są czasem odbierane przez opinię publiczną jako dowód na to, że lek na raka istnieje. Jednak modele badań nowotworów gryzoni są pożyteczne. Ale rak myszy bardzo różni się od raka człowieka, a te obydwa raki (myszy, człowieka) bardzo różnią się od raków słonia.

Następne zdanie może teraz wydać się nie na miejscu. Ale z powyższego powodu pewnym wyjątkiem –jeśli chodzi o bardzo dobrą wyleczalność – bywają niektóre nowotwory występujące u dzieci, szczególnie białaczki. Tam tory mutacyjne są krótsze niż np. w rakach dorosłych. Nowotwory takie jak białaczki dziecięce nie zawsze nauczyły się obchodzić wszystkie możliwe blokady, które próbuje się wytworzyć terapiami. Oczywiście nie oznacza to, że nie ma dramatów w onkologii dziecięcej.

Istnieją sztandarowe sukcesy nawet u dorosłych, takie jak terapie wycelowane w onkogen BCR-ABL. Występuje on w zasadzie tylko w przewlekłych białaczkach szpikowych. Jednocześnie widać, że nie jest to lek na dowolną chorobę nowotworową.

Nowotwory złośliwe to: raki, mięsaki, białaczki, chłoniaki, czerniaki, guzy ośrodkowego układu nerwowego i kilka innych rzadkich typów nowotworów złośliwych. W tym tekście w celu uproszczenia użyto czasem określenia rak dla różnych nowotworów złośliwych, co oczywiście nie jest poprawne z medycznego punktu widzenia.

Komórki nowotworowe nabywają niekiedy oporności na terapie

Zdarzały się bardzo przykre doświadczenia z nowymi terapiami, które miały być bardzo skuteczne, tak jak w przypadku czerniaków i mutacji genu BRAF. Wydawało się, że pacjenci z bardzo zaawansowanymi nowotworami wrócą do zdrowia. Niestety nie dotyczyło to wielu z nich. Po okresie znacznej poprawy czerniaki z mutacja BRAF potrafiły zaatakować niektórych pacjentów ponownie i silniej.

Przez wiele lat niektóre onkogeny, których mutacje występują bardzo często uchodziły nawet za niemożliwe do obrania na cel dla terapii (ang. undruggable). Były to np. onkogeny RAS. Obecnie podejmuje się takie próby, ale one również nie dają oczekiwanych efektów. Podobne doświadczenia ma zespół, w którym pracuje autor tekstu ( badania w ramach projektu NCBR No. POIR.01.02.00-00-0034/15). W przypadku tego białka, optymalnie byłoby nie blokować niektórych jego działań, ale paradoksalnie je odzyskać (reaktywować je). Jest to dość nietypowe dla onkogenów, bo one pomagają nowotworom i aby to robić, wzmacniają swoje aktywności np. kinazową. Na nieszczęście w przypadku RAS jego rola onkogenna wynika z tego, że traci on jedną ze swoich ważnych zdolności. „Na nieszczęście”, dlatego że trudniej jest cząsteczkami chemicznymi naprawiać białka (przywracać ich funkcję), niż je blokować.

Rycina 1 Onkogen RAS, który jest zmutowany w około 30% bardzo groźnych raków ma wyjątkowy mechanizm działania. Aktywuje szlaki pobudzające komórkę nowotworową do podziałów i ułatwiające przetrwania, dopóki nie rozłoży GTP do GDP. W komórkach nowotworowych traci tę zdolność z powodu mutacji i pozostaje w stanie włączenia „ON” setki razy dłużej niż powinien (sekundy zamiast milisekund). Terapia mogłaby więc polegać na przywróceniu tej zdolności do rozkładania GTP i sprowadzania RAS do statusu OFF. Co oznacza wyłączenie przekazywanie sygnałów. Bardzo trudno jednak o cząsteczkę chemiczną, która przywróci taką funkcję białka. Zespół, do jakiego należy autor publikacji uczestniczy w projekcie, w którym opracowuje się takie cząsteczki w odniesieniu do mutantów, takich jak RASG12V, kiedy zmiana aminokwasów jest najmniejszą wyobrażalną (glicyna – walina).

Próby pokonania oporności są coraz bardziej zaawansowane

Leki przeciwko konkretnemu mutantowi RAS (RASG12C) dały u wielu pacjentów przejściowo poprawę podobnie jak przeciw mutantowi BRAF (BRAFV600E), bo komórki nowotworowe dość szybko znalazły obejście zablokowanych ścieżek sygnalizacji, do namnażania się i przetrwania.

Doszło więc nawet do tego, że próbuje się połączenia immunoterapii, o których dalej mowa z terapiami drobnocząsteczkowymi wycelowanymi w RASG12C. Jest to sytuacja wyjątkowa, ponieważ lek wiąże się tu kowalencyjnie (nieodwracalnie trwale) z białkiem targetowym, co owocuje powstawaniem nowego antygenu, który będzie mógł być rozpoznany przez układ odpornościowy czy immunoterapię biotechnologiczną. Opis jest dość zawiły, ale pozwala zwrócić uwagę, że nie jest to nawet terapia na każdego raka, potem raka z konkretnym onkogenem, ale z konkretnie zmutowanym onkogenem po wystąpieniu oporności na lek. Przykład ten może uzmysłowić jak trudnym jest tworzenie terapii dla pacjentów z konkretną mutacją, a nie dowolnym nowotworem złośliwym. Na szczęście nie wszystkich nowotworów dotyczy takie negatywne terapeutycznie zjawisko i wielu pacjentom udaje się pomóc bez tak bardzo personalizowanych działań. Jeszcze bardziej zaawansowane podejście opisano w rozdziale immunoterapie. Opisano tam połączenie: chirurgii, chemioterapii, immunoterapii i personalizowanych szczepień terapeutycznych. Nikt nie ukrywa terapii przed tymi, którym nie udaje się pomóc dość skutecznie.

Rycina 2 Ponieważ pojawiają się oporności na stosowane terapie, naukowcy projektują różne dodatkowe rozwiązania. Tu przykład dotyczący onkogenu RASG12C. „C” oznacza aminokwas cysteinę. Obecność tego aminokwasu pozwala na projektowanie cząsteczek terapeutycznych, które wiążą się na stałe (kowalencyjnie). Kiedy dochodzi do pojawienia się oporności, zmutowane białko RAS nie znika, więc nadal może wiązać lek. Po związaniu cząsteczki zaczyna się pojawiać nowy silny antygen nowotworowo specyficzny, który może być rozpoznany przez różne komórki lub cząsteczki immunologiczne. Zamiana jednego aminokwasu nie zapewnia silnej antygenowości, ale ten aminokwas w obrębie peptydu połączony ze związkiem chemicznych już tak.

Nadal mamy niewystarczającą wiedzę, aby projektować z pełnym rozmysłem niektóre terapie

Wiele mechanizmów onkogenezy nadal czeka na odkrycie. Przykładowo mimo lat starań dokładnie nawet nie wiemy, jaką rolę pełnią niektóre białka onkogenne (wspierające nowotwory). Możemy wybrać EGFRvIII. Może wydać się to dziwne, ale jego rola biologiczna jest bardzo enigmatyczna po około 25 latach badań. Bardzo często nie doceniamy badań podstawowych, ale dopóki nie rozumiemy dokładnie roli biologicznej jakiegoś białka, błądzimy w trakcie projektowania terapii. Trudno nam też zrozumieć, dlaczego tylko część komórek nowotworu złośliwego posiada ten onkogen, kiedy występuje on w danym przypadku . Jest to niezgodne z naszym rozumieniem roli tych białek. Co się stanie, jeśli terapia tę część komórek wyeliminuje? Skoro nowotwór miałby być od nich uzależniony, to jak jakaś część jego komórek funkcjonuje bez nich? Z reguły, zdecydowana większość komórek nowotworowych w tym przypadku, nie posiada tego onkogenu. EGFRvIII nie jest optymalnym celem dla terapii drobnocząsteczkowych, ale wydawał się być od dawna optymalnym dla immunoterapii takich jak CAR-T (immunoterapia w której na cel obiera się konkretny onkogen/antygen błonowy). Brano pod uwagę, że jest to białko, którego nie ma w komórkach prawidłowych i że jest ono błonowe. CAR-T to komórki układu odpornościowego tak uzbrojone przez biotechnologów, by celować w komórki nowotworowe z konkretnymi białkami błonowymi. Nie wiemy jednak dlaczego mają umrzeć te komórki nowotworowe, które nie posiadają EGFRvIII, jeśli CAR-T zabija (jest wycelowany) tylko (w) tę część komórek, które go posiadają. Istniała nadzieja, że EGFRvIII posiadają komórki macierzyste nowotworu, czyli coś co miałoby przypominać jego korzeń. Można wyrwać naziemną część chwastu, ale jeśli zniszczy się korzeń to efekt będzie lepszy. Niestety koncepcja ta jak na razie się nie sprawdza. Nadal więc błądzimy niekiedy po omacku szukając leku nie na każdego raka, ale dla konkretnych pacjentów z nowotworami, które mają konkretne mutacje (białka onkogenne). Immunoterapie przeciw EGFRvIII pomimo tych wszystkich wątpliwości są od około dwóch lat intensywnie testowane. Pierwsze wyniki są bardzo zachęcające. Szczególnie, że stosuje się je u pacjentów z jednymi z najgorszych nowotworów – glejakiem wielopostaciowym.

Pomimo wielu lat badań EGFRvIII to enigmatyczny onkogen. Jeśli nowotwór wykazuje jego obecność to jest on wykrywany w mniejszości komórek nowotworowych. Co gorsza zdarzają się nawroty, w których onkogenu tego brak, chociaż był w zmianie pierwotnej. Nie wiemy też dokładnie, jaki jest mechanizm działania tego onkogenu. Hipoteza, że są to nowotworowe komórki macierzyste (CSC ang. cancer stem cells) została w zasadzie odrzucona. Mimo to testuje się terapię CAR-T skierowaną przeciwko temu onkogennemu białku. Mediana przeżycia pacjentów z nowotworem, kiedy zgodzono się testować terapię to ok. 16 miesięcy.

Kombinacje leków/ terapii

Próbuje się łączyć leki wycelowane w różne białka onkogenne po to, by uniknąć lekooporności. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to podejście można porównać do terapii stosowanej w AIDS. HIV unikał pojedynczych terapii i dopiero koktajl leków dał zadowalające efekty. Jednak zazwyczaj z każdym dodanym lekiem toksyczność terapii onkologicznych rośnie. Białka nowotworowe nie różnią się tak bardzo od naszych białek, jak różnią się od naszych białek białka wirusowe. Pacjent zakażony HIV może dostać kilka leków, bo różnica w molekułach wirusa jest na tyle duża, że daje się opracować leki mniej toksyczne – niepasujące do naszych białek, ale dopasowane do wirusowych. Wypada jednak dodać, że poszukuje się w onkologii leków działających synergistycznie. Pewien problem może się tu pojawić biorąc pod uwagę interesy projektantów leków. Kilka różnych leków może być produkowanych przez różne podmioty. Kto ma być właścicielem terapii, w której stosuje się kombinacje? Dokonano tu pewnego kompromisu. Trzeba wykazać nie w badaniach na komórkach w hodowli, ale przynajmniej na zwierzętach, że takie leki mogą współdziałać u konkretnych pacjentów, wtedy można otrzymać patent (czasem zależny). Modele badań na zwierzętach są w takich przypadkach bardzo specyficzne. Nie chodzi co do zasady o nowotwory, które rozwinęły się u zwierząt tak jak to opisano w akapicie (Nowotworów złośliwych jest minimum ….), ale o wszczepione myszom z uszkodzonym układem odpornościowym komórki nowotworów ludzkich. Wcześniej podano już przykład jak próbuje się łączyć terapię drobnocząsteczkową z immunoterapią. Dodatkowy przykład znajduje się w akapicie „Immunoterapie”.

Metody naprawiania genów

Bardzo wiele pisze się o metodach naprawiania uszkodzonych genów w komórkach nowotworowych – metodach opartych o edycję genomu. Zmutowany w prawie 50% nowotworów złośliwych jest gen TP53. Bardzo ciekawy cel ze względu na odsetek chorych z nowotworami wykazującymi jego uszkodzenie. Nie jest to białko onkogenne, ale głównie supresorowe. Przeszkadza, co do zasady, rozwijać się nowotworom. Te w przenośni bardzo podstępnie doprowadzają do tego, że staje ono powoli po ich stronie – jest przeciągane na ciemną stronę mocy. Naprawienie go powinno dać więc dużą poprawę. Czy wystarczy więc pomyśleć o edycji genomu np. CRISPR naprawiającej geny, aby zreperować TP53 i „pokonać raka”? Za metodę CRIPSR przyznano przecież nagrodę Nobla. W przypadku tego typu oczekiwań, łatwo je spełnić, ale w laboratorium (w hodowli). Tam możemy doprowadzić do naprawy genów, w dużym odsetku komórek np. nowotworowych. Natomiast, w żywym organizmie na razie nie sposób dotrzeć z maszynerią biotechnologiczną, która dokona naprawy, nawet do 10% komórek nowotworowych. Niektórzy powołują się na to, że taką technologię zaczyna się stosować w chorobach dziedzicznych jak np. hemofilia. Czym innym jest jednak naprawienie nawet 1% komórek u osoby z jakąś chorobą genetyczną, taką jak hemofilia, bo wtedy nawet ten 1% komórek zacznie produkować brakujące białko, a czym innym zabicie 1% komórek raka po naprawieniu w nich genu. Dokonuje się tu powolnego postępu. Powstają coraz to nowe odmiany metod edycji genomu, elementy tych systemów edycji są stopniowo udoskonalane tak, aby trafić do większego odsetka komórek nowotworowych. Ale długo jeszcze zajmie zanim osiągnie się tu pewne sukcesy. Prawda jest też taka, że jest wiele rodzajów mutacji TP53 – mutacji ulegają różne kodony tego genu. Nie wszystkie są tak łatwo naprawialne za pomocą edycji genomu. Jest to kolejny mit, który pojawia się w czasie popularyzacji. Rysujemy nożyczki, które w tajemniczy sposób mają dokonać naprawy genu. W praktyce jest to dość skomplikowany układ, a każda sekwencja wymaga oddzielnego projektowania tych „nożyczek”. Niestety nie dla każdej mutacji udaje się nawet zaprojektować sprawne „nożyczki”. 

Metody edycji genomu sprawdzają się dość dobrze, kiedy poddaje się nim komórki w warunkach laboratoryjnych. Kiedy stosuje się je u pacjentów „naprawiane” są geny tylko w kilku procentach komórek. To zdecydowanie za mało, żeby osiągnąć sukces w przypadku terapii antynowotworowych. Możliwe, że pojawią się wydajniejsze metody. Na rycinie schemat dotyczący edycji prime. Warto zauważyć, że aby mutacja mogła być naprawiona musi sąsiadować z sekwencją PAM. Więcej szczegółów np. tu https://www.nature.com/articles/s41576-022-00541-1. Wcale nie tak łatwo dokonać więc dowolnej naprawy.

Immunoterapie

Problemowi jednego z rodzajów immunoterapii autor poświęcił oddzielny tekst Czy uda się pokonać nowotwory złośliwe dzięki immunoterapii CAR-T? – Eksperyment Myślowy. Naświetlono w nim, jak podstępne wydają się być nowotwory. Naśladują np. komórki płodowe po to, by uniknąć ataku. Immunoterapia chociażby CAR-T nie jest jakimś cudem. Nie można znów ulegać złudzeniu, że zniszczy ona tylko komórki rakowe (nowotworu złośliwego) i nie będą temu towarzyszyły objawy uboczne. Znowu nie ma uniwersalnych celów dla CAR-T obecnych na komórkach dowolnego nowotworu. Dla CAR-T na target nadają się tylko białka błonowe. Białka wewnątrzkomórkowe nie mogą być dla nich celem. Wyjątek może stanowić opisany RASG12C pod warunkiem, że ulegnie modyfikacji chemicznej (wyjaśniono wcześniej).

CAR-T trzeba w tej chwili przygotować oddzielnie dla każdego pacjenta. Cena jest więc bardzo wysoka i nie dla każdego udaje się to zrobić. Zapewne jeszcze kilka lat zajmie zanim powstaną komórki uniwersalne (dla każdego dawcy). Jeśli nawet tak się dzieje, że CAR-T likwidują komórki „rakowe”, ale nowotwór jest zlokalizowany w OUN to bardzo poważne objawy uboczne wystąpią. Również w przypadku CAR-T obserwuje się powikłania w postaci wtórnych białaczek, a nie tylko po tradycyjnych chemioterapiach. Jest ich kilka procent i wobec tego, że to często terapia ostatniej szansy, jest to akceptowalne. Dopiero dowiadujemy się, dlaczego tak się dzieje. Prawdopodobnie wynika to z tego, że ponieważ wyłączono w CAR-T reakcję na sztuczki nowotworów, które chcą wyciszyć ich atak, to wyłączyliśmy też pewne mechanizmy hamujące ich podziały i komórki te szybciej się namnażają, a temu towarzyszy pewne ryzyko nowotworowe.

Nagrodę Nobla przyznano również za immunoterapie oparte o blokowanie interakcji PD1-PDL1. Interakcja ta to kolejna sztuczka komórek nowotworowych, żeby osłabić atak układu odpornościowego. Blokowanie jej pomaga więc pokonać raka. Trzeba przyznać, że z tej sztuczki korzysta wiele nowotworów i terapia ta znajduje coraz szersze zastosowanie. Nie można jednak jej traktować jako panaceum w dowolnej chorobie onkologicznej i liczyć na to, że pomoże każdemu pacjentowi. Terapia ta wbrew niektórym oczekiwaniom nie może być pozbawiona efektów ubocznych. Interakcja PD1-PDL1 powstała w naturze, po to by chronić komórki prawidłowe przed nadgorliwością układu odpornościowego. Łatwo więc sobie wyobrazić, że po jej zablokowaniu będzie dochodzić do chorób autoimmunologicznych. Komórki prawidłowe naszego organizmu zostaną zaatakowane przez nadgorliwe komórki układu odpornościowego, które wydostaną się spod tej kontroli. Znowu nie możemy więc łudzić się, że te terapie będą pozbawione efektów ubocznych i wyleczą wszystkich. Istnieją już nawet sytuacje, kiedy łączy się chemioterapię z inhibitorami PD1-PDL1 i szczepionkami mRNA. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że szczepionki są wtedy przygotowywane indywidualnie dla każdego pacjenta, na podstawie badań genetycznych komórek nowotworowych. Propozycja ta dotyczy gruczolakoraków przewodowych trzustki. Do tej pory pojedyncze osoby z tym rakiem przeżywały 5 lat.

Modele komórkowe i modele badań na zwierzętach

Niekiedy pokazuje się, że komórki nowotworowe coś zabiło w laboratorium, więc niektórzy mają wrażenie, że to będzie ten lek. Po pierwsze to, co udaje się w butelce (hodowli) w laboratorium nie musi się udać u pacjenta. Po drugie, niekiedy w tych opisach (akapit Szarlatani) ukrywa się banalny fakt. A mianowicie to, że taka substancja zabije też komórki prawidłowe. Bez niuansowania jest tych prawidłowych ponad 200 typów w organizmie człowieka. Komórki nowotworowe przypominają bardzo często prawidłowe komórki macierzyste. Niektóre nowotworowe dzielą się dość szybko i mają podobny metabolizm jak macierzyste (opierają np. glikolizę o tzw. efekt Warburga). Zatruć komórki w hodowli laboratoryjnej można zarówno solą jak i wodą. Wystarczy zmienić tzw. ciśnienie osmotyczne, żeby dosłownie popękały, w zbyt dużym stężeniu soli (NaCl) ciśnienie będzie hiperosmotyczne, a przy zbyt niskim stężeniu soli (NaCl) hipoosmotyczne. Podobny efekt wywoła np. taki rozpuszczalnik jak DMSO. Chodzi więc o to, żeby pojawiła się substancja, która zabije w laboratorium komórki raka w około 100 razy niższym stężeniu, niż przynajmniej niektóre komórki prawidłowe. Dalej to niczego nie gwarantuje. Typowe modele komórkowe reprezentują tylko 10% zmian, które występują u pacjentów. W laboratorium jest w stanie przeżyć tylko marginalna reprezentacja tego, co występuje u pacjentów. Po tym, co tu napisano może kogoś zaskoczy, ale do badań na zwierzętach również wykorzystuje się te linie. To komórki tych linii wstrzykuje się myszom z tak bardzo uszkodzonym układem odpornościowym, że rozwija się u nich ludzki nowotwór wywodzący się z danej linii komórkowej. Jest to olbrzymia poprawa w stosunku do badania raków mysich. Bo jak wyjaśniono to zdecydowanie inne nowotwory niż ludzkie. Ale te linie jak wyjaśniono, to tylko margines tego, co występuje u ludzi. Mimo to takie modele są stosowane, bo nadają się do standaryzacji i walidacji. Komórki pobrane od pacjenta i wstrzyknięte myszom SICD zachowują się tak różnie, że badania stają się niepowtarzalne. Mimo to obok badań linii komórkowych coraz częściej wykorzystuje się badania komórek pobranych od pacjentów, aby poprawić wiarygodność badań na zwierzętach.

Szarlatani

Bardzo często mami się pacjentów jakimiś cudownymi prostymi rozwiązaniami. Mówi się np. o tym, że raka da się zagłodzić. Dieta jest bardzo ważna w trakcie choroby nowotworowej. Leki wspomagające terapie, a utrudniające metabolizm komórek nowotworowych są opracowywane. Ale nowotwór i w tym przypadku jest bardzo podstępny. Przykładowo prawidłowa komórka prędzej umrze, niż pobierze niektóre substancje odżywcze bez „rozkazu hormonalnego”. Typowa nowotworowa pobiera je samowolnie. Metabolizm podobny do wielu komórek nowotworowych mają np. komórki macierzyste, ale te ostatnie też „słuchają poleceń organizmu”. Badania nad metodami pobierania przez komórki rakowe substancji odżywczych, takich jak aminokwasy, są prowadzone i być może doprowadzą do powstania nowych leków. Ale to co innego niż głodzenie pacjenta. Obietnica, że istnieje tu i teraz cudowny lek na raka, ale medycyna go ukrywa jest częścią fałszowania rzeczywistości przez szarlatanów. Szarlatani próbują wmówić, że big farmy/lekarze to ukryli (ukryte terapie), ale my mamy to, czego oni nie chcą wam dać. W tym miejscu należy jeszcze raz podkreślić, że czym innym jest stosowanie diety po to by wesprzeć terapię onkologiczną, pod nadzorem lekarza, a czym innym rezygnacja z terapii na rzecz metod szarlatanów.

Nowe leki są opracowywane w sekrecie, ale to nie znaczy, że są ukrywane, od kiedy wiadomo, że są naprawdę skuteczne

Opisane dotychczas wyjaśnienia pokazują, że leku naprawdę skutecznego nie da się ukryć z bardzo prostej przyczyny. Żeby wiedzieć o jego istnieniu trzeba przeprowadzić badania kliniczne. Badań klinicznych nie da się natomiast przeprowadzić w pełnej tajemnicy. Regulatorzy dopuszczający do takich badań muszą znać najważniejsze dane na temat potencjalnej terapii. Muszą być przekonani do sensowności testowania jej na ludziach, na podstawie ujawnionych wyników badań na komórkach i na zwierzętach. Znać charakterystykę potencjalnej terapii. Na tym etapie firmy zaczynają chronić swoje interesy inaczej, niż utrzymując je w sekrecie. Najpóźniej przed zgłoszeniem wniosku o badania kliniczne wysyłają zgłoszenie patentowe. W ten sposób uzyskują pierwszeństwo i monopol na co najmniej 15 lat. W tym miejscu można się spotkać z zarzutem, że mogło dojść do sytuacji kiedy używając języka patentowego osierocono rozwiązania. Czyli np. sytuacji, kiedy jakiś naukowiec opublikował wyniki badań wstępnych zanim dokonał zgłoszenia patentowego i patent nie może być przyznany. Urząd patentowy napisze bowiem wtedy w swoim języku, że rozwiązanie znajduje się już w stanie techniki. Ujmując to bardziej przystępnie nie jest to nowe z punktu widzenia prawa patentowego. Wtedy podmiot, który chciałby prowadzić badania kliniczne miałby pewien dylemat. Byłaby to więc nieco inna sytuacja niż opisana w Eurobarometrze. Nie chodziłoby o ukrywanie leku, ale o to, że wszyscy wiedzą albo co najmniej domniemają o jego istnieniu, ale nikt nie chce przeprowadzić drogich badań klinicznych, ponieważ nie będzie mógł zostać monopolistą, a ten kto przeprowadziłby badanie przeprowadziłby je dla wszystkich. Podaje się w takim kontekście różne substancje (autor nie zamierza ich wymieniać, bo część z nich wykorzystują właśnie niekiedy szarlatani) i twierdzi, że one mogą tak działać. Gdyby taka substancja istniała oczywiście udałoby się zebrać środki na badania, a wiele firm zarobiłoby na jej syntezie, dystrybucji, podawaniu leku itp. Jest to oczywiście założenie bardzo abstrakcyjne, bo nie da się w zasadzie „osierocić” leków „na raka”, tylko po badaniach wstępnych chociażby dlatego, że jak wspomniano chorób tych jest nawet kilkaset, a zdobyć można ochronę patentową dla terapii w nawet pojedynczych rodzajach raka. Warto zwrócić uwagę, że po skończeniu się okresu ochrony patentowej firmy farmaceutyczne nadal zarabiają na produkcji i sprzedaży skutecznych leków. Jest też prawdą, że choroba nowotworowa, to nie astma czy cukrzyca. Nie insynuuje się tutaj, że lek na cukrzycę jest ukrywany.

Dodatkowym zagadnieniem są naciski pacjentów na to, żeby szybciej wprowadzać terapie w trakcie badań klinicznych. Oczywiście w tym przypadku nie ma mowy o ukrywaniu czegoś, bo skąd pacjenci wiedzieliby w sprawie jakiej terapii naciskać. Natomiast, problem sam w sobie istnieje. W ostatnim czasie działania pacjentów zmierzające w takim kierunku słabną. Wynika to z faktu, że takie przyspieszone legalizacje, nie przynosiły pacjentom oczekiwanych przez nich zmian, albo działo się to bardzo rzadko.

Podsumowanie

Naukowcy odkrywają coraz to nowe mechanizmy biologiczne, co faktycznie otwiera drogę do nowych terapii przeciwnowotworowych. Jednak nie oznacza to, że natychmiast pojawi się, a tym bardziej już jest „lek na każdego raka”. Naukowcy i firmy częściowo sami są trochę winni takim złudzeniom pacjentów, czy ogólnie ludzi, którzy podejrzewają, że „lek na raka” jest ukrywany. Chociażby dlatego, że nie protestują dość często, kiedy media próbują zwrócić uwagę na jakieś odkrycia pisząc o „leku na raka”. Jest to więc szerszy problem jak komunikować i nie ulegać clickbajtozie.

Terapie onkologiczne systematycznie i mozolnie są poprawiane. Marzeniem wielu naukowców jest stworzenie skutecznego i możliwie bezpiecznego leku na raka. Wiedza o komórkach nowotworowych rośnie w bardzo szybkim tempie. Chorób nowotworowych jest jednak co najmniej kilkadziesiąt, a przy pewnej personalizacji terapeutycznej można powiedzieć, że nawet kilkaset typów.

W pewnej sprzeczności z oczekiwaniem leku uniwersalnego stoi to, jak często mówi się o terapiach personalizowanych i celowanych. Skoro personalizowane i celowane, to jak miałby to być jeden lek dla wszystkich pacjentów onkologicznych?

Mitem jest, że istnieją nieszkodliwe terapie onkologiczne. Nowotwór to bardzo podstępny wróg, który z reguły przygotowywał się do walki z naszymi terapiami kilkadziesiąt lat i nie sposób uniknąć objawów ubocznych. 

Szarlatani opierają swoje pseudoterapie o wyniki badań, które są błędnie interpretowane. Jest to karykatura badań naukowych – pseudonauka.

Istnieje już wiele względnie skutecznych terapii i będą się pojawiały coraz skuteczniejsze, ale warto pamiętać, że w dużym stopniu to od nas zależy, co zrobimy przez te kilkadziesiąt lat, kiedy nowotwór może w nas powstać. Jakie środowisko stwarzamy dla komórek przednowotworowych, które pojawiają się w naszych organizmach co najmniej raz na tydzień i bardzo długo są skutecznie zwalczane.

Wyniki badań własnych wzmiankowanych w tekście dotyczą głównie projektu NCBR POIR.01.02.00-00-0034/15 .

Dodatkowe materiały

Prospects for combining targeted and conventional cancer therapy with immunotherapy | Nature Reviews Cancer

Cooperative nutrient scavenging is an evolutionary advantage in cancer | Nature

Second generation inhibitors of BCR-ABL for the treatment of imatinib-resistant chronic myeloid leukaemia | Nature Reviews Cancer

Clinical acquired resistance to KRASG12C inhibition through a novel KRAS switch-II pocket mutation and polyclonal alterations converging on RAS-MAPK reactivation – PMC

Overcoming resistance to BRAFV600E inhibition in melanoma by deciphering and targeting personalized protein network alterations | npj Precision Oncology

First molecules to reactivate RASG12V GTPase activity | BMC Cancer | Full Text

Regulation of CAR transgene expression to design semiautonomous CAR-T – ScienceDirect

RAS-targeted therapies: is the undruggable drugged? – PMC

Creating MHC-Restricted Neoantigens with Covalent Inhibitors That Can Be Targeted by Immune Therapy – PMC

EGFRvIII: An Oncogene with Ambiguous Role – Rutkowska – 2019 – Journal of Oncology – Wiley Online Library

The hope, hype and obstacles surrounding cell therapy – Tręda – 2024 – Journal of Cellular and Molecular Medicine – Wiley Online Library