Fabryka samolotów Junkersa miała stanowić przyczółek niemieckiej ekspansji przemysłowej na terenie ZSRR. Jak się jednak okazało, założenie nowoczesnego zakładu produkcyjnego w kraju Sowietów nie było łatwym zadaniem…
Podczas prowadzenia badań przed napisaniem tego tekstu posługiwałem się masą źródeł i ku mojemu zdumieniu skonstatowałem, że wielu zachodnich autorów nadal propaguje półoficjalną rosyjską wersję wydarzeń. Od kiedy wyszło na jaw, że w ZSRR istniała fabryka Junkersa, nieliczne rosyjskie publikacje na ten temat (w dodatku przeznaczone tylko dla odbiorcy zagranicznego) zawsze reprezentowały stanowisko, że fiasko zakładów to wina samego Hugo Junkersa, który podobno kiepsko radził sobie z zarządzaniem, tworząc nadmiernie optymistyczne prognozy wielkości produkcji. Dla Niemców od von Seeckta była to także dobra wymówka, czyniła bowiem z profesora Junkersa jedynego winowajcę niepowodzenia – umożliwiając kontynuowanie współpracy.
Cała prawda nie jest nigdzie przez żadnego historyka przekonująco opisana. Wiemy na pewno, że von Seeckt i jego ekipa prowadzili różne negocjacje tudzież inwestycje w Związku Sowieckim kierowani li tylko pragnieniem remilitaryzacji Niemiec – bez oglądania się na realia ekonomiczne własnego kraju. A w Niemczech marka słabła z każdym dniem, co zniechęcało przemysłowców do inwestowania w ZSRR. Junkers zresztą już prowadził tam interesy, dostarczał bowiem samoloty F.13 linii lotniczej Dobroljot, w której latało sporo bezrobotnych niemieckich pilotów – jednym z nich był Fritz Morzik, silny konkurent Polaków w zawodach Challenge w 1932 i 1934 roku, a w czasie drugiej wojny światowej dowódca niemieckiego lotnictwa transportowego. Samoloty Junkersa latały także dla opisywanego wcześniej Deruluftu oraz w jego własnej linii lotniczej, której obiecano koncesję na loty przez ZSRR do Persji. Model F.13 rozpoznawali bez trudu obywatele całej wielkiej krainy ludu pracującego miast i wsi.
Profesor uwierzył w zapewnienia ludzi od von Seeckta, w tym w planowane finansowanie inwestycji. Fabryka miała powstać w Fili, miejscowości pod Moskwą, w dawnych zakładach niegdyś produkujących samochody marki Russo-Bałt. Budynki wymagały remontu, a wykwalifikowanej siły roboczej nie było. Wynajęta Junkersowi na 30 lat fabryka pierwszą setkę samolotów miała dostarczyć do kwietnia 1924 roku – a samo porozumienie podpisano dopiero w listopadzie 1922. Oczekiwania były mocno na wyrost, a niemieccy wojskowi przypominali Junkersowi, że to kwestia polityczna i strategiczna, a nie biznes (po kolejnym proteście profesora napisał tak do niego sam generał von Seeckt). Deklaracja rządu Republiki Weimarskiej o niemożności spłaty kolejnej transzy reparacji wojennych doprowadziła do wejścia armii francuskiej do Zagłębia Ruhry w 1923 – hiperinflacja po upadku rządu i powrocie robotników do pracy nadal galopowała, ale pojawiły się inwestycje zagraniczne, dzięki którym, paradoksalnie, ekipa von Seeckta miała więcej środków na militaryzację, ta sama ekipa, która była stanowczo przeciwna pojednaniu ze zwycięskimi mocarstwami.
W Fili budowano wodnosamoloty J 20, samoloty rozpoznawcze J 21, być może także pojedyncze sztuki myśliwca J 22, trzysilnikowe transportowo-bombowe W 33 oraz nieznaną liczbę pasażerskich F.13, znanych także jako Ju-13. Jednocześnie wciąż kupowano z Niemiec i Szwecji gotowe samoloty tych samych typów. Sowietom wszystkiego było mało, mieli pretensje, że produkcja idzie wolno i że samoloty są cięższe niż przewidywały informacje techniczne producenta (co oczywiście pogarszało osiągi). Junkers z kolei był przybity naciskami Moskwy, popieranymi przez niemiecką generalicję, w kwestii stosowania produkowanej lokalnie namiastki duraluminium oraz silników rzędowych BMW. Profesor liczył na to, że w Fili będzie do własnych samolotów montował swoje silniki, których produkcję lokalną także kazano mu przygotować. Zamiast nich przyszło mu używać silników konkurenta biznesowego, na które w dodatku Sowieci mieli kupić licencję. Pełna liczba samolotów Junkersa zbudowanych i zmontowanych w Fili nie jest znana (może było ich 142, ale tego nie wiadomo na pewno), wiadomo tylko, że było ich „za mało”. Dostawy duralu z Niemiec odbywały się nieregularnie, zaś obiecane zamówienie wojsk Republiki Weimarskiej na 200 samolotów nigdy się nie zmaterializowało.
W zakładzie pracowało około 90 Niemców, których jednym z zadań było szkolenie kohorty Rosjan, wysłanych tam w tym celu. Wśród szkolonych był Andriej Tupolew (ten sam, który wiele lat później wykończył bardzo zdolnego Polikarpowa) – po zamknięciu zakładu Junkersa w Fili zaprojektował kilka samolotów w pełni opartych na koncepcjach technicznych niemieckiego profesora; niektóre z nich produkowano seryjnie, jak np. TB-1/ANT-4 w tym samym zakładzie. Produkcja szła nadal wolno, na Kremlu niecierpliwiono się – było jasne, że szybkie zbudowanie nowoczesnego ofensywnego lotnictwa w celu ataku na Polskę i inne kraje Europy zwyczajnie się nie uda. Jak to w ZSRR, musiał się znaleźć winny. Był nim profesor z Dessau.
Pozornie duża inwestycja władz niemieckich w zakład okazała się, przy lawinowej dewaluacji Reichsmarki, inwestycją niewielką. Junkers tracił pieniądze na każdym samolocie, o co oczywiście obwiniano jego samego. Fabryka w ZSRR nie przynosiła żadnego zysku, wyczerpała zasoby finansowe konstruktora, zaksięgował więc w niej straty z zakładów w Szwecji i Turcji, by przynajmniej minimalnie poprawić swoją sytuację. Audyt Reichswehry pokazał ogromne straty zakładu produkcyjnego w Fili, któremu nie pozwolono podnosić cen dla Sowietów – de facto za własny brak zrozumienia dla realiów ekonomicznych dowództwo w pełni obciążyło winą Junkersa.
Jednocześnie sytuacja wokół współpracy niemiecko-sowieckiej się skomplikowała – Stalin walczył o władzę z Trockim, któremu dotąd podlegała rozbudowa sił zbrojnych. Junkers próbował dochodzić swoich praw na drodze sądowej, bezskutecznie, bo podpisane przezeń umowy miały wartość papieru, na którym je zapisano. W dodatku za jego sprawą wzajemne stosunki niemieckiej armii i Moskwy wyszły na jaw, co spowodowało przejściowe wstrzymanie napływu środków państwowych rządu niemieckiego do wspólnych przedsiębiorstw. Ukarano Junkersa wcieleniem jego linii lotniczej do Luft Hansy, by zrozumiał, że ma siedzieć cicho.
cdn