Czym są rangi i dlaczego ich jeszcze używamy
Ktokolwiek interesuje się biologią, wie, że ssaki (Mammalia) to grupa kręgowców w randze gromady i że dzielimy tę grupę na jednostki niższej rangi zwane rzędami. Rzędy z kolei dzielą się na rodziny, te zaś na rodzaje i ostatecznie na gatunki. Tak wygląda tradycyjny system hierarchicznej klasyfikacji zapoczątkowany przez Linneusza. Rozumie się niemal samo przez się, że gatunki należące do tej samej jednostki taksonomicznej (taksonu) łączy bliższe pokrewieństwo ewolucyjne, ale w przeszłości nie trzymano się tej zasady konsekwentnie. Dopiero pod koniec XX w. w taksonomii zaczęło dominować podejście kladystyczne: zaczęto wymagać, aby taksony były jednocześnie poprawnie zdefiniowanymi kladami, czyli grupami wywodzącymi się od jednego wspólnego przodka i zawierającymi wszystkich jego potomków.
Jeśli potrafimy zrekonstruować filogenezę (drzewo rodowe) danej grupy organizmów, to odcinając dowolną jego gałąź, uzyskujemy klad, czyli mniejsze drzewo (poddrzewo) wyrastające z miejsca, gdzie dokonaliśmy cięcia. Nie ma znaczenia, jak duży jest ten klad i czy w tradycyjnej klasyfikacji byłby rodzajem, rodziną, rzędem czy jeszcze czymś innym.
Drzewa rodowe w biologii są zwykle binarne, czyli składają się z gałęzi wielokrotnie dzielących się na dwie części. Wiele gałęzi kończy się ślepo, co oznacza wymieranie gatunków. Taka struktura niezbyt pasuje do tradycyjnej taksonomii. Jeśli rząd nietoperzy (Chiroptera) podzielimy na 21 współczesnych rodzin (a właśnie tyle ich się wyróżnia), to jak uwzględnić w klasyfikacji fakt, że wspólny przodek nietoperzy dał początek tym rodzinom dzięki wielokrotnym podziałom binarnym? Wyróżnianie jednostek pomocniczych o randze pośredniej (np. podrzędów, infrarzędów, parworzędów czy nadrodzin) nie rozwiązuje sprawy, bo drzewo rodowe obejmuje wiele taksonów pozagnieżdżanych jeden w drugim i nie daje się wtłoczyć w sztywny system klasyfikacji. Repertuar rang taksonomicznych, jakimi dysponujemy, szybko się wyczerpuje w przypadku dużych i zróżnicowanych kladów.
Kłopotliwe cięcie drzew na kawałki
Podobnie jest przy dzieleniu rodzin na gatunki. Na przykład rodzina nietoperzy mroczkowatych (Vespertilionidae) obejmuje 61 żyjących rodzajów i 534 żyjące gatunki.1 Klasyfikacja tradycyjna jest „spłaszczona”: piszemy nazwę rodziny, a poniżej umieszczamy długą listę rodzajów. Ignorujemy w ten sposób fakt, że rodzaje grupują się w jednostki pośrednie. Oczywiście możemy podzielić rodzinę na podrodziny (w tym przypadku cztery), a w obrębie największej z nich wyróżnić około dziesięciu plemion (jednostka większa niż rodzaj), ale i tak nie oddajemy w ten sposób faktycznej złożoności drzewa rodowego.
To zresztą jeszcze pół biedy. Co prawda wiele tradycyjnych taksonów (w tym nietoperze) okazało się kladami, więc można je było zostawić bez zmian, ale inne trzeba było poddać rewizji. W obrębie ssaków jedną z najbardziej spektakularnych zmian było włączenie dawnego rzędu waleni (Cetacea) do parzystokopytnych (Artiodactyla). Okazało się to konieczne, ponieważ walenie są bliskimi krewnymi hipopotamów, a w dalszej kolejności – przeżuwaczy. Walenie, hipopotamy i przeżuwacze łącznie stanowią tylko jedną z kilku gałęzi ewolucyjnych Artiodactyla, siostrzaną względem świniokształtnych (Suina). Dalszymi kuzynami obu tych gałęzi są Tylopoda, współcześnie obejmujące jedną rodzinę wielbłądowatych (Camelidae). A mówimy tylko o grupach współczesnych, bo kopalne parzystokopytne były jeszcze bardziej różnorodne.

A zatem walenie zagnieżdżone są głęboko wewnątrz drzewa rodowego parzystokopytnych i nie ma sposobu, żeby zrobić z nich osobny takson – chyba żeby porozbijać klad Artiodactyla na cztery lub pięć rzędów. Ale po co, skoro łączy je duża liczba rzucających się w oczy cech wspólnych, a jedyną grupą zdecydowanie niepodobną do pozostałych są właśnie walenie? Już wiemy, że podobieństwo i pokrewieństwo często nie idą w parze. Gdyby nie badania genomów, wsparte przez odkrycia szczątków prymitywnych waleni sprzed ok. 50 mln lat, trudno byłoby uwierzyć, jak bliskie pokrewieństwo łączy kaszalota z owcą, sarną lub żyrafą.
Skąd wiemy, jaką rangę nadać fragmentom, na które dzielimy drzewo rodowe? Dlaczego daną grupę spokrewnionych gatunków nazywamy rodziną, a nie rzędem? Nie ma tu jasnych kryteriów. Przypisywanie taksonom takiej czy innej rangi jest w dużym stopniu subiektywne i podyktowane praktyczną wygodą (łatwiej się z grubsza orientować w klasyfikacji „spłaszczonej” niż w binarnie porozgałęzianym drzewie rodowym). Tradycyjne rangi wyróżniane są „dla ustalenia uwagi”, a ich łacińskie nazwy zawierają pewne charakterystyczne przyrostki (np. w zoologii każda rodzina ma w nazwie sufiks ‐idae, co na polski można tłumaczyć jako ‐owate). Dlatego taksonomia kladystyczna, choć rangi nie mają w niej żadnego umocowania teoretycznego, zachowuje je dla świętego spokoju i z szacunku dla tradycji.
Ssak ssakowi nierówny, czyli fundamentalna niesprawiedliwość
Nie sposób w konsekwentny sposób podzielić na rzędy kompletne drzewo rodowe ssaków zawierające także wszystkie grupy wymarłe, ale przynajmniej próbujemy to robić dla ssaków żyjących współcześnie. Dzielą się one dość na dużą liczbę dość wyraźnie odrębnych gałęzi, z których każda miała ostatniego wspólnego przodka mniej więcej 100–50 mln lat temu (gdzieś między późną kredą a eocenem). Ich wczesne odgałęzienia powymierały, a linie rodowe, które przeżyły, nagromadziły wiele wspólnych innowacji genetycznych i anatomicznych, zanim zróżnicowały się we współczesne rodziny i rodzaje.
Poprawne zinterpretowanie tych innowacji okazało się zadaniem znacznie trudniejszym, niż wydawało się dawniejszym biologom, ale obecnie mamy w tej sprawie dość zgodne stanowisko specjalistów. Taksony odpowiadające takim gałęziom nazywany dla wygody rzędami i w przypadku ssaków wyróżniamy ich obecnie dwadzieścia siedem. Jeden z nich, stekowce ma o wiele głębszy rodowód niż inne i zaliczany jest do osobnej podgromady (Yinotheria). Pozostałe ssaki (Theria) dzielą się na dwa siostrzane klady: torbacze i łożyskowce. Torbacze obejmują siedem współczesnych rzędów: dydelfokształtne, skąpoguzkowce, torbiki, niełazokształtne, jamrajokształtne, kretowory i dwuprzodozębowce. Łożyskowce obejmują dziewiętnaście rzędów: pancerniki, włochacze, trąbowce, brzegowce, góralki, rurkozębne, ryjoskoczki, afrosorkowce, gryzonie, zajęczaki, wiewióreczniki, latawce, naczelne, owadożery, nietoperze, łuskowce, drapieżne, nieparzystokopytne i parzystokopytne.
Jak widać, ewolucja niezbyt równo (a raczej skrajnie nierówno) obdzieliła sukcesem poszczególne odgałęzienia drzewa rodowego ssaków. Stekowce to zaledwie dwie rodziny z trzema rodzajami i pięcioma gatunkami, występujące dziś tylko w Australii, na Tasmanii i na Nowej Gwinei. Torbacze mają większy zasięg występowania, obejmujący prócz regionu australijskiego część wysp Azji Południowo-Wschodniej, całą Amerykę Południową i część Północnej, a dzielone są na 21 rodzin i 396 znanych gatunków współczesnych. Jednak w dzisiejszym świecie zdecydowanie dominują łożyskowce, zamieszkujące wszystkie kontynenty (włącznie z wybrzeżami Antarktydy) i oceany Ziemi. Wyróżniamy wśród nich 144 klady w randze rodzin i 6288 gatunków (94% wszystkich żyjących ssaków).
Skąd się wzięły te różnice? Sukces ewolucyjny zależny jest od wielkiej liczby czynników, w tym takich, które działają w sposób losowy i nieprzewidywalny. Często jeden z dwóch gatunków siostrzanych, bardzo do siebie podobnych, odnosi sukces, dając początek wielu zróżnicowanym liniom potomnym, podczas gdy drugi ma pecha i jeśli nawet nie wymrze, to jego potomstwo zostanie zmarginalizowane. Takie asymetrie, kumulujące się w przebiegu filogenezy, powodują skrajne dysproporcje w strukturze drzewa rodowego. Nieoczekiwany splot okoliczności albo przypadkowo osiągnięta korzyść z jakiejś zmiany ewolucyjnej może nagle stworzyć warunki dla rozkwitu linii rodowej, która ni stąd, ni zowąd poszerza swój zasięg i ulega „wybuchowej” radiacji przystosowawczej, dzieląc się na tuziny nowych gatunków. Z kolei zmiany środowiskowe, na przykład wahania klimatu lub zderzenia kontynentów, którym towarzyszą inwazje obcej fauny, mogą powodować masowe wymieranie gatunków, którym wcześniej wiodło się znakomicie.

Ryc. 2 przedstawia 27 współczesnych rzędów ssaków uszeregowanych według liczby żyjących gatunków. Dwa największe rzędy – gryzonie i nietoperze – obejmują łącznie prawie dwie trzecie wszystkich gatunków ssaków, przy czym pierwszy z nich jest niemal dwukrotnie liczniejszy od drugiego. Dwie trzecie rzędów to klady małe, obejmujące od jednego do kilkudziesięciu gatunków. Między tymi skrajnościami mieści się siedem rzędów o liczebności od stu do kilkuset gatunków. Jeden z nich to nasz własny rząd, czyli naczelne (Primates). Jak widać, rząd rządowi nierówny, bo jak porównać grupy, które co prawda mają tę samą rangę taksonomiczną, ale liczebnością różnią się ponad dwa tysiące razy?
Właściwie wszystko jedno, jak zdefiniujemy sobie pojęcie rzędu lub innej rangi taksonomicznej. Jeśli spróbujemy ją zastosować do klasyfikacji gatunków tworzących naturalne drzewo rodowe, skutek będzie z reguły podobny: los jest niesprawiedliwy. Wewnątrz rzędu, który odniósł widowiskowy sukces, znajdziemy zarówno rodziny liczące setki gatunków, jak i złożone z jednego osieroconego gatunku, którego bliscy krewni wymarli. A wewnątrz dużej rodziny znajdziemy zarówno duże, jak i małe rodzaje. Takie zróżnicowanie, a nie równowaga między jednostkami tej samej rangi, jest normą w biologii. Zresztą nie tylko w biologii, bo identyczne asymetrie obserwujemy, badając rodziny języków.2
Szczęściarze i pechowcy
Jakie ssaki odniosły największy sukces? Spróbujmy to ocenić, odnosząc się do klasycznych rang. Ze wszystkich podjednostek największego rzędu, czyli gryzoni (Rodentia) największa jest rodzina chomikowatych (Cricetidae), do której należy 865 żyjących gatunków. Największym rodzajem w jej obrębie jest północno- i środkowoamerykański myszak (Peromyscus) – 82 gatunki.3 A może pierwsze miejsce należy się rodzinie z największą liczbą rodzajów? W tym przypadku wygrałyby myszowate (Muridae) – 162 rodzaje. Najliczniejszym rodzajem myszowatych jest szczur (Rattus) – 71 żyjących gatunków (patrz ryc. 3). Zresztą według aktualnych danych liczba gatunków myszowatych wynosi 851, więc trudno mieć pewność, że chomikowatych jest więcej, bo nowi przedstawiciele obu rodzin odkrywani są dość często. Od roku 2020 opisano sześć gatunków myszowatych nowych dla nauki. Chyba sprawiedliwie będzie uznać, że myszak i szczur dzielą ex aequo pierwsze miejsce na podium wśród ssaków, którym się naprawdę powiodło.

A jakie ssaki miały najmniej szczęścia? Oczywiście te, które wymarły bezpotomnie (a dotyczy o także sporej liczby kladów, które można uznać za osobne rzędy). Spośród rzędów nadal istniejących wyróżniają się rurkozębne (Tubulidentata), do których należy jedna rodzina z jednym rodzajem i jednym gatunkiem. Jest to mrównik afrykański (Orycteropus afer). Pierwotnie opisano go w XVIII w. jako gatunek mrówkojada, ale okazało się z czasem, że podobieństwo mrówników do amerykańskich szczerbaków nie wynika z pokrewieństwa, tylko z przystosowań do podobnego trybu życia (mrównik odżywia się niemal wyłącznie mrówkami i termitami).4 Mrównika zaliczono zatem do osobnego rzędu i przez dłuższy czas zastanawiano się, gdzie go ulokować na drzewie rodowym ssaków. Dopiero badania genetyczne dowiodły, że słupozębne są częścią kladu Afrotheria, który wyewoluował w Afryce i podzielił się na kilka grup zupełnie do siebie niepodobnych. Należą do niego (oprócz mrówników) trąbowce, brzegowce (znane też jako syreny), góralki, afrosorkowce (złotokrety, wodnice i tenreki) oraz ryjoskoczki.
Czy mrównik jest naprawdę ewolucyjnym „przegrywem”? Niekoniecznie. O pechu mogą mówić trąbowce, które jeszcze kilkadziesiąt tysięcy lat temu miały wielu przedstawicieli w Afryce, Europie, Azji i obu Amerykach, a obecnie obejmują trzy gatunki słoni, wszystkie w niepokojącym stopniu zagrożone. Słupozębne – ssaki skrajnie wyspecjalizowane – nigdy nie były liczne ani różnorodne, choć znamy kilka rodzajów kopalnych. W miocenie część z nich wyemigrowała z Afryki do południowo-zachodniej Eurazji (od Francji po Pakistan). Wymarły później poza Afryką, ale ostatni żyjący gatunek ma się całkiem nieźle na swoim ojczystym kontynencie. Zajmuje niemal całą Afrykę subsaharyjską, podzielony jest na wiele populacji regionalnych wyróżnianych jako podgatunki, a jako zwierzę skryte i nocne nie wchodzi ludziom w drogę. Ewentualnym zagrożeniem dla mrówników mogą być zmiany klimatyczne wpływające na obfitość owadów, które stanowią ich pożywienie. Można zatem być pechowcem, ale cieszącym się dość ustabilizowaną sytuacją życiową.

Czasem (choć rzadko) zdarza się, że siostrzane gałęzie ewolucyjne odnoszą niemal równy sukces. Na przykład wśród naczelnych (Primates) wyróżniamy klad małp (Simiiformes). Z braku bardziej stosownej rangi uważa się je za infrarząd (jednostkę niższą od podrzędu). Wskutek przypadkowego rejsu na naturalnej tratwie przez Atlantyk 35 mln lat temu pierwotne małpy dotarły z Afryki do Ameryki Południowej, gdzie dały początek małpom szerokonosym (Platyrrhini). Ich siostrzaną grupą są małpy wąskonose (Catarrhini), nazywane też małpami Starego Świata.5 Trudno stwierdzić na pewno, który klad zawiera więcej gatunków, bo liczba jednych i drugich stale się powiększa, w miarę jak prymatolodzy przetrząsają lasy tropikalne. Chwilowo wąskonose prowadzą „na gatunki” 193 : 168, ale za to szerokonose są bardziej różnorodne, jeśli chodzi o liczbę rodzin.
Przyjrzyjmy się jednak bliżej małpom wąskonosym. Wewnątrz tego kladu nie ma już mowy o symetrii i równowadze sił. Dzieli się on na dwie gałęzie rodowe. Do jednej z nich należy wielka rodzina koczkodanowatych (Cercopithecidae) – 165 opisanych dotąd gatunków (85,5% wszystkich wąskonosych). Druga gałąź to małpy człekokształtne (Hominoidea) – w sumie 28 gatunków. Człekokształtne odniosły zatem znacznie skromniejszy sukces ewolucyjny niż gałąź siostrzana. Dzielą się one z kolei na dwie rodziny: większą stanowią gibony (Hylobatidae) z dwudziestoma gatunkami, a mniejszą – człowiekowate (Hominidae) z ośmioma gatunkami. Spośród czterech rodzajów należących do człowiekowatych orangutany (Pongo) liczą trzy gatunki, a goryle (Gorilla) i szympansy (Pan) po dwa gatunki. Najmniejszy jest rodzaj Homo z jednym współczesnym gatunkiem, H. sapiens. Można więc uznać, że jesteśmy szczególnymi pechowcami wśród wąskonosych – a jednak nie mamy powodu uskarżać się na swój los.
Przypisy
- Większość cytowanych tu danych liczbowych (na podstawie Mammal Diversity Database) odpowiada aktualnemu stanowi badań, który jednak trzeba traktować jako chwilowy i nieustannie poddawany rewizji. Nowe gatunki są stale odkrywane lub wyróżniane w obrębie opisanych wcześniej (zwykle w wyniku analiz genomowych). Niestety gatunki także wymierają w tempie, które powinno nas niepokoić. ↩︎
- Patrz też artykuł Wiesława Seweryna na temat reguły Pareta. Niesprawiedliwość ewolucji jest w istocie jednym ze sposobów, na jakie manifestuje się ta wszędobylska zasada. ↩︎
- Myszaki należą do tzw. „myszy Nowego Świata”. Są to trzy podrodziny rodziny chomikowatych występujące w obu Amerykach, powierzchownie podobne do myszy, choć bliżej spokrewnione z chomikami i karczownikami. ↩︎
- Ale nie tylko owadami mrównik żyje. W odróżnieniu od mrówkojadów mrówniki zachowały uzębienie boczne. Prawdopodobnie zęby potrzebne im są głównie w jednym celu: do rozdrabniania owoców ogórka mrównikowego (Cucumis humifructus), gatunku równie osobliwego jak sam mrównik. Jego soczyste owoce rosną pod ziemią (ewenement wśród dyniowatych). Jest to jedyna roślina, jaką jada mrównik. Nasiona ogórka trafiają do kupy mrównika, którą ten starannie zakopuje, rozsiewając przy okazji ogórki. Ta symbioza ogórków z mrównikami jest wynikiem koewolucji trwającej od milionów lat. ↩︎
- Szerokonosym i wąskonosym nadaje się rangę parworzędów (czegoś pośredniego między infrarzędem a nadrodziną. Takie mnożenie poziomów klasyfikacji mówi samo za siebie: jest to zabieg sztuczny, choć do pewnego stopnia ułatwiający orientację w systematyce. ↩︎
Opis ilustracji
Ilustracja w nagłówku. Rekonstrukcja drzewa filogenetycznego wszystkich współczesnych ssaków wg obecnego stanu wiedzy (pominięto wymarłe linie rodowe). Korzeń drzewa znajduje się w centrum okręgu, a gałęzie rozchodzą się wachlarzowato ku obwodowi. Widać wyraźnie dysproporcje wielkości poszczególnych gałęzi. Źródło: Upham, Jesselstyn & Jetz 2019, PLOS Biology (licencja CC BY 4.0).
Ryc. 1. Butlonos indyjski (Tursiops aduncus), obecnie zaliczany (wraz z innymi delfinami i ogólnie waleniami) do rzędu parzystokopytnych, choć jako żywo nie posiada kopyt. Walenie (102 gatunki współczesne w 13 rodzinach) stanowią zresztą jeden z najbardziej udanych eksperymentów ewolucyjnych wśród parzystokopytnych. Foto: Tal Shema 2028. Lokalizacja: Morze Czerwone, rafa koralowa w pobliżu Eilat (Izrael). Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 4.0).
Ryc. 2. Szczur długowłosy (Rattus villosissimus) z Australii. Choć Australię kojarzymy zwykle z torbaczami i stekowcami, rodzime ssaki łożyskowe dorównują torbaczom co do liczebności gatunków. Oprócz łożyskowców związanych z morzem, czyli parzystokopytnych (waleni), drapieżnych (foki, uchatki) i brzegowców (diugoń), na długo przed przybyciem ludzi Australię zamieszkiwały liczne nietoperze (które pojawiły się tu w eocenie, równocześnie z torbaczami) i gryzonie myszowate, które skolonizowały Australię w kilku falach. Najmłodszym przybyszem (4–3 mln lat temu, w pliocenie) był rodzaj Rattus (szczur), który wyewoluował na miejscu w siedem rodzimych gatunków. Foto: Ged Tranter 2020. Lokalizacja: Farrars Creek, Queensland. Źródło: iNaturalist (licencja CC BY 4.0).
Ryc. 3. Mrównik (Orycteropus afer ssp. afer) Foto: kevinjolliffe 2014. Lokalizacja: Rezerwat Drie Kuilen, RPA. Źródło: iNaturalist (licencja CC BY-NC 4.0).
Dodatkowe źródła
The Mammal Diversity Database – stale uzupełniana i korygowana baza zawierająca informacje o wszystkich gatunkach ssaków, także tych odkrywanych każdego roku.