Śródziemnomorze Północne, czyli świat języków zaginionych (3). Zanim urósł Rzym: Italia z lotu ptaka

Gdybyśmy spojrzeli na mapę Italii na przykład około 800 r. p.n.e., łaciny w ogóle nie byłoby na niej widać bez silnego szkła powiększającego. Była jednym z wielu dialektów italskich, używanych przez rolniczą ludność w środkowej części półwyspu. Mniej więcej w tym czasie grupa wiosek położonych na wzgórzach wokół centralnej, dość prymitywnie ufortyfikowanej osady na Palatynie, utworzyła lokalną federację. Jej ludność składała z miejscowych klanów posługujących się językiem ludu Latynów. Gmina rozwijała się pomyślnie dzięki strategicznemu położeniu na lewym brzegu Tybru, który stanowił naturalną linię obronną przed sąsiadami z północy, blisko ujścia rzeki, w miejscu, gdzie krzyżowały się szlaki handlowe. Niebawem wioski zrosły się w organizm miejski nazwany Rōma (Rzym), czemu sprzyjały kontakty z założonymi przez Greków koloniami na wyspie Pitʰēkoussai (Ischii) i w Kūmē (Cumae), a następnie w Neapolu. Archaiczna łacina (znana z nielicznych inskrypcji od VII w. p.n.e.) obejmowała dialekt miejski Rzymu i kilka dialektów wiejskich. Jej najbliższym krewnym był język faliski, używany na północny wschód od Rzymu, po etruskiej stronie Tybru, i również posiadający formę pisaną od VII w. p.n.e.

O wiele większy obszar zajmowały języki sabelskie. Należał do nich między innymi umbryjski, język Sabinów i Umbrów, zasiedlających centralną część Apeninów (jego najbardziej archaiczną formę znamy z kilku napisów z VII i VI w. p.n.e.), i oskijski, język Samnitów, którzy dominowali w południowej Italii. Samnici w V w. p.n.e. zajęli tam miejsce dawniejszego ludu Osków, stąd nazwa, pod jaką ich język znany był Rzymianom. Samnici zaczęli używać pisma ok. 400 r. p.n.e. Trzeci ważny język sabelski to południowopiceński we wschodniej części Italii. W formie pisanej znamy go od VI w. p.n.e. Ponadto posiadamy szczątkową dokumentację znacznej liczby innych języków sabelskich. Archaiczne inskrypcje znane są dla języków wolskiego i hernickiego z południowego Lacjum (pierwszy był bliżej spokrewniony z umbryjskim, drugi z oskijskim). We wschodnim Lacjum istniały także inne języki bliskie oskijskiemu, marsyjski i ekwijski. Z centralnej i wschodniej Italii pochodzą krótkie teksty dokumentujące istnienie języków pelignijskiego, marrukińskiego i westyńskiego, a z Kampanii – języka presamnickiego.

Języki sabelskie i latyno-faliskie tworzą wspólnie gałąź italską rodziny indoeuropejskiej. Do Italii przybyły z Europy Środkowej. Choć ich początki trudno dokładnie ulokować w czasie i przestrzeni, wiadomo choć tyle, że łączy je dość bliskie pokrewieństwo z językami celtyckimi i że wraz z nimi musiały się wyodrębnić na północ od Alp, gdzieś na zachodnich peryferiach zasięgu języków indoeuropejskich w epoce brązu. Pod koniec II tysiąclecia p.n.e. Italikowie pojawili się na terenie dzisiejszych Włoch, zajmując głównie centralne i południowe Apeniny oraz żyzny obszar wulkanicznych gleb w Starym Lacjum na południe od Tybru. Zapewne nie była to jednorazowa inwazja, tylko raczej proces stopniowego przenikania na południe kilku fal ludności mówiącej pokrewnymi językami.

Oprócz Italików w ścisłym sensie starożytna Italia została zasiedlona przez kilka innych grup etnicznych mówiących językami indoeuropejskimi. Można tu zaliczyć języki sykulski i elimijski na Sycylii, ale ich dokumentacja jest tak fragmentaryczna, że niewiele więcej da się o nich powiedzieć. Starożytne ludy z regionu Kampanii, znane zbiorowo jako Auzonowie, o których mamy tylko pośrednie informacje i które zostały zasymilowane językowo przez Samnitów, mogły być krewnymi Sykulów i Elimów. Dlatego niektórzy językoznawcy, co prawda na podstawie bardzo wątłego materiału, wyróżniają grupę sykulsko-auzońską, która miałaby reprezentować najstarszą warstwę języków indoeuropejskich w Italii.

Więcej wiemy o języku mesapijskim, który używany był w Apulii (na „obcasie” włoskiego buta) i znany jest od VI w. p.n.e z inskrypcji – dość licznych (ok. 300), ale przeważnie krótkich i zawierających głównie imiona osobowe. W tym przypadku jest jasne, że mamy do czynienia z językiem indoeuropejskim, ale nie italskim. Kultura ludności mówiącej po mesapijsku (zbiorczo nazywanej Japygami) była dość silnie zhellenizowana wskutek kontaktu z potężną grecką kolonią w Taras (Tarencie). Język mesapijski wykazuje szereg zastanawiających zbieżności z greckim i/lub albańskim, zwłaszcza charakterystyczny rozwój fonetyczny niektórych głosek indoeuropejskich, co dodaje wiarygodności starożytnym przekazom o bałkańskim pochodzeniu Japygów. Widoczne są także podobieństwa do ludów starobałkańskich w kulturze materialnej (ceramika i wyroby metalowe) i w strukturze zaświadczonych imion własnych. Często uważa się mesapijski za jedyną udokumentowaną odmianę języka iliryjskiego, ale jak wspomniałem we wpisie o starożytnych Bałkanach, o iliryjskim nie wiemy prawie nic, więc hipotezy o związkach iliro-mesapijskich nie można przy obecnym stanie wiedzy ani obalić, ani potwierdzić.

Na drugim końcu półwyspu, na obszarze dzisiejszego regionu Veneto, mieszkali Wenetowie. Oni także używali pisma od VI w. p.n.e. Odkryto dotąd ponad 200 inskrypcji w języku wenetyjskim. Są one krótkie, ale dostarczają dość informacji, żeby rozpoznać w wenetyjskim członka rodziny indoeuropejskiej. Stolicą Wenetów było Este, dziś niewielkie miasto niedaleko Padwy. Wenetowie słynęli jako handlarze końmi, ale ich inną specjalnością było kontrolowanie południowego końca szlaku bursztynowego, łączącego Bałtyk z Adriatykiem. Związki wenetyjskiego z grupą italską wydają się niewątpliwe, widoczne są jednak także różnice gramatyczne sugerujące, że wenetyjski nie był członkiem gałęzi italskiej w ścisłym sensie. Jego pozycja w drzewie rodowym grupy italo-celtyckiej nie jest jasna. Mógł być bliżej spokrewniony z językami italskimi, celtyckimi lub w ogóle oddzielić się wcześniej od współnego pnia.

Kolejną gałęzią indoeuropejską, która miała swoich przedstawicieli w Italii, były języki celtyckie. Najstarszym z nich był lepontyjski, znany w formie pisanej od VI, a może nawet VII w. p.n.e. Czyni to z niego najdawniej udokumentowany język celtycki. Lepontyjczycy zamieszkiwali obszar wokół podalpejskich jezior Lugano (Szwajcaria) i Como (Włochy). Aczkolwiek powierzchownie podobny do galijskiego, lepontyjski wyodrębnił się wcześnie (być może przed 1000 r. p.n.e.) jako osobny język, zachowując szereg cech archaicznych. W V w. p.n.e. lepontyjski zniknął, a jego miejsce zajął cisalpejski dialekt języka galijskiego, przyniesiony do północnej Italii wraz z migracją kolejną migracją Celtów. Opanowali oni duży obszar zwany Galią Cisalpejską. Nazwy miast takich jak Turyn czy Mediolan mają etymologie celtyckie pochodzące z tego okresu. Prawdopodobnie indoeuropejski (być może spokrewniony z gałęzią celtycką) był język liguryjski w północno-zachodniej Italii, znany jednak wyłącznie z zachowanych nazw własnych.

Grecka „czara Nestora” z kolonii w Pithekoussai. Museo Archeologico di Pithecusae, Ischia, Włochy (domena publiczna). Napis na czarze – w eubejskiej wersji alfabetu greckiego, biegnący od prawej do lewej – głosi (z żartobliwą aluzją do Iliady):

Jam czara Nestora, dobra do picia.
Kto popije z tej czary, tego wnet ogarnie
pożądanie pięknie uwieńczonej Afrodyty.

Indoeuropejczykami byli oczywiście także Grecy, intensywnie kolonizujący wybrzeża południowej części Półwyspu Apenińskiego i Sycylii. Odegrali oni wielką rolę jako ci, którzy sprowadzili do Italii nowinki cywilizacyjne rodem ze wschodniego Śródziemnomorza, a w szczególności własny wynalazek pisma alfabetycznego. Używali go już w VIII w. p.n.e., a niektóre z najstarszych znanych napisów greckich (770 r. p.n.e.) pochodzą właśnie z kolonii italskich. Wszystkie starożytne pisma Italii wywodzą się bezpośrednio lub pośrednio z alfabetu greckiego. Czasem zapominamy, że starożytna Grecja to także zamorskie kolonie. O ich wkładzie w rozwój cywilizacji świadczy choćby fakt, że sycylijskim Grekiem z kolonii w Syrakuzach był jeden z największych matematyków i inżynierów starożytności, Archimedes (III w. p.n.e.).

Przejdźmy teraz do ludów nieindoeuropejskich. Najmniej tajemniczym z nich byli Fenicjanie, równie wszędobylscy i rozmiłowani w dalekomorskim handlu jak Grecy. Posiadali oni na Sycylii, Sardynii, Korsyce i Malcie kolonie, stanowiące część morskiego imperium ze stolicą w Qart adašt ‘Nowe Miasto’, lepiej znanym w wersli zlatynizowanej jako Carthāgō (Kartagina), w dzisiejszej Tunezji. W koloniach rozwinął się dialekt języka fenickiego zwany punickim. Skoro mowa o wyspach, to niewątpliwie posiadały one własną ludność autochtoniczną. Zupełnie nie wiemy, jakim językiem mówiła na przykład ludność Malty przed kolonizacją fenicką, a potem rzymską. Wiemy tylko, że istniała od VI tysiąclecia p.n.e., przybyła z neolitycznej Europy i wznosiła imponujące budowle megalityczne.

Według większości historycznych map Sycylii między indoeuropejskimi Sykulami (na wschodzie wyspy) i Elimami (na zachodzie) mieszkali nieindoeuropejscy Sykanie. Ostatnie badania podważają jednak istnienie takiej grupy etnicznej. Inskrypcje przypisywane Sykanom sprawiają takie problemy interpretacyjne, że niewiele z nich wynika. Sykulowie i Sykanowie to być może alternatywne nazwy tej samej grupy językowej. Jeśli to prawda, to autochtoniczne, przedindoeuropejskie języki Sycylii mogły zniknąć z areny dziejów przed wprowadzeniem na wyspie pisma.

Nie zachowały się w formie pisanej pierwotne języki Sardynii i Korsyki, wysp posiadających w okresie przedpiśmiennym niezwykle ciekawe kultury. Sardowie (po fenicku Šardan) od połowy II tysiąclecia p.n.e. wznosili na wzgórzach Sardynii monumentalne i kunsztownie wykańczane wieże kamienne zwane nuragami. Mogły one tworzyć kompleksy połączone murami. Podobne budowle, choć w o wiele skromniejszej skali, powstawały na Korsyce. Ludy obu wysp dzieliły się na kilka grup etnicznych. Znamy ich nazwy, ale o ich językach wiemy tylko tyle, ile można wydedukować z zapożyczeń w dzisiejszym języku sardyńskim (wywodzącym się z wprowadzonej przez Rzymian łaciny) oraz z analizy nazw miejscowych i plemiennych przekazanych przez autorów starożytnych. Nie wiemy, czy języki te tworzyły jedną rodzinę, ale nie ulega wątpliwości, że były wśród nich języki nieindoeuropejskie.

Nieindoeuropejski był także język północnopiceński (wbrew nazwie niespokrewniony z południowopiceńskim), znany z czterech inskrypcji mniej więcej z VII w. p.n.e., pochodzących ze środkowo-wschodnich Włoch. Tylko jedna z nich jest na tyle długa, że zawiera kilka zdań. Nie rozumiemy z tekstu ani słowa, choć został zapisany pismem alfabetycznym używanym także dla innych języków północnej Italii. Ostatnio pojawiły się wątpliwości dotyczące autentyczności napisów północnopiceńskich, trzeba jednak czasu i starannych badań, żeby tę sprawę rozstrzygnąć. Słynna fibula z Praeneste, z jednym z najstarszych znanych napisów w archaicznej łacinie, uchodziła przez pewien czas za XIX-wieczny falsyfikat, ale obecnie, po badaniach mikroskopowych i analizach chemicznych, zrehabilitowano ją jako autentyk.

Najbardziej znanym językiem nieindoeuropejskim starożytnej Italii był etruski. Przodków Etrusków utożsamia się z twórcami kultury archeologicznej Villanova, która rozwinęła się w IX w. p.n.e. w północno-zachodniej części półwyspu i wprowadziła w Italii epokę żelaza (z opóźnieniem 200–300 lat w porównaniu z Anatolią). Kultura ta miała również wiele wspólnego z kulturą pól urnowych z Europy Środkowej, wiązaną m.in. z ludami italoceltyckimi. Najwyraźniej Etruskowie byli pojętnymi uczniami, łatwo przejmującymi osiągnięcia sąsiadów. Wkrótce po pierwszych kontaktach z kolonistami greckimi w VIII w. p.n.e. Etruskowie zapożyczyli od nich alfabet (obok wielu innych nowinek kulturalnych) i zmodyfikowali go nieco, adaptując do zapisu własnego języka. W tym też czasie obszar zajmowany przez Etrusków rozrósł się znacznie. Poza właściwą Etrurią (dzisiejsza Toskania) objął północne Włochy aż po dorzecze Padu, a na południu Kampanię. Budowali też okręty na wzór greckich i skolonizowali Korsykę.

Etruskowie, podobnie jak Grecy, nie tworzyli scentralizowanego państwa, ale posiadali wspólną tożsamość etniczno-językową, spajającą ligę wielu lokalnych miast-państw. Sami siebie nazywali Rasna, co oznaczało po prostu ‘lud’; słowo to odnosiło się nie tyle do przynależności etnicznej, co do stanu społecznego: oznaczało obywateli Etrurii cieszących się pełnią praw politycznych. Grecy nazywali Etrusków Tursēnoi, Tursānoi lub Turrhēnoi (Tyrrenowie). Stąd nazwa Morza Tyrreńskiego, po którym żeglowała flota etruska. Element *turs– pojawia się także w określeniu Etrusków używanym w językach italskich, *turs-ko-. Stąd po uproszczeniu fonetycznym powstało łacińskie tuscus ‘etruski’, czyli podstawa etymologiczna dzisuejszej nazwy Toskanii. Z prefiksem *e- (być może pochodzenia etruskiego) mamy starożytną nazwę Toskanii, *E-trūs-ia; pochodzi od niej klasyczne łacińskie Etrūria (z regularną zmianą s > r między samogłoskami) i określenie jej mieszkańców, E-trūs-cī. Nie jest jasne, w którym z języków przerzucających sobie tę nazwę z rąk do rąk powstał wariant z przestawką głoski [r] (*turs- > *trūs-). Możliwy jest związek *turs- z greckim słowem tursis/turrhis ‘wieża’, zapożyczonym z niewiadomego źródła. Grecka nazwa Etrusków oznaczałaby według tej hipotezy ‘lud mieszkający w wieżach’. Mogło się to odnosić do miast etruskich, często wznoszonych na urwistych wgórzach. Trzeba jednak pamiętać, że Grecy tak samo jak Etrusków nazywali rozmaite populacje „autochtoniczne”, zwłaszcza na Wyspach Egejskich. Notabene – łacińskie słowo turris, zapożyczone z greki, dostało się za pośrednictwem starofrancuskim do języka angielskiego, gdzie występuje dziś jako tower.

O pochodzeniu Etrusków napisano tomy. Istnieją dwie konkurencyjne hipotezy, zresztą obie sięgające starożytności. Jedna, autochtoniczna, twierdzi, że Etruskowie byli po prostu miejscową ludnością przedindoeuropejską północno-zachodniej Italii. Druga teoria głosi, że Etruskowie przybyli morzem z Anatolii. Próbowano nawet łączyć element etnonimiczny *turs- z nazwą Troi. Dziś przeważa pierwszy pogląd. Wspierają go badania genetyczne, niewskazujące na napływ ludności z Azji Mniejszej do Italii w epoce brązu lub żelaza. Nie widać też (poza ewentualnymi zapożyczeniami kulturowymi) jakichkolwiek związków języka etruskiego z coraz lepiej zbadanymi językami starożytnej Anatolii. Popularne dawniej koncepcje o przynależności języka etruskiego do gałęzi anatolijskiej rodziny indoeuropejskiej są obecnie nie do utrzymania. Im więcej wiemy o etruskim i o językach anatolijskich, tym oczywistszy jest brak pokrewieństwa między nimi.

Znamy jednak dwa języki blisko spokrewnione z etruskim. Jeden to język recki, którego zabytki pochodzą ze wschodnich Alp (częściowo w granicach Italii, częściowo już poza nimi). Teksty reckie – jak to bywa – są liczne, ale krótkie. Drugi język (a może tylko dialekt), lemnijski, znany jest z dwóch inskrypcji z VI w. p.n.e., odkrytych na wyspie Lemnos na Morzu Egejskim i zapisanych wariantem archaicznego alfabetu etruskiego. Ta odległa lokalizacja była używana jako argument na rzecz anatolijskiego pochodzenia Etrusków, ale o wiele bardziej prawdodobne jest istnienie na wyspie etruskiej kolonii handlowej. Etruski, recki i lemnijski łączy się w małą, reliktową rodzinę językową nazywaną tyrreńską.

Wbrew nimbowi tajemniczości, jaki otacza Etrusków, o ich języku wiemy całkiem dużo. Nie tylko potrafimy go czytać w tym sensie, że znamy wartość fonetyczną liter, ale też rozumiemy większość tekstów. Korpus języka etruskiego obejmuje ponad 10 tysięcy inskrypcji. Problem polega na tym, że inskrypcje etruskie są z reguły krótkie i przewidywalne, jeśli chodzi o tematykę. 60% z nich to napisy nagrobne, informujące nas w najlepszym razie, że np. „Larth Tute, spłodzony przez Arntha Tute i Ravnthu Hathli, pełnił siedmiokrotnie urząd magistrata i raz urząd purtšvana. Zmarł w wieku 72 lat”. Jest też wiele napisów własnościowych, np. „Jestem puzderkiem pięknej Spurii” i wotywnych. Niektóre zawierają tylko imiona osobowe. Tylko siedem napisów ma więcej niż 50 słów. Najdłuższy (i jedyny naprawdę długi) zachowany tekst jest o ponad połowę krótszy niż niniejszy wpis.

Ten „długi” tekst to Liber Linteus, rytualny kalendarz przypominający, któremu bóstwu należy składać ofiary w danym dniu miesiąca. Spisany został na lnianym płótnie w IV lub III w. p.n.e. Przetrwał cudem: albo etruscy uchodźcy zabrali go z sobą do Egiptu, albo trafił tam sprzedany po utracie znaczenia religijnego. W jakiś sposób znalazł się w posiadaniu rodziny krawca z Teb, ten zaś pociął go na pasy i użył go do owinięcia zwłok swojej zmarłej żony. Mumia krawcowej została w 1848 r. zakupiona w Egipcie przez chorwackiego turystę, emerytowanego urzędnika monarchii austrowęgierskiej, i po różnych perypetiach trafiła do Muzeum Archeologicznego w Zagrzebiu. W 1877 r. zorientowano się, że tekst na spowiciu mumii nie jest hieroglificzny, ale dopiero po całej serii dalszych badań rozpoznano go w 1892 r. jako etruski.

Nowo odkryte rzeźby z brązu z etruskiego sanktuarium San Casciano dei Bagni (Toskania/Etruria). Zwróćcie uwagę na napis na szyi rzeźby po lewej: korpus inskrypcji etruskich wciąż się powiększa. Foto: Ministerstwo Kultury Włoch. Źródło.

Trudno się dziwić, że ze względu na naturę zachowanych tekstów słownictwo etruskie znamy bardzo wybiórczo. Najlepiej zachowała się terminologia religijna związana z oddawaniem czci bogom. Znamy też nazwy relacji rodzinnych, miesięcy i urzędów publicznych, liczebniki, słowa opisujące różne rodzaje naczyń ceramicznych, wiele imion osobowych i nazw miejscowych, ale np. stosunkowo niewiele czasowników innych niż ‘żyć’, ‘umrzeć’, ‘dać’, ‘poświęcić’ czy ‘ofiarować’. Bardzo podobne względy ograniczają naszą znajomość oskijskiego czy umbryjskiego. Po prostu żaden język starożytnej Italii (z wyjątkiem łaciny, a i to poczynając od III w. p.n.e.) nie wykształcił w pełni rozwiniętej literatury. Zapewne też bardzo mały ułamek populacji potrafił biegle pisać i czytać. Niewątpliwą zasługą Etrusków jest natomiast rozpowszechnienie idei alfabetu. Kilka ludów staroitalskich, jak Sykulowie i Japygowie, zapożyczyło alfabet wprost of Greków, natomiast znaczna większość (w tym Rzymianie) wzorowała swoje pismo na etruskim. Od jednej z północnych wersji alfabetu etruskiego pochodzi nawet germańskie pismo runiczne, choć okoliczności tego konkretnego eksportu idei dotąd w pełni nie wyjaśniono.

Szczyt potęgi Etrusków przypada mniej więcej na VII-V w. p.n.e. W VI w. pod ich wpływem politycznym znalazł się Rzym, przez pewien czas rządzony przez królów pochodzenia etruskiego. Łacina zapożyczyła z etruskiego kilkadziesiąt słów, a ponadto Rzymianie (również pojętni uczniowie) przejęli od Etrusków wiele elementów życia politycznego, organizacji społecznej i kultu religijnego, nie wspominając o zamiłowaniu do budowy solidnych dróg oraz zapatrzeniu w cywilizację, sztukę i architekturę grecką. Według rzymskich podań na początku V w. p.n.e. Rzymianie wygnali etruskiego władcę znanego jako Tarkwin Pyszny i ustanowili republikę. Potem podporządkowali sobie miasta-państwa Lacjum, a po stu latach wkroczyli na etruską stronę Tybru, burząc miasto Weje. Był to początek zawrotnej kariery Rzymu, a jednocześnie początek końca Etrusków. Osłabiła ich sodatkowo ekspansja Samnitów w Kampanii i celtyckich Galów w północnej Italii.

To, co się działo później, włącznie z wojnami samnickimi i punickimi oraz podbojem Galii Cisalpejskiej, to dobrze znane rozdziały historii powszechnej. Nie ma potrzeby ich tutaj streszczać. Zwrócę tylko uwagę na konsekwencja językowe. Na ziemiach dostających się pod władzę Rzymu szerzyła się łacina, wypierając języki lokalne. Nie tyle przemocą, co raczej siłą swojego agresywnego prestiżu. Podbite ludy często traktowały używanie łaciny nie jako smutną konieczność, ale jako przywilej. O ile do IV w. p.n.e. łacina była, podobnie jak inne języki Italii, utrwalana w nielicznych napisach, to w III w. zaczęła konkurować z greką jako język literacki. Pisano po łacinie fraszki, komedie, oracje polityczne, traktaty o uprawie roli, kroniki historyczne, encyklopedie, opisy obcych krajów, pamiętniki, rozporządzenia administracyjne i raporty wojenne, prowadzono ożywioną korespondencję itd. Znaczna część tej literatury była wielokrotnie kopiowana, co sprzyjało jej przetrwaniu do naszych czasów. Znajomość sztuki pisania i czytania stała się rozpowszechniona, przez co wzrastał prestiż łaciny i pożytek z jej znajomości.

Ale skutki dominacji jednego języka były zabójcze dla pozostałych. W ciągu stu lub dwustu lat języki dotąd w żadnym stopniu niezagrożone, używane przez wielokrotnie większe wspólnoty językowe niż archaiczna łacina, ważne kulturowo i imponujące sąsiadom, całkiem znienacka znalazły się na skraju wymarcia. Większość niełacińskich języków Italii zanikła w II lub I w. p.n.e. Jednym z najsłynniejszych zaginionych dzieł starożytnych jest Tyrrhenica, historia Etrurii w 20 księgach, spisana przez Tyberiusza Klaudiusza Nerona Germanika (zm. w 54 r. n.e.), lepiej znanego jako cesarz Klaudiusz. Jeśli wierzyć przekazom, Klaudiusz był zapalonym etruskologiem i opracował również słownik języka etruskiego, korzystając z danych zbieranych wśród ostatnich rodzimych użytkowników, jacy jeszcze żyli. Niestety słownik także zaginął, co trudno odżałować: dla dzisiejszych badaczy byłoby to źródło bezcenne. Pod koniec I w. n.e. po etrusku nie mówił już nikt.

Podsumujmy: język jednego miasta i niezbyt rozległej wiejskiej okolicy po kilkuset latach spokojnego lokalnego rozwoju nagle ekspandował w szalonym tempie, a jego wpływ doprowadził w krótkim czasie do wymarcia tak wielu języków, że wręcz trudno je policzyć (nie o wszystkich posiadamy wiarygodne informacje). Szacując z grubsza, w ciągu 400 lat w samej Italii i na związanych z nią wyspach znikło około 30 języków należących do więcej niż jednej rodziny językowej. Przykład ten pokazuje, jak łatwo zdestabilizować z pozoru trwały „ekosystem” językowy.

Dodatkowa lektura

Badania nad fragmentarycznie zachowanymi językami starożytnej Italii to domena bardzo specjalistyczna i trudno dostępna dla laików, ale mamy na szczęście nieco publikacji popularyzujących etruskologię. Szczególnie warta polecenia jest niewielka, ale bardzo treściwa i obficie ilustrowana książka Larissy Bonfante (1990), Etruscan, wydana przez British Museum Press. Polski przekład Witolda Dobrowolskiego, Język etruski, wydało w 1998 r. Wydawnictwo RTW.

O pochodzeniu Etrusków: https://archeologia.com.pl/etruskowie-i-zagadka-ich-pochodzenia/

Śródziemnomorze Północne, czyli świat języków zaginionych (2): Kocioł bałkański

W ciągu ostatnich kilku tysięcy lat przynajmniej jedna rzecz na Półwyspie Bałkańskim pozostała niezmienna: obecność języka greckiego. Językowi przodkowie Hellenów przybyli z północy jako migrujący lud indoeuropejski. Szacuje się, że dotarli na teren obecnej Grecji około 2200–2000 r. p.n.e., a nieco później stosunkowo jednolity język pragrecki podzielił się na wyraźnie różne dialekty regionalne. Lud mówiący jednym z nich, który możemy umownie nazwać Achajami (pod taką nazwą znali ich Hetyci), już w połowie XV w. p.n.e. opanował żeglugę morską w dostatecznym stopniu, aby zainteresować się wyspami Morza Egejskiego i wybrzeżem Azji Mniejszej. Co istotne, najechał również Kretę, gdzie istniała cywilizacja minojska, od około 1800 r. p.n.e. posługująca się systemem pisma sylabiczno-ideograficznego znanego jako pismo linearne A. Mimo intensywnych wysiłków i mimo tego, że dysponujemy sporym korpusem inskrypcji, pismo to dotąd nie zostało odczytane, aczkolwiek potrafimy z dużą dozą prawdopodobieństwa określić wartość fonetyczną części znaków. Cywilizacja minojska nie była ograniczona do Krety, ale kolonizowała też cały obszar egejski, importowała miedź z Cypru i handlowała zarówno z krajami Anatolii i Lewantu, jak i z Egiptem. Zapewne te kontakty zainspirowały Minojczyków do opracowania systemu pisma, ale był to wynalazek autorski, nie adaptacja hieroglifów egipskich lub pisma klinowego.

Nic nie wskazuje na to, żeby język minojskich Kreteńczyków był indoeuropejski lub semicki. Jeszcze w I tysiącleciu (VII–III w.) p.n.e. żyła na Krecie społeczność językowa zwana przez Greków Eteokreteńczykami („prawdziwymi” Kreteńczykami). Odkryto kilka inskrypcji eteokreteńskich zapisanych alfabetem greckim, w tym dwie dwujęzyczne. Potwierdzają one tylko, że eteokreteński nie należał do żadnej znanej rodziny językowej. Trudno jednak także utożsamić go z językiem utrwalonym tysiąc lat wcześniej w piśmie linearnym A, bo nie mamy pewności, ilu języków używali autochtoniczni Kreteńczycy. W „Odysei” mamy relację głównego bohatera, który opowiada Penelopie o kreteńskiej mozaice ludów i języków. Oprócz greckojęzycznych Achajów i Dorów Odyseusz wspomina Eteokreteńczyków, ale także Kydończyków i Pelazgów. Tą ostatnią nazwą Grecy określali zbiorowo różne ludy południowych Bałkanów, zarówno kontynentalne, jak i wyspiarskie, które ulegały stopniowej asymilacji, przechodząc na język grecki. Pierwotnie ludy te były co najmniej częściowo nieindoeuropejskie, a przy tym zapewne różnorodne językowo. O ich egzotyce świadczy jedyny ślad, jaki po nich pozostał: duża liczba greckich słów i nazw geograficznych nieposiadających etymologii indoeuropejskiej; ich struktura ujawnia równie obce cechy morfologiczne. Jeśli Kreta była wielojęzyczna przed podbojem achajskim, to nie wiemy z kolei, czy języki te należały do jednej rodziny.

Cywilizacja minojska była osłabiona przez katastrofy naturalne, które dotknęły ją pechowo akurat w okresie największego rozkwitu. Były to seria trzęsień ziemi i supererupcja wulkanu Tera na Cykladach około 1600 r. p.n.e. oraz wywołane przez nią tsunami. Achajowie prawdopodobnie wykorzystali to osłabienie, przejmując dominację na Krecie. Wchłonęli przy tym wiele elementów kultury minojskiej. Około 1400 r. p.n.e. pojawiają się najstarsze zabytki pisma linearnego B, wzorowanego na linearnym A, ale użytym do zapisu dialektu mykeńskiego, najbardziej archaicznej formy języka greckiego, jaką znamy. Nazywany go mykeńskim, bo napisy w tym dialekcie spotykamy także poza Kretą w kilku ważnych ośrodkach kultury mykeńskiej na Peloponezie (Pylos, Mykeny) i w Beocji (Teby). Dialekt mykeński nie był w prostej linii przodkiem klasycznej ani dzisiejszej greki; był blisko spokrewniony z dialektami arkado-cypryjskimi, które w późniejszy okresie zachowały się w górach środkowego Peloponezu i na Cyprze; nie stworzyły one własnej odmiany literackiej w czasach klasycznych. Około 1200 r. p.n.e. kulturę mykeńską dotknął ten sam kryzys epoki brązu, co państwo Hetytów w Anatolii. Migracje innych plemion Greków z północy (zwłaszcza wojowniczych Dorów) spowodowały jej upadek i zanik piśmiennictwa.

Tylko koloniści achajscy na Cyprze utrzymali własne pismo sylabiczne, którego najstarszy przykład znamy z XI w. p.n.e. Wzorowane było ono na wcześniejszym piśmie cypryjsko-minojskim używanym na wyspie od pięciuset lat. Jego związki z linearnym A są niewątpliwe, choć niezbyt jasne. Sylabariusza cypryjskiego używano do zapisu zarówno greckiego dialektu wyspy, jak i języka autochtonicznego, zwanego eteocypryjskim (tak jak w przypadku eteokreteństkiego przedrostek eteo- znaczy ‘prawdziwie’). Eteocypryjskiego nie potrafimy ani dokładnie zrozumieć, ani zaklasyfikować, choć znamy wartość fonetyczną znaków, a nawet znaczenie kilku słów (na podstawie napisów dwujęzycznych, grecko-eteocypryjskich). Zapewne był on kontynuacją języka inskrypcji cypro-minojskich, ale i to pozostaje hipotezą. Zarówno język eteokreteński, jak i lokalny system pisma sylabicznego znikły ok. 300 r. p.n.e.

Stela kamienna z napisem po grecku w sylabicznym piśmie cypryjskim. Pochodzi z czasów ostatniego króla Pafos z epoki przedhellenistycznej, Nikoklesa (koniec IV w. p.n.e.). Muzeum Archeologiczne w Pafos. Zdjęcie: Lucas Bergowsky (członek zespołu Eksperymentu Myślowego).

Dzięki pismu linearnemu B udokumentowana historia języka greckiego wydłużyła się o około 600 lat – tyle dzieli pierwsze inskrypcje mykeńskie od wynalezienia alfabetu greckiego. Jedynie najstarsze języki anatolijskie sięgają głębiej w epokę brązu. Ale grupa anatolijska wymarła 2000 lat temu, podczas gdy greka nadal ma się dobrze. Dłuższą historię ma tylko język staroegipski (od końca IV tysiąclecia p.n.e. do XVII w. n.e., kiedy jego ostatni potomek, język koptyjski, przestał być używany jako żywy język mówiony).

Głównymi autorami odkrycia, że pismo linearne B słyżyło do zapisu archaicznej greki, byli brytyjski filolog-amator Michael Ventris (z wykształcenia architekt) i współpracujący z nim filolog klasyczny i językoznawca z Cambridge, John Chadwick. Ventris był poliglotą i entuzjastą odczytywania szyfrów, a Chadwick oprócz tego, że specjalizował się we wczesnej historii greki, miał także w swoim CV okres II wojny światowej, gdy pracował w zespole kryptologów w Bletchley Park, odkodowując depesze japońskiej marynarki wojennej. Wcześniejsze odkrycia, zwłaszcza amerykańskiej badaczki Alice Kober, przygotowały grunt dla ostatecznego sukcesu „złamania szyfru” linearnego B, ale to publikacje Ventrisa i Chadwicka w latach 1953–1956 dowiodły, że mamy do czynienia z językiem greckim. Pierwsze doniesienia na ten temat spotkały się z niedowierzaniem językoznawców i archeologów, bo podejrzewano raczej jakieś jakieś związki Minojczyków i Mykeńczyków z Etruskami. Tak sądził sir Arthur Evans, ojciec archeologii Krety, a nawet sam Michael Ventris podczas swoich wczesnych i młodzieńczo naiwnych prób odczytania pism linearnych. Niestety Ventris zginął w wypadku samochodowym na kilka tygodni przed ukazaniem się monografii podsumowującej wyniki prac nad linearnym B. Miał wówczas zaledwie 34 lata.

Pismo linearne B niezbyt się nadawało do zapisu greki, bo jego prototyp opracowano dla języka o innym systemie fonologicznym i strukturze wyrazów. Musiały w nim przeważać sylaby otwarte (spółgłoska + samogłoska, ewentualne samogłoska bez spółgłoski), bo tylko dla takich kombinacji istniały znaki, co bardzo utrudniało zapis słów greckich zawierających zbitki spółgłoskowe lub spółgłoski końcowe. Ponadto pismo linearne B nie odróżniało głosek [r] i [l] i w zasadzie nie uwzględniało ważnego w grece kontrastu między spółgłoskami zwartymi bezdźwięcznymi, dźwięcznymi i przydechowymi (np. [k], [ɡ] i [kʰ]; wyjątkiem było odróżnianie [d] od pozostałych spółgłosek zwartych zębowych). Na przykład słowo wymawiane [ɡʷasileus] ‘król’ zapisywano jako qa-si-re-u. Znak sylabiczny qa mógł także oznaczać [kʷa] lub [kʰʷa], a znak re mógł również być użyty do zapisu [re]; końcowe [s] w ogóle pominięto. Słowo to odpowiada klasycznemu greckiemu basileús. Widzimy, że w dialekcie mykeńskim zachowały się głoski labiowelarne [kʷ], [ɡʷ] i [kʷʰ], które w późniejszej grece zanikły, przekształcając się w inne spółgłoski (w tym przypadku [ɡʷ] > [b]). W sylabariuszu cypryjskim to samo słowo zapisywano pa-si-le-wo-se, już bez głoski labiowelarnej.

To samo słowo w trzech greckich systemach pisma: linearnym B, sylabicznym cypryjskim i klasycznym greckim. Uwaga: napis cypryjski właściwie wygląda tak: se-wo-le-si-pa, bo w sylabariuszu cypryjskim zazwyczaj pisano od prawej do lewej, inaczej niż w linearnym A i B oraz w piśmie cypryjsko-minojskim.

Pismo linearne A, podobnie jak język napisów cypryjsko-minojskich, ocalałe fragmenty języka eteokreteńskiego i eteocypryjskiego, a także zupełnie zagadkowy, całkowicie izolowany tekst zapisany na tzw. dysku z Fajstos (także na Krecie) pozostają dla nas niezrozumiałe. A szkoda, bo ta niezrozumiałość zamyka nam drogę do poznania nieindoeropejskich języków starożytnych Bałkanów i obszaru egejskiego. Jedną z przeszkód jest krótkość napisów: choć tekstów zapisanych w linearnym A jest ponad 1400, są one zwykle krótkie i często uszkodzone; zawierają przeciętnie po trzy lub cztery znaki. Cały korpus jest kilkakrotnie mniejszy niż w przypadku linearnego B, co utrudnia stosowanie metody kombinatorycznej, zwykle pomocnej w takich przypadkach. Należy mieć nadzieję, że w końcu ktoś dokona w tej dziedzinie przełomu lub być może archeolodzy znajdą kolejne inskrypcje wnoszące coś nowego. Na razie o językach bałkańskich autochtonów żyjących tam przed przybyciem Greków wiemy tyle, że niewątpliwie istniały i pozostawiły wiele śladów, tyle że chwilowo niedających się zinterpretować. Resztki tych języków znikły około III w. p.n.e.

Jednak Bałkany to coś więcej niż greka i języki zaginionych cywilizacji egejskich. Cały ten region był siedzibą ważnych kultur archeologicznych na tysiące lat przed pojawieniem się Greków. W VII tysiącleciu p.n.e. to właśnie tam pojawiły się pierwsze w Europie kultury neolityczne. Na terenach obecnej Serbii i Bułgarii wytapiano miedź, a następnie brąz (stop miedzi z cyną) już w V tysiącleciu p.n.e., czyli wcześniej niż na Bliskim Wschodzie lub gdziekolwiek indziej na Ziemi. W tym czasie język praindoeuropejski dopiero zaczynał się dzielić na dialekty potomne. Północnobałkańska kultura Vinča, która wydała tych pierwszych metalurgów, używała także systemu znaków graficznych przypominających pismo, choć uważa się, że były to raczej symbole mnemotechniczne niż pismo w ścisłym sensie. Nie wiemy i zapewne nigdy się nie dowiemy, czy języki używane wtedy w regionie bałkańskim miały jakieś związki genetyczne ze znanymi nam współcześnie rodzinami językowymi.

Ale i stare indoeuropejskie języki Bałkanów (inne niż grecki) są w dużym stopniu zagadką. Jeden z nich przetrwał do naszych czasów. Jest to język albański, stanowiący osobną gałąź rodziny indoeuropejskiej. Badania nad historią albańskiego utrudnia fakt, że najstarsze zabytki tego języka pochodzą z XV w. Jednak jego dwie główne odmiany, gegijska i toskijska, rozdzieliły się na długo przed tą datą. Albański jest niewątpliwie kontynuacją któregoś z języków „paleobałkańskich”, znanych nam z doniesień starożytnych autorów. Niestety tylko nieliczne z nich zostawiły po sobie dotykalne zabytki w postaci kilku trudnych do odczytania inkrypcji. Inne szczątkowe dane, jakimi dysponujemy, to listy słownictwa spisywane przez autorów greckich oraz analiza zachowanych nazw geograficznych i imion osobowych. Zapewne przez wschodnie Bałkany migrowali przodkowie Frygów i Ormian, zanim osiedli w Azji Mniejszej. To, co wiemy o języku macedońskim, pierwotnym języku królestwa Macedonii, które zasłynęło jako ojczyzna Aleksandra Wielkiego, wskazuje na bliskie pokrewieństwo z greckim (choć niewątpliwie był to odrębny język). Również zbieżności grecko-frygijskie sugerują, że Frygowie mogli być częścią tej samej grupy językowej. Ewentualne związki językowe ormiańsko-greckie są o wiele bardziej hipotetyczne.

Spory obszar na zachód od Morza Czarnego zajmowali w starożytności Trakowie. O ich języku nie wiadomo wiele poza tym, że dane, choć wątłe, wyraźnie wskazują na jego przynależność do rodziny indoeuropejskiej. Zaszła w nim podobna zmiana spółgłosek indoeuropejskich *, *ǵ i *ǵʰ w głoski szczelinowe lub zwartoszczelinowe, jaką widzimy w językach indoirańskich, bałtosłowiańskich, a także w albańskim i ormiańskim (choć możliwe, że był to rozwój niezależny w różnych grupach). Jednak szczegóły rozwoju głosek trackich różnią się od tego, co widzimy w języku albańskim, więc raczej trzeba potraktować język tracki jako osobną gałąź rodziny. Trackie pochodzenie przypisuje się kilku ważnym nazwom rzecznym takim jak Ístros (starożytna nazwa dolnego Dunaju) albo Strūmṓn (dzisiejsza Struma). Mają one dość przejrzyste etymologie indoeuropejskie, ale wykazują zmiany dźwiękowe obce językowi greckiemu (albańskiemu zresztą też).

Jeszcze mniej wiemy o językach innych niepiśmiennych ludów paleobałkańskich: Daków i Getów, których zasięg obejmował obszary od dolnego Dunaju po Karpaty, oraz Ilirów na adriatyckim wybrzeżu półwyspu (możliwe, że był to konglomerat różnych grup etniczno-językowych). Dane na temat ich języków są niestety skromne. Opinie starożytnych autorów (na przykład o bliskim pokrewieństwie Traków i Daków) nie są zbyt wiarygodne, bo ich wiedza językoznawcza była bardzo powierzchowna. Rzymski poeta Owidiusz, zesłany na wygnanie do miasta Tomi w kraju Getów (dzisiejsza Konstanca w Rumunii), twierdził, że nauczył się biegle miejscowego języka i komponował w nim wiersze. Niestety ani jeden z nich nie zachował się na piśmie.

Zastanawiające jest to, że język rumuński, wywodzący się z bałkańskiej łaciny wprowadzonej po podbojach rzymskich, zawiera pewną ilość słownictwa „substratowego”, czyli autochtonicznego, z wyraźnymi odpowiednikami w języku albańskim. Z kolei albański ma mnóstwo zapożyczeń łacińskich z cechami fonologicznymi charakterystycznymi dla regionalnej łaciny bałkańskiej, czyli dialektu, z którego rozwinął się rumuński. Możliwe, że łacina bałkańska i język praalbański były przez pewien czas używane przez tę samą populację przed jej podziałem na dwie wspólnoty językowe: jedną zromanizowaną i drugą, która zachowała swój pierwotny język (przy czym w obu przypadkach widoczne są wzajemne wpływy). Jednak badacze rumuńscy mają skłonność do podkreślania lokalnej ciągłości dacko-rumuńskiej (według tej koncepcji język rumuński powstał w Dacji wskutek romanizacji tubylców zasiedziałych tam „od zawsze”), a z kolei badacze albańscy mogą reagować alergicznie na podważanie iliryjskiego rodowodu Albańczyków. Kompromisowa sugestia, że oba języki powstały gdzieś między Dacją a Ilirią, a do swoich obecnych ojczyzn dotarły wskutek migracji już po okresie rzymskim, mogłaby zantagonizować zwolenników koncepcji „odwiecznej autochtonii” po obu stronach.

W każdym razie języki grecki i albański jako jedyne prócz baskijskiego oparły się „wielkiemu wymieraniu” lokalnych języków południowej Europy wskutek destrukcyjnej ekspansji łaciny w czasach imperium rzymskiego. Warto wspomnieć także o epizodach takich jak pojawienie się w regionie bałkańskim Celtów w IV–III w. p.n.e. i licznych ludów germańskich w okresie późnorzymskim, a zwłaszcza podczas wielkich wędrówek ludów w IV i V w. n.e. Kolejnymi przybyszami, jacy osiedlili się na Bałkanach i trwale wpisali się w ich krajobraz, byli południowi Słowianie (w VI w. n.e.), a następnie ludy używające języków turkijskich: najpierw Protobułgarzy (VII w.), używający języka blisko spokrewnionego z dzisiejszym czuwaskim, i w końcu Turcy (od XIV w.). Do dziś jest to region silnie zróżnicowany etnicznie i językowo.

Lektura dodatkowa:

Gdyby ktoś poszukiwał zwięzłego wprowadzenia do najstarszych pism na obszarze egejskim, polecam niedużą, ale znakomitą książkę Johna Chadwicka (wydaną pierwotnie przez British Museum Press, 1987), Linear B and related scripts. Przekład polski (Piotra Tarachy) ukazał się w 1998 r. jako Pismo linearne B i pisma pokrewne (Warszawa: Wydawnictwo RTW). Chadwick, jako współautor przełomowego odczytania pisma linearnego B, posiadał na ten temat wiedzę z pierwszej ręki.

Patrz też: https://www.classics.cam.ac.uk/research/projects/mycep/decipherment

Śródziemnomorze Północne, czyli świat języków zaginionych (0): Przedmowa

Przez Europę w ciągu jej dziejów kilkakrotnie przetoczyły się fale migracji różnych ludów dostatecznie potężne, żeby trwale zmienić jej krajobraz językowy. Jedną z ważniejszych, jakie znamy, była ekspansja języków indoeuropejskich w kierunku zachodnim, która zaczęła się okresie chalkolitycznym i trwała do epoki brązu. Jej skutki widzimy do dzisiaj: języki indoeuropejskie zajmują prawie całą Europę Zachodnią z wyjątkiem górskiej enklawy nad Atlantykiem, gdzie przetrwał język baskijski. Dominują też w Europie Wschodniej, choć tu sytuacja jest nieco bardziej urozmaicona dzięki obecności języków turkijskich i uralskich. Na Kaukazie, przy samej granicy Europy i Azji, zachowało się nawet kilka drobnych rodzin endemicznych. Poza Europą kontynentalną, ale w jej otoczeniu, mamy także Maltę, gdzie używa się języka afroazjatyckiego z grupy semickiej. Na tym właściwie koniec. Jak tu się równać z Azją, Afryką, Oceanią i obiema Amerykami?

Jak mogła wyglądać Europa przed zdominowaniem przez rodzinę indoeuropejską? Możliwe, że wyglądała tak, jak większa część świata poza nią, czyli pokryta była mozaiką większych i mniejszych rodzin oraz języków izolowanych. Uważam taką hipotetyczną konfigurację za bardziej prawdopodobną niż istnienie już we wczesnym holocenie rodzin o wielkim zasięgu. Niestety na północy Europy nikt tych języków przedindoeuropejskich nie zapisał i nie udokumentował, a jeśli należały do rodzin całkowicie wymarłych, to nie pozostawiły po sobie uchwytnych śladów. Szczątkowym wjątkiem może być pewna ilość słownictwa zachowana w postaci zapożyczeń w językach indoeuropejskich albo utrwalona w prastarych nazwach geograficznych. Wartość dowodowa takich śladów jest niewielka, bo zapożyczenia z języków, o których nic konkretnego nie wiadomo, trudno poddają się analizie.

Faraon Ramzes (*rīʕamasēsə) III pokonuje Ludy Morza, czyli desant piratów ze Śródziemnomorza Północnego, ok. roku 1175 p.n.e. Źródło: Wikimedia (domena publiczna).

Jest jednak pewien obszar, na którym pismo pojawiło się wcześnie i którego historię możemy prześledzić na przestrzeni kilku tysięcy lat. Są to kraje położone wokół Morza Śródziemnego. Morze to, trochę paradoksalnie, było dla otaczających je ludów bardziej siecią dróg niż barierą, zwłaszcza że niektóre z tych ludów do perfekcji opanowały żeglugę. Starożytni Fenicjanie lub Grecy przypominali nieco Austronezyjczyków, jeśli chodzi o stosunek do morza. Z ich punktu widzenia morze łączyło, a nie dzieliło. Jedno z greckich słów oznaczających morze, póntos, ma w innych językach europejskich odpowiedniki oznaczające ‘ścieżkę, drogę’ lub ‘most’. Rzymianie również nauczyli się poruszać po morzu z łatwością, a imperium rzymskie otoczyło je szczelnym pierścieniem od Gibraltaru do Lewantu i z powrotem do Gibraltaru (a warto zauważyć, że całkowita długość linii brzegowej Morza Śródziemnego jest większa niż obwód Ziemi).

W tej serii wpisów zajmę się północną częścią Śródziemnomorza, która miała zasadnicze znaczenie dla historii naszej części świata. A ponieważ kluczowe innowacje cywilizacyjne i wynalazki takie jak pismo na ogół powstawały we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, po czym stopniowo przesuwały się na zachód, opiszę ludy i języki starożytnego Śródziemnomorza Północnego w takiej właśnie kolejności. Azja i Europa tworzą na tym obszarze cztery potężne półwyspy. Najpierw zapoznamy się z Anatolią (Azją Mniejszą) we wczesnym okresie jej historii, potem z Półwyspem Bałkańskim (wraz z Wyspami Egejskimi i Cyprem), następnie ze starożytną Italią (z Sycylią, Maltą, Sardynią i Korsyką) i wreszcie z Iberią (wraz z Balearami), po drodze rzuciwszy okiem na Lazurowe Wybrzeże).

Rekonstrukcja cyfrowa Nuraghe Arrubiu, czyli Czerwonego Nuragu (Sardynia, XV w. p.n.e.), jednej z największych budowli europejskiej epoki brązu. Źródło.

Jak zobaczymy, starożytna Europa (wraz z Anatolią, z którą łączyły Europę bliskie związki kulturowe) nie różniła się szczególnie od innych części świata. Różnorodność etniczna i językowa była znacznie większa niż w naszych czasach, choć oczywiście nie aż taka jak na Nowej Gwinei, albowiem Śródziemnomorza w żaden sposób nie można określić jako obszaru konserwatywnego, izolowanego od wpływów zewnętrznych. Fale indoeuropeizacji dotarły i do Morza Śródziemnego, ale z pewnym opóźnieniem, pozostawiając obszary, na których zachowała się solidna dokumentacja wymarłych języków nieindoeuropejskich, ewidentnie należących do różnych reliktowych rodzin. Również rodzina indoeuropejska reprezentowana była nie tylko przez grupy istniejące do dzisiaj, ale także przez kilka bocznych gałązi rozwojowych wymarłych bezpotomnie. Niektóre z nich są bardzo ważne dla rekonstrukcji praindoeuropejskiej i dla zrozumienia, jak ewoluowała nasza rodzina językowa. Po innych zostały tylko fragmentaryczne, trudne do zinterpretowania zapisy, ale przynajmniej wiemy, że istniały.

Zobaczymy przykłady masowego wymierania lokalnych języków oraz przykłady odwrotne: wzrostu różnorodności wskutek wewnętrznego różnicowania się niektórych języków na dialekty i języki potomne. Dawna Europa pod wieloma względami była (z punktu widzenia jej dzisiejszych mieszkańców) obszarem nie mniej egzotycznym niż Amazonia, Vanuatu albo Nowa Gwinea. Zaglądajcie na nasz blog: już wkrótce zaczynamy rejs wzdłuż północnych wybrzeży Śródziemnomorza!