Rozmówki indoeuropejskie. Część 1: Zaproszenie

Pozostałe części cyklu
Część 2: Konary, gałęzie i gałązki drzewa rodowego
Część 3: Spółgłoski sprzed tysięcy lat
Część 4: Gra samogłosek i zadziwiający sukces pewnej hipotezy
Część 5: Rdzenie i słowa
Część 6: Ach, te końcówki!
Część 7: Paleontologia językowa

Od wieży Babel do odkrycia zaginionych kuzynów

Od niepamiętnych czasów zdawano sobie sprawę, że języki zmieniają się z upływem czasu i że niektóre z nich mogą pochodzić od wspólnego przodka. Czasem nawet można było całkiem konkretnie wskazać tego przodka. Na przykład udokumentowana historia języków romańskich sięgała czasów, kiedy uważano je za potoczne odmiany lokalne łaciny. Było zatem „na zdrowy rozum” mniej więcej oczywiste, że język łaciński był przodkiem całej grupy romańskiej (czyli języków takich jak włoski, francuski, hiszpański itd.). Podobnie starożytni i średniowieczni językoznawcy indyjscy wiedzieli, że używane w ich czasach języki indoaryjskie wywodziły się ze wspólnego źródła – języka staroindyjskiego, zachowanego w przekazywanej ustnie od pradawnych czasów literaturze wedyjskiej i sanskryckiej. Także Słowianie byli świadomi pokrewieństwa swoich języków ze względu na ich podobieństwo i wysoki poziom wzajemnej zrozumiałości, choć w tym przypadku wspólny przodek całej grupy nie był historycznie poświadczony.

Ta świadomość dotyczyła języków spokrewnionych na tyle blisko, że zbieżności gramatyczne i słownikowe między nimi rzucały się w oczy. Nie próbowano natomiast doszukiwać się pokrewieństwa między językami tak bardzo odległymi od siebie w czasie lub przestrzeni jak np. starożytna greka, język walijski, litewski czy perski. Nie istniała metodologia, dzięki której w ogóle dałoby się wykazać takie pokrewieństwo, choćby je nawet podejrzewano. Aż do XVII w. wielu europejskich intelektualistów zadowalało się całkiem dosłowną interpretacją biblijnego mitu o wieży Babel. Dominował pogląd, że przed opisanym w Księdze Rodzaju „pomieszaniem języków” cała ludzkość od czasów Adama i Ewy mówiła po hebrajsku; a na czym polegało „pomieszanie”, nikt się głębiej nie zastanawiał.1

Ryc. 1.

W XVIII w. Europa wyjrzała poza swój zaścianek. Zaczęto się poważnie interesować językami kilku kontynentów i zdano sobie sprawę z ich różnorodności. A kiedy już wiedziano, jak bardzo języki świata potrafią być niepodobne do dobrze znanych języków europejskich, kilku szczególnie bystrych badaczy uderzył fakt, że niektóre z nich nie są mimo wszystko aż tak egzotyczne, jak można by się było spodziewać. W roku 1786 sir William Jones, brytyjski prawnik i filolog, który służył jako sędzia w Kolkacie (Kalkucie) i wykorzystał tę okazję, aby studiować literaturę wedyjską i zdobyć kwalifikacje sanskrytologa, wysunął hipotezę, że sanskryt (klasyczny język Indii), podobnie jak kilka innych języków orientalnych, jest historycznie spokrewniony z greką, łaciną i wieloma innymi językami Europy. Wskazywały na to podobieństwa słownictwa i struktury gramatycznej trudne do wyjaśnienia w inny sposób.

Początki naukowej rekonstrukcji

Tak narodziła się koncepcja indoeuropejskiej rodziny językowej, rozwijana następnie przez cały XIX w. Jej postępy były możliwe dzięki systematycznemu stosowaniu metody porównawczej, zapoczątkowanej przez takich uczonych jak Rasmus Rask, Jacob Grimm czy Hermann Grassmann. Dzięki temu ocena pokrewieństwa przestała się opierać na mglistej intuicji, a zaczęła polegać na identyfikowaniu regularnych odpowiedniości między badanymi językami. Odpowiedniości takie świadczą o różnicowaniu się języków pokrewnych wskutek zachodzenia i kumulowania się zmian językowych, które można formalnie zdefiniować i ustalić ich względną chronologię (kolejność zachodzenia). A odwracając proces analityczny, można się pokusić o próbę „cofnięcia się w czasie”, czyli rekonstrukcji wspólnego przodka (w tym przypadku języka praindoeuropejskiego) na podstawie porównania jego potomków.

Pierwszą taką próbę podjął w 1861 r. August Schleicher, zainspirowany lekturą dopiero co opublikowanego dzieła Darwina O pochodzeniu gatunków. Pod wpływem Darwina Schleicher przyjął, że historię rodzin językowych można przedstawić w postaci filogenezy – drzewa rodowego, wyprowadzającego wszystkich przedstawicieli rodziny od ostatniego wspólnego przodka. A to oznacza, że każde rozgałęzienie drzewa oznacza istnienie w przeszłości jakiegoś prajęzyka pośredniego między przodkiem całej rodziny a językami współczesnymi. Na przykład języki germańskie nie wywodzą się bezpośrednio z języka praindoeuropejskiego, ale miały późniejszego wspólnego przodka – język pragermański, odpowiadający w strukturze drzewa rodowego miejscu, w którym rozeszły się ich drogi.

Metoda porównawcza, opierająca się na założeniu, że zmiany fonetyczne są w dużym stopniu regularne, osiągnęła wysoki poziom wyrafinowania w ostatniej ćwierci XIX w. Zidentyfikowano już wówczas wszystkie języki współczesne należące do rodziny indoeuropejskiej, a także ustalono, które języki do niej nie należą. Im więcej regularnych odpowiedniości udało się ustalić, tym łatwiej było odkrywać kolejne. Powstała wtedy spójna rekonstrukcja praindoeuropejskiego systemu językowego, która przez kilkadziesiąt lat była uważana za kanoniczną.2

Językoznawcom indoeuropejskim pomagał fakt, że wiele języków należących do badanej przez nich rodziny ma historię znakomicie udokumentowaną przez „skamieniałości” w postaci dawnych tekstów. Teksty te liczyły sobie setki, a w niektórych przypadkach ponad dwa tysiące, a nawet około trzech tysięcy lat. To rzadki luksus, bo większość spośród setek zidentyfikowanych dotąd rodzin językowych ma albo bardzo młode tradycje literackie, albo znana jest wyłącznie z dokumentacji współczesnej. Oczywiście to, co zachowało się w postaci zabytków, nie musi być rekonstruowane. Jednak ostatni wspólny przodek rodziny, zwany umownie językiem indoeuropejskim, był używany przed wynalezieniem pisma i możemy do niego dotrzeć tylko w jeden sposób: odtwarzając zmiany, jakie doprowadziły do powstania języków udokumentowanych, i podążając tą drogą wstecz, do wspólnego źródła. Według podobnego schematu postępują także inne nauki odtwarzające przeszłość, na przykład kosmologia albo biologia ewolucyjna.

Teorie i hipotezy

Każdy proces rekonstrukcji obciążony jest ograniczeniami metodologicznymi i nieuniknioną niepewnością. Dlatego rekonstruowany prajęzyk – niezależnie od tego, że jego istnienie jest właściwie matematyczną koniecznością – jest modelem teoretycznym, a nie zjawiskiem dającym się bezpośrednio obserwować. Wszystko, co o nim wiemy, to wnioski wynikające z rozumowania na podstawie dostępnych danych. Rekonstrukcja nie jest faktem, ale hipotezą roboczą, którą w przyszłości możemy zmodyfikować lub odrzucić, jeśli zmuszą nas do tego nowe dane lub nowe analizy. Tak zresztą bywało w przeszłości. Zaawansowane rekonstrukcje indoeuropejskie z lat siedemdziesiątych XIX w. różniły się istotnie od prób Schleichera, wcześniejszych o kilkanaście lat, a w XX w. same zostały zastąpione przez nowsze koncepcje wynikające z postępu badań. Nie powinno to nikogo dziwić, bo obraz świata prezentowany przez fizyków, chemików czy biologów również zmieniał się radykalnie w tym samym czasie. Tak po prostu działa nauka.

Jak zobaczymy, rekonstrukcja porównawcza pozwala nam odtworzyć tylko część systemu języka – głównie słownictwo, a wraz z nim fonetykę i morfologię (reguły słowotwórcze i schematy odmiany). Co jednak istotne, możemy prześledzić zmiany struktury i znaczenia słów krok po kroku od najdawniejszego wspólnego źródła przez pośrednie „prajęzyki” aż do czasów historycznych i współczesności (biorąc pod uwagę także przypadki „transferu poziomego”, czyli zapożyczania słownictwa z jednego języka do drugiego). Dzięki temu etymologia – dział językoznawstwa zajmujący się pochodzeniem słów i badaniem ich rozwoju – ma solidne podstawy formalne i nie opiera się (jak to bywało w przeszłości) na grze skojarzeń inspirowanej podobieństwem brzmienia.

Uwaga na nieporozumienia

Nazwa „języki indoeuropejskie” (wprowadzona w 1813 r. przez Thomasa Younga, fizyka i językoznawcę3) może wprowadzać w błąd, podobnie jak termin alternatywny „języki indogermańskie”, preferowany w niemieckiej tradycji językoznawczej. Laik może odnieść błędnie wrażenie, że istnieje rodzina, na którą składają się języki Europy i Indii. Tak oczywiście nie jest, bo część języków „europejskich” w sensie geograficznym nie jest indoeuropejska w sensie genealogicznym (np. język baskijski, fiński czy tatarski należą do różnych innych rodzin językowych). Także wiele języków subkontynentu indyjskiego zalicza się do innych rodzin (np. drawidyjskiej lub austroazjatyckiej). Z kolei należące do rodziny indoeuropejskiej języki irańskie występują od Turcji po zachodnie krańce Chin, a język ormiański – na Wyżynie Armeńskiej, czyli po azjatyckiej stronie Kaukazu. Nazwa rodziny miała oznaczać tylko tyle, że jej historyczny zasięg obejmował obszar od Europy po Indie (nie wykluczając istnienia na tym obszarze wielu innych języków).

Kiedy powstawała „klasyczna” rekonstrukcja wspólnego przodka języków indoeuropejskich, czyli pod koniec XIX w., wiadomo już było, że całą rodzinę można podzielić na mniejsze grupy, z których każda także miała własnego wspólnego przodka. Były to języki indyjskie, irańskie, germańskie, słowiańskie, bałtyjskie, celtyckie, italskie (współcześnie reprezentowane przez języki romańskie) oraz kilka języków niedających się zaliczyć do żadnej z tych większych grup: grecki, albański i ormiański. Termin „rodzina indoeuropejska” oznaczał ostatniego wspólnego przodka wszystkich wymienionych języków (czyli hipotetyczny język praindoeuropejski) oraz wszystkie języki, które się z niego wywodzą w drodze rozwoju historycznego. Według terminologii zapożyczonej od biologów, ale używanej też w językoznawstwie, rodzina indoueropejska była poprawnie zdefiniowanym kladem.

Wiek XX przyniósł jednak nowe odkrycia. W roku 1915 okazało się, że odkryte kilka lat wcześniej w Anatolii teksty klinowe z II tysiąclecia p.n.e. (oraz dwa listy dyplomatyczne z egipskiego archiwum królewskiego w Amarnie) zapisano w języku wykazującym niewątpliwe cechy indoeuropejskie. Był to język hetycki – pierwszy z kilku znanych obecnie języków wymarłej grupy anatolijskiej. Mniej więcej w tym samym czasie zidentyfikowano kolejną wymarłą grupę: dwa języki tocharskie, używane w Kotlinie Kaszgarskiej (zachodnie Chiny) od V do X w. n.e. Drzewo rodowe języków indoeuropejskich powiększyło się o całe dwie gałęzie, co wymagało ponownego przyjrzenia się rekonstrukcji prajęzyka w świetle nowych danych.

Ryc. 2.

I tu pojawia się kolejny problem terminologiczny. Stosunki pokrewieństwa języków anatolijskich i tocharskich oraz wcześniej zidentyfikowanych grup indoeuropejskich nie były z początku jasne, dziś jednak uważa się powszechnie, że grupa anatolijska jest siostrzana względem całej reszty rodziny, czyli że pierwszy podział u podstawy drzewa rodowego dał początek dwóm językom, Jeden był wspólnym przodkiem języków anatolijskich, a drugi – wspólnym przodkiem wszystkich pozostałych grup. Stanowisko języków tocharskich jest bardziej dyskusyjne, ale przeważa pogląd, że ich przodek oddzielił się w następnej kolejności od reszty rodziny (czyli od przodka wszystkich grup znanych w XIX w).

Zatem prajęzyk rekonstruowany około roku 1890, bez uwzględnienia materiału odkrytego w XX w., nie był przodkiem języków anatolijskich ani tocharskich. W zasadzie powinniśmy wymyślić jakieś nowe nazwy dla powiększonej rodziny i jej przodka, rezerwując przymiotnik „indoeuropejski” dla „kladu koronnego” czyli najmniejszego kladu, który zawiera wszystkie języki współczesne. Jednak nazwy w rodzaju „rodzina indohetycka” lub „indoanatolijska” nie przyjęły się szeroko. Zamiast tego rozszerzono znaczenie nazwy „rodzina indoeuropejska”, obejmując nią także nowo odkryte grupy. Oznacza to jednak, że język praindoeuropejski w rozumieniu badaczy z końca XIX w. nie był tym samym językiem, który rekonstruujemy obecnie pod tą nazwą.

Kilka rzeczy, o których warto pamiętać

Rekonstrukcja jest tylko wygenerowanym naukowo cieniem rzeczywistego języka, który był faktycznym przodkiem rodziny. Wiemy o tym języku całkiem sporo, ale na podstawie samych danych językowych nie można by go było nawet zlokalizować w czasie i przestrzeni. Znamy jednak rozmieszczenie geograficzne poszczególnych grup języków indoeuropejskich w czasach historycznych.4 Łącząc tę wiedzę z danymi archeologicznymi, a także genetycznymi (dostarczającymi informacji o prehistorycznych migracjach), można podejmować próby zidentyfikowania obszaru, na którym mówiono po praindoeuropejsku. Interpretacja tak różnorodnych danych nie jest oczywista ani łatwa. Dominuje pogląd, że źródłem ekspansji języków indoeuropejskich był Step Pontyjski rozciągający się na północ od Morza Czarnego, Kaukazu i Morza Kaspijskiego i że praindoeuropejska wspólnota językowa istniała mniej więcej 7–6 tys. lat temu, w okresie chalkolitu (epoki miedzi).5

Zanim przyjrzymy się bliżej językowi praindoeuropejskiemu, warto poczynić kilka zastrzeżeń. Wiemy już z grubsza, czym ten prajęzyk jest. A czym nie jest? Po pierwsze – nie jest niczym nadzwyczajnym. Język polski (wraz z całą grupą słowiańską) należy do rodziny indoeuropejskiej, więc praindoeuropejski interesuje nas jako część naszej własnej prehistorii językowej. Stanowi część odpowiedzi na pytanie „skąd przybywamy”. Ale każda rodzina językowa jest sprowadzalna do własnego wspólnego przodka, a rodzin takich są na Ziemi dosłownie setki.6 Z przyczyn kulturowych badacze języków indoeuropejskich byli w bardzo korzystnej sytuacji, ułatwiającej rekonstrukcję porównawczą. Dlatego rekonstrukcja ta jest bardzo rozbudowana i precyzyjna, co w przypadku wielu innych rodzin nie jest możliwe. Nie oznacza to, że język praindoeuropejski był jakoś szczególnie wyrafinowany w porównaniu z innymi prajęzykami. Po prostu wiemy o nim szczególnie dużo.

Po drugie – praindoeuropejski był używany kilka tysięcy lat temu, a chronologia języka jako ludzkiego systemu porozumiewania się mierzona jest setkami tysięcy lat. Języki używane w czasach, gdy istniała wspólnota praindoeuropejska, nie były ani „prymitywne”, ani „doskonałe”. W ewolucji języka nie ma konsekwentnego dążenia do większej ani mniejszej komplikacji. Języki neolitycznej czy chalkolitycznej Europy były systemami tego samego typu co dzisiejsze. To, co wyłania się z rekonstrukcji, jest językiem mającym – jak każdy – pewne cechy rzadkie lub nawet unikatowe, ale co do zasady równie „zwykłym” jak języki współczesne. Nie używali go jaskiniowcy odziani w skóry, tylko rolnicy i pasterze, którzy potrafili liczyć co najmniej do stu, wytwarzali ceramikę, opanowali podstawy metalurgii miedzi i dość wcześnie w swojej historii nauczyli się budować wozy na kołach.

Po trzecie – język praindoeuropejski nie zmaterializował się cudem z niczego. Musiał mieć swoją jeszcze głębszą pre-prehistorię (równie starą jak inne języki), tyle tylko, że rekonstrukcja ma ograniczenia wynikające z materiału, jakim dysponujemy. Moglibyśmy się bardziej cofnąć w czasie, gdybyśmy znali jakieś inne języki pokrewne poza tymi, które już zidentyfikowano. Niestety odziedziczone cechy słownictwa i struktury morfologicznej języka z biegiem czasu stają się coraz trudniej rozpoznawalne (ulegają „erozji“). Jest możliwe, a nawet wysoce prawdopodobne, że niektóre inne rodziny językowe naszej części świata są jakoś spokrewnione z indoeuropejską. Ale jeśli ich wspólny przodek istniał kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy lat temu, jego rekonstrukcja może wykraczać poza możliwości metody porównawczej, a nie znamy innej wiarygodnej procedury ustalania pokrewieństwa. O rekonstrukcji języków używanych w jeszcze dawniejszych czasach nie możemy na razie marzyć.

W następnym odcinku obejrzymy sobie bardziej szczegółowo drzewo rodowe języków indoeuropejskich, o którym na razie wiemy tyle, że zawiera około tuzina gałęzi. Jak się przekonamy, niektóre z tych gałęzi są bliżej spokrewnione z sobą nawzajem niż z innymi gałęźmi. Jest to zatem faktycznie drzewo rodowe dzielące się stopniowo na linie potomne, a nie wiązka linii rozbiegających się z jednego punktu i od tej chwili ewoluujących samodzielnie. Zobaczymy też, że (tak jak w biologii) model drzewa rodowego nie uwzględnia wielu zjawisk bardzo istotnych dla rozwoju języków, nie należy go zatem traktować jako pełnego obrazu ich historii.

Przypisy

  1. Istniały także „teorie“ jeszcze bardziej ekscentryczne. W XVI w. niderlandzki uczony Jan Gerartsen zwany Becanusem przedstawił i uzasadnił hipotezę, że pierwotnym językiem ludzkości był dialekt brabancki używany w okolicach Antwerpii. Becanus zaproponował nawet brabanckie etymologie imion Adama i Ewy. ↩︎
  2. Najpełniejszą, wręcz pomnikową prezentacją tego systemu było kilkutomowe dzieło Karla Brugmanna i Bertholda Delbrücka Grundriß der vergleichenden Grammatik der indogermanischen Sprachen (Zarys gramatyki porównawczej języków indogermańskich [indoeuropejskich]), którego dwa wydania ukazały się w latach 1886–1916. ↩︎
  3. Ze względu na rozległość swoich zainteresowań (od falowej teorii światła i modułu Younga po wkład w odczytanie pisma egipskiego) Thomas Young jest jedną z postaci określanych przez biografów jako „ostatni człowiek, który wiedział wszystko“. ↩︎
  4. Oczywiście dzisiejszy zasięg języków indoeuropejskich ukształtował się wskutek niedawnych podbojów, kolonizacji i asymilacji językowej, z których nic nie wynika, jeśli chodzi o rekonstrukcję zasięgu prehistorycznego. ↩︎
  5. Główną hipotezą konkurencyjną jest koncepcja anatolijska, uważająca Azję Mniejszą za praojczyznę języków indoeuropejskich i łącząca ich ekspansję z szerzeniem się rolnictwa neolitycznego. Zakłada ona znacznie głębszą chronologię (ok. 9 tys. lat); spopularyzował ją archeolog brytyjski Colin Renfrew, jednak językoznawcy uważają ją na ogół za kontrowersyjną. Rozwiązaniem kompromisowym (geograficznie i chronologicznie) między hipotezą stepową a anatolijską jest model ekspansji zaproponowany ostatnio w artykule Heggarty et al. 2023, lokujący praojczyznę indoeuropejską na południe od Kaukazu (choć nie w samej Anatolii) ok. 8 tys. lat temu (schyłek neolitu). Umiejscowienie źródła ekspansji indoeuropejskiej z pewnością jeszcze przez długi czas pozostanie kwestią sporną. ↩︎
  6. Mniej więcej równolegle z rodziną indoeuropejską odkryto inne przykłady rodzin językowych: języki semickie (obecnie traktowane jako jedna z gałęzi większej rodziny afroazjatyckiej) i języki ugrofińskie (obecnie stanowiące część większej rodziny uralskiej). W 1770 r. János Sajnovics wykazał pokrewieństwo języków węgierskiego i sámi (lapońskiego), a w 1799 r. Sámuel Gyarmathi dodał do tej liczby języki fiński, estoński i kilka kolejnych. ↩︎

Ilustracje

Ilustracja w nagłówku. W 1868 r. August Schleicher napisał w zrekonstruowanym języku praindoeuropejskim kilkuzdaniowe opowiadanie „Owca i konie“. Od tej pory powstało wiele wersji tego tekstu, ilustrujących zmiany, jakie zachodziły w rekonstrukcji. Pokazana tutaj wersja współczesna (bardzo różna od oryginalnej próby Schleichera) jest autorstwa Andrew M. Byrda, indoeuropeisty z Uniwersytetu Kentucky. Oczywiście takie rekonstrukcje należy traktować z lekkim przymrużeniem oka. Książka służąca za tło to Lexikon der indogermanischen Verben (LIV, czyli Leksykon czasowników indoeuropejskich) pod redakcją Helmuta Rixa, Martina Kümmela et al. (wyd. II, 2001).
Ryc. 1. Wieża Babel Pietera Bruegla Starszego (1563). Źródło: Wikipedia (domena publiczna).
Ryc. 2. Ruiny starożytnego miasta Hattusas (Boğazkale, Turcja), podbitego przez Hetytów ok. 1700 r. p.n.e., a w różnych okresach II tysiąclecia p.n.e. funkcjonującego jako stolica ich państwa. Na przełomie XIX i XX w., a zwłaszcza poczynając od roku 1906, archeolodzy odkryli tam tysiące tabliczek z tekstami hetyckimi, co umożliwiło odczytanie tego języka, a następnie innych języków anatolijskich. Foto: Carole Raddato 2016. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 2.0).

Trudna rodzina pełna nierówności, czyli języki afroazjatyckie

Inne wpisy na podobny temat
Imazighen, czyli Berberowie
Zaginione ludy i odrodzone pismo Berberów

Języki afroazjatyckie stanowią piątą co do wielkości rodzinę językową świata. Jest ich ponad trzysta i choć nazwy ogromnej większości z nich nic nie mówią laikowi, to kilka języków z tej rodziny odegrało fundamentalną rolę w rozwoju współczesnej cywilizacji ludzkiej. Osobliwą cechą tej rodziny jest nierówność. Można powiedzieć, że każda z jej gałęzi jest pod wieloma względami niepodobna do pozostałych, co utrudnia pracę językoznawcom zajmującym się porównywaniem języków pokrewnych i odtwarzaniem na tej podstawie ich genealogii. Zacznijmy od pobieżnego przeglądu rodziny, zwracając uwagę na wspomniane kontrasty między grupami, które się na nią składają.

Podrodzina egipska, czyli jakim językiem przemawiają hieroglify

Spośród głównych odgałęzień rodziny afroazjatyckiej pierwsza na scenie pojawiła się podrodzina egipska. Jest ona nietypowa z kilku powodów. Po pierwsze – zawsze stanowiła pojedynczą, nierozgałęzioną linię rozwojową, czyli składała się z jednego języka. Co prawda w każdej epoce był on podzielony na dialekty regionalne, ale dialekty te pozostawały wzajemnie zrozumiałe. Oczywiście język egipski zmieniał się z czasem, co jest nieuniknioną konsekwencją zachodzących w każdym języku procesów ewolucyjnych. Egipcjanie – obok mieszkańców Sumeru, położonego w widłach Tygrysu i Eufratu – byli wynalazcami jednego z najstarszych systemów pisma. Rozwijane było ono stopniowo przez kilkaset lat, między 3300 a 2600 r. p.n.e., w okresie zwanym archaicznym (predynastycznym i wczesnodynastycznym). Kolejnym stadium rozwojowym języka najstarszych napisów był język staroegipski, używany w czasach, gdy powstawały piramidy w Gizie. Około 2000 lat p.n.e. język staroegipski wyewoluował w średnioegipski, a następnie w późnoegipski, dzielony na różne fazy historyczne i style. W czasach panowania Rzymu nad Egiptem i językowej dominacji języka greckiego zaczął się ostatni okres w dziejach języka egipskiego. To stadium, umownie zapoczątkowane ok. 200 r. n.e., nazywamy językiem koptyjskim, zapisywanym za pomocą zmodyfikowanego pisma greckiego. Koptyjski zachował status języka liturgicznego egipskich kościołów chrześcijańskich, ale jako język literacki zaczął zanikać w IX w., ustępując arabskiemu, a gdzieś między XIII a XVII w. stopniowo wyszedł z użycia jako język mówiony. Pozostaje jednak faktem, że język egipski, choć obecnie martwy, może się poszczycić historią udokumentowaną przez zabytki pisma na przestrzeni prawie pięciu tysięcy lat.

Ryc. 1.

Podrodzina semicka, czyli kto nam dał alfabet, kodeks karny i święte księgi

Druga historycznie ważna podrodzina to języki semickie. I w tym przypadku mamy do czynienia z językami o bardzo długiej historii. Około roku 2500 p.n.e. w Mezopotamii zaczęto pisać po akadyjsku, czyli w języku, z którego rozwinęły się dialekty asyryjskie i babilońskie. Reprezentował on grupę wschodniosemicką, która wymarła wraz zanikiem języka akadyjskiego w pierwszej połowie I tysiąclecia p.n.e. Niemniej w okresie rozkwitu Asyrii i Babilonu wpływ ich języka i kultury był ogromny na całym Bliskim Wschodzie. Pismo klinowe, przejęte od Sumerów, za pośrednictwem Asyryjczyków  zaadaptowały do własnych potrzeb inne ludy, w tym indoeuropejscy Hetyci i Luwijczycy. Około XIX w. p.n.e. powstały z kolei pierwsze zapisy w języku kananejskim, należącym do grupy północno-zachodnio-semickiej. Wspominałem o nich, omawiając pochodzenie alfabetu, którego dziś używamy. Przypomnę, że Grecy opracowali swój alfabet na podstawie spółgłoskowego pisma fenickiego, a ono z kolei rozwinęło się z pisma kananejskiego, podobnie jak pismo hebrajskie; kananejski był bowiem przodkiem zarówno języka fenickiego, jak i hebrajskiego. Z połowy III tysiąclecia p.n.e. pochodzi kilka linijek zaklęć chroniących przed wężami, zapisanych pismem egipskim w jakimś języku semickim zbliżonym do kananejskiego i włączonych do zbioru znanego jako Teksty Piramid. Do grupy północno-zachodnio-semickiej należy również m.in. język aramejski, wciąż istniejący jako język żywy, z udokumentowaną historią liczącą 3 tys. lat. Klasyczny język hebrajski zanikł w czasach rzymskich jako regularnie używany język mówiony (Żydzi palestyńscy używali na co dzień aramejskiego, który pełnił rolę lingua franca całego Bliskiego Wschodu), ale zachował się w liturgii, a współcześnie został przywrócony do życia jako język państwowy Izraela.

Ryc. 2.

Klasyfikacja pozostałych języków semickich jest trudniejsza. Nie stanowią one jednego kladu językowego (czyli spójnej grupy  pochodzącej od wspólnego przodka i zawierającej wszystkich jego potomków), ale raczej luźny zbiór bocznych odgałęzień, które powstały po oddzieleniu się grupy wschodniosemickiej, ale przed zróżnicowaniem się języków północno-zachodnio-semickich. Ich najważniejszym współcześnie przedstawicielem jest język arabski czy raczej języki arabskie, bo obok języka standardowego, łączącego kulturowo cały świat arabski, istnieje niezliczona różnorodność dialektów regionalnych, często wzajemnie niezrozumiałych, rozciągniętych od Mezopotamii po Mauretanię w konsekwencji podbojów arabskich w VII-VIII w. n.e. Mają one w sumie około 360 mln rodzimych użytkowników, co lokuje arabski w ścisłej czołówce najpowszechniej używanych języków świata. Na początku naszej ery język arabski rozwinął własny system pisma, wywodzący się pośrednio z pisma aramejskiego (a zatem także fenickiego i kananejskiego). Ma ono w ostatecznym rachunku wspólny rodowód nie tylko z pismem hebrajskim, ale także z alfabetem greckim i łacińskim.

Na zakończenie trzeba wspomnieć grupę języków używanych na południu Półwyspu Arabskiego. Wbrew często używanej nazwie „języki południowoarabskie” nie są one dialektami arabskiego i wyodrębniły się już w głębokiej starożytności. Najstarsze teksty w językach z tej grupy, zapisane systemem wzorowanym na piśmie fenickim, pochodzą z końca II tysiąclecia p.n.e. W IX w. p.n.e. zaczęto używać odmiany pisma południowoarabskiego w Afryce, a konkretnie w Etiopii i Erytrei, zasiedlonych częściowo w dalekiej przeszłości przez ludność pochodzącą z południowej Arabii i mówiącą językami semickimi. Klasycznym językiem literackim tej części Afryki od IV w. n.e. był gyyz (geʽez), który wymarł w średniowieczu, ale pozostaje w użyciu jako język liturgiczny. Jego najbliższym żyjącym kuzynem jest tigrinia, używany przez znaczną część ludności Erytrei; dalszym krewnym jest zaś amharski, będący językiem rodzimym dla ok. 30% ponadstumilionowej ludności Etiopii i służący jako jeden z kilku ponadetnicznych języków urzędowych tego kraju. Wszystkich języków semickich z grupy etiopskiej (tigre, dahalik, gurage itd.) jest kilkanaście.

Podrodzina kuszycka, czyli języki, o których rzadko pamiętamy

Kontrast między dotychczas omówionym grupami a podrodziną kuszycką, od początku swojej historii istniejącą w okolicach Rogu Afryki (Półwyspu Somalijskiego) i wzdłuż południowo-zachodniego wybrzeża Morza Czerwonego, jest uderzający. Choć kuszycki język oromo ma w samej Etiopii ok. 36 mln użytkowników, czyli nieco więcej niż amharski, słyszało o nim mniej ludzi, nawet tych, którzy interesują się językami. Być może częściej wspominany jest język somalijski (22 mln użytkowników), ale konia z rzędem temu, kto wie, że należy on do grupy kuszyckiej. Podrodzina ta liczy ogółem ponad czterdzieści języków. Niektóre z nich pozostają słabo poznane. Wewnętrzną klasyfikację języków kuszyckich trudno jest przeprowadzić ze względu na istnienie licznych języków „bazalnych”, niedających się połączyć z innymi w grupy powiązane wspólnym pochodzeniem. Wspominałem w innym wpisie o kuszyckim języku dahalo, używanym w pobliżu ujścia rzeki Tana w Kenii. Jest to jeden z kilku skrajnie rzadkich przypadków języków spoza południowej Afryki, w których używane są mlaski. Dahalo prawdopodobnie przejął je z jakiegoś wymarłego języka „substratowego”. Główną przyczyną, dla której podrodzina kuszycka ma słabszą prasę niż egipska i semicka, jest brak danych historycznych. Najstarsze teksty w językach kuszyckich pochodzą z XVIII w., a nauka zainteresowała się nimi w XIX w. Musimy zatem polegać na porównywaniu języków współczesnych i nie możemy się cofnąć o tysiące lat dzięki analizie dokumentów pisanych.

A szkoda, bo zasięg języków kuszyckich mógł w przeszłości obejmować nawet północną Nubię, a wieloetniczne imperium Kusz nad środkowym Nilem, z którym utrzymywali stosunki i prowadzili wojny starożytni Egipcjanie, składało się przynajmniej częściowo z ludów kuszyckojęzycznych.

Ryc. 3.

Do języków kuszyckich zaliczano także w przeszłości języki omockie – grupę ok. 30–40 języków używanych przez ok. 6 mln ludzi, głównie wzdłuż doliny rzeki Omo w południowo-zachodniej Etiopii. Największy z tych języków to wolaita (2 mln użytkowników). Następnie języki omockie wyodrębniono jako osobną podrodzinę języków afroazjatyckich, a obecnie toczy się dyskusja, czy w ogóle są one afroazjatyckie, czy raczej stanowią osobną, reliktową rodzinę bez wyraźnych powiązań zewnętrznych. Argumenty na rzecz pokrewieństwa z rodziną afroazjatycką są wątłe. Nie jest nawet pewne, czy języki omockie same stanowią grupę jednolitą genetycznie. Ogólnie nie wykazują w przekonującym stopniu diagnostycznych cech afroazjatyckich. Podobnie jak języki kuszyckie, nie mają długiej tradycji literackiej. W formie tekstów udokumentowane są dopiero od XX w.

Podrodzina czadyjska, czyli największa ze wszystkich, choć tylko jeden z jej członków jest szeroko znany

Języki podrodziny czadyjskiej to mniej więcej połowa składu członkowskiego rodziny afroazjatyckiej. Należy do niej 140–200 języków – zależnie od tego, kto i jaką metodą je zlicza (bo nie zawsze jest jasne, czy jakiś etnolekt należy traktować jako samodzielny język, czy jako dialekt). Ich zasięg geograficzny obejmuje głównie północną Nigerię, południowy Niger, południową część Czadu, Republikę Środkowoafrykańską i północny Kamerun. Jak można się spodziewać – biorąc pod uwagę, że mówimy o dużej grupie języków, nie zawsze dokładnie zbadanych – ich klasyfikacja także nastręcza trudności. Udokumentowana historia podrodziny czadyjskiej sięga zaledwie XVII w., kiedy powstały pierwsze teksty w języku hausa, zapisywane pismem arabskim. Hausa to język współcześnie bardzo ważny. Po arabskim stanowi drugi najbardziej rozpowszechniony język Afryki. Ma ok. 50 mln rodzimych użytkowników, a co najmniej ok. 30 mln ludzi używa go regularnie jako języka drugiego, gdyż hausa funkcjonuje jako język kontaktu ponadetnicznego (lingua franca) dużej części Afryki Zachodniej. W Nigerii, której ludność już przekroczyła 200 mln i szybko rośnie, hausa jest jednym z trzech najszerzej używanych języków rdzennych (obok joruba i igbo). Posługuje się nim co czwarty Nigeryjczyk, a trzeba dodać, że mówimy o kraju niesłychanie zróżnicowanym językowo: istnieje tam ponad 500 języków lokalnych zaliczanych do kilku rodzin, nie wspominając o językach izolowanych, opierających się klasyfikacji.

Ryc. 4.

Gdyby historia była sprawiedliwa, językoznawstwo afroazjatyckie opierałoby się w ogromnym stopniu na językach czadyjskich (i to nie tylko na hausa). Niestety dane dostępne dla językoznawców rozłożone są bardzo nierówno i w przypadku języków czadyjskich, podobnie jak kuszyckich, widzimy tylko ich stan współczesny bez możliwości bezpośredniego wglądu w „ciemne tysiąclecia”, które upłynęły od czasu rozpadu wspólnoty afroazjatyckiej. Uprzywilejowane filologicznie języki semickie, a w mniejszym stopniu staroegipski, są – wskutek kaprysów historii – najbardziej prominentnymi przedstawicielami rodziny i głównym źródłem danych w rekonstruowaniu jej dalekiej przeszłości. Trzeba się zatem liczyć z „semitocentrycznym” skrzywieniem rekonstrukcji wskutek przeceniania wagi tych danych.

Podrodzina berberyjska, czyli o czym będzie następny odcinek

Przegląd rodziny afroazjatyckiej zamykamy, okrążając Saharę i docierając do obszarów, na których od tysięcy lat używane są języki berberyjskie. Ponieważ poświęcę im kolejny wpis, wspomnę tu tylko, że przed podbojami arabskimi ludy berberyjskojęzyczne dominowały w śródziemnomorskiej części Afryki i na dużej części Sahary, sięgając od Libii po Mauretanię. Częściowo zostały wyparte przez język arabski, a ich obszar występowania rozpadł się na rozdzielone geograficznie fragmenty. Mimo to nadal mają one 10–15 mln rodzimych użytkowników i odgrywają istotną rolę w krajobrazie językowym Afryki Północnej. Mogą się też poszczycić posiadaniem własnego systemu pisma, którego najstarsze zabytki datowane są na II w. p.n.e. Co prawda interpretacja tych tekstów jest trudna, stąd ich ograniczone znaczenie dla badaczy historii języków berberyjskich, ale pismo berberyjskie przetrwało do dziś. Nie uprzedzajmy jednak faktów: już wkrótce zapoznamy się z Berberami nieco bliżej.

Podsumowanie: hipoteza afroazjatycka, czyli balansowanie na granicy poznania

Skąd właściwie wiemy, że języki egipskie, semickie, kuszyckie, czadyjskie i berberyjskie są z sobą genetycznie spokrewnione? Jak zwykle w językoznawstwie historycznym jest to hipoteza wynikająca z zastosowania metody porównawczej. Porównując słownictwo, formanty słowotwórcze i końcówki odmiany poszukujemy w porównywanych językach regularnych odpowiedniości między formami równoważnymi znaczeniowo lub funkcjonalnie. Metoda ta sprawdziła się znakomicie w przypadku języków indoeuropejskich i działa nieźle w przypadku wielu innych rodzin językowych, a także np. języków semickich rozpatrywanych w oderwaniu od reszty rodziny. Trzeba jednak pamiętać, że już 4,5–5 tys. lat temu, czyli w czasach, z których pochodzą najstarsze teksty egipskie i akadyjskie, oba języki różniły się bardziej niż np. język polski od łaciny. Niewątpliwie miały za sobą kilka tysięcy lat niezależnego rozwoju. Nie sposób określić dokładnie, kiedy istniał język praafroazjatycki, który dał początek dzisiejszym podrodzinom i językom. Różni autorzy datują jego rozpad na 8–12 tysięcy lat temu. Jest to ogromna głębia chronologiczna w porównaniu z wiekiem solidnie zrekonstruowanych prajęzyków np. rodziny indoeuropejskiej lub austronezyjskiej.

Prawdopodobną konsekwencją tego faktu jest niewielka ilość wspólnego słownictwa zachowanego we wszystkich podrodzinach albo chociaż w większości z nich. Odpowiedniości dotyczą raczej np. systemu zaimków osobowych, zbieżności w odmianie rzeczowników i czasowników, rodzajów gramatycznych (męski/żeński), struktury rdzeni leksykalnych (opartej na wzorcu spółgłoskowym determinującym znaczenie) itp. Natomiast ubóstwo materiału słownikowego, który można by było wykorzystać do porównań, oznacza, że trudno jest ustalić regularne odpowiedniości dźwiękowe, co z kolei uniemożliwia dokładną rekonstrukcję słów praafroazjatyckich. Wydaje się, że w przypadku takim jak rodzina afroazjatycka zbliżamy się do granicy stosowalności klasycznej metody porównawczej. Pozwala ona zidentyfikować akurat tyle charakterystycznych cech wspólnych, żeby hipoteza o wspólnym pochodzeniu przekonująco przeważała nad hipotezą zerową (obserwowane podobieństwa są dziełem przypadku, a pokrewieństwo jest iluzoryczne).

Jeśli istniał wspólny prajęzyk, musiał on także być gdzieś zlokalizowany. Wśród specjalistów przeważa pogląd, że tą językową praojczyzną była Afryka Północno-Wschodnia, być może wschodnia część Sahelu, czyli przecinającego Afrykę pasa sawannowego, być może południowy Egipt i północny Sudan. Łatwiej jest postulować migrację jednej z potomnych wspólnot językowych (przodka podrodziny semickiej) do Azji Południowo-Zachodniej niż migrację wszystkich pozostałych podrodzin z Azji do Afryki. Pradawne migracje można rekonstruować, śledząc przepływy genów. Trzeba jednak pamiętać, że obszar, gdzie graniczą z sobą Afryka i Azja, od niepamiętnych czasów był „pasem transmisyjnym” dla populacji migrujących w obie strony. Języki etiopskie (a w czasach późniejszych arabski) są żywym dowodem, że wyszedłszy z Afryki, można do niej wrócić. Ponadto nie ulega wątpliwości, że ekspansja geograficzna języków semickich, czadyjskich czy berberyjskich związana była z wchłanianiem i asymilacją ludów mówiących pierwotnie innymi językami, po których zaginął wszelki ślad (poza ewentualnym wpływem na język, który je wyparł). Z tych wszystkich względów nie można pokrewieństwa języków afroazjatyckich kojarzyć z określonym profilem genetycznym, kolorem skóry lub oczu, kulturą czy stylem życia ludów, które ich używają.

Tak oto rysuje się widok z lotu ptaka na całą rodzinę afroazjatycką, co umożliwi nam w kolejnym odcinku zrozumienie, gdzie na tym tle lokują się ludy i języki berberyjskie.

Opisy ilustracji

Mapa w nagłówku: współczesne rozmieszczenie poszczególnych grup języków afroazjatyckich. Autor: Noahedits. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 4.0).

Ryc. 1.  Kompleks piramid w Gizie, wzniesiony w czasach IV dynastii (Stare Państwo, 2600–2500 p.n.e.). Foto: Ricardo Liberato. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 2.0).
Ryc. 2. Aszurbanipal, król Asyrii, polujący na lwy. Płaskorzeźba z Niniwy (dzisiejszy Irak), 645–635 p.n.e. The British Museum. Foto: Osama Shukir Muhammed Amin. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 4.0).
Ryc. 3. Matka z córką z plemienia Beni-Amer, stanowiącego część ludu Bedża w północno-wschodnim Sudanie. Beni-Amer używają języka kuszyckiego bedża lub semickiego tigre – często obu, a obok nich arabskiego. Foto: PoProstuJoanna. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 4.0).
Ryc. 4. Mężczyźni z ludu Hausa (północna Nigeria) w strojach tradycyjnych. Foto: The Hausa People (domena publiczna).

Różnorodność językowa (4): Nowa Gwinea – mnogość do kwadratu. Supermocarstwo językowe

Wyspa Nowa Gwinea podzielona jest politycznie na Papuę–Nową Gwineę (niepodległe państwo od 1975 r.) i Zachodnią Nową Gwineę, przyłączoną do Indonezji w 1962 r. i obecnie składającą się z sześciu prowincji. Łatwo się pogubić w terminologii, bo wszystkie prowincje indonezyjskie także mają w nazwie słowo Papua. Granica przebiega niemal idealnie wzdłuż południka 141°E z lokalnym wyjątkiem przecinającego południk zakola rzeki Fly. Oczywiście z punktu widzenia geografii naturalnej i językoznawstwa ta polityczna granica jest czysto umowna. Ustanowili ją Holendrzy pod koniec XIX w., oddzielając kontrolowaną przez siebie część wyspy od niemieckiej i brytyjskiej strefy wpływów. Do Papui–Nowej Gwinei należą także liczne duże wyspy, w tym cały Archipelag Bismarcka i Wyspa Bougainville’a (reszta Wysp Salomona jest osobnym państwem). Wyjaśnijmy sobie zatem, że niniejsze wpisy dotyczą wyspy Nowej Gwinei bez względu na podziały polityczne, a w szerszym sensie regionu nowogwinejskiego (wraz z wyspami „satelitarnymi”). W braku lepszego terminu będziemy też posługiwać się nazwą języki papuaskie na określenie wszystkich rdzennych języków regionu nowogwinejskiego, które nie są austronezyjskie ani nie należą do żadnej z rodzin językowych kontynentu australijskiego. Języki takie zachowały się nie tylko na Nowej Gwinei, ale też w niektórych częściach Wallacei (Moluki, Timor, archipelag Alor–Pantar), na wyspach Bismarcka i Salomona, a także śladowo na należących do Australii wyspach w cieśninie Torresa. Oprócz języków papuaskich w regionie nowogwinejskim używane są także liczne języki austronezyjskie, które pojawiły się w tych okolicach 3600 lat temu. Austronezyjczycy skolonizowali mniejsze wyspy i część wybrzeża Nowej Gwinei, ale nie zagłębili się w interior wyspy. W czasach najnowszych do tej mieszanki doszły jeszcze języki kolonialne. Język angielski pozostaje jednym z czterech języków urzędowych Papui–Nowej Gwinei. Spośród pozostałych trzech znamy już tok-pisin (język kreolski o słownictwie zapożyczonym głównie z angielskiego). Drugim jest hiri-motu, skreolizowana odmiana austronezyjskiego języka motu, która rozwinęła się jako lingua franca południowo-wschodniego wybrzeża Nowej Gwinei, zanim jeszcze pojawili się tam Europejczycy. Trzecim jest od kilku lat nowogwinejski język migowy. W Zachodniej Nowej Gwinei językiem urzędowym jest indonezyjski. Należy on do rodziny austronezyjskiej, ale nie jest rodzimym językiem etnicznym, tylko został wprowadzony przez administrację państwową.

Ogólną liczbę rdzennych języków regionu nowogwinejskiego szacuje się na ok. 1000–1200, z czego 20–25% stanowią języki austronezyjskie. Jako jedyne mają one znanych krewnych poza tym obszarem. Nikt nie wie dokładnie, ile jest języków papuaskich; prawdopodobnie 800–900. Ich policzenie utrudnia cały szereg komplikacji: niewystarczająca skala badań terenowych, trudności z ustaleniem w poszczególnych przypadkach, czy mamy do czynienia z pełnoprawnym językiem, czy z dialektem, a także niepewność, który język pozostaje żywy (wiele z nich ma poniżej 100 użytkowników, co naraża je na szybkie wymarcie). Wielojęzyczność jest rozpowszechniona, wskutek czego wspólnoty językowe częściowo nakładają się na siebie.

Językami papuaskimi mówi ogółem 4 mln ludzi (spośród ok. 15 mln mieszkańców regionu). Nie tworzą one spójnej jednostki taksonomicznej (rodziny językowej), bo brak dowodów na ich monofiletyzm (pochodzenie od wspólnego przodka unikatowego dla tej grupy języków). Ustalanie pokrewieństw między nimi jest trudne, bo nie wszystkie są opisane i zbadane w zadowalającym stopniu, a dokumentacja ogromnej większości z nich pochodzi w najlepszym razie z XX w. Wielu nie udokumentowano w ogóle. Są one nieznane badaczom, a jednocześnie zagrożone wyginięciem.  Ponadto dziesiątki tysięcy lat sąsiedzkiego współistnienia doprowadziły do pojawienia się  zestawu cech regionalnych szerzących się dzięki wzajemnym wpływom (transfer poziomy). Języki papuaskie wykazują zatem wiele zbieżności, które nie są odziedziczone od pradawnych przodków, tylko przejęte wtórnie wskutek kontaktów językowych. Trudno się dziwić, że konsensus specjalistów w takich sprawach jak klasyfikacja języków papuaskich jest kruchy i chwiejny.

Według w miarę aktualnego stanu badań języki papuaskie można podzielić na około 100 (± 25) rodzin. Tylko jedna czwarta tej liczby to rodziny obejmujące 5 lub więcej języków. Kilkadziesiąt języków ma status izolowanych, co oznacza, że przy obecnym stanie wiedzy nie jesteśmy w stanie ich zaliczyć do żadnej większej rodziny. Są one zatem rodzinami, do których należy tylko jeden język. Jak zawsze się zdarza w tego typu sytuacjach, liczebność rodzin jest skrajnie nierówna. Jedna z nich, centralno-trans-nowogwinejska (nazwijmy ją dla zwięzłości CTNG), zdecydowanie dominuje. Obejmuje ponad 300 języków, składa się z ok. 10 gałęzi (podrodzin) o liczebności od 5 do ponad 100 języków i jest czwartą lub piątą co do wielkości rodziną językową świata (zależy, kto i jaką metodą liczy). Prawdopodobną praojczyzną języków CTNG była środkowo-wschodnia część Gór Centralnych. Przypuszcza się, że ich ekspansja była związana z opanowaniem uprawy roślin takich jak taro i banany. Oznaczałoby to, że głębia chronologiczna CTNG jest rzędu 7–10 tys. lat, czyli na granicy stosowalności klasycznej metody porównawczej. Nic dziwnego, że rekonstrukcja systemu fonologicznego i słownictwa ich wspólnego przodka jest tylko mglistym zarysem. Języki CTNG szerzyły się przede wszystkim wzdłuż łańcuchów górskich, ale kolonizowały także niziny na południe od Gór Centralnych, wypierając pierwotne języki miejscowej ludności. W rezultacie mniejsze rodziny i języki izolowane, choć obecne w całej Nowej Gwinej, skoncentrowane są przede wszystkim w mniej rozległej, ale częściowo górzystej północnej części wyspy, między Górami Centralnymi a wybrzeżem pacyficznym. Jest to teren trudny, sprzyjający podziałowi ludności na niewielkie, izolowane populacje. Druga co do wielkości rodzina, torricelli (55 języków) również rozlokowana jest wzdłuż gór, tyle że w mniejszym paśmie Gór Torricellego w północno-wschodniej Papui–Nowej Gwinei.

Nowogwinejczyk z ludu Huli. Język huli, zaliczany do rodziny CTNG, ma około 150 tys. użytkowników, świadomych swojej tradycji kulturalnej i starannie ją pielęgnujących, należy zatem do najmniej zagrożonych języków papuaskich. W języku huli liczebniki tworzą system piętnastkowy. Na przykład 225, czyli 15², wyraża się jako 15 × 15 (ngui ngui), Foto: Nomadtales (Licencja CC BY 2.1 au) Źródło: Wikipedia.

Czy naprawdę języki Nowej Gwinei pochodzą od ponad setki pierwotnych przodków? Jest rzeczą raczej pewną, że tych przodków było mniej i że gdybyśmy wiedzieli więcej o przeszłości języków papuaskich, moglibyśmy je sprowadzić do o wiele mniejszej liczby rodzin językowych. Ale nasze klasyfikacje odzwierciedlają i naszą wiedzę, i niewiedzę. Kiedy brakuje nam pełnej informacji, musimy się opierać na tym, co wiemy, a nie posiłkować się wyobraźnią bez oparcia w solidnych danych. Na pociechę mogę zapewnić, że nad poznaniem języków Nowej Gwinei pracują jedni z najlepszych językoznawców, znakomicie przygotowani do pracy terenowej. Specjalizują się w tej dziedzinie zwłaszcza badacze australiscy.

Języki austronezyjskie również dokonywały zapożyczeń z języków papuaskich i same były źródłem zapożyczeń, ale ponieważ są częścią krajobrazu językowego Nowej Gwinei dopiero od kilku tysięcy lat, zachowały szereg cech swoistych. Na przykład typowe języki papuaskie wyraźnie rozróżniają rzeczowniki i czasowniki jako odrębne części mowy, natomiast w językach austronezyjskich ten sam wyraz zwykle może występować w obu funkcjach. Rozróżnienie bezdźwięcznych i dźwięcznych spółgłosek zwartych jest powszechne w językach austronezyjskich, ale rzadkie w papuaskich. Do charakterystycznych cech wielu (choś nie wszystkich) rodzin języków papuaskich należą nierozróżnianie spółgłosek płynnych /r/ i /l/ oraz skrajne ubóstwo lub nawet brak spółgłosek szczelinowych. Są także różnice składniowe: w językach papuaskich czasownik zwykle stoi na końcu zdania, podczas gdy w językach austronezyjskich przeważa szyk podmiot–czasownik–dopełnienie. Jednak przy wszystkich cechach zbieżnych języki papuaskie mogą reprezentować skrajnie różnorodne typy organizacji gramatycznej. Na przykład obok języków izolujących, w których słowa są krótkie i niezłożone morfologicznie, można spotkać języki polisyntetyczne, w których słowo może zawierać kilka rdzeni leksykalnych i afiksy gramatyczne, niosąc informację równoważną zawartości całego zdania. Oczywiście istnieje także całe spektrum typów pośrednich.

Jak widać, różnorodność językowa Nowej Gwinei wynika z bardzo szczególnych, niepowtarzalnych warunków ekologicznych. Nie ma na świecie drugiej wyspy o podobnej wielkości, której kilkumilionowa ludność żyłaby we względnej izolacji od reszty świata przez dziesiątki tysięcy lat w warunkach utrudniających migrację i sprzyjających rozdrobnieniu społeczności. Kontynent australijski można uznać za jeszcze bardziej izolowany; był on ponadto połączony z Nową Gwineą przez większą część prehistorii od czasu zasiedlenia Sahulu przez nasz gatunek. A jednak sytuacja językowa Australii i Tasmanii przebiegała inaczej. W czasie pierwszego kontaktu z Europejczykami języków australijskich mogło być nieco ponad 300; trzy czwarte z nich należało do rodziny pama-nyungańskiej (która z zagadkowych powodów rozprzestrzeniła się w holocenie na niemal całą Australię), ale oprócz niej można wyróżnić dwadzieścia kilka reliktowych mniejszych rodzin i języków izolowanych. To spora różnorodność, ale wielokrotnie mniejsza od nowogwinejskiej. Także liczba rdzennej ludności Nowej Gwinei była kilka razy większa niż w Australii. A przecież Australia jest około 10 razy większa od Nowej Gwinei. Australijczycy pozostali łowcami-zbieraczami i nigdy nie rozwinęli uprawy roślin, choć mieli też własne imponujące osiągnięcia kulturalne. Z całą pewnością geografia, klimat i przyroda obu obszarów odegrały kluczową rolę w powstaniu tak dramatycznych różnic. I na pewno potrzebne są dalsze interdyscyplinarne badania, żeby je wyjaśnić.

Lektura uzupełniająca

Mapa języków Nowej Gwinei (część projektu TransNewGuinea.org pod egidą Australian National University)

http://transnewguinea.org/maps/language/