Zakłady Junkersa w Dessau.

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz. 13

Generałowie Reichswehry gotowi byli obiecać profesorowi Junkersowi złote góry, byle tylko ten zgodził się założyć w Rosji Sowieckiej zakład produkujący samoloty. Liczyli na życzliwą współpracę w innych obszarach sekretnej działalności w zamian za nowoczesną lotniczą fabrykę.

Na kilka miesięcy przed podpisaniem traktatu z Rapallo kanclerz Wirth przeznaczył 150 milionów Reichsmarek na działalność wojskową, koordynowaną przez Sondergruppe R pod dowództwem majora Veita Fischera, cieszącego się zaufaniem von Seeckta. Dlaczego polityk zasilił konto militarystów pieniędzmi podatników? Otóż Wirth był kanclerzem dwukrotnie. Za pierwszym razem, oburzony działaniami Ligi Narodów, które doprowadziły do plebiscytu na Górnym Śląsku, dał wyraz swojemu przekonaniu, że Polska powinna zostać zniszczona.

Lekceważąc wyrażoną w głosowaniach wolę lokalnych społeczności, uważał, iż bez utraconych fragmentów górniczo-przemysłowego regionu zubożałe Niemcy nie będą w stanie spłacać reparacji wojennych. W proteście złożył urząd. Po kilku dniach jednakże dał się przekonać prezydentowi Ebertowi, by ponownie utworzył gabinet. Wówczas Wirth uległ namowom generalicji i znalazł środki budżetowe na tajną rozbudowę sił zbrojnych Republiki Weimarskiej.

15 marca 1922 roku (czyli na miesiąc przed końcowymi ustaleniami w Rapallo) przedstawiciele Sondergruppe R podpisali z Junkersem wstępną umowę, podług której miał on otrzymać 40 mln RM na założenie fabryki w ZSRR tudzież 100 mln RM w postaci kapitału obrotowego. Niektóre źródła podają, że podobną umowę zawarto z zakładami lotniczymi Albatros, ale nie jest to do końca potwierdzona informacja. Istnieje także domniemanie, że konstruktor lotniczy Friedrich Siebel brał udział w negocjacjach z firmami produkującymi samoloty jako przedstawiciel ministerstwa spraw zagranicznych. Pewne jest wszakże to, że instytucją, której formalnie miała podlegać działalność Junkersa w Rosji Sowieckiej, było przedsiębiorstwo GEFU (Gesellschaft für Förderung gewerblicher Unternehmungen GmbH), skupiające zarządzanie produkcją broni we współpracy z Sowietami. Major Fritz Tschunke kierował biurem GEFU w Moskwie.

Hugo Junkers już w 1910 roku opatentował swój projekt samolotu w układzie latającego skrzydła. Źródło: Wikimedia Commons

Równolegle do organizacji strony finansowej przedsięwzięcia odbywały się dyskusje o charakterze politycznym. Po dłuższym pobycie w ZSRR do Niemiec powrócili w połowie stycznia 1922 superszpieg Niedermeyer oraz komunista Radek. Ten ostatni, w swej roli jako wierny giermek Lenina, poinformował gospodarzy, że Moskwa planuje ponowny atak na Polskę. Towarzysz Radek oznajmił, że powodzenie tegoż uzależnione będzie od jak najszybszego pozyskania nowoczesnego sprzętu wojskowego przez ZSRR, przede wszystkim samolotów. Ostateczną umowę, regulującą kwestię założenia zakładu produkcyjnego Junkersa u Sowietów, podpisano 26 listopada 1922.

W 1924 roku Hugo Junkers przedstawił projekt samolotu komunikacyjnego J1000 – w układzie latającego skrzydła. Innowacyjność jego projektów spowodowała zainteresowanie jego firmą ze strony Moskwy. Źródło zdjęcia: Wikimedia Commons.

Już osiem dni później Moskwa złożyła pierwsze zamówienie – zażądano dostarczenia 100 samolotów (20 wodnosamolotów J 21, 50 maszyn rozpoznawczych J 21 oraz 30 myśliwców J 22). Wprawdzie dogrywanie szczegółów zajęło dodatkowe dwa miesiące, ale pierwsza umowa na dostawy niemieckich samolotów dla ZSRR stała się faktem. Co ciekawe, w negocjacjach zupełnie pominięto ministra obrony Niemiec Gesslera – wszystkie istotne decyzje podejmował bowiem osobiście generał von Seeckt, spotykający się z emisariuszami Moskwy regularnie od grudnia 1921 roku. Gessler, niemiecki patriota i nacjonalista, godził się milcząco na wszystkie decyzje generała.

cdn

Australijska piechota w maskach przeciwgazowych.

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz.5

22 kwietnia 1915, na polach pod belgijską miejscowością Ypres, miał miejsce duży atak przy użyciu broni chemicznej – konkretnie chloru. Przeprowadziła go specjalna jednostka, w której ważną funkcję pełnił chemik Fritz Haber, późniejszy laureat Nagrody Nobla, w stopniu kapitana. Przez kilka lat po pierwszej wojnie światowej Haber wraz ze współpracownikiem Stolzenbergiem odegrali istotną rolę w tajnych pracach nad bronią chemiczną, prowadzonych wspólnie ze Związkiem Radzieckim.

Haber, niemiecki chemik pochodzenia żydowskiego, urodzony w Breslau, widział swoje patriotyczne poglądy wobec Niemiec Kaisera jako nadrzędne wobec kwestii moralnych. Autor metody Habera-Boscha, umożliwiającej syntezę amoniaku na skalę przemysłową z azotu i wodoru, miał ogromny wpływ na zmiany struktury światowej gospodarki rolnej, metoda ta pozwoliła bowiem na masową produkcję nawozów sztucznych. Ocenia się, że dziś połowa światowej produkcji żywności związana jest ze stosowaniem metody Habera-Boscha. Gdy rozpoczęła się pierwsza wojna, Haber pracował nad zastosowaniem chloru i innych gazów na polu walki, pomagał w tworzeniu skutecznych masek przeciwgazowych i w przeciwdziałaniu alianckim atakom przy użyciu podobnej broni.

Niemiecki przemysł chemiczny na początku XX wieku zajmował czołową pozycję na świecie – 90% globalnej produkcji sztucznych barwników pochodziło właśnie z Niemiec. Nie wolno jednak myśleć, że tylko źli Niemcy korzystali ze swojego potencjału naukowo-przemysłowego do tworzenia broni chemicznej – Francuzi mieli swojego noblistę Grignarda, Brytyjczycy ośrodek w Porton Down pod wodzą niejakiego Rawlinsa (notabene ośrodek istnieje do dziś). Początkowo widoczna była niemiecka przewaga, a potem obydwie strony konfliktu na zmianę mordowały żołnierzy nieprzyjaciela przy użyciu chloru. Chlor miał wiele wad w zastosowaniach taktycznych, co doprowadziło do opracowania lepszej broni, mianowicie fosgenu – Niemcy użyli go bojowo w grudniu 1915 roku, Brytyjczycy zaś dopiero latem następnego roku.

Haber wił się jak w ukropie, starając się dać swej niemieckiej ojczyźnie przewagę. Przy tym opracował tzw. prawo Habera, przy pomocy którego wylicza się stężenia substancji toksycznych, które zabijają ludzi i zwierzęta – niskie stężenie plus długa ekspozycja jest tak samo skuteczne, jak wysokie stężenie i krótka ekspozycja. Po fosgenie przyszedł czas na iperyt, także używany przez obydwie strony konfliktu. W roku 1918 między 20 i 30 procent wszystkich pocisków artyleryjskich, wystrzeliwanych na froncie zawierało ten czy inny bojowy środek chemiczny, a jedna szósta wszystkich strat osobowych wiązała się z użyciem broni chemicznej. Straty były ogromne i żadne walczące mocarstwo nie ujmowało ich osobno w statystykach, by nie wywoływać paniki.

Dwa duże ataki chemiczne miały miejsce niezbyt daleko od Warszawy – pod Bolimowem, w styczniu i maju 1915 roku. W pierwszym przypadku użyto amunicji artyleryjskiej wypełnionej bromkiem ksylilu, zaś w drugim chloru z butli (co zrealizowała konkretnie jednostka, do której przydzielony był Haber; 264 tony chloru dotarło pod Bolimów w 12 tysiącach butli). Pierwszy atak chemiczny nie udał się ze względu na niską temperaturę powietrza, zaś drugi spowodował znaczne straty u Rosjan, aczkolwiek nie umożliwił przełamania frontu.

Ocenia się, że ponad 1,3 miliona żołnierzy stało się ofiarami broni chemicznej podczas pierwszej wojny. Lwią część tych strat stanowili żołnierze rosyjskiej armii carskiej. Rosja miała słaby przemysł chemiczny, gazów bojowych używała sporadycznie, zaś jej żołnierze zwykle nie otrzymywali żadnych środków ochrony osobistej. Pomimo wysiłków Habera i jego potężnej ekipy specjalistów, broń chemiczna nie pomogła Niemcom wygrać wojny. Chemik poczynił jednak plany także na wypadek porażki – przekonał dowództwo wojskowe, by przekazało mu spore sumy pieniędzy jeszcze w październiku 1918 roku, dzięki którym mógł przez dwa lata kontynuować utajnione prace nad chemicznymi metodami eliminacji siły żywej wroga.

Po pokoju w Wersalu alianci próbowali całkowicie zdemontować niemiecki program badań i produkcji broni chemicznej, a Habera i jego współpracowników uznano za zbrodniarzy wojennych. Niemiecki chemik zwiał do Szwajcarii, by niebawem wrócić już jako noblista – status dobroczyńcy rolnictwa ocalił go przed karą ze strony zwycięskich mocarstw. Notabene to jego ekipa stworzyła środek owadobójczy, przeznaczony do stosowania w silosach zbożowych, nazwany Zyklon-A…

Prawda jest taka, że Niemcy skutecznie ukryli przed aliantami zakres swojego programu badawczego tudzież fakt, że był on potajemnie kontynuowany. Współpracownik Habera, Stolzenberg, miał fabryczkę chemiczną poza strefą znajdującą się pod kontrolą sił okupacyjnych. Haber pomógł mu uzyskać lukratywne kontrakty, w tym na neutralizację zakładów produkcyjnych gazu musztardowego w Breloh, które Stolzenberg osobiście zakładał parę lat wstecz! Pod przykrywką pozornej neutralizacji, magazynowano zasoby odczynników i gotowej broni chemicznej. W 1921 roku rząd Hiszpanii po cichu zwrócił się do Habera, chcąc zakupić broń chemiczną do zastosowania przeciw rebeliantom w Maroku – nie tylko sprzedano im niemieckie nielegalne zapasy takiej broni, ale Stolzenberg pomógł Hiszpanom uruchomić zakład produkcyjny gazu musztardowego w koloniach w Afryce Północnej. Zachęcany przez Reichswehrę, pracował tam także nad bombami lotniczymi, zawierającymi gaz bojowy.

Gdy w styczniu 1923 Związek Sowiecki zaczął składać w niemieckich firmach tajne zamówienia na broń różnego typu, wytwarzanie amunicji zawierającej gaz okazało się poważnym problemem – nadzór aliantów był zbyt skuteczny. Jegomość nazwiskiem Otto Hasse, naonczas szef inspektoratu uzbrojenia Reichswehry, zwrócił się do Habera z pytaniem, czy nie jest możliwe uruchomienie produkcji amunicji chemicznej w ZSRR. Haber skontaktował go ze Stolzenbergiem, który przecież niedługo wcześniej dokonał czegoś podobnego w Hiszpanii. Dodatkowo sam Fritz Haber spowodował, że sowiecki chemik Ipatiew został poproszony o wygłoszenie wykładu w Berlinie – dzięki temu Niemiec mógł się z nim rozmówić bez wzbudzania podejrzeń. Ipatiew załatwił w Moskwie zaproszenie dla Stolzenberga do odwiedzenia Związku Radzieckiego. Po sześciotygodniowej podróży obrotny Niemiec doprowadził do wstępnego porozumienia w kwestii stworzenia fabryki broni chemicznej nieopodal Samary, mniej więcej tysiąc kilometrów od Moskwy.

cdn

Generał Von Seeckt podczas manewrów Reichswehry w Turyngii

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz.1

Współpraca Niemiec i Związku Radzieckiego – opinia publiczna nadal nie wie o niej zbyt wiele. Najczęściej kojarzy się nam z sowieckim atakiem na Polskę 17 września 1939 roku i to wszystko. A współpraca krajów, które przez ponad dekadę posługiwały się narodowymi flagami w tym samym, czerwonym kolorze, zaczęła się znacznie wcześniej.

Kooperacja między teoretycznymi wrogami ma w polityce miejsce wówczas, gdy pojawiają się komplementarne potrzeby. Państwo Lenina planowało podbicie reszty świata, a do tego potrzebowało nowoczesnej armii – takiej samodzielnie zbudować się nie dało. Umiejętność skutecznego, masowego mordowania cywilów nie czyniła z komisarzy wybitnych strategów. Z kolei wiedza, i militarna, i techniczna, występowała w obfitości w Niemczech – kraju, w którym wojsko sterowało podczas wojny propagandą w sposób tak skuteczny, że ludność nie zdawała sobie sprawy, że wojna jest przegrana. W końcu to armia w potajemny sposób sfinansowała powstanie wytwórni filmowej UFA, by skuteczniej manipulować opinią publiczną.

Niemcy mieli to, czego potrzebowali Sowieci, know-how i technikę, ci ostatni zaś mieli do dyspozycji nieskończony bezmiar swego wielkiego kraju, gdzie mogli udostępnić Niemcom tereny, na których ci mogliby rozwijać działalność zakazaną przez traktat wersalski. Mamy tu do czynienia z ekstremalnym pragmatyzmem – Lenin pisał z pogardą o Niemcach, a generał Hans von Seeckt radzieckich komunistów otwarcie nienawidził – choć pisał o nich ostrożniej. Lenin określał niemieckich wojskowych z pierwszej wojny jako „dzikusów”, „rabusiów” i „drapieżników”, twierdząc też, że podczas wojny „niemieccy bandyci pobili wszelkie rekordy zbrodni wojennych”. Nie szczędził jadowitej krytyki także wobec demokratycznej Republiki Weimarskiej, wspominając w jednym z tekstów, że „prawdziwą maszynerię państwa stanowi generał von Seeckt, który jest świetnie zaznajomiony z narzędziami potrzebnymi do eksterminacji mas”.

Notabene von Seeckt jeszcze przed Rewolucją Październikową sugerował, by usunąć ze Wschodniej Europy 20 milionów Rosjan tudzież „zbieraninę Żydów, Polaków, Mazurów, Litwinów, Łotyszy, Estończyków itd.” i zastąpić ich niemieckimi osadnikami, co w dłuższej perspektywie zapewniłoby bezpieczeństwo Prusom od wschodu. W końcówce „Mein Kampf”, tekstu napisanego w 1923 roku, Adolf Hitler wypowiadał się niezwykle krytycznie na temat ewentualnego sojuszu militarnego z ZSRR, o którym dowiedział się z plotek. W takiej pozornie mało sprzyjającej atmosferze militaryści niemieccy dogadali się jednak z Sowietami – absolutnie bez baczenia na ideologię, tworząc sojusz oparty li tylko na potrzebach.

Zazwyczaj uważa się, że początkiem ścisłej współpracy był układ o normalizacji stosunków dyplomatycznych, podpisany w Rapallo 15 kwietnia 1922 roku, lecz w rzeczywistości już w 1920 roku obydwa państwa wysyłały do siebie nawzajem delegacje wojskowe, wymieniały się elementami wiedzy technicznej oraz danymi wywiadu. Na wpół tajne organizacje byłych oficerów wysyłały wówczas na swój koszt do ZSRR ludzi na szkolenia – w ten sposób zawodowy policjant z Monachium Heinrich Müller trafił do tajnej szkoły NKWD, zakamuflowanej wewnątrz szkoły oficerów piechoty w Riazaniu. Tak, to ten sam Heinrich Müller, który później przez wiele lat kierował Gestapo i który po drugiej wojnie światowej podobno zadomowił się potajemnie w ZSRR.

Pięć miesięcy po złożeniu podpisów pod szwajcarskim traktatem nastąpiło podpisanie umowy o współpracy wojskowej przez generała von Seeckta i Lwa Trockiego. Realizację umowy ukrywano przed legalnym rządem Niemiec aż do 1927 roku. Początkowo skupiono się na relokacji militarnej części działalności niemieckich firm na tereny Rosji Sowieckiej, w czym pośredniczyła niemiecka armia. W efekcie aż 255 niemieckich firm podpisało umowy handlowe z władzami ZSRR, co warto porównać z liczbą firm ze wszystkich pozostałych krajów świata, które to uczyniły – było ich tylko 277.

Tak bliskie były związki niemieckiego biznesu ze Związkiem Radzieckim, że cywilnym niemieckim inżynierom wydawano czasem mundury oficerskie Armii Czerwonej, by nie wzbudzali nadmiernego zainteresowania. W okresie do 1933 państwo niemieckie było głównym partnerem handlowym ZSRR; dzięki Niemcom powstały dwie ze sztandarowych inwestycji pierwszego Planu Pięcioletniego, czyli fabryka samolotów w Fili oraz Bolszewicki Zakład numer 232 w Leningradzie. Co ciekawe, w opublikowanej w 1933 roku książce „Deutschland zwischen Ost und West” generał Hans von Seeckt napisał jasno, że interes Niemiec wymaga pokojowych stosunków ze Związkiem Radzieckim.

Najciekawsze są jednak wspólne przedsięwzięcia Armii Czerwonej i Reichswehry, czyli szkoła lotnicza, ośrodek badawczo-rozwojowy broni pancernej z poligonem oraz dwa ośrodki pracujące nad bronią chemiczną – o nich opowiem wkrótce.

cdn.