EM poleca (#5) Atomy w naszym domu. Moje życie z Enrikiem Fermim – Laura Fermi

Chcę wam dziś zaproponować książkę, która została wydana w USA 70 lat temu, a w Polsce w 1960/61. Opublikowano ją w nieodżałowanej „Bibliotece Problemów”. Co dziwne, nigdy nie została u nas wznowiona, a szkoda. Nie poszukujcie też jej w formie e-booka, bo go po prostu nie ma. Pozostają serwisy aukcyjne i biblioteki.

fot. Mirosław Dworniczak

A książka jest naprawdę niezwykła. Owszem, jest sporo o atomach, ale napisane jest to językiem bardzo prostym, zrozumiałym dla każdego. Przede wszystkim jest to jednak książka o ludziach, głównie o fizykach, ale nie tylko. Wszystko zaczyna się jednak wspomnieniem 16-letniej Laury, która spacerując z przyjaciółmi pewnej rzymskiej niedzieli spotkała człowieka, z którym spędziła następne 30 lat. W książce znajdziemy bardzo kobiecą historię fascynacji młodej dziewczyny już uznanym w świecie naukowym fizykiem. Dowiemy się także, jak wyglądał świat lat 20. i 30. XX w. – epoki Mussoliniego, czasu faszyzmu (dodam, że Laura pochodziła z rodziny żydowskiej, co będzie miało wpływ na jej dalsze losy). Wspomnienia są też uzupełnione o historię rodziny Fermich z czasów, gdy jeszcze nie znał Laury.

Fascynujący jest cały świat ludzi, opisywany przez autorkę. Poznajemy między innymi wybitnych fizyków i matematyków pracujących wtedy we Włoszech. Autorka patrzy na nich z zewnątrz, przez pryzmat ludzki. Dowiemy się, dlaczego Fermiego nazywano „Papieżem”, a Persico „Kardynałem”. Ciekawe są opisy prowadzonych na wydziale fizyki eksperymentów z promieniotwórczością. Nie jest to oczywiście podręcznik fizyki jądrowej, nawet popularyzatorski, ale wiedza o tych tematach przewija się pomiędzy tematami czysto ludzkimi. Te wypełniają większość tekstu. Dowiemy się, jak włoscy fizycy spędzali czas wolny, co to było „Towarzystwo Antysąsiedzkie” i jakie znaczenie miały w nim kłódki, jakimi samochodami się wtedy jeździło, jak też o tym, czy astronom może zostać rzeką. Całość okraszona sympatycznym humorem. Bardzo ciekawy jest wątek Ettore Majorany, absolutnie wybitnego fizyka, którego zniknięcie do dziś jest wielką zagadką. Drugą ciekawą postacią opisaną w książce jest Bruno Pontecorvo, który nagle w 1950 roku zniknął tajemniczo z Wielkiej Brytanii, po czym nagle objawił się w Związku Radzieckim, gdzie pracował w Instytucie Jądrowym w Dubnej. Hołubiony w Moskwie, odznaczany i nagradzany. Do dziś nie wiadomo, ile wiedzy o zachodnim programie jądrowym przekazał Sowietom.
Laura opisuje dość szczegółowo okoliczności przyznania Fermiemu nagrody Nobla wraz z planami wyjazdu z Włoch do USA – na zawsze. Ciekawostka: wjeżdżając do Stanów noblista musiał, jak wszyscy inni, zdać egzamin z arytmetyki. Dostał m.in. zadanie: ile jest 15 plus 27. Uff, zdał! Autorka opisuje także własne zmagania z językiem angielskim. A sam Fermi zabrał się w USA do pracy, której ukoronowaniem było uruchomienie w 1942 roku pierwszego na świecie reaktora jądrowego, zwanego w owym czasie stosem (ang. pile). Ten fragment książki jest niezwykle sugestywny, nie opisuje kwestii fizycznych, ale czysto ludzkie reakcje na ten przełomowy moment w historii nauki i technologii.
Spory fragment książki dotyczy udziału fizyków (w tym oczywiście Fermiego) w Projekcie Manhattan, którego wynikiem była bomba jądrowa. Warto przy okazji dodać, że fragmenty dotyczące fizyki jądrowej przejrzał i poprawił wybitny fizyk włoski, odkrywca pierwiastka technet, Emilio Segre, bliski współpracownik Enrika Fermiego.
Na koniec warto dodać, że znajdziemy tam też sporo unikatowych zdjęć. Niestety, są one fatalnej jakości, a cała książka jest wydrukowana na słabym papierze. No cóż, czasy głębokiego socjalizmu.
Niemniej warto tę książkę przeczytać, gorąco polecam.

EM poleca (#2): Richard Rhodes – „Jak powstała bomba atomowa”

Zapewne wielu z Was obejrzało w zeszłym lub w tym roku film „Oppenheimer”, bardzo ciekawą opowieść o ojcu bomby jądrowej (7 Oscarów w 2024!). Kto nie widział – polecam. Ale ja nie o filmie tu chcę napisać.

Jeszcze zanim powstało to dzieło filmowe, były niezliczone książki traktujące o tym, jak doszło do powstania bomby. Chciałbym szczególnie polecić jedną, a mianowicie „Jak powstała bomba atomowa” autorstwa Richarda Rhodesa. Zanim przejdę do samej książki, kilka słów o autorze, bo jest to niezwykła postać. Gdy miał zaledwie rok, jego matka popełniła samobójstwo. Ojciec ożenił się ponownie, ale macocha zaniedbywała Richarda i jego starszego brata. W efekcie obaj trafili do sierocińca, gdzie pozostali do pełnoletności. Uczyli się bardzo dobrze, skończyli szkołę średnią, po czym Richard dostał stypendium na Yale, gdzie skończył studia (humanistyczne, m.in. historia) z wyróżnieniem. Gdy zainteresował się tematem z pogranicza historii i fizyki, czyli bombą jądrową, poszedł specjalnie na uniwersytecki kurs fizyki, aby zrozumieć to wszystko.

I tak w 1986 roku powstała absolutnie niezwykła książka „The making of the atomic bomb”, która została wyróżniona nagrodą Pulitzera.


Przeczytałem dziesiątki książek o tej tematyce, ale ta jest ewidentnie ponad wszystkimi innymi. Rhodes wykonał tytaniczną pracę, studiując tysiące dokumentów z tamtych czasów, co dało nam książkę mającą niemal 900 stron. Historia bomby zaczyna się jeszcze w XIX wieku – odkryciem zjawiska promieniotwórczości – ale wspomniany jest też Herbert George Wells, wizjoner bomby atomowej (powieść „The world set free” – „Świat wyzwolony” z 1914 (!) roku). Autor wplata w historię sporo fizyki, przekazując tę skomplikowaną wiedzę w całkiem prosty sposób. Ale mamy tam nie tylko fizykę. Dowiecie się też o całym skomplikowanym układzie światowej polityki, zarówno amerykańskiej, jak też światowej. Jest też sporo informacji o gospodarce, głównie o tym, jak trudno było przekonać Kongres do wyasygnowania wielkich pieniędzy bez ujawniania szczegółów tego, na co mają być przeznaczone. Szpiedzy przecież nie zasypiali gruszek w popiele, a Amerykanie woleli sowietów trzymać z dala od swoich sekretów. Szczerze mówiąc średnio im się to udało, albowiem wiele dokumentów dość szybko wylądowało na Kremlu. I wcale nie przekazywał ich Oppenheimer, przez lata gnębiony, śledzony i podsłuchiwany. Olbrzymi dramat wielkiego człowieka.

To książka o nauce, ale przede wszystkim o ludziach – wybitnych fizykach, politykach, przywódcach, ale też szeregowych technikach, robotnikach i dziewczynach obsługujących maszyny do separacji izotopów. Spotkamy w niej ludzi, których nazwiska znamy z podręczników: Einsteina, Bohra, Tellera, Feynmana. Czyta się ją z wypiekami na twarzy, jak najlepszy thriller. Dodajmy, że historia bomby nie kończy się ani testem Trinity, ani też zrzuceniem bomb na Hiroszimę i Nagasaki. Wzmaga się po wojnie, gdy zaczyna się wyścig zbrojeń. I w zasadzie trwa nadal.

Przeczytajcie tę książkę koniecznie, nawet jeśli nie interesuje was mechanizm rozszczepienia atomu, pomiar energii wybuchu przy pomocy papierków wypuszczanych z ręki czy też szalony zakład o to, czy wybuch bomby zapali atmosferę i zakończy życie na Ziemi. No i, jeśli dotychczas nie widzieliście, obejrzyjcie film. A tylko dla porządku dodam, że film nie jest oparty na omawianej książce, lecz na znakomitej biografii Oppenheimera autorstwa Birda i Sherwina.
Na samym końcu muszę też pochwalić tłumacza – Piotra Amsterdamskiego. Astrofizyk, wielki miłośnik gór. Przełożył kilkadziesiąt książek popularyzujących naukę, był naprawdę tytanem pracy.
Niestety, zabrała go wielka miłość, góry. Zginął w Tatrach w 2008 roku.