Takich samolotów używano do badań broni chemicznej w Podosinkach.

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz.7

Kiepski rodzimy przemysł chemiczny tudzież brak nowoczesnych laboratoriów badających broń chemiczną skłonił Związek Radziecki do nawiązania tajnej współpracy z Reichswehrą także w tej dziedzinie.

Czekistowski terror nie pomagał – wielu naukowców wysłano do obozów lub zabito, nielicznym udało się zbiec za granicę. Zastępowanie ich pozbawionymi wiedzy wiernymi komunistami nie sprawdziło się. Jakow Fiszman, szef WoChiMU, musiał zwrócić się do Niemców – był już wcześniej w kontakcie z Fritzem Haberem. Formalna współpraca rozpoczęła się w 1924 roku, gdy Fiszman spotkał się pułkownikiem Fischerem z Reichswehry. Początkowo współpraca miała ograniczony zakres; otóż Niemcy wyszukiwali chemików, chętnych do pracy w ZSRR, a Sowieci ich u siebie zatrudniali, formalnie wprowadzając ich do stanu osobowego Armii Czerwonej. Związek Radziecki otrzymywał specjalistów, których ukrywano w wojsku przed oczami świata, zaś Reichswehra utrzymywała kontrolę nad swoimi naukowcami tudzież uzyskiwała solidne źródło informacji wywiadowczych.

Ten sam Jakow Mojsiejewicz Fiszman wywalczył też środki na program badania broni biologicznej, laboratoria w Leningradzie i Moskwie oraz kilka poligonów, ale Niemcy nie byli zainteresowani współpracą w tym zakresie. Wierzyli w siłę własnego programu doskonalenia broni chemicznej, zniechęcił ich także fakt, że broni biologicznej nie da się używać na szczeblu taktycznym. Fiszman przekonał wspominanego przeze mnie wcześniej Unszlichta, że broń chemiczna, jako priorytetowa (tow. Stalin bardzo się interesował perspektywami jej użycia do wybijania ludności całych miast), musi uzyskać wsparcie z zewnątrz – w efekcie i na ten temat rozpoczęto ponowne negocjacje z Niemcami. Początkowo Sowieci chcieli ośrodek badawczy, który miał głównie zajmować się badaniami wykorzystania broni chemicznej w atakach lotniczych, ulokować w obiekcie “Ługa” pod Leningradem. Tę propozycję odrzucono, szukając innej lokalizacji w pobliżu Moskwy.

Wybrano latem 1926 roku miejscowość Podosinki – ledwie 20 kilometrów od Kremla, w kierunku Riazania. Miejsce zaakceptowała grupa niemiecko-radziecka, w której skład wszedł Fiszman, a także kapitan Kurt Student, późniejszy dowódca hitlerowskich wojsk spadochronowych. Niemcy wyrazili wprawdzie swoje zdziwienie, że istniejąca baza sowieckich wojsk chemicznych (nadal cuchnąca gazem musztardowym) wraz z lotniskiem i poligonem znajduje się tak blisko zamieszkałych okolic – ale Fiszman zapewnił ich, że to nie ma znaczenia i że bierze całkowitą odpowiedzialność za lokalizację.

Pierwsza ekipa niemieckich naukowców i pilotów dotarła jesienią tego samego roku do Podosinek, by rozpocząc produkcję pierwszych partii gazów i zacząć testować je w bombach lotniczych, ale spotkała ich typowo sowiecka niespodzianka: nic nie zostało przygotowane. Nie było gdzie mieszkać, nie było gdzie pracować. Dostępna żywność wzbudzała wstręt. Wszystkie materiały do budowy trzeba było przywieźć z Niemiec (co trwało), bo ludowy przemysł radziecki nie potrafił ich wyprodukować. Brakowało nawet młotków i te też zamówiono w Niemczech.

Rosjanie wręczyli gościom przygotowany przez asystenta Fiszmana – a zapewne tak naprawdę przez kogoś z NKWD – zestaw 29 zasad, których mieli Niemcy bezwarunkowo przestrzegać. Nie wolno im było samodzielnie jeździć do Moskwy, chodzić po całym terenie lotniska czy rozmawiać z Rosjanami, którzy nie byli bezpośrednio związani z programem badawczym itp. Otoczenie von Seeckta liczyło na szybkie rozpoczęcie prac, ale wysłannicy z Berlina zobaczyli bardzo szybko, że Fiszman może i wydaje jakieś rozkazy, ale nikt ich nie wykonuje, niemieccy naukowcy mieszkają w szopach bez ogrzewania i myją się w deszczówce, zaś jedzą tylko podłą kiełbasę – bo nic innego nie ma. Świadectwem determinacji Niemców jest jednak fakt, że szybko zaczęli prowadzić badania nad rozrzutem środków bojowych przy zrzucaniu bomb z symulowaną zawartością chemiczną z różnej wysokości oraz opryskiwaniu poligonu ze specjalnie do tego przystosowanych samolotów. Urządzony w grudniu pokaz dla niemieckich oficerów i Unszlichta pokazał skuteczność niedopracowanych jeszcze metod – Sowieci i Niemcy zgodnie uznali, że bombardowanie bądź opryskiwanie ludności cywilnej w wielkich miastach środkami walki chemicznej stanie się jednym z głównych narzędzi sił zbrojnych w przyszłej wojnie.

Unszlicht napisał do Stalina i do całego Biura Politycznego następujące słowa: “Użycie gazu musztardowego za pośrednictwem lotnictwa w celu skażenia terenu i zaatakowania osad ludzkich jest możliwe techniczne oraz ma dużą wartość.” Nic dodać, nic ująć. Plan podbicia całego świata, realizowany przez ZSRR, zawierał teraz element wojny chemicznej. Na Kremlu doceniono wyniki wstępnych prac w Podosinkach i zwiększono budżet WoChiMU.

W marcu 1927 w ośrodku w Podosinkach nagle wybuchł pożar, prawdopodobnie spowodowany typowym radzieckim niechlujstwem – ogień strawił sporo majątku, a trujące wyziewy uniemożliwiały akcję ratowniczą. Straż pożarna z Moskwy dotarła dopiero wtedy, gdy już nie było czego gasić. Niemcy kontynuowali prace w Podosinkach jeszcze przez kilka miesięcy, mimo trudnych warunków, uruchomili nawet pilotażową produkcję gazu musztardowego, ale planowali zmienić lokalizację ośrodka na bardziej dogodną. Rosjanie pozostali w Podosinkach, z których uczynili jeden z głównych ośrodków masowej produkcji broni chemicznej, a Niemcy, odrzuciwszy proponowany Oranienburg, znaleźli lepsze miejsce…

cdn