Wszystkie nasze kolebki. Część 3. Navigare necesse est: emigranci

Pozostałe wpisy z tej serii:
Część 0. Wstęp i spis treści
Część 1. Kolebka naczelnych: Laurazja/Ameryka Północna
Część 2. Kolebka małpiatek i małp: Afryka
Część 4. Kolebka człekokształtnych i człowiekowatych: Eurazja
Część 5: Kolebka goryli, ludzi i szympansów: Afryka po raz drugi
Część 6: Długie i niezupełne pożegnanie z Afryką
Część 7: Tam i z powrotem: neandertalczycy, denisowianie i my

Zanim zakończył się paleogen (66–23 mln lat temu), czyli starszy okres epoki kenozoicznej (dzielony na paleocen, eocen i oligocen), naczelne afrykańskie zdążyły odbyć kilka kolejnych rejsów oceanicznych. Wszystkie z biletem w jedną stronę, o czym zadecydował kierunek prądów morskich i wiatrów w czasach, o których mowa.

Lemury zdobywają wyspę

Najpierw, prawdopodobnie ok. 50 mln lat temu, czyli we wczesnym eocenie, załoga złożona z małpiatek popłynęła na Madagaskar. Powtórzyła ona wcześniejszy wyczyn tenreków – małych owadożernych przedstawicieli Afrotheria. Jedna z grup małpiatek madagaskarskich, palczaki (Daubentoniidae), prawdopodobnie zrobiła to samo niezależnie od swoich kuzynów i nieco później. W miocenie jeden gatunek drapieżnych, przodek falanrukowatych (Eupleridae), i jeden gryzoń, przodek podrodziny malgaszomyszy (Nesomyinae), pokonały tę samą drogę. Jeszcze później udało się to dwóm rodzajom hipopotamów blisko spokrewnionych z dzisiejszymi – one jednak nie potrzebowały tratw. Można na tej podstawie ocenić szanse powodzenia takiego rejsu: mniej więcej raz na kilka milionów lat. W eocenie i Afryka, i Madagaskar leżały o 1600 km bardziej na południe niż obecnie (równik przebiegał przez tereny, które dziś są południową granicą Sahary), ale oba lądy dryfowały na północ równolegle do siebie, toteż odległość między nimi (ok. 400 km) niewiele się zmieniła. Z symulacji paleoklimatologicznych wynika jednak, że aż do wczesnego miocenu kierunek prądów i wiatrów sprzyjał naturalnej żegludze przez Kanał Mozambicki. Dziś raczej by ją wykluczał.

Ryc. 1.

Madagaskar, podobnie jak Afryka, był kiedyś częścią południowego superkontynentu Gondwany. Do końca kredy miał nawet własne ssaki, należące w większości do wymarłej grupy Gondwanatheria. Znikły one jednak wraz z wielkimi dinozaurami. W czasie gdy małpiatki wylądowały na zachodnim wybrzeżu wyspy, jedynymi lokalnymi ssakami byli wcześniejsi imigranci: tenreki i nietoperze. Małpiatki nie miały wielu naturalnych wrogów (prócz ptaków drapieżnych), toteż minikontynent, prawie dwa razy większy od Polski, był dla nich rajem. Nigdzie indziej nie osiągnęły podobnej różnorodności. Nawet dziś obejmują pięć rodzin i około setki gatunków (łączonych  w grupę Lemuroidea). Ale jeszcze 2000 lat temu rodzin było o trzy więcej, a madagaskarskie naczelne tworzyły własną, widowiskowo zróżnicowaną megafaunę. Niektóre z nich (Archaeoindris fontoynontii) osiągały rozmiary goryla. Inne (rodzaj Megaladapis) wyglądały bardziej jak niedźwiedzie w karnawałowych maskach albo przerośnięte koale niż jak naczelne. Na ich nieszczęście jeszcze jeden gatunek naczelnych przyżeglował na Madagaskar, tym razem działając celowo. Byli to najpierw (w początkach naszej ery) Austronezyjczycy rodem z Borneo na drugim końcu Oceanu Indyjskiego, a ok. 1000 lat temu przedstawiciele ludności Bantu z Afryki Wschodniej, którzy zasymilowali się z wcześniejszymi kolonistami. Ludność Madagaskaru, początkowo nieliczna, przeszła gwałtowną ekspansję demograficzną. W ciągu kolejnych kilkuset lat  rolnicy i myśliwi z gatunku Homo sapiens doprowadzili bezpośrednio lub pośrednio do wyginięcia wszystkich endemicznych gatunków zwierząt o masie ciała powyżej 10 kg, w tym kilkunastu gatunków wielkich lemurów.

Ryc. 2.

Emigracja na Madagaskar przodków palczaków, indrisów, lemurów właściwych, lemurków i lepilemurów doprowadziła do ewolucyjnego podziału wśród małpiatek. Większość pierwotnych linii rodowych Strepsirrhini w Afryce i wszystkie na lądach półkuli północnej wymarły w ciągu oligocenu i miocenu – częściowo wskutek ochładzania się klimatu, częściowo wskutek konkurencji ze strony dynamicznie ewoluujących małp. W końcu w Afryce pozostała tylko jedna grupa małpiatek, Lorisoidea, mająca dziś status grupy siostrzanej względem Lemuroidea. Na początku miocenu (20 mln lat temu) Lorisoidea były już podzielone na dwie istniejące dziś rodziny: galago (Galagidae, 23 żyjące gatunki) i lorisy (Lorisidae, 16 gatunków). Lorisy skorzystały z mioceńskich połączeń lądowych między płytą afroarabską a Azją. Część z nich pozostała w Afryce, część zasiedliła Azję Południową aż po wyspy Indonezji. Dzięki temu na przykład na Borneo żyje naprawdę niesamowita mieszanka naczelnych, wynikająca z nawarstwiania się grup imigrantów: reliktowe wyraki sundajskie (Cephalopachus bancanus), dwa gatunki małpiatek – kukangów z rodziny lorisów (Nycticebus), dwa gatunki makaków (Macaca), czyli małp koczkodanowatych (Cercopithecidae), o których porozmawiamy później, oraz endemiczny gatunek orangutana (Pongo pygmaeus) z rodziny człowiekowatych (Hominidae). Żyje tam też najnowszy imigrant z tej samej rodziny, Homo sapiens, w tym populacja, z której wywodzili się odkrywcy Madagaskaru.

Na łasce fal i wiatrów: małpia konkwista przemierza Atlantyk

Drugi ważny epizod emigracyjny nastąpił na przełomie eocenu i oligocenu, ok. 35–33 mln lat temu. Tym razem żeglarzami były prymitywne małpy, które dały początek kladowi szerokonosych (Platyrrhini), czyli małp Nowego Świata. W eocenie zarówno Afryka, jak i Ameryka Południowa były kontynentami-wyspami otoczonymi ze wszystkich stron przez morze. Nie było więc innego sposobu, w jaki małpy mogły dostać się do Ameryki Południowej: musiały przepłynąć Atlantyk. Podobnie jak żegluga na Madagaskar, był to wyczyn skrajnie nieprawdopodobny, ale jednak nie całkiem niemożliwy, skoro na przestrzeni kilkudziesięciu milionów lat udał się kilkakrotnie. Przodkowie południowoamerykańskich gryzoni (takich jak kapibary i świnki morskie) dokonali go wcześniej, w środkowym eocenie, ok. 43 mln lat temu. Także amfisbeny (ryjące, beznogie gady łuskonośne) migrowały tą samą drogą, i to być może aż dwukrotnie: w paleocenie i eocenie.1 Przodkowie hoacynów, ptaków latających zbyt słabo, żeby przelecieć nad oceanem, dotarli z Afryki do Ameryki Południowej w oligocenie, a krokodyle afrykańskie (tak, to nie pomyłka!) zakończyły tę serię niesamowitych przepraw na pograniczu miocenu i pliocenu, kiedy Atlantyk był już niemal równie szeroki, jak w czasach Wikingów i Krzysztofa Kolumba.2

Ale wróćmy do schyłku eocenu. Południowy Atlantyk miał wówczas ok. 1500 km szerokości w najwęższym miejscu między Afryką Zachodnią a Brazylią (czyli był dwa razy węższy niż obecnie). Poziom oceanów obniżył się o 55 m wskutek rozpoczynającego się właśnie zlodowacenia Antarktydy; mogło to sprzyjać przypadkowym rejsom na naturalnych tratwach. Przodkowie i gryzoni, i małp Nowego Świata byli drobnymi ssakami; żeglujące naczelne miały mniej więcej rozmiary i masę ciała wiewiórki. Według szacunków podróż na pływającej wyspie mogła  w sprzyjających warunkach trwać 10–14 dni. Dla grupy wszystkożernych zwierząt nadrzewnych wśród masy roślinności tworzącej naturalną tratwę zawsze mogło się znaleźć dość pożywienia, żeby przetrwać podróż. Jeśli klimat był wilgotny i często padały deszcze, to zlizywanie deszczówki mogło chronić małych pasażerów przed największym zagrożeniem – odwodnieniem w trakcie rejsu. W końcu ocean wyrzucił na brzeg południowoamerykański niewielką, ale żywą i żywotną genetycznie populację małpek. Pochodzą od niej wszystkie dzisiejsze czepiaki, wyjce, marmozety, kapucynki, ponocnice, saki itd. – ogółem około 150 gatunków gatunków współczesnych szerokonosych.

Ryc. 3.

Najstarsze kopalne świadectwo obecności szerokonosych w Ameryce Południowej pochodzi ze stanowiska Santa Rosa w regionie Ukajali (peruwiańska część Amazonii, w pobliżu granicy z Brazylią). Dowód rzeczowy jest skromny: mały, lecz dobrze zachowany trzonowiec, należący do małpy nazwanej Perupithecus ucayaliensis. Wydawać by się mogło, że to niewiele, jednak dla paleontologów budowa zębów może być kopalnią informacji. Ząb Perupithecus jest nawet w drobnych szczegółach podobny do zębów północnoafrykańskiej małpy Talahpithecus sprzed 38–39 mln lat. Można podejrzewać, że Talahpithecus był bliżej spokrewniony z szerokonosymi niż ze współczesnymi małpami Starego Świata. Trudno mieć jednak co do tego całkowitą pewność, bo Afryka pod koniec eocenu pełna była bazalnych grup małp, starszych niż podział na wąskonose i szerokonose.

I tu niespodzianka: w roku 2020 na podstawie czterech zębów z tego samego stanowiska Santa Rosa opisano kolejny gatunek kopalnej małpy, Ucayalipithecus perdita. Jest to odkrycie o tyle niezwykłe, że małpa ta nie należy do szerokonosych ani w ogóle do „grupy koronnej”, wywodzącej się od ostatniego wspólnego przodka współczesnych wąskonosych i szerokonosych. Jest przedstawicielem całkowicie wymarłej gałęzi ewolucyjnej małp, która wyodrębniła się ok. 40 mln lat temu i znana jest pod nazwą parapiteków (Parapithecidae). Analiza filogenetyczna wskazuje, że Ucayalipithecus jest dość głęboko zagnieżdżony w drzewie rodowym parapiteków. Zajmuje siostrzaną pozycję względem znanego z Egiptu oligoceńskiego rodzaju Quatrania.

Oznaczać to może tylko jedno: przodek szerokonosych nie był jedynym naczelnym, któremu powiodła  się żegluga przez młody Atlantyk. Odległość stanowiska Santa Rosa od domniemanego miejsca lądowania na brazylijskim wybrzeżu Atlantyku wynosi 4 tys. km. Wynika stąd, że małe naczelne reprezentujące co najmniej dwie linie rodowe zdołały nie tylko przeżyć podróż, ale dać sobie radę w obcym środowisku „odkrytego” przez siebie kontynentu i już na początku oligocenu szeroko powiększyć swój zasięg. Dobrze to świadczy o ich zdolnościach adaptacyjnych. Na razie nie znamy dlaszych losów amerykańskich parapiteków. Ich afrykańscy krewni zniknęli z zapisu kopalnego ok. 25 mln lat temu, mniej więcej wtedy, kiedy rozchodziły się drogi ewolucyjne człowiekowatych i pozostałych dzisiejszych małp Starego Świata. Ale o tym będzie kolejny odcinek serii.

Z ostatniej chwili

Najlepszym dowodem na szybki postęp w badaniach naukowych jest fakt, że gdybym był opublikował ten wpis dziesięć dni temu, już tego samego dnia wymagałby on aktualizacji. Kiedy brudnopis był gotowy, dotarła do mnie informacja, że akurat teraz (3 lipca 2023 r.) opisano – także na podstawie skamieniałego zęba – kolejny gatunek południowoafrykańskiej pramałpy sprzed ok. 33 mln lat, tym razem z brazylijskiej Amazonii w pobliżu granicy z Peru (czyli także daleko od Atlantyku). I co najdziwniejsze, reprezentuje on trzecią linię rodową pierwotnych małp, Eosimiiformes, znaną z Azji Południowej i Afryki. Były to naczelne jeszcze dalej spokrewnione z małpami współczesnymi niż parapiteki, a pod niektórymi względami przypominały wyraki. Nowe znalezisko, nazwane Ashaninkacebus simpsoni, sugeruje, że naczelne pokonywały Atlantyk kilkakrotnie (przodkowie nowo odkrytej małpki być może wyprzedzili szerokonose o kilka milionów lat) i bardzo skutecznie kolonizowały Amerykę Południową, aczkolwiek tylko jedna linia rodowa przeżyła na dłuższą metę.

Przypisy/dygresje

1) Bardzo mało wiemy o pochodzeniu szczerbaków (Xenarthra), niezwykle ekscentrycznego rzędu łożyskowców. Ich najdawniejsze niekontrowersyjne ślady kopalne w Ameryce Południowej pochodzą z wczesnego eocenu. Większość analiz filogenomicznych wskazuje na pokrewieństwo szczerbaków, czyli pancerników, leniwców i mrówkojadów, z afroterami (takimi jak trąbowce, syreny, góralki, mrówniki, ryjkonosy, złotokrety i tenreki) w obrębie kladu Atlantogenata. Najstarsze Afrotheria znane są z paleocenu, więc i szczerbaki musiały wtedy stanowić odrębną linię ewolucyjną. Atlantogenata wyewoluowały w Afryce, dokąd ich przodkowie przeniknęli z Laurazji. Nikt na razie nie wie, jak i kiedy przodkowie szczerbaków wyemigrowali z Afryki do Ameryki Południowej. Jeśli było to w kredzie, ok. 90 mln lat temu lub niewiele później, to młody Atlantyk był wówczas w pobliżu równika cieśniną o szerokości paruset kilometrów oddzielającą oba kontynenty i szanse na jego przypadkowe pokonanie przez drobne ssaki były o wiele wyższe niż w eocenie. Należy mieć nadzieję, że w zapisie kopalnym uda się w końcu odkryć jakieś ślady tych prastarych podziałów. Na razie nie znamy żadnych kredowych łożyskowców z Afryki ani Ameryki Południowej.

2) Te przypadkowe migracje przebiegały w jedną stronę: ze wschodu na zachód. Jedyny wyjątek, o jakim wiem, to manaty (Trichechus), które z Ameryki Południowej przedostały się do Afryki ok. 300 tys. lat temu. Manaty są co prawda ssakami wodnymi, ale nie pełnomorskimi. Żyją w wielkich rzekach i w płytkich wodach w pobliżu ich ujść. Przodkowie manatów afrykańskich (T. senegalensis) musieli zostać porwani przez plejstoceńskie prądy morskie i jakimś cudem przeżyć podróż. W pewnym sensie wrócili do własnej praojczyzny, bo rząd syren vel brzegowców (Sirenia) należy do kladu Afrotheria i wyewoluował właśnie w Afryce, zanim zasiedlił brzegi innych kontynentów.

Literatura uzupełniająca

O podróży (lub podróżach) małpiatek na Madagaskar: https://www.nature.com/articles/s41467-018-05648-w
O małpach na tratwie: https://raftingmonkey.com/2018/11/05/rafting-really
Perupithecus: https://www.nature.com/articles/nature14120
Ucayalipitecus: https://science.sciencemag.org/content/368/6487/194.full
Ashaninkacebus: https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2301338120
https://www.nature.com/articles/d41586-023-02145-z

Opisy ilustracji:

Ryc. 1. Jeden z wymarłych lemurów olbrzymich z Madagaskaru, Megaladapis edwardsi, o średniej masie ciała ok. 85 kg. Rekonstrukcja: Michael B. H. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 3.0).
Ryc. 2. Samica lemurii koroniastej (Eulemur coronatus) z północnego Madagaskaru. Foto: Charles J. Sharp. Źródło: Wikimedia (licencja CC BY-SA 4.0)
Ryc. 3. Wyjec płaszczowy (Alouatta palliata) z Ameryki Środkowej i północnej części Ameryki Południowej. Foto: Rob Keeney. Źródło: iNaturalist (licencja CC BY-NC).

Wszystkie nasze kolebki. Część 2. Kolebka małpiatek i małp: Afryka

Pozostałe wpisy z tej serii:
Część 0. Wstęp i spis treści
Część 1. Kolebka naczelnych: Laurazja/Ameryka Północna
Część 3. Navigare necesse est: emigranci
Część 4. Kolebka człekokształtnych i człowiekowatych: Eurazja
Część 5: Kolebka goryli, ludzi i szympansów: Afryka po raz drugi
Część 6: Długie i niezupełne pożegnanie z Afryką
Część 7: Tam i z powrotem: neandertalczycy, denisowianie i my

Na przełomie paleocenu i eocenu (56 mln lat temu) doszło do gwałtownego ocieplenia klimatu, trwającego 100–200 tys. lat. Z przyczyn nie do końca wyjaśnionych, ale zapoczątkowanych prawdopodobnie przez aktywność wulkaniczną, wzrosło stężenie atmosterycznego CO₂ i CH₄. W ciągu 20 tys. lat średnia temperatura na Ziemi podniosła się o 5–8°C. Mimo, że nie istniały wówczas lodowe czapy polarne, poziom oceanów wzrósł o kilka metrów wskutek cieplnego rozszerzania się wód morskich. Jednym ze skutków ocieplenia były znaczne zmiany środowiskowe. Znaczna część fauny paleoceńskiej wymarła, ale za to część – przeciwnie – dała początek nowym, spektakularnym eksperymentom ewolucyjnym.

Jak bardzo cieplarniany stał się klimat Ziemi, dowodzą np. skamieniałości sprzed 52 mln lat z Wyspy Ellesmere’a w kanadyjskiej Arktyce. Podobnie jak dziś, ta część Kanady położona była daleko poza kołem podbiegunowym (ok. 77°N). Rosły tam bagniste lasy złożone przede wszystkim z metasekwoi, a także cyprysowatych wyżłobów (Glyptostrobus), brzóz, wiązów i orzeszników. Na mokradłach żyły wielkie, podobne do hipopotamów pantodonty (Coryphodon), brontoteria, prymitywne tapiry (Thuliadanta mayri), aligatory (Allognathosuchus) i żółwie lądowe. W koronach drzew mieszkały liczne gatunki latawców (np. Ellesmene eureka) i  prymitywne naczelne – plezjadapidy z rodzaju Ignacius. Przechowały się tam nawet wieloguzkowce, ssaki niełożyskowe, których rozkwit przypadł na kredę i paleocen i które w końcu wymarły bezpotomnie, nie wytrzymując konkurencji z gryzoniami. Wśród szczytowych drapieżników lasów z wyspy Ellesmere’a wyróżniały się gigantyczne, nielotne ptaki z rodzaju Gastornis. Nawet na Biegunie Północnym średnia temperatura roczna wynosiła ok. 11°C, czyli o 2°C więcej niż obecnie w Polsce.

Strefa wilgotnych lasów subtropikalnych rozciągała się zatem aż po arktyczne wybrzeża Laurazji. Ciepłolubne naczelne, dla których lasy były idealnym środowiskiem, nie omieszkały na tym skorzystać. Bazalne grupy małpiatek (znane zbiorowo jako „Adapoidea”) i „wyższych” naczelnych („Omomyoidea”) błyskawicznie rozprzestrzeniły się po Eurazji i Ameryce Północnej już w pierwszej fazie okresu ocieplenia. Obie grupy wywodziły się od plezjadapidów i prawdopodobnie rozdzieliły się w paleocenie. Z początkiem eocenu okrążyły półkulę północną: dotarły do Europy i do Ameryki Północnej tak szybko, że zarówno punkt startowy ich migracji, jak i jej kierunek (z Azji czy z Ameryki Północnej? przez Europę i Grenlandię czy przez Beringię?) pozostają dyskusyjne.

Ryc. 1.

W środkowym eocenie na wszystkich lądach byłej Laurazji roiło się od naczelnych. Mamy z tego okresu tak piękne skamieniałości jak europejska pramałpiatka Darwinius masillae ze stanowiska w Messel. W tej niemieckiej gminie znajduje się jedno ze sławnych Fossillagerstätten czyli „magazynów skamieniałości” – kopalnia odkrywkowa łupków bitumicznych z niesłychanym bogactwem świetnie zachowanych skamieniałości eoceńskich. Darwinius, opisany w 2009 r., należy do pnia ewolucyjnego Strepsirrhini, czyli gałęzi naczelnych obejmującej dzisiejsze małpiatki. Jednak globalna burza medialna, która poszła w ślad za publikacją donoszącą o jego odkryciu, wymknęła się spod kontroli, ogłaszając to znalezisko (któremu nadano imię „Ida”) formą przejściową lub „Ogniwem” (The Link) między „niższymi” naczelnymi a małpami. Jak wkrótce wyjaśniono, Darwinius nie jest bynajmniej takim ogniwem, ale i tak jest pięknym okazem – jedną z najbardziej kompletnych skamieniałości ssaka naczelnego, jakie kiedykolwiek znaleziono. W okresie, z którego pochodzi (47 mln lat temu) jego bliscy krewni mieszkali już także w Afryce (patrz niżej).

Ryc. 2.

Według dawnych, naiwnych wyobrażeń o linearnej ewolucji „od prassaka do człowieka”, małpiatki uważano za przodków małp, stojących na „niższym szczeblu rozwoju”. Jednak Strepsirrhini i Haplorhini to grupy siostrzane, które wyewoluowały równolegle i w tym samym czasie ze wspólnych przodków. Obok pierwszych pramałpiatek żyły już zatem prymitywne Haplorhini. Żywiły się owadami i owocami; miały wielkie oczy, świadczące o nocnym trybie życia. Wyraki (Tarsiidae) są reliktową grupą, kiedyś o szerokim zasięgu, obecnie ograniczonym do wysp regionu indopacyficznego (głównie Sulawesi, Borneo, Mindanao i południowa Sumatra). Choć karłowate i wyspecjalizowane, wciąż przypominają eoceńskie „Omomyoidea”, wśród których był ostatni wspólny przodek wyraków i Homo sapiens.

Bliskie pokrewieństwo wyraków i małp jest poparte silnymi dowodami genetycznymi. Jedna z ich cech wspólnych jest szczególnie interesująca: wspólny przodek Haplorhini został dotknięty mutacją, która nieodwracalnie uszkodziła gen GULO, kodujący oksydazę L-gulono-γ-laktonową, enzym katalizujący ostatni etap biosyntezy kwasu L-askorbinowego. Kwas ten ma szereg ważnych funkcji biologicznych. Dla wyraków i małp, które odziedziczyły niezdolność do jego wytwarzania, stał się związkiem egzogennym, niezbędnym składnikiem diety, znanym jako witamina C. Dla zwierząt, których pożywienie stanowiły w dużym stopniu owoce, nie było problemem pozyskanie dziennie wymaganych kilku miligramów witaminy C na kilogram masy ciała. Przez następne kilkadziesiąt milionów lat małpy świetnie dawały sobie radę, choć w ich genomie w miejscu, gdzie powinien rezydować GULO, zachowały się tylko jego zdegradowane szczątki w postaci pseudogenu GULOP, pozbawionego sekwencji regulatorowych oraz kilku eksonów (odcinków kodujących). Nie znam natomiast szczegółowej odpowiedzi na pytanie, jak zdobywają witaminę C wyraki, które jako jedyna grupa naczelnych zrezygnowały całkowicie z owoców i stały się obligatoryjnie drapieżne: odżywiają się owadami (najchętniej prostoskrzydłymi, takimi jak pasikoniki) i inną drobną zwierzyną. Można się tylko domyślać, że wystarcza im ta niewielka ilość witaminy C, którą zawiera pokarm zwierzęcy, bo jako zwierzęta maleńkie (80–160 g) jedzą go stosunkowo dużo (ok. 10% masy ciała dziennie).

Godna uwagi jest obecność wyraków na południowy wschód od linii Wallace’a. Z dawnego półwyspu Sunda, którego część stanowiło Borneo, wyraki mogły się dostać na Sulawesi (Celebes) tylko jedną drogą – przez Cieśninę Makasarską, która nawet w plejstocenie miała ok. 40 km szerokości. Kolonizacja Sulawesi udała się także dwóm (dziś wymarłym) gatunkom słoni, kilku gatunkom świń (z których dwa żyją nadal) i bawołom anoa, ale one po prostu były świetnymi pływakami. Natomiast przodkowie dwunastu gatunków wyraków znanych wyłącznie z Sulawesi i sąsiednich wysp, a także siedmiu endemicznych makaków, jednego łaskuna, co najmniej pięciu zębiełków i niezliczonych gryzoni musieli skorzystać z jakiegoś rodzaju jednostek pływających. Delty rzek zarośnięte mangrowcami stwarzają korzystne warunki dla formowania się naturalnych pływających wysepek, które mogą zabrać w podróż morską przypadkowych pasażerów.

Przekonamy się jeszcze w dalszym ciągu tej serii, że wczesne naczelne, obok gryzoni, miały szczególne predyspozycje do żeglugi morskiej. Jako zwierzęta małe, nadrzewne i mocno trzymające się gałęzi, mogły się zmieścić w dużej liczbie na naturalnej tratwie porwanej przypadkowo przez prądy i wiatry morskie, przeżyć kilka lub kilkanaście dni żeglugi i poszerzyć swój zasięg o nową wyspę lub kontynent. Nie ulega wątpliwości, że w ciągu wielu milionów lat takie podróże mimo woli przydarzyły im się kilkakrotnie. Nawet kolonizacja Eurazji wymagała od czasu do czasu przekraczania cieśnin między wyspami Archipelagu Europejskiego. Na początku eocenu (56 mln lat temu), a może nawet nieco wcześniej, pramałpy i pramałpiatki (a także gryzonie) dobiły do brzegów Afryki Północnej – oczywiście niekoniecznie w tym samym czasie i na tej samej tratwie. Takich migracji było kilka – z Europy i/lub Azji przez odnogę Oceanu Tetydy, oddzielającą oba te kontynenty od Afryki (a właściwie Afroarabii, jako że obecny Półwysep Arabski był jeszcze wówczas częścią kontynentu afrykańskiego).

Znalezienie sobie nowej ojczyzny okazało się dla naszych przodków darem losu, albowiem 49 mln lat temu klimat zaczął się powoli schładzać.* Na granicy eocenu i oligocenu (czyli ok. 34 mln lat temu) zmiany klimatyczne przyśpieszyły. Tym razem nadeszło globalne ochłodzenie połączone z postępującym zlodowaceniem Antarktydy i Arktyki. Podczas gdy wielu grupom ssaków udało się przystosować do zimniejszego klimatu, naczelne – które należą do najbardziej ciepłolubnych łożyskowców – niemal całowicie znikły z wyższych szerokości geograficznych. Tymczasem nowo odkryty przez nie kontynent, położony w strefie równikowej i dysponujący mnóstwem wolnych nisz ekologicznych w lasach tropikalnych, zaoferował im dosłownie cieplarniane warunki egzystencji, w których mogły następować kolejne radiacje. W Afryce rozegrały się decydujące etapy ich dalszej ewolucji. Haplorhini zróżnicowały się; niektóre z nich (np. rodzina Parapithecidae) zaczęły przypominać współczesne małpy. Losowe wydarzenia, które przydarzyły się przed końcem eocenu, a które opiszę w kolejnym odcinku, spowodowały podział i małp, i małpiatek na istniejące po dziś dzień linie ewolucyjne. Afrykę trzeba zatem uznać za właściwą ojczyznę małp i małpiatek, jakie znamy.

Przypis:

*) Ochłodzenie zostało zapoczątkowane przez tzw. epizod azolli. Jego głównym bohaterem były drobne pływające paprocie z kilku gatunków należących do istniejącego nadal rodzaju Azolla. Ich coroczne zakwity w Arktyce podczas dnia polarnego (z wydatną pomocą symbiotycznej cyjanobakterii Anabaena azollae, która pomaga azolli czerpać azot bezpośrednio z atmosfery) i obumieranie podczas nocy polarnej spowodowały w ciągu niecałego miliona lat „wyprowadzenie” z atmosfery bilionów ton CO₂. Zawarty w nim węgiel, związany i pogrzebany na dnie Oceanu Arktycznego, został wyłączony z obiegu biologicznego.

Opisy ilustracji:

Ryc. 1. Darwinius masillae, pramałpiatka ze środkowego eocenu Niemiec (Messel). Foto: Franzen et. al. 2009. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 2.5).
Ryc. 2. Archicebus achilles z najwcześniejszego eocenu Chin (ok. 55 mln lat temu), zachowany w postaci kompletnego szkieletu. Jeden z najstarszych przedstawicieli Haplorhini (linii ewolucyjnej małp i wyraków). Jego masa ciała wynosiła zaledwie 20–30 g, a zatem był nieco lżejszy nawet od mikruska malutkiego (Microcebus berthae), najmniejszego z dzisiejszych naczelnych. Rekonstrukcja: Mat Severson, Northern Illinois University. Źródło: Wikimedia (licencja CC BY-SA 4.0).

Linki:

Naczelne z Arktyki:
https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0280114
Błyskawiczna ekspansja naczelnych na początku eocenu:
https://www.pnas.org/content/103/30/11223
https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0047248417303585
Kierunki ewolucji wczesnych naczelnych:
https://www.nature.com/articles/nature08429
Darwinius massillae, czyli „Ida” z Messel:
https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0005723
https://education.nationalgeographic.org/resource/who-was-ida/

Wszystkie nasze kolebki. Część 0. Wstęp i spis treści

Drodzy Czytelnicy!

Nadchodzą wakacje i miłośnicy blogów popularnonaukowych mają więcej czasu na seriale obejmujące wiele wpisów. Aczkolwiek staramy się nie powielać treści prezentowanych gdzie indziej, tym razem zrobię wyjątek usprawiedliwiony przez okoliczności. Pod koniec roku 2019 na facebookowej grupie pronaukowej „Teoretycznie tak” zamieściłem serię wpisów poświęconych historii ssaków naczelnych – od prapoczątków tej grupy do pojawienia się człowieka. Jest to perspektywa nieco antropocentryczna, bo oczywiście naczelne to rząd bogaty w gatunki. Znamy ich obecnie około 500 i praktycznie co roku odkrywane są nowe (przy czym niestety większość z nich jest zagrożona wyginięciem, głównie z winy ludzi). Można by było przedstawić historię naczelnych z punktu widzenia – dajmy na to – wyraka upiornego, lemura katta, wyjca rudego albo koczkodana liberyjskiego. Cóż jednak poradzić? Jesteśmy ludźmi i interesuje nas szczególnie, skąd my sami się wzięliśmy i jak przebiegała nasza ewolucja. Zresztą z każdym ze wspomnianych gatunków dzielimy wiele etapów wspólnej historii. Poza tym nie ograniczałem się wyłącznie do linii rodowej człowieka, ale pozwalałem sobie na dygresje dotyczące innych odgałęzień drzewa rodowego, bo historia przodków ludzi nabiera więcej sensu na takim szerszym tle.

Dlaczego wracam do tej serii? Bo pewnego dnia Facebook z powodów tylko sobie znanych usunął ją w całości jako „treści naruszające zasady” (bez bliższych wyjaśnień). Po prostu znikła z archiwów grupy. Ponieważ poświęciłem na przygotowanie tych wpisów około dwóch tygodni i pracowałem nad nimi rzetelnie, zapoznając się z wynikami badań ostatnich lat (aby z szacunku dla czytelników przedstawić im aktualny stan wiedzy), łatwo sobie wyobrazić temperaturę moich uczuć względem administracji Facebooka. Niestety skargi i prośby o przywrócenie wpisów nie odniosły skutku. Być może popularyzacja nauki jest niezgodna ze standardami mediów społecznościowych. Na szczęście zachowałem sobie notatki i brudnopisy wszystkich odcinków i mogę je dziś zrekonstruować oraz uzupełnić o odkrycia ostatnich trzech lat. Nie zrobię tego jednak na Facebooku, bo po pierwsze zamknięta grupa nie jest idealnym forum dla popularyzacji, a po drugie – już raz się przejechałem i z góry dziękuję za ewentualną powtórkę.

A zatem zapraszam do lektury cyklu pod zbiorczym tytułem „Wszystkie nasze kolebki”. Tak się bowiem złożyło, że nasi przodkowie oraz bliżsi i dalsi kuzyni wędrowali dużo, tułając się po różnych kontynentach. Odpowiedź na pytanie, skąd pochodzimy, zależy od tego, jak daleko cofniemy się w czasie. Cykl składa się z siedmiu odcinków, które w dość regularnym tempie zamierzam prezentować przez lipiec i sierpień, aby dostarczyć naszym Czytelnikom godziwej rozrywki wakacyjnej. Na zachętę z góry podaję tytuły/linki:

Część 1. Kolebka naczelnych: Laurazja/Ameryka Północna
Część 2. Kolebka małpiatek i małp: Afryka
Część 3. Navigare necesse est: emigranci
Część 4. Kolebka człekokształtnych i człowiekowatych: Eurazja
Część 5: Kolebka goryli, ludzi i szympansów: Afryka po raz drugi
Część 6: Długie i niezupełne pożegnanie z Afryką
Część 7: Tam i z powrotem: neandertalczycy, denisowianie i my

Pierwszy odcinek już niedługo!

Ilustracja: Tarsius spectrumgurskyae, gatunek wyraka (tarsjusza) opisany w 2017 r., występujący wyłącznie na Sulawesi (Celebesie), nazwany na cześć Sharon Gursky, amerykańskiej prymatolożki (badaczki naczelnych). Foto: Meldy Tamenge. Źródło: Wikipedia (licencja: CC BY-SA 4.0).