Papirus Ebersa, część ostatnia…

czyli porady ogólne, dość przerażające.

Ostatnie części „poradnika” to zalecenia i pomysły dotyczące życia ogólnie. Płaczące dzieci, myszy, pchły, nieprzyjemne zapachy, wszy – starożytni Egipcjanie byli wszak po prostu ludźmi, choć dzisiaj wyobrażamy ich sobie jako paradujących w złotych szatach półbogów.

Chciałam skupić się na zaleceniu dotyczącym łagodzenia płaczu dzieci – i przejść przez kilkanaście kolejnych wieków, abyśmy mogli zobaczyć, jak bardzo „krótki” był postęp w tym zakresie. Without further ado, czyli do sedna:

Papirus Ebersa. Zdigitalizowany przez Google. Domena publiczna.

Dobrze widzicie: płaczące dzieci uspokajano wywarem z opium (pomińmy milczeniem musze odchody). Czytelnik oczywiście oburzy się natychmiast, że tak nie wolno – i słusznie – jednak musimy tutaj porozmawiać o wykorzystywaniu opioidów w codziennym życiu. Och, i alkoholu, niestety.

Jeśli nie czytaliście jeszcze Quackery: A Brief History of the Worst Ways to Cure Everything Lydii Kang, to polecam gorąco. Okazuje się, że staroegipski sposób na uspokojenie dzieci (i, zapewne, cichy wieczór w domu) przeniósł się i do czasów bardziej współczesnych. XIX wiek i nawet początek XX wieku to era takich eliksirów, jak Mrs. Winslow’s Soothing Syrup, Godfrey’s Cordial, Jayne’s Carminative Balsam czy Daffy’s Elixir – służących jako pomoc w usypianiu dzieci, ząbkowaniu, kaszlu i ogólnie będących panaceum na dziecięce bolączki (i chyba na problemy dorosłych).

Syropek pani Winslow. Źródło: DEA Museum. Domena publiczna.

Po zaleceniach starożytnych Egipcjan mamy Awicennę, który na kolki serwował mieszankę anyżu, kopru włoskiego i opium; w XV wieku ząbkowanie łagodzono morfiną, a Aleksander Hamilton zalecał podczas odstawiania od piersi podawanie dzieciom rozcieńczonej brandy, wina lub wyciągu z makówek. Śmiertelność była tak wysoka, że w końcu zakazano takich produktów.

Co ciekawe, przez wiele lat specyfikiem preferowanym przez gospodynie domowe (które, jak dzisiaj byśmy powiedzieli, były targetem) było laudanum, czyli opium rozpuszczone w alkoholu i doprawione przyprawami (zwykle goździkami i cynamonem oraz szafranem). Używano go nagminnie, ponieważ paniom z elit nie wypadało pić dużo alkoholu, stosowały więc „lekarstwo”, silnie uzależniające i często prowadzące do przedawkowania.

W biedniejszych kręgach (choć trzeba zauważyć, że długi czas laudanum było tańsze niż sam alkohol) wszelkie problemy zdrowotne leczono etanolem. O ile czasami rzeczywiście miało to jakieś uzasadnienie (przypomnę, że przez wieki woda rzadko nadawała się do bezpośredniego spożycia), to jednak popularność okowity i innych napojów wyskokowych z czasem zaczęła sprawiać problemy, również w Polsce.

Antoni Cyryl Królicki w 1903 roku, czyli zaledwie nieco wiek temu, napisał „Odezwę do matek w ważnej sprawie”, która rzuca nieco światła na to, jak wyglądała, hmm, opieka zdrowotna w Polsce.

Oddam głos Królickiemu, a wnioski wyciągniecie sami…

 Sprawa, którą mam na myśli, jest wielkiej wagi, a rozstrzygnięcie jej od was głównie, — powiem nawet, — od was, matki, jedynie zależy. — Chodzi mianowicie o to, aby dzieci wasze, przynajmniej, dopóki są dziećmi, nigdy nie zaznały tego, co nazywają alkoholem, owej trucizny, znajdującej się w najróżniejszych napojach, dziś ogólnie używanych, jako: wódka, likier, koniak, arak, wino, piwo i t. p.
 Właśnie dla tego, że te napoje są tak ogromnie rozpowszechnione, trudno nadzwyczaj dzieci przed niemi uchronić. Większa część rodziców wcale się też oto nie stara, owszem, zdarza się, że rodzice wprost zachęcają, lub nawet zmuszają dzieci do picia wina, piwa i wódki. — Czynią to nie ze złej woli czasem, aby, broń Boże, szkodzić dzieciom swoim, ale z niewiadomości. Piszący te słowa niejeden raz był świadkiem, jak matka, trzymając swe trzy- lub czteroletnie dziecko na kolanach, przykładała do ust jego kieliszek z winem. Znamy i takie matki, co w towarzystwie znajomych i kumoszek kazały dzieciom dziesięcioletnim wychylać kieliszki wódki. — Jedna z owych matek miała trzech synów. Najstarszy na śmierć się zapił w dwudziestym dziewiątym roku życia; drugi na tej samej znajduje się drodze. Mimo to, biedna, zaślepiona matka cieszy się, widząc, jak trzeci, najmłodszy, dziecko jeszcze, wychyla kieliszki z wódką lepiej, niż niejeden dorosły mężczyzna.

Papirus Ebersa… (5)

a pielęgnacja twarzy i ciała.

Kiedy przegląda się to starożytne kompendium medyczne, można znaleźć też porady na problemy trapiące nas współcześnie, takie jak zmarszczki, pryszcze, brodawki, nadmierna potliwość stóp itd. Są też porady na temat działań powstrzymujących płacz u dzieci, mocno kontrowersyjne, ale to opiszę w kolejnym odcinku.

Co ciekawe, intuicyjnie starożytni Egipcjanie stosowali pielęgnację, która prawdopodobnie przynosiła niezłe efekty:

Papirus Ebersa. Zdigitalizowany przez Google. Domena publiczna.

W przepisie na zmarszczki mamy bowiem wosk, oliwę i mleko, czyli substancje nawilżające i natłuszczające, które dodatkowo chronią przed nadmiernym parowaniem wody z powierzchni skóry. Wosk dodatkowo nadawał cerze gładkość i jedwabistość, a wyciąg z kadzidłowca i cyprysu działał ściągająco.

Obecnie wiele firm kosmetycznych sprzedaje cudowne kremy i balsamy, ale tak naprawdę do pielęgnacji starzejącej się skóry wystarczy nam dobre natłuszczanie i nawilżanie (świetnie sprawdza się miodla indyjska w postaci olejku, tylko ten zapach…), odrobina kwasu hialuronowego i picie wody. Zmarszczki znikną dopiero po zabiegach typu botoks, nie ma kremów, które powstrzymają starzenie,

Egipskie elegantki nakładały też na twarz maski, których nieodłącznym elementem było mleko, mieszane ze sproszkowanym alabastrem, żywicą, zwierzęcą żółcią, miodem i mąką.

Jeśli chodzi o potliwość stóp, niestety trudno będzie stosować dawne rozwiązania, bo głównym składnikiem polecanego specyfiku, oprócz oliwy, był węgorz. W przypadku zaś pieprzyków zalecano działanie dwutorowe: kurację ziołową wewnętrznie oraz roślinną maskę nakładaną na noc na ciało (ważnym jej składnikiem była woda, którą wcześniej podmywał się mężczyzna).

Chyba wolę jednak iść do dermatologa…

Część 1, część 2, część 3, część 4

Papirus Ebersa (4)…

a łysienie i najlepsze sposoby na utratę włosów.

Utrata włosów to kolejna przypadłość, która towarzyszy nam od zawsze. Rozróżniamy kilka różnych typów łysienia:

Łysienie androgenowe, na które cierpią mężczyźni oraz kobiety. Ten typ łysienia związany jest z obciążeniami genetycznymi i uaktywnia się szczególnie przy spowodowanym chorobą lub przyjmowaniem antykoncepcji hormonalnej wysokim stężeniu androgenów, czyli hormonów płciowych o działaniu maskulinizującym, do których należą testosteron, dihydrotestosteron, androstendion i dehydroepiandrostendion.  U mężczyzn zwykle tworzą się zakola, a u kobiet łysienie androgenowe postępuje od czubka głowy.

Łysienie anagenowe i telogenowe to dwa rodzaje łysienia związane z zaburzeniami wzrostu włosa: odpowiednio zbyt mocno skróconą fazą wzrostu i nadmiarem włosów w fazie spoczynku. Do tych rodzajów łysienia przyczyniają się chemioterapia, radioterapia, hormony lub niektóre leki.

Łysienie plackowate może być trwałe lub przemijające, ale nie znamy jego dokładnych przyczyn. Włosy wypadają „plackami”, czasami odrastają, jednak w ciężkiej postaci zaburzenie może objąć również brwi i rzęsy oraz inne części ciała, a włosy nigdy nie odrosną.

Łysienie bliznowaciejące pierwotne (np. po urazie) i wtórne (choroba, kwestie hormonalne) to zaburzenie wiążące się z całkowitą utratą mieszków włosowych, które zastępuje bliznowaciejąca tkanka uniemożliwiająca wzrost nowych włosów.

A co na to starożytni Egipcjanie? Według papirusu Ebersa na łysienie zalecano głównie pomady z najprzeróżniejszych olejów i dodatków, takich jak ośle kopyta, psie pazury czy pestki daktyli.

Wiele przepisów na pomady ma medyczny sens: masowanie okolicy mieszków ciepłymi olejkami i wyciągami roślinnymi mogło rzeczywiście pobudzać w niektórych rodzajach łysienia wzrost nowych włosów, ale oczywiście niektóre porady mogą wydawać się dzisiaj kuriozalne, jak mieszanka tłuszczu lwa, hipopotama, krokodyla, kota, węża i kozy…

Papirus Ebersa, wersja zdigitalizowana przez Google. Domena publiczna.

Do popularnych składników należały też atrament/tusz (wspominałam o ich magicznych właściwościach w części 2), krew cielęca, jaszczurki smażone w oleju, ptasia krew, suszone żaby macerowane w oleju, psie genitalia i odbyt ośli moczony w ciepłym oleju z dodatkiem opium.

W przypadku łysienia plackowatego dokładano modlitwy, a na skórę głowy nakładano cebulę (przypomnę, że cebula w starożytnym Egipcie była przedmiotem kultu), miód i alabaster.

Odważylibyście się spróbować?