,,Tyle człowiek jest wart, ile dobrego po sobie pozostawi” – doc. dr Stanisław Grzymała
Odkrycia naukowe często biorą się z czystej ciekawości poznawczej oraz uporu badaczy. Dlatego opowieść o orellaninie trzeba zacząć od niemal zapomnianej już postaci dr. Stanisława Grzymały (1907–1966). To właśnie on, pracując w wielkopolskim sanepidzie, zainteresował się występującymi w latach 50. XX w. przypadkami ciężkich masowych zatruć w powiatach konińskim i aleksandrowskim, spowodowanych przez grzyby. Detektywistyczna praca Grzymały zasługuje na szczególne wyróżnienie, ponieważ w tym przypadku niełatwe było stwierdzenie przyczyny zachorowań. Objawy były co prawda dość typowe dla zwykłego zatrucia pokarmowego – lekki rozstrój żołądka, wymioty, zaparcia oraz silne pragnienie. W następnym etapie dochodziły do tego częste utraty przytomności oraz ciężkie uszkodzenia nerek. Lekarz tylko w jednym roku (1952) skatalogował aż 102 przypadki, z czego 11 zakończyło się śmiercią (nazwano to później „epidemią konińską”). Grzymała wykazał się doskonałą intuicją, ponieważ ta seria zatruć nie była łatwa do rozpoznania. Ale zacznijmy od początku.
Zasłonak rudy – negatywny bohater
Negatywnym bohaterem w tym przypadku okazał się być grzyb, zasłonak rudy (Cortinarius orellanum). Dawno temu był on uznawany za gatunek jadalny. Ludzi przyciągał jego charakterystyczny, dość miły zapach przypominający rzodkiewkę (z kolei suszone zapachem przypominają przepocone skarpety, jak pisze dr Grzymała).

źródło: inaturalist licencja: CC BY NC 4.0 – autor: Federico Calledda
W połowie XX w., po serii wypadków w Wielkopolsce, okazało się, że grzyb ten jest śmiertelnie trujący. Zasługę za to odkrycie należy jednoznacznie przypisać dr. Grzymale. To właśnie on z pomocą znajomego mykologa zidentyfikował jednoznacznie sprawcę zatruć. Zazwyczaj spożycie trujących grzybów skutkuje dość szybko wystąpieniem poważnych objawów. W tym przypadku było zupełnie inaczej – bóle brzucha, nudności i wymioty pojawiają się dopiero po kilku, czasem nawet kilkunastu dniach. Dlatego tak trudno ustalić związek przyczynowo-skutkowy. Odkrycie dr. Grzymały wywołało niemałą sensację w świecie medycznym, ale też mykologicznym.
Ale badacz nie zatrzymał się na tym etapie. Udało mu się w 1958 roku, po kilku latach badań stricte chemicznych, wyizolować związek odpowiedzialny za zatrucia. Okazał się nim alkaloid – orellanina (nazwę nadał właśnie Grzymała, posiłkując się nazwą łacińską). Grzymała zajął się dokładnymi badaniami wyizolowanego związku. Szybko jednoznacznie wykazał jego nefrotoksyczność – zarówno ostrą, jak i przewlekłą.
Te zasługi były jednym z argumentów mianowania dr. Stanisława Grzymały na stanowisko dyrektora wojewódzkiego sanepidu w Poznaniu. Nadal jednak nie znano struktury tego związku.
Orellanina – piękna i szalenie niebezpieczna
Przez dwie dekady nikogo specjalnie nie interesowała kwestia struktury orellaniny. Dopiero pod koniec lat 70. XX w. badacze z Wydziału Chemii UAM w Poznaniu pod kierownictwem prof. Wiesława Z. Antkowiaka postanowili przyjrzeć się dokładniej temu związkowi. Prof. Antkowiak to uznany w świecie specjalista w dziedzinie chemii organicznej, w tym także spektroskopii. Okazało się, że trudnym etapem całej tej analizy było znalezienie samych grzybów, z których trzeba było ekstrahować substancję czynną. Pamiętam opowieści badaczy, którzy jeździli w okolice występowania tych grzybów, jak od miejscowych zbieraczy z okolic Konina odkupywali słoiczki z marynowanymi grzybami, bo znalezienie rosnących w lesie było bardzo trudne.
Precyzyjna ekstrakcja oraz analiza pozwoliła na ustalenie pod koniec lat 70. XX w. struktury chemicznej tego związku.

źródło: Wikipedia, domena publiczna
Jestem przekonany, że chemicy docenią piękno tej struktury. Warto zauważyć, że składa się on z dwóch praktycznie identycznych fragmentów – pierścieni prostego związku heterocyklicznego, a mianowicie pirydyny. Każdy z nich ma dołączone po dwie grupy hydroksylowe. Ale najciekawsze jest to, że do atomu azotu dołączony jest atom tlenu, tworząc tzw. N-tlenek. Co prawda N-tlenki można stosunkowo prosto syntetyzować, jednak ich obecność w organizmach żywych jest raczej wyjątkiem niż regułą. Analiza struktury metodami rentgenografii wykazała, że dwa pierścienie pirydynowe są położone niemal prostopadle do siebie.
Dopiero w 1985 roku udało się dokonać tzw. syntezy totalnej orellaniny, przy czym substratem wyjściowym była tu 3-hydroksypirydyna. Cała synteza przebiega w dziewięciu etapach, czyli jest jednak dość skomplikowana. Zespół włosko-amerykański zsyntetyzował też produkt metabolizmu tego związku, orellinę.
Orellanina jest strukturalnie dość zbliżona do szeroko stosowanych już od kilkudziesięciu lat środków stosowanych w rolnictwie: diquatu i paraquatu. Warto dodać, że oba te związki są zakazane w UE oraz w wielu innych krajach.
Już z badań Grzymały wiadomo było o silnie toksycznych właściwościach orellaniny. Lekarz badając jej działanie na zwierzęta (koty, myszy, świnki morskie) ocenił, że LD50 wynosi 5-8 mg/kg mc, przy czym zauważył, że trucizna kumuluje się w organizmie, co tylko pogarsza sytuację. Dziś uważa się, że dawka śmiertelna dla człowieka jest znacznie mniejsza niż ta dla małych ssaków. Z oczywistych względów nie jest ona określona. Prowadząc badania chemiczne, oznaczył temperaturę rozkładu (wybuchowego), wykazał dwójłomność kryształów, a nawet współczynnik załamania światła. Zbadał także jej rozpuszczalność. Związek jest słabo rozpuszczalny w wodzie, lepiej w metanolu i całkiem dobrze w pirydynie (co nie dziwi, patrząc na strukturę). Ma silne właściwości redukujące.
Zawartość orellaniny w zasłonaku rudym szacowane były na 1–1,5%. Jedno jest pewne: jak dotąd nieznana jest odtrutka na ten związek. Leczenie jest wyłącznie objawowe, najczęściej pacjenci wymagają dializy. Tylko w 30% przypadków pełne funkcje nerek zostają przywrócone. W wielu przypadkach niezbędne jest przeszczepienie nerki.
Na całe szczęście zasłonak rudy jest obecnie grzybem spotykanym dość rzadko. Dlatego też prawdopodobnie nie będzie już przypadków masowych zatruć, podobnych do tych, jakie występowały w Polsce w latach 50. XX w.
Stanisław Grzymała – nieznany

źródło: Problemy Higieny pt. „Higieniści polscy: Jubileusz 100 lat Polskiego Towarzystwa Higienicznego. T. 2” z 2001 roku
licencja: zgoda na publikację Prezesa ZG PTH z dn. 14.05.25
Swoją drogą, patrząc na dokonania doc. dr. Stanisława Grzymały, bardzo dziwi, że jest on dziś niemal kompletnie zapomniany, nawet w Poznaniu. Wiemy, że urodził się w Jeżewie (pow. gostyński), gimnazjum ukończył w Jarocinie, a w 1936 uzyskał dyplom lekarza. Pracował jako lekarz w Warszawie, następnie w Ostrowie Wlkp. Od 1950 w Poznaniu, najpierw jako naczelnik wydziału zdrowia, potem pierwszy dyrektor wojewódzkiego sanepidu. Był autorem ponad 50 prac naukowych. Uczestniczył w wielu zjazdach naukowych, gdzie wygłaszał referaty cieszące się dużą popularnością. Jeśli ktoś jesienią przychodzi z zebranymi grzybami do Poradni Grzybowej przy wojewódzkim sanepidzie w Poznaniu (ul. Libelta 36, Poznań), powinien wspomnieć dr. Grzymałę, ponieważ to właśnie on jako pierwszy w Polsce stworzył taką poradnię.
Zmarł jesienią 1966 roku po długiej i ciężkiej chorobie. Pochowano go w Alei Zasłużonych cmentarza na Junikowie w Poznaniu.