Leichttraktor Rheinmetall

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz.3

Przygotowanie do stworzenia wspólnej sowiecko-niemieckiej szkoły pancernej trwało długo, ale sama szkoła, gdy już powstała, miała ogromny wpływ na doktryny militarne obydwu krajów i przygotowała kadry oficerów myślących o wojnie pancernej w nowoczesny sposób.

Po negocjacjach odbytych w 1926 roku, Reichswehra wysłała do ZSRR jesienią tego samego roku majora A.D. Malbrandta, by ten ustalił z Armią Czerwoną optymalna lokalizację dla czołgowego ośrodka. Wybrano Kazań, miasto znajdujące się kilkaset kilometrów na wschód od Moskwy, a dokładniej dawne carskie koszary piątego pułku dragonów. Niedługo potem w Związku Radzieckim pojawiła się kolejna delegacja, tym razem złożona z trzech inżynierów pod dowództwem tego samego Malbrandta. Wspólnie z Rewolucyjną Radą Wojenną wybrano teren na poligon. Bystrzy i inteligentni Sowieci sami utworzyli kryptonim dla tworzonego supertajnego ośrodka – nazwali go “KAMA”, od słów “KAzań” i “MAlbrandt”. Niestety duch rewolucji wygrał z elementarną logiką: obok poligonu płynęła (i płynie) rzeka Kama, więc utajnienie lokalizacji nieszczególnie się powiodło.

Zgodnie z umową, Niemcy mieli odpowiadać za stronę szkoleniową, ale sama szkoła miała być prowadzona wspólnie. Moskwa skierowała swojego przedstawiciela do ośrodka Kama – nie był nim nikt inny jak Józef Unszlicht. Tej kanalii warto poświęcić więcej niż kilka zdań. Urodzony w Mławie Unszlicht pochodził z rodziny żydowskiej. Działał w SDKPiL razem z Różą Luksemburg, więziony wielokrotnie, został także zesłany w głąb Rosji. Gdy rozpoczęła się rewolucja, w błyskawicznym tempie został członkiem Rewolucyjnej Rady Wojennej. Był współorganizatorem Armii Czerwonej i kierował wprowadzaniem siłą władzy sowieckiej na Litwie i Białorusi. Pełnił liczne funkcje wskazujące na poziom zaufania, jakim darzył go Lenin.

Uczestniczył w wojnie polsko-sowieckiej, naturalnie wiernie służąc Moskwie. Współtworzył tzw. Polrewkom, czyli marionetkowy rząd polski w Białymstoku, przygotowywany do przejęcia władzy w kraju po zwycięstwie Sowietów (skojarzenia z rządem lubelskim z 1944 roku są jak najbardziej uprawnione). Towarzysz Unszlicht przyczynił się w ogromnym stopniu do stworzenia aparatu terroru, w tym struktur Czeka, gdzie został zastępcą Feliksa Dzierżyńskiego. W 1923 roku pojechał do Niemiec, by kierować organizacją rewolucji, oczywiście całkowicie spontanicznej i oddolnej… Mniej więcej w tym samym czasie zajmował się także tworzeniem fundamentów wywiadu wojskowego GRU. Został potem szefem zaopatrzenia Armii Czerwonej, zastępcą komisarza ludowego spraw wojskowych, przewodniczącym Osoawiachimu – jasno widać, że w tej epoce był jedną z najbardziej wpływowych osób w sowieckim kierownictwie. Wyznaczenie go do współkierowania szkołą broni pancernej nie było dziełem zbiegu okoliczności, stworzenie bowiem sprawnej armii, zdolnej do podboju całej Europy stanowiło priorytet sowieckiego kierownictwa.

Partnerem Unszlichta ze strony niemieckiej był Oswald Lutz. Lutz wprawdzie nigdy na stałe nie mieszkał w Kamie, ale wizytował ośrodek i zarządzał nim z daleka. Na początku lat 30. jego szefem sztabu został Heinz Guderian – ale nie uprzedzajmy faktów. Wypłynięcie w Niemczech na światło dzienne informacji o tajnej współpracy Reichswehry z Armią Czerwoną spowolniło prace organizacyjne. Malbrandt i jego dwóch asystentów pozostało w Kamie, w kiepskich warunkach, ale w zasadzie nic poważnego nie działo się tam aż do 1927 roku, gdy przybyli do Kazania pierwsi niemieccy inżynierowie. Rosjanie powoli remontowali budynki bazy, zaś Niemcy przysyłali po jednym specjaliście, by nie wzbudzić podejrzeń. Prace w niewykończonym ośrodku rozpoczęto od prowizorycznej adaptacji dwóch ciągników rolniczych Hanomag na działa samobieżne.

W 1928 roku Kliment Woroszyłow, dowódca Armii Czerwonej, zorganizował wizytę w Kamie niemieckiej delegacji z generałem Wernerem von Blombergiem na czele. Niemiec postanowił usunąć z ośrodka paru niemieckich oficerów, w tym Malbrandta, ale dogadał się z Woroszyłowem w jednej sprawie: bez prototypów czołgów prace badawcze i szkolenia nie mogły się rozpocząć. Trzy lata wcześniej Reichswehra potajemnie zamówiła w firmach Daimler-Benz, Krupp i Rheinmetall projekty czołgów w dwóch klasach wagowych i prace nad nimi prowadzono w konspiracji. Pierwsze eksperymentalne czołgi miały trafić na wschód jako ciągniki rolnicze – do transportu dołączono nawet zestaw pługów, by uwiarygodnić mistyfikację. Pierwsza partia sześciu czołgów trafiła do Panzertruppenschule Kama w maju 1929 roku.

W następnym odcinku opowieści o sowiecko-niemieckiej czołgowej komitywie przyjrzymy się korzyściom, jakie z aliansu wyniosły obydwie strony.

Generał Heinz Guderian

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz.2

Bliska współpraca Niemiec i Rosji Sowieckiej w okresie międzywojennym to nadal nieznany fragment historii. Nieznany, ale bardzo istotny dla zrozumienia, jak dalece radziecka i rosyjska propaganda dotycząca drugiej wojny światowej opiera się na łgarstwach. W tym odcinku cyklu przyjrzymy się wspólnemu rozwojowi broni pancernej.

Tak w Niemczech, jak i w ZSRR istnieli zwolennicy modernizacji sztuki wojennej, która miała polegać na większej mobilności jednostek, wspieranych przez czołgi. Pisał o tym wspominany wcześniej generał von Seeckt, pisali inni, choć akurat von Seeckt był także jednocześnie upartym rzecznikiem uzbrajania kawalerii w lance zamiast bardziej zaawansowanej broni strzeleckiej. Początkowo weimarskie kręgi wojskowe liczyły na możliwość skrytego rozwoju broni pancernej na terenie Szwecji – późniejszy ojciec Blitzkriegu, Heinz Guderian, po raz pierwszy w życiu przejechał się czołgiem właśnie w gościnie u Skandynawów. Szwedzi jednak lękali się, że to, co już potajemnie robią wspólnie z Niemcami w dziedzinie lotnictwa będzie zagrożone, gdy wyda się współpraca na ewentualnym poligonie czołgowym. Stosunki armii niemieckiej z ZSRR zostały już wtedy nawiązane, m.in. za pośrednictwem Envera Paszy, tureckiego polityka po studiach w Niemczech, znanego z zainicjowania ludobójstwa Ormian i z wykorzystywania niemieckich doradców wojskowych. To on zasugerował Niemcom, by ich wywiad wojskowy dostarczał Sowietom informacji na temat polskiego wojska po ataku ZSRR na Polskę.

Po podpisaniu traktatu z Rapallo sojusznicy wzięli się przede wszystkim za tematykę lotniczą oraz badania nad bronią chemiczną (o czym opowiem w kolejnych odcinkach tego cyklu), a także za współpracę handlową na wielu polach (o czym również zamierzam opowiedzieć), a kolejnym kamieniem milowym współdziałania dwóch mocarstw stał się traktat berliński, podpisany w 1926 roku. ZSRR i Niemcy uzgodniły, że zachowają neutralność w przypadku ataku na jedną ze stron porozumienia, a rząd niemiecki pożyczył władzom sowieckim 300 milionów marek na korzystnych warunkach. To stworzyło podwaliny dla kolejnej rundy tajnych negocjacji, tym razem dotyczących wspólnych prac nad rozwojem broni pancernej oraz taktyki jej zastosowania. Zachowano daleko posuniętą ostrożność, albowiem władze Republiki Weimarskiej obawiały się odkrycia współpracy z ZSRR przez Londyn i Paryż, zaś Sowieci bali się, że wyjście na jaw współpracy z rzekomym imperialistycznym wrogiem osłabi władzę “ludową”.

Prowadzenie negocjacji z wywiadem Armii Czerwonej zlecono pułkownikowi Reichswehry, był to niejaki Hermann Von Der Lieth-Thomsen. Dogadał się z Janem Berzinem, łotewskiego pochodzenia doświadczonym czekistą, jednym z głównych dowódców leninowskiego aparatu terroru, znanym ze skutecznego i krwawego tłumienia rebelii chłopskich, a także autorem planu poszukiwania i likwidacji marynarzy po buncie w Kronsztadzie w 1921 roku. Ustalono, że w pobliżu Kazania w wTatarstanie powstanie stosowny obiekt, przy czym jego powstanie sfinansują Niemcy, a Rosjanie zajmą się samą budową tudzież koniecznymi naprawami. Wszystko miało wydarzyć się szybko, przy czym pierwsze czołgi planowano zbudować i dostarczyć z Niemiec. Szyki spiskowców pokrzyżowało ujawnienie przez niemieckich socjaldemokratów istnienia wspólnych przedsięwzięć Reichswehry i Armii Czerwonej, do tego doszedł jeszcze artykuł na ten sam temat w jednej z angielskich gazet. Stresemann chciał odstąpić całkowicie od tajnej współpracy, dotychczas finansowanej głównie z sekretnych (“czarnych”) funduszy niemieckich, wydawanych z pominięciem kontroli rządowej. Rosjanie wpadli w panikę i także w pierwszym odruchu chcieli zaniechać wspólnej działalności we wszystkich dziedzinach.

Czy przerwano współpracę? A skąd. Czekiści wiedzieli, jak sobie radzić z propagandą, a niemieckie wojsko po prostu jeszcze udatniej unikało udzielania jakichkolwiek informacji traktowanemu przezeń z pogardą Reichstagowi. Na jakiś czas prace nad ośrodkiem pancernym zostały spowolnione, ale nie zatrzymane. W 1928 Gessler, minister obrony, przekonał Stresemanna, by sekretną współpracę kontynuować, zyskała ona zatem wymiar quasi-oficjalny (minister Stresemann liczył także na pomoc ZSRR w swojej gospodarczej wojnie z Polską, mającej na celu odebranie Rzeczypospolitej m.in. części WIelkopolski i Górnego Śląska). Tryb ukrywania przed parlamentem wiedzy o programach prowadzonych w ZSRR udoskonalono, dbając zarazem o zastraszanie nielicznych prawomyślnych, którzy starali się współpracy Republiki Weimarskiej z komunistami jakoś zapobiec. Gdy parę lat później dziennikarz Carl von Ossietzky opublikował wyniki swego śledztwa na temat sowiecko-niemieckiej szkoły lotniczej w Lipiecku, postawiono go przed sądem za zdradę stanu i szpiegostwo (skazany został na półtora roku więzienia).

O tym, co miał wspólnego ośrodek rozwoju broni pancernej KAMA z Różą Luksemburg – w kolejnym odcinku mojego cyklu.