Kończąc serię wpisów o nikotynie, muszę tutaj też wspomnieć o jeszcze jednej istotnej sprawie. W różnych miejscach możemy przeczytać, że nikotyna jest uzależniająca. Co więcej, czasami autorzy piszą, że uzależnia tak samo, albo nawet bardziej niż heroina i kokaina! Niestety, tego typu informacje znajdziemy nawet na stronach ministerstwa zdrowia.
Jaka tymczasem jest prawda? Zdecydowanie bardziej złożona. Praktycznie wszystkie badania dotyczące kwestii uzależnienia oparte są nie na oddziaływaniu nikotyny jako takiej, ale na działaniu dymu tytoniowego, który jest bardzo złożonym koktajlem tysięcy związków chemicznych. I tu warto wspomnieć o badaniach neurobiologów, m.in. Jean-Pola Tassina. Wykazał on, że sama nikotyna uzależnia w niewielkim stopniu – nie bardziej niż kofeina, na której przecież nikt nie wiesza psów. Jeśli jednak w mieszaninie z nikotyną znajdą się związki, które fachowo nazywają się inhibitorami monoaminooksydazy (IMAO), to sytuacja zmienia się diametralnie – wtedy o uzależnienie jest zdecydowanie łatwiej. Skąd te inhibitory? Tu sprawa jest bardzo prosta – związki te powstają w trakcie spalania tytoniu, a konkretnie obecnego w nich cukru. Cukier w tytoniu? Ha, właśnie – producenci wyrobów tytoniowych wywalczyli sobie prawo do dodawania do niego niewielkich ilości cukru, aby produkt nie był zbyt gorzki. Cukier spalając się w papierosie uwalnia inhibitory MAO, które wzmacniają uzależniające właściwości nikotyny. I potem palacz sięga po kolejnego papierosa, paczkę, dziesięć. I płaci coraz więcej. A bossowie w eleganckich garniturach siedzą w gabinetach i liczą coraz większą kasę. Proste, prawda? Rdzenni mieszkańcy Ameryki palili, ale praktycznie się nie uzależniali, bo nie mieli dodawanych żadnych związków do naturalnego tytoniu, podczas gdy dziś dodaje się ich kilkadziesiąt.
Przy okazji nikotyny wspominałem o kofeinie. I tu drobna ciekawostka – kawa sama w sobie zawiera niewielkie ilości inhibitorów MAO – pochodnych karboliny o nazwach harman i norharman. Wzmacniają one właściwości uzależniające kofeiny. Pamiętajcie o tym, pijąc kolejny kubek kawy.
Kofeina (czarne – węgiel, niebieskie – azot, czerwone – tlen, szare – wodór)
Reasumując – skończmy raz na zawsze z opowieściami o silnym potencjale uzależniającym nikotyny. Chciałbym jednak podkreślić jedną rzecz – jestem przeciwnikiem palenia tytoniu (sam wcześniej paliłem przez 35 lat!). Palenie jest szkodliwe, ponieważ osoba, która to robi, wdycha mieszaninę tysięcy szkodliwych związków chemicznych, z których wiele ma właściwości rakotwórcze. Dym tytoniowy szkodzi też ludziom w otoczeniu palacza. Palenie zabija, ale dziś już wiemy, że nie ze względu na obecność nikotyny w tytoniu!
Nie byłbym sobą, gdybym tu nie wspomniał o jednej sprawie. Od wielu lat jestem propagatorem e-papierosów. Od razu zastrzeżenie – tylko dla dorosłych, którzy chcą zwalczyć nałóg palenia tytoniu. Aktualne badania pokazują, że używanie e-papierosów (używanie, a nie palenie, bo tam nie ma żadnego palenia) jest wielokrotnie (szacuje się, że nawet 50 razy) mniej szkodliwe niż palenie tytoniu. Badania nad medycznymi właściwościami nikotyny tylko to potwierdzają. Rzucając tytoń pozbawiamy się najbardziej szkodliwego balastu – smół, wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych oraz nitrozoamin (silnie rakotwórcze!), tlenku węgla. Oczywiście nie oznacza to, że używanie e-papierosów jest całkiem nieszkodliwe. Nie paliłeś/aś? Nie tykaj zwykłych papierosów, ale też e-papierosów.
Pierwszy odcinek serii jest tutaj.