Zapomniany kontynent. Część 3: Tropami ssaków przez Antarktydę

Inne wpisy z tej serii
Zapomniany kontynent. Część 1: Serce Gondwany
Zapomniany kontynent. Część 2: Dinozaury za kołem podbiegunowym
Zapomniany kontynent. Część 4: Polarnicy antarktyczni z torbami
Zapomniany kontynent. Część 5: Skrzydła nad Antarktydą
Zapomniany kontynent. Część 6: Dinozaury w smokingach

Wszyscy jesteśmy cynodontami

Związki ssaków z Antarktydą sięgają bardzo głębokiej przeszłości. Już z wczesnego triasu znane są ze stanowisk antarktycznych synapsydy (Synapsida), czyli przedstawiciele gałęzi ewolucyjnej, której współczesnymi przedstawicielami są ssaki. Dawniej określano je nazwą „gadów ssakokształtnych”, która wprowadzała laików w błąd, sugerowała bowiem, że ssaki pochodzą od gadów. Tymczasem gady (wraz z ptakami) należą do grupy Sauropsida, siostrzanej względem Synapsida. Te dwie wielkie gałęzie owodniowców – kręgowców, które dzięki wytworzeniu błon płodowych uniezależniły swój rozwój embrionalny od środowiska wodnego – rozdzieliły się ponad 300 mln lat temu. Wszystkie synapsydy są na mocy definicji bliżej spokrewnione ze ssakami niż z gadami.

W obrębie synapsydów wyewoluowały terapsydy, coraz bardziej przypominające ssaki. Pod koniec permu dominowały na jedynym istniejącym wówczas kontynencie – Pangei. Przeżyły straszne w skutkach dla całej biosfery wielkie wymieranie permsko-triasowe (P–Tr) 252 mln lat temu i utrzymały swoją pozycję na początku triasu; jednak po kilku milionach lat liderami wyścigu ewolucyjnego zostały dla odmiany Sauropsida, czyli gady. Wśród nich rosnącą rolę zaczęły odgrywać gady naczelne (Archosauromorpha) – późniejsze krokodyle, pterozaury i dinozaury. Jednak triasowe skamieniałości antarktyczne pochodzą jeszcze z czasów świetności terapsydów, nawet jeśli ich świetność zaczynała się chylić ku upadkowi.

Jednym z terapsydów był lystrozaur (Lystrosaurus), rodzaj znany ze wszystkich zakątków Pangei, zwierzę wielkości psa, kopiące nory. Rodzaj ten był tak pospolity, że na niektórych stanowiskach ponad 90% skamieniałych osobników to lystrozaury. Należały one do dicynodontów, roślinożernych czworonogów o szczególnym wyglądzie: ich pysk przekształcił się w rogowy dziób, a uzębienie zanikło z wyjątkiem dwóch wielkich kłów w górnej szczęce. Lystrosaurus przystosował się znakomicie do życia w warunkach pustynnych, dzięki czemu przeżył dramatyczne globalne ocieplenie, które spowodowało katastrofę P–Tr.

Ryc. 1.

W skałach Gór Transantarktycznych sprzed ok. 250 mln lat (formacja Fremouw) zachowały się szczątki trzech gatunków lystrozaurów (w bardzo dobrym stanie, nawet ze zmumifikowaną skórą) oraz wiele innych terapsydów reprezentujących kilka różnych linii rozwojowych. Był wśród nich między innymi drapieżny cynodont z rodzaju Cynognathus, bardzo już podobny do ssaków, w czym nie ma nic dziwnego, bo ssaki wyewoluowały wewnątrz kladu Cynodontia. Notabene oznacza to, że ludzie, podobnie jak wszystkie inne ssaki, też są cynodontami. Terapsydom antarktycznym towarzyszyły dość liczne płazy i gady, a wśród tych  drugich prymitywny gad naczelny półtorametrowej długości, Antarctanax – skromna zapowiedź „ery dinozaurów”. W przekroju kłów lystrozaurów z Antarktydy widoczne są roczne linie przyrostu, co może wskazywać na spowolniony metabolizm, a może nawet zapadanie w hibernację podczas miesięcy zimowych.

Dokąd prowadzą poszlaki

Szkoda, że antarktyczny zapis kopalny jest bardzo niekompletny i składa się z serii migawek rozdzielonych przez dziesiątki milionów lat. Wspomniałem w poprzednim odcinku, że z wczesnej jury znany jest tritylodont (bardzo bliski krewny ssaków), który żył współcześnie z dinozaurami takimi jak Cryolophosaurus. Dokładniej – znaleziono pojedynczy ząb tritylodonta. Poza tym na razie brak jakichkolwiek skamieniałości antarktycznych przedstawicieli ssaczej linii ewolucyjnej między wczesną jurą (190 mln lat temu) a początkiem eocenu (ok. 55 mln lat temu).

Niemniej tacy przedstawiciele musieli istnieć. Dowodzi tego zasięg występowania kilku grup ssaków. Jedną z nich są gondwanatery (Gondwanatheria) – boczna, bezpotomnie wymarła gałąź ssaczego rodu. Ich pozycja systematyczna nie jest do końca jasna. Przypisuje im się często pokrewieństwo z haramiidami – grupą ssaków, które w erze mezozoicznej odniosły spory sukces, przerzucając się z owadożerności na roślinożerność lub wszystkożerność. Opanowały dzięki temu różnorodne nisze ekologiczne podobne do tych, które w późniejszych czasach zajęły wieloguzkowce, a ostatecznie gryzonie. Skamieniałości gondwanaterów pochodzące z późnej kredy znaleziono w Ameryce Południowej (gdzie były szczególnie liczne i różnorodne), w Indiach i na Madagaskarze, a także w Afryce; nie znamy natomiast gondwanaterów z Australii.

Ryc. 2.

Haramiidy co prawda wyewoluowały w Laurazji, podczas gdy gondwanatery (jak podpowiada ich nazwa) zamieszkiwały wyłącznie kontynenty stanowiące resztki Gondwany. Haramiidy znane są jednak także z późnej jury Tanzanii i najwcześniejszej kredy Maroka. Oznacza to, że zdołały pokonać wąską barierę morską dzielącą Europę od Afryki, co udało się zresztą kilkakrotnie różnym grupom ssaków. Ponieważ Afryka w tym czasie stykała się jeszcze z Ameryką Południową, przodek gondwanaterów mógł skorzystać z tego połączenia. Inna możliwość to migracja owego przodka z Ameryki Północnej do Południowej przez łańcuch wysp rozciągnięty między tymi kontynentami. Tak czy siak droga lądowa między Ameryką Południową a Indo-Madagaskarem musiała prowadzić przez Antarktydę. Została przerwana ok. 140–130 mln lat temu, gdy Indie z Madagaskarem zaczęły wędrować na północ. Dlatego obecność gondwanaterów w Antarktydzie w okresie kredowym jest pewna, nawet jeśli dotąd nie opisano ich skamieniałości.

Inna grupa ssaków typowo gondwańskich to jurajskie i kredowe australosfenidy (Australosphenida), znane z Australii, Ameryki Południowej, Madagaskaru i Indii. Również w tym przypadku zasięg grupy musiał obejmować Antarktydę jako oś Gondwany łączącą wymienione części świata. Ale o australosfenidach mało kto słyszał, więc rzućmy okiem na grupę o wiele bardziej znaną. Według niektórych badaczy należy ona zresztą do australosfenidów, choć inni są odmiennego zdania. Mowa o stekowcach (Monotremata).

Czy stekowce pochodzą z Antarktydy?

Chyba każdy wie, że stekowce żyją w Australii – a raczej na terenie wcześniejszego kontynentu Sahul, obejmującego także Tasmanię i (co należy szczególnie podkreślić) Nową Gwineę. W istocie spośród pięciu żyjących współcześnie gatunków stekowców trzy (prakolczatki z rodzaju Zaglossus) żyją wyłącznie na Nowej Gwinei, jeden (kolczatka, Tachyglossus aculeatus) na Nowej Gwinei, w Australii, na Tasmanii i na kiku mniejszych wyspach), a jeden (dziobak, Ornithorhynchus anatinus) w Australii i na Tasmanii. Do niedawna stekowce kopalne znane były także tylko z tego obszaru. Najstarsze z nich to gatunki kredowe: wyjątkowo maleńki (40 g) Teinolophos trusleri (123 mln lat temu), Kryoryctes cadburyi (106 mln lat temu) oraz Steropodon galmani, Stirtodon elizabethae i Kollikodon ritchiei (wszystkie sprzed ok. 100 mln lat). Żyły one w Australii, która w owym czasie była połączona z Antarktydą i sama leżała blisko bieguna południowego. Stekowce były zatem z pochodzenia ssakami podbiegunowymi.

Niespodzianką było opisanie w roku 1992 Monotrematum americanum, stekowca z rodziny dziobakowatych, który żył w argentyńskiej Patagonii we wczesnym paleocenie, 61 mln lat temu. Czego szukał dziobak tak daleko od Australii? Nasuwały się dwa możliwe wyjaśnienia. Według pierwszego – zasięg stekowców w Gondwanie był już w mezozoiku na tyle szeroki, że sięgał po Patagonię, a zatem musiał obejmować także przynajmniej część Antarktydy. Według drugiego – krótko po wielkim wymieraniu jeden z gatunków australijskich stekowców skorzystał z pomostów lądowych i po długiej wędrówce, pokonawszy ok. 5000 km, dotarł do Ameryki Południowej.

Wobec braku innych skamieniałości stekowców poza Sahelem trudno było rozstrzygnąć, który scenariusz jest bardziej prawdopodobny. Jednak w mijającym roku (2023) opisano kolejnego stekowca, Patagorhynchus pascuali, także z argentyńskiej częśći Patagonii, ale z późnej kredy (ok. 70 mln lat temu). Dwa stekowce patagońskie nie były z sobą blisko spokrewnione: Patagorhynchus nie był przodkiem Monotrematum. Oznacza to, że stekowce albo co najmniej dwukrotnie migrowały z Australii do Patagonii, albo po prostu były „u siebie” w Antarktydzie i stamtąd rozprzestrzeniały się do Ameryki Południowej przez pomost lądowy. Tak czy siak musiały występować w Antarktydzie, a kto wie, czy nie była ona ich praojczyzną (być może wraz z Australią). Z dokładniejszą rekonstrukcją ich wędrówek trzeba poczekać na kolejne odkrycia. Miejmy nadzieję, że w końcu znalezione zostaną jakieś stekowce antarktyczne z kredy lub wczesnego paleogenu.

Nowi zdobywcy Antarktydy

Jeśli chodzi o samą Antarktydę i jej ssaki, luka paleontologiczna rozciąga się na paleocen. Natomiast z kolejnej epoki, czyli z eocenu, mamy liczne skamieniałości ssaków (a także innych zwierząt, w tym ptaków) z Wyspy Seymoura, sąsiadującej z Wyspą Jamesa Rossa, znaną nam już z poprzedniego wpisu z tej serii. Jest ich naprawdę wiele; pochodzą z okresu 55–34 mln lat temu i reprezentują wiele grup systematycznych, w tym gondwanatery i meridiolestydy (relikty miejscowej fauny kredowej), a obok nich ssaki łożyskowe (Eutheria), które albo pod sam koniec kredy, albo na początku paleocenu przedostały się z Ameryki Północnej do Południowej. W tym okresie formowały się między tymi kontynentami efemeryczne pomosty lądowe, które przez pewien czas umożliwiały migrację zwierząt na ograniczoną skalę (skorzystały z tej okazji także niektóre wielkie dinozaury).

Nie wszyscy imigranci z północy dotarli aż do Antarktydy; być może nie wszystkim odpowiadał klimat dalekiego południa, ale w każdym razie w rejonie Półwyspu Antarktycznego spotykamy reprezentantów południowoamerykańskich endemicznych rzędów ssaków kopytnych Astrapotheria i Litopterna. Co najmniej te drugie były bliskimi kuzynami laurazjatyckich nieparzystokopytnych, o czym świadczą badania kolagenu i mitochondrialnego DNA ich ostatnich, niedawno wymarłych przedstawicieli. Szczególnym przypadkiem są fragmentaryczne skamieniałości szczerbaków, których przodkowie zapewne na długo przed końcem kredy dotarli do Ameryki Południowej z Afryki. Inny szczególny przypadek to szczątki eoceńskich waleni – pierwszych ssaków, które odkryły Antarktydę, docierając do niej drogą morską (wiele milionów lat później powtórzyły ten wyczyn foki i uchatki). Było wśród tych wczesnych waleni kilka gatunków z wymarłej grupy bazylozaurydów, a także pierwotny fiszbinowiec Llanocetus, uzębiony i nieposiadający fiszbinów (na przekór swojej pozycji systematycznej). Wyróżniał się on rozmiarami ciała: osiągał długość do 8–12 m, czyli 2–3 razy więcej niż inne wczesne fiszbinowce.

Ryc. 3.

Gdybym miał się pokusić o zgadywanie, jakie inne łożyskowce powinny być obecne w eoceńskiej Antarktydzie, mimo że nie odkryto dotąd ich skamieniałości, wskazałbym na nietoperze. W tym czasie żyły one już i w Patagonii, i w Australii, więc kolonizacja Antarktydy jak najbardziej mieściła się w zakresie ich możliwości. Jednak delikatne szkielety nietoperzy rzadko zachowują się w stanie kopalnym.

Najbardziej różnorodną i najliczniej reprezentowaną w zapisie paleontologicznym grupę eoceńskich ssaków z Półwyspu Antarktycznego stanowiły torbacze (Metatheria). Skąd się wzięły, co robiły w tak niezwykłym miejscu i co z tego wynikło – o tym opowiem w kolejnym odcinku serii.

Uwagi terminologiczne

Używając słowa ssaki nie zawężam jego znaczenia do tzw. grupy koronnej (zwanej po łacinie Mammalia), czyli najmniejszego kladu zawierającego wszystkie ssaki żyjące współcześnie. Mam na myśli raczej Mammaliaformes (ssakokształtne), czyli większą grupę, do której należą wymarli bliscy krewni Mammalia, również posiadający futerko, stałocieplni i karmiący swoje młode mlekiem. Zresztą wszystkie te cechy pojawiły się jeszcze dawniej, u wczesnych członków jeszcze pojemniejszej grupy Mammaliamorpha, do której obok ssakokształtnych zaliczamy również ich grupę siostrzaną, czyli tritylodonty – między innymi te, które w późnym triasie zamieszkiwały Antarktydę.

Podobnie, pisząc o łożyskowcach i torbaczach, mam na myśli większe gałęzie ewolucyjne (Eutheria i Metatheria), a nie odpowiadające im bardziej zawężone grupy koronne (Placentalia i Marsupialia). Nie zawsze jest jasne, czy jakaś wymarła linia rodowa należy do grupy koronnej, czy powinna być umieszczona poza nią. Dotyczy to na przykład haramiidów i gondwanaterów. Pytanie, czy były one „ssakami w ścisłym sensie”, czy „ssakokształtnymi cynodontami spoza kladu Mammalia” jest raczej akademickie. Jeśli specjaliści nie są pewni, jak brzmi odpowiedź, to granicę między „ssakami” a „prawie-ssakami” trzeba traktować jako umowną i rozmytą.

Opisy ilustracji

Zdjęcie w nagłówku. Pingwiny cesarskie (Aptenodytes forsteri) na krze u wybrzeży Antarktydy. Foto: nanjinsamual. Źródło: iNaturalist (licencja CC-BY-NC).
Ryc. 1. Wczesnotriasowe dicynodonty z Antarktydy (w tym trzy gatunki lystrozaurów). Autor: Gabriel N. Ugueto via Twitter (fair use).
Ryc. 2. Adalatherium hui, rekonstrukcja wyglądu gondwanatera z Madagaskaru z końca kredy (tuż przed wielkim wymieraniem). Było to, jak na kredowego ssaka, duże zwierzę (52 cm długości i ok. 3,1 kg masy ciała). Gondwanatery znane są zwykle z fragmentów kostnych – zębów lub kości szczęk; w tym przypadku jednak odkryto niemal kompletny szkielet (Krause et al. 2020).  Autor: Andrey Atuchin. Źródło: Scimex (CC with attribution).
Ryc. 3. Llanocetus denticrenatus, antarktyczny waleń z późnego eocenu (ok. 38–34 mln lat temu) odkryty na Wyspie Seymoura. Choć należał do linii ewolucyjnej fiszbinowców, nie posiadał fiszbinów. Zamiast tego zęby zaopatrzone w wachlarzowato rozłożone guzki pomagały mu zatrzymywać i przegryzać zdobycz średniej wielkości (ok. 30 cm, np. ryby tworzące ławice) zasysaną przez szybki ruch żuchwy; mógł też polować na duże zwierzęta morskie, podobnie jak dzisiejsze zębowce, zob. Fordyce & Marx 2018. Autor: Carl Buell Źródło: The Conversation (licencja CC BY-SA).

Lektura dodatkowa

Właśnie ukazało się po polsku bardzo ciekawe wprowadzenie do wczesnej historii ssaczej gałęzi drzewa rodowego (poczynając od synapsydów z karbonu i permu):

Elsa Panciroli. 2023. Bestie, które żyły przed nami. Nowa historia pochodzenia i ewolucji ssaków [oryginał: Beasts before us. The untold story of mammal origin and evolution, Bloomsbury Publishing 2021]. Prószyński i S-ka. Przekład: Bartosz Sałbut.
https://www.proszynski.pl/product/bestie-ktore-zyly-przed-nami

Gorąco polecam tę pracę, bo jest to chyba jedyna na rynku polskim przystępna prezentacja nowoczesnej wizji ewolucji ssaków, napisana z pasją i znawstwem tematu. Czytelnika polskiego może ująć entuzjazm autorki wobec dokonań Zofii Kielan-Jaworowskiej, o których pisałem tutaj. Trzeba stwierdzić, że tłumaczenie polskie jest miejscami chropowate i nie zawsze sobie radzi z terminologią fachową, a korekta wydawnicza przepuściła sporą liczbę usterek językowych. Może to irytować wymagającego czytelnika, ale nie umniejsza walorów książki.

Szczerbaki, czyli ssaki dziwaki. Część 1: Zagadkowi imigranci

Inne wpisy na ten temat:
Szczerbaki, czyli ssaki dziwaki. Część 2: Akrobacje ewolucyjne leniwców
Szczerbaki, czyli ssaki dziwaki. Część 3: Żywe czołgi i mrówkojad widmo

Najmniejsza gałąź łożyskowców

Badania genomów różnych grup ssaków łożyskowych (Placentalia) wskazują wyraźnie na istnienie trzech głównych gałęzi ich drzewa rodowego, które z całą pewnością rozdzieliły się jeszcze w kredzie. Kolebką łożyskowców była Laurazja – północny superkontynent, który w jurze rozpadł się na Eurazję i Amerykę Północną. Jednak co pewien czas między fragmentami Laurazji tworzyły się pomosty lądowe, umożliwiające wymianę gatunków zwierząt i roślin, dlatego ich fauna i flora miały (i mają do dziś) podobny skład. Tam też rozwinęła się największa i najbardziej różnorodna grupa łożyskowców, do której należy także nasz gatunek: Boreoeutheria, czyli łożyskowce północnych kontynentów.

Pozostałe dwie gałęzie to afrotery (Afrotheria), czyli rodzime łożyskowce afrykańskie, i szczerbaki (Xenarthra). Te ostatnie, reprezentowane przez pancerniki, leniwce i mrówkojady, wyewoluowały w Ameryce Południowej. Z czasem oczywiście wędrówki kontynentów i migracje zwierząt doprowadziły do powiększenia się zasięgu każdej z trzech gałęzi łożyskowców. W szczególności Boreoeutheria skolonizowały w końcu wszystkie kontynenty (nie wyłączając Antarktydy) oraz oceany, ale w najwcześniejszym okresie ewolucji łożyskowców zasięg Boreoeutheria ograniczony był do Ameryki Północnej i Eurazji, afroterów do Afryki, a szczerbaków do Ameryki Południowej.

Z badań DNA wynika, że podział na trzy grupy nastąpił dość szybko, dlatego trudno ustalić, która grupa odłączyła się pierwsza od wspólnego przodka pozostałych dwóch. Jeśli podziały następują po sobie w krótkim czasie, to przepływ genów między rozdzielającymi się gatunkami i niekompletne sortowanie linii rodowych (opisane tutaj) utrudniają rekonstrukcję kolejności podziałów, które w tym przypadku nastąpiły mniej więcej 80–100 mln lat temu. Przeważa pogląd, że afrotery i szczerbaki stanowią łącznie grupę Atlantogenata, siostrzaną wobec Boreoeutheria. Niezależnie od tego, czy dalsze badania wzmocnią tę hipotezę, czy ją obalą, pojawia się pytanie: jak szczerbaki trafiły do Ameryki Południowej?

Afryka i Ameryka Południowa powstały wskutek rozpadu Gondwany, superkontynentu południowego. Jego fragmentami były też Antarktyda, Australia, Nowa Zelandia, Indie i Madagaskar. Gondwana rozpadała się stopniowo. Ameryka Południowa całkowicie oddzieliła się od Afryki 100 mln lat temu. Pozostawała połączona przesmykiem z Antarktydą, a przez Antarktydę także z Australią. Nie miała natomiast połączenia lądowego z Ameryką Północną ani innymi częściami Laurazji. Skąd zatem przybyły szczerbaki?

W poszukiwaniu nieznanego przodka

Kiedyś szczerbakom nadawano rangę rzędu. Obecnie dzielimy je na dwa rzędy: Cingulata (pancernikowce), posiadające ochronny pancerz z płytek kostnych, i Pilosa (włochacze). Do tej drugiej grupy zalicza się mrówkojady i leniwce. Łacińska nazwa Xenarthra oznacza ‘mające osobliwe stawy’ i odnosi się do dodatkowych stawów międzykręgowych, występujących wyłącznie u szczerbaków. Skoro mowa o kręgosłupie, dodam, że ostatni wspólny przodek wszystkich ssaków miał 7 kręgów szyjnych i łącznie 19 kręgów piersiowych i lędźwiowych. Większość ssaków jest pod tym względem konserwatywna. Od dziobaka do delfina, człowieka i żyrafy – niezależnie od długości szyi – liczba kręgów szyjnych jest stała. Jedynymi wyjątkami są szczerbaki (od 6 do 9 kręgów szyjnych) i manaty z rzędu brzegowców (Sirenia), posiadające 6 kręgów szyjnych. Warto zwrócić uwagę, że brzegowce, blisko spokrewnione z trąbowcami, są częścią kladu Afroteria.

W części piersiowo-lędźwiowej liczba kręgów u szczerbaków waha się w zakresie 14–20, a wszystkie afrotery mają ich 20–31, czyli więcej niż przodek ssaków. Tu co prawda istnieje więcej wyjątków. Nietypowa liczba kręgów piersiowych i lędźwiowych może występować np. u naczelnych (człowiek ma ich 17), u drapieżnych zwykle wynosi 20, a u nieparzystokopytnych 22–24. Jednak liczba „wyjątków od reguły” – i to z dużym zakresem zmienności – jest szczególnie uderzająca u afroterów i szczerbaków, tak jakby na wczesnych etapach ewolucji akurat u tych dwu grup dobór naturalny przymykał oko na eksperymenty związane z budową kręgosłupa.

Ryc. 1.

Wspólny przodek szczerbaków był prawdopodobnie zwierzęciem niewielkim, owadożernym i kopiącym głębokie nory, o spowolnionym metabolizmie i niezbyt wielkim mózgu. Pamiątką po podziemnym trybie życia i aktywności nocnej jest występujące u szczerbaków widzenie monochromatyczne. Jak sama nazwa wskazuje, ich zęby są zredukowane lub w ogóle zanikają. Szczerbaki z reguły nie mają uzębienia mlecznego, tylko jeden komplet zębów rosnących całe życie i łatwo się ścierających. Zęby te są niezróżnicowane, pozbawione guzków i niepokryte szkliwem. Uzębienie, a także język szczerbaków – długi i lepki – świadczą o wczesnej specjalizacji w odżywianiu się owadami społecznymi (mrówkami i termitami). Aż dziw, że w swojej późniejszej ewolucji część szczerbaków (leniwce) przeszła na całkiem inny tryb życia i zmieniła dietę na roślinną – zjawisko bardzo nietypowe u zwierząt mrówkożernych.

Wczesne ssaki miały dość delikatne kości, słabo zachowujące się w stanie kopalnym. Najtrwalszą częścią ich szkieletu były zęby, toteż opisuje się je często wyłącznie na podstawie uzębienia. Zęby szczerbaków nie mają tej zalety i jest to zapewne jedna z przyczyn faktu, że póki szczerbaki nie wyewoluowały w zwierzęta duże, a nawet potężne, pozostawały niemal niewidzialne w stanie kopalnym. Pewną rekompensatą jest występowanie u pancerników osteodermów, czyli płytek kostnych osadzonych w skórze i tworzących charakterystyczną zbroję. Osteodermy zachowywały się stosunkowo dobrze po śmierci zwierzęcia, więc najstarsze znane skamieniałości szczerbaków, jak Riostegotherium sprzed 53 mln lat, czyli z wczesnego eocenu, należą do pancernikowców. Najdawniejsze odkryte dotąd szczątki włochaczy (Pseudoglyptodon) są młodsze o ok. 15 mln lat. Słaba widoczność szczerbaków w zapisie kopalnym wynika też z faktu, że występowały one z początku w równikowej strefie Ameryki Południowej i dopiero po pewnym czasie opanowały resztę kontynentu, docierając nawet do Antarktydy, pokrytej wówczas wilgotnymi lasami strefy umiarkowanej. Ich dalecy przodkowie żyli zatem na obszarach, gdzie warunki środowiskowe nie sprzyjały fosylizacji, a stanowiska paleontologiczne z późnej kredy i paleogenu są nieliczne w porównaniu z Chile czy Argentyną.

W cieniu dinozaurów: szczerbaki odkrywają Amerykę Południową

Ponieważ poza Ameryką Południową nie widać ani śladu potencjalnych kuzynów szczerbaków, można sądzić, że wyewoluowały one na miejscu z niepozornych przodków. Aczkolwiek dotąd nie natrafiono na ślady tych protoplastów, najprawdopodobniejsza trasa ich migracji prowadziła z Afryki. W czasie, na który datuje się oddzielenie przodków szczerbaków od afroterów, Afryka nie stykała się już z Ameryką Południową. Jednak w okolicach dzisiejszego ujścia Amazonki kontynenty rozdzielone były cieśniną nie szerszą niż dzisiejszy Kanał Mozambicki między Afryką a Madagaskarem, który na przestrzeni milionów lat różne ssaki przekraczały wielokrotnie jako przypadkowi pasażerowie naturalnych tratw. Niestety afrykańskie ssaki ze środkowej i późnej kredy znamy szczątkowo. Wśród nielicznych opisanych gatunków nie ma łożyskowców ani tym bardziej afroterów, choć niemal na pewno pierwsi przedstawiciele tej linii żyli już w Afryce. Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że Atlantogenata pochodzą od łożyskowców z Laurazji, które pokonały barierę morską między Eurazją a Afryką i znalazły na nowym kontynencie wolne nisze ekologiczne, umożliwiające im radiację przystosowawczą. Niektóre z nich dały początek afroterom, a jeden gatunek trafił przypadkiem na nieodległy sąsiedni kontynent. Co tam znalazł?

Ryc. 2.

Tak jak na innych kontynentach, w okresie kredowym fauna południowoamerykańska zdominowana była przez wielkie gady naczelne, jak dinozaury, pterozaury i krokodyle oraz ich kuzyni. W ich cieniu żyły ssaki należące do kilku dość różnych grup. Jedną z nich były gondwanatery (Godwanatheria), grupa o zasięgu ograniczonym do kontynentów i wysp pochodzących z rozpadu Gondwany. Prawdopodobnie nie były one ssakami w wąskim sensie, jako że nie należały do najmniejszego kladu obejmującego wszystkie ssaki współczesne, ale nie sposób im odmówić „ssakowatości”, jeśli chodzi o wygląd, anatomię i tryb życia. Drugą grupą były stekowce (Monotremata), dziś znane tylko z Australii, Tasmanii i Nowej Gwinei. Kredowy Patagorhynchus pascuali z południowej Argentyny został opisany niespełna rok temu. Ze względu na ubóstwo danych trudno powiedzieć, czy występowanie kopalnych stekowców w Ameryce Południowej świadczy o ich migracji z Australii przez Antarktydę, czy może po prostu o szerokim zasięgu w Gondwanie jeszcze przed jej rozczłonkowaniem. W każdym razie wiemy na pewno, że stekowce musiały kiedyś żyć i w Antarktydzie.

Trzecia grupa to Meridiolestida, ssaki bliżej spokrewnione z łożyskowcami i torbaczami niż ze stekowcami. Stosunki pokrewieństwa łączące je z innymi ssakami mezozoicznymi wskazują, że były one potomkami grupy, która wyewoluowała w Azji Południowo-Wschodniej, rozszerzyła swój zasięg na całą Laurazję, po czym w kredzie zdołała przeniknąć z południowej Europy do Afryki, a stamtąd do Ameryki Południowej, korzystając z istniejącej jeszcze wówczas drogi lądowej. Po rozdzieleniu kontynentów przez tworzący się południowy Atlantyk Meridiolestida dały początek dość różnorodnym formom południowoamerykańskim. Niewykluczone, że przodkowie szczerbaków migrowali tą samą drogą, tyle że nieco później. W każdym razie prawdopodobnie już w późnej kredzie żyli gdzieś w tropikach Nowego Świata, ryjąc w ziemi i objadając się mrówkami.

Wielka katastrofa i ssaczy konkwistadorzy

66 mln lat temu uderzenie planetoidy w okolicach Jukatanu zakończyło epokę wielkich dinozaurów. Oczywiście wymarła także większość ssaków, ale nawet w Ameryce Północnej i Południowej zachowały się niedobitki kredowej fauny. Katastrofa opróżniła wiele nisz ekologicznych, które nagle stały się „do wzięcia” dla ocalałych ssaków paleocenu (66–56 mln lat temu). Dzięki temu ewolucyjnemu „resetowi” nastąpiły widowiskowe radiacje. Ssaki zaczęły wykształcać nowe przystosowania, często zwiększając przy tym rozmiary ciała. O dziwo, mimo niewyobrażalnych zniszczeń spowodowanych przez kosmiczny impakt, wszystkie późnokredowe grupy ssaków południowoamerykańskich przeżyły, choć z pewnością zostały zdziesiątkowane. Stekowiec Monotrematum sudamericanum znany jest z paleocenu Patagonii (61 mln lat temu). Prawdopodobnie południowoamerykańskie stekowce wkrótce wymarły, a w każdym razie nie odkryto dotąd ich późniejszych szczątków, ale gondwanatery i meridiolestydy przetrwały dłużej: gondwanatery co najmniej do środkowego eocenu, a najmłodsza skamieniałość meridiolestyda Necrolestes, przypominającego wyglądem i trybem życia  krety, pochodzi z miocenu, prawie 50 mln lat po wielkim wymieraniu. Ocaleli też oczywiście przodkowie szczerbaków. Głęboka nora to nie najgorsza miejscówka, kiedy w odległości czterech tysięcy kilometrów spada planetoida.

Na początku paleocenu, gdy biosfera Ziemi jeszcze otrząsała się po skutkach katastrofy, a może nawet pod koniec kredy, procesy tektoniczne na krótko utworzyły pomost lądowy lub łańcuch wysp między Ameryką Północną a Południową. Skorzystało z niego kilka grup ssaków rodem z Laurazji. Szczególna kariera czekała torbacze (Metatheria), które wyewoluowały w Ameryce Północnej, a po migracji do Ameryki Południowej stały się jedną z największych i najbardziej zróżnicowanych grup tamtejszych ssaków. To właśnie z Ameryki Południowej wywodzą się torbacze australijskie, których przodek przywędrował przez Patagonię i Antarktydę, zanim jeszcze przesmyki łączące trzy części Gondwany na dobre znikły w wodach oceanu. Laicy są często zaskoczeni, kiedy dowiadują się, że mniej więcej jedna trzecia z ponad trzystu żyjących dziś gatunków torbaczy nadal występuje w Ameryce Południowej. Wśród nich są maleńkie torbiki (Dromiciops), bliżej spokrewnione z australijską gałęzią rodu niż z pozostałymi gatunkami Nowego Świata.

Inną grupą imigrantów z północy były Pantodonta, duże ssaki o niejasnych pokrewieństwach, trybem życia przypominające ssaki kopytne, ale prawdopodobnie stanowiące bardzo prymitywną, wczesną gałąź boczną łożyskowców. Grupa ta, która pojawia się w zapisie kopalnym niemal natychmiast po wielkim wymieraniu, odniosła spory, choć krótkotrwały sukces ewolucyjny. Można je było spotkać od Arktyki (Svalbard, Wyspa Ellesmere’a) po Patagonię. Trzeba też wymienić tak zwane „rodzime kopytne południowoafrykańskie” – endemiczne rzędy Xenungulata, Astrapotheria, Pyrotheria, Notoungulata i Litopterna. Wszystkie one wymarły, ale przedstawiciele ostatnich dwóch dożyły przybycia ludzi do obu Ameryk. Z ich kości udało się wyodrębnić kolagen, a w przypadku litopternów także próbki mitochondrialnego DNA. Analizy molekularne wskazują na pokrewieństwo notoungulatów i litopternów z nieparzystokopytnymi.

Ryc. 3.

Pomost istniał krótko, a kiedy także połączenie z Antarktydą zostało zerwane, Ameryka Południowa stała się na długo kontynentem–wyspą, odizolowanym od innych lądów. Po milionach lat do Ameryki Południowej zaczęły docierać inne łożyskowce: nietoperze drogą powietrzną; gryzonie i naczelne, żeglując na naturalnych tratwach; walenie, brzegowce i płetwonogie – wpław. Niecałe 3 mln lat temu uformował się Przesmyk Panamski i nagle Amerykę Południową zalały gatunki migrujące z północy: trąbowce, wielbłądowate, jeleniowate, koniowate, tapiry, nowe rodziny gryzoni, zajęczaki, kilka rodzin drapieżnych i ryjówki. Z kolei z południa na północ powędrowały niektóre endemity południowoamerykańskie. Był wśród nich torbacz, opos wirginijski (Didelphis virginiana), wielki Mixotoxodon larensis z rzędu notoungulatów, małpy szerokonose, gryzonie, a także liczne szczerbaki – pancerniki i leniwce naziemne. Jeden z tych ostatnich dotarł nawet do Alaski i Jukonu. Niewiele brakowało, a byłby przekroczył Beringię i stał się pierwszym szczerbakiem azjatyckim.

Dwa dni temu, 20 października, przypadał Międzynarodowy Dzień Leniwca, obchodzony od trzynastu lat, więc warto z tej okazji rzucić okiem na te niezwykłe i urocze zwierzęta, które przeżyły tyle burz dziejowych i jako jedyne ssaki żyją w Ameryce Południowej nieprzerwanie od schyłku mezozoiku. Są dziś reprezentowane przez 31 gatunków (21 pancerników, 6 leniwców i 4 mrówkojady). Niektóre z nich pokazane są na załączonych zdjęciach. Prócz tego znamy jednak także wielką liczbę wymarłych linii rodowych szczerbaków, a wśród nich prawdziwe osobliwości, przy których gatunki żyjące, choć i tak dostatecznie dziwne, wydają się całkiem zwykłe. Kilka z nich zaprezentuję w kolejnym wpisie.

Opisy ilustracji

Ryc. 1. Puklerzniczek karłowaty (Chlamyphorus truncatus), najmniejszy współczesny gatunek szczerbaka z rzędu pancernikowców. Ma wraz z ogonem do 18,5 cm długości. Jednak badania DNA wyodrębnionego ze szczątków gliptodontów, olbrzymich pancerników wymarłych 11 tys. lat temu, dowiodły, że puklerzniczek należy do ich najbliższych krewnych. Foto: Paul Vogt, Mariella Superina. Źródło: ScienceNews (fair use).
Ryc. 2: Leniuchowiec krótkoszyi (Choloepus hoffmanni) z rzędu włochaczy. Leniwiec dwupalczasty zamieszkujący północnozachodnią część Amazonii i Amerykę Środkową. Park Narodowy Manuel Antonio, Kostaryka.  Foto: mcbizzo. Źródło: iNaturalist (licencja CC BY-SA).
Ryc. 3: Kolejny włochacz, mrówkojad wielki (Myrmecophaga tridactyla). Największy z czterech współczesnych gatunków mrówkojadów i jedyny, który nie spędza przynajmniej części życia na drzewach. Występuje w niemal całej północnej części Ameryki Południowej w wyjątkiem wysokich gór i w Ameryce Środkowej. Samica z młodym. Foto: Marcelocalazansbrasil74. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 4.0).