Pomyłki komitetu nagrody Nobla

Portret Alfreda Nobla

licencja: domena publiczna

Od ponad 120 lat nagroda Nobla jest uznawana za wyznacznik klasy uczonych. Otrzymało ją wielu fizyków, chemików, lekarzy i fizjologów, których prace były kamieniami milowymi na drodze ku poznaniu rzeczywistości. Ale Komitetowi Noblowskiemu zdarzały się też zwyczajne wpadki. Wielu wybitnych uczonych nie dostało nagrody, choć zasłużyli. Warto też kilka słów poświęcić przypadkom odwrotnym – gdy medal został przyznany za coś, co powinno raczej pokrywać się kurzem w archiwum.

Bez złotego medalu

Wydaje się, że najdobitniejszym przykładem wybitnego uczonego, który niewątpliwie powinien otrzymać nagrodę, jest rosyjski chemik Dymitr Mendelejew. Jego układ okresowy można znaleźć w każdym laboratorium, uczą o nim praktycznie w każdej szkole na świecie, sam twórca jednak nie dostał nagrody. Podejrzewa się, że stał za tym jeden z ważnych ludzi w komitecie – wybitny szwedzki fizykochemik Svante Arrhenius. Historycy twierdzą, że nie mógł on wybaczyć Mendelejewowi krytyki Arrheniusowskiej teorii dysocjacji, dlatego też, mimo iż rosyjski uczony był kilkakrotnie nominowany, nagrody nie otrzymał.

Chemicy powszechnie posługują się teorią kwasów i zasad Lewisa. Ten sam uczony wniósł wielki wkład w wiele dziedzin chemii – opracował koncepcję wiązania kowalencyjnego, zasugerował istnienie wolnych rodników, jako pierwszy otrzymał czystą próbkę ciężkiej wody (tlenku deuteru). To on także był autorem słowa „foton” na określenie kwantu energii promienistej.
Do nagrody był nominowany aż 35 razy (to chyba absolutny rekord), ale jej nie otrzymał. Tutaj też chodziło o pewne animozje osobiste. Gilbert N. Lewis po zrobieniu doktoratu na Harvardzie przeniósł się do Europy, gdzie pracował najpierw w Lipsku z Ostwaldem, a następnie w Getyndze z Walterem Nernstem. Nie wiadomo dokładnie, co sprawiło, że Lewis i Nernst zostali wrogami na całe życie. Lewis uwielbiał ujawniać błędy naukowe Nernsta, umieszczał je nawet jako przykłady w swoich publikacjach. A tak się składa, że przyjaciel Nernsta, Walter Palmaer, był w tamtym czasie sekretarzem Komitetu Noblowskiego. To właśnie on zadbał o to, aby nominacje Lewisa były konsekwentnie odrzucane. No i jeden z wielkich fizykochemików nagrody nie dostał. Otrzymali ją natomiast uczniowie Lewisa, Harold Urey i Glenn T. Seaborg, choć niewielkie to pocieszenie.

Kolejną pomnikową postacią, która winna być uhonorowana, był Henry Eyring. Każdy student przedmiotów ścisłych uczy się o teorii kompleksu aktywnego sformułowanej przez Eyringa. Uczony wniósł wielki wkład w prace podstawowe dotyczące przebiegu elementarnych reakcji chemicznych – wiele jego idei jest nadal bardzo istotnych i stosowanych w nauce. Prowadził też badania dotyczące katalizy, aktywności optycznej oraz teorii wartościowości.
Dlaczego w takim razie nie dostał Nobla? Historycy nauki uważają, że tym razem nie chodziło o osobiste animozje. Eyring prawdopodobnie nie otrzymał nagrody z powodu swoich przekonań religijnych. Był on bowiem bardzo zaangażowanym wyznawcą Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, znanego powszechnie pod nazwą kościoła mormonów, co było nie do przyjęcia w Szwecji, kraju protestanckim.

Kolejnym bardzo kontrowersyjnym przypadkiem było nieprzyznanie nagrody Lisie Meitner – fizyczce z Niemiec, która po dojściu Hitlera do władzy została zmuszona do ucieczki z kraju w 1938 roku. To ona właśnie, pracując tak naprawdę tylko korespondencyjnie, prawidłowo zinterpretowała wyniki doświadczenia Ottona Hahna i Fritza Strassmanna, którzy pod koniec 1938 roku dokonali rozszczepienia atomu uranu, co dało początek fizyce jądrowej, elektrowniom atomowym, jak też bombie jądrowej. Hahn i Strassmann zostali nagrodzeni Noblem w 1945 roku.

Tu warto też wspomnieć o odkrywczyni pulsarów, pani Jocelyn Bell Burnell. Została pominięta przez komitet nagród Nobla, który za to ważne astrofizyczne odkrycie postanowił nagrodzić jej szefa, Antony’ego Heewisha, oraz innego astrofizyka, Martina Ryle’a. A o samej Jocelyn możecie przeczytać tutaj.

Czasem nagroda była na wyrost

W początkowych latach XX wieku Komitet Noblowski realizował precyzyjnie testament fundatora. Stanowił on bowiem, że nagroda winna być przyznana za wynalazek lub odkrycie, które zostało dokonane w ciągu poprzedzającego roku.

Taki zapis spowodował na przykład to, że w roku 1912 w dziedzinie fizyki nagrodzono szwedzkiego wynalazcę Gustafa Dalena (ktoś z was o nim słyszał?), podczas gdy nie uznano za stosowne przyznać Nobla wynalazcy, który ze wszech miar na nią zasłużył – Thomasowi Alva Edisonowi. Dla przypomnienia młodszym czytelnikom: posiadaczowi ponad tysiąca patentów, wynalazcy m.in. żarówki, fonografu (dawniejszy gramofon) oraz budowniczemu pierwszej elektrowni publicznego użytku.
Nagroda dla Dalena była tylko dość dziwną pomyłką, która nie niosła za sobą dalszych negatywnych efektów. Niestety, w wielu przypadkach decyzja Komitetu bywała nawet nie kontrowersyjna, ale wręcz tragiczna w skutkach.

Tak było w przypadku portugalskiego psychiatry i neurochirurga, Egasa Moniza, zdobywcy nagrody Nobla w 1949 roku. Był on propagatorem jednej z najbardziej kontrowersyjnych technik stosowanych w chirurgii mózgu – leukotomii, zwanej też lobotomią przedczołową. Opisywał on tę technikę jako „prostą, zawsze bezpieczną i efektywną w pewnych przypadkach schorzeń psychicznych”. Ci, którzy oglądali wstrząsający film „Lot nad kukułczym gniazdem”, pamiętają zapewne, jak ten zabieg zadziałał na głównego bohatera – McMurphy’ego. Nieudanej lobotomii poddana została m.in. Rosemary Kennedy, siostra prezydenta USA. Interesujący może być fakt, że Komitet Noblowski nie cofnął decyzji o przyznaniu tego kontrowersyjnego wyróżnienia, pomimo oficjalnego protestu grupy pacjentów, którzy zostali poddani tej okrutnej procedurze medycznej.

Innym przypadkiem tego typu było przyznanie w 1917 roku Nobla austriackiemu lekarzowi, Juliusowi Wagner-Jaureggowi. Badacz ten wpadł na bardzo dziwaczny pomysł leczenia jednej choroby inną. Chorych na końcowe stadium kiły zarażał malarią, co powodowało gorączkę malaryczną, która tak naprawdę nie leczyła kiły, lecz tylko łagodziła pewne objawy tej choroby. Na całe szczęście w latach 40. ubiegłego wieku okazało się, że kiłę można doskonale leczyć penicyliną, co spowodowało zakończenie ryzykownych eksperymentów dr. Jauregga.

Była też nagroda, która budzi bardzo mieszane uczucia, przynajmniej u mnie. Chodzi o tę, którą dostał w 1918 roku Fritz Haber. Owszem, jego osiągnięcie, a mianowicie opracowanie procesu syntezy amoniaku z azotu i wodoru było rewolucyjne i pozwoliło na masową produkcję tanich nawozów, ale… no właśnie. W czasie I wojny światowej inicjował badania nad bronią chemiczną, osobiście nadzorując jej testy na froncie. Miał także spory udział w opracowaniu niesławnego Cyklonu B, stosowanego później m.in. w komorach gazowych Auschwitz.

Zapewne jeszcze niejeden raz werdykty noblowskie będą przedmiotem namiętnych dyskusji. Miejmy jednak nadzieję, że opisane tutaj błędy nigdy się już nie powtórzą.

(c) by Mirosław Dworniczak. Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem. Linkować oczywiście można.