Chemia i alchemia umysłu – konopie.

Przyznam że mam dwie pasje – jedną jest dłubanie w tym jak działa Wszechświat, zwłaszcza na najniższym z poziomów, gdzie mogę podziwiać potęgę rzeczy małych. Drugą, jak pewnie niektórzy wywnioskowali z wpisu o Mikołaju i muchomorze, są substancje psychoaktywne i ich rola w życiu oraz kulturze homo sapiens.

Tak, ludzkość używała różnych roślin, grzybów, żywic, ekstraktów, wydzielin różnych organizmów etc. celem zmiany stanu świadomości mniej więcej od zawsze. Dowodów na to dostarczają archeolodzy i nie tylko.

Zacznijmy może od marihuany która oczywiście jest z konopi, zwanych popularnie indyjskimi choć moim zdaniem bliższa prawdy byłaby nazwa „tybetańskie” lub „chińskie” bo właśnie tam około 4 tysięcy lat temu znajdujemy dowody na pozyskiwanie z nich rzeczy takich jak olej czy włókna. Warto przypomnieć iż pierwszy papier pojawił się właśnie w Chinach i był wytwarzany z włókien konopnych. Dalsze wykopaliska wzdłuż słynnego „Jedwabnego Szlaku” pokazały iż już 2,5 tysiąca lat temu konopie były używane z pewnością jako używka rytualna. W miejscu pochówku znaleziono drewniane przedmioty przypominające fajki w których znaleziono spalone resztki konopi. Do podobnych odkryć doszło w Izraelu, jeśli wierzyć tamtejszym badaczom olej używany do rytualnych namaszczeń zawierał w sobie m.in kwiaty konopi. Herodot również opisywał rytuały Scytów polegające na spalaniu kwiatów na rozgrzanych kamieniach w małych pomieszczeniach do których otwory były zasłonięte grubymi tkaninami.

Zapewne wielu z was słyszało określenia takie jak „sativa” czy „indica” lub mogło natrafić w różnych artykułach opowieści dziwnej treści na temat literek takich jak „złe THC”, „lecznicze CBD”, „marihuana medyczna” itp. To teraz wyjaśnijmy sobie pokrótce co jest co 🙂

fot. domena publiczna.

Kiedyś traktowano te rośliny jako osobne gatunki tymczasem są to po prostu odmiany konopi siewnych. To co nazywamy „sativą” powinno być nazywane poprawnie „indicą” a to co nazywa się „indicą” powinno być nazywane „afghanicą” biorąc pod uwagę miejsca występowania i pochodzenie samych roślin. Trzecią z odmian jest odmiana dzika. Okazała się ona niezwykle cenna gdyż dojrzewa po osiągnięciu odpowiedniego wieku stąd popularnie odmiany z domieszką jej genów to tzw. „automaty”.

Dla mnie jest jednak istotne iż obecnie praktycznie nie występują rośliny które powstały inaczej niż w toku wielokrotnego krzyżowania różnych odmian. Nawet w najlepszych holenderskich czy kalifornijskich coffeshopach nie da się kupić czegoś bo byłoby wyłącznie „sativą” lub „indicą, w tych kanadyjskich również. Ważnym jest również to że nie istnieją rośliny które nie zawierałyby kannabinoidów czyli THC, CBD, CBG i innych związków. Są one produkowane naturalnie i zapewne stanowiły dla rośliny ochronę przed szkodnikami. Ważnym jest również to że sama roślina nie zawiera żadnego z tych związków w takiej postaci. Wszystkie należy zapisać z dodatkowym „A” na końcu. Owo „A” informuje nas w tym przypadku że dany związek jest w formie kwasu. Takie THCA jest związkiem absolutnie niepsychoaktywnym który rozkłada się pod wpływem temperatury. Właśnie dlatego takie popularne jest spalanie kwiatów w formie „jointów” czy wyrób np. ciast i ciastek.

Oprócz wyżej wymienionych związków z rodziny kannabinoidów konopie zawierają również mnóstwo innych substancji które mają wpływ na jej smak i zapach. Mowa tu o terpenach takich jak alfa-pinen, mircen czy tlenek kariofilenu do wykrywania którego są szkolone psy policyjne. Co ciekawe substancje zawarte w konopiach zdają się na siebie wzajemnie wpływać gdyż zaobserwowano różne efekty przy podawaniu pojedynczych związków w stosunku do „miksu” zawartego w roślinie. Prawdopodobnie różne efekty zgłaszane przez użytkowników wynikają właśnie z różnic stosunków THC do CBD etc.

To że nasze organizmy reagują na te substancje wynika z tego że nasz organizm sam produkuje podobne związki nazywane endokannabinoidami. Przykładem może być tu np. anandamid. Mamy z nim kontakt już w życiu płodowym. Do takich wniosków doszli naukowcy z zespołu Sudhansu Dey z Vanderbilt Univeristy Medical Center w Nashville którzy w toku swoich prac odkryli iż ten związek bierze udział w procesie implantacji zarodka. Anandamid jest wydzielany również przez nasz organizm w czasie snu i relaksu oraz w wyniku intensywnego wysiłku fizycznego. Tak, niewykluczone że tzw. „euforia biegacza” to efekt odurzenia kannabinoidami produkowanymi przez nasz własny organizm.

Skoro nasz organizm posiada receptory zdolne rozpoznania związków które produkuje sam to jest w stanie rozpoznawać również związki z tej samej rodziny które dostarczamy mu z zewnątrz. Skoro działa na nas anandamid wydzielany przez nasz organizm to zadziała również ten sam występujący np. w kakaowcu. Skoro anandamid należy do tej samej rodziny co THC czy CBD więc można oczekiwać że te związki zadziałają przynajmniej podobnie choć z różną mocą. Istnieją również kannabinoidy pozyskane drogą syntezy i tu wyraźnie zaznaczam że należy je omijać szerokim łukiem. Często znajdują się w składzie różnych „dopalaczy” i są bardzo niebezpieczne gdyż działają w sposób gwałtowny i bardzo nieprzewidywalny. O ile te „naturalne” nie stanowią żadnego zagrożenia gdyż ich przedawkowanie jest praktycznie rzecz biorąc niemożliwe o tyle działanie i dawkowanie „sztucznych” udowodniły że są to jedne z groźniejszych substancji znanych ludzkości.

Na koniec dodam również że jedyną różnicą pomiędzy „marihuaną medyczną” a „rekreacyjną” jest wyłącznie certyfikacja i staranność hodowli. Rośliny które stosuje się do łagodzenia objawów różnych chorób są dokładnie tymi samymi które można znaleźć, tam gdzie to legalne, w sklepach.

Sam temat „narkotyków” bardzo chętnie rozwinę i chętnie odpowiem na wszelkie pytania.

(c) by Lucas Bergowsky
Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem
.