Wniebowzięci – historia ssaków latających. Część 5: Nietoperze i język

Inne wpisy z tej serii
Część 1: Spadochroniarze i lotniarze
Część 2: Nietoperze, czyli lotnictwo dla zaawansowanych
Część 3: Planeta nietoperzy
Część 4: Zdrów jak nietoperz

Prolog o rozmaitości nietoperzy

Skąd się właściwie wzięło słowo nietoperz? W źródłach z XV w. spotykamy formę nietopyrz. W XVI w. częściej wspominano o nietoperzach, toteż i rozmaitość form jest większa: nietopyrz, nietopérz, niedopyrz, niedopérz. W jeszcze późniejszych tekstach pojawiają się te same formy plus parę innych, zapewne pochodzenia ludowego, np. mętoperz (pisane mentoperz). Mimo wszystko forma oficjalna, która utrwaliła się w wykształconej polszczyźnie, czyli nietoperz, reprezentuje zarazem wariant najdawniej poświadczony. Obniżenie artykulacji y > é > e przed spółgłoską r lub ř (rz) w dawnej polszczyźnie było zjawiskiem regularnym.

W gwarach współczesnych spotykamy jeszcze inne warianty. Można je uznać za „wariacje na temat”, bo ich źródłem było zniekształcanie na różne sposoby słowa nietopyrz, nietoperz. Oto kilka przykładów: gacoperz, kacoperz, krzętoperz, latoperz, mętoperz, niecoperz, niedoperz, szętoperz. Wyprodukowały je procesy słowotwórcze takie jak etymologia ludowa (dopasowanie formy słowa do jego domniemanego pochodzenia: niedoperz, bo jest „niedopierzony”, tzn. pozbawiony piór), kontaminacja (przekształcenie słowa wskutek skojarzenia go z innym, o podobnym brzmieniu, ale niespokrewnionym), celowe przekształcenie eufemistyczne, ekspresyjne albo po prostu żartobliwe. Niektóre z tych wariantów można znaleźć także w innych językach słowiańskich, ale właściwie tylko odpowiedniki polskiego nietoperz występują tak powszechnie, że z dużą dozą pewności formę *netopyr(j)ь można uznać za prasłowiańską. Pozostałe warianty są produktami „mutacji”, które zachodziły lokalnie już po rozpadzie wspólnoty prasłowiańskiej.

Słowo *netopyr(j)ь jest z bez wątpienia złożeniem, ale z biegiem stuleci straciło przejrzystość, toteż dziś trudno zrekonstruować jego pierwotną formę i znaczenie. Większość etymologów jest zgodna, że trzeba podzielić je tak: *neto-pyr(j)ь, i że w pierwszym członie ukrywa się rzeczownik ‘noc’, a drugi ma związek z lataniem. Jednak w naukowej etymologii ważne jest nie „ogólne wrażenie”, ale szczegóły, których nie powinniśmy zostawiać bez przemyślenia i wyjaśnienia. Przyjrzyjmy się zatem szczegółom i tkwiącym w nich diabłom.

Ryc. 1.

Noc i nietoperz

Zacznijmy od pierwszego członu. Słowiański wyraz ‘noc’, czyli *notjь, pochodzi od dawniejszego *noktь, to zaś od prabałtosłowiańskiego *naktis (patrz litewskie naktis) i ostatecznie od praindoeuropejskiego *nokʷt-. Żadna z tych form nie mogła się rozwinąć wprost w słowiańskie *neto-. Weźmy jednak rzeczownik praindoeuropejski pod lupę. Należał on do bardzo starej grupy tak zwanych tematów spółgłoskowych (końcówki odmiany dodawano bezpośrednio do końcowego *t). Jego mianownik brzmiał *nokʷt-s. Formę tę kontynuują na przykład łacińskie nox, starogreckie núks1, staroindyjskie nakt-, a także słowa germańskie, jak gockie nahts, niemieckie Nacht, angielskie night czy islandzkie nátt. Biernik brzmiał *nokʷt-m̥ (zob. łacińskie noctem). W języku prabałtosłowiańskim forma ta rozwinęła się w *naktim. Samogłoskę *i mówiący zaczęli interpretować nie jako część końcówki przypadka, ale jako ostatni element tematu rzeczownika (*nakti-m). Na tej podstawie powstał nowy bałtosłowiański mianownik *nakti-s (zamiast odziedziczonego *nakt-s).

Praindoeuropejskie słowo *nokʷt- miało też inne formy odmiany, np. dopełniacz *nekʷt-s, zachowany w języku hetyckim w archaicznym zwrocie nekuz mehur ‘pora nocy’. Wymiana samogłosek *o/*e była zjawiskiem bardzo archaicznym, spotykanym tylko w niewielkiej klasie starych rzeczowników. Zgodnie z naszą wiedzą o fleksji praindoeuropejskiej, także w miejscowniku powinniśmy oczekiwać samogłoski *e: *nekʷt (ewentualnie *nekʷt-i z opcjonalną końcówką *i). Forma ta nie jest udokumentowana bezpośrednio, ponieważ praktycznie wszystkie języki potomne uprościły odmianę, uogólniając wokalizm *o we wszystkich formach fleksyjnych. Na przykład w łacinie mamy nox/dopełniacz noctis, w grece núks/nuktós, w polskim noc/nocy.

Przypuśćmy jednak, że forma *nekʷt ‘w nocy’ (zapewne wypchnięta poza system deklinacyjny i traktowana jako przysłówek), przeżyła dostatecznie długo, aby w języku prasłowiańskim wystąpić jako pierwszy człon złożenia. Prasłowianie upraszczali zbitki spółgłoskowe: oczekiwanym słowiańskim refleksem *nekʷt- byłoby *nekt- > *net-. W złożeniach słowiańskich często występowała samogłoska łącznikowa *-o-, toteż jej analogiczne dodanie po pierwszym członie byłoby zjawiskiem normalnym: *nekt- > *nekt-o- > *neto-. Trzeba zaznaczyć, że słowo netopyrь jest jedynym znanym przypadkiem wystąpienia takiej formy, bo na przykład inne stare złożenie, nocleg < *notjь-lěgъ (dosłownie: ‘miejsce do leżenia na noc’), zawiera po prostu słowo ‘noc’. Cała konstrukcja jest zatem mocno hipotetyczna i postuluje zachowanie izolowanego archaizmu, ale przynajmniej nie kłóci się z tym, co wiemy o morfologii i procesach słowotwórczych w praindoeropejskim i językach potomnych. Wspiera ją fakt, że nazwy nietoperzy w wielu językach podkreślają ich nocny tryb życia, więc z typologicznego punktu widzenia „nocne coś tam” jest silnie osadzone w praktyce nazewniczej.

Pewnym problemem już wyłącznie na gruncie polskim jest samogłoska pierwszej sylaby. W języku polskim słowiańskie *e ulegało tak zwanemu przegłosowi przed spółgłoską przedniojęzykową, jeśli następna sylaba zawierała samogłoskę tylną. Zmieniało się wówczas w tylne *o, ale zostawiało ślad swojej dawnej wymowy przedniej w postaci zmiękczenia poprzedzającej spółgłoski. Stąd wzięły się współczesne alternacje typu niosę/niesie (prasłowiańskie *nesǫ/*nesetь). Co prawda od reguły przegłosu jest wiele wyjątków, ale zwykle zachodzą one w szczególnych okolicznościach. Na przykład w odmianie rzeczowników alternacja została na ogół usunięta wskutek wyrównania. Prasłowiańskie *žena/celownik *ženě rozwinęły się regularnie w staropolskie żona (z przegłosem)/żenie (bez przegłosu), ale następnie przez analogię powstał schemat współczesny: żona/żonie. Oczekiwane formy bez przegłosu zachowały się w czasowniku żenić i w przymiotniku żeński. Alternacje zachowały się też wyjątkowo w odmianie niektórych rzeczowników, np. przyjaciele/przyjaciołom, kościół/w kościele, Analogia działająca w drugą stronę (uogólnienie barwy e) zdarza się w formach gwarowych: niesę, niesą (przez analogię do niesiemy, niesie itp.). Mamy też dialektalne odchylenia od rozwoju „głównego nurtu”: w wielu regionalnych odmianach polszczyzny przegłos nie zachodził po spółgłoskach wargowych: pierun, mietła, wiesło (literackie piorun, miotła, wiosło).

W słowie *netopyr(j)ь zachodzą warunki do wystąpienia przegłosu, spodziewalibyśmy się zatem staropolskiego *niotopyrz. Dlaczego utrzymała się pierwotna samogłoska bez przegłosu? Można wykluczyć działanie analogii, bo nie istnieją żadne formy pokrewne, które mogłyby stanowić podstawę do uogólnienia e. Pochodzenie gwarowe jest wątpliwe, bo nagłosowa spółgłoska nie ma artykulacji wargowej. Być może zatem mamy do czynienia z wpływem czeskim. Pożyczki leksykalne z języka czeskiego były szczególnie częste w XV–XVI w., ale zdarzały się i wcześniej, a staroczeskie netopýř (współczesne netopýr) nadawałoby się na prototyp formy polskiej. Pewnym problemem jest tylko fakt, że czeska sekwencja ne uległa dyspalatalizacji (stwardnieniu) już w XIII w., więc oczekiwalibyśmy w staropolskim formy *netopyrz. Jeśli mamy do czynienia z czechizmem, to jest on albo bardzo stary, albo przybrał formę kompromisu fonologicznego między odziedziczoną formą polską a zapożyczeniem pokrewnej nazwy czeskiej: *niotopyrz × *netopyrznietopyrz (podobnym przypadkiem jest omawiany tu przy innej okazji przymiotnik czerwony – hybryda staropolskiego czerwiony i staroczeskiego črvený). Do rozważenia byłby także rutenizm, czyli zapożyczenie z któregoś z dawnych dialektów wschodniosłowiańskich. Sprawa jest nieco kłopotliwa, ale jak zaznaczyłem, dotyczy tylko nieregularnego rozwoju formy polskiej i w żaden sposób nie podważa prasłowiańskiej rekonstrukcji *netopyr(j)ь.

Skoro mniej więcej uporaliśmy się z pierwszym członem złożenia (a przynajmniej wyjaśniliśmy, skąd mógł się wziąć), weźmy byka za rogi i spójrzmy na człon drugi, jeszcze bardziej zagadkowy. Etymologia naiwna chętnie łączy go ze słowem pierze, ale słowo to jest starym rzeczownikim zbiorowym utworzonym od pióro. Dokładniej – prasłowiańskie *pero ‘pióro’ miało odpowiednik zbiorowy *perьje ‘masa piór’ (jeszcze raz widzimy tu typowy rozwój polski form z przegłosem i bez przegłosu). Człon *-pyr(j)ь zawiera prasłowiańską samogłoskę *y, która nie może pochodzić od *e. Współczesne polskie -perz jest wynikiem późniejszego rozwoju. Występuje w nim niezmiękczone p, co wyklucza bezpośredni związek z pierzem. Lokalne warianty gwarowe typu latopierz znane są dialektologom, ale powstały właśnie wskutek ludowego skojarzenia niemającego podstaw etymologicznych. Generalnie gwary zachowują bardzo wiernie postać -pyrz, -perz z twardą spółgłoską.

Ryc. 2.

Dygresja o piórach i skrzydłach

Tu przerwijmy na chwilę rozumowanie dotyczące nietoperzy i zastanówmy się, skąd pochodzi słowo pióro, czyli prasłowiańskie *pero. Jest to jeden z tych przypadków, gdy etymolodzy niby znają odpowiedź, ale i tak skrobią się w głowy. Mamy bowiem słowa potencjalnie pokrewne: starogreckie pterón, pragermańskie *feþrō, staroindyjskie pátram (pisane także páttram). Można je sprowadzić do trzech różnych form pierwotniejszych: *pero-, *ptero-, *petro-. Wszystkie oznaczają ‘pióro’, a czasem także ‘skrzydło’. Wyglądają na spokrewnione, ale spółgłoska *t, wyskakująca w różnych miejscach albo znikająca, budzi konsternację. Porządne słowo indoeuropejskie tak nie postępuje.

Nie ma rady: żeby cokolwiek zrozumieć z tego galimatiasu, musimy wyruszyć w odleglejszą przeszłość. Kiedy porównamy z sobą całą rodzinę słów oznaczających ‘latać’, ‘pióro’, ‘skrzydło’ itp., wyłania się następujący obraz: istniał sobie w dalekiej przeszłości czasownik praindoeuropejski *pet- o znaczeniu ‘poderwać się do lotu’.2 Można było od niego utworzyć rzeczownik rodzaju nijakiego, którego mianownik/biernik brzmiał *pot-r̥. W przypadkach zależnych zamiast *r pojawiało się *n (jest to tzw. odmiana heteroklityczna), stąd np.dopełniacz *pet-n̥-s (z podobną wymianą *o/*e jak w słowie ‘noc’). Formy heteroklityczne najlepiej zachowały się w hetyckim pattar/pattan- ~ pettar/pettan- ‘skrzydło, pióro’ (w każdym razie coś, co po rozpostarciu umożliwia lot). Ten podstawowy rzeczownik odprzymiotnikowy zachował się poza hetyckim tylko śladowo, ale dla języków indoeuropejskich dysponujemy ogólnym modelem „behawioralnym” pozwalającym przewidywać typowe szlaki słowotwórcze.

Rzeczowniki heteroklityczne mogły tworzyć pochodne o znaczeniu przymiotnikowym przez dodanie przyrostka samogłoskowego *-o- do podstawy zawierającej którykolwiek sufiks spółgłoskowy, *-r- lub *-n-. Rezultat wyglądał tak: *pet-r-o- lub *pet-n-o-. Nie wdając się w detale techniczne, wspomnę tylko, że formą, od której tworzono takie derywaty, był na ogół miejscownik czy raczej przysłówek odrzeczownikowy zakończony na *-er lub *-en. Przymiotniki te, o znaczeniu typu ‘dotyczący skrzydła lub pióra, wchodzący w skład skrzydła’ łatwo ulegały substantywizacji, czyli przekształceniu w rzeczowniki w zasadzie bez zmiany formy (co najwyżej z przesunięciem akcentu z przyrostka na samogłoskę rdzenia). Tak powstała następna generacja rzeczowników, które wypierały swojego heteroklitycznego przodka, bo miały praktycznie to samo znaczenie, natomiast ich odmiana była łatwa, nienastręczająca kłopotliwych komplikacji w rodzaju jednoczesnej wymiany samogłosek w rdzeniu i spółgłosek w sufiksie. Forma *petnah₂ (rodzaj żeński od *petno-) dała łacińskie penna ‘skrzydło, pióro (zwłaszcza lotka skrzydła)’.3 Z kolei *pétrah₂ i *pétrom (rodzaj żeński i nijaki od *petro-) rozwinęły się odpowiednio w pragermańskie *feþrō (angielskie feather, niemieckie Feder, niderlandzkie veer, staroislandzkie fjǫðr itd.) i w staroindyjskie pátram.

Greckie pterón < *pter-ó-m ma inne miejsce akcentu, a ponadto samogłoska e wygląda na wstawioną „w złym miejscu”. Mówi to coś o prawdopodobnym pochodzeniu tej formy. Od rzeczowników o tematach spółgłoskowych można było tworzyć słowa pochodne za pomocą procesu, o którym już tu kiedyś wspominałem: należało „wyzerować” temat, usuwając z niego wszystkie samogłoski, a następnie dodać sufiks *-ó- i wstawić wewnątrz szkieletu spółgłoskowego tematu samogłoskę *e. To wstawianie odbywało się „na wyczucie”, nie zawsze zgodnie z oczekiwaniami opartymi na znajomości etymologii. Po zastosowaniu do rzeczownika *potr̥ ten przepis daje nam formę *pter-ó-. Słowo starogreckie oznaczało ‘skrzydło’ lub ‘pióro’, ale w tym drugim znaczeniu najczęściej miało formę liczby mnogiej: pterá ‘pióra, pierze’. Mogło się też odnosić do skrzydeł nietoperza lub owada, czyli niekoniecznie opierzonych.

Niewiele języków indoeuropejskich tolerowało nagłosowe grupy spółgłosek zwartych, takie jak pt. Grecy jako jedni z nielicznych nie mieli z nimi kłopotów. Dla współczesnego użytkownika języka polskiego jest to również bułka z masłem: potrafimy wymówić ptero- równie dobrze jak starożytni Grecy4, ale język prasłowiański (inaczej niż polski) dopuszczał bardzo niewiele kombinacji spółgłosek. Wewnątrz wyrazu odziedziczone *pt było redukowane do *t albo zastępowane przez *st.5 Co się z tą zbitką działo w nagłosie wyrazu, nie wiemy dokładnie z braku pewnych przykładów. A co, jeśli słowo *pero jest właśnie takim przykładem? W końcu odpowiada dokładnie greckiemu pterón, wyjąwszy jedynie brak *t.

Drugi człon w nowym świetle

Po tej przydługiej, ale potrzebnej dygresji wróćmy do *-pyr(j)ь. Dlaczego umieściłem *j w nawiasach? Ponieważ w języku prasłowiańskim wiele dawnych rzeczowników zakończonych na * (takich, które w niegdyś miały temat zakończony na krótkie *-i-) uległo w swojej odmianie wpływowi rzeczowników zakończonych na *-jь (których temat pierwotnie zakończony był na *-jo-). Choć zatem schemat fleksji słowa ‘nietoperz’ sugeruje rekonstrukcję *netopyrjь, jest dość prawdopodobne, że starszą formą było *netopyrь. I o ile pierwsza możliwość prowadzi do głębszej rekonstrukcji *-pūrjo-, która niczego nie wyjaśnia, o tyle druga możliwość zakłada dawniejsze *-pūri-, a to już jest forma obiecująca. Wiemy bowiem, że dawne tematy spółgłoskowe były w języku prasłowiańskim, a czasem już w prabałtosłowiańskim, przenoszone właśnie do klasy tematów na *-i-. „Punktem przesiadkowym” tej transformacji (jak widzieliśmy w przypadku słowa ‘noc’) był biernik zakończony na *-im, wspólny dla obu typów odmiany. Zatem pierwotnym tematem mogło być *-pūr-.

Jest kilka wyrazów niewątpliwie starych, o rodowodzie indoeuropejskim, w których pojawia się słowiańskie *-yr- najwyraźniej kontynuujące prajęzykowe *-ōr. Nie ma ich wiele, bo słowa z tą końcówką zostały w ogromnej większości wyeliminowane lub przekształcone. Na przykład praindoeuropejskie słowo *swesōr ‘siostra’ zostało rozszerzone o regularny sufiks rodzaju żeńskiego, przy okazji tracąc *w: *s(w)esr-ā > prasłowiańskie *sestra. Co by się z nim stało, gdyby takie przekształcenie nie zaszło? Odpowiedź podsuwa język litewski, w którym mamy sesuo (dopełniacz sesers). Dyftong powstał z wysokiej, silnie zaokrąglonej samogłoski *ō, która rozwinęła się z praindoeuropejskiego *-ōr na końcu wyrazu. W języku prasłowiańskim takie wygłosowe *-ō ulegało regularnej zmianie w * i ostatecznie w *-y. Hipotetycznym odpowiednikiem prasłowiańskim byłoby zatem *sesy (dopełniacz *sesere lub być może *sestre). Prasłowianie uniknęli tak kłopotliwej odmiany, dodając końcówkę, dzięki której deklinacja stała się przyjazna dla użytkowników.

Mamy jednak słowa *četyre ‘cztery’, *pastyrь ‘pasterz’ (staropolskie pastyrz) z nieoczekiwanym *y. Odpowiednie formy praindoeuropejskie brzmiały *kʷetwor-es, *pah₂s-tōr (zob. łacińskie pāstor). Ponieważ forma *pastyrь była oparta na dawnym bierniku *pah₂stor-m̥, należałoby oczekiwać w prasłowiańskim form *četvore, *pastorь. Samogłoska *y musiała zostać przeniesiona z form, które pierwotnie zakończone były na *-ōr. Praindoeuropejski liczebnik ‘4’ miał formę rodzaju nijakiego *kʷetwōr, która powinna była dać bałtosłowiańskie *ketwō > *ket(w)ū > prasłowiańskie *čety. Wskutek utraty końcowego *r forma ta wyglądała „łyso” w porównaniu z resztą odmiany liczebnika, dodano więc do niej przejętą z rodzaju żeńskiego końcówkę *-ri. Powstało w ten sposób *četyri, a występujące w nim *y zainfekowało resztę odmiany. W konsekewencji zamiast oczekiwanych *četvore (rodzaj męski), *četъri (rodzaj żeński) powstały jednolite formy *četyre (męska), *četyri (żeńska i nijaka). Podobnie *pastyrь to zapewne dawny mianownik *pasty rozszerzony o końcówkę przeniesioną z biernika *pastorь. Po tej operacji wszystkie inne przypadki przejęły samogłoskę mianownika, dzięki czemu schemat odmiany stał się w pełni regularny.

Nasuwa się przypuszczenie, że *-pyrь powstało w podobny sposób jako przetworzona forma dawniejszego *-pōr. To zaś z kolei może być uproszczonym refleksem *-ptōr analogicznie do *ptero- > *pero. Ale jakie może być pochodzenie *ptōr? Można sądzić, że znany nam już rzeczownik *potr̥ zachowywał się tak jak inne rzeczowniki z tej samej klasy odmiany, a zatem tworzył m.in. formę zbiorową (collectivum) *pétōr. Zastępowała ona rzeczownikom rodzaju nijakiego liczbę mnogą, ale funkcjonowała także jako prawdziwe collectivum, czyli oznaczała raczej zbiór czegoś niż pewną liczbę pojedynczych sztuk (tzn. bardziej ‘upierzenie’ niż ‘pióra’). Collectivum łatwo zmieniało rodzaj z nijakiego na ożywiony i było wtedy interpretowane jako rzeczownik policzalny, wyraźnie zindywidualizowany – w liczbie pojedynczej. Ten proces widać w przypadku indoeuropejskiej nazwy słońca (o której już tu pisałem). Mogło przy tym zachodzić przesunięcie akcentu na drugą sylabę, powodujące redukcję lub zanik samogłoski, która akcent traciła: *pétōr > *p(ə)tṓr. Co się stanie, jeśli forma zbiorowa rzeczownika o znaczeniu ‘skrzydło, pióro’ zostanie przeniesiona do kategorii ożywionej? Będzie oznaczała zwierzę wyposażone w skrzydła bądź pióra – coś, co żyje i lata.6 Niektóre stare warianty nazwy nietoperza, jak cerkiewnosłowiańskie nepьtyrь czy wschodniosłowiańskie nepъtyrь, mogłyby na upartego pochodzić od nieco innej, alternatywnej postaci złożenia, *nekʷt-pətōr.

Zmierzamy do konkluzji

A zatem prasłowiański *neto-pyr(j)ь daje się sprowadzić do wcześniejszego *nekʷt(o)-ptōr ‘zwierzę skrzydlate aktywne nocą’, QED. Jest to hipoteza spekulatywna i być może błędna, ale ponieważ starałem się uzasadnić każdy szczegół analizowanych form, nadaje się ona do poważnej dyskusji w odróżnieniu od etymologii, które sugerują takie czy inne pochodzenie tylko na podstawie powierzchownego podobieństwa form.

Wspominałem, że w nazwach nietoperzy często widać związek z nocą. Po starogrecku nietoperza nazywano nukterís (rodzaj żeński, dopełniacz nukterídos) od przymiotnika núkteros ‘nocny’ (utworzonego, rzecz jasna, od rzeczownika núks ‘noc’). W postaci zlatynizowanej element nycteris jest często wykorzystywany w nazwach rodzajowych nietoperzy, zwłaszcza wymarłych (Onychonycteris itd.), ale funkcjonuje też samodzielnie jak nazwa współczesnego rodzaju bruzdonos (Nycteris). Po łacinie nietoperz to vespertīliō, z trochę zagadkowym zakończeniem dołączonym do rzeczownika vesper ‘wieczór, zmierzch’. Tak długie słowo aż się prosiło o zniekształcenie w łacinie ludowej, z której powstały języki romańskie. W języku włoskim w XIV w. spotykamy warianty takie jak vispistrello, vipistrello i pipistrello, a w językach północnej Italii barbastel itp. (por. weneckie barbastrejo). Przypomina to jako żywo nasze niedoperze i krzętoperze. Biolodzy wykorzystali te rozmaite warianty jako nazwy rodzajowe nietoperzy. Tylko wśród naszych nietoperzy rodzimych mamy takie rodzaje jak mroczak (Vespertilio), karlik (Pipistrellus) i mopek (Barbastella). Dodam jeszcze tylko, że w niektórych gwarach Polski nietoperz nazywa się wieczorek („bo lata wieczorem”), a słowo wieczór jest w trochę skomplikowany sposób spokrewnione z łacińskim vesper.

Obawiam się, że tylko dotknąłem tematu, który wart jest grubej monografii lub cyklu artykułów, ale jak na wpis na blogu i tak się już nadto rozgadałem. Chodziło mi głównie o zwrócenie uwagi, że nazewnictwo nietoperzy jest równie ciekawym i skomplikowanym zagadnieniem jak odkrywanie ścieżek ich ewolucji biologicznej.

Przypisy

1) Ze spotykaną w języku greckim asymilacyjną zmianą *o > u przed spółgłoską pierwotnie wymawianą z zaokrągleniem warg (*).
2) Czasownik występował zwykle w formie *peth₂- z końcową spółgłoską „laryngalną”, zapewne pochodzenia sufiksalnego. Miał także pierwotniejsze znaczenie ‘rozłożyć, rozpostrzeć’ (nie tylko skrzydła, ale np. ramiona). W pochodzących od niego rzeczownikach nie widać żadnego śladu spółgłoski *h2, więc pomijam ją w dalszej dyskusji, w której czasownik nie odgrywa roli. Wygląda na to, że rzeczowniki utworzono od prostszego morfemu *pet-.
3) Także pióro służące jako narzędzie skryby, stąd angielskie pen, zapożyczone z języka starofrancuskiego, wywodzącego się z łaciny.
4) W języku nowogreckim pterón przekształciło się we fteró (i ogólnie dawne pt zmieniło się we współczesne ft, np. heptá ‘siedem’ > eftá). Jednak standardowy język nowogrecki zapożyczył z greki klasycznej wiele wyrazów zawierających pt.
5) Na przykład prasłowiański bezokolicznik od grzebie (praindoeuropejski rdzeń *gʰrebʰ-) rozwijał się tak: *greb-ti > *grepti > *greti ~ *gresti). Pierwszy typ uproszczenia widzimy w staro-cerkiewno-słowiańskim greti, drugi – w staropolskim grześć (zastąpionym w nowszych czasach przez grzebać).
6) Patrz celtyckie słowa oznaczające ptaka: *φatar obok *φetnos < *petnos o tym samym znaczeniu. Od tych form praceltyckich pochodzą walijskie adar ‘ptaki, ptactwo’ i edn ‘ptak’.

Opisy ilustracji

Ryc. 1. Galeria portretów nietoperzy z 15 gatunków. Ernst Haeckel 1904 (domena publiczna).
Ryc. 2. Galeria typów piór. Adolphe Millot dla Le Larousse pour tous : Nouveau dictionnaire encyclopédique, vol.2, 1907–1910 (domena publiczna).

Asterysk (nie mylić z Asterixem), czyli uwaga, *rekonstrukcja!

Pisałem tu już uprzednio o metodzie porównawczej, którą stosujemy, żeby ustalić, czy dana grupa języków pochodzi od wspólnego przodka. Systematycznie porównując słowa o podobnym znaczeniu i morfemy o podobnej funkcji gramatycznej (np. końcówki fleksyjne) w dwóch językach, próbujemy zidentyfikować zbiory odpowiadających sobie par, które wykazują tę samą regularną odpowiedniość w ich strukturze fonologicznej (w danym kontekście głoska x w języku A odpowiada głosce y w języku B). Taka powtarzalna regularność sugeruje ich historyczną homologię, czyli “pochodzenie od wspólnego przodka”. Znalezienie wielu takich odpowiedniości między parą języków ułatwia identyfikację kolejnych, mniej oczywistych (gdy np. znaczenie słów lub funkcje morfemów uległy zmianie). Możemy też rozszerzyć poszukiwania na kolejne potencjalnie pokrewne języki. Jeśli nam się powiedzie, to otrzymujemy spójną, obszerną rekonstrukcję różnych aspektów zaginionego języka będącego wspólnym przodkiem badanej grupy: jego słownictwa, systemu fonologicznego, reguł słowotwórstwa, schematów odmiany, a czasem nawet utartych fraz (na tyle trwałych, że odziedziczyły je języki potomne.

A zatem metoda porównawcza pozwala na podstawie zidentyfikowanych odpowiedniości zrekonstruować formę, od której pochodzą udokumentowane słowa w językach potomnych. Na przykład na podstawie form takich jak:

  • staroindyjskie mádhu, starocerkiewnosłowiańskie medъ, staroangielskie meodu, walijskie medd [meːð], starogreckie métʰu

oraz naszej już uzyskanej wiedzy o tym, jak wyglądają regularne odpowiedniości między porównywanym językami, rekonstruujemy rekonstruujemy praindoeuropejski rzeczownik rodzaju nijakiego *médʰu ‘miód pitny’.

Zauważmy, że choć historyczne zmiany głosek są w większości regularne (co w ogóle umożliwia rekonstrukcję porównawczą), i tak musimy walczyć z różnymi komplikacjami. Słowa nie ewoluują tylko w warstwie fonologcznej. Może się zmienić ich znaczenie albo cechy morfologiczne, a tu już ewolucja staje się nieprzewidywalna i nie można jej ująć w reguły. Na przykład w kilku grupach języków znaczenie analizowanego wyżej słowa uległo rozszerzeniu i zaczęło ono oznaczać ‘miód’ albo ‘coś słodkiego’, a nie konkretnie napój wyskokowy produkowany z miodu. Tak jest np. w językach słowiańskich (polskie miód ma oba znaczenia), a także w staroindyjskim, ale nie w angielskim (gdzie mead oznacza tylko miód pitny), walijskim (podobnie) czy starogreckim, gdzie métʰu było poetyckim synonimem słowa oînos ‘wino’. Grecy znaleźli się wcześnie w regionie, gdzie pito raczej wino niż miód. Grecki wyraz zatem zmienił znaczenie z przyczyn kulturowych, ale nie zaczął oznaczać surowego miodu pszczelego, dla którego Grecy mieli inną nazwę, méli. Dokładniejsza praca detektywistyczna pozwala stwierdzić, że miód wytwarzany przez pszczoły nazywał się po praindoeuropejsku *melit. Nazwa ta musi być stara, bo zachowała się nawet w hetyckim i innych językach anatolijskich. A zatem prajęzyk miał pierwotnie dwa różne słowa o różnym (choć pokrewnym) znaczeniu, a sytuacja taka jak w językach słowiańskich, gdzie oba znaczenia objęte są jednym słowem, jest wtórna i wynika z lokalnej zmiany semantycznej.

Polskie słowo miód, podobnie jak staroangielskie meodu i walijskie medd, to rzeczowniki rodzaju męskiego, nie nijakiego (w odróżnieniu od ich odpowiedników: staroindyjskiego i starogreckiego). Skąd zatem wiemy, że pierwotny rodzaj był nijaki? Trudno to streścić w kilku słowach, ale dzięki analizie dużej liczby przypadków tego typu wiemy, jakie były charakterystyczne szlaki „migracji” słów między klasami deklinacyjnymi. Tak zwane tematy rodzaju nijakiego na –u były kategorią ustępującą w późnej historii języków indoeuropejskich i łatwo przechodziły do podobnej grupy tematów rodzaju męskiego (ale nie na odwrót). W języku waliskim rodzaj nijaki w ogóle zanikł, a rzeczowniki pierwotnie do niego zaliczane zmieniły rodzaj i schemat odmiany. Biorąc to wszystko pod uwagę, dochodzimy do wniosku, że to języki takie jak sanskryt czy greka ujawniają stan pierwotny, a zmiana rodzaju na męski wynika z innowacji dokonanych niezależnie i z różnych przyczyn w kilku grupach języków.

Z powodu tych wszyskich komplikacji rekonstrukcja językowa nie jest jest zadaniem trywialnym. Na poziomie fonologicznym mamy zmiany regularne, ale semantyka i morfologia dodają do historii języka swoje nieszablonowe wyskoki i wspólnie spiskują, żeby utrudnić językoznawcom działanie. Bardzo często spotykanym czynnikiem komplikującym jest analogia. Na przykład dodawanie końcówek deklinacyjnych do rzeczownika może spowodować, że w miejscu kontaktu rzeczownika z końcówką nastąpią jakieś zmiany spowodowane przez zmieniony kontekst fonologiczny. Wskutek tego rzeczownik zmienia nieco formę w zależności od tego, jaka końcówka mu towarzyszy: powstają oboczności, które użytkownicy języka mogą uznać za niewygodne, i pojawia się presja, żeby przywrócić porządek, wyrównując całą odmianę według jednego wzorca.

Oto przykład: prasłowiański rzeczownik *bogъ ‘bóg’ miał między innymi następujące formy deklinacyjne:

  • celownik *bogu, miejscownik *bodzě, wołacz *bože

Dlaczego właśnie tak? Bo w jeszcze wcześniejszych czasach samogłoska przednia *e następująca po spółgłosce *g powodowała jej zmiękczenie. Dlatego *g w wołaczu zmieniło się w *, a następnie artykulacja tej głoski uprościła się do *ž. Była to tzw. „pierwsza palatalizacja słowiańska”. Nie dotknęła ona miejscownika, bo jego końcówką w tym czasie było *-ai (pochodzące od praindoeuropejskiego *-oi), niepowodujące żadnych zmiękczeń. Jednak kilkaset lat później dyftong *-ai zmienił się w nową samogłoskę przednią *ě. Historia się powtórzyła w postaci „drugiej palatalizacji słowiańskiej”. Tym razem *g przed *ě zmieniło się w *dz. Wszystkie te zmiany były stuprocentowo regularne z punktu widzenia fonologii, ale z punktu widzenia morfologii narobiły bałaganu. Jeszcze w staropolszczyźnie (do XVI w.) używano form: bóg, bogu, o bodze, boże. Ten sam rzeczownik miał teraz w swojej odmianie przez przypadki trzy różne formy: bog-/bóg, bodz- i boż-. Pierwsza i trzecia przetrwały do dziś, ale miejscownik otrzymał nową końcówkę, zapożyczoną z innej klasy deklinacyjnej. Forma bodze została zastąpiona przez bogu, z końcówką, która nie wymagała palatalizacji, bo zawierała samogłoskę tylną [u]. W ten sposób częściowo przywrócono porządek, redukując liczbę form obocznych.

A teraz spójrzmy na słowo *vorgъ ‘wróg’, które miało w prasłowiańskim takie same końcówki jak *bogъ:

  • celownik *vorgu, miejscownik *vordzě, wołacz *vorže

W języku staropolskim nadal można było spotkać ich regularne refleksy: wróg, wrogu, o wrodze, wroże. Co jednak widzimy dzisiaj? Schemat odmiany został całkowicie przekształcony. Mamy następujące formy: wróg, wrogowi, o wrogu, wrogu. Jedyna oboczność dotyczy samogłoski, natomiast we wszystkich przypadkach zależnych mamy jednolitą formę wrog-. Osiągnięto to dzięki przeniesieniu wszystkimi form odmiany hurtem do innej klasy deklinacyjnej, która w języku polskim jest szczególnie żywa między innymi dlatego, że nie zawiera form obocznych. Dlaczego, chociaż rzeczowniki męskie na -g w ogromnej większości poszły tą drogą, nadal mamy morfologicznie nieregularny wołacz boże, a nie bogu? Powód jest prosty: jest to najczęściej używany wołacz (o Boże!), więc pamiętamy go tak, jakby był osobnym hasłem w naszym mentalnym słowniku. Uratowało go to od przywrócenia spółgłoski [ɡ] przez analogię do innych form deklinacyjnych. Wroga rzadko wzywamy na głos, więc wołacza wroże nie chroniła częstość użycia.

Również celownik bogu uniknął (przynajmniej na razie) presji, żeby przybrać końcówkę -owi przez analogię do klasy rzeczowników, która wchłonęła słowa takie jak wróg lub róg. Wraz z garstką towarzyszy (pies, kot, pan, chłop, chłopiec, diabeł i kilka innych) zachował -u, bo forma ta miała silne oparcie w tradycji. Występowała w utartych wykrzyknikach: chwała Bogu, dzięki Bogu, i w porzekadłach: i panu Bogu świeczkę, i diabłu ogarek. Widzimy, że skłonność do ulegania analogii nie jest automatyczna i różne słowa mogą jej ulegać lub opierać się jej z różnych przyczyn i w różnym stopniu. Wszyscy od dawna mówią sądowi zamiast sądu (forma autentyczna, ale dawna), część ludzi mówi osłu, inni osłowi (proces zmiany trwa, ale jeszcze się nie zakończył), ludzie dorośli i wykształceni mówią nadal wyłącznie psu i kotu, ale dzieci często eksperymentują z formami psowi i kotowi.

Asterysk, czyli gwiazdka (*) używana przed rekonstruowanymi formami, jak praindoeuropejskie *médhu, ostrzega czytelnika, że ma do czynienia z rekonstrukcją, czyli z hipotezą roboczą, a nie faktem, który można poddać bezpośredniej weryfikacji (jak w przypadku form zachowanych na piśmie). Jeśli odkryjemy nowy materiał do porównań albo udoskonalimy nasze metody analizy i uzyskamy lepszy wgląd w relacje między porównywanymi językami, możemy zmodyfikować albo całkowicie odrzucić wcześniejsze hipotezy i zastąpić je przez takie, które lepiej wyjaśniają obserwowane fakty. Tak przecież działa nauka w każdej dyscyplinie.

Uwaga, *rekonstrukcja!

Takie zmiany w systemie rekonstrukcji nieraz występowały w przeszłości. Na przykład na podstawie porównania słów oznaczających ‘konia’, takich jak:

  • staroangielskie eoh, łacińskie equus, starogreckie híppos, staroindyjskie áśvas itd.

i odrzucenia form ewidentnie innowacyjnych, innego pochodzenia:

  • polskie koń, angielskie horse, niemieckie Pferd, francuskie cheval, walijskie ceffyl itd.,

zrekonstruowano w połowie XIX w. słowo praindoeuropejskie o znaczeniu ‘koń’:

  • *ákvas

Takiej rekonstrukcji używał August Schleicher w roku 1868. Opierał ją na założeniu, że język staroindyjski (wedyjski i sanskryt) reprezentuje najbardziej konserwatywną gałąź rodziny indoeuropejskiej i że w szczególności samogłoski *e i *o pojawiły się wtórnie w innych językach, a język praindoeuropejski miał zamiast nich tylko *a, jak w sanskrycie. To założenie okazało się fałszywe w latach siedemdziesiątych XIX w. Zdano sobie wówczas sprawę, że sanskryt wcale nie jest pod każdym względem tak zachowawczy, jak się zdawało, i że to samogłoski greckie lub łacińskie lepiej odzwierciedlają stan pierwotny, a rozwój samogłosek w sanskrycie (zanik kontrastu między pierwotnymi *e, *a i *o, które wszystkie dały staroindyjskie [a]) jest innowacją. Choć więc nie odkryto nowych faktów, poprawiony model rozwoju języków indoeuropejskich doprowadził do następującej rekonstrukcji:

  • *éḱwos

używanej np. przez Karla Brugmanna około 1890 r. W tym czasie wiedziano już także, że język praindoeuropejski miał aż trzy rodzaje spółgłosek typu „k”: *, *k i *. Pierwsza z nich daje staroindyjskie ś (wymawiane tak jak w polskim, czyli [ɕ]), a pozostałe dwie – staroindyjskie k. Rekonstrukcja Brugmanna byla już dość nowoczesna, ale nie ostateczna. Dziś to samo słowo rekonstruujemy jeszcze trochę inaczej:

  • *h₁éḱwos

Pierwsza spółgłoska, *h₁ (wymawiana prawdopodobnie jako [h]), dodana została po tym, jak pod naciskiem nowych faktów, czyli nowo odkrytych danych językowych, uznano słuszność tzw. „hipotezy laryngalnej” (zob. wpis o językach starożytnej Anatolii). Wprowadzenie spółgłosek laryngalnych do praindoeuropejskiego systemu fonologicznego zmieniło pewne istotne cechy modelu, m.in. nasz pogląd na to, jak wyglądała wewnętrzna budowa wyrazów indoeuropejskich.

Czy ta współczesna rekonstrukcja jest już naprawdę ostatnim słowem indoeuropeistyki? Nie wiem, bo nigdy nie wiadomo, co jeszcze uda się odkryć lub poprawić. Zawsze można dopracować pewne dyskusyjne szczegóły. Specjaliści nadal nie osiągnęli całkowitej zgody co do tego, jaka była wymowa *h₁ albo na czym polegał kontrast między * a *k. Nie jest też pewne, czy forma *h₁éḱwos jest naprawdę praindoeuropejska. Jest to rzeczownik z tematem zakończonym na przyrostek samogłoskowy *-o- (*-s jest końcówką mianownika liczby pojedynczej). Jednak dane języków anatolijskich wskazują raczej na formę bez tego sufiksu: *h₁éḱu-s (być może oznaczającą „tego, który biega szybko”, bo istniał też przymiotnik o bardzo podobnej formie i znaczeniu ‘szybki’). Forma rozszerzona *h₁eḱu-o-s → *h₁éḱwos miałaby wtedy status nie praindoeuropejski, ale „pra-poza-anatolijski”, czyli byłaby innowacją wspólnego przodka pozostałych języków indoeuropejskich, młodszą niż *h₁éḱus. Dokładne ustalenie takich detali to zadanie na przyszłość.

Językoznawcy są świadomi tego typu komplikacji, ale niezbyt się nimi martwią. Ambicją nauki nie jest  dotarcie na skróty do ostatecznej Prawdy przez duże P, tylko cierpliwe weryfikowanie i poprawianie istniejących modeli. Dlatego, choćbyśmy mieli nie wiem jakie zaufanie do poprawności obecnie używanych rekonstrukcji, nadal umieszczamy przed nimi asteryski, żeby nie zapomnieć, że mamy do czynienia z hipotezą permanentnie roboczą.

Epilog

Skoro mowa o asteryskach, etymologii i rekonstrukcji: skąd pochodzi słowo asterysk? Z greckiego asterískos ‘gwiazdka’. Powstało ono z dołączenia przyrostka zdrabniającego -iskos do rzeczownika  astḗr ‘gwiazda’ (rodzaju męskiego). Porównanie z innymi językami prowadzi do rekonstrukcji rzeczownika o temacie zakończonym na spółgłoskę: *h₂ster- (mianownik l.poj. *h₂stḗr, dopełniacz *h₂str-és, mianownik liczby mnogiej *h₂stér-es). Był on na tyle uprzejmy, że zachował się w języku hetyckim jako haster-, gdzie początkowe h- jest bezpośrednim dowodem na obecność spółgłoski „laryngalnej” *h₂. Do rodziny wyrazów pokrewnych należą też między innymi łacińskie stēlla i angielskie star, ale to dłuższa historia.

Można by się było tym zadowolić, ale też można, a nawet należy drążyć dalej. Przyrostek *-ter- występuje w wielu rzeczownikach będących nazwami działacza – zwykle człowieka, ale także rzeczy, którym przypisuje się charakter ożywiony. Na takie traktowanie wskazuje też fakt, że słowo ‘gwiazda’ nie miało w praindoeuropejskim rodzaju nijakiego. Jeśli wyodrębnimy przyrostek: *h₂s-tér-, to czym jest poprzedzający go morfem *h₂s-? Powinien być rdzeniem czasownikowym. Ponieważ akcent pada na przyrostek, rdzeń występuje w formie zredukowanej, bez samogłoski. Najprawdopodobniej jest to czasownik *h₂eh₁s- ‘żarzyć się, dopalać się’, spotykany w wielu indoeuropejskich słowach oznaczających ołtarz, ognisko lub popiół. Rzeczownik *h₂h₁s-tér-, już w czasach praindoeuropejskich uproszczony do *h₂stér- (z czterema spółgłoskami w nagłosie wyrazu nawet Polak miałby trudności), oznaczałby „tego, który się żarzy”. Być może gwiaździste niebo przywodziło Indoeuropejczykom na myśl żarzące się węgielki ogniska. Z punktu widzenia współczesnej astrofizyki taka wizja gwiazd ma nawet sens.