Wziąść: jeszcze jeden krótki wykład o względności norm

Wpisy powiązane tematycznie: Czy znacie język polski? − Cykl

Zagajenie

Każdy, kto przejmuje się poprawnością językową, wie, że nie mówi się wziąść, tylko wziąć. Ale językoznawcę powinno interesować nie to, co obwieszczają stróże poprawności, tylko jak naprawdę działa język. Na przykład: dlaczego pomimo zaleceń poprawnościowych mnóstwo ludzi nie mówi wziąć, lecz wziąść? Przecież nie robią tego na złość Radzie Języka Polskiego tylko z jakiegoś powodu, który zapewne da się zrozumieć w świetle ewolucji języka. A skoro już zadajemy pytania, to może wypada zadać jeszcze jedno: skąd się w ogóle wzięło słowo wziąć?

Ryc. 1.

Bardzo krótki czasownik

Zacznijmy od tego, że wziąć należy do większej rodziny czasowników, obejmującej np. pojąć, ująć, wyjąć, odjąć. Powstały one przez dołączanie rozmaitych przedrostków do czasownika dokonanego, który po prasłowiańsku brzmiał *ęti. Jeśli odczepimy od niego końcówkę bezokolicznika, to zostaje nam niewiele: rdzeń czasownikowy *ę-. Czasem używamy jeszcze tego czasownika w stylu książkowym w postaci „czystej”, bez przedrostka, jako jąć ‘zacząć’, odmienianego w czasie przeszłym (jął mi się przyglądać). Teoretycznie powinien posiadać także czas przyszły1, ale nikt prócz garstki językoznawców nie wie nawet, jak by wyglądała odpowiednia forma, gdyby pozostała w użyciu (bo owszem, kiedyś istniała).

Czasownik jąć pochodzi zatem od prasłowiańskiego *ę-ti, a to z kolei od praindoeuropejskiego *h1em-/*h1m̥- ‘chwycić, wziąć’. Takie krótkie, dwuspółgłoskowe rdzenie często były przyczyną zamieszania w językach potomnych, bo najmniejsza zmiana fonetyczna mogła je zmienić nie do poznania i spowodować, że odmiana stawała się nieregularna. Tu na dokładkę spółgłoską nagłosową było *h1, wymawiane jako słaby przydech [h], który już we wczesnej historii języków indoeuropejskich zanikł, zostawiając *em-, a w wariancie nieakcentowanym samo sylabiczne *m̥-. W języku prabałtosłowiańskim zrobiło się z tego *em-/*im-, a w prasłowiańskim – *ę-/*ьm-. W języku polskim pierwszy wariant rozwinął się w ję- (jęty, jęła) lub ją- (jąć, jął), a drugi, w zależności od pozycji w zdaniu i otoczenia fonetycznego, w im- lub jm- (a nawet m-).2

Czasownik łatwiej było odmieniać, gdy miał oparcie w przedrostku i dzięki temu nie był taki niezręcznie krótki. Łatwiej jest powiedzieć po-jmę, u-jmę, za-jmę (czas przyszły odpowiadający przeszłemu po-jął, u-jął, za-jął) niż zastanawiać się nad wyborem: imę czy jmę (a może ?). Dlatego formy z przedrostkami przeżyły i mają się dobrze, natomiast formy niezłożone w dużej części wymarły. Co prawda i z przedrostkami zdarzały się problemy. Na przykład formy prasłowiańskie *ьz-ęti/*ьz-ьmǫ powinny były rozwinąć się regularnie w coś w rodzaju ziąć, *źmę, ale odmiana stawała się wskutek tego mało przejrzysta i robiła wrażenie nieregularnej. Poradzono sobie, tworząc formy na wzór u-jąć, u-jmę, czyli z-jąć, ze-jmę. W tej pierwszej pojawiło się epentetyczne [d] (zjąć > zdjąć) w celu rozbicia fonetycznie niewygodnej grupy spółgłoskowej. Następnie przez analogię przeniesiono je także do innych form czasownika (zdejmę). Gdyby w XV w. istniała Rada Języka Polskiego, zapewne potępiałaby surowo formy zdjąć, zdjął, zdejmę, bo przecież w polskim nie ma przedrostka zd(e)-.

Skutki dodania w(e)z-

Przedrostkiem często używanym z czasownikiem *ęti był *vъz-, przodek współczesnego polskiego wz-/wez-, oznaczającego ruch w górę (‘chwycić i podnieść’ = ‘wziąć’). Odmiana wyglądała tak: bezokolicznik *vъz-ęti > wziąć; czas przeszły *vъz-ęlъ > wziął; czas przyszły *vъz-ьmǫ > weźmę z późniejszym stwardnieniem spółgłoski: wezmę.3 Czasownik wziąć różni się nieco od swoich bliskich kuzynów, bo ze względu na szczególnie dużą częstość występowania nie uległ tendencjom wyrównawczym i zachował dość wiernie strukturę prasłowiańską. Zapłacił za to mniejszą przejrzystością budowy. 

Ciekawe były losy trybu rozkazującego *vъz-ьm-i > staropolskie weźmi. Końcowe [i] rozkaźników było w dawnej polszczyźnie traktowane niekonsekwentnie: albo zanikało, albo przeciwnie – było wzmacniane przez dodanie po nim -j. Wynik mógł być zatem rozmaity: albo weźmi > weźḿ > weźm > weź (z nieregularnym uproszczeniem końcowej grupy spółgłosek), albo weźmi > weźmij. W tym przypadku wygrał ostatecznie wariant jednosylabowy. Zwróćmy uwagę na jego dziwną budowę: składa się z przedrostka wez- i czasownika tak zredukowanego, że jego jedynym śladem jest zmiękczenie ostatniej spółgłoski przedrostka. Przez analogię do weź powstały także uproszczone rozkaźniki liczby mnogiej: weźmy, weźcie (zamiast weźmmy, weźmcie lub weźmijmy, weźmijcie).

Podobne wahania występowały po innych przedrostkach. Nie rozwiązano tego problemu kompleksowo, stosując jedną zasadę do wszystkich przypadków, tylko dla każdego czasownika rozstrzygano osobno, czy używać formy krótszej, czy dłuższej. Skutkiem jest panująca do dziś niekonsekwencja. Mówimy weź, ale wyjmij, ujmij, a formy przyjm, zdejm (oboczne warianty rozkaźników przyjmij, zdejmij) nie są wcale rzadkie. Można kwestionować ich poprawność i w ten sposób je deprecjonować, ale przecież powstały na podobnej zasadzie jak weź (albo napełń obok napełnij) i bywają używane przez ludzi w pełni wykształconych.

Dalsza rodzina

Rdzeń *ę-/*ьm- wcześnie uzyskał podpórkę fonetyczną w postaci półsamogłoski [j] w nagłosie: *ję-/*jьm-, dlatego wiele pochodzących od niego wyrazów uległo przeobrażeniu: czasownik pierwotnie mający postać *sъn-ęti/*sъn-ьmǫ (o znaczeniu ‘zebrać do kupy’) został przerobiony na *sъ-jęti/*sъ-jьmǫ. Choć wcześnie zanikł w języku polskim, pamiątką po nim jest rzeczownik pochodny *sъjьmъ > staropolskie sjem ‘zebranie, zgromadzenie’.4 Zgodnie z tzw. prawem Havlíka zawarte w nim słabe samogłoski (*ъ, *ь) rozwijały się różnie zależnie od końcówki odmiany; na przykład miejscownik *sъjьmě dał staropolskie (w) sejmie. Dawna odmiana sjem/w sejmie uległa wyrównaniu analogicznemu, stąd dzisiejsze sejm/w sejmie. Podobną innowacją jest współczesny rozejm (zamiast szesnastowiecznego rozjem, patrz rozjemca), natomiast rzeczownik najem/najmu oparł się wyrównaniu. Przy okazji można zauważyć, że od czasownika zająć tworzono rzeczownik zajem ‘zajęcie, wzięcie w posiadanie’.  Wyrażenie przyimkowe w zajem oznaczało ‘do użytku, do dyspozycji’. Ponieważ było często używane przy transakcjach i pożyczkach, zaczęło się kojarzyć z dwustronną wymianą przysług, stąd jego dzisiejsze pochodne: wzajemny, nawzajem.

Podstawowy czasownik dokonany *ęti ‘wziąć’ tworzył także czasowniki pochodne. Jednym z nich było niedokonane *imati ~ *jьmati, stąd polskie imać się ‘brać się (do czegoś), trzymać się’ (imałem się różnych zajęć, tego miecza rdza się nie ima). Natomiast czasownik *jьměti oznaczał rezultat czynności: ‘mieć’ (wziąłem, a zatem mam). W XV w. czasownik mieć miał jeszcze formy oboczne imieć, jmieć i szeroki zakres znaczeń: ‘mieć, posiadać, trzymać’. O ile nietrudno się domyślić jakiegoś związku łączącego wziąć, jąć, a być może nawet imać, to pokrewieństwo z mieć (albo pochodnymi typu mienie) nie jest wcale oczywiste i współczesny użytkownik języka polskiego już go nie odczuwa.

A oto kilka innych przykładów słów pochodzących z tego samego gniazda słowotwórczego: imadło ‘narzędzie do przytrzymywania’ pochodzi oczywiście od czasownika imać (w znaczeniu ‘chwytać, trzymać’). ‘Wzięty, pojmany’ to inaczej jęty (*ętъ), stąd rzeczownik *ętьcь > jęciec ‘człowiek wzięty w niewolę’. To staropolskie słowo miało dopełniacz jęćca, którego umowa uległa uproszczeniu do jeńca. Odmiana jęciec/jeńca stała się wskutek tego nieregularna, toteż – jak to bywa w takich razach – uległa wyrównaniu: jeniec/jeńca. Starszą wersją sejmu było (poświadczone w XV w.) śnimanie ‘zgromadzenie’ od czasownika *sъn-imati (niedokonany odpowiednik *sъn-ęti ‘zebrać’).

Nie taki błąd straszny

Prawda, że można się w tym pogubić? Nic więc dziwnego, że już kilkaset lat temu Polacy przestali rozumieć, jaka dokładnie jest struktura wewnętrzna czasownika wziąć, wezmę, wziął, wzięty, weź i do czego właściwie dołączony jest w nim przedrostek w(e)z-. A kiedy brak takiej świadomości, zniekształcenia szerzą się łatwo, bo nikt nie wie, na jakiej podstawie jedna mało przejrzysta forma miałaby być uznana za lepszą od innej. Skoro odmiana i tak jest nieregularna, to przecież jedna więcej drobna mutacja nie jest w stanie jej popsuć.

Dlatego już w XVI w. pojawił się w bezokoliczniku wariant wziąść – zapewne wskutek kontaminacji, czyli przypadkowego skojarzenia form takich jak wziąć i wsiąść (wcześniej, w XV w., zdarzały się też formy źwiąć, wźwiąć). Odtąd wziąść koegzystuje sobie z odziedziczoną formą wziąć. Gdyby mówił tak jedynie prosty lud, zwaliłoby się wszystko na brak wykształcenia i byłoby po sprawie.5 Ale wśród ludzi regularnie używających wziąść na piśmie był na przykład Adam Mickiewicz, a to już trudno zatuszować. Jeśli traficie na wydanie Pana Tadeusza, w którym zamiast Zamku żaden wziąść nie chciał widnieje Zamku żaden wziąć nie chciał, to wiedzcie, że macie do czynienia z ingerencją wydawców współczesnych „poprawiających” wieszcza i fałszujących jego język. Formy wziąść używał także Juliusz Słowacki, choćby w Balladynie (Ale Bóg jedną tylko wziąść pozwala), a do kompletu również trzeci z wieszczów romantycznych, Zygmunt Krasiński.

Ryc. 2.

Spotykamy wziąść u Cypriana Kamila Norwida, Aleksandra Fredry (ryc. 2), Henryka Sienkiewicza (ryc. 1), a także u niezliczonych innych szanowanych autorów, w których wykształcenie, kulturę i świadomość językową nie sposób wątpić. Nie były to przypadkowe lapsusy, tylko po prostu swobodne używanie formy obocznej, która nikogo wówczas zbytnio nie raziła i której nie korygowali wydawcy. Dopiero w XX w. (i to nawet nie od początku stulecia) językoznawcy preskryptywni jęli tępić wziąść z zapałem godnym lepszej sprawy.6 Tymczasem nie ma w tej formie – udokumentowanej od prawie 500 lat i bynajmniej nie przestarzałej – nic zdrożnego. Owszem, jest ona „etymologicznie nieuzasadniona”, ale dokładnie to samo można powiedzieć na przykład o bezokoliczniku iść (staropolskie < *iti ~ *jьti, zob. czeskie jít, ukraińskie itý), którego jakoś nikt się nie czepia. Poza tym – tak z ręką na sercu – kto z Szanownych Państwa zna się na historii i etymologii języka ojczystego na tyle, żeby odróżnić formy historycznie uzasadnione od nieuzasadnionych?

Przypisy

  1. W języku polskim czasowniki dokonane nie mają czasu teraźniejszego. ↩︎
  2. O rozwoju polskich samogłosek nosowych można przeczytać więcej tutaj. ↩︎
  3. Zapewne po zaniku słabej samogłoski przedniej *ь mówiący nie rozumieli, dlaczego [z] miałoby być zmiękczone przed twardym [m]. ↩︎
  4. W polskim (ale nie we wszystkich językach słowiańskich) uległy utożsamieniu dwa przedrostki różnego pochodzenia: *ьz- ‘ze środka na zewnątrz’ oraz *sъn-/*sъ- ‘razem, całkowicie’. Ten drugi tracił końcowe [n], jeśli był dołączany do wyrazu zaczynającego się na spółgłoskę. Oba te elementy funkcjonowały też jako przyimki. Po ich utożsamieniu powstał jeden polski przedrostek pisany z-, ze-, s- lub ś- (który odziedziczył oba znaczenia) oraz jeden przyimek z(e), łączący się z dopełniaczem lub narzędnikiem w zależności od swojej genealogii (np. z książki, z książką). Bezdźwięczne [s] w słowie sjem > sejm jest zatem utrwalonym archaizmem, podobnie jak staropolskie śnieść ‘zjeść (do ostatka)’, śniadać ‘zjadać (zwłaszcza poranny posiłek)’ < *sъn-ěsti, *sъn-ědati (pochodzące od jeść/jadać). Pamiątką po nich jest zachowane słowo śniadanie. ↩︎
  5. Oczywiście istnieje cały szereg form autentycznie gwarowych, np. weznę, weźnie, a w czasie przeszłym wzión, wziena, którymi nie zajmuję się w tej skrótowej prezentacji. Nie są to w żadnym razie formy wykolejone ani barbarzyńskie, tylko wyniki alternatywnej ewolucji dialektów języka polskiego, równie „normalnej” jak to, co zaszło w polszczyźnie standardowej. Zasługują na badanie, ale nie na piętnowanie. ↩︎
  6. Przedwojenny Słownik języka polskiego Karłowicza, Kryńskiego i Niedźwieckiego (1900–1927) kwalifikuje wziąść jako formę rzadszą, ale nie niepoprawną. Tolerowali ją tym bardziej leksykografowie dziewiętnastowieczni, poczynając od Samuela Bogumiła Lindego. Prawdziwa walka z wziąść zaczęła się po II wojnie światowej. Jej skutkiem jest irracjonalnie wysoka temperatura dyskusji wszczynanej, ilekroć jakaś osoba publiczna powie lub napisze wziąść. ↩︎

Opisy ilustracji

Ryc. 1. Jak nie argumentować w dyskusji o języku − zob. polszczyzna.pl. Na dole − reality check: pierwsze wydanie Potopu z roku 1886 (domena publiczna).
Ryc. 2. Aleksander Fredro, Zemsta (ok. 1833, opubl. 1838). Wydanie Księgarni Polskiej, Lwów, 1897 (domena publiczna).