Prawdziwy zbójnik nie sepleni, czyli skąd się wzięło mazurzenie w górach

Wpisy na tematy pokrewne

Dżdż, czyli Zeus w deszczu
Ř, czyli jak utrudnić sobie życie, próbując je ułatwić

Historia

W XII w. ukształtował się zarys systemu przedniojęzykowych spółgłosek szczelinowych i zwartoszczelinowych, z których słynie język polski. Utrzymał się on do XV w., a wyglądał mniej więcej tak ([+PAL] oznacza, że spółgłoska znajduje się w otoczeniu fonetycznym powodującym zmiękczenie, czyli palatalizację):

Tabela 1.

System staropolski był dość podobny do współczesnego, ale przyjrzyjmy się głoskom w komórkach tabeli 1 wypełnionych kolorem szarym. Były one wymawiane inaczej niż dzisiejsze c, dz, sz, ż, cz, – mianowicie miękko, czyli z uniesieniem środkowej część języka ku podniebieniu twardemu (tak, jak się dzieje przy artykulacji [j]). Około 500 lat temu zaczął się proces ich „twardnienia”: c i dz stały się zwartoszczelinowymi odpowiednikami s, z, czyli zaczęły być wymawiane [ts], [dz], tak jak w dzisiejszej polszczyźnie. Z kolei sz, ż, cz, , głoski pierwotnie podobne do tych, jakie ma język angielski w słowach change, shoe albo measure, stały się retrofleksyjne, czyli wymawiane zadziąsłowo z udziałem czubka języka: [ʂ], [ʐ], [tʃ], [dʐ] (podobnie jak ich współczesne odpowiedniki).

Zmiany, które zaszły, zoptymalizowały dystans artykulacyjny i akustyczny między trzema grupami głosek reprezentowanymi przez s, sz i ś, a także ujednoliciły artykulację wewnątrz każdej z grup. Dzięki nim system stał się doskonale symetryczny. Obejmuje trzy miejsca artykulacji, a dla każdego z nich mamy podobnie wymawiane spółgłoski szczelinowe i zwartoszczelinowe ułożone parami „dźwięczna | bezdźwięczna”. Razem 12 fonemów, jak w tabeli 2:

Tabela 2.

Czy temu systemowi można coś zarzucić? Owszem, jest on nieco zatłoczony, o czym przekonują się cudzoziemcy uczący się polskiego. O wiele częściej można spotkać języki z dwiema grupami spółgłosek tego typu. Wówczas różnica między nimi jest wyraźniejsza i oczywistsza dla słuchającego. Zresztą „ucieczka w retrofleksję”, czyli zmiana [ʃ] > [ʂ] itd. wywołana była właśnie przez dążność do większego zróżnicowania sz i ś.

Redukcja nadmiaru

Ale zdarza się, że kiedy realizacje dwóch fonemów stają się zbyt do siebie podobne, użytkownicy języka machają na to ręką i poddają się bez walki, utożsamiając obie głoski. Zachodzi ich zmieszania się, zlanie się w jeden fonem (określane po angielsku słowem merger). Nie przeszkadza nam dziś zbytnio homofonia (identyczność wymowy) wyrazów bóg i buk w mianowniku l.poj. Polszczyzna „głównego nurtu” przestała rozróżniać fonetycznie historyczne u i ó, choć nadal istnieją dialekty, w których są to dwie różne samogłoski. W XV w. dialekt mazowiecki zaczął utożsamiać wymowę szeregów s, z, c, dz oraz sz, ż, cz, dż, zamiast silić się na podkreślanie różnicy między nimi. Dawne spółgłoski podniebienno-dziąsłowowe typu [ʃ] uległy stwardnieniu w sposób alternatywny, utożsamiając się z zębowo-dziąsłowymi typu [s]. Zapewne stadium pośrednim przejścia [ʃ] > [s] było apikalne dziąsłowe [s̺], czyli głoska położona w pół drogi między dzisiejszymi s i sz, a piętnastowieczny system staropolski bardzo przypominał to, co dziś widzimy w języku baskijskim (gdzie występują spółgłoski szczelinowe i zwartoszczelinowe zębowo-dziąsłowe, dziąsłowe apikalne i podniebienno-dziąsłowe). W którymś momencie Mazowszanie musieli się zdecydować, czy bardziej pasuje im merger, czy próba utrzymania i ewentualnie większego zróżnicowania fonemów znajdujących się „na kursie kolizyjnym”. Wybrali to pierwsze, inaczej niż np. Wielkopolanie, którzy utrzymali kontrast trzech typów artykulacji. W ten sposób na Mazowszu pary słów takie jak kos i kosz zaczęły być wymawiane identycznie, natomiast nadal kontrastowały ze słowem koś.1

Po roku 1500 zmiana ta zaczęła się szerzyć w Małopolsce, choć napotykała na opór warstw wykształconych, wyśmiewających ją jako wadę wymowy charakterystyczną dla Mazowszan (quod vitium Masouitis peculiare est). Stąd wzięła się nazwa „mazurzenia” (od nazwy etnicznej Mazur, oznaczającej to samo co Mazowszanin, czyli ‘mieszkaniec Mazowsza’). Niemniej zmiana objęła większość Małopolski (poza wschodnimi peryferiami) i część Śląska. Na obszarze tym słowa czåpka, żaba, sześć zaczęły być wymawiane jako cåpka, zaba, seść. Mazurzenie jest nadal częste w gwarach wiejskich od północnego Mazowsza po Tatry. Z nielicznymi wyjątkami nie zaszło jednak w gwarach Wielkopolski, Kujaw ani Pomorza. Wyjaśniam to wszystko, żeby nikogo nie dziwiło, że górale podhalańscy mazurzą, choć w zasadzie nic ich nie łączy z Mazurami.

Władysław Skoczylas (1916). Pochód zbójników (drzeworyt). Domena publiczna.

Mazurzenie to nie seplenienie

Tu ważna uwaga. We wczesnej polszczyźnie (XIII w.) dawne zmiękczone * zmieniło się w wibrującą spółgłoskę szczelinową taką jak czeskie ř (pisałem o tym poprzednio). Spółgłoska ta, wymawiana jako [ʳʒ], a posiadająca także wariant ubezdźwięczniony [ʳʃ], pozostawała poza opisanym wyżej systemem, a zatem nie wzięła udziału w jego przekształceniach. W szczególności nie podlegała mazurzeniu. Choć może wymawiano jako [ˈmɔzɛ], słowo morze wymawiane było nadal na całym obszarze języka polskiego jako [ˈmɔʳʒɛ] (czyli dokładnie tak jak czeskie moře).2 Pod koniec XVI w. mazurzenie przestało być żywym procesem fonetycznym. Jego skutki utrwaliły się w słownictwie i systemie odmiany, ale nie podlegały mu już nowe wyrazy.3

Dlatego kiedy w XVII w. rz utraciło komponent wibracyjny i w dialektach takich jak wielkopolski utożsamiło się z ż, w polszczyźnie mazowiecko-małopolskiej oznaczało to tylko uproszczenie wymowy fonemu z [ʳʒ] na [ʒ] lub [ʐ]. Było już za późno, żeby ta nowa spółgłoska mogła podążyć śladem dawnego ż. Zresztą na dużej części obszaru mazurzącego, szczególnie w niektórych gwarach Małopolski i Śląska, rz nadal wymawiane było „z czeska”, a ślady tej wymowy można spotkać nawet w naszych czasach. Dlatego zapamiętajmy: rz nie ulega mazurzeniu. W gwarach mazurzących może zawiera [z], ale morze – [ʐ] (czyli wymawiane jest tak jak w polszczyźnie standardowej). W odróżnieniu od języka ogólnego w gwarach tych występuje tylko jeden fonem /ʐ/ z dwoma allofonami: dźwięcznym [ʐ] (rzéka, grzéch, burza) i ubezdźwięcznionym [ʂ] (przód, kurz); nie kontrastują one z sobą, bo bezdźwięczność jest uwarunkowana przez konkretne otoczenie fonetyczne, w którym wariant dźwięczny się nie pojawia.

Naiwne wyobrażenie o tym, jak brzmią gwary regionalne, sprawia, że próby naśladowania wymowy dialektalnej na podstawie stereotypów zamieniają się w karykaturę. Wiedza o gwarze podhalańskiej, jaką posiada aktor przebrany za zbójnika z ciupagą, może się spowadzać do tego, że „górale mówią s zamiast sz”. Dlatego w ogólnopolskim przyszedł (IPA [ˈpʂɨʂɛt]) fałszywy góral zastępuje oba [ʂ] przez [s] i wychodzi mu psyset. A jak naprawdę powie rodowity góral? Kto nie wie, znajdzie odpowiedź na końcu tego wpisu. Pseudodialektyzmy takie jak „bzuch” (brzuch) i „zec” (rzecz) spotykamy już w XVI i XVII w. w utworach literackich, których autorzy wyśmiewali wymowę ludową, niewiele o niej wiedząc. Tradycja ta przetrwała do dziś.

Niestety presja języka standardowego, kojarzonego z wykształceniem i prestiżem społeczno-ekonomicznym, prowadzi zwykle do wypierania regionalnych systemów fonologicznych przez normę oficjalną. Kolejne pokolenia coraz mniej swobodnie i mniej konsekwentnie używają własnej normy lokalnej. W pełni autentyczne formy tradycyjne trzymają się najlepiej w słownictwie codziennym i potocznym, zwłaszcza związanym z lokalnymi realiami, jednak wychodząc poza ten obszar, użytkownicy gwary sami czasem „rekonstruują” jej wymowę na podstawie wymowy standardowej. Dlatego formy utworzone przez fałszywą analogię (jak seplenienie zamiast mazurzenia) mogą się wkradać także do prawdziwej, choć nieco zerodowanej gwary. Być może nie ma na to rady, ale pamiętajmy przynajmniej, że piętnując wszystko, co odbiega od szkolnej normy, i wywierając na ludzi presję, żeby unikali regionalnie zachowanych resztek rodzimego dialektu, wyrządzamy szkodę własnemu językowi i dziedzictwu kulturalnemu.

Przypisy

1) Z kolei w języku kaszubskim, siostrzanym względem polskiego, nastąpiło stwardnienie wczesnosłowiańskiego szeregu * [sʲ] i jego utożsamienie z *s, natomiast *š [ʃ] pozostało palatalno-dziąsłowe (jak w staropolskim). Dlatego kaszubskim odpowiednikiem polskiego sześć jest szesc [ˈʃɛsts] w odróżnieniu od standardowego polskiego [ˈʂɛɕtɕ] i mazurzonego [ˈsɛɕtɕ].
2) Pomijam nieistotne dla dyskusji komplikacje w rodzaju różnej realizacji fonetycznej fonemu /ɔ/ w różnych dialektach.
3) W słowach przyswojonych przez gwary mazurzące z polszczyzny oficjalnej lub z języków obcych po utożsamieniu s i sz często zastępowano „obce” sz, ż przez „swojskie” ś, ź: śtuka ‘sztuka’, do hareśtu ‘do aresztu’, ziåndar ‘żandarm, policjant’.

Odpowiedź na zagadkę

W gwarze podhalańskiej historyczne *dl uległo uproszczeniu do *l w formach czasu przeszłego czasownika iść, także z przedrostkami: *pri-šьdlъ > *prʲišьlъ > *přišel, a po zajściu mazurzenia > przýseł. W użytej tu konwencji ý oznacza tzw. „samogłoskę archaizmu podhalańskiego”. Pierwotnie było to historyczne [i] zachowane mimo stwardnienia poprzedzającej spółgłoski (mogło nią być s lub z pochodzące z mazurzenia, c albo dz), np. cýsto [ˈtsistɔ], zýto [ˈzitɔ], sýja [ˈsija]. Taka sama samogłoska występowała po rz. W bardzo konserwatywnej, dziś już praktycznie nieużywanej wymowie podhalańskiej rz zachowywało charakter wibrujący, a ł miało wymowę boczną: [ˈpʳʃisɛɫ]. We współczesnej gwarze jest to raczej [ˈpʂisɛw] (można by to nieformalnie zapisać „psziseł”). Samogłoska [i] utrzymuje się po rz dość konsekwentnie, choć zarówno w tym kontekście, jak i w wyrazach objętych domeną „archaizmu podhalańskiego” jej wymowa waha się między [i] a bardziej otwartą i cofniętą samogłoską [ɪ], zbliżoną do standardowego y. A zatem zarówno „psziseł”, jak i „pszyseł” ujdą w tłoku, ale „psyset” nie ma nic wspólnego z autentyczną gwarą.

Z punktu widzenia cepra jeszcze niezwyklejsza jest forma pierwszej osoby liczby pojedynczej: ani „psysłem”, ani „psysedłem”, ani nawet „przisełem”, tylko przýsełek, z charakterystyczną końcówką osobową -(e)k, odpowiadającą śląskiemu -(e)ch i wartą osobnego wpisu.

Najłatwiejsze dźwięki świata (2): dziury w systemie

Pozostałe wpisy z tej serii

Najłatwiejsze dźwięki świata (1): podstawy teoretyczne
Najłatwiejsze dźwięki świata (3): RRRrrr, czyli ukryta różnorodność warkotów
Najłatwiejsze dźwięki świata (4): Ř, czyli jak utrudnić sobie życie, próbując je ułatwić

Nie możemy nie oddychać. O ile nie mamy jakichś kłopotów zdrowotnych, na ogół oddychamy spokojnie przez nos, zwierając wargi. Podniebienie miękkie jest rozluźnione, opuszczone i nie przeszkadza w przepływie powietrza przez nosową część traktu głosowego. Język nie musi nic robić: spoczywa sobie spokojnie na dnie jamy ustnej. Jeżeli teraz więzadła głosowe w krtani przyjmą pozycję, która sprawia, że wydychane powietrz wprawia fałdy głosowe w drgania, wymówimy dwuwargową spółgłoskę nosową [m]. Jest to jedna z najbardziej naturalnych artykulacji, jakie można sobie wyobrazić. Na jednym wydechu możemy bez większego wysiłku kontynuować wymawianie [mːːːː] przez ok. 10 sekund. Kiedy niemowlę jest głodne, sygnalizuje chęć przyssania się do matczynego sutka, zwierając i rozwierając wargi. Na całym świecie [m] jest jedną z kilku głosek najszybciej przyswajanych przez dzieci. Mandaryńskie māma, suahili mama, keczua mama i polskie mama nieprzypadkowo mają to samo znaczenie. Czy można sobie w ogóle wyobrazić język, w którym nie ma fonemu typu /m/?

Nie tylko można, ale nawet trzeba, skoro (jak wspominałem w poprzednim wpisie), choć [m] jest głoską najczęściej występującą w językach świata, tylko 96% (a nie 100%) systemów fonologicznych uwzględnionych w bazie PHOIBLE zawiera fonem /m/. Jeśli ekstrapolować ten odsetek na wszystkie języki na Ziemi, to można się spodziewać braku /m/ w 250–280 systemach. Nie oznacza to koniecznie, że te języki nie posiadają głoski [m], bo może ona być wariantem pozycyjnym (allofonem) jakiegoś innego fonemu. Na przykład istnieją języki, które nie mają spółgłoskowych fonemów nosowych (takich jak /m/, /n/, /ŋ/), ale mają samogłoski nosowe kontrastujące z ustnymi (np. /ã/ : /a/). W niektórych z nich spółgłoski dźwięczne zwarte (/b/, /d/, /ɡ/) ulegają unosowieniu przez samogłoskami nosowymi, czyli np. sekwencje fonemów /bã/, /dã/, /ɡã/ są realizowane w wymowie jako [mã], [nã], [ŋã]. Ta nosowość, jako przewidywalna i niekontrastywna, nie jest traktowana jako cecha fonologiczna spółgłoski, tylko jako wynik mechanicznego upodobnienia spółgłoski dźwięcznej do samogłoski. Dlatego takie języki traktowane są jako nieposiadające fonemu /m/ (ani też /n/ lub /ŋ/).

W języku pirahã (w brazylijskiej Amazonii) – słynnym m.in. z tego, że ma jeden z najmniejszych systemów fonologicznych – także nie ma spółgłoskowych fonemów nosowych, ale na początku wyrazu po pauzie fonemy /b/, /ɡ/ są realizowane fonetycznie jako [m], [n]. Trudno powiedzieć, jakie jest pochodzenie tych allofonów (bo prawie nic nie wiadomo o historii ludu Pirahã i jego języka), ale w każdym razie nie wynika z upodobnienia. A zatem nosowość w pirahã istnieje, tyle że nie jako cecha dystynktywna (charakterystyczna dla danego fonemu i odpowiedzialna za kontrasty między fonemami).

Są języki, w których brak /m/ nie jest skutkiem ogólniejszego braku spółgłoskowych fonemów nosowych, tylko innej, równie dziwnej luki systemowej: braku spółgłosek wargowych. Języki te nie mają fonemów /p/, /b/, /m/ ani innych spółgłosek artykułowanych za pomocą warg (jak /f/ i /v/), choć mogą mieć fonemy realizowane jako głoski, którym towarzyszy zaokrąglenie warg, np. /w/ (wymawiane jak w angielskim water). Z jakiegoś względu języki tego typu spotykamy – o ile wiadomo – wyłącznie Ameryce Północnej. W dwu rodzinach językowych, irokeskiej i na-dene, brak spółgłosek dwuwargowych jest cechą odziedziczoną po prajęzyku – wspólnym przodku każdej z tych grup.1

Na przykład irokeski język mohawk nie używa spółgłosek dwuwargowych w słownictwie pochodzenia rodzimego, choć zapożyczył pewną liczbę słów angielskich i francuskich, które je zawierają. We wczesnym okresie kontaktów z Europejczykami Mohawkowie zastępowali /m/, /b/ i /v/ języka źródłowego przez /w/ (np. imię Monique zostało zaadaptowane jako Wanik), a cudzoziemskie /p/ przez swoje /k/ (np. Paul, PierreKol, Kel). W miarę oswajania się z językami europejskimi rozszerzyli swój zasób fonemów o /m/ i /p/ (np. mátsis ‘zapałki’ ⇐ ang. matches), ale spółgłoski te używane są tylko w słowach wyraźnie odczuwanych jako obce (zapożyczone). Może się wydać dziwne, że Mohawkowie określani są nazwą etniczną zaczynającą się na /m/, jest to jednak tzw. egzonim, czyli nazwa nadana z zewnątrz, w tym przypadku pochodząca z jednego z języków z rodziny algonkińskiej. Sami Mohawkowie nazywają siebie Kanien’kehá:ka (co mniej więcej oznacza ‘lud z kraju krzemienia’).

Ryc. 1.

Czasem języki, które pierwotnie nie miały fonemu /m/, uzyskują go nie dzięki zapożyczeniom ze źródeł zewnętrznych, ale w wyniku rodzimych (wewnątrzjęzykowych) procesów zmian fonetycznych. Na przykład w języku czirokeskim (również z rodziny irokeskiej) spółgłoska [w] zmieniła się w [m] w środku wyrazu, jeśli następowała po niej samogłoska nosowa. W ten sposób z prairokeskiego *awẽɁ ‘woda’ powstało czirokeskie ama (nosowość „przeniosła się” z samogłoski na spółgłoskę). Takich słów jest co prawda zaledwie kilkanaście; o wiele więcej jest czirokeskich zapożyczeń z angielskiego zawierających /m/ pochodzenia obcego. Jednak ich przyswojenie z pewnością było łatwiejsze dzięki temu, że fonem /m/ już wcześniej pojawił się w słowach rodzimych, jakkolwiek nielicznych.

W Europie brak współcześnie języków nieposiadających /m/, ale prawdopodobnie spółgłoska ta nie występowała w języku prabaskijskim, z którego rozwinął się współczesny baskijski. Dawne *b zmieniło się w [m] przed samogłoską, po której następowało *n. Na przykład prabaskijskie *bini ‘język’ > baskijskie mihi. Jak widać, spółgłoska *n, która warunkowała tę zmianę, sama następnie uległa zanikowi, a miejsce po niej zajęło krtaniowe [h] (wstawione dla uniknięcia zbiegu samogłosek). Pouczające jest przyjrzenie się szczegółom tego procesu. Stadium pośrednim było *mĩh̃ĩ (nosowość usuniętego *n „rozlała się” na sąsiednie głoski, a to z kolei spowodowało asymilacyjną zmianę [b] w [m]).1 Wskutek zniknięcia pierwotnego czynnika warunkującego unosowienie początkowa głoska wyrazu usamodzielniła się jako fonem /m/ (nosowość stała się jej własną cechą identyfikacyjną). Innym źródłem współczesnego baskijskiego /m/ jest dawna grupa spółgłoskowa *nb, która rozwijała się następująco: *nb > *mb > *mm > m (*unbe ‘dziecko’ > ume).

Zmiany fonetyczne są najczęściej „naturalne” (motywowane dążeniem do zmniejszenia wysiłku artykulacyjnego czyli do ułatwienia wymowy połączeń głosek), ale z drugiej strony język służy do przekazywania zakodowanej informacji, a zatem uproszczenia fonetyczne bywają kompensowane w taki sposób, aby kontrasty umożliwiające rozróżnianie znaczeń nie zanikały całkowicie, tylko ulegały „przekodowaniu”: mogą zostać przeniesione na inne głoski lub wyrażone za pomocą innych cech fonologicznych. Między wygodą mówiącego a wygodą słuchacza – czyli między dążeniem do łatwej wymowy a zrozumiałością komunikatu – utrzymuje się dynamiczna równowaga. Głoski łatwe w wymowie łatwiej powstają, niż znikają, toteż występują pospolicie. Głoski trudne, ale naładowane informacją (bo będące nośnikami dużego pakietu cech rozpoznawczych) powstają rzadziej i mają mniejsze zasięgi występowania, ale często stają się nieusuwalne (przynajmniej w krótkim czasie) ze względu na swoją rolę w systemie.

Ryc. 2.

Nie istnieje fonem (zdefiniowany jako kompleks konkretnych cech fonologicznych), który by występował we wszystkich językach świata. Zdarzają się również luki systemowe obejmująca całe klasy fonemów (posiadających wspólną cechę). Niemal wszystkie rdzenne języki Australii pozbawione są spółgłosek szczelinowych lub zwartoszczelinowych, z których bogactwa słynie np. język polski. Języki na-dene, takie jak tlingit, pozbawione są na ogół głosek wargowych (podobnie jak irokeskie), ale dla innych miejsc artykulacji rozwinęły bogactwo spółgłosek zwartych, szczelinowych i zwartoszczelinowych (łącznie zwanych obstruentami), które zawstydziłoby Polaków. Tlingit ma obstruenty  bezdźwięczne zwykłe, przydechowe lub ejektywne, lateralne i labializowane (wymawiane z zaokrągleniem warg), ale brak im odpowiedników dźwięcznych. Luki systemowe często wykazują koncentrację geograficzną (niezależnie od pokrewieństwa języków zdefiniowanego jako pochodzenie od wspólnego przodka). Podobnie „wyspowy” charakter ma także występowanie rzadkich typów głosek (była o tym mowa przy okazji omawiania mlasków). Języki sąsiadujące z sobą przed długi czas mogą ulegać pod tym względem konwergencji wskutek mieszania się populacji i rozpowszechnionej wielojęzyczności.2

Czy przodkowie ludów irokeskich od zarania dziejów nie używali głosek wargowych? Czy Baskowie wywodzą się z populacji, która była dziedzicznie niezdolna do wymawiania /m/ (choć używała /b/)? Na pewno nie, skoro np. Mohawkowie w końcu przyswoili sobie zapożyczenia zawierające „zakazaną” klasę głosek, a w baskijskim rozwinęło się /m/ wskutek asymilacji, bez obcego wpływu. Irokezi potrafią zaciskać wargi tak samo, jak wszyscy inni ludzie na Ziemi. Prairokeski i prabaskijski to po prostu rzadkie przykłady języków, w których ewolucji doszło do mało prawdopodobnego, ale możliwego zbiegu okoliczności. Jakieś zamierzchłe zmiany fonetyczne, których nie jesteśmy w stanie dokładnie poznać (bo zaszły w okresie dawniejszym niż zasięg rekonstrukcji porównawczej) wyeliminowały niektóre głoski, które statystycznie należą do „żelaznego repertuaru” języków świata. Nawet głoska bardzo stabilna i łatwa w wymowie, która normalnie byłaby przekazywana z pokolenia na pokolenie przez tysiące lat w niezmiennej formie, ma prawo od czasu do czasu ulec dziwnej i nietypowej zmianie.

Przypisy

1) Język pra-na-dene mógł mieć *m, ale nie jest to oczywiste. W wielu współczesnych językach tej rodziny fonemy /m/ i /p/ występują, ale zwykle są bardzo rzadkie (dotyczy to zwłaszcza /p/) albo ograniczone do zapożyczeń. W niedawno wymarłym języku ejak spółgłoska [m] w słowach rodzimych była używana jako allofon /w/ przed samogłoskami nosowymi. Język tlingit – stanowiący „bazalną” gałąź rodziny na-dene, nie ma żadnych fonemów wargowych, nawet /m/.
2) Silnie unosowiona wymowa [mĩh̃ĩ], zarówno w tym słowie, jak i w innych formach o podobnej strukturze i historii, zachowała się w dialekcie suletyńskim współczesnego języka baskijskiego (na terenie Francji).
3) Można się zastanawiać, czy zjawiska takie jak złożone tony w językach Azji Południowo-Wschodniej, brak spółgłosek szczelinowych w Australii, występowanie mlasków w Afryce Południowej albo ogromnie rozbudowanych systemów spółgłoskowych na Kaukazie – o ile utrzymywały się regionalnie przez tysiące lat – nie zostały „zasymilowane genetycznie”, tzn. czy nie pojawiła się presja selekcyjna na doskonalenie dziedzicznie uwarunkowanych biologicznych predyspozycji do posługiwania się językami danego typu. Dostrzeżono korelację między występowaniem pewnych alleli (stosunkowo późnego pochodzenia) genów związanych z rozwojem mózgu a brakiem tonalności (tak jakby to „głuchota tonalna” była zjawiskiem wtórnym i raczej młodym w skali historii gatunku), natomiast nie stwierdzono uchwytnej zależności między genetyką południowoafrykańskich populacji posługujących się językami bantu a użyciem mlasków.

Opisy ilustracji

Ryc. 1: Louis Levi Oakes (1925–2019), Kanadyjczyk, jeden z siedemnastu Mohawków, którzy w czasie II wojny światowej służyli w armii USA jako tzw. code talkers: przekazywali komunikaty kodowane w prosty sposób, ale używając własnego języka, całkowicie niezrozumiałego dla przeciwnika. Kilka innych rdzennych ludów północnoamerykańskich (np. Nawaho czy Komancze) było wykorzystywanych w ten sposób na różnych frontach. Używane przez nich kody nigdy nie zostały złamane. Foto: Pierre Belleregarde. Źródło: Twitter (fair use).
Ryc. 2: Widok Mount Giles w Górach MacDonnella (Australia) – dzieło wybitnego australijskiego malarza Alberta Namatjiry (1902–1969) z ludu Aranda (przedstawiające rodzinne strony autora). Język aranda (kompleks kilku dość różnorodnych dialektów) ma duży zasób fonemów spółgłoskowych. Wykorzystuje sześć miejsc artykulacji, odróżnia spółgłoski zwarte od nosowych i zwarto-nosowych, ma po kilka fonemów typu L i R, ale w ogóle nie używa spółgłosek szczelinowych ani zwartoszczelinowych (czyli takich jak polskie s /s/ lub c /ts/). Żródło: Wikiart (fair use).

Patrz też

Rozmowa w języku mohawk. Warto zwrócić uwagę na aktywność warg obu rozmawiających. Przy wymowie /w/ i samogłosek zaokrąglonych wargi są wysuwane lub zaokrąglane, ale ulegają całkowitemu zwarciu dopiero w chwili, gdy mówiący kończy wypowiedź.