Promieniowanie. Część 5: Datowanie radiowęglowe

Poprzednie części cyklu:
Część 1: Wstęp
Część 2: Czas półtrwania
Część 3: Dawka, moc dawki, gdzie znajdziemy dane
Część 4: Działanie w przypadku skażenia

Przez ostatnich kilka odcinków głównie straszyłem was promieniowaniem. No, może nie tyle straszyłem, ile ostrzegałem. Ale dziś chcę napisać o tym, do czego możemy wykorzystać promieniowanie w badaniach naukowych.
Zapewne część z was słyszała o tzw. datowaniu radiowęglowym i o tym, jak ustala się wiek niektórych przedmiotów przy wykorzystaniu izotopów. Chciałbym dziś opowiedzieć o tym nieco dokładniej.

Bohaterem opowieści jest promieniotwórczy izotop węgla, znany jako 14C (węgiel-14). Trzeba tu wiedzieć, że węgiel ma kilka naturalnych izotopów, czyli atomów różniących się tylko liczbą neutronów w jądrze. Ten najczęściej występujący to 12C, mający w jądrze 6 protonów i 6 neutronów. Oprócz niego istnieje też 13C, który ma 7 neutronów, oraz 14C, mający 8 neutronów. I właśnie ten ostatni jest dla nas interesujący, ponieważ jest on promieniotwórczy. Jego okres półtrwania (pisałem o tym wcześniej) wynosi 5730 lat.

Skąd się bierze 14C na Ziemi? Gdyby był zawarty w skorupie ziemskiej wtedy, gdy nasza planeta powstawała, dawno by się rozpadł. Okazuje się, że tworzy się on w sposób ciągły w górnych warstwach atmosfery. Docierają tam z przestrzeni kosmicznej neutrony, które wchodzą w reakcje jądrowe z atomami azotu, w wyniku czego powstają właśnie węgiel-14 oraz protony. Te atomy węgla wchodzą w naturalny obieg węgla w przyrodzie: utleniają się do CO2, dzięki fotosyntezie są pochłaniane przez rośliny, tworząc cukry, my zjadamy rośliny, wydychamy dwutlenek węgla – i tak kółko się zamyka.

Oczywiście cały czas zachodzi też proces rozpadu 14C. W wyniku tzw. emisji beta węgiel ulega przemianie w 14N, elektron (to jest właśnie promieniowanie beta) oraz antyneutrino. Tak więc sumarycznie: z 14N powstał 14C i po jakimś czasie rozpadł się do azotu-14. Tu też kółko się niejako zamyka.

Idźmy dalej. Po wielu latach poziom 14C się ustalił. W stosunku do węgla-12 jest go naprawdę niewiele – jeden promieniotwórczy przypada na bilion (1012) atomów węgla-12. Spróbuję to jakoś przybliżyć. Węgiel stanowi ok. 18% masy ciała. Jeśli weźmiemy np. mężczyznę ważącego 80 kg, ma on w sobie 15 kg węgla. Oznacza to, że w jego ciele znajduje się ok. 15 nanogramów 14C. Ile to jest? Po prostu pyłek, niewidoczny dla oka. Na szczęście, biorąc pod uwagę czas półtrwania oraz moc promieniowania, nie zagraża to naszemu zdrowiu.

Ale wróćmy do datowania. Wszystkie żywe organizmy zawierają węgiel, a więc też pewną ilość izotopu 14C. Ponieważ stale trwa obieg węgla w przyrodzie, jego poziom (przypomnę – 1 atom na bilion) jest w zasadzie stały. Ale tak jest tylko za życia. Jeśli roślina, zwierzę czy inna żywa istota umrze, obieg węgla ustaje. Jednym słowem w tym momencie startuje zegar izotopowy. 14C się nadal rozpada, ale nie jest uzupełniany w procesie metabolizmu. Za 5730 lat zostanie jego połowa, za 11 460 – 25% itd. Jeśli więc zmierzymy poziom promieniowania danego obiektu, będziemy wiedzieli, kiedy ustał metabolizm. Jeśli więc np. archeolodzy wykopią średniowieczną dłubankę czy starożytny papirus, będzie można ustalić, kiedy zostały wykonane. To samo dotyczy innych artefaktów, wszystkiego, co kiedyś było włączone w obieg węgla w przyrodzie.

Na pomysł wykorzystania tej techniki wpadł w latach 40. XX w. Willard Libby, za co w 1960 roku otrzymał Nagrodę Nobla. Przy okazji: pracował też przy Projekcie Manhattan, a potem był zwolennikiem zimnej wojny i gorąco popierał budowę przydomowych schronów atomowych.

Metodą radiodatowania ustalono np. czas powstania słynnych rękopisów z Qumran, czyli zwojów znad Morza Martwego. Zastosowano przy tym akceleratorową spektrometrię mas (AMS). Technika ta pozwala na oznaczenie bardzo rzadko występujących izotopów, dlatego jest szczególnie przydatna do datowania radiowęglowego. Bo, jak się tak dobrze zastanowić, poszukiwanie igły w stogu siana jest łatwe w porównaniu z szukaniem pojedynczych atomów 14C wśród bilionów atomów zwykłego węgla.

Jeden ze zwojów z Qumran
źródło: Wikimedia, domena publiczna

Pierwszą, bardzo ważną czynnością jest przygotowanie próbki. Na tym etapie łatwo popełnić błędy, które potem rzutują na końcowy wynik. Obecnie najczęściej stosuje się metodę AAA (acid-alkali-acid), polegającą na kolejnym traktowaniu próbki roztworem kwasu (HCl), następnie zasady (NaOH), a potem znowu kwasu. Pozwala to na usunięcie węglanów nieorganicznych oraz wszelkiego materiału organicznego naniesionego na próbkę w okresie późniejszym niż „czas zero”. Następnie próbkę spala się w obecności CuO i Ag w zamkniętym naczyniu kwarcowym, uzyskując CO2. W kolejnym etapie związek ten redukuje się wodorem w obecności Fe jako katalizatora – proces ten nazywa się grafityzacją. Otrzymaną mieszaninę C i Fe wprasowuje się w aluminiowy uchwyt i umieszcza w źródle jonów w akceleratorowym spektrometrze mas.

Akceleratorowy spektrometr mas – AMS (Lawrence Livermore National Laboratory)
źródło: Wikimedia, domena publiczna

Jony ze źródła są wstrzykiwanie do akceleratora, przechodzą przez magnes analizujący analizatora elektrostatycznego do detektora. Tu należy dodać, że mamy tu do czynienia z jonami ujemnymi, podczas gdy w klasycznych spektrometrach mas są to jony dodatnie. Dalszą pracę wykonuje elektronika. W wyniku otrzymujemy zawartość jonów węgla-14 w próbce. Warto tu zauważyć, że aparatura ta nie mierzy promieniowania, zlicza tylko atomy 14C. Wcześniej mierzono promieniowanie beta, ale te techniki były zdecydowanie mniej dokładne niż spektroskopowe. Celowo pomijam tu konieczność wzięcia pod uwagę wahania zawartości 14C na przestrzeni wieków, a także kwestie kalibracji urządzeń. Tę tematykę omówię kiedyś. Tu napiszę tylko, że wyniki oznaczające wiek próbki są zwykle podawane z tajemniczym skrótem BP. Rozszyfrujmy go. BP oznacza Before Present, a więc “przed chwilą obecną”. Ta “chwila obecna” to rok 1950. Wynika to z działalności człowieka, a mianowicie z wielkiej liczby powietrznych prób atomowych, co w dużym stopniu wpłynęło na zawartość 14C w atmosferze.

Maksymalny wiek badanych próbek to ok. 60 tys. lat. Po tym czasie w próbkach jest za mało węgla-14, aby można było uzyskać rzetelne wyniki. Jeśli chodzi o szczątki ludzkie, badania prowadzi się zazwyczaj na próbkach o masie 60-200 mg. Ostatnio coraz częściej spotyka się doniesienia o analizach prowadzonych na próbkach 3-60 mg.

Na koniec ciekawostka: chyba najsłynniejszym obiektem, którego wiek ustalano metodą radiowęglową, jest Całun Turyński, domniemane płótno, w które owinięto po śmierci ciało Jezusa. Badanie zawartości 14C, które wykonano w 1988 roku, wykazało, że pochodzi on ze średniowiecza, a więc nie może być uznany za autentyczny. Jednak od tego czasu trwa wielka dyskusja o metodologii pobierania i obróbki próbek, jak też o samym badaniu. Pewnie jeszcze długo nie będziemy mieli ostatecznej opinii.

Datowanie radiowęglowe nie jest jedyną metodą datowania izotopowego, jest za to chyba najbardziej znaną. Mamy dziś wiele innych metod, które stosuje się głównie w szacowaniu wieku skał, ale także w archeologii. Jest to m.in. metoda uranowo-torowa, potasowo-argonowa czy rubidowo-strontowa. Za jakiś czas postaram się je też opisać.

Proste wyjaśnienie datowania radiowęglowego (ang.)
Strona Poznańskiego Laboratorium Radiowęglowego
Metoda radiowęglowa – ze strony University of Chicago (ang.)
Historia metody datowania C-14 (ang.)

Atomowy kalendarzyk – czyli o związku okresu z rozpadem.

Stwierdzenie, jak stare jest dane znalezisko, może być dość proste lub nastręczać trudności. Rozważmy kilka przypadków. Gdybym zapytał np. o wiek obrazu Jana Matejki pt. “Stańczyk”, to każdy może to sprawdzić bez specjalnych umiejętności. Wystarczy sprawdzić, kiedy Matejko żył i kiedy tworzył, bo obraz na pewno nie powstał wcześniej ani później niż w okresie pomiędzy 1838 i 1893 r. Można się nawet wysilić na pewną kalibrację, bo z pewnością nie malował w kołysce. Gdybym jednak zadał to samo pytanie, ale wskazując na malowidła na ścianach jaskiń, to odpowiedź nie byłaby już tak prosta, głównie z tego powodu, że tym artystom nikt nagrobków nie stawiał, choć zdarza się nam natrafiać na ich szkielety.

Pomimo że odpowiedź o wiek takich malowideł nie jest prosta do uzyskania, to potrafimy to zrobić, opierając się na czymś, co jest bardzo proste i powszechne, a mianowicie na węglu. We wcześniejszych wpisach wspominałem o tym, skąd pochodzą pierwiastki, oraz o ich izotopach, z których część jest stabilna, a część ulega rozpadowi. Węgiel posiada trzy izotopy występujące naturalnie, tj. 12C i 13C, posiadające odpowiednio po 6 i 7 neutronów w jądrze, oraz izotop 14C, który w przeciwieństwie do wcześniejszych jest niestabilny i ulega rozpadowi. I teraz będzie coś, co powinna wiedzieć pewna posłanka :). Izotop 14C powstaje w górnych warstwach atmosfery pod wpływem promieniowania kosmicznego, gdy atom azotu zostanie trafiony rozpędzonym neutronem, według równania n + 14N → 14C + H. W naszej atmosferze oprócz azotu znajduje się jeszcze np. tlen, który z takim węglem może utworzyć dwutlenek węgla, który trafi do obiegu czy to poprzez rośliny czy inną drogą. Nawet jeśli nasza gospodarka stanie się zeroemisyjna, to CO2 nie zabraknie. Istotne jest również to, że dopóki organizm żyje, dopóty absorbuje ten węgiel, a jego proporcje do pozostałych izotopów węgla w organizmie i w samej atomosferze pozostają stałe. Zmienia się to, gdy organizm umiera i przestają zachodzić procesy, które umożliwiały pobieranie radioaktywnego węgla z otoczenia. Skoro ulega on rozpadowi, to dość łatwo stwierdzić że jego ilość w stosunku do pozostałych, stabilnych izotopów, będzie maleć. Tu muszę powiedzieć, że jesteśmy szczęściarzami, jakich mało, jeśli chodzi o nasz Wszechświat: o ile rozpad pojedynczego jądra atomu jest z uwagi na mechanikę kwantową nie do przewidzenia, o tyle potrafimy całkiem nieźle przewidzieć, w jakim czasie nastąpi rozpad połowy z większych ilości. Właśnie to nazywa się okresem połowicznego rozpadu lub angielskim half-life. W przypadku takiego węgla okres, po którym połowa jąder ulega rozpadowi, wynosi 5730+/-40 lat.

Mając taką wiedzę i zakładając, że zawartość 14C w atmosferze jest stała, można łatwo określić wiek np. szkieletu, w którym zawartość takiego węgla zmniejszyła się o 50%. Jeśli o połowę, to można powiedzieć, że owo znalezisko ma mniej więcej te 5730 lat. Metoda ma jednak kilka wad: stosunek zawartości izotopów w atmosferze nie był stały na przestrzeni czasów, bo powstawanie takiego węgla zależy od intensywności promieniowania kosmicznego, na którą wpływ ma wiele czynników, jak choćby aktywność Słońca, która jest zmienna w czasie, co powoduje, że wiele próbek mylnie odmłodzono lub postarzono. Skalę takiego datowania trzeba było skalibrować przy pomocy innych. Dwie najciekawsze metody, którymi się posłużono, polegają w gruncie rzeczy na tym samym, tj. na liczeniu słojów, tyle że w pierwszym przypadku liczono słoje drzew, a w drugim rdzeni lodowych z Antarktydy. W przypadku drzew należy porównać z sobą schemat przyrostu takich słojów, który będzie wspólny dla drzew z jednego obszaru i wyrobów z nich wykonanych. Mają one często dobrze określone daty powstania, np. belka konstrukcyjna w katedrze itp. Można w ten sposób całkiem nieźle oznaczać czas ścięcia drzew i porównać go z czasem, który wynikałby z analizy węgla. Rdzenie wycinane z lodów Antarktydy zaś mają tę zaletę, że zawierają w sobie niejako zamrożoną atmosferę z różnych okresów historii, przez co stanowią świetny punkt odniesienia. Ważnym ograniczeniem tej metody datowania jest to, że po pewnym czasie ilość węgla będzie zbyt mała, aby ją oznaczyć, co powoduje, że metoda ta nie pozwala na oznaczenie wieku próbek starszych niż ok. 35 tysięcy lat.

Co jednak w przypadku gdy próbka jest starsza lub zwyczajnie węgla nie zawiera? Można sięgnąć po inne pierwiastki, które również mają promieniotwórcze izotopy. Warunkiem jest to, aby produkt rozpadu nie trafiał do próbki w żaden inny sposób. Jeśli komuś na myśl o promieniotwórczych pierwiastkach przyszedł do głowy uran, to ma rację. Szczególnie dobrze widać to na przykładzie korali, które podczas swojego morskiego życia pochłaniają zawarty w wodzie 234U, ulegający rozpadowi do jednego z izotopów toru, 230Th. Korale podczas swojego życia nie absorbują toru z wody, a więc ten obecny w próbce musi być produktem rozpadu. Mierząc stosunek zawartości tych dwóch pierwiastków, potrafimy całkiem nieźle określać wiek próbek do ok. 350 tysięcy lat.

W przypadku próbek starszych lub niezawierających uranu można posłużyć się radioaktywnym izotopem potasu 40K, którego produktem rozpadu jest gazowy argon. Można świetnie to wykorzystać do określenia wieku skały. Gaz nie może uciec z jej wnętrza, chyba że skała ulegnie roztopieniu, tak więc zawartość argonu w skale określa wiek np. danej warstwy geologicznej. Biorąc pod uwagę długi okres takiego rozpadu, wykorzystano tę metodę w określeniu wieku naszej planety.

Analiza zawartości innych radioaktywnych izotopów pierwiastków w różnych obiektach pozwala nam też odpowiedzieć na inne pytania niż tylko na te dotyczące wieku danego obiektu. Przy pomocy takiej analizy określono na przykład pochodzenie króla, który w VIII wieku przybył do skromnej wioski o nazwie Copán w Ameryce Środkowej, która stała się jednym z najważniejszych miast Majów. Jego pochodzenie było niejasne aż do momentu przeprowadzenia analizy zębów, a konkretnie zawartego w nich izotopu strontu, 87Sr. Jest on produktem rozpadu rubidu – 87Ru, i jest również niestabilny. Pozostałe izotopy strontu o liczbach 84, 86 i 88 są trwałe. Stront jest zawarty w glebie tak jak inne pierwiastki np. wapń do którego jest chemicznie podobny i tak jak on jest z niej absorbowany przez organizmy żywe które używają go do budowy zębów i kości. Różne rodzaje gleby zawierają stront w różnych izotopach np. stosunek 87Sr do 86Sr, jaki trafi w ten sposób do naszego organizmu odzwierciedla warunki i rodzaj gleby. Szkliwo zęba mineralizuje się w dzieciństwie, podczas gdy zębina rośnie całe życie, stąd stosunek strontu w szkliwie określa nasze dzieciństwo, a w zębinie późniejsze okresy życia. Jeśli różnice pomiędzy szkliwem a zębiną są znaczące, oznacza to, że dzieciństwo spędziliśmy gdzie indziej niż dorosłość, lub że całkowicie zmieniła się pod nami gleba, co jest mało prawdopodobne. Gdy analizowano zęby K’inich Yax K’uk’ Mo’, stwierdzono właśnie takie różnice. Gleby wokół Copán powstały z skał wulkanicznych, podczas gdy szkliwo królewskich zębów wskazywało na to, że dzieciństwo spędził w otoczeniu gleb powstałych z morskich osadów. Oznaczało to że musiał urodzić się nad brzegami Zatoki Meksykańskiej, a nie w Copàn.

Innym takim wskaźnikiem może być na przykład pomiar zawartości izotopów tlenu: jest on zawarty w wodzie, która przez całe życie wnika choćby jako deszcz. Deszcz w pobliżu oceanu jest bogatszy w izotop 18O w stosunku do 16O. Jak widać, po prostu licząc atomy, można odpowiedzieć na wiele pytań nawet wtedy, gdy kalendarz jest ukryty w pojedynczych drobinach.

(c) by Lucas Bergowsky
Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem.