Niebezpieczny koktajl: alkohol i energetyk

W związku z pytaniem jednego z czytelników przyjrzymy się dzisiaj popularnemu koktajlowi, który szczególnie lubią młodzi ludzie: mieszance alkoholu z energetykiem (alcohol mixed with energy drink, AMED). To połączenie, choć rzadko jest bardzo groźne krótkoterminowo (poza przypadkami osób z chorobami serca), jest naprawdę niebezpiecznym koktajlem, który na dłuższą metę może przyspieszyć uzależnienie od alkoholu oraz spowodować problemy zdrowotne, zwłaszcza jeśli często pojawia się w szklance młodego człowieka.

Zacznijmy od przyjrzenia się efektowi działania alkoholu, który nazywamy depresyjnym wpływem na ośrodkowy układ nerwowy. Co to oznacza? Wbrew nazwie „depresyjny” nie oznacza „powodujący depresję” (często spotykam ten błąd w internecie), ale „hamujący”: opóźnia on reakcje związane z mową, ruchem i reakcjami, a także wpływa negatywnie na funkcje kognitywne, takie jak postrzeganie rzeczywistości, zagrożeń, orientację w przestrzeni – ale także na zachowanie: dlatego po alkoholu człowiek przestaje zachowywać się racjonalnie, tańczy, śpiewa, traci kontrolę nad czynnościami fizjologicznymi i zasypia.

Kiedy ludzie piją alkohol, kontrolują zwykle jego spożycie na podstawie objawów, zwłaszcza senności i uczucia zmęczenia (osłabienie kończyn, spowolnienie mowy itd.). Pomaga nam to nie zatruć się alkoholem i pozwala w pewnym stopniu regulować „dawkę”.

Połączenie alkoholu z energetykiem, który zawiera dużo cukru, tauryny i kofeiny, zaburza ten proces: depresyjne działanie alkoholu zostaje częściowo (a na początku całkowicie) zniesione działaniem stymulantów. Grozi to ryzykiem spożycia więcej alkoholu niż bez dodatku energetyków, a co za tym idzie – zwiększa prawdopodobieństwo wypadku, niebezpiecznych zachowań, przygodnego seksu i wreszcie – uzależnienia. Co prawda pewna znana firma sponsorowała do tej pory kilka badań, które miały znieść te założenia, ale musimy pamiętać o jednej ważnej rzeczy: badania te były w dużej mierze badaniami retrospektywnymi, czyli ankietowymi, więc wszelkie metaanalizy mogą dawać nieco zaburzone wyniki ze względu na niechęć ankietowanych do przyznawania się, nawet anonimowo, do ryzykownych zachowań.

Niemniej jednak mamy nadal zbyt mało danych, by potwierdzić wszystkie założenia, a wyniki badań, z dość prostego powodu, nie są jeszcze miarodajne: nie możemy zaplanować nieetycznego badania, w ramach którego będziemy podawać alkohol długoterminowo i porównywać go ze spożyciem AMED, co oczywiście utrudnia dokładne przyjrzenie się problemowi łączenia alkoholu i energetyków.

Tego połączenia nie zaleca się szczególnie młodym osobom, które są bardziej podatne na rozwój uzależnienia: wrażenie euforii po alkoholu, wzmocnienie słodkiego smaku, zdolność „do wypicia więcej” to czynniki sprzyjające chorobie. Długotrwałe spożycie energetyków (z alkoholem lub bez) wpływa również na serce, wątrobę, trzustkę i nerki – stąd planowany zakaz ich sprzedaży osobom poniżej 18 roku życia.

Co więc robić? Jak ze wszystkim: zachować umiar i zdrowy rozsądek, rozmawiać z dziećmi, unikać mieszania alkoholu z innymi substancjami.

Jeśli potrzebujesz pomocy dla siebie lub bliskiej osoby, zajrzyj na stronę https://stopuzaleznieniom.pl/.

Źródła:

  1. https://www.mdpi.com/2072-6643/14/23/4985
  2. https://bmcresnotes.biomedcentral.com/articles/10.1186/1756-0500-5-369
  3. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0376871622004033
  4. https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fnbeh.2022.968889/full
  5. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4682602/
  6. https://www.hsph.harvard.edu/nutritionsource/energy-drinks/

Papirus Ebersa, część ostatnia…

czyli porady ogólne, dość przerażające.

Ostatnie części „poradnika” to zalecenia i pomysły dotyczące życia ogólnie. Płaczące dzieci, myszy, pchły, nieprzyjemne zapachy, wszy – starożytni Egipcjanie byli wszak po prostu ludźmi, choć dzisiaj wyobrażamy ich sobie jako paradujących w złotych szatach półbogów.

Chciałam skupić się na zaleceniu dotyczącym łagodzenia płaczu dzieci – i przejść przez kilkanaście kolejnych wieków, abyśmy mogli zobaczyć, jak bardzo „krótki” był postęp w tym zakresie. Without further ado, czyli do sedna:

Papirus Ebersa. Zdigitalizowany przez Google. Domena publiczna.

Dobrze widzicie: płaczące dzieci uspokajano wywarem z opium (pomińmy milczeniem musze odchody). Czytelnik oczywiście oburzy się natychmiast, że tak nie wolno – i słusznie – jednak musimy tutaj porozmawiać o wykorzystywaniu opioidów w codziennym życiu. Och, i alkoholu, niestety.

Jeśli nie czytaliście jeszcze Quackery: A Brief History of the Worst Ways to Cure Everything Lydii Kang, to polecam gorąco. Okazuje się, że staroegipski sposób na uspokojenie dzieci (i, zapewne, cichy wieczór w domu) przeniósł się i do czasów bardziej współczesnych. XIX wiek i nawet początek XX wieku to era takich eliksirów, jak Mrs. Winslow’s Soothing Syrup, Godfrey’s Cordial, Jayne’s Carminative Balsam czy Daffy’s Elixir – służących jako pomoc w usypianiu dzieci, ząbkowaniu, kaszlu i ogólnie będących panaceum na dziecięce bolączki (i chyba na problemy dorosłych).

Syropek pani Winslow. Źródło: DEA Museum. Domena publiczna.

Po zaleceniach starożytnych Egipcjan mamy Awicennę, który na kolki serwował mieszankę anyżu, kopru włoskiego i opium; w XV wieku ząbkowanie łagodzono morfiną, a Aleksander Hamilton zalecał podczas odstawiania od piersi podawanie dzieciom rozcieńczonej brandy, wina lub wyciągu z makówek. Śmiertelność była tak wysoka, że w końcu zakazano takich produktów.

Co ciekawe, przez wiele lat specyfikiem preferowanym przez gospodynie domowe (które, jak dzisiaj byśmy powiedzieli, były targetem) było laudanum, czyli opium rozpuszczone w alkoholu i doprawione przyprawami (zwykle goździkami i cynamonem oraz szafranem). Używano go nagminnie, ponieważ paniom z elit nie wypadało pić dużo alkoholu, stosowały więc „lekarstwo”, silnie uzależniające i często prowadzące do przedawkowania.

W biedniejszych kręgach (choć trzeba zauważyć, że długi czas laudanum było tańsze niż sam alkohol) wszelkie problemy zdrowotne leczono etanolem. O ile czasami rzeczywiście miało to jakieś uzasadnienie (przypomnę, że przez wieki woda rzadko nadawała się do bezpośredniego spożycia), to jednak popularność okowity i innych napojów wyskokowych z czasem zaczęła sprawiać problemy, również w Polsce.

Antoni Cyryl Królicki w 1903 roku, czyli zaledwie nieco wiek temu, napisał „Odezwę do matek w ważnej sprawie”, która rzuca nieco światła na to, jak wyglądała, hmm, opieka zdrowotna w Polsce.

Oddam głos Królickiemu, a wnioski wyciągniecie sami…

 Sprawa, którą mam na myśli, jest wielkiej wagi, a rozstrzygnięcie jej od was głównie, — powiem nawet, — od was, matki, jedynie zależy. — Chodzi mianowicie o to, aby dzieci wasze, przynajmniej, dopóki są dziećmi, nigdy nie zaznały tego, co nazywają alkoholem, owej trucizny, znajdującej się w najróżniejszych napojach, dziś ogólnie używanych, jako: wódka, likier, koniak, arak, wino, piwo i t. p.
 Właśnie dla tego, że te napoje są tak ogromnie rozpowszechnione, trudno nadzwyczaj dzieci przed niemi uchronić. Większa część rodziców wcale się też oto nie stara, owszem, zdarza się, że rodzice wprost zachęcają, lub nawet zmuszają dzieci do picia wina, piwa i wódki. — Czynią to nie ze złej woli czasem, aby, broń Boże, szkodzić dzieciom swoim, ale z niewiadomości. Piszący te słowa niejeden raz był świadkiem, jak matka, trzymając swe trzy- lub czteroletnie dziecko na kolanach, przykładała do ust jego kieliszek z winem. Znamy i takie matki, co w towarzystwie znajomych i kumoszek kazały dzieciom dziesięcioletnim wychylać kieliszki wódki. — Jedna z owych matek miała trzech synów. Najstarszy na śmierć się zapił w dwudziestym dziewiątym roku życia; drugi na tej samej znajduje się drodze. Mimo to, biedna, zaślepiona matka cieszy się, widząc, jak trzeci, najmłodszy, dziecko jeszcze, wychyla kieliszki z wódką lepiej, niż niejeden dorosły mężczyzna.