SHIT, COME ON, CANGAROO…

czyli opowieść o tym, jak polski i angielski różnią się w ważnym punkcie (z kosmosem w tle).

Każdy tłumacz angielskiego, zwłaszcza techniczny i medyczny, zna to uczucie, kiedy dostaje do ręki tekst naszpikowany dziesiątkami akronimów, które polskiemu czytelnikowi należy przybliżyć, wyjaśnić i sprawić, by zapadły mu w pamięć. Oczywiście wszyscy znamy LOL, LMAO, TL;DR – wkradają się w nasze codzienne życie w mediach społecznościowych, choć polszczyzna nadal dzielnie się broni: do tej pory najchętniej używamy akronimów do oznaczania znanych osób (PJK, PDT, PAD) czy czasami zjawisk (RiGCz).

W angielskim jednak od dawna akronimy są powszechne, chętnie używane i oczywiście niejednokrotnie są swego rodzaju reklamą przyciągającą czytelnika. Nie ma chyba branży bardziej „zakronimizowanej” niż branża kosmiczna (w ogólnym ujęciu). Każda nowa misja, każda nowa agencja rządowa, teleskop, sprzęt, element łazika, zjawisko, konferencja, tytuł pracy naukowej: wszystko dostaje akronim, czym dziwniejszy, tym lepiej. Przyjrzyjmy się najdziwniejszym (a te z tytułu możecie wyszukać sami, dajcie znać, czy się udało)!

Mamy więc „tango w Paryżu” – TANGOinPARIS (Testing Astroparticle with the New Gev/tev Observations Positrons And electRons : Identifying the Sources); „wombata” – WOMBAT (Wavelength-Oriented Microwave Background Analysis Team); „zebrę” – ZEBRA (Zurich Extragalactic Bayesian Redshift Analyzer), SMOG (Spitzer Mapping of the Outer Galaxy), PROSAC (PROtostellar Submillimetre Array Campaign), „tusz do rzęs” – MASCARA (Multi-site All-Sky CAmeRA) czy projekt „awokado” – AVOCADO (A Virtual Observatory Census to Address Dwarfs Origins).

Wszystkie akronimy NASA znajdziecie tutaj: https://science.nasa.gov/acronyms. Miłej lektury – które podobają Wam się najbardziej?