Wniebowzięci – historia ssaków latających. Część 4: Zdrów jak nietoperz

Inne wpisy z tej serii
Część 1: Spadochroniarze i lotniarze
Część 2: Nietoperze, czyli lotnictwo dla zaawansowanych
Część 3: Planeta nietoperzy
Część 5: Nietoperze i język

Poligon eksperymentalny ewolucji

Nietoperze wyróżniają się liczbą i skalą innowacji w tych dziedzinach, w których ewolucja innych ssaków na ogół przebiegała leniwie. Już ponad 50 mln lat temu rozwinęły system precyzyjnej echolokacji ultradźwiękowej (choć potem niektóre go utraciły). Nawet jeżeli już wcześniej wydawały piski, nasłuchując echa, to dla zwierzątka krzątającego się w koronie drzewa albo w skalnej rozpadlinie orientacja w ciemnościach ma całkiem inną wagę niż dla lotnika, który w ułamku sekundy musi wykryć i ominąć twardą przeszkodę albo uniknąć hamowania nosem o skałę. Najmniejsze udoskonalenie emisji, odbierania lub analizy dźwięków może mieć poważne znaczenie adaptacyjne i szybko szerzyć się w populacji pod presją doboru naturalnego. Nietoperze echolokujące posiadają wrodzoną, utrwaloną genetycznie znajomość wzorca prędkości dźwięku1, ale muszą brać poprawki na zmiany tej prędkości w zależności od temperatury i wilgotności powietrza. To już nie jest wiedza wrodzona, tylko coś, czego każdy młody nietoperz musi się empirycznie nauczyć.

Badacze genetycznych podstaw ludzkich zdolności językowych przywiązują dużą wagę do faktu, że np. gen FOXP2, o którym wiadomo, że ma jakiś wpływ na prawidłowy rozwój mowy i przetwarzania języka, ewoluował „szybko” u wspólnych przodków rodzaju Homo, bo ludzie, podobnie jak neandertalczycy i denisowianie, mają dwie „unikatowo ludzkie” mutacje w jego sekwencji, podczas gdy np. u szympansa nic się nie zmieniło w porównaniu z przodkiem wszystkich łożyskowców.2 Ich gen FOXP2 nadal koduje dokładnie to samo białko, co u pradawnych łożyskowców 100 mln lat temu. Ta zachowawczość wynika stąd, że FOXP2 to ważny czynnik regulacyjny, kontrolujący aktywność genów kodujących inne białka. Jakakolwiek zmiana jego sekwencji aminokwasowej (i w konsekwencji struktury) może z wysokim prawdopodobieństwem zaburzyć prawidłowy rozwój organizmu. Dobór naturalny sprzyja utrzymaniu tego, co się sprawdziło w przeszłości, chyba że ewentualny zysk przystosowawczy z jakiejś mutacji stanowi „wygraną na loterii”, która, choćby mało prawdopodobna, będzie od razu silnie premiowana. Tak bywa u zwierząt, których przeżycie i sukces reprodukcyjny zależą od sprawności wokalnej i słuchowej, bo FOXP2 wpływa m.in. na liczbę neuronów i połączeń synaptycznych w obszarach centralnego układu nerwowego istotnych dla posługiwania się dźwiękami.

Człowiek nosi zatem w eksonie 7 genu FOXP2 dwie mutacje, z których jest dumny, bo odróżniają go od szympansa. U waleni utrwaliły się za to aż trzy mutacje wspólne dla całej grupy. To jednak niewiele w porównaniu z przyśpieszoną ewolucją FOXP2 u nietoperzy. W nadrodzinie Rhinolopoidea w eksonie 7 występuje jedna z dwu mutacji „unikatowo ludzkich”, ale szczególną zmienność u nietoperzy wykazuje ekson 17, który u niemal wszystkich innych ssaków – także u człowieka – zachował się bez zmian w pierwotnej postaci. U rodzaju Nycteris (bruzdonos) z podrzędu mroczkokształtnych odkryto w obrębie eksonu 17 aż osiem mutacji niesynonimicznych (powodujących zmianę kodowanego aminokwasu). Mutacje te nie zostały odziedziczone po ostatnim wspólnym przodku nietoperzy, tylko utrwalały się niezależnie u przodków poszczególnych rodzin. Co dały nietoperzom? Dokładnie nie wiadomo (bruzdonosy akurat nie są jakimiś mistrzami echolokacji), ale jeśli tak jesteśmy dumni z własnych dwu mutacji, powinniśmy na widok nietoperzy zdejmować czapki z głów. Warto pamiętać, że wokalizacje nietoperzy służą też do rozpoznawania się i porozumiewania. Co najmniej u kilku gatunków ten „język” jest przekazywany kulturowo, a nie biologicznie: młode nietoperze uczą się go w środowisku rodzinno-społecznym.

Ryc. 1.

Gabinet osobliwości genetycznych

Podobnie jak u części naczelnych (wyraków i małp, łącznie z człowiekiem) i amerykańskich gryzoni z grupy Caviomorpha widzimy u nietoperzy tendencję do utraty genu GULO, kodującego enzym potrzebny do biosyntezy witaminy C. Gen jest uszkodzony w mniejszym stopniu niż u małp i u niektórych nietoperzy pozostaje w pewnym stopniu funkcjonalny. Mutacje upośledzajęce działanie GULO i zamieniające go w pseudogen zachodziły wielokrotnie niezależnie w różnych liniach rozwojowych nietoperzy. Świadczą one o tym, że dieta nietoperzy jest dostatecznie bogata w witaminę C, a zatem organizm nie musi sam jej produkować i gen GULO staje się zbędny.

Nietoperze, podobnie jak ptaki, mają intensywny metabolizm, a to z kolei oznacza tendencję do zmniejszania rozmiarów komórek. Im mniejsza komórka, tym wyższy stosunek powierzchni do objętości, co pomaga zwiększyć wymianę gazową między komórką a jej otoczeniem. Ale mniejsza komórka to także mniejsze jądro, a zatem pojawia się nacisk w kierunku zmniejszenia ilości DNA zawartego w chromosomach. Tym zwykle tłumaczy się fakt, że genomy nietoperzy są średnio mniejsze niż u pozostałych ssaków. Genom ludzki składa się z 3–3,1 mld par zasad – dość typowo jak na przeciętnego ssaka. Genomy nietoperzy zawierają średnio niewiele ponad 2 mld par zasad. Nie różnią się jednak od genomu ludzkiego, jeśli chodzi o liczbę genów kodujących białka lub produkujących funkcjonalne RNA. Odchudzenie dotyczy DNA nie pełniącego istotnych funkcji („śmieciowego”). Mimo eliminacji części zbędnego DNA nietoperze zachowują wielką liczbę sekwencji pochodzących od zasymilowanych wirusów endogennych. Z kolei retrotranspozony typu LINE-1, występujące powszechnie u ssaków w wielkiej liczbie kopii, a u człowieka stanowiące ok. 17% składu genomu, zanikły całkiem u rudawkowatych. Dlatego mają one średnio jeszcze mniejsze genomy niż inne nietoperze.

Latanie to zdrowie i długie życie

Do wyjątkowych cech nietoperzy (gdy porównamy je z innymi ssakami) należą między innymi: długowieczność, żelazne zdrowie i niemal nadprzyrodzona umiejętność radzenia sobie z wirusami. Wampir zwyczajny (Desmodus rotundus), ważący 25–40 g, osiąga w stanie dzikim wiek ok. 15 lat, natomiast dwukrotnie cięższy gronostaj rzadko dożywa 5–6 lat. Maleńki nocek syberyjski (Myotis sibiricus) ma masę ciała 4–8 g. Ssak tej wielkości (porównywalny z badylarką lub ryjówką aksamitną) nie powinien żyć dłużej niż od półtora do dwóch lat. Tymczasem nocki syberyjskie dożywają nierzadko 20–30 lat, a jeden rekordzista został zaobserwowany żywy 41 lat po zaobrączkowaniu. Inne gatunki z rodzaju Myotis też żyją przynajmniej ok. 7 lat. Ich telomery (powtarzalne sekwencje DNA na końcach chromosomów, zabezpieczające je przed uszkodzeniem) nie skracają się z wiekiem przy podziałach komórkowych. U niektórych gatunków enzym telomeraza uaktywnia się podczas hibernacji, odbudowując skrócone telomery (tak jakby tkanki nietoperza ulegały odmłodzeniu podczas snu). Mogłoby się z tym wiązać ryzyko niekontrolowanych podziałów komórkowych, czyli rozwoju nowotworów, ale organizm nietoperza potrafi sobie z tym radzić dzięki mechanizmom naprawy DNA starannie nadzorującym każdy podział. Nietoperze zatem nie tylko żyją długo, ale nie wykazują typowych oznak starzenia się, a nowotwory są u nich rzadsze niż u innych ssaków (wyjąwszy kilka innych dziwów natury, jak np. golce, osobliwe gryzonie afrykańskie, również długowieczne i odporne na nowotwory).

Nietoperz zużywa mnóstwo energii, latając, a oszczędza ją podczas przerw w lataniu (inaczej groziłaby mu śmierć głodowa). Serce lecącego nietoperza może wykonywać 800–1000 uderzeń na minutę, a w spoczynku do 200–300 uderzeń na minutę (pi razy oko, bo różnice między gatunkami mogą być znaczne). Gatunki hibernujące mogą obniżać tętno do kilkunastu lub kilkudziesięciu uderzeń na minutę przy jednoczesnym spadku temperatury ciała. Gwałtowne przyśpieszenie przemiany materii podczas lotu mogłoby spowodować stres oksydacyjny i zatrucie produktami własnego metabolizmu, które uszkadzają DNA i mogą prowokować gwałtowną reakcję układu odpornościowego. Każy lot groziłby nietoperzowi stanem zapalnym przechodzącym w niebezpieczną burzę cytokinową. Nietoperze jednak niewiele sobie z tego robią. Mają wydajne mitochondria, produkujące jak najmniej reaktywnych form tlenu; ich komórki szybko rozpoznają i rozkładają uszkodzone białka i organella w procesie autofagii; podczas wysiłku wzrasta produkcja białek szoku cieplnego chroniących przed skutkami stresu – itd. Przede wszystkim zaś nietoperze rozwinęły wiele strategii pozwalających trzymać w ryzach odpowiedź immunologiczną na czynniki stresowe i hamujących procesy zapalne. Ich układ odpornościowy działa flegmatycznie i z chłodną rozwagą.

Nietoperze a wirusy

Wiąże się z tym kolejna supermoc nietoperzy: ich stosunki z wirusami. Nietoperze to ssaki wysoce społeczne. Jak widzieliśmy, już 50 mln lat temu ich protoplaści tworzyli duże kolonie w jaskiniach. Dziś w takich koloniach mogą żyć tysiące, a czasem nawet setki tysięcy osobników. Liczebność największej znanej kolonii, którą w sezonie letnim tworzą moloski brazylijskie (Tadarida brasiliensis) w jaskini Bracken pod San Antonio w Teksasie, szacowana jest na 15–20 mln osobników tłoczących się w liczbie nawet po 3000 na metr kwadratowy. Łatwo sobie wyobrazić, jakim rajem dla wirusów jest masa potencjalnych ofiar zgromadzona w ograniczonej przestrzeni, gdzie każda możliwa droga zakażenia stoi otworem. Gromadnie żyjące nietoperze powinny być łatwym łupem dla każdego sprytnego wirusa; powinny je zatem dziesiątkować nieustanne epidemie. Dzięki skrzydłom nietoperze są wysoce mobilne i mogą łatwo przenosić wirusy na znaczne odległości.

Tymczasem mechanizmy, które pomagają nietoperzom radzić sobie ze wzmożeniem własnego metabolizmu podczas lotu, sprawdzają się także w przypadku infekcji wirusowych. Układ odpornościowy nietoperza nie stawia na nogi wszystkich naraz sił obronnych, żeby za wszelką cenę wyeliminować agresora. Reaguje bez paniki, systematycznie ograniczając szkody, ale jednocześnie nie dopuszczając do rozwoju stanów zapalnych. Wygląda na to, że nietoperze znalazły złoty środek – idealną równowagę między walką z wirusami a tolerowaniem ich obecności.

Nietoperze nie są niezniszczalne. Nie są bardziej niż my odporne na zwykłe bakterie, zarodźce czy grzyby pasożytnicze. Ale z pasożytami wewnątrzkomórkowymi, jak wirusy (zarówno DNA i RNA), radzą sobie doskonale. Już pierwsze linie obrony, czyli wrodzona odporność nieswoista, wstępne rozpoznawanie patogenów i hamowanie procesów translacji w przypadku wykrycia „włamania”, są znacznie bardziej wyrafinowane niż u innych ssaków (takich jak Homo sapiens). Jak wiele innych cech nietoperzy, ukształtowały się pod brutalnie skutecznym naciskiem selekcyjnym dziesiątki milionów lat temu. Bogata „biblioteka” wirusów endogennych wbudowanych w genom nietoperzy – a wiele z nich jest praktycznie nieuszkodzonych i teoretycznie zdolnych do reaktywacji – nie tylko dokumentuje różnorodność infekcji, z jakimi stykały się nietoperze w trakcie swojej ewolucji, ale zapewne ma też znaczenie dla funkcjonowania układu odpornościowego. Wirusy wszelkiego typu były dla nietoperzy „od zawsze” zagrożeniem numer jeden. Ludzie (i to nie wszyscy) żyją w wielkich zatłoczonych miastach od kilkuset, góra kilku tysięcy lat. Nietoperze – co najmniej dziesięć tysięcy razy dłużej.

Ryc. 2.

Wchodzenie w szczegóły (zresztą zbadane tylko częściowo i u nielicznych gatunków), wymagałoby osobnej serii wpisów i byłoby zadaniem dla eksperta w dziedzinie immunologii. Tu musi wystarczyć konstatacja, że nietoperze przechodzą praktycznie bezobjawowo, bez bólu, gorączki czy osłabienia, większość infekcji wirusowych, nie wyłączając tych, które dla innych ssaków są zabójcze i przed którymi drżą ludzie. Wystarczy wspomnieć filowirusy Ebola i Marburg wywołujące gorączki krwotoczne, wirusa Nipah powodujący śpiączkę i zapalenie mózgu (śmiertelność u ludzi rzędu 50–75%), czy wreszcie różne warianty koronawirusów typu SARS (w tym naszego dobrego znajomego z ostatnich lat, SARS-CoV-2).

Skąd przyjdzie następna pandemia?

Kolonie nietoperzy są ogromnym i wciąż słabo zbadanym naturalnym laboratorium ewolucji wirusów. Od czasu do czasu nieuniknione jest przerzucenie się wirusa krążącego wśród nietoperzy na innego gospodarza. Tak na przykład przodek wirusów wścieklizny (Lyssavirus) uległ rekombinacji, która pozwoliła mu zakażać przedstawicieli drapieżnych (Carnivora) i w ten sposób poszerzyć sobie znacznie swój naturalny rezerwuar. Człowiek bywa raczej przypadkową ofiarą wirusa wścieklizny, ale w wielu innych przypadkach to populacja naszego gatunku staje się głównym środowiskiem skolonizowanym przez wirusa.

Jest to szczególnie prawdopodobne tam, gdzie splata się kilka czynników. Pierwszym jest obecność licznych gatunków nietoperzy tworzących gigantyczne kolonie. Tam można się spodziewać rezerwuarów dużej liczby szybko ewoluujących wirusów. Drugi czynnik – to kontakt nietoperzy ze zwierzętami domowymi albo nawet bezpośrednio z ludźmi. Nietoperze w głębi lasu deszczowego albo w jaskini oddalonej od ludzkich siedzib raczej nie stwarzają wirusom okazji do wypłynięcia na szerokie wody. Ludzie jednak wycinają lasy, aby zrobić miejsce swoim osiedlom i uprawom. W konsekwencji część miejscowej fauny wymiera. Przeżywają te gatunki, które potrafią się przystosować do obecności człowieka. Mogą to być dzikie ptaki, drobne ssaki drapieżne, gryzonie i niewielkie małpy, które już nieraz dzieliły się z człowiekiem swoimi patogenami, ale mogą to być równie dobrze nietoperze. Zakamarki domów mieszkalnych i budynków gospodarskich mogą im w zupełności odpowiadać. Ewentualny trzeci czynnik to kontakt człowieka z pośrednikami – gatunkami, na które wirusy pochodzące od nietoperzy już zdążyły się przenieść. Sprzyja temu np. handel dzikimi zwierzętami na tzw. mokrych targach, często niekontrolowany, nierozerwalnie powiązany z kłusownictwem i przemytem.

Ryc. 3.

Choć zatem wybuch epidemii spowodowanej przez przeniesienie się wirusa z nietoperzy na ludzi może się zdarzyć wszędzie, gdzie żyją nietoperze i gdzie gęstość populacji ludzkiej jest duża, statystyka wskazuje na Azję Południowo-Wschodnią, Afrykę Równikową, a być może także Amazonię i Amerykę Środkową – zwłaszcza strefy na granicy lasów tropikalnych i obszarów świeżo zurbanizowanych – jako regiony, gdzie takie wydarzenie jest nie tylko możliwe, ale prawdopodobne. Zaznaczam jednak, że nie wolno z tego powodu demonizować nietoperzy. Istnieją na Ziemi znacznie dłużej niż małpy człekokształtne (nie wspominając o rodzaju Homo) i były sąsiadami ludzi od zarania dziejów. Rzadko wynikało stąd coś złego dla nas. Niebezpieczeństwo zoonoz (czyli chorób przenoszonych ze zwierząt na ludzi) ściągamy na siebie sami wskutek własnych nieprzemyślanych działań. 

Przypisy

1) Niektóre nietoperze rozpoznają latające owady, na które polują, po akustycznym przesunięciu dopplerowskim powodowanym przez ruchy owada. Potrafią przy tym dostosowywać częstotliwość wydawanych pisków do prędkości lotu, aby skompensować zakłócający efekt Dopplera wynikający z ich własnego ruchu.
2) Nie licząc punktowych mutacji synonimicznych (zwanych też cichym), czyli takich, które nie powodują zmiany aminokwasów w kodowanym białku.

Opisy ilustracji

Ryc. 1. Kolonia rudawca sundajskiego (Rousettus amplexicaudatus) z rodziny rudawkowatych w jaskini–rezerwacie Monfort na wyspie Samal (Filipiny). Jaskinia jest zasiedlona przez ok. 2,3 mln nietoperzy. Mniej więcej tyle ludzi przebywa w Warszawie w ciągu dnia. Foto: Ranieljosecastaneda. Źródło: Wikimedia (licencja CC BY-SA 4.0).
Ryc. 2. Zidentyfikowane sekwencje genomów wirusów występujących u nietoperzy z podziałem na rodziny. Około jednej trzeciej stanowią koronawirusy (Coronaviridae). Źródło: Letko et al. 2020 (domena publiczna).
Ryc. 3. Handel dzikimi zwierzętami na targowisku w Mongla w stanie Szan (Mjanmar/Birma). Na pierwszym planie widać łuskowce (Manis sp.). Wirusy blisko spokrewnione z SARS-CoV-2, których pierwotnymi gospodarzami były nietoperze podkowce (Rhinolophus), zakażają także łuskowce. Istnieje hipoteza, że jakiś łuskowiec był pośrednikiem, z którego SARS-CoV-2 przeniósł się na ludzi, ma ona jednak zbyt słabe uzasadnienie. Foto: Dan Bennett. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY 2.0).

Lektura dodatkowa

  • Czego mogą nas nauczyć nietoperze: Irving et al. 2021.
  • Zarys immunologii nietoperzy: Gorbunova et al. 2020.
  • Jeden z artykułów, w których trafnie prognozowano możliwość wybuchu nowej epidemii spowodowanej przez koronawirusa pochodzącego od nietoperzy w Azji Południowo-Wschodniej. Bynajmniej nie trzeba było być jasnowidzem, żeby ją przewidzieć: Afelt et al. 2018.

Wniebowzięci – historia ssaków latających. Część 1: Spadochroniarze i lotniarze

Inne wpisy w tej serii
Część 2: Nietoperze, czyli lotnictwo dla zaawansowanych
Część 3: Planeta nietoperzy
Część 4: Zdrów jak nietoperz
Część 5: Nietoperze i język

Wstęp

Jeżeli wejdziemy na drzewo i spadniemy, to wskutek zamiany energii potencjalnej w kinetyczną uderzymy w ziemię z dużą prędkością i w najlepszym razie potłuczemy się, być może połamiemy sobie kości, a w najgorszym razie – będzie po nas. W historii kręgowców lądowych zdarzało się wielokrotnie, że ewolucja umożliwiła zwierzętom, zwłaszcza tym, które żyją w koronach drzew, wykorzystanie efektów aerodynamicznych, żeby spowolnić lot i ograniczyć impet upadku, a nawet kontrolować jego trajektorię i zamienić go w lot ślizgowy, zakończony bezpiecznym lądowaniem albo pozwalającym przenieść się na inne drzewo, oddalone nawet o dziesiątki lub setki metrów. Ssaki wykorzystują w tym celu tzw. patagia (fałdy skórne rozciągnięte co najmniej między bokami tułowia a kończynami przednimi), ewentualnie powierzchnie nośne utworzone przez sierść. Nie ma ostrej granicy między „spadochroniarzami”, którym zależy tylko na miękkim lądowaniu, a „lotniarzami”, którzy potrafią opadać pod kątem mniejszym niż 45° względem poziomu i pokonywać w powietrzu spore odległości. Wiele ssaków (także z rzędu naczelnych) potrafi przelatywać z drzewa na drzewo, wspomagając skok balistyczny aerodynamicznym ślizgiem. Jednak rasowych lotniarzy, wyposażonych w dobrze rozwinięte patagium i regularnie przemieszczających się lotem ślizgowym, spotykamy znacznie rzadziej.

Szybując z pterozaurami

Ssaki zaczęły „przygodę z lataniem” zadziwiająco wcześnie – w czasie, gdy kuzyni i przodkowie ptaków dopiero zaczynali się wyróżniać wśród dinozaurów, a w powietrzu dominowały pterozaury. Pierwszym poznanym lotniarzem wśród ssaków mezozoicznych był odkryty w Chinach, opisany w 2006 r. gatunek wielkości niedużej wiewiórki, odżywiający się owadami, nazwany Volaticotherium antiquum. Należał on, jak się z czasem okazało, do grupy Eutriconodonta, wymarłej bezpotomnie, ale spokrewnionej z dalekimi przodkami łożyskowców i torbaczy. Wiek formacji, z której pochodzi Volaticotherium, nie jest całkiem pewny, ale prawdopodobnie mieści się w przedziale 165–153 mln lat temu (środkowa lub późna jura). Zwykle paleontolodzy mają szczęście, jeśli skamieniałość ssaka mezozoicznego zawiera coś więcej niż zęby. W tym przypadku zachowała się duża część szkieletu i odcisk pokrytego włosami patagium rozpiętego między przednimi a tylnymi kończynami, między tylnymi łapami a ogonem, a nawet między palcami. Dodatkową powierzchnię nośną zapewniało poziomo spłaszczone owłosienie ogona. Inne gatunki eutrikonodontów blisko spokrewnione z Volaticotherium, np. drapieżny Argentoconodon fariasorum z Patagonii (jeszcze starszy, bo żyjący 179–178 mln lat temu), prawdopodobnie również uprawiały loty ślizgowe, choć trudno mieć co do tego pewność, jako że ich szczątki są o wiele mniej kompletne.

Inną grupą ssaków mezozoicznych, wśród których wyewoluowała zdolność do lotu ślizgowego, były haramiidy (Euharamiyida), grupa dość zagadkowa. Wiele analiz wskazuje, że byli to krewni, być może przodkowie gondwanaterów (Gondwanatheria). Nie jest jasne, czy łączyło je bliskie pokrewieństwo z morfologicznie podobnymi wieloguzkowcami (Multituberculata), które w mezozoiku stanowiły dominującą grupę ssaków i zajmowały podobne nisze ekologiczne jak dzisiejsze gryzonie. Część badaczy zalicza te trzy linie rozwojowe do jednej wielkiej grupy Allotheria, umieszczając je wewnątrz grupy koronnej ssaków (Mammalia) jako bliżej spokrewnione z łożyskowcami i torbaczami niż ze stekowcami. Niektórzy uważają jednak, że podobieństwa (widoczne zwłaszcza w charakterystycznej budowie zębów) wynikają z niezależnych przystosowań do roślinożerności i że haramiidy oraz gondwanatery (w odróżnieniu od wieloguzkowców czy eutrikonodontów) nie były ssakami w najściślejszym sensie, tylko ich bliskimi krewnymi. Zapewne prędzej czy później nowe skamieniałości rzucą więcej światła na miejsce Euharamiyida w drzewie rodowym. Nas w tej chwili interesuje co innego: były to zwierzęta nadrzewne, a niektóre z nich potrafiły szybować. Do tej kategorii zalicza się gatunki sprzed ok. 160 mln lat, znakomicie zakonserwowane w chińskich łupkach: Vilevolodon diplomylos, Maiopatagium furculiferum i rodzaj Arboroharamiya. Można do nich z dużym prawdopodobieństwem dorzucić rodzaj Xianshou. Całą tę serię jurajskich lotniarzy opisano w latach 2014–2017. Wygląda na to, że lotniarstwo było popularnym sportem wśród haramiidów i kolejne odkrycia tego typu są tylko kwestią czasu.

Ryc. 1.

Nie znamy ssaków lotniarzy z okresu kredy – być może z tej prozaicznej przyczyny, że zapis kopalny jest wciąż pełen luk, zwłaszcza jeśli chodzi o gatunki małe, o lekkiej budowie i delikatnych kościach. Pojawiają się znów w paleogenie – 100 mln lat po pionierskich eksperymentach eutrikonodontów i haramiidów. Współcześnie istnieje sześć grup ssaków szybujących lotem ślizgowym, rozrzuconych po różnych gałęziach wspólnego drzewa rodowego, a ponadto spotykamy tę zdolność u niektórych ssaków wymarłych. Oznacza to, że lotniarstwo wyewoluowało niezależnie wiele razy. Spróbujmy dokonać ogólnego przeglądu znanych przypadków, zaczynając od łożyskowców.

Żywe latawce

Latawce (Dermoptera) to jedyna grupa lotniarzy w randze rzędu. Co prawda jednego z najmniejszych współczesnych rzędów, którego zasięg geograficzny ograniczony jest obecnie do Azji Południowo-Wschodniej. Rząd ten obejmuje zaledwie dwa rodzaje roślinożernych ssaków nadrzewnych: są to lotokot (Cynocephalus) z południowych Filipin i łasicolot (Galeopterus) z Indochin, Półwyspu Malajskiego i wysp Indonezji. Dawniej uważano, że każdy z nich jest reprezentowany przez jeden żyjący gatunek, ale badania genetyczne wskazują, że oba rodzaje stanowią kompleksy gatunków kryptycznych – niemal identycznych morfologicznie, lecz izolowanych rozrodczo od kilku milionów lat. W sumie jest ich prawdopodobnie około dziesięciu, nie zostały jednak dotąd formalnie zdefiniowane i nazwane.

Patagium latawców nie tylko rozciąga się od dłoni do stóp, ale obejmuje też bardzo rozbudowaną część ogonową (uropatagium), sięgającą po czubek ogona, oraz błony między palcami. Umożliwia loty na odległość ponad 100 m. Kiedy nie jest rozwinięte, latawiec wygląda trochę jak skrzyżowanie lemura z leniwcem. Młode latawce (jedno lub dwa w miocie) rodzą się słabo rozwinięte i przez pierwsze pół roku życia trzymają się matczynego futra; patagium służy więc także jako kocyk do owijania dzieci albo substytut torby lęgowej torbaczy.

Ostatni wspólny przodek dzisiejszych latawców żył kilkanaście milionów lat temu i niewątpliwie przypominał je wyglądem i trybem życia. Znamy szereg gatunków kopalnych uważanych za spokrewnione z latawcami; niestety większość z nich opisano jedynie na podstawie zębów, a inne fragmenty szkieletów, nieliczne i niekompletne, niewiele mówią o umiejętnościach ssaków, które je pozostawiły. Najstarsze domniemane latawce, paleoceńskie i eoceńskie, zadziwiająco liczne i mocno zróżnicowane, występowały w Ameryce Północnej, gdzie być może wyewoluowali przodkowie rzędu. Latawce są ważne dla poznania szczegółów naszej własnej ewolucji, bo stanowią grupę siostrzaną względem naczelnych. Oddzieliły się od naszej linii rodowej zapewne jeszcze w kredzie, ale przy obecnym stanie wiedzy nie sposób stwierdzić, kiedy wykształciły błonę lotną i zdolność do lotu ślizgowego.

Szybujące gryzonie

Gryzonie (Rodentia) są największym współczesnym rzędem ssaków, obejmującym ok. 40% wszystkich gatunków naszej gromady. Choć wspomniane wyżej wieloguzkowce przeżyły wielkie wymieranie 66 mln lat temu i wkrótce po nim wspięły się na szczyt różnorodności, dziesięć milionów lat później ich kariera ewolucyjna, rozpoczęta 170 mln lat temu, zaczęła się chylić ku upadkowi. Najpierw w Azji, gdzie po uderzeniu planetoidy wieloguzkowce mocno ucierpiały, opuszczone przez nie nisze ekologiczne przejęły gryzonie, które wyewoluowały w tej części świata.1 Następnie na przełomie paleocenu i eocenu (57–54 mln lat temu) gryzonie, którym najwyraźniej sprzyjało zachodzące wówczas globalne ocieplenie, ruszyły na podbój Ameryki Północnej i Europy. Tam, gdzie się pojawiały, dość szybko zastępowały lokalne wieloguzkowce, z którymi konkurowały o te same zasoby środowiska.

Pod koniec eocenu (ok. 35 mln lat temu) ostatnie wieloguzkowce opuściły scenę, natomiast gryzonie po całej serii radiacji adaptacyjnych osiągnęły stan pełnego rozkwitu. Zdążyły także odbyć kilka rejsów międzykontynentalnych z biletami w jedną stronę na naturalnych tratwach. 56 mln lat temu pojawiły się w Indiach (które jeszcze nie stały się na dobre częścią Azji). Następnie w okresie 50–40 mln lat temu kilkakrotnie docierały z Azji do Afryki przez istniejące ówcześnie Morze Tetydy. Wreszcie ponad 41 mln lat temu jeden z gatunków afrykańskich gryzoni pokonał Atlantyk, lądując na wybrzeżu Ameryki Południowej.2

Jedną z najstarszych grup gryzoni afrykańskich jest podrząd wiewiórolotkowych (Anomaluromorpha). Należy do niego kilka rodzin żyjących i wymarłych, między innym nadrzewne wiewiórolotkowate (Anomaluridae), obejmujące dwa współczesne rodzaje: wiewiórolotkę (Anomalurus) i karłolotkę (Idiurus) – łącznie sześć gatunków. Wszystkie one posiadają patagia rozciągające się od nadgarstków do kostek i między tylnymi łapkami a ogonem i używają ich do lotów ślizgowych. Z łokcia zwierzęcia wystaje długa chrzęstna ostroga służąca do dodatkowego naciągnięcia i wzmocnienia błony lotnej. Choć najmniejsze gatunki mają ciało długości kilkunastu centymetrów, największa wiewiórolotka (A. pelii) osiąga długość powyżej metra wraz z ogonem i masę ok. 2 kg. Rekordowe ślizgi wiewiórolotek są naprawdę długie – do ok. 250 m. Biorąc pod uwagę szacowany wiek wspólnego przodka rodzajów Anomalurus i Idiurus oraz dowody na istnienie patagium u ich kopalnych krewnych z rodzaju Paranomalurus, można wywnioskować, że zdolność do szybowania pojawiła się w tej linii gryzoni co najmniej 30 mln lat temu.

Druga grupa szybujących gryzoni to polatuchy (Pteromyini) z rodziny wiewiórkowatych (Sciuridae). Wyewoluowały później niż wiewiórolotkowate (ich ostatni wspólny przodek żył ok. 20 mln lat temu), ale osiągnęły większą różnorodność: rozwinęły się w 15 rodzajów obejmujących ponad 50 gatunków. Większość z nich jest azjatycka, choć trzy występują w Ameryce Północnej, a jeden – polatucha syberyjska (Pteromys volans), zwierzątko o długości 20 cm z kilkunastocentymetrowym puszystym ogonem – sięga po północno-wschodnią Europę (Finlandia, Estonia, Rosja). Dawniej ten gatunek występował też w pozostałych państwach bałtyckich, a nawet we wschodniej Polsce (Puszcza Białowieska), gdzie jednak nie widziano go od dziewiętnastego wieku.

Ryc. 2.

Polatuchy nie są bliskimi krewnymi wiewiórolotek, ale szybują w ten sam sposób i wykazują takie same przystosowania, w tym obecność chrzęstnego wspornika błony lotnej (choć w ich przypadku wyrasta on nie z łokcia, ale z nadgarstka). Taka konwergencja była w zasadzie nieunikniona, bo ewolucja raczej kształtuje to, co już istnieje, niż opracowuje nowe wynalazki od zera. Grupą siostrzaną polatuch są wiewiórki właściwe (Sciurini). Polatuchy, tak jak zwykłe wiewiórki, są nadrzewne i wszystkożerne, a także podobne do swoich bliskich kuzynek3; różnią się od nich tylko przystosowaniami lotniarskimi. Jeśli nasza wiewiórka pospolita (Sciurus vulgaris) przypadkiem spadnie z gałęzi, zamienia się błyskawicznie w żywy spadochron: rozkłada łapki i usztywnia ogon. Luźna skóra między kończynami a bokami ciała i długa sierść na kitce, jakby rozczesana na boki, spowalniają spadek dzięki działaniu oporu powietrza na dużej powierzchni. Wiewiórka może nawet do pewnego stopnia kontrolować trajektorię spadania, manewrując ogonem, aby wylądować w dogodnym miejscu. U przodka polatuch ewolucja poszła dalej, zwiększając powierzchnię nośną w stosunku do masy ciała i nadając jej taki kształt, że spadochron wyewoluował w lotnię. Polatucha nie opada niemal pionowo, ale potrafi wykonać kontrolowany lot ślizgowy na odległość od kilkudziesięciu do 160 m, a według niektórych źródeł nawet do 450 m (himalajski wielkolot rdzawy, Petaurista petaurista, dorównujący rozmiarami największym wiewiórolotkom).

Poza współczesnym gryzoniami latającymi znamy przykłady gatunków kopalnych wyposażonych w patagia. Należy do nich Eomys quercyi z oligocenu Niemiec (26 mln lat temu) z wymarłej rodziny spokrewnionej z amerykańskimi gofferami i szczuroskoczkami), a prawdopodobnie także Glirulus lissiensis z miocenu Francji (ok. 7,5 mln lat temu). Ten drugi należał do istniejącego nadal rodzaju znanego jako popieliczka i do rodziny popielicowatych (Gliridae), wśród których nie znamy jednak żadnych innych lotniarzy. Skamieniałości tych dwóch gatunków zachowały się w doskonałym stanie, wraz z odciskami skóry i włosów.

Lotniarze workowaci

Kolejną grupą ssaków, która uprawia lotniarstwo, są torbacze. Współcześnie robią to trzy rodzaje z rzędu dwuprzodozębowców (Diprotodontia). Pierwszy z nich to akrobatka (Acrobates) ze wschodniej Australii, zwierzę maleńkie (najmniejszy znany ssak szybujący), nadrzewne, odżywiające się nektarem i owadami. Potrafi wykonywać loty ślizgowe o długości do 28 m. Rodzina akrobatkowatych (Acrobatidae) obejmuje też drugi rodzaj, Distoechurus, współcześnie występujący tylko na Nowej Gwinei, nie potrafi on jednak szybować. Akrobatki stały się zatem lotniarzami stosunkowo niedawno – prawdopodobnie w ciągu ostatnich kilku do kilkunastu milionów lat – przystosowując się do zmian ekologicznych, jakie zachodziły w Australii (kurczenie się gęstych lasów deszczowych i zastępowanie ich przez lasy parkowe).

Ryc. 3.

Drugi przypadek to wschodnioaustralijska wolatucha (Petauroides), należąca do rodziny pseudopałankowatych (Pseudocheiridae). Są to urocze torbacze o wyglądzie przywodzącym na myśl niektóre lemury. Odżywiają się wyłącznie liśćmi i pączkami eukaliptusów. Są duże (ok. 40 cm długości ciała plus półmetrowy ogon) i różnią się w szczególny sposób od pozostałych ssaków szybujących: mianowicie ich błona lotna rozpięta jest między łokciami (a nie nadgarstkami) a kostkami. Dlatego podczas lotu rozchylają łokcie szeroko na boki, natomiast dłonie składają po bokach głowy, żeby nie przeszkadzały. Wolatucha do roku 2020 uważana była za rodzaj monotypowy, czyli obejmujący jeden żyjący gatunek, ale badania genetyczne zwiększyły tę liczbę do trzech. Inni przedstawiciele pseudopałankowatych nie szybują. Rodzaj Petauroides znany jest w stanie kopalnym od 4,4 mln lat; zapewne mniej więcej wówczas lub niewiele wcześniej jego przodkowie zaczęli uprawiać lotniarstwo. Siostrzany rodzaj, leworek (Hemibelideus, z jednym żyjącym gatunkiem), ma szczątkowe patagium, które służy mu podczas skoków jako wsparcie aerodynamiczne, ale nie jest zdolny do lotu ślizgowego.

Największą grupę torbaczy szybujących obejmuje rodzaj lotopałanka (Petaurus) z Australii, Tasmanii, Nowej Gwinei i okolicznych wysp. Obecnie wyróżnia się osiem gatunków lotopałanek, ale ich systematyka jest nadal przedmiotem badań, w których główną rolę odgrywają analizy DNA, zatem można się z czasem spodziewać identyfikacji nowych gatunków kryptycznych, trudnych do odróżnienia „na oko”. Niestety kilku gatunkom już znanym grozi wyginięcie z powodu kurczenia się ich siedlisk. Lotopałanki należą do rodziny lotopałankowatych (Petauridae) i jako jedyni jej przedstawiciele potrafią pokonać 40–100 m lotem ślizgowym zamiast tylko skakać z gałęzi na gałąź. Jak na ssaki szybujące mają rozmiary niewielkie lub średnie (wielkości szczura lub wiewiórki). W zależności od pory roku żywią się głównie owadami lub nektarem roślinnym, ale w zasadzie są wszystkożerne. Zjedzą owoc równie chętnie, jak małego ptaka lub jaszczurkę. Australijski Petaurus notatus i jego nowogwinejscy krewni o wciąż nieustalonym statusie gatunkowym są trzymani w wielu krajach (także w Polsce) jako dość ekskluzywni domowi pupile. Dzięki temu lotopałanki są znane szerzej niż inne ssaki szybujące, ale zaznaczam: dla dzikich ssaków australijskich mieszkanie ludzkie nie jest właściwym miejscem do życia, zwłaszcza że są to zwierzęta społeczne, żyjące w sporych grupach osobników własnego gatunku. Nie koewoluowały z ludźmi przez tysiące lat jak psy czy koty.

Podobnie jak gryzonie, torbacze mają swoich bezpotomnie wymarłych lotniarzy kopalnych. Tak się składa, że żyli oni na jedynym kontynencie (oprócz – co oczywiste – Antarktydy), który dziś nie ma swoich przedstawicieli w tej kategorii. Chodzi o Amerykę Południową. Ameryka Północna ma swoje polatuchy (assapany), ale południowa granica ich zasięgu przebiega w Hondurasie. Jednak w warstwach z początku eocenu (55 mln lat temu) na stanowisku Itaboraí w Brazylii (w pobliżu Rio de Janeiro) znaleziono fragmenty szkieletu pozaczaszkowego torbacza o budowie i proporcjach kończyn wskazujących na posiadanie patagium i robienie z niego użytku. Niestety niemal wszystkie gatunki ssaków z Itaboraí opisano i nazwano na podstawie zębów. Nie ma pewności, czy kości i któryś zestaw uzębienia pasują do siebie; najpoważniejszym kandydatem – biorąc pod uwagę szacowane rozmiary zwierzęcia (ok. 30 cm długości) jest „zębogatunek” Gaylordia macrocynodonta. Gatunek ten, jak wskazują analizy filogenetyczne, był torbaczem w szerokim sensie (Metatheria), choć nie należał do grupy koronnej (Marsupialia). Jak pisałem innym razem, torbacze jeszcze przed migracją przez Antarktydę do Australii zrobiły wielką karierę w Ameryce Południowej, różnicując się w wiele mniejszych i większych gałęzi rodowych, z których do naszych czasów przeżyły trzy. Zatem Gaylordia, choć należąca do grupy od dawna wymarłej, ma zaszczyt reprezentować Amerykę Południową jako jedyny znany ssak szybujący z tej części świata.

Ryc. 4.

Podsumowanie

Jeśli dobrze policzyć, wychodzi, że zdolność do lotu ślizgowego wyewoluowała u ssaków niezależnie jedenaście razy i za każdym razem realizowana była podobnie: patagium rozpięte po bokach ciała, głównie między łapkami, zapewniało odpowiednią powierzchnię nośną. Jego posiadaczami były za każdym razem niewielkie ssaki żyjące w koronach drzew, o masie od kilkudziesięciu gramów do ok. 2 kg, czasem owadożerne lub roślinożerne, przeważnie wszystkożerne. Laicy często nazywają je zbiorowo „wiewiórkami latającymi”, bo wskutek konwergencji wynikającej z trybu życia i sposobu lokomocji są one uderzająco podobne do siebie nawzajem (może z wyjątkiem lotokotów i wolatuch, przypominających małpiatki). Krótko mówiąc, dobór naturalny popycha lotniarzy w dość przewidywalnym kierunku.

Czasem jednak zdarza się coś naprawdę wyjątkowego – i o tym będzie następny odcinek serii.

Przypisy

1) Najbliższymi krewnymi gryzoni są zajęczaki (Lagomorpha), a w dalszej kolejności być może wiewióreczniki (Scandentia). Dane kopalne sugerują, że te trzy grupy wyewoluowały w Azji. Są one kuzynami latawców i naczelnych, które być może wywodzą się z Ameryki Północnej. Pozycja wiewióreczników jest niepewna: część analiz wskazuje na ich bliższe pokrewieństwo z latawcami i naczelnymi. Tak czy owak wszystkie te rzędy tworzą razem klad Euarchontoglires, jedną z czterech wielkich grup, na które dzielimy współczesne łożyskowce.
2) Nieco później tym samym szlakiem podążyły naczelne (przodkowie południowoamerykańskich małp szerokonosych), o czym pisałem tutaj. Atlantyk był w eocenie znacznie węższy niż dziś, ale i tak udane migracje zwierząt na naturalnych tratwach były wydarzeniami wyjątkowo rzadkimi. Warto zauważyć, że kolonizując Indie, Afrykę i Amerykę Południową gryzonie wyszły poza dawny superkontynent północny (Laurazję) i rozprzestrzeniły się na lądach stanowiących dawniej część Gondwany.
3) Osobliwością północnoamerykańskiego assapana północnego (Glaucomys sabrinus) jest szczególne zamiłowanie do grzybów i porostów w codziennej diecie.

Opisy ilustracji

Ryc. 1. Skamieniałość jurajskiego haramiida Maiopatagium furculiferum. Widoczne są odciski sierści fałdów skórnych służących jako błona lotna. Muzeum Historii Naturalnej w Pekinie. Foto: Zhe-Xi Luo, Uniwersytet Chicagowski. Źródło: University of Chicago News (fair use).
Ryc. 2. Polatucha syberyjska (Pteromys volans) – jedyny współczesny ssak szybujący, którego zasięg geograficzny obejmuje część Europy. 200 lat temu występowała także w Puszczy Białowieskiej. Foto: Swietłana Czerepanowa, Bierkakit, Republika Sacha (Jakucja). Źródło: iNaturalist (licencja CC BY-NC).
Ryc. 3. Australijska akrobatka karliczka (Acrobates pygmaeus). Układ włosów na ogonie, przypominający promienie ptasiego pióra, tworzy dodatkową powierzchnię wspomagającą funkcje błony lotnej. Foto: Tim Bawden (corvincaelin), Toorloo Arm, Wiktoria (Australia). Źródło: iNaturalist (licencja CC BY 4.0).
Ryc. 4. Niezależne adaptacje do lotu ślizgowego na tle filogenezy ssaków. Grossnickle et al. 2020 (fair use).

Lektura dodatkowa

  • Szybujące haramiidy: Vilevolodon i Maiapatagium. LiveScience 2017.
  • Piękna seria zdjęć łasicolotów malajskich (Galeopterus variegatus) z Singapuru. Blog Incidental Naturalist.
  • Afrykańska wiewiórolotka deszczowa (Anomalurus pelii). Mammal Watching.
  • Jedyna wiewiórka latająca w Unii Europejskiej. Polatuchy w Finlandii (warto zwrócić uwagę na zdjęcie polatuchy w locie).
  • Wolatuchy (Petauroides) w Australii. Wilderness Society.
Nowogwinejskie lotopałanki (Petaurus sp.).