Próby drogowe prototypu pojazdu firmy FWD z napędem na cztery koła w Wisconsin w 1919 roku. (NARA/Wikimedia Commons)

CZTERY NA CZTERY

Na pomysł, by w pojeździe samochodowym napędzać jednocześnie wszystkie cztery koła, jeden facet wpadł wcześniej od innych – niejaki Bramah Joseph Diplock z Londynu w 1893 opatentował lokomobilę parową z napędem na cztery koła i z wszystkimi kołami skrętnymi.

Projekt Diplocka z 1983 roku. (Wikimedia Commons)

Tak zazwyczaj mówią źródła internetowe, ale wygląda na to, że się nieco mylą. Inżynier John Fowler z Leeds w Wielkiej Brytanii zbudował oto i wypróbował swoją lokomobilę z czteronapędem już w roku 1880, a następną, ulepszoną, pięć lat później. Tak czy owak, zastępujący konie lokomobilami Anglicy szybko zorientowali się, że w błocie pól uprawnych radzą sobie one kiepsko i starali się problem rozwiązać (notabene Diplock opracował też system „słoniowych stóp” o nazwie Pedrail, które, zamontowane na obwodzie żelaznych kół napędzanych lokomobili, miały poprawić dzielność terenową parowego pojazdu).

Lokomobila parowa Fowlera z napędem na cztery koła. (Wikimedia Commons)
Pedrail Diplocka. (Wikipedia)

Drugi (albo trzeci) w kolejce konstruktorów, bez których dzisiejszy SUV nie wjechałby na oblodzony parking pod wyciągiem narciarskim, jest niezapomniany Ferdynand Porsche, który już w 1899 roku popisał się pierwszym samochodem z napędem na cztery koła – realizowanym poprzez zastosowanie czterech osobnych silników elektrycznych w piastach kół, czyli podobnie jak w dzisiejszym hiperszybkim Rimacu. Jego pojazd, zbudowany w zakładzie Lohnera w Wiedniu, nie był zbyt praktyczny, ale jego założenia konstrukcyjne dowodzą, że w technice tak naprawdę nie pojawia się nic nowego – po prostu umiemy lepiej realizować te same pomysły i mamy do dyspozycji lepsze materiały.

Spyker 60HP. (Wikimedia Commons)

Kolejną konstrukcją, która wyprzedziła swoje czasy, był holenderski Spyker 60HP z 1903 roku, który nie zdobył popularności. Po nim w 1907 pojawił się zaprojektowany przez Paula Daimlera Daimler Dernburg Wagen. Niesamowite auto nie tylko z napędem na cztery koła, ale także z czterema kołami skrętnymi, powstało na podwoziu ciężarówki i miało służyć w niemieckich koloniach w Afryce Wschodniej. 32-konny silnik poruszał wóz z pięcioma miejscami siedzącymi, którego prześwit wynosił aż 32 centymetry, a stalowe tarcze jego kół pozbawione szczelin chroniły hamulce przed uszkodzeniem kamieniami.

Daimler Dernburg Wagen z 1907 roku. (Wikimedia Commons)

Wczesne samochody osobowe, takie jak Ford T, świetnie radziły sobie w terenie bez napędu na wszystkie koła, nieliczni przedsiębiorcy widzieli za to perspektywy na rynku samochodów ciężarowych. W 1909 roku w stanie Wisconsin w USA powstała firma, która najpierw nazywała się „Badger Four-Wheel Drive Auto Company”, a potem przemianowano ją na Four Wheel Drive Auto Company (FWD). Zbudowała ona praktyczne i skuteczne w terenie samochody ciężarowe, które w czasie pierwszej wojny światowej służyły nie tylko armii amerykańskiej, ale także brytyjskiej i rosyjskiej, a po wojnie również w armii niepodległej Polski.

Samochód FWD Scout. (Wikimedia Commons)

Z dzisiejszego punktu widzenia były to auta zaaawansowane technicznie, ze stałym napędem czterech kół, z blokadą centralnego mechanizmu różnicowego oraz przegubami homokinetycznymi w przedniej osi. Ich rozpowszechnienie podczas wojny sprawiło, że więcej ludzi zrozumiało zalety napędu na cztery koła. Dzięki inżynierom z FWD także genialny Harry Miller był w stanie zbudować zaopatrzony w napęd na cztery koła samochód wyścigowy, który w 1932 roku wystartował w Indianapolis, a także jeden egzemplarz niesamowitej limuzyny z napędem na cztery koła i silnikiem V-16!

Ciągnik artyleryjski 4×4 PZInż. 342. (Wikimedia Commons)

Niewiele działo się w dziedzinie samochodów osobowych – nikt nie czuł potrzeby komplikowania tego, co działało dobrze. Za to rosło zainteresowanie wojskowych czteronapędem, siły zbrojne wielu krajów się motoryzowały, a to oznaczało fundusze na rozwój. Budowano nie tylko eksperymentalne ciężarówki (również w Polsce, bardzo ciekawe projekty PZInż.), ale także mniejsze auta – wyróżniają się wśród nich między innymi Mercedes G5 z czterema kołami skrętnymi oraz VW (KdF) Kommandeurwagen. Ekstremalnym przykładem wykorzystania napędu na cztery koła (w tym przypadku na cztery z 6 kół) był skonstruowany przez niezmordowanego profesora Porsche Mercedes T80 z silnikiem lotniczym o mocy 3000 KM, przeznaczony do bicia rekordu prędkości.

Mercedes G5 z 1938 roku. Eksponat muzeum techniki w Speyer. (Wikimedia Commons)

A potem przyszła wojna i między innymi masowa produkcja Jeepa Willysa, którego tysiące egzemplarzy, pochodzących z demobilu i sprzedawanych za bezcen, pokazały po wojnie cywilom, że niewielki samochód z napędem obu osi ma wiele zalet. Dlatego pan Maurice Wilks mógł wymyślić Land Rovera, a International Harvester jakiś czas potem praktycznego Scouta. Niektórzy myśleli o zastosowaniu napędu na cztery koła, ale tylko brytyjski Jensen odważył się stworzyć taki samochód. W 1966 pokazano Jensena FF ze stałym napędem czterech kół systemu Fergusona oraz układem hamulcowym Maxaret Dunlopa. Auto wyprzedziło swoją epokę dość znacznie, i nie tylko było zbyt drogie w porównaniu do innych wozów klasy Gran Turismo, ale także technicznie niemożliwe było zbudowanie wersji z kierownicą po lewej stronie, nadającej się do sprzedaży w USA.

Jensen FF Mark II. (Wikimedia Commons)

Później nastąpiły dekady dalszego eksperymentowania – skromniutkie Subaru Leone pokazało Amerykanom i Europejczykom, że da się zbudować porządny samochód na cztery koła, który będzie niezawodny jak japoński aparat fotograficzny. Brytyjski Ferguson zaprojektował napęd na cztery koła dla amerykańskiego AMC Eagle, ciekawego pojazdu, który stał się duchowym ojcem o wiele późniejszego Audi Allroad i jemu podobnych wynalazków.

Rodzina samochodów AMC Eagle. (Wikimedia Commons)

Historię Audi Quattro niby znają wszyscy, od brzydkiego kaczątka, wojskowego VW Iltisa do rajdowego, kanciastego potwora – ale czy wszyscy wiedzą, że przełomowy napęd na cztery koła Iltisa pochodził z wcześniejszego łazika Bundeswehry, zaopatrzonego w jazgotliwy dwusuwowy silnik auta o nazwie DKW Munga?

DKW Munga. (Audi AG)

Napędy na cztery koła nie są jednakowe, może kiedyś opiszę dokładnie, czym różnią się poszczególne rodzaje napędów – mocne rozwiązania gotowe do jazdy w ciężkim terenie to zazwyczaj napędy chwilowe, nadające się tylko do jazdy po nawierzchniach luźnych i śliskich. Samochody osobowe i rozmaite SUV miały początkowo stałe napędy na wszystkie koła, podobnie jak ciężarówki FWD sprzed 110 lat, ale względy finansowe spowodowały rozwój tańszych patentów na przeniesienie momentu napędowego na drugą oś: sprzęgła wiskotyczne, elektrohydrauliczne, wielopłytkowe sterowane elektromechanicznie…

Audi Quattro w Genewie w 1980 roku. (Audi AG)

Nazwy tych napędów to kalejdoskop marketingowego bełkotu, ale efekt końcowy jest taki sam: można bez wstydu wyjechać z ośnieżonego parkingu pod wyciągiem narciarskim albo przejechać przez błotniste kałuże. Drogi są lepsze niż kiedyś, rozwinęły się też opony, statystycznie coraz rzadziej potrzebujemy napędu 4WD czy AWD. Przynajmniej w teorii.

Co nas czeka w przyszłości? Na pewno coraz więcej bardzo tanich w produkcji sprzęgieł sterowanych elektronicznie i coraz więcej przypadków, gdzie napęd na koła drugiej osi realizowany będzie za pomocą silników elektrycznych – czyli tak, jak to sobie wymyślił Ferdynand Porsche pod koniec XIX wieku. Coraz cięższe i wyposażone w silniki o coraz większym momencie obrotowym samochody elektryczne potrzebują napędu na cztery koła bardziej niż kiedykolwiek przedtem.

Selektor biegów z samochodu Ford Ranger Wildtrak z roku 2022. Zdjęcie: Ford

Z LENISTWA

U zarania historii samochodu nikt nie myślał o tym, że zmiana biegów to jakiś kłopot – po pierwsze nikt nie wiedział, że może być łatwiejsza, po drugie niewielkie natężenie ruchu sprawiało, że częsta zmiana przełożeń nie była konieczna. Szybko to się jednak zmieniło…

Operowanie wczesnymi skrzyniami biegów wymagało dużej wprawy, ale także sporej siły fizycznej. Pierwsza w pełni zsynchronizowana przekładnia to patent marki Cadillac i pojawiła się dopiero w roku 1928, ale względy kosztowe i tak sprawiły, że jeszcze w latach 70. XX wieku popularne samochody miały skrzynie biegów bez synchronizatorów na niektórych biegach (dobrym przykładem jest Fiat 126). Ten sam bystry inżynier E. A. Thompson, który był autorem przekładni z synchronizacją, pracował intensywnie nad czymś bardziej zaawansowanym: nad przekładnią zmieniającą biegi automatycznie, bez udziału kierowcy.

Dźwignia zmiany biegów w zsynchronizowanej skrzyni przekładniowej samochodu Cadillac Series 341B z 1929 roku. (Bonhams)

Powszechnie uważa się niejakiego Sturtevanta z Bostonu w USA za autora pierwszego projektu automatycznej przekładni dla „wozów bez koni”. Powstał ów projekt w roku 1904, ale rozwiązanie nie było zbyt skuteczne, mechanizm nie wytrzymywał szarpnięć wywołanych przy zmianie biegów, zachodzącej w drodze przesuwania się ciężkich przeciwwag. Wielu próbowało skonstruować lepsze systemy, ale raczej bezskutecznie.

Port w Stettinie (dziś: Szczecin) i Hakenterrasse (dziś: Wały Chrobrego) w latach dwudziestych. (Wikimedia Commons)

Chwalebnym wyjątkiem jest tu projekt firmy Vulcan, działającej w niemieckim wówczas mieście Stettin (dziś: Szczecin) – inżynier Hermann Föttinger wymyślił tu pierwsze na świecie sprzęgło hydrauliczne, a następnie w tym samym biurze konstrukcyjnym stworzono w 1924 dwubiegową przekładnię samoczynną z hydraulicznym przetwornikiem momentu obrotowego – czyli teoretycznie nawet BARDZIEJ zaawansowaną inżyniersko niż pierwsza amerykańska seryjna skrzynia automatyczna, wprowadzona do sprzedaży piętnaście lat później!

Automatyczna skrzynia biegów Hydra-Matic z 1939 roku. (Wikimedia Commons)

I tu wracamy do Ameryki, gdzie od początku lat 30. rzeczony Thompson starał się wyręczyć amerykańskich kierowców, zmęczonych koniecznością ręcznej zmiany przełożeń. Europejska tradycja budowy tak zwanych skrzyń preselekcyjnych (typu Wilson lub Cotal), częściowo upraszczających zmianę biegów, a montowanych wyłącznie w bardzo drogich samochodach, według Amerykanów stanowiła ślepą uliczkę. Dywizje Cadillaca oraz Oldsmobile’a wewnątrz koncernu General Motors przygotowały do produkcji w roku 1939 hydrauliczną, automatyczną skrzynię biegów Hydra-Matic, zaopatrzoną w sprzęgło hydrauliczne. Przekładnia oferowana była początkowo jako opcja dodatkowo płatna w takich samochodach, jak Oldsmobile Series 60. Podczas drugiej wojny światowej stosowano ją także w niektórych amerykańskich pojazdach wojskowych.

Fragment katalogu samochodu Oldsmobile Series 60, w którym dostępna była przekładnia automatyczna. (Wikimedia Commons)

Po wojnie amerykański rynek wewnętrzny stał się bardzo łatwym łupem dla lokalnych producentów, którzy nie czuli już presji do tworzenia innowacji technicznych, samochody stały się maksymalnie proste technicznie – atrakcyjność wizualna zadowalała bowiem klientów. Rosnąca popularność automatycznych skrzyń biegów, oferowanych przez wszystkich producentów, pasowała do atmosfery beztroskich lat 50. i 60. w USA, gdy w cieniu atomowego zagrożenia ludzie starali się w pełni korzystać z życia. Pod koniec lat 60. skrzynie ze zwykłym sprzęgłem hydraulicznym ustąpiły miejsca takim z przekładniami hydrokinetycznymi, zazwyczaj z dostępnymi tylko trzema biegami do jazdy do przodu. Mniej więcej w tym samym okresie ze specjalnych olejów hydraulicznych do przekładni automatycznych usunięto olej z tłuszczu wieloryba (!).

Cadillac Eldorado. (Cadillac)
Puszka płynu do skrzyń automatycznych z roku 1949. (Wikimedia Commons)

Także w Europie skrzynie automatyczne zyskiwały na popularności, początkowo głównie w samochodach luksusowych. Choć ukrywano to skrzętnie latami, bardzo prestiżowi producenci często zmuszeni byli korzystać z rozwiązań innych firm. Ale czego oczy nie widzą… W 1952 brytyjski Rolls-Royce zakupił licencję na produkcję skrzyni Hydra-Matic od koncernu General Motors, a następnie montował ją w różnych modelach Bentleya i Rollsa do roku 1965. Co ciekawe, Brytyjczycy z Rollsa próbowali ulepszyć amerykański produkt, zmniejszając tolerancje wykonania – co sprawiło, że skrzynia przestała działać! Później w 1991 roku Rolls-Royce zakupił prawa do produkcji nowszej skrzyni 4L-80 i, po przeróbkach, stosował ją w wielu modelach Rollsa i Bentleya. Skrzynia, która w USA stosowana była w plebejskich pickupach, trafiła także do Astona Martina DB7 oraz kilku modeli Jaguara. W tej branży korzystanie z czyjegoś solidnego produktu, bez rozgłaszania tego faktu wszem i wobec, zdarzało się także innym producentom premium – automatyczna skrzynia biegów w Porsche 928 pochodziła od Mercedesa.

Selektor skrzyni automatycznej Tiptronic w samochodzie Porsche 993. (Wikimedia Commons)

W ostatnich kilku dekadach pojawiło się kilka rozwiązań, które rzekomo zwiastowały upadek tradycyjnych, hydraulicznych skrzyń automatycznych, na przykład zautomatyzowane przekładnie mechaniczne, skrzynie bezstopniowe, skrzynie dwusprzęgłowe, ale tradycyjne automaty tak łatwo się nie poddają. Powstały systemy ręcznej zmiany biegów, także z łopatkami przy kierownicy, układy elektronicznego sterowania pracą skrzyni, rozwiązania z akumulatorami ciśnienia hydraulicznego, pozwalające na pracę hydraulicznych przekładni automatycznych w autach hybrydowych i z systemami stop-start, skrzyniom nadto przybyło przełożeń – gdzie niedawno zaskakiwała nas skrzynia ZF o sześciu biegach, dziś oferuje się skrzynie ośmio-, dziewięcio- i nawet dziesięciobiegowe. Wymyślony bardzo dawno temu automat ma się dobrze, a samochody przyszłości – jeśli rzeczywiście będą musiały mieć napęd elektryczny – zapewnią wieczną młodość układowi P-R-N-D-L…

Przyciski Teletouch sterowania przekładnią automatyczną w samochodzie Edsel Citation z 1958 roku. (Wikimedia Commons)
Wnętrze współczesnej 9-stopniowej przekładni automatycznej Mercedesa dla pojazdów hybrydowych. (Mercedes-Benz)
Ferdynand Porsche przy specjalnym KdF z mocniejszym silnikiem. Porsche Newsroom

NIEZNANE OBLICZE FERDYNANDA PORSCHE cz. 2

Ferdynand Porsche to postać, której znaczenia dla rozwoju techniki samochodowej nie sposób przecenić – choć często latami upierał się przy rozwiązaniach mało optymalnych. Był to człowiek niezbyt jednoznaczny, dlatego też postanowiłem przypomnieć garść mało znanych faktów z jego barwnego życiorysu.

Okładka broszury reklamowej KdF, zachęcającej do systematycznego wpłacania składek na samochód. (Wikimedia Commons)

Jak Shelby
Na początku fabryka w Fallersleben nie zdołałaby niczego zbudować, pierwsza propagandowa seria KdF została więc zbudowana przez Mercedesa i warsztat biura projektowego Porsche, całkowicie ręcznie, za ceny porównywalne z cenami aut Rolls-Royce. Było tych samochodów tak niewiele, że często je przemalowywano, by stworzyć złudzenie większej liczby – z jedyną istniejącą Cobrą to samo robił wiele lat później Carroll Shelby. W tej samej „serii” powstał pojedynczy kabriolet dla Hitlera, zaopatrzony w sprężarkę, by wykazał osiągi lepsze od auta podstawowego i nie rozczarował Wodza.

Pierwsze, ręcznie zbudowane egzemplarze samochodu KdF. (Wikimedia Commons)
Wnętrze broszury promocyjnej. (Wikimedia Commons)

Dziś Wolfsburg
Wielkie zakłady w Fallersleben, które powstały, by produkować „samochód dla ludu”, początkowo zwany KdF od nazwy organizacji Kraft durch Freude, która m.in. organizowała zbiorowe wczasy dla robotników (wzór radziecki), sfinansowano ze środków faszystowskich związków zawodowych DAF, czyli de facto składek robotników. W czasie wojny oprócz militarnych aut na bazie Garbusa, do których nadwozia przez długi czas powstawały w amerykańskiej (!) firmie Ambi-Budd w Berlinie, wytwarzano elementy samolotów Junkers Ju-88, groźne miny talerzowe, Panzerfausty oraz pociski V-1. Jakość produkcji tych ostatnich była uważana przez władze wojskowe za niedostateczną…

Wzorowane na fabrykach Forda (i zaprojektowane z udziałem amerykańskich specjalistów) zakłady KdF-Werk w Fallersleben. (Wikimedia Commons)

Hybrydowy Tygrys
W zamyśle pana Porsche czołg określany najpierw wewnętrznie, a potem powszechnie, jako „Tiger”, miał mieć napęd hybrydowy szeregowy: dwa chłodzone powietrzem silniki V-10 miały napędzać generatory, które z kolei dostarczały prąd dla silników napędzających tylne zębate koła poruszające gąsienicami – Porsche preferował napędzanie tylnego koła, bo dzięki temu górna część gąsienicy nie była naprężona, co minimalizowało awarie. Tak więc silnik V-10 z samochodu Porsche Carrera GT (2004) nie był pierwszą jednostką napędową w tym układzie dla marki Porsche.

Prototypowy silnik V-10 z generatorami prądu. (Wikimedia Commons)

Wstyd Brytyjczyków
Odkrywając różne wojenne osiągnięcia techniczne Niemców Brytyjczycy nabyli manierę umniejszania wartości tychże osiągnięć, aby móc się lepiej poczuć. Tak postępowali z samolotami, tak też postępowali z samochodami – początkowo przecież Garbusa uznano za auto gorsze od brytyjskich i dlatego pozbawione przyszłości. Znalazłszy w Fallersleben kompletne zestawy tłoczników do skomplikowanych nadwozi samochodu VW Typ 166, czyli amfibii Schwimmwagen, która w próbach terenowych pokonała absolutnie wszystkie podobnej wielkości auta aliantów, Brytyjczycy nakazali je natychmiast zniszczyć, jako „absolutnie nieprzydatne”.

Schwimmwagen Typ 166. (Wikimedia Commons)

Dla wybranych
Najbardziej prestiżową wersją wojskową Volkswagena był Typ 287 Kommandeurwagen, czteronapędowy Garbus na wyższym podwoziu. Auto miało z tyłu miejsce do pracy dla oficera, a na burtach uchwyty na pistolety maszynowe: Schmeissery albo MP40. Powstało ich tylko 667, otrzymywali je wyłącznie zasłużeni dowódcy (albo tacy, którzy lepiej umieli się podlizywać przełożonym). Istniała także specjalna wersja dla SS.

Typ 287. (Porsche AG)

Przed Ładą Samarą
Porsche Engineering w Weissach (dział zajmujący się wyłącznie projektami dla firm zewnętrznych – kontynuacja pierwotnej, przedwojennej firmy Ferdynanda Porsche z Zuffenhausen) miało ogromny wkład w powstanie samochodu Łada Samara, ale nie była to pierwsza oferta pracy wobec Porsche ze strony sowieckiego reżimu. W 1932 roku na zaproszenie Stalina Ferdynand Porsche przebywał w ZSRR, zwiedzając zakłady produkcyjne pojazdów samochodowych. W towarzystwie tłumacza pojechał do wszystkich fabryk, w tym także ściśle tajnych, schowanych za Uralem. Zaproponowano mu stanowisko szefa wszelkiej produkcji samochodowej w całym kraju, przesiedlenie, luksusowe warunki życia i wielkie zarobki. Porsche jednak się nie zdecydował, tłumacząc to niechęcią do rozpoczynania nowej kariery w podeszłym wieku – co nie przeszkodziło mu jednak pracować wiernie dla innego dyktatora w późniejszych latach.

Kübelwagen Typ 82 w rosyjskim błocie. (Wikimedia Commons)

Ośmiokołowiec
To nie była pierwsza wizyta konstruktora w ZSRR. Gdy Ferdynand zajmował stanowisko głównego konstruktora u Mercedesa, firma ze Stuttgartu stała się jedyną, która odważyła się w 1927 roku odpowiedzieć na ściśle tajne zapotrzebowanie dowództwa Reichswehry na terenowy, opancerzony i pływający wóz bojowy dla piechoty (MTW – Mannschaftstransportwagen) – w pewnym stopniu pomysł ten wyprzedzał epokę nawet o trzy-cztery dekady. Zaprojektowany przez pana Porsche wóz miał kadłub o konstrukcji całkowicie skorupowej (!), osiem kół napędzanych i skrętnych (!), był zdolny do pływania w obydwu kierunkach i rozwijał prędkość maksymalną ok. 65 km/h. MTW 1 okazał się konstrukcją udaną i pod nadzorem inżyniera auto testowano w tajnym ośrodku KAMA w Związku Sowieckim w kwietniu 1929 roku.

MTW 1. (Wikimedia Commons)

Flota testowa
Pierwsza przedseria KdF, bardzo nieliczna, trafiła na badania, prowadzone przez specjalny oddział SS, który wypowiadał się o nowym niemieckim samochodzie z wielkim entuzjazmem. To między innymi pod wpływem opinii młodych esesmanów zaczęto przymierzać się do wojskowej wersji samochodu. Militarny establishment nie chciał jednak słyszeć o takim pojeździe, bo upierano się, że łazik wojskowy musi mieć napęd na cztery koła i cztery koła skrętne. Później jednak przekonano się, że generalnie w każdych warunkach leciutki wóz konstrukcji Porsche, z chłodzonym powietrzem bokserem konstrukcji Franza Xavera Reimspiessa, radzi sobie lepiej od ciężkich i nadmiernie skomplikowanych konkurentów. Znakomicie spisywał się także w Afryce Północnej. Jedynym dużym problemem w eksploatacji okazały się awarie zwolnic w tylnej portalowej osi, o których obsłudze zapominano, bo w innych autach ich nie było.

Typ 82 przed bramą sfinansowanej przez Żyda Rosenbergera pierwotnej siedziby biura konstrukcyjnego Porsche – budynek istnieje do dziś. (Porsche AG)

Była sobie jeszcze druga flota testowa. Ferdynand postanowił zamontować w pewnej liczbie KdF-ów silnik, który jego ludzie zaprojektowali dla samochodu Typ 64, przygotowanego na odwołany wyścig Berlin-Rzym. Powstało w warsztatach w Stuttgarcie-Zuffenhausen zaledwie 14 takich prototypów, z silnikami o mocy 32 KM i zdolnych do osiągnięcia niebotycznej dla zwykłego KdF-a prędkości 145 km/h. Jedna sztuka przetrwała nawet do dziś. Gdy auta te zbudowano, kształtując każdy element nadwozia ręcznie w warsztacie prototypowym (nie powstały jeszcze tłoczniki do blach nadwozia), jedno znalazło zastosowanie jako ulubiony środek transportu, z którego korzystał sam Porsche oraz jego syn Ferry na trasach między Zuffenhausen, Fallersleben (gdzie powstawała wielka fabryka KdF) oraz Berlinem.

Porsche Typ 64. (Porsche AG)
Szybki Garbus z napędem z Porsche Typ 64. (Porsche AG)

X-16
Biuro konstrukcyjne Porsche w swojej karierze zaprojektowało mnóstwo ciekawych jednostek napędowych, ale na mnie największe wrażenie robi chłodzony powietrzem, 16-cylindrowy, 4-rzędowy diesel z turbodoładowaniem (!), przeznaczony do napędu czołgów. Silnik ten fizycznie zbudował zakład Simmering-Graz Pauker w Wiedniu. Motor o oznaczeniu Sla16 osiągał moc ponad 700 KM. Jego chłodzenie opracował zespół słynnego profesora Wunibalda Kamma – proponowano nawet rozwojową wersję o 24 cylindrach. W styczniu 1945 roku silnik, po zakończonych powodzeniem 300-godzinnych badaniach na hamowni, był gotów do produkcji seryjnej, a na zainstalowanie egzemplarza silnika czekał już czołg Królewski Tygrys. Silniki i dokumentację zabrali z Austrii Sowieci.

SGP Sla16. (Wikimedia Commons)

Gruba mysz
O czołgu Maus wiele bzdur przeczytacie w internecie, najczęściej tych samych, powtarzanych bezmyślnie. Że za ciężki, że źle jeździł, że się do niczego nie nadawał. O ile spór na tematy doktrynalne można prowadzić w nieskończoność, o tyle reszta zarzutów to bzdura. Rozstaw gąsienic pozwalał bez problemu przewozić 200-tonowy czołg na specjalnej platformie kolejowej, a nacisk jednostkowy zawierał się jak najbardziej w dopuszczalnych granicach. Hybrydowy napęd Porsche umożliwiał manewrowanie z wielką precyzją. W sumie wywalcowano pancerne blachy na 30 kadłubów czołgu Maus oraz wycięto blachy na 9 kadłubów i wież – dwukrotne wielkie bombardowania zakładów Kruppa w Essen były prawdziwym powodem wstrzymania produkcji. Źródłem napędu dwóch zespołów generatorów był najpierw przekonstruowany silnik lotniczy Mercedesa, a następnie powstały na jego bazie diesel. W wieży mieściły się DWIE armaty, o kalibrze 128 i 75 mm. Jeden egzemplarz czołgu Maus, skompletowany z elementów zabranych z Niemiec, odbudowano w ZSRR, przetestowano i umieszczono w muzeum w Kubince.

Prezentacja czołgu Maus Hitlerowi. (Wikimedia Commons)

Jak Abrams, tylko 35 lat wcześniej
Koncepcja napędu czołgu turbiną gazową, w praktyce realizowana od 1980 roku w amerykańskim czołgu M1 Abrams oraz od 1976 roku w sowieckim T-80, została po raz pierwszy zrealizowana w biurze konstrukcyjnym Porsche na przełomie 1944 i 1945 – mimo że wymagano od biura adaptacji Pantery dla turbiny gazowej GT101 projektu Alfreda Müllera z BMW, pierwszy prototyp czołgu z turbiną gazową o zasilaniu niemal dowolnym paliwem ciekłym zbudowano na bazie działa samobieżnego Jagdtiger konstrukcji Henschla. Czołg jeździł z powodzeniem, kłopot był tylko z tym, że gazy wylotowe o temperaturze ponad 650 stopni Celsjusza notorycznie podpalały las na poligonie. Pojazd miał automatyczną przekładnię firmy ZF. Projektowano integrację w czołgu Panther wersji rozwojowych silnika, zwanych GT102 i GT103. Od 1944 roku pracowano też nad silnikiem turboodrzutowym oznaczonym jako Typ 300, w którym zastosowano stopy metali dostępne w Rzeszy pod koniec wojny (np. łopatki turbin były chłodzone od wewnątrz powietrzem). Silnik ten planowano zastosować w rozwojowych wersjach V-1, a także w planowanym pocisku Pfeil konstrukcji niejakiego Zippermayra.

Projekt integracji turbiny gazowej BMW w czołgu Tygrys. (Wikimedia Commons)

Terenowa Skoda
Moją ulubioną konstrukcją profesora Porsche (tytuł ten, tak jak doktora, otrzymał w formie honoris causa) pozostaje Skoda RSO, czyli Radschlepper Ost. U pana Porsche projekt oznaczono jako Typ 175; powstał on na zamówienie dowództwa wojsk lądowych (HWA). Wielkie stalowe koła z wystającymi łopatkami (na pokładzie były dodatkowe nakładki) miały pozwolić na holowanie ciężkich armat w najgorszym możliwym rosyjskim błocie. Napęd na cztery koła, oczywiście, przy czym moment napędowy pochodził z 6-litrowego, 4-cylindrowego długoskokowego silnika benzynowego, spalającego ok. 220 l/100 km. Co zabawne, brak ołowiu do akumulatorów (cały dostępny w III Rzeszy był zarezerwowany dla akumulatorów U-Bootów admirała Dönitza) sprawił, że do uruchamiania silnika głównego używano drugiego silnika, pochodzącego od silnika Garbusa. Zgodnie z pisemnym poleceniem Hitlera z 1942 roku obydwa silniki były chłodzone powietrzem.

Skoda RSO. (Wikimedia Commons)

RSO ma dla mnie wspólne cechy z autem określanym jako Typ 911: absurdalne założenia konstrukcyjne Porsche doprowadził do stadium, w którym – wbrew logice – działały skutecznie.
Profesor Porsche nie jest absolutnie postacią jednoznaczną, ale ani jego geniusz inżynierski, ani wielki wpływ na historię techniki nie mogą być ignorowane. W końcu nawet odpowiednik dzisiejszej kontroli trakcji opatentował już w 1938 roku…

Rysunek poglądowy do patentu Ferdynanda Porsche na system kontroli trakcji dla samochodu. Rok 1938. (DPMA)

W grudniu 1945 roku francuskie władze okupacyjne aresztowały Ferdynanda Porsche, jego syna Ferry’ego oraz Antona Piëcha, zarzucając im zbrodnie wojenne. O ile Ferry został wypuszczony z więzienia po sześciu miesiącach, starszy Porsche oraz Piëch spędzili w zakładach karnych w Baden-Baden, Paryżu i Dijon 22 miesiące. Podczas odosobnienia Porsche prowadził dla państwowej firmy Renault konsultacje techniczne projektu tylnosilnikowego auta 4CV. Zmarł w 1951 roku.

Renault 4CV. (Wikimedia)