Zaginione ludy i odrodzone pismo Berberów

Inne wpisy na podobny temat
Trudna rodzina pełna nierówności, czyli języki afroazjatyckie
Imazighen, czyli Berberowie

Addendum
Orselki z Makaronezji a sprawa Guanczów

Wstęp

Omawiając poszczególne języki berberyjskie i ich wzajemne pokrewieństwa nie wspomniałem o dwóch, które zostały fragmentarycznie udokumentowane, ale nasza wiedza o nich jest skromna. Mają one jednak duże znaczenie historyczne nie tylko ze względu na rolę, jaką odegrały posługujące się nimi ludy, ale także dlatego, że świadczą o dawnej berberyjskiej tradycji posługiwania się pismem. Może nie tak starej jak w przypadku języka egipskiego i języków semickich, ale i tak starszej niż np. używanie pisma przez Germanów, nie wspominając o Słowianach.

Zacznijmy od tego, co da się powiedzieć o najdawniejszej historii Berberów. Wspominałem, że podrodzina berberyjska musiała się wyodrębnić jako osobna gałąź rodziny afroazjatyckiej wiele tysięcy lat temu, ale ostatni wspólny przodek dzisiejszych języków berberyjskich istniał stosunkowo niedawno, zapewne w I tysiącleciu p.n.e. Przodkiem większości z nich mógł być dominujący język królestwa Numidii, istniejącego przez dwa ostatnie stulecia p.n.e.

Językowi przodkowie Imazighen musieli żyć w Afryce Północnej gdzieś poza obszarami zajmowanymi przez ludy semicko- i egipskojęzyczne. Egipcjanie od XIII w. p.n.e. określali swoich zachodnich sąsiadów (z którymi łączyła ich historia wojen i najazdów) nazwą zapisywaną rbw, co odpowiada mniej więcej wymowie /lebu/. W VII w. p.n.e. Grecy z Santorynu założyli kolonię w Cyrenie (Kyrḗnē). Ludność okoliczną nazywali podobnie jak Egipcjanie Líbues (l.poj. Líbus), stąd grecka nazwa ziem na zachód od Nilu, wzmiankowana już w Odysei: Libúē, zlatynizowana później jako Libya. Libowie, podobnie jak Numidyjczycy, byli zapewne protoplastami Berberów. Mogli być nimi także jeszcze dawniejsi „mieszkańcy oaz”, których Egipcjanie już przed 3100 r. p.n.e. nazywali ṯḥn.w, a później także ṯmḥ.w.1 Wiele poszlak sugeruje taką identyfikację, ale trudno o twarde dowody, gdy mówimy o ludach, które nie pozostawiły trwałych śladów swojego języka w formie pisanej.

Fenicjanie i pochodzenie pism libijsko-berberyjskich

Sytuacja zmieniła się w I tysiącleciu p.n.e., gdy na terenie starożytnej Libii zaczęto używać pisma. Inspiracja pochodziła od Fenicjan. Zakładali oni na wybrzeżach Afryki Północnej kolonie takie jak Utyka (ʕatiq), Hadrumet (ha-Drūmīt) czy Kartagina (Qart Ḥadašt). Alfabet fenicki (a ściślej mówiąc, abdżad, czyli pismo spółgłoskowe, o którym pisałem tu wcześniej) rozwinął się w XI w. p.n.e. i szybko rozprzestrzenił się w basenie Morza Śródziemnego wraz z kolonizacją fenicką. Był łatwy w użyciu, bo w odróżnieniu od pism ideograficznych lub sylabicznych korzystał tylko z 22 znaków (liter odpowiadających spółgłoskom fenickim). Alfabet grecki i pisma paleohiszpańskie (o mieszanym charakterze sylabiczno-alfabetycznym) to przykłady wczesnych systemów pisma powstałych jako adaptacja albo twórcze przekształcenie idei przejętej od Fenicjan.

Podobnie stało się w Afryce Północnej. Ludy mieszkające w okolicy miast fenickich i kontaktujące się regularnie z Fenicjanami przejęły ideę pisma spółgłoskowego i zastosowały ją do własnego języka. Nie wiadomo dokładnie, kiedy doszło to tego transferu intelektualnego. Najdawniejsze wiarygodnie datowane teksty w tzw. piśmie libijsko-berberyjskim pochodzą z II w. p.n.e. (czyli z czasów królestwa Numidii), ale ponieważ miało ono już formę skonwencjonalizowaną i rozwiniętą, zapewne było w użyciu od pewnego czasu. Jednak trzeba traktować z rezerwą często spotykane cofanie jego początków w głęboką starożytność – po prostu nie ma realnych podstaw do spekulacji na ten temat. Można ostrożnie szacować, że pismo to opracowano gdzieś między VII a III wiekiem p.n.e. – i to raczej bliżej końca tego okresu.

Alfabet libijsko-berberyjski, podobnie jak fenicki, używał liter odpowiadających spółgłoskom. Dopasowano go do języka, którego system fonologiczny był zbliżony do fenickiego, ale nie we wszystkich szczegółach. Kilka liter prawie nie zmieniło kształtu, inne przekształcono graficznie albo w ogóle zastąpiono nowo opracowanymi znakami. Pismo libijsko-berberyjskie rozwinęło się w wiele wariantów lokalnych. Największe różnice – dotyczące około połowy znaków – istnieją między wschodnią a zachodnią odmianą alfabetu. Tę pierwszą rozumiemy znacznie lepiej dzięki inskrypcjom dwujęzycznym, w których ta sama treść zapisana jest również pismem fenickim po punicku (dialekt języka fenickiego używany w koloniach). Porównując częste w inskrypcjach imiona własne, można bez trudu ustalić wartość fonetyczną prawie wszystkich spośród 24 liter tej odmiany pisma libijsko-berberyjskiego.

Ryc. 1.

Alfabetem tym pisano albo tak jak po fenicku, czyli od prawej do lewej w każdym wierszu (czym wiersze układały się z góry na dół), albo w bardzo oryginalny sposób, pionowymi kolumnami od dołu do góry (przy czym kolumny układały się od lewej do prawej). Ten drugi styl był znacznie częstszy, zwłaszcza w napisach naskalnych. Pierwszy natomiast występuje na przykład w dwóch dość długich (kilkuzdaniowych) numidyjskich inskrypcjach upamiętniających z Thuggi (północna Tunezja), których sens znamy dzięki równoległemu tłumaczeniu tekstu na punicki. Były to napisy monumentalne, starannie wykonane; jeden zdobił mur mauzoleum, drugi – świątyni.

Niektóre litery miały różny kształt w zależności od tego, czy pisano wierszami, czy kolumnami. Napisy nagrobkowe należą do najczęstszych, ale choć potrafimy je zrozumieć, niewiele z tego wynika, bo zwykle są typu „X, syn Y”. Zdarzają się też napisy o innej treści, np. „Ja, X, kocham Y”, ale większości spośród tysięcy krótkich, często niekompletnych inskrypcji po prostu nie rozumiemy, bo po pierwsze są zbyt krótkie, żeby coś się dało wydedukować z ich struktury, a po drugie – nie znamy kontekstu sytuacyjnego, jaki towarzyszył ich powstaniu.

Dające się zinterpretować imiona własne i pojedyncze wyrazy wykazują dość nawiązań berberyjskich, żeby uprawdopodobnić hipotezę, że pismem libijsko-berberyjskim pisano po berberyjsku. Nie mamy jednak dość materiału, żeby ustalić związki genetyczne języka napisów z językami i dialektami współczesnymi. Możliwe, że pismo libijsko-berberyjskie było stosowane także przez inne ludy, używające języków niespokrewnionych z berberyjskimi, ale o zasięgu pokrywającym się częściowo z obszarem, na którym spotykamy inskrypcje (w grę wchodzą np. języki saharyjskie i z rodziny songhaj).

Tifinagh – pismo Tuaregów

Pismo libijsko-berberyjskie powoli wyszło z użycia po podporządkowaniu sobie Numidii przez Rzymian i wprowadzeniu alfabetu łacińskiego. Pozostałoby tylko ciekawostką historyczną, gdyby nie Tuaregowie. Ich migracja na południe spowodowała, że nie ulegli asymilacji i zachowali własne tradycje, w tym system pisma. Śladem jego pierwotnie oficjalnej funkcji są częściowo zachowane napisy w monumentalnym grobowcu tuareskiej królowej Tin Hinan w południowej Algierii (IV w. n.e.). Tę znacznie zmodyfikowaną, późną odmianę pisma libijsko-berberyjskiego nazywamy alfabetem tifinagh. Wciąż było to pismo spółgłoskowe. Co ciekawe, tradycyjny przekaz kulturowy Tuaregów był par excellence ustny. Pisma używali ubocznie w rozmaitych nieformalnych funkcjach – do zapisu krótkich prywatnych notatek i wiadomości, formułek magicznych, w liścikach miłosnych, jako formę gry językowej lub po prostu w celach dekoracyjnych (gdzie liczyła się forma liter, a nie treść napisu). Kultura Tuaregów była matrylinearna (oparta na linii żeńskiej), jeśli chodzi o system pokrewieństwa rodów i dziedziczenia. Kobiety także częściej niż mężczyźni posługiwały się pismem tifinagh. Aczkolwiek z czasem zakres jego używania ulegał redukcji, nigdy nie zostało do końca zapomniane i pozostało elementem tradycyjnego pakietu kulturalnego, a którym opiera się tożsamość tuareska.

Tifinagh współczesny – pismo Imazighen

O piśmie tifinagh przypomniano sobie, kiedy na fali odrodzenia etniczno-kulturalnego Imazighen pojęto próby standaryzacji języka berberyjskiego (tamazight). Najpierw (około roku 1970) współczesną wersję tifinagh (neotifinagh) opracowała Akademia Berberyjska, organizacja działająca w środowisku francuskiej diaspory Kabylów. W pierwszych latach XXI w. pałeczkę przejął Królewski Instytut Kultury Amazigh w Maroku. Opracowany ostatecznie alfabet służy (z niewielkimi modyfikacjami) do zapisu różnych oficjalnych wersji tamazight, zarówno marokańskiej, jak i kabylskiej. Natomiast Tuaregowie preferują własny, tradycyjny system (tifinagh tuareski).

Ryc. 2.

Między starym a nowym tifinagh istnieje kilka znaczących różnic. Neotifinagh jest pełnym alfabetem – uzupełniono go litery oznaczające samogłoski. Zmieniono także kierunek zapisu: obecnie od lewej do prawej. Nie jest to rekonstrukcja systemu „klasycznego” ani jego kontynuacja w prostej linii, ale system stworzony od nowa, choć inspirowany przez dawne pisma Berberów. Na obszarach, gdzie używa się języków berberyjskich, normą jest występowanie w przestrzeni publicznej napisów informacyjnych w dwóch, a często w trzech językach (arabskim, tamazight i francuskim) i trzech systemach pisma (arabskim, tifinagh i łacińskim). Nie każdy wie, że wszystkie one mają w ostatecznym rachunku te same korzenie historyczne: wywodzą się nieco krętymi drogami ze spółgłoskowego alfabetu Fenicjan.

Wyspy Kanaryjskie i tajemnica Guanczów

Starożytne napisy libijsko-berberyjskie spotyka się także w dość nieoczekiwanym miejscu: na Wyspach Kanaryjskich. Wyspy znajdują się niezbyt daleko od atlantyckiego wybrzeża południowego Maroka. Najbliższą, Fuerteventurę, dzieli od Afryki 97 km. Z pewnością bywały sporadycznie odwiedzane przez starożytnych żeglarzy i rybaków, ale przez długi czas nie były trwale kolonizowane. Jednak gdy na początku XV w. rozpoczął się ich krwawy podbój przez Hiszpanów (a właściwie przez ekspedycje pod wodzą dwóch francuskich konkwistadorów na żołdzie królestwa Kastylii), wyspy miały liczną ludność tubylczą, zasiedziałą tam od wieluset lat i znakomicie zaadaptowaną do lokalnych warunków. Część ludności (zwłaszcza męska) zginęła wskutek walk i represji albo padła ofiarą deportacji; część została zasymilowana przez najeźdźców. Nazywamy ich zbiorowo Guanczami, choć nazwa ta odnosiła się pierwotnie tylko do mieszkańców Teneryfy. Rdzenni Kanaryjczycy dysponowali jedynie bardzo prymitywnymi substytutami łodzi morskich, toteż kontakty między wyspami były bardzo ograniczone. Stąd różnice, które zdążyły się rozwinąć wskutek wielowiekowej izolacji. Styl życia, tradycje i dialekty poszczególnych wysp ewoluowały niezależnie w różnych lokalnych warunkach.

A jednak Guanczowie jakoś dostali się na Wyspy Kanaryjskie. Co więcej, wraz z nimi dotarły zwierzęta hodowlane – kozy, świnie i owce (obecne na wszystkich głównych wyspach archipelagu), nie wspominając o psach, kotach i myszach domowych. Dotarły też rośliny uprawne – przede wszystkim jęczmień, ale też pszenica, soczewica, bób i groch. Guanczowie byli zatem ludem rolniczo-pasterskim. Nie używali żadnych metali, bo archipelag pozbawiony jest rud miedzi czy żelaza. Z konieczności zatem ich kultura stała się neolityczna (a na niektórych wyspach z upływem czasu zaczęła ewoluować wstecz ku łowiectwu–zbieractwu). Otacza ich aura tajemniczości, wzmocniona wspomnieniem zaciętego i – przynajmniej przez pewien czas – skutecznego oporu, jaki stawili Europejczykom (podbój Teneryfy zakończył się dopiero w roku 1496). Stąd krążące w literaturze pseudonaukowej i po internecie opowieści, według których Guanczowie – rzekomo odznaczający się nadludzką posturą – byli ocalałymi potomkami olbrzymów z Atlantydy. Inne romantyczne koncepcje przedstawiają Guanczów jako spadkobierców atlantyckich kultur megalitycznych, ewentualnie starożytnych Egipcjan lub Fenicjan z domieszką krwi wikingów. Jednak już we wczesnych opisach kronikarzy europejskich podkreślane było podobieństwo fizyczne i kulturowe tubylców do ludów północno-zachodniej Afryki, a szczątkowa dokumentacja języka Guanczów, utrwalona przed jego wymarciem (liczebniki, listy słownictwa), wyraźnie wiąże ich z Berberami. Często cytowanym przykładem jest słowo oznaczające świnię, zapisane przez Hiszpanów jako ilfe, odpowiadające północnoberberyjskiemu iləf (o tym samym znaczeniu).

Pochodzenie Guanczów nie zostało dotąd wyjaśnione w szczegółach, ale archeologia Wysp Kanaryjskich kilka rzeczy ustaliła z dużą dozą pewności. Jeśli odrzucić datowania wątpliwe lub ewidentnie błędne, nie ma dowodów na jakiekolwiek stałe osadnictwo na wyspach przed II w. n.e. Wiadomo natomiast, że na przełomie er na wyspach bywali Rzymianie; archipelag był zresztą dobrze znany rzymskim geografom. Pliniusz Starszy opisał go dość dokładnie w I w. n.e. jako Insulae Fortunatae ‘Wyspy Szczęśliwe’.2 Badania genetyczne zarówno zachowanych szczątków Guanczów sprzed podboju kastylijskiego, jak i ich współczesnych potomków, wskazują na migrację z Afryki w co najmniej dwóch falach w pierwszych stuleciach naszej ery.3

Można się natknąć na spekulacje, że  przodkowie Guanczów byli więźniami lub jeńcami wojennymi skazanymi na przymusowe osiedlenie się na wyspach przez Rzymian lub królów Numidii i Mauretanii, ale byłaby to praktyka niepodobna do niczego, co notuje historia. Migracja z kontynentu na archipelag była zapewne dobrowolna i miała jakiś cel, być może po prostu ucieczkę przed kryzysami politycznymi i anarchią trapiącymi Afrykę Północną. Okazało się, że była to podróż z biletem w jedną stronę, bo choć niewątpliwie wymagała użycia statków, to osadnicy sami nie potrafili lub nie chcieli ich budować na miejscu, stopniowo izolując się nawet od sąsiednich wysp. Możliwe, że tylko część osadników była berberyjskojęzyczna, bo wiele słów zanotowanych przez kronikarzy hiszpańskich nie ma ani wyraźnych odpowiedników berberyjskich, ani w ogóle przekonującej etymologii.

Przodkowie Guanczów nie byli analfabetami. Znali pismo i pozostawili po sobie wiele napisów naskalnych. Używali zarówno jednej z zachodnich odmiany pisma libijsko-berberyjskiego (przed jego przekształceniem się w tifinagh), jak i rozpowszechnionej w Afryce Północno-Zachodniej odmiany kursywnego pisma łacińskiego. Przy tym inskrypcje libijsko-berberyjskie – z reguły zapisywane kolumnami z dołu do góry – spotyka się w różnych częściach archipelagu (przy czym różne wyspy stosowały nieco odmienne warianty alfabetu), a zapisy pismem łacińskim – tylko na Lanzarote i Fuerteventurze. Podobnie jak gdzie indziej, teksty są krótkie i trudne do zinterpretowania. Nie udało się w nich wyodrębnić berberyjskich końcówek fleksyjnych ani innych elementów, które pomogłyby w odczytaniu. Większość z nich jest także niedatowalna metodami bezpośrednimi.

Podsumowanie

Widzimy zatem, że współczesny alfabet (neo)tifinagh, choć utworzony współcześnie na nowo, nawiązuje do bardzo długiej, barwnej i w dużym stopniu tajemniczej historii pism berberyjskich. Gorąco zachęcam do zapoznania się z nim choć na tyle, żeby móc odczytywać nazwy miejscowości na marokańskich lub algierskich drogowskazach. Na tym w zasadzie kończę przegląd zagadnień związanych z językami i pismami Berberów/Imazighen, ale planuję jeszcze nieduży dodatek do tej serii. Wyjaśnię w nim, jak pewien porost skłonił pewnego szlachcica z Normandii do zbrojnej ekspedycji i czynów, które dziś nazwalibyśmy ludobójstwem. A także – co ma z tym wspólnego papierek lakmusowy.

Ryc. 3.

Przypisy

1)  Spółgłoska transkrybowana była wymawiana jako palatalne /tʲ/ lub /c/, a jako bezdźwięczne gardłowe /ħ/; dokładna rekonstrukcja samogłosek nie jest niestety możliwa. Konwencjonalnie używa się przybliżonej wymowy T(i)ehenu, T(i)emehu.
2) Jedną z nich nazwał Canaria Insula ‘Wyspa Psia’ (dzisiejsza Gran Canaria), dając w ten sposób początek dzisiejszej nazwie całego archipelagu.
3) Choć z drugiej strony np. kozy na wszystkich siedmiu głównych wyspach pochodziły z tej samej małej populacji założycielskiej, czyli zostały sprowadzone na wyspy jednorazowo.

Opisy ilustracji

Ilustracja w nagłówku: Gumersindo Robayna y Lazo (1829–1898), Pierwsza bitwa w Acentejo (domena publiczna). Miejskie Muzeum Sztuk Pięknych, Santa Cruz de Tenerife. 31 maja 1494 r., dwa lata przed zakończeniem konkwisty kanaryjskiej, ekspedycja hiszpańska poniosła druzgocącą klęskę w bitwie ze sprzymierzonymi plemionami Guanczów z Teneryfy. Straty Hiszpanów wyniosły ok. 80% (prawie tysiąc zabitych). Było to ostatnie wielkie zwycięstwo rdzennych Kanaryjczyków, nie zapobiegło jednak całkowitemu podbojowi wysp.

Ryc. 1. Dwujęzyczny napis na ścianie świątyni w Thugdze (138 r. p.n.e.), upamiętniający króla Numidii Masynissę. Górna część napisu w języku punickim, dolna – w języku staroberberyjskim. Jest to najdłuża znana inskrypcja zapisana pismem libijsko-berberyjskim. Odlew gipsowy oryginału, przechowywany w Muzeum Luwru (domena publiczna).
Ryc. 2. Oficjalna wersja współczesnego alfabetu tifinagh dla marokańskiego standardu języka tamazight (33 litery). Autor: Serg!o. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY-SA 3.0).
Ryc. 3. Przykład współczesnej inskrypcji dwujęzycznaj: nowa marokańska wersja znaku drogowego STOP. Na górze napis po arabsku: qif (od prawej do lewej). Na dole napis w standardowym marokańskim tamazight (od lewej do prawej): bedd [bədd]. Oba oczywiście oznaczają to samo: ’zatrzymaj się!′ (domena publiczna).

Lektura dodatkowa

Inskrypcje libijsko-berberyjskie: https://africanrockart.britishmuseum.org/thematic/written-in-stone/
Historia współczesnego ruchu Amazigh: Vorbrich 2020.
Najnowsze ustalenia archeologii kanaryjskiej: Mitchell 2023.

Śródziemnomorze Północne, czyli świat języków zaginionych (5): Język baskijski (urodzony pod dobrymi ptakami)

Gallia est omnis dīvīsa in partēs trēs, quārum ūnam incolunt Belgae, aliam Aquītānī, tertiam qui ipsōrum linguā Celtae, nostrā Gallī appellantur (Cała Galia dzieli się na trzy części, z których jedną zamieszkują Belgowie, drugą Akwitanowie, trzecią ci, którzy we własnym języku nazywają się Celtami, a w naszym – Galami). Tym słynnym zdaniem zaczynają się pamiętniki Juliusza Cezara opisujące przebieg dziewięcioletniej kampanii, której celem był podbój Galii. Kim byli Galowie, wiadomo, choć dziś nie uznajemy określeń „Celt” i „Gal” za synonimy. Kim byli Belgowie (starożytni, nie współcześni), nie jest do końca jasne. Wbrew opinii Cezara, który uważał ich za lud odrębny od Galów pod względem języka, zwyczajów i praw, wydaje się, że Belgowie byli konfederacją plemienną, w której dominowali Celtowie używający dialektów niezbyt różnych od galijskiego, aczkolwiek w jej skład mogli także wchodzić mniej lub bardziej zasymilowani Germanie.

A kim byli Akwitanowie? Cezar lokuje ich w południowo-zachodniej Francji na obszarze ograniczonym przez rzekę Garonnę (łac. Garumna), oddzielającą Akwitanów of Galów, Pireneje i „tę część Oceanu, która oblewa Hiszpanię”, czyli Zatokę Biskajską. Obszar ten pokrywa się mniej więcej z historyczną krainą Gaskonią. Akwitanowie nie posiadali własnego pisma, ale w początkach naszej ery nauczyli się pisać po łacinie. Pozostawili sporą liczbę napisów nagrobnych i wotywnych, w których, zagnieżdżone w tekście łacińskim, występują akwitańskie imiona osobowe i imiona bóstw. Tych pierwszych jest ok. 400, drugich ok. 70. Kontekst zwykle wskazuje na płeć wymienionej osoby, a ponadto teksty podają imiona obojga rodziców. W sumie jest to materiał bogaty i poddający się analizie mimo faktu, że w inskrypcjach nie ma oprócz imion żadnych innych słów akwitańskich. Rezultat? Imiennictwo akwitańskie jest bez wątpienia baskijskie. Są to słowa i złożenia nie tylko rozpoznawalne, ale także zgodne z rekonstrukcjami prabaskijskimi uzyskanymi niezależnie (na podstawie analizy porównawczej współczesnych dialektów baskijskich). Część imion akwitańskich, choć nieużywana współcześnie, pojawia się w zapisach średniowiecznych jako nazwiska Basków. Oznacza to, że w czasach rzymskich przodkowie Basków zajmowali znaczną część Galii na południe i zachód od Garonny.

Dłoń z Irulegi – najstarszy znany obecnie zabytek języka baskijskiego (I w. p.n.e.). Źródło: link (domena publiczna).

Sytuacja językowa starożytnej północno-zachodniej Hiszpanii jest mniej jasna ze względu na skrajne ubóstwo dokumentów pisanych, ale nazwy geograficzne, zachowane nazwy plemion i nieliczne inskrypcje trochę rozjaśniają otaczający ją mrok. Kilka napisów z obszaru wschodniej Nawarry zamieszkanych przez lud Waskonów (łac. Vascōnēs) gdzie Rzymianie założyli miasto Pompaelo, czyli dzisiejszą Pampelunę, baskijskie Iruña/Iruñea) zawiera imiona rozpoznawalne jako baskijskie. Chyba najważniejszym zabytkiem językowym z tego obszaru jest odkryta zaledwie dwa lata temu „dłoń z Irulegi”, obiekt z brązu w kształcie ludzkiej dłoni, pochodzący z I w. p.n.e., znaleziony na stanowisku archeologicznym na południe od Pampeluny. Zapisano na nim kilka wyrazów północno-zachodnią odmianą pisma paleohiszpańskiego. Pierwsze z nich (i jedyne, jakie na razie udało się zinterpretować) to sorioneku. We współczesnym baskijskim mamy słowo zorioneko, pochodzące od zorion ‘szczęście’ (złożenie słów zori ‘los, powodzenie’ i on ‘dobry’). Sufiks -ko (poświadczony też w akwitańskim jako -co) ma do dziś wielkie znaczenie w słowotwórstwie baskijskim. Między innymi tworzy przymiotniki pochodzące od wyrażeń rzeczownikowych. Zatem zorioneko oznacza ‘szczęśliwy (cieszący się łaską losu)’. Jeśli dłoń z Irulegi była amuletem, to wystąpienie akurat tego słowa jest jak najbardziej naturalne (choć jeszcze nie rozumiemy całości napisu). Znalezisko po raz pierwszy wskazuje, że przodkom Basków w północnej Hiszpanii nie było obce pismo zapożyczone od Iberów. Następne zabytki, w których występują nie imiona, ale zwykłe słowa baskijskie, są młodsze o co najmniej tysiąc lat.

W okresie rzymskiego podbiju Iberii i Galii środek ciężkości obszaru, gdzie mówiono po prabaskijsku, znajdował się raczej po północnej stronie Pirenejów (nawiasem mówiąc, nazwa Gaskonia pochodzi od dawniejszego Waskonia). W samych górach, jak wskazują nazwy geograficzne, obszar ten sięgał daleko na wschód, co najmniej do doliny Aran, gdzie znajdują się źródła Garonny (dziś oficjalnym językiem tego zakątka Katalonii jest aranejski dialekt języka oksytańskiego). Aran to zresztą nazwa baskijska oznaczająca po prostu dolinę, a zatem „dolina Aran” to z etymologicznego punktu widzenie nazwa tautologiczna: ‘dolina Dolina’. Po stronie południowej prabaskijski był z pewnością używany na obszarze wokół Pampeluny/Iruñea, a być może także na terenie obecnej prowincji Gipuzkoa (nad Atlantykiem przy granicy z Francją), jednak szczątkowe dane, jakie mamy, wskazują, że resztę dzisiejszego Kraju Basków zajmowały raczej plemiona celtyckie blisko spokrewnione z Celtyberami i Galaikami. Baskowie przesunęli się ku zachodowi w późniejszym okresie, korzystając z osłabienia władzy rzymskiej i jej niewielkiego zainteresowania tą częścią Iberii.

W okresie załamania się imperium rzymskiego i wielkich migracji („wędrówek ludów”) Baskowie wciąż utrzymywali się w Gaskonii, w dolinach pirenejskich i na wybrzeżu oceanu po stronie hiszpańskiej. Stawiali skuteczny opór Rzymianom, a następnie Wizygotom i Swebom, nie dali się także zasymilować Frankom w czasach Karolingów, mimo że zostali częściowo wyparci z lewego brzegu Garonny, a ich język zastąpiły tam dialekty gaskońskie języka oksytańskiego. W incydencie, który – mocno zniekształcony – przeszedł do legendy, Baskowie krwawo pomścili zburzenie murów obronnych Pampeluny przez wojska Karola Wielkiego w 778 r., zastawiając partyzancką zasadzkę na jego tylną straż na przełęczy Ibañeta (Roncevaux). Wyrżnęli w pień kwiat frankijskich paladynów z hrabią Rolandem na czele, złupili tabory i rozpłynęli się w górach niczym duchy.

Jednak przez cały ten czas, aż do późnego średniowiecza, starobaskijski pozostawał nieudokumentowany przez źródła pisane. Badając jego wcześniejszą historię polegamy na rekonstrukcjach, które nie są łatwe z powodu izolowanego charakteru języka. Oczywiście głównym potencjalnym kandydatem na jego kuzyna jest język iberyjski, o zbliżonej fonologii i – jak się wydaje – zadziwiająco podobnym systemie liczebników. To podobieństwo jest tak uderzające, że aż podejrzane, bo nie towarzyszą mu inne zbieżności morfologiczne lub słowotwórcze ani nawet struktura imion osobowych. Trudno więc wykluczyć możliwość, że liczebniki baskijskie zostały hurtem zapożyczone z obcego źródła, co jest zjawiskiem rzadkim, ale nie bez precedensu. Hipoteza pokrewieństwa baskijsko-iberyjskiego pozostaje zatem nierozstrzygnięta.

Baskijski jest do tego stopnia owiany mgiełką tajemnicy, że nie wiemy nawet, dlaczego Rzymianie nazywali przodków Basków z terenu Galii Akwitanami ani skąd się wzięła nazwa Vascōnēs (i pochodzące od niej określenia: Gaskończycy, Baskowie). Nie posiada też ogólnie zaakceptowanej etymologii nazwa, którą Baskowie określają własny język: euskara. Jak każdy język izolowany, o którego historii niewiele wiadomo, baskijski przyciąga uwagę nie tylko poważnych badaczy, ale także fantastów i pseudojęzykoznawców. Zresztą i niejeden prawdziwy językoznawca popadł w idée fixe na punkcie takiej czy innej hipotezy dotyczącej Basków i ich języka. Dlatego warto wyjaśnić, co następuje:

1) Język baskijski nie jest „najstarszym językiem świata” ani pierwotnym językiem większej części Europy przed napływem ludów indoeuropejskich. Po prostu tak się złożyło, że jest ostatnim językiem izolowanym Europy Zachodniej, który dotrwał do naszych czasów. Takich języków (jak już widzieliśmy w tej serii wpisów) było więcej nawet w czasach historycznych i nie stanowiły one jednej „przedindoeuropejskiej” rodziny autochtonicznej.

2) Baskowie niekoniecznie są „autochtonami od zarania dziejów”, choć jako populacja wykazują szereg swoistych cechy genetycznych. Jak widzieliśmy, w czasach historycznych przemieścili się do swojej obecnej ojczyzny, migrując na południe i zachód. Badania DNA sugerują, że pierwsza fala ludów rolniczych, która dotarła nad Atlantyk, nałożyła się na miejscową ludność przedneolityczną. Baskowie należeli obok innych ludów historycznej Iberii I Galii do potomków tej zachodnioeuropejskiej populacji mieszanej, ale – w odróżnieniu od sąsiadów – żyli następnie we względnej izolacji przez kilka tysięcy lat. Omijały ich migracje i najazdy Celtów, Luzytanów, Rzymian, Germanów Wschodnich i Zachodnich, Arabów i ludów romańskich. Jak zwracał uwagę Marcin Czerwiński w jednym z wpisów na naszym blogu, cechy genetyczne wyróżniające Basków mogły w warunkach izolacji utrwalić się wskutek dryfu losowego.

3) Fascynujące cechy języka baskijskiego wyglądają egzotycznie na tle Europy zdominowanej dziś (z nielicznymi wyjątkami) przez jedną rodzinę językową, ale mają swoje odpowiedniki wśród innych języków w innych częściach świata. Na przykład baskijski jest językiem ergatywno-absolutywnym: istnieje specjalny przypadek zwany ergatywem, który wyraża działacza jako podmiot w zdaniu zawierającym czasownik przechodni. Natomiast podmiot czasownika nieprzechodniego wyrażony jest innym przypadkiem, absolutywem, który wyraża także dopełnienie czasownika przechodniego. W Europie to rzadkość, ale rozmaite odmiany konstrukcji ergatywnych występują w setkach języków na różnych kontynentach. Nie świadczy to o pokrewieństwie, bo ergatywność nie jest innowacją, która pojawiła się raz, a następnie była przekazywana z przodka na potomków, tylko jednym ze sposobów organizowania zdania, który może wyewoluować wielokrotnie i niezależnie. Jeżeli na przykład endemiczne języki Kaukazu też są ergatywno-absolutywne, nie świadczy to samo w sobie o pokrewieństwie z baskijskim (ani nawet o wzajemnym pokrewieństwie rodzin kaukaskich).

4) Sporadyczne podobieństwa i zbieżności pozbawione charakteru systematycznego też nie mają wartości przy ustalaniu pokrewieństwa. Na przykład fakt, że starożytne królestwo istniejące w Gruzji nazywane było przez autorów grecko-rzymskich Iberią lub Hiberią, nie dowodzi żadnych związków etniczno-językowych z Iberami w Hiszpanii ani tym bardziej z Baskami. Jeśli kilka słów baskijskich wygrzebanych na chybił trafił ze słownika przypomina słowa o podobnym znaczeniu w języku gruzińskim, sumeryjskim, berberyjskim, fińskim, japońskim, eskimoskim albo nawaho (niepotrzebne skreślić), nie świadczy to absolutnie o niczym poza potwierdzeniem trywialnej prawdy, że przypadkowe podobieństwa zdarzają się dość często. Próby zastosowania metody porównawczej dla wykazania regularnych odpowiedniości między baskijskim a innymi językami (także indoeuropejskimi) nie przyniosły dotąd żadnych rezultatów, które można by było potraktować poważnie.

Plaża La Concha (Kontxa Hondartza) w Donastia/San Sebastián, stolicy prowincji Gipuzkoa w Kraju Basków. Źródło: Wikimedia.

Przy tych wszystkich zastrzeżeniach trzeba stwierdzić, że przetrwanie języka baskijskiego pomimo licznych historycznych zagrożeń jest zjawiskiem wyjątkowym i szczególnym darem dla językoznawców. Jest to język fascynująco odmienny od „średniej europejskiej” i jedyny żywy zabytek pierwotnego krajobrazu językowego tej części Europy sprzed agresywnej ekspansji wielkich grup indoeuropejskich. Szczęśliwie w ostatnim czasie wiele zmieniło się na lepsze w polityce językowej krajów europejskich, choć nadal daleka jest ona od ideału, a stosunek do języków mniejszościowych zmienia się w zależności od kraju, regionu i aktualnej polityki rządów. W Hiszpanii liczba użytkowników języka baskijskiego wzrasta, choć jest to głównie wzrost liczby mieszkańców Kraju Basków, dla których baskijski jest językiem drugim (zwłaszcza w młodszych grupach wiekowych). Przekazywanie go z pokolenia na pokolenie jako języka pierwszego niestety nadal nie jest normą. Niemniej używa go aktywnie w życiu codziennym kilkaset tysięcy hiszpańskich Basków, można więc myśleć o przyszłości baskijskiego z ostrożnym optymizmem. Po stronie francuskiej jest gorzej. Liczba użytkowników jest o rząd wielkości mniejsza niż w Hiszpanii i wciąż spada, choć dzięki wysiłkom edukatorów udało się nieco wyhamować tę tendencję. Baskijski (podobnie jak bretoński, oksytański czy kataloński) nie ma we Francji oficjalnego statusu języka regionalnego, co utrudnia mu rozwój w warunkach absolutnej dominacji języka francuskiego.

Na zakończenie ciekawostka. Jedną z trudności przy nauce baskijskiego jest fakt, że podobnie jak polski, baskijski posiada trzy szeregi przedniojęzykowych spółgłosek szczelinowych i odpowiadających im zwartoszczelinowych. Inaczej niż w polskim, są one zawsze bezdźwięczne; mają także inne miejsce artykulacji. Polskie s jest zębowo-dziąsłowe, ś dziąsłowo-podniebienne, a sz zadziąsłowe. Pierwsze dwie spółgłoski są laminalne (artykułowane za pomocą górnej powierzchni języka), a ostatnia jest apikalna (artykułowana za pomocą czubka języka). Baskijski ma natomiast z (laminalne zębowo-dziąsłowe, wymawiane tak jak polskie s), s (apikalne dziąsłowe, z czubkiem języka bliżej zębów niż w przypadku polskiego sz) oraz x (laminalne podniebienno-dziąsłowe, podobne do angielskiego sh). Ich odpowiedniki zwartoszczelinowe to tz, ts i tx (ta ostatnia wymawiana jak angielskie ch). Spółgłoski podniebienno-dziąsłowe x i tx (podobnie jak inne spółgłoski „miękkie”, pisane tt, dd, ñ, ll) występują niemal wyłącznie w słowach ekspresywnych, nacechowanych emocjonalnie (takich jak zdrobnienia lub potoczne odpowiedniki słów „oficjalnych”). Jeżeli jakieś słowo zawiera z lub s, w jego odpowiedniku ekspresywnym wystąpi x (na początku wyrazu często tx). Z kolei tz i ts przy tworzeniu form ekspresywnych są w każdej pozycji zastępowane przez tx. Zobaczmy to na przykładach:

sagu ‘mysz’ → xagu ‘myszka’
zuri ‘biały’ → xuri lub txuri ‘bielutki’
atso ‘starsza kobieta’ → atxo ‘staruszka’

Zauważmy, że w języku polskim w podobnie spieszczający sposób funkcjonują spółgłoski ś, ć, ź i (miś, Staś, Jaś, Małgosia, siusiu, babcia, nózia, dziadzio, Madzia). Gdybyśmy byli poszukiwaczami pokrewieństwa na siłę, być może stworzylibyśmy na tej podstawie hipotezę o pokrewieństwie polsko-baskijskim.

Często się zdarza, że słowo zdrobniałe traci nacechowanie ekspresywne. Wtedy dawne słowo nienacechowane zaczyna być odczuwane jako zgrubiałe. Na przykład słowo zakur ‘pies’ miało zdrobnienie txakur ‘piesek’. Jednak we współczesnym baskijskim to txakur przejęło rolę zwykłego określenia psa, a zakur zaczęło oznaczać ‘psisko’, zwłaszcza duże i złe. W polskim  też się tak zdarza. Na przykład forma córa jest dziś odbierana jako zgrubienie od nienacechowanego słowa córka, a dziad i babka – od dziadek i babcia.

Wróćmy do najstarszego napisu baskijskiego, w którym występuje (jako część złożenia) słowo zori ‘los, powodzenie’ (dawniej także ‘wróżba, omen’). Są dobre powody do przypuszczenia, że jego pierwotnym znaczeniem było ‘ptak’, ponieważ zwykłe baskijskie słowo oznaczające ptaka brzmi txori, a spółgłoska tx wskazuje wyraźnie, że jest to dawne zdrobnienie. Wróżenie z lotu i zachowania ptaków jest stare jak świat, więc można zrekonstruować następującą historię: po prabaskijsku zori mogło oznaczać ptaka zarówno jako żywą istotę i jako omen. Zachowało tylko to drugie znaczenie, podczas gdy pierwsze zostało przejęte przez słowo txori o pierwotnym znaczeniu ‘ptaszek, ptaszyna’. Być może zatem w czasie, gdy tworzono napis na amulecie z Irulegi, zorioneko rozumiane było jeszcze dosłownie jako odnoszące się do kogoś, komu sprzyjają ptaki wróżebne. Życzenie powodzenia brzmi po baskijsku: Zorionak! (etymologicznie: ‘pomyślnych ptaków!’). I tego życzmy Baskom oraz ich językowi.

Śródziemnomorze Północne, czyli świat języków zaginionych (4): Zagadkowe ludy Iberii

Podróż ze wschodu na zachód wzdłuż północnych wybrzeży Morza Śródziemnego kończymy na Półwyspie Iberyjskim. Wpływy cywilizacji posługujących się pismem dotarły tu z opóźnieniem, stąd też niewiele wiadomo o ludach i językach Iberii w głębokiej starożytności. Według autorów antycznych Fenicjanie z Tyru pojawili się tu już ok. 1100 r. p.n.e., ale brak na to dowodów archeologicznych. Osadnictwo fenickie zaczęło się raczej w IX w. p.n.e., a z VIII w. pochodzą najstarsze znane inskrypcje, odkryte w wielu miejscach w południowej Hiszpanii (Andaluzja). W tym czasie istniały już kolonie fenickie na atlantyckim wybrzeżu Iberii, a najważniejdzą z nich był Gādīr (dzisiejszy Kadyks). Fenicjanie prowadzili handel z miastem-państwem Tartessos, położonym blisko ujścia Gwadalkiwiru. Tartesyjczycy, których wpływy sięgały aż po południową Portugalię, byli eksporterami poszukiwanych metali, zwłaszcza srebra, ale także cyny (potrzebnej do wytwarzania brązu), miedzi i złota. Produkcja miedzi i srebra rozwinęła się na szczególnie wielką skalę w okolicach dzisiejszej Huelvy, gdzie również istniały fenickie stacje handlowe.

Stela z napisem po tartesyjsku w piśnie paleohiszpańskim (odmiana najstarsza, południowo-zachodnia, VII w. p.n.e.), znaleziona w Herdade de Abóbada (gmina Almodôvar, południowa Portugalia). Muzeum Regionalne w Beja (domena publiczna). Źródło: link.

W VII w. p.n.e. Tartesyjczycy zapożyczyli od Fenicjan ideę pisma, ale ani nie skopiowali fenickiego systemu pisma spółgłoskowego, ani nie opracowali alfabetu takiego jak grecki. Wynaleźli własny system zapisu, w którym istniały litery (inspirowane wzorami fenickimi) oznaczające sylaby zawierające spółgłoskę zwartą i samogłoskę (czyli np. ka, be, to), ale pozostałe spółgłoski (szczelinowe, nosowe, płynne) oraz samogłoski były zapisywane osobnymi literami jak w alfabecie, nie jak w piśmie sylabiczym. Ten mieszany system – pół sylabiczny, pół alfabetyczny, zwany pismem paleohiszpańskim – został przejęty przez kilka innych języków, tworząc regionalne odmiany. Oryginalna wersja tartesyjska odznacza się pewną osobliwością: po znaku sylabicznym jeszcze na wszelki wypadek dopisywano redundantną literę samogłoskową, np. kaa, bee. Późniejsze odmiany zrezygnowały z tej konwencji. Znamy wartość fonetyczną znaków tartesyjskich, ale nie rozumiemy treści inskrypcji (jest ich około setki). Nie pomaga fakt, że są one na ogół krótkie, a sposób zapisu był ciągły, bez podziału na słowa. Wybitny amerykański celtolog John T. Koch jest autorem hipotezy, że język tartesyjski był celtycki. Jednak jego propozycje interpretacji zachowanych napisów w świetle tej koncepcji są kontrowersyjne, a znaczna większość specjalistów odrzuca je wprost. Niewykluczone, że w tartesyjskim  istniały zapożyczenia celtyckie lub ogólniej indoeuropejskie, zwłaszcza wśród imion osobowych, ale sam język sprawia wrażenie nie tylko nieindoeuropejskiego, ale w dodatku dość odległego od rodziny indoeuropejskiej pod względem typologicznym.

Około połowy VI w. p.n.e. sytuacja w Iberii uległa wielu gwałtownym zmianom. W Tartessos zaszedł jakiś kryzys, którego skutkiem było załamanie się struktury politycznej i ekonomicznej, a także współpracy z Fenicjanami. Rdzenną ludność Andaluzji w późniejszym okresie stanowili Turdetanie, pod którą to nazwą ukrywają się zapewne potomkowie Tartesyjczyków, mówiący nadakl tym samym językiem, ale (zwłaszcza we wschodniej części tego obszaru) mieszali się z nimi Celtowie i Iberowie, o których będzie mowa za chwilę.

Tymczasem na drugim końcu Morza Śródziemnego upadł Tyr, stolica Fenicji, najpierw osłabiony przez najazdy asyryjskie, a w końcu podbity przez króla Persji Cyrusa Wielkiego w 539 r. p.n.e. Miało to ogromne konsekwencje dla kolonii fenickich, bo centrum życia ich morsko-kupieckiego imperium przeniosło się do „Nowego Miasta” (Qart Ḥadašt), czyli Kartaginy (w dzisiejszej Tunezji). Kartagińczycy podporządkowali sobie wszystkie kolonie fenickie w Afryce Północnej i w zachodniej części basenu Morza Śródziemnego. W historii tych kolonii zaczął się tak zwany okres punicki. Żeglarze kartagińscy eksplorowali zachodnie wybrzeża Afryki i Europy oraz wyspy wschodniego Atlantyku; sprowadzali nawet cynę z Kornwalii i założyli kolejną kolonię za „słupami Herkulesa” po stronie afrykańskiej (Tingi, czyli dzisiejszy Tangier). Porty w południowej Hiszpanii nadal miały wielkie znaczenie jako bazy morskie i militarne. Także w VI w. w Iberii pojawili się Grecy, tworząc kolonie satelickie kolonii-matki w Massalii nad Zatoką Lwią (dzisiejsza Marsylia). Byli to Fokajczycy, wywodzący się z zachodniej Anatolii. Najpierw osiedlali się tu i ówdzie wzdłuż północno-wschodniego wybrzeża, ale stopniowo zapuszczali się i na obszar kolonizacji punickiej, konkurując z Kartagińczykami w handlu z ludnością miejscową.

Kadyks (fenicki Gādīr), jedno z najstarszych miast Europy. Foto: Christopher Walker. Źródło: Wikipedia (licencja CC BY 2.0).

Wschodnią część półwyspu wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego zamieszkiwali Iberowie. Ich język zachował się w inskrypcjach od VI w. p.n.e. do I w. n.e. Znakomitą większość z nich zapisano iberyjskimi odmianami pisma paleohiszpańskiego (południową lub północną), ale lokalnie, w Murcji i Alicante, po sługiwano się też alfabetem greckim dostosowanym do iberyjskiego systemu fonologicznego. Inskrypcji jest wiele (około 2 tys.), a Iberowie używali znaków rozdzielających wyrazy, więc językoznawcy, którzy badają język iberyjski, osiągnęli mimo wszelkich trudności pewien poziom zrozumienia jego morfologii i składni; znamy też znaczenie niektórych słów. Jak wspomniałem w jednym z wcześniejszych wpisów, być może słowo ‘srebro’ w językach germańskich i bałtosłowiańskich jest starym zapożyczeniem iberyjskim (śalirban ‘sztuka srebra’). Z całą pewnością nie był to język indoeuropejski. Wskazuje się na zbieżności z baskijskim (pewna liczba podobnych słów, zwłaszcza liczebników), ale nie udało się dotąd wykazać pokrewieństwa między tymi językami w formie systemu regularnych odpowiedniości. Możliwe więc, że podobieństwa wynikają z regionalnej konwergencji języków wzmocnionej przez wzajemne zapożyczenia, a nie z pochodzenia od wspólnego przodka.

Z centralnej Hiszpanii pochodzą zabytki (ok. 200 inskrypcji) języka celtyberyjskiego, należącego do celtyckiej gałęzi rodziny indoeuropejskiej. Powstały one stosunkowo późno (II–I w. p.n.e.), częściowo w półsylabicznym piśmie paleohiszpańskim, częściowo w alfabecie łacińskim, ale nie ulega wątpliwości, że ludność celtycka już wtedy zamieszkiwała Iberię od wielu stuleci. Jako Celtów rozpoznawali ich autorzy starożytni (stąd nadana przez nich etykieta etniczna Celtiberī, czyli ‘celtyccy Iberowie’). Język celtyberyjski ma wiele cech odmiennych od pozostałych języków celtyckich, często zachowując utracone w innych liniach rozwojowych cechy konserwatywne. Musiał zatem oddzielić się od reszty grupy bardzo wcześnie. Niemniej posiada też wspólne innowacje definiujące gałąź celtycką. Oprócz Celtyberów w ścisłym sensie istniały też z pewnością inne grupy celtyckojęzyczne, znane nam z nazw plemiennych, miejscowych i osobowych, ale ponieważ ich języki nie zostały utrwalone na piśmie, trudno powiedzieć, na ile były odrębne od celtyberyjskiego. Szczątkowo – w postaci słów i krótkich zwrotów wkomponowanych w teksty łacińskie z I w. n.e. – poświadczony jest język Galaików (na terenie Galicji, która wzięła od nich swoją nazwę). Wygląda on na północno-zachodnią odmianę regionalną celtyberyjskiego.

Na północ od kraju Tartersyjczyków, nieco w głębi lądu, na obszarze znajdującym się dziś głównie w obrębie Portugalii, żyli Luzytanie. Ich język był niewątpliwie indoeuropejski i dość blisko spokrewniony z gałęzią celtycką, aczkolwiek nie był celtycki w ścisłym sensie. Prawdopodobnie stanowili jakieś wczesne odgałęzienie grupy italoceltyckiej, które jeszcze przed falą migracji celtyckiej dotarło na Półwysep Iberyjski i przetrwało w swojej peryferyjnej lokalizacji aż do czasów rzymskich. Zachowało się po nim tylko kilka dłuższych napisów z I w. n.e. (w alfabecie łacińskim), a prócz tego spora liczba nazw miejscowych i imion bogów.

Archipelag Balearów przed kolonizacją fenicko-punicką zamieszkany był przez ludność autochtoniczną, która przybyła tam z kontynentu w drugiej połowie III tysiąclecia p.n.e. Byli oni nosicielami szeroko rozprzestrzenionej kultury archeologicznej pucharów dzwonowatych z chararakterystycznym dla niej zestawem obiektów materialnych. Oprócz stylu ceramiki, od której pochodzi nazwa, były to charakterystyczne ozdoby i elementy uzbrojenia, w tym łuki refleksyjne. Część autorów utożsamia ekpansję tej kultury na dużym obszarze Europy (od południowej Polski i Czech po Portugalię i od Wysp Brytyjskich po Sycylię) z migracjami grup stanowiących zachodnią flankę Indoeuropejczyków. Jest to możliwe, ale trudne do udowodnienia. Badania szczątków nosicieli kultury pucharów dzwonowatych wskazują na ich znaczne zróżnicowanie genetyczne i dużą mobilność. Możliwe zatem, że nie stanowili grupy jednolitej językowo. Rdzenni mieszkańcy Balearów wznosili budowle megalityczne (tzw. talajoty), a jeśli wierzyć autorom starożytnym, przez większą część roku lubili chodzić nago (dzisiejsze plaże dla naturystów na Majorce, Minorce i Ibizie kontunuują tę tradycję). Kartagińczycy, którzy przejęli kolonie założone przez Fenicjan na Ibizie i pozostałych wyspach archipelagu, zatrudniali ich rdzenną ludność w swoich armiach jako procarzy, albowiem Balearczycy słynęli z zabójczej sprawności w posługiwaniu się tą bronią. Natomiast o ich języku nie wiemy nic konkretnego.

Podobnie jak w Italii, pojawienie się Rzymian i wprowadzenie łaciny zapoczątkowały proces szybkiego zaniku języków lokalnych. W trakcie II wojny punickiej w 206 r. p.n.e. Rzymianie przejęli wszystkie kolonie na południu półwyspu, opuszczone przez Kartagińczyków, uzyskując także dostęp do zasobów mineralnych, z których słynęła ta część Iberii. Tuż potem założyli dwie prowincje na wybrzeżu śródziemnomorskim, na terytoriach zamieszkanych przez Iberów i Turdetanów, a w 123 r. p.n.e. podbili Baleary. Pod koniec I w. p.n.e. Rzym anektował cały Półwysep Iberyjski. Zapewne niektóre ludy miejscowe używały swoich języków w mowie jeszcze przez kilka pokoleń, ale prestiż łaciny wywierał nieubłaganą presję na jej używanie we wszystkich dziedzinach życia.

Rodzime języki Iberii znikały w miarę, jak ludność miejscowa ulegała akulturacji w ramach imperium rzymskiego. Jest jednak jeden wyjątek, tak szczególny, że omówię go w osobnym wpisie. Jeden jedyny nieindoeuropejski język Europy Zachodniej zachował się w górskim refugium, jakim były zachodnie Pireneje i nie tylko oparł się zabójczemu wpływowi łaciny, ale przeżył kolejne burze dziejowe i istnieje nadal. Jest to oczywiście język baskijski.

Pozostałości akweduktu rzymskiego zwane Pont del Diable. Tarragona, Katalonia (I w p.n.e/I w. n.e.). Miasto Tarraco było od 197 r. p.n.e. stolicą prowincji Hispania Citerior (później większej prowincji Hispania Tarraconensis), zamieszkanej głównie przez Iberów. Zdjęcie własne autora.

Podsumujmy: starożytna Iberia zamieszkana była przez ludność posługujących się kilkoma językami nieindoeuropejskimi (tartesyjski, iberyjski, prabaskijski), których wzajemne pokrewieństwo nie jest pewne. Każdy z nich mógł być reliktem innej rodziny językowej. Żaden z nich nie wykazuje związków z językiem etruskim ani innymi językami nieindoeuropejskimi regionu śródziemnomorskiego, o których mamy jakiekolwiek informacje. Ponadto w Iberii występował co najmniej jeden język z grupy celtyckiej (celtyberyjski) i co najmniej jeden język indoeuropejski, którego nie można zaliczyć do żadnej z tradycyjnie wyróżnianych gałęzi (luzytański). Mogło być ich więcej (w tym nieznany język lub języki autochtoniczne Balearów), ale ubóstwo źródeł pisanych z okresu przedrzymskiego uniemożliwia ich identyfikację. Nasz obraz sytuacji językowej Iberii jest niezbyt ostry i z pewnością niepełny. Do tego dochodzą języki kolonistów (fenicki/punicki od IX w. p.n.e. i grecki od VI w. p.n.e.). Ze względu na specyfikę kolonizacji przez śródziemnomorskie potęgi kupieckie języki te nie stanowiły poważnego zagrożenia dla języków miejscowych i współistniały z nimi przez setki lat na równej stopie. Dopiero łacina odegrała rolę walca parowego niwelującego różnorodność językową.