W opisanym poprzednio przypadku Vanuatu około setki języków mieści się na obszarze 65 stosunkowo niewielkich wysp. Trzeba jednak zauważyć, że są to wszystko języki pokrewne, należące do gałęzi oceanicznej rodziny austronezyjskiej. Ich wspólny przodek istniał około 3000 lat temu. Są jednak miejsca na Ziemi, gdzie wielka jest nie tylko liczba języków, ale także ich różnorodność genetyczna: nie sposób je zaliczyć do jednej czy nawet kilku rodzin.
W odróżnieniu od archipelagu Vanuatu Nowa Gwinea jest wyspą ogromną, drugą co do wielkości na Ziemi (większa jest tylko Grenlandia). Niemcy, Polska, Dania (bez Grenladii), Holandia i Belgia zmieściłyby się na niej razem. Nie zawsze była wyspą: w późnym plejstocenie stanowiła wraz z Australią i Tasmanią część kontynentu zwanego Sahul. Łańcuchy wysp i kilka cieśnin oddzielały go od subkontynentu Sundy, stanowiącej wówczas wysuniętą na południowy wschód część Azji. Leżąca pomiędzy nimi kraina wyspiarska, Wallacea, do dziś stanowi obszar przyrodniczy, gdzie wpływy australijskie mieszają się z azjatyckimi. Na przykład na Sulawesi (Celebesie) kilka gatunków torbaczy żyje obok sporej rozmaitości naczelnych (małpy i wyraki) oraz dzikich świń i bawołów (po dwa gatunki); w plejstocenie żyły tam również trąbowce, których azjatyckim przodkom udało się pokonać wpław Cieśninę Makasarską, kilkakrotnie węższą niż dzisiaj. Nowa Gwinea była jednak zdecydowanie częścią regionu australijskiego, o czym mogą zaświadczyć żyjące tam do dziś kazuary, stekowce (więcej gatunków niż w Australii!) i ok. 70 gatunków torbaczy. Jednak 9–7 tys. lat temu ocean, którego poziom podnosił się wskutek topnienia lodowców, odciął Nową Gwineę od Australii. Już wcześniej wzbierające wody pokawałkowały Sundę, oddzielając Borneo, Jawę i Sumatrę od Półwyspu Malajskiego i Indochin.
Kiedy działo się to wszystko, Sahul był już od dawna zamieszkany przez ludzi. Homo sapiens dotarł tam 70–50 tys. lat temu (data pozostaje niepewna, bo dane są skąpe i kontrowersyjne). Na wyspach między Sundą a Sahulem nie był zresztą pierwszym gatunkiem człowieka: na Flores, jednej z wysp Wallacei, żył wcześniej karłowaty H. floresiensis, a na wyspie Luzon (Filipiny) – H. luzonensis. Wiadomo też, że gdzieś po drodze ludzie typu współczesnego kilkakrotnie krzyżowali się z denisowianami. Rdzenna ludność dawnego Sahulu zachowała najwyższą na świecie domieszkę DNA denisowian (2–6%), a jej część może pochodzić od nieznanej dotąd południowej populacji denisowiańskiej. Czy denisowianie przekroczyli linię Wallace’a (południowo-wschodnią granicę kontynentalnej Azji w plejstocenie), dotarli na Sulawesi, do Nowej Gwinei, a może nawet do Australii – to na razie pytania bez odpowiedzi. Nowa Gwinea, która jest obszarem kluczowym w tej dyskusji, bo przez nią prowadził jeden z dwóch możliwych szlaków migracji z Azji do Australii, jest słabo zbadana pod względem archeologicznym. O nieuchwytnych denisowianach wiemy głównie tyle, że istnieli, lecz jak dotąd znamy jedynie garść szczątków kostnych tego gatunku z Ałtaju, Płaskowyżu Tybetańskiego i być może Laosu. Jedno wydaje się pewne: lepiej się nie przywiązywać do tego, co dziś wiemy o wczesnych migracjach ludzkich w tej części świata, bo każde kolejne odkrycie może tę wiedzę wywrócić do góry nogami.
W każdym razie H. sapiens był w Wallacei ok. 50 tys. lat temu i pozostawił na Sulawesi ślad w postaci najstarszych znanych malowideł naskalnych (o wieku datowanym na co najmniej 45,5 tys. lat) przedstawiających coś rozpoznawalnego, mianowicie endemiczną świnię celebeską (Sus celebensis) i obrysy ludzkich dłoni wykonane techniką szablonową. Przeprawa przez kolejne cieśniny morskie nie była łatwa ani bezpieczna, ale udała się prawdopodobnie kilku falom migracji. Ludzie, którzy dotarli do brzegów Sahulu, mogli dalej wędrować lądem aż do Tasmanii, ale część ich potomków pozostała w północnej części kontynentu, w tym na półwyspie, który później stał się Nową Gwineą. Także wyspy Archipelagu Bismarcka, do których trzeba było dotrzeć morzem, zostały zaludnione co najmniej 40 tys. lat temu. Warunki naturalne Nowej Gwinei były i są nadal szczególne. Już w plejstocenie był to obszar o wielkiej różnorodności ekosystemów i warunków klimatycznych. W głębi lądu dominuje potężne pasmo Gór Centralnych o skalistych szczytach, które wówczas w większym stopniu niż dziś pokryte były lodem (pomimo bliskości równika). Obfite górskie deszcze zasilają liczne rzeki. Poniżej lasów górskich rozciągają się dziś (zwłaszcza na południu wyspy) rozległe niziny pokryte tropikalnymi lasami deszczowymi, sawannami, lasami torfowymi, a wzdłuż wybrzeża – namorzynami.
Jak wyglądała dawniej roślinność Nowej Gwinej, wiemy z badań palinologicznych (czyli analizy zachowanych pyłków roślinnych). W plejstocenie klimat był chłodniejszy, lasy nizinne nieco suchsze, sawanny podchodziły bliżej podnóża gór, ale w Górach Centralnych rosły gęste, wilgotne lasy zdominowane przez drzewa takie jak bukany (Nothofagus). Nie brakowało pandanów (Pandanus) o jadalnych owocach, które mogły przyciągać ludzi poszukujących łatwo dostępnego pożywienia. Fauna była bogatsza niż dziś, bo niestety część gatunków nie przeżyła kontaktu z łowcami paleolitycznymi, którzy stopniowo zapuszczali się w głąb lądu i coraz wyżej, prawdopodobnie wzdłuż głównych rzek, w doliny górskie, polując na żyjącą tam zwierzynę. Około 35 tys. lat temu wyginęły wielkie torbacze roślinożerne, diprotodonty z gatunku Hulitherium tomasetti. Podobny lost spotkał nowogwinejskie kangury olbrzymie (Nombe nombe). Ponieważ w tym czasie nie zachodziły żadne znaczące zmiany środowiskowe, zasiedlanie górskich terenów Nowej Gwinei przez człowieka wydaje się prawdopodobną przyczyną wymierania megafauny.
Istotne jest to, że pierwotni przybysze, których najstarsze ślady zachowały się w nizinnej i z pozoru gościnniejszej południowo-wschodniej części Nowej Gwinei, po pewnym czasie zadaptowali się do życia w regionach górskich. Pozostali tam również po zakończeniu ostatniego zlodowacenia i powstaniu Cieśniny Torresa, która odizolowała ich od Australii. Do dziś ok. 40% ludności Nowej Gwinei mieszka w górach. To właśnie tam rozwinęły się we wczesnym holocenie pierwsze społeczności rolnicze, uprawiające z początku udomowione pandany, kolokazję jadalną, czyli taro (Colocasia esculenta), banany (Musa), a potem wiele innych użytecznych roślin. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale dzisiejsze banany – udomowione 10–7 tys. lat temu i prawdopodobnie uprawiane najpierw dla liści, włókien i jadalnych męskich pączków kwiatowych (bo owoce ich dzikiego protoplasty nie były atrakcyjne kulinarnie) – zawdzięczamy losowym aberracjom chromosomowym, które doprowadziły do powstania odmian triploidalnych o bardziej apetycznych owocach, oraz rdzennym Nowogwinejczykom, którzy dostrzegli te odmiany i nauczyli się je uprawiać. Notabene jadalne banany dotarły do Europy znacznie wcześniej niż Europejczycy do Nowej Gwinei.
Czas zasiedlenia gór nowogwinejskich zgadza się z genetycznym datowaniem rozejścia się genealogii większości rdzennych Australijczyków i Nowogwinejczyków (ponad 30 tys. lat temu) mimo istnienia w tym czasie pomostu lądowego między Australią a Nową Gwineą. Być może przyczyną były różne warunki ekologiczne, wymuszające specjalizację po obu stronach. W każdym razie przepływ genów po tej dacie był ograniczony i jednokierunkowy (z północy na południe). Około 20 tys. lat temu także kontakty między górską a nizinną częścią Nowej Gwinei uległy ograniczeniu. Późniejsza wymiana populacji z Wallaceą pozostawiała ślady raczej wśród mieszkańców wybrzeży i równin niż w głębi lądu. Prawdopodobnie nieco ponad 8000 lat temu przez Wallaceę dotarły do Sahulu psy, przodkowie „psów śpiewających” z Nowej Gwinei i australijskich dingo. Nie sposób zidentyfikować ludu, który je sprowadził, ale na pewno nie pokonały same barier morskich, płynąc pieskiem.
Około 3600 lat temu na Archipelagu Bismarcka pojawili się żeglarze austronezyjscy, twórcy kultury Lapita. Ich zainteresowanie Nową Gwineą było ograniczone; bardziej odpowiadały im oceaniczne wyspy małej i średniej wielkości niż duże masy lądowe, zwłaszcza zasiedlone już przez kogoś innego. Jednak w ciągu następnego tysiąca lat część Austronezyjczyków osiadła na wybrzeżach Nowej Gwinei, zwłaszcza na południowo-wschodnich krańcach wyspy. Na drugim, północno-zachodnim końcu, w pobliżu półwyspu Ptasiej Głowy, osiedlała się z kolei inna grupa austronezyjska, której przodkowie skolonizowali większą część Wallacei. Nowogwinejscy Austronezyjczycy pozostali odrębni językowo, ale zasymilowali się genetycznie z otaczającymi ich ludami, wspólnie tworząc typ antropologiczny morskiej części Melanezji. Wymiana takich osiągnięć jak, z jednej strony, uprawa bananów czy trzciny cukrowej, a z drugiej – hodowla świń i kur, miały duże znaczenie dla wszystkich kultur, które spotkały się na Nowej Gwinei.
Sądzę, że staje się jasne, skąd się wzięła skomplikowana sytuacja językowa Nowej Gwinei. Obecność ludzi (migrujących w kilku falach) od co najmniej 45–50 tys. lat, nieprzerwana ciągłość zaludnienia regionów górskich od 35 tys. lat, stabilne warunki środowiskowe zachęcające do osiadłego trybu życia, niewielki napływ ludności z zewnątrz aż do przybycia Austronezyjczyków, topografia pełna naturalnych barier, sprzyjająca powstawaniu niezliczonych lokalnych skupisk społeczności częściowo izolowanych od sąsiadów – wszystko to razem prowadziło do rozdrobnienia językowego. Skutkom przyjrzymy się w kolenym odcinku poświęconym już w całości współczesnym językom Nowej Gwinei.
Minibibliografia i lektura dodatkowa:
Migracje z Sundy do Sahulu i ich skutki genetyczne
https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.1808385115
https://www.mdpi.com/2073-4425/13/12/2373
https://academic.oup.com/mbe/article/38/11/5107/6349182
https://www.nature.com/articles/nature18299
Warunki życia w plejstoceńskiej Nowej Gwinei (będącej jeszcze wielkim półwyspem)
https://www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/00438240600813293
Psy śpiewające
https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2007242117
Najstarsza znana sztuka naskalna