Toyota model AA, rok 1936. Wikimedia Commons

SAMOCHODY, SAMOLOTY I WOJNA cz. 9

Gdy mówimy o historii firm samochodowych, często wspominamy o ich związkach z przemysłem zbrojeniowym i ogólnie z wojną, ale rzadko przyglądamy się tym związkom szczegółowo. Postanowiłem zatem napisać dłuższy materiał o koneksjach przemysłu samochodowego, zbrojeniowego, lotniczego, który – być może – rozjaśni nieco w głowach entuzjastów automobilizmu.

Japonia

Historia powiązań przemysłu lotniczego z samochodowym w Japonii wykazuje pewne podobieństwo do powojennej historii tychże powiązań we Włoszech – demilitaryzacja zakładów lotniczych i nadmiar kadr z tego wynikający to dwa główne podobieństwa.. Jednocześnie skala rozwoju japońskiego przemysłu samochodowego to w XX wieku zjawisko bez precedensu – i ma bardzo wiele wspólnego z wojną, przemysłem zbrojeniowym oraz jednym bardzo upartym Amerykaninem. Ale nie uprzedzajmy faktów i przyjrzyjmy się najpierw Japonii przed drugą wojną światową.

Elektryczne tramwaje w dzielnicy Ginza w Tokio, rok 1912. (Wikimedia Commons)

Historia japońskiego przemysłu samochodowego sięga epoki Taisho, czyli okresu od 1912 do 1926 roku, choć pierwszy lokalnie zaprojektowany automobil z silnikiem benzynowym powstał już w 1907 roku. Firma o nazwie Kaishinsho sprzedawała w latach 1914-1917 auta produkcji brytyjskiej i zbudowała siedem sztuk własnego wozu, pierwszego japońskiego auta produkowanego seryjnie. Po wojnie rosyjsko-japońskiej było jasne, że nadchodzi epoka motoryzowania wojsk pieszych – w związku z tym rząd Japonii i cesarska armia nakłoniły kilka przedsiębiorstw, by zaczęły produkować wojskowe ciężarówki. Nie był to szybki proces – brakowało specjalistów i stosownych technologii. W 1918 uchwalono ustawę, na mocy której państwo miało wspierać finansowo produkcję cywilnych pojazdów samochodowych, które nadają się do użytku wojskowego.

Efekty trzęsienia Ziemi w 1923 roku. (Wikimedia Commons)

Wielkie trzęsienie ziemi, które zrujnowało Tokio 1 września 1923 roku, miało konsekwencje samochodowe: na czas odbudowy infrastruktury potrzebna była flota autobusów, które umożliwiłyby transport podczas odbudowy miasta. Zakupiono błyskawicznie 800 podwozi towarowych Forda T i przerobione je lokalnie na autobusy. U Forda zorientowano się, że być może Cesarstwo Japonii dojrzało do importu samochodów, założono więc lokalne przedstawicielstwo. W ślady Forda niezwłocznie poszedł koncern General Motors. Obydwie firmy założyły montownie, dzięki którym wykształciły się pierwsze kadry związane z przemysłem samochodowym.

Pocztówka z wizerunkiem japońskich żołnierzy z angielskim samochodem pancernym Wolseley podczas zajmowania Mandżurii w 1931 roku. (Wikimedia Commons)

Od 1930 roku rząd Japonii prowadził konsekwentną politykę industrializacji kraju dla zwiększenia jego potęgi militarnej. W tym celu stworzono specjalne akty prawne, których celem było skłonienie przemysłu do produkcji pojazdów samochodowych, w początkowej fazie niewielkich ciężarówek i autobusów. Podobne zachęty powstały dla przemysłu produkującego broń, w tym czołgi, a także dla przemysłu lotniczego. Zajęcie Mandżurii w 1931 roku dało dodatkowy impuls rozwojowi – władze kraju chciały zredukować, a potem całkowicie wyeliminować zależność rynku krajowego od zagranicznych producentów pojazdów oraz zapewnić wojsku stały dopływ nowych środków transportu. Najpierw jednak krajowe zdolności wytwórcze musiały znacząco wzrosnąć.

Ciężarówka Isuzu Typ 2 z 1942 roku. (Wikimedia Commons)

Rok 1932 przyniósł powstanie konsorcjum trzech firm, Ishikawajima, Dat oraz Tokyo Gas & Electric Engineering, które wspólnie zbudowały prototyp samochodu o nazwie Isuzu. Po upływie pięciu lat przedsiębiorstwa zlały się w jeden byt, Tokyo Motor Co. Ltd., z którego o wiele później wyłonić się miały marki Isuzu oraz Hino. Wprowadzenie w roku 1936 specjalnej ustawy, na mocy której krajowy przemysł automobilowy miał uzyskać preferencyjne warunki działania, doprowadziło do uruchomienia seryjnej produkcji samochodów przez dwie nowe firmy. Toyoda Jido Shoki, producent maszyn włókienniczych, zaryzykował w 1933 roku wejście do nowej branży – firma ta dziś nazywa się Toyota. Duże przedsiębiorstwo o nazwie Nihon Sangyo z kolei w tym samym okresie stworzyło firmę Nissan, planującą produkcję samochodów o nazwie Datsun.

Datsun Model 17 z 1938 roku. (Wikimedia Commons)

Zgodnie z założeniami polityki rządu, skupiono się na produkcji pojazdów ciężarowych, docelowo na potrzeby wojska, zaś samochody osobowe stanowiły marginalną część produkcji. Modele Toyoty AA (sedan) i AB (kabriolet) z 1936 roku pozostają jednymi z nielicznych modeli osobowych z tego okresu. Model AA wytwarzano w latach 1936-1943 i powstało go ok. 1400 egzemplarzy. Wzorowany pod względem estetycznym na Chryslerze Airflow samochód był napędzany przez 6-cylindrowy silnik o pojemności 3,3 litra i mocy 62 koni mechanicznych.

Wolf Hirth szykujący się do pokazu akrobacji na szybowcu własnej konstrukcji Gö 1 w Japonii w 1935 roku. (Deutsches Segelflugmuseum)

Lotnictwo bojowe Cesarstwa Japonii ma korzenie w dużym stopniu niemieckie. Na początku lat 30., wzorując się na szybowcowym ruchu w Niemczech, Japończycy zaczęli budować własne szybowce i szkolić młodzież. Konstrukcje wzorowano początkowo na niemieckich. Wizyta ekipy szybowcowej z III Rzeszy z Wolfem Hirthem na czele (znakomitym pilotem, przez pewien czas szefem wyszkolenia w Grunau, czyli dziś Jeżowie Sudeckim, konstruktorem szybowców Göppingen, założycielem firmy Schempp-Hirth) w Japonii w 1935 roku stanowiła impuls, który uruchomił w Kraju Kwitnącej Wiśni ogromny ruch modelarski i szybowniczy, dzięki któremu lotnictwo wojskowe Japonii miało na początku drugiej wojny światowej znakomity personel latający. Hirth popisywał się przed japońską generalicją akrobacją na trudnym w pilotażu szybowcu własnej konstrukcji Göppingen Gö 1 i zrobiły te pokazy wielkie wrażenie na gospodarzach. Japońscy dowódcy uwierzyli w skuteczność niemieckiego, wielostopniowego systemu szkolenia lotniczego (modelarstwo-szybownictwo-samoloty silnikowe). Niemieckie wpływy na tym się nie skończyły, albowiem firma Tachikawa produkowała szybowiec Ki-25, oparty na konstrukcji Hirtha, szybowcu Gö 3.

Wolf Hirth, prowadzący w Japońskim Towarzystwie Szybowcowym wykład na temat prądów wstępujących w październiku 1935 roku. (Deutsche Segelflugmuseum)

Mitsubishi

Koncern Mitsubishi ma korzenie w drugiej połowie XIX wieku; był on jednym z podstawowych „zaibatsu”, czyli pionowo zintegrowanych konglomeratów przemysłowych, które kontrolowały większość japońskiej gospodarki. Głównymi obszarami działania Mitsubishi były produkcja stoczniowa, maszyny, wagony kolejowe oraz samoloty. Militaryzacja Japonii, mająca miejsce w latach 30., spowodowała lawinowy wzrost produkcji czysto wojskowej – to stocznia Mitsubishi zbudowała na przykład gigantyczny pancernik „Musashi”; celem militaryzacji miało być uzyskanie zdolności do przejęcia na rzecz Cesarstwa Japonii wielkiego obszaru Pacyfiku oraz licznych państw w tym samym regionie, głównie ze względu na bogactwa naturalne oraz dostęp do szlaków handlowych.

Widok na dziób pancernika „Musashi” podczas prób morskich jednostki w czerwcu 1942 roku. (Wikimedia Commons)

Najbardziej znanymi produktami Mitsubishi z tego okresu są bez wątpienia samoloty bojowe, a zwłaszcza legendarny myśliwiec A6M „Zero”, który w początkowym okresie wojny dał pilotom japońskim ogromną przewagę nad samolotami przeciwnika. Lekki, zwrotny i szybki, dobrze uzbrojony (działka 20 mm miały większy zasięg niż karabiny maszynowe amerykańskich myśliwców), utracił swoją przewagę dopiero wtedy, gdy zorientowano się, że zbiorniki paliwa w jego skrzydłach nie mają zdolności samouszczelniania, zaś kabina pilota nie ma żadnego opancerzenia (przeciwnicy mieli kuloodporne wiatrochrony oraz pancerze foteli pilotów, a także bezpieczniejsze zbiorniki paliwa). Stalownie, stocznie, zakłady produkcji broni i amunicji Mitsubishi zatrudniały podczas wojny 90% mieszkańców Nagasaki, praktycznie całe miasto stanowiło jeden wielki militarny teren produkcyjny – stąd decyzja, by druga amerykańska bomba jądrowa została zrzucona właśnie na Nagasaki.

Myśliwiec A6M Zero startuje 7 grudnia 1941 do ataku na Pearl Harbor z pokładu lotniskowca Akagi. (US National Archives/Wikimedia Commons)

Po wojnie amerykańskie władze okupacyjne wprowadziły zakaz produkcji wojskowej, przymusowy demontaż struktur konglomeratów zaibatsu, zakaz używania tradycyjnych nazw koncernów japońskich, a także zakaz produkcji samochodów. Ten ostatni cofnięto w 1950 roku, a stare nazwy wróciły po 1952 roku, czyli po oficjalnym zakończeniu okupacji Japonii. Mitsubishi zaczęło swoją powojenną przygodę z samochodami od licencyjnej produkcji amerykańskiego Willysa Jeepa – samochód, w niewielkim stopniu modyfikowany, produkowano od 1953 do 1998 roku! Dzięki wytwarzaniu tego modelu na zamówienie państwowe udało się zbudować bazę produkcyjną i wykształcić kadry. Od 1970 roku dział samochodowy Mitsubishi stał się osobną firmą.

Mitsubishi Jeep z 1955 roku. (Wikimedia Commons)

Tachikawa/Ishikawajima

Stocznia Ishikawajima, postępując zgodnie z militarystyczną polityką władz, utworzyła firmę-córkę o nazwie Ishikawajima Hikōki Seisakushō. W 1936 siły zbrojne Japonii przejęły firmę, nazywając ją Tachikawa. Zakłady Tachikawa skupiły się na produkcji samolotów szkolnych, szkolno-treningowych oraz myśliwców, produkując także od 1940, na licencji amerykańskiej (!), samolot Lockheed Model 14 Super Electra. Po wojnie, po zniesieniu części zakazów, Tachikawa podjęła próbę produkcji samolotów cywilnych, ale zakończyła się ona niepowodzeniem.

Projekt szybowca Tachikawa Ki-25, opartego na konstrukcji niemieckiego szybowca Göppingen Gö 3. (Wikimedia Commons)

Niepotrzebni inżynierowie odeszli do przemysłu samochodowego, trafiając do firm Toyota i Nissan, gdzie stworzyli podwaliny legendarnej dziś japońskiej jakości. Część z nich założyła firmę Prince Motors, która produkowała samochody osobowe pod tą nazwą. Firma Prince została potem przejęta przez koncern Nissan. Część firmy Tachikawa, która przetrwała, zajęła się produkcją podzespołów dla przemysłu samochodowego. Produkowane dziś turbosprężarki marki IHI, które trafiają na przykład do samochodów Porsche, to dzieło właśnie tej pozostałości po producencie samolotów Tachikawa dla sił powietrznych Cesarstwa Japonii.

Nissan Prince Skyline GT z 1966 roku. (Wikimedia Commons)

Showa

Marka dziś znana między innymi z produkcji amortyzatorów dla motocykli, przed drugą wojną i w jej trakcie była producentem elementów dla samolotów (jako Showa Aircraft Precision Works). Na licencji amerykańskiej, równolegle z firmą Nakajima, produkowała samolot transportowy Douglas DC-3. Po wojnie, wskutek objęcia zakazem produkcji lotniczej, zajęła się produkcją elementów podwozi dla samochodów i motocykli, korzystając z ogromnego doświadczenia z podwoziami dla samolotów – pierwszym i największym klientem stało się nowo utworzone przedsiębiorstwo o nazwie Honda. Po wielu zmianach własnościowych marka istnieje do dziś.

Samolot Shōwa/Nakajima L2D, czyli Douglas DC-3, powstały na licencji w Japonii. (Wikipedia)
Amortyzator Showa w motocyklu wyczynowym Honda. (Showa Corporation)

cdn.

Prototyp samolotu Vickers VC10 podczas lotu na pokazach w Farnborough w 1962 roku. Wikimedia Commons

SAMOCHODY, SAMOLOTY I WOJNA cz. 8

Gdy mówimy o historii firm samochodowych, często wspominamy o ich związkach z przemysłem zbrojeniowym i ogólnie z wojną, ale rzadko przyglądamy się tym związkom szczegółowo. Postanowiłem zatem napisać dłuższy materiał o koneksjach przemysłu samochodowego, zbrojeniowego, lotniczego, który – być może – rozjaśni nieco w głowach entuzjastów automobilizmu.

Pokład lotniskowca HMS Albion podczas Kryzysu Sueskiego. Widoczne na pierwszym planie samoloty De Havilland Sea Venom, w których konstruowaniu brał udział przedwojenny konstruktor PZL, Wsiewołod Jakimiuk. (Wikimedia Commons)

Wielka Brytania cd.

W Zjednoczonym Królestwie, stopniowo tracącym zamorskie posiadłości i wpływ na sytuację polityczną na świecie (zwłaszcza po tzw. kryzysie sueskim), wyczerpywały się swobodnie wydawane środki z USA i sytuacja szeroko pojętego przemysłu zbrojeniowego ulegała zmianie. Nadchodził prawdziwy zmierzch imperium, a impulsem, który przyspieszył zmiany, stał się wymieniony w poprzednim odcinku mojego cyklu raport Duncana Sandysa, ministra obrony.

Fazy powstawania tory wyścigowego Snetterton na planie byłego lotniska RAF Snetterton Heath. (Wikimedia Commons)

Co stało się z armią lotniczych fachowców po zmianach wywołanych przez White Paper w 1957 roku? Trzy czynniki zadecydowały o tym, że Wielka Brytania, która traciła status potęgi lotniczej, stała się potęgą w zakresie sportów motorowych. Pierwszym była wielka liczba inżynierów i techników lotniczych, którzy szukali nowej pracy. Drugim nadmiar egzotycznych materiałów, w tym aluminium, które stały się niepotrzebne wraz z redukcją produkcji statków powietrznych (a zwykłej stali wciąż brakowało). Trzecim zaś fakt, że władze nie były w stanie podtrzymać lotniczej aktywności militarnej na licznych lotniskach, zbudowanych lub rozbudowanych z rozmachem za amerykańskie pieniądze podczas wojny – wiele z nich, niewielkim kosztem, przekształcono wówczas w tory wyścigowe (Silverstone, Snetterton, Thruxton, Goodwood). W żadnym innym kraju europejskim nie pojawiła się podobna kombinacja sprzyjających czynników; między innymi dlatego do dziś większość teamów F1 bazuje w Wielkiej Brytanii.

Zakręt na torze Snetterton w 1967 roku. (Wikimedia Commons)

VICKERS/ROLLS-ROYCE

Wewnątrz pierwszego w Europie stałego toru wyścigowego w Brooklands, powstałego w 1907 roku, niemal od jego budowy kwitła działalność lotnicza. Przed drugą wojną światową działały zakłady Vickers Armstrong (budujące na przykład bombowce Vickers Wellington, na których latali także Polacy) oraz Hawker. Samoloty seryjne i prototypy oblatywano na miejscu. Dopływ ogromnych funduszy tuż po wojnie wywołał rozkwit fabryki Vickersa, która budowała między innymi samoloty pasażerskie pod zamówienia państwowych brytyjskich linii lotniczych BEA oraz BOAC. Fabryka była niezła, inżynierowie dobrzy, niestety samoloty budowano dokładnie takie, jak wyobrażali je sobie menadżerowie znacjonalizowanych spółek.

Obsługa naziemna bombowców Vickers Wellington polskiego dywizjonu 300 Ziemi Mazowieckiej na lotnisku RAF Hemswell w 1943 roku. (Imperial War Museum)
VC-10 w locie. (San Diego Air and Space Museum/Wikimedia Commons)

Kasa płynęła wodospadem, stale zmieniano wymagania, a w końcu powstawały samoloty tak wąsko wyspecjalizowane, że szanse na ich eksport były zerowe. Przykład: znakomity Vickers VC-10, samolot pasażerski zbudowany konkretnie do obsługi długich linii afrykańskich, gdzie krótkie pasy startowe i wysokie temperatury utrudniały życie nowoczesnym odrzutowcom. Fabryka zbudowała samolot o rekordowo krótkim starcie i lądowaniu, ale linia BOAC w końcu się rozmyśliła – a pasy na istotnych lotniskach przedłużono, by mogły z nich korzystać tańsze w zakupie i obsłudze samoloty amerykańskie. Samolot nie nadawał się na eksport, podobnie jak wiele podobnych brytyjskich konstrukcji, zaś zamówienia krajowe zredukowano. Zaściankowość rynku, sterowanego ręcznie przez rząd, była tego bezpośrednim powodem.

Dyktatorzy lubili samochody Rolls-Royce: Josip Broz Tito z cesarzem Haile Selassie podczas wizyty tego ostatniego w Jugosławii w 1959 roku. (Wikimedia Commons)

Firma Rolls-Royce kupiła zbankrutowane zakłady Bentleya w 1931 i od tej pory cieszyła się względnym powodzeniem. Rozbudowywany dział silników lotniczych stał się de facto ekonomicznym fundamentem przedsiębiorstwa. Rolls-Royce skorzystał na wojnie jak mało kto – silnik Merlin nie tylko napędzał takie samoloty jak Supermarine Spitfire czy North American P-51 Mustang, ale także służył do napędu czołgów, był produkowany na licencji w USA przez Packarda, a przez wielu historyków uznawany jest jako jeden z głównych czynników, które doprowadziły do zwycięstwa Aliantów nad państwami Osi. Firma jak diabeł święconej wody bała się innowacji i starała się jak najdłużej robić dokładnie to samo, doprowadzając do perfekcji wykonanie i niezawodność. Niestety świat się zmieniał, a obciążonego zamówieniem na nowy silnik odrzutowy Rolls-Royce’a nie było stać na przygotowanie nowego modelu samochodu do produkcji. W 1971 firma ogłosiła upadłość i została znacjonalizowana. Dwa lata później rząd sprzedał dział samochodowy, aby zakłady Rolls-Royce Limited mogły skupić się na silnikach lotniczych. Wzmocniona przez inwestorów firma samochodowa przedstawiła nowe modele i utrzymała się na rynku. W 1980 zakupił ją koncern zbrojeniowy Vickers.

Rolls-Royce Silver Shadow. (Rolls-Royce Motor Cars)

Fabryki produkujące luksusowe samochody Rolls-Royce i Bentley nie do końca pasowały do militarnego giganta, który w 1998 roku postanowił je sprzedać jako całość. Pierwszym kontrahentem było BMW, które już dostarczało silniki do aktualnych modeli. Bawarczycy zaoferowali 340 mln funtów, ale ich ofertę przebił koncern VW, dając aż 430 milionów. Ferdynand Piëch zacierał ręce, ale jego posłuszni giermkowie nie do końca odrobili pracę domową. Volkswagen zakupił fabrykę w Crewe oraz prawa do wzoru atrapy chłodnicy i maskotki montowanej na jej szczycie, ale prawa do nazwy „Rolls-Royce” i logo z symbolem dwóch splecionych liter „R” pozostały w Rolls-Royce plc, firmie produkującej silniki lotnicze, która – o ironio – współpracowała wówczas z BMW i tejże marce je sprzedała. W dodatku to właśnie BMW zaopatrywało w silniki V-12 własnej produkcji zakłady w Crewe, gdzie montowano je do modeli Rolls-Royce Silver Seraph i Bentley Arnage. Kłótnia VW z BMW skończyłaby się tak, że Volkswagen musiałby produkować samochody bez nazwy i bez silników…

Rolls-Royce Silver Seraph… (Rolls-Royce Motor Cars)
… i jego silnik BMW V-12. (Rolls-Royce Motor Cars)

Dyrekcja BMW sprytnie wymanewrowała ekipę Piëcha – dyrekcja VW musiała dogadać się z Bawarczykami. Ci zapłacili Volkswagenowi 40 mln funtów za prawa do wzoru chłodnicy i Spirit of Ecstasy, a także poproszono ich grzecznie, by nadal dostarczali do Crewe gotowe silniki. Naprędce przygotowano plan reaktywacji starego silnika Rolls-Royce’a V-8 o pojemności 6,75 litra (z komorami spalania wzorowanymi na komorach spalania silnika Merlin), by móc w przyszłości zastąpić jednostki napędowe BMW. Ostatecznie BMW zaopatrywało zakład w Crewe w silniki przez cztery lata, a następnie zbudowało od zera własną fabrykę Rolls-Royce’a w Goodwood. I to dopiero jest ironia losu: niemiecka firma, która kiedyś produkowała silniki lotnicze dla Luftwaffe, stała się posiadaczem marki, która kiedyś produkowała silniki dla RAF i zbudowała nową fabrykę tejże marki obok dawnego lotniska RAF Westhampnett (dziś Goodwood Aerodrome), na którym stacjonowały w różnych okresach wojny polskie dywizjony 302 i 303, latające samolotami z silnikami Rolls-Royce.

Rolls-Royce Wraith przed fabryką Rolls-Royce Motor Cars w Goodwood. (Piotr R. Frankowski)

cdn.

Winston CHurchill a Land Roverem z pierwszej serii produkcyjnej. Foto: Land Rover

SAMOCHODY, SAMOLOTY I WOJNA cz. 7

Gdy mówimy o historii firm samochodowych, często wspominamy o ich związkach z przemysłem zbrojeniowym i ogólnie z wojną, ale rzadko przyglądamy się tym związkom szczegółowo. Postanowiłem zatem napisać dłuższy materiał o koneksjach przemysłu samochodowego, zbrojeniowego, lotniczego, który – być może – rozjaśni nieco w głowach entuzjastów automobilizmu.

Duma Królewskich Sił Powietrznych w locie nad słynną katedrą w mieście Ely w sierpniu 1959 roku. Szyk prowadzi bombowiec Handley Page Victor B.1 z bombowcem/samolotem rozpoznawczym Vickers Valiant B(PR).1 oraz samolotem rozpoznawczym English Electric Canberra PR.7 jako prowadzonymi. (RAF)

Wielka Brytania cd.

Nadmiar publicznej kasy doprowadził tuż po wojnie do histerycznego jej wydawania przez przedstawicieli przemysłu, w tym na wiele projektów, które nie miały żadnych szans powodzenia. Zamówienie państwowe na odrzutowy bombowiec strategiczny uruchomiło aż cztery równoległe projekty, z których wszystkie zrealizowano, a efekty trzech produkowano seryjnie! Znacznie bogatsze Stany Zjednoczone nie pozwalały sobie na takie festiwale głupoty. Powstał samolot Avro Vulcan, wykorzystujący niemiecką wiedzę na temat skrzydeł w układzie „delta”, Handley Page Victor ze skrzydłem zapożyczonym z wyników badań niemieckiej firmy Arado (notabene poprawiał jego konstrukcję potem mieszkający w Wielkiej Brytanii niemiecki aerodynamik, Küchemann), bardziej konwencjonalny Vickers Valiant oraz zachowawczy Short Sperrin. Notabene brytyjskie skąpstwo sprawiło, że w Vulcanie znajdowały się elementy zapożyczone z produkowanego podczas wojny bombowca Lancaster, w tym lampowy radar H2S! Tylko piloci, którzy byli oficerami, mogli ratować życie przy użyciu foteli wyrzucanych, pozostałym członkom załogi, zazwyczaj podoficerom, pozostawał skok na spadochronie przez otwór w podłodze. Ot, taki podział klasowy w praktyce.

Brytyjskie odrzutowe bombowce strategiczne w locie w szyku. Od lewej Handley Page Victor B1, Avro Vulcan B1A, Vickers Valiant. (RAF)

Wstydliwie ukrywany do dziś pozostaje fakt, że Brytyjczykom udało się zdemontować (do ostatniej śrubki) cztery tunele aerodynamiczne (w tym naddźwiękowe) z niesamowitego hitlerowskiego lotniczego ośrodka badawczego Luftfahrtforschungsanstalt (LFA) w Völkenrode. Zmontowano je ponownie w pospiesznie zorganizowanym ośrodku na jednym z lotnisk RAF nieopodal Bedford. Z tuneli korzystano przez prawie 40 lat, a jeden z nich, z wymienionymi „wnętrznościami”, służy nadal jako tunel aerodynamiczny zespołu Red Bull w Formule 1, gdzie głównym konstruktorem pozostaje Adrian Newey, z zawodu konstruktor lotniczy. Ma zostać zastąpiony nowym tunelem dopiero w 2026 roku.

Wnętrze tunelu aerodynamicznego zespołu Red Bull F1. (RBR News)

Jeden za drugim powstawały projekty bomb atomowych i pocisków rakietowych z głowicami jądrowymi. Blue Danube, Red Beard, Blue Steel, Yellow Sun, Blue Streak, Green Grass… Nie szczędzono państwowej kasy na prace badawczo-rozwojowe, które w większości kończyły się fiaskiem – za to dawały całe lata napompowanych faktur. Wśród bardziej absurdalnych wyróżnia się projekt Blue Bunny/Blue Peacock. Planowano przy granicy z NRD zakopać ładunki nuklearne, które miały eksplodować po kilku dniach od sowieckiego ataku. Problem stanowiło utrzymanie odpowiedniej temperatury prymitywnych zapalników czasowych – ktoś wpadł na pomysł, by wokół zapalnika umieścić stadko żywych kurczaków, z pożywieniem i wodą na kilka dni, by ciepłem ich ciał ogrzewać wrażliwe mechanizmy.

TSR.2. (Wikimedia Commons)

W 1957 roku ówczesny minister obrony, Duncan Sandys, opublikował tzw. White Paper, dokument, który stanowił zarazem prognozę rozwoju techniki lotniczej i nowy plan pozyskiwania sprzętu. Według entuzjastów brytyjskiego lotnictwa to właśnie ów dokument stanowił gwóźdź do trumny rodzimego przemysłu, ale tak naprawdę po prostu kończyła się łatwa kasa. Według White Paper załogowe samoloty nie miały przyszłości, miały być wkrótce w całości zastąpione przez pociski rakietowe. Utrzymano tylko kilka programów tworzenia nowych samolotów, inne bezlitośnie przerwano, na przykład ten dotyczący legendarnego samolotu TSR.2. O słabości brytyjskich firm na rynku światowym najlepiej świadczy fakt, że większość z nich zniknęła bądź została wchłonięta przez inne w ciągu kilku następnych lat. Roztrwonione środki, gdyby wydawano je mądrzej od 1945 roku, mogły przecież wspomóc rozwój zacofanego kraju (w slumsopodobnych dzielnicach Londynu do 1970 roku nie było toalet w budynkach mieszkalnych), ale wydano je na wiecznie poprawiane, a obciążone poważnymi wadami samoloty, rakiety i bomby. Gdy ryzykowano życiem pilotów-oblatywaczy, opłacanych gorzej niż konstruktorzy, nawet w bankrutujących firmach lotniczych kierownictwo nie wyzbyło się nawyku spożywania codziennego lunchu srebrnymi sztućcami i popijania go prawdziwym szampanem. Tysiące wysoko wykwalifikowanych inżynierów i techników zostało bez pracy, nie do końca z własnej winy.

Duncan Sandys – na pierwszym planie, podczas wizyty w Australii w 1957 roku. (Wikimedia Commons)

Tu dygresja. Kim był wspomniany Duncan Sandys? Zięciem Winstona Churchilla, przed wojną sympatyzującym mocno z brytyjskimi faszystami, który przymusowo nawrócił się na patriotyzm po rozpoczęciu wojny i nawet został ranny w kampanii norweskiej. Jak to bywa w takich rodzinach, po wojnie bez wysiłku otrzymywał rozmaite stanowiska. Co ciekawe, Sandys, podobnie jak Churchill, stał się upartym orędownikiem zjednoczenia Europy. Już po White Paper jego twarz trafiła do gazet w wyniku afery obyczajowej związanej z Duchess of Argyll, księżną o mocno rozwiązłym trybie życia, której zazdrosny mąż znalazł w domu zdjęcia w systemie Polaroid, ukazujące księżną podczas seksu oralnego z nieustalonym mężczyzną. Podejrzewano, że owym osobnikiem jest właśnie Sandys, w związku z czym wybrał się on do znanego lekarza na londyńskiej Harley Street, by ten napisał opinię na temat wyglądu jego genitaliów… Tacy ludzie mieli decydujący wpływ na politykę brytyjskiego rządu wobec przemysłu.

Rover 12 P2 z 1947 roku. (Wikimedia Commons)

ROVER/LAND ROVER

Od wczesnych lat 30. dyrektorem generalnym firmy Rover był Spencer Wilks, zaś dyrektorem technicznym, naturalnie przez zupełny przypadek, jego rodzony brat, Maurice Fernand Cary Wilks. W czasie wojny zakłady Rovera parały się produkcją zbrojeniową, produkując w trzech zakładach silniki lotnicze oraz płatowce. Najciekawszym aspektem wojennej historii Rovera były prace nad skonstruowanym przez Franka Whittle’a oryginalnym silnikiem odrzutowym – notabene próby nad zastosowaniem turbiny gazowej do napędu samochodów Rover prowadził jeszcze w latach 60. XX wieku. Produkowano także, zgodnie z wojennym podziałem pracy w przemyśle zbrojeniowym, silnik Rolls-Royce Meteor, spokrewniony konstrukcyjnie z lotniczym Rolls-Royce Merlin. Silnik przemianowano później na Rover Meteor i napędzał on brytyjskie czołgi do roku 1964 (w pojazdach pomocniczych i innych zastosowaniach używano go jeszcze dłużej).

Budowa pierwszego prototypu samochodu Wilks Centre-Steer, czyli późniejszego Land Rovera, w Solihull w 1947 roku. (Jaguar Land Rover)

Maurice Wilks tuż po wojnie wpadł na pomysł, jeżdżąc po rodzinnej posiadłości Willysem z demobilu: skoro Rover nie jest w stanie zarobić na swoje istnienie, bo do otrzymania przydziału racjonowanej stali konieczny jest eksport – trzeba zrobić nadający się na rynki światowe pojazd z nadwoziem z aluminium, które występuje w nadmiarze w wyniku drastycznego ograniczenia produkcji samolotów bojowych. Pierwszy prototyp pojazdu znanego potem jako Land-Rover, z kierownicą umieszczoną pośrodku, zbudowano jeszcze na ramie Jeepa Willysa, ale dopracowany wóz, pokazany po raz pierwszy publicznie na salonie samochodowym w Amsterdamie w 1948 roku, miał już ramę stalową z profilami zamkniętymi własnej konstrukcji producenta. Brat pomysłodawcy zgodził się na rozpoczęcie produkcji – zakładano eksport do krajów, które potrzebowały pojazdów dla rolnictwa, w tym w dużym stopniu do brytyjskich kolonii.

Gotowy Wilks Centre-Steer Prototype, rok 1947. (Jaguar Land Rover)

Paradoksalny w całej sytuacji jest fakt, że Land-Rover z aluminiowym nadwoziem miał być eksportowany po to, aby Rover otrzymał państwowy przydział racjonowanej stali, by móc produkować swoje zwykłe samochody, które szans na eksport nie miały, bo były kiepskie. Land-Rover okazał się absolutnym przebojem eksportowym i sprzedawano go więcej sztuk niż wszystkich pozostałych modeli Rovera razem. Bracia Wilks zarządzali Roverem jeszcze w latach 60., gdy była to naprawdę innowacyjna i szukająca ciekawych rozwiązań firma. Niestety ducha innowacji całkowicie zabiła w niej późniejsza konsolidacja brytyjskiego przemysłu samochodowego. Naprawdę ironiczny jest fakt, że marka Land Rover, której pierwszy produkt miał między innymi wiernie służyć zarządcom brytyjskich kolonii, stanowi dziś własność indyjskiego konglomeratu Tata Motors.

cdn.

Pierwszy seryjny egzemplarz Land Rovera. (Jaguar Land Rover)