Tydzień i jego dni (1): dlaczego wtorek nie jest trzećkiem, a piątek szostkiem

Kolejny odcinek miniserii
Tydzień i jego dni (2): z tydnia na tygodzień

Przejęcie przez ludy słowiańskie siedmiodniowego tygodnia i nazw jego dni to proces wciąż nie do końca zbadany. Z jednej strony niewątpliwie miało ono związek z zacieśnianiem przez Słowian związków kulturowych ze Śródziemnomorzem i Europą Zachodnią. Z drugiej jednak strony – nazwy te są tak jednolite w całej grupie słowiańskiej, że musiały się rozpowszechnić w czasach, gdy języki słowiańskie były praktycznie dialektami jednego języka, wciąż pozostającymi w kontakcie i w dużym stopniu wzajemnie zrozumiałymi.

Co widzimy, nie przeprowadzając szczegółowego śledztwa? Nazwy wtorku, czwartku i piątku są pochodzenia liczebnikowego. Pochodzą od prasłowiańskich liczebników porządkowych *vьtorъ ‘wtóry, drugi’, *čьtvьrtъ ‘czwarty’ i *pętъ ‘piąty’ z dodanym sufiksem *-kъ używanym pospolicie do tworzenia rzeczowników. W kilku językach nazwa wtorku pochodzi od wariantu *vьtorьnikъ, bardziej rozbudowanego niż *vьtorъkъ, ale w gruncie rzeczy o tej samej liczebnikowej etymologii (podobne warianty spotykamy dla kilku innych dni tygodnia). Gdyby Słowianie byli konsekwentni, byliby nazwali poniedziałek od liczebnika porządkowego *pьrvъ ‘pierwszy’, środę od *tretь ‘trzeci’, a sobotę od *šestъ ‘szósty’. Można by się było wtedy spodziewać w języku polskim nazw: *pierwek, wtorek, *trzeciek, cz(t)wartek, piątek, *szostek. Trzy z tych nazw istnieją, trzy inne (oznaczone gwiazdkami) być może kiedyś istniały, ale już w najdawniejszym okresie przegrały rywalizację z nazwami konkurencyjnymi. Kwestię numeru niedzieli pozostawmy do osobnego rozważenia, bo pojawia się pytanie, czy była w rachubie dni tygodnia numerem siedem, czy pozostawała poza zwykłą numeracją. W każdym razie pamiętajmy, że numerem jeden musiał być pierwotnie poniedziałek.

Nazwy nieliczebnikowe mają następujące pochodzenie: *nedělja ‘niedziela’ oznaczała dzień wolny od działania (pracy). Rosyjski ma zamiast odziedziczonej formy ogólnosłowiańskiej innowację voskresénije, wyraz zapożyczony z cerkiewnosłowiańskiego, gdzie oznaczał ‘wskrzeszenie’ (oczywiście w nawiązaniu do zmartwychwstania Chrystusa). Rosyjskie słowo nedélja przetrwało, ale znaczy ‘tydzień’. Przeniesienie nazwy niedzieli na określenie tygodnia (ale z zachowaniem również pierwszego znaczenia) spotykamy też w kilku innych językach, także w staropolskim: przed sześcią niedziel oznaczało ‘sześć tygodni temu’.

Stosunkowo przejrzystą nazwę ma *ponedělъkъ lub *ponedělьnikъ ‘poniedziałek’, „dzień poniedzielny”. Nazywa się tak nawet w rosyjskim, co potwierdza wtórność dzisiejszej nazwy niedzieli w tym języku. Z kolei *serda ‘środa’ ewidentnie oznaczała ‘środek’ (w domyśle: tygodnia). Nawiasem mówiąc, podobnie jak przyimek śród < *serdъ, słowo to jest derywatem od praindoeuropejskiego słowa *ḱerd- ‘serce’ za pośrednictwem przymiotnika *ḱerd-o- ‘umiejscowiony w sercu (czegoś)’.

Wszystkie dotychczas wymienione nazwy są rodzime w tym sensie, że występują w nich morfemy rdzennie słowiańskie. Natomiast sobota ma dwa warianty: *sǫbota (z samogłoską nosową) i *sobota (bez nosowości). Refleksy pierwszego widzimy w językach południowo- i wschodniosłowiańskich, drugiego – w zachodniosłowiańskich. Oba są ewidentnymi zapożyczeniami albo bezpośrednio z bizantyjskiej greki (Sábbaton ~ *Sámbaton), albo z ludowej łaciny (sabbatum ~ *sambatum). Formy z nosowością, choć wtórne i „niestandardowe”, musiały być rozpowszechnione i w grece, i w łacinie, bo odziedziczyło lub zapożyczyło je wiele innych języków Europy. Język włoski ma sabato < sabbatum, ale francuskie samedi pochodzi od *sambatī diēs. Niemieckie Samstag < staro-wysoko-niemieckie sambaz-tag jest częściową kalką z języków romańskich (zauważmy, że angielski pozostał przy tłumaczeniu starszej łacińskiej nazwy soboty jako dnia Saturna: staroangielskie Sæternes-dæġ > Saturday).

Greckie sábbaton (oznaczające sobotę, ale także cały siedmiodniowy tydzień) to z kolei zapożyczenie z biblijnego hebrajskiego šabbāṯ ‘szabat, dzień wypoczynku’). Zarówno słowo greckie, jak i łacińskie często występowały w formie liczby mnogiej, choć oznaczały pojedynczy dzień (sabbata ~ *sambata), co wyjaśnia końcówkę słowiańską (zreinterpretowaną jako rodzaj żeński). Można sądzić, że Słowianie przyjęli pierwotnie koncepcję siedmiodniowego tygodnia w IX w. podczas chrystianizacji Wielkich Moraw, w której skrzyżowały się wpływy bizantyjskie (misja Cyryla i Metodego) i zachodnie (misje pochodzące z państwa wschodniofrankijskiego).

Wpływy kulturowe Moraw i Bałkanów sięgnęły następnie na tereny polskie, łużyckie, połabskie i na Ruś (być może dzięki aktywności misjonarzy mówiących po słowiańsku). Także Bałtowie częściowo przejęli system słowiański, a Madziarzy, których najazd w 906 r. był główną przyczyną upadku Wielkich Moraw, wchłonęli wraz ze zasymilowaną ludnością Panonii liczne zapożyczenia słowiańskie, w tym nazwy środy, czwartku, piątku i soboty (szerda, csütörtök, péntek, szombat). Słowiańska nazwa wtorku została przekalkowana na węgierski jako kedd ‘drugi’ (od liczebnika két ‘dwa’). Ciekawe też, że węgierska nazwa poniedziałku, hétfő, oznacza dosłownie ‘głowa siedmiu (dni)’, czyli początek tygodnia.

Wróćmy do słowa *nedělja. Wygląda ono na kalkę greckiego wyrażenia ápraktos hēméra ‘dzień bezczynności’, używanego także w sensie ‘święto, dzień wolny od zajęć’, a zatem wskazuje na inspirację bizantyjską. Można dodać, że inaczej niż użytkownicy łaciny (wraz z językami romańskimi) i Germanie Słowianie nie przejęli systemu łączącego dni tygodnia z planetami, Słońcem, Księżycem i/lub przedchrześcijańskim panteonem miejscowych bóstw (wyjątkiem jest połabski perĕndan ‘czwartek’ = ‘dzień Pioruna/Peruna’ – kalka z języków germańskich, gdzie patronem czwartku był *Þunraz ‘Thor/Donar’, identyfikowany z gromowładnym Jowiszem). System ten miał swoje źródła w astronomii babilońskiej i astrologii hellenistycznej, ale Grecy bizantyjscy zerwali z nim jako z tradycją pogańską. Z punktu widzenia współczesnych badaczy trochę szkoda, że Słowianie nie poszli tropem interpretātiō rōmāna i interpretātiō germānica, tworząc jakąś własną interpretātiō slavica panteonu rzymskiego lub germańskiego. Gdyby byli tak postąpili, wiedzielibyśmy coś konkretnego o imionach głównych bóstw słowiańskich i ich funkcjach. Poszli jednak zamiast tego śladem Greków, numerując dni tygodnia przy zachowaniu specjalnego statusu soboty (wątek judaistyczny) i niedzieli (wątek chrześcijański). Osobnego komentarza wymaga środa, do której wrócimy za chwilę.

Między numeracją grecką a słowiańską istnieje jedna uderzająca różnica. I w judaizmie, i we wczesnym chrześcijaństwie niedziela była pierwszym dniem tygodnia i od niej zaczynała się numeracja pozostałych dni. Odkąd niedziela przestała być dniem Słońca (hēméra Hēlíou) i została przemianowana na dzień pański, czyli Kuriakḗ (hēméra), poniedziałek, wtorek, środa i czwartek stały się odpowiednio dniem drugim, trzecim, czwartym i piątym (Deutéra, Trítē, Tetártē, Pémptē). Piątek nazywał się Paraskeuḗ, dosłownie ‘przygotowanie’ (dzień przygotowań do szabatu), a tydzień kończyła sobota (Sábbaton). Nowogreckie nazwy dni tygodnia, używane obecnie, są wierną kontynuacją tego systemu.

Skoro inspiracja dla słowiańskich nazw dni tygodnia przyszła najwyraźniej ze świata bizantyjskiego, dlaczego w językach słowiańskich zaszło „przesunięcie układu odniesienia” o jeden dzień? Prawdę mówiąc, nie wiemy na pewno. Gdyby przekalkowano językowo system grecki, to poniedziałek powinien być wtorkiem, wtorek *trzećkiem, środa czwartkiem, czwartek piątek, a piątek być może *szostkiem. W liturgii kościelnej zarówno greckiej, jak i łacińskiej, niedziela była bezapelacyjnie „dniem pierwszym”.

Potwierdza to nazwa środy (*serda), która nie miałaby sensu, gdyby oznaczała trzeci dzień siedmiodniowego cyklu. W tym przypadku mamy prawdopodobnie do czynienia z kalką (zapożyczeniem semantycznym) z języka staro-górno-niemieckiego. O ile kościołowi zachodniemu jakoś nie przeszkadzały nazwy dni tygodnia dedykowane bogom rzymskim i germańskim, to pewne obiekcje mógł budzić Wodan/Odyn (*Wōdanaz), odpowiednik rzymskiego Merkurego, jako patron środy; jego kult pozostał bowiem popularny dość długo i trwał w folklorze nawet po wprowadzeniu chrześcijaństwa. Być może dlatego w języku staro-górno-niemieckim bardzo wcześnie obłożono  Wodana religijnym tabu i usunięto jego imię z nazewnictwa dni tygodnia, zastępując oczekiwane *Wuotans-tag przez mitta-wehha ‘środek tygodnia’ > niemieckie Mittwoch. (Anglosasi nie mieli takiego problemu, skoro Wednesday istnieje do dzisiaj). Prawdopodobnie Wielkomorawianie, znalazłszy się w kręgu wpływów wschodniofrankijskich, przejęli to określenie środy, tłumacząc je na własny język.

Kalendarz współczesny, w którym tydzień zaczyna się od poniedziałku. Źródło.

Można sądzić, że przesunięcie rachuby dni tygodnia o jeden w porównaniu z greką zaczęło się od nazwania poniedziałku „dniem po niedzieli” (w domyśle – pierwszym). Stał się on zatem punktem odniesienia dla kolejnych dni po niedzieli: drugiego, trzeciego (przed przemianowaniem na środkowy) czwartego i piątego. Czy tak było rzeczywiście, nie mamy stuprocentowej pewności, ale trudno inaczej wytłumaczyć tę dziwną zmianę numeracji. Osobliwym trafem przydała nam się ona, kiedy na mocy międzynarodowej normy ISO 8601 uznano, że tydzień zaczyna się w poniedziałek i kończy w niedzielę. Słowiańskie nazwy wtorku, czwartku i piątku znakomicie pasują do tej konwencji, podobnie jak system litewski (usystematyzowany dopiero w XX w.), który przejął numerację słowiańską, ale zastosował ją z pełną konsekwencją: dni od poniedziałku do niedzieli nazywane są pierwszym, drugim, trzecim, …, siódmym. Starszy system staropruski był mieszanką kalk lub zapożyczeń staropolskich i dolnoniemieckich, ale tam, gdzie widać ślady numerowania dni (nazwy czwartku i piątku), numeracja odpowiada słowiańskiej.

W drugiej części tego minicyklu zajmiemy się słowiańskimi nazwami tygodnia i przyczyną, dla której słowo tydzień w języku polskim ma dziwną, nieregularną odmianę.

Nazwy pierwiastków chemicznych: Na początku była miedź

Skąd się biorą metale? Wiemy, że przeważnie z rud. A rudy? Przeważnie z ziemi. Sprawdza się to także w językoznawstwie, bo starogreckie słowo métallon oznaczało z początku kamieniołom lub kopalnię. Dopiero w późniejszej grece zaczęło oznaczać także to, czego kopalnia dostarcza, czyli dowolne skały i minerały, w tym rudy metali, a na koniec same metale. Nazwa zawodowa metallourgós oznaczała z początku górnika, nie metalurga. Także łacińskie słowo metallum, zapożyczone z greki, miało kolejno te same znaczenia. Damnātus in metallum znaczyło w starożytnym Rzymie ‘skazany na ciężkie roboty w kamieniołomie/kopalni’. Pochodzenie słowa greckiego nie jest jasne. Ma ono bez watpienia związek z czasownikiem metalláō ‘poszukiwać, wnikliwie badać’, niestety o jego pochodzeniu wiemy równie mało.

A jak nazywały się metale wcześniej? To trochę skomplikowane, bo nie zawsze istniało słowo ogólne oznaczające dowolny metal obok bardziej wyspecjalizowanych terminów o znaczeniu ‘miedź’, ‘srebro’, ‘złoto’, ‘żelazo’, ‘cyna’ czy ‘ołów’ (żeby wspomnieć kilka metali znanych ludziom od dawna). Jeśli jednak cofniemy się w czasie mniej więcej do V tysiąclecia p.n.e., czyli do czasów, kiedy metalurgia była w powijakach, a metale nie miały wielu zastosowań, łatwo sobie wyobrazić, że terminologia ówczesna musiała być prostsza.

Tu i ówdzie znajomość metali zaczynała się rozwijać. Na przykład na Bałkanach i w południowych Karpatach wydobywano, prawdopodobnie wytapiano i obrabiano miedź oraz ołów (raczej wytopiony z galeny niż rodzimy) ponad 7000 lat temu. Stopy miedzi (brązy cynowe) oraz złoto i być może srebro pojawiają się w tym regionie niewiele później. Znajomość miedzi rodzimej w północnym Iraku i wschodniej Anatolii była jeszcze wcześniejsza (ok. 9000 lat temu). W ogóle w porównaniu z innymi metalami miedź odgrywała początkowo największą rolę praktyczną jako materiał, z którego dało się po odpowiedniej obróbce wytwarzać narzędzia – nie tylko w Eurazji, ale także w Ameryce Północnej. W pobliżu Wielkich Jezior ludzie nauczyli się wykorzystywać występujące tam bogate, płytko położone złoża miedzi rodzimej już 9500 lat temu, przypuszczalnie wcześniej niż na Bliskim Wschodzie. Około 5000 lat temu, gdy w Europie Południowej epoka miedzi zaczynała się dopiero rozkręcać, rdzenni Amerykanie stopniowo zaniechali jej wydobywania – na pewno nie dlatego, że wyczerpały się złoża. Wytwarzano jeszcze ozdoby miedziane i drobne narzędzia (szydła), ale przestano używać miedzianych noży, siekierek czy grotów. Prawdopodobnie dlatego, że wyjątkowo czysta amerykańska miedź (99% Cu) była zbyt miękka, aby konkurować z bardziej tradycyjnymi materiałami (kość, róg, kamień). W Eurazji metodą prób i błędów eksperymentowano z obróbką, a następnie wytopem miedzi, poprawiając jej parametry za pomocą domieszek arsenu lub cyny (najpierw naturalnie występujących w danym złożu, później dodawanych celowo), dzięki czemu metalurgia miedzi wyszła ze ślepego zaułka. W Ameryce Północnej ten etap nie nastąpił.

„Ciupaga” Ötziego, czyli “Człowieka Lodu”, który zginął w tyrolskich Alpach ok. 5200 lat temu. Siekierka składa się z cisowego styliska i ostrza z niemal czystej miedzi (99,7% Cu), importowanej z południowej Toskanii (ok. 500 km od ojczyzny Ötziego). Foto: Muzeum Archeologiczne Południowego Tyrolu. Źródło: Science News (domena publiczna).

Miedź bałkańska docierała przez łańcuszek pośredników do ludów rolniczo-pasterskich otaczających Morze Czarne, w tym do Praindoeuropejczyków. Zanim jeszcze zaszła rewolucja metalurgiczna IV/III tysiąclecia p.n.e., zapoczątkowana przez udoskonalenie produkcji brązu na Bliskim Wschodzie, istniało już słowo indoeuropejskie, rzeczownik rodzaju nijakiego *h₂ájos (w przypadkach zależnych *h₂ájes-) o znaczeniu ‘metal’ – domyślnie ‘miedź’ (głównie dlatego, że innych metali prawie nie znano). Jego refleksami są: staroindyjskie áyas, oznaczające z początku miedź lub brąz, później głównie żelazo; łacińskie aes (dopełniacz aeris) ‘miedź, brąz, spiż, mosiądz’ (a także ‘pieniądze, płatność’); germańskie *aiz ‘ruda, miedź, brąz’, od którego pochodzi m.in. staroangielskie ār > angielskie ore (o współcześnie zawężonym znaczeniu). Szeroki zakres znaczeń jest typowy dla archaicznej terminologii metalurgicznej także poza rodziną indoeuropejską. Na przykład w językach uralskich również istniało uniwersalne słowo oznaczające ‘metal’, *wäśkä, od którego pochodzi estońskie vask ‘miedź’, archaiczne fińskie vaski ‘miedź, brąz, mosiądz’, ale także węgierskie vas ‘żelazo’ (z późną specjalizacją znaczeniową). Natomiast konkretne nazwy metali „niemiedzianych” (złota, srebra, żelaza itp.) są w językach uralskich reprezentowane przez zapożyczenia (w przypadku złota np. fińskie kulta z pragermańskiego *gulþa-, węgierskie arany z irańskiego *dzaranja-).

Jednym z głównych ośrodków wydobycia i eksportu miedzi był w starożytności Cypr (po starogrecku Kúpros). Sprowadzaną stamtąd miedź Rzymianie nazywali aes cyprium ‘metal cypryjski’ albo po prostu cyprium z pominięciem domyślnego rzeczownika, co w późnej łacinie przekształciło się w słowo cuprum, już o precyzyjnym znaczeniu ‘miedź’. Znaczna część Europy albo odziedziczyła to słowo z łaciny (języki romańskie), albo je zapożyczyła wprost z łaciny lub drogą pośrednią (języki germańskie, celtyckie, baskijski, współczesny fiński). Wiemy zatem, skąd się wzięły słowa cuivre, copper, Kupfer itd. Oczywiście cuprum (Cu) w terminologii chemicznej to także pamiątka dawnego znaczenia Cypru.

W języku staroindyjskim słowo áyas zostało częściowo zastąpione przez synonim lohá- < *h₁rowdʰo- ‘czerwony’ (patrz angielskie red, polskie rudy). Mogło ono oznaczać miedź, nawiązując do jej koloru, ale także do żelaza przez skojarzenie z czerwonawym kolorem rdzy lub rud żelaza (stąd też prasłowiańskie *ruda i staroislandzkie rauði ‘ruda darniowa’) albo po prostu wskutek mechanicznego przeniesienia wieloznaczności dawniejszego określenia na nowsze. Także w językach irańskich miedź  przemianowano na *rauda- (o tej samej etymologii). Poza grupą indoirańską nazywanie miedzi „czerwonym metalem” spotykamy jednak rzadko. Natomiast typowymi nazwami srebra i złota w całej rodzinie indoeuropejskiej są właśnie określenia koloru w formie przymiotników rodzaju nijakiego: ‘białe/lśniące’ (*h₂r̥ǵn̥tom > argentum), ‘żółte/świecące’ (*ǵʰl̥h₃tom > gold, *h₂ah₂usom > aurum) itp. Zapewne były one początkowo przydawkami określającymi różne odmiany *h₂ajos o nietypowych kolorach (czyli odmiennych od kolor miedzi, traktowany jako normalna, oczekiwana barwa metalu). Potwierdzałyby to przykłady takie jak staroindyjskie kṛṣṇāyas (kṛṣṇa-ayas) ‘żelazo’ (dosłownie ‘czarny/ciemny metal’). Z kolei łacińskie aēnus (rzadziej ahēnus) < *h₂ajes-no- oznaczało ‘kolor miedzi’ (a nie np. ołowiu lub żelaza), stąd przydomek Aēnobarbus ‘miedzianobrody, rudobrody’. Rdza nazywała się po łacinie ferrūgō (od ferrum ‘żelazo’), natomiast patyna – aerūgō (od aes). Widać, że mimo wszelkich zmian słownikowych miedź pozostawała dla Rzymian prototypowym przykładem aes.

Wczesny miecz z brązu (wykonany we wschodniej Anatolii ok. 5000 lat temu). W różnych miejscach eksperymentowano z różnymi odmianami brązu. Na Bałkanach pierwsze brązy zawierały cynę. W Anatolii poznano najpierw brąz arsenowy (jak w tym przypadku), a dopiero później brązy cynowe. Foto: Andrea Avezzù, Ca’ Foscari University of Venice. Źródło: LiveScience (domena publiczna).

Są także w językach indoeuropejskich słowa oznaczające miedź, które mają denerwującą cechę wspólną: diabli wiedzą, skąd się wzięły. Greckie kʰalkós istniało już w epoce mykeńskiej, ale nic bliższego nie wiadomo o jego pochodzeniu. Ani bałtyjskie *warja- (litewskie varis), ani słowiańskie *mědь nie mają solidnej etymologii. Jest to o tyle dziwne, że słowa te nie wyglądają na szczególnie starożytne: muszą być późniejsze niż podział grupy bałtosłowiańskiej. Zresztą i w sąsiednich rodzinach językowych nie brak słów izolowanych etymologicznie, niepewnego pochodzenia. Przykładem może być węgierskie słowo réz ‘miedź’, bez odpowiedników w innych językach uralskich (być może jakoś wywodzi się z irańskiego *rauda-, ale to raczej domysł niż dopracowana hipoteza).

Jeśli chodzi o słowiańskie *mědь, jedna z koncepcji, faworyzowana przez ESSJa, czyli Słownik etymologiczny języków słowiańskich, pierwotnie pod redakcją Olega Trubaczowa (po 49 latach od publikacji pierwszego tomu dociągnięty do początku litery P, czyli daleki od ukończenia, co jest plagą publikacji tego typu), wyjaśnia *mědь jako ‘metal z Medii’, starożytnego państwa irańskojęzycznych Medów. Leżało ono między Mezopotamią a Morzem Kaspijskim; zostało podbite przez Persów w VI w. p.n.e. Media faktycznie była ważnym centrum wydobycia miedzi, ale niestety samogłoska w jej irańskiej nazwie Māda- nie nadaje się na źródło słowiańskiego *ě. Konieczne byłoby pośrednictwo greckie (dialektów jońsko-attyckich, w których ā zmieniło się w ē, i w których Media nazywała się Mēdía). Brak jednak wzmianek w źródłach greckich o jakimś szczególnym znaczeniu miedzi medyjskiej. Niejasne jest także, jaką drogą słowo greckie miałoby trafić do prasłowiańskiego. Mówiąc bez ogródek, etymologia oparta głównie na podobieństwie brzmienia, pozostawiająca trudne do wypełnienia luki w proponowanym scenariuszu, jest niezbyt przekonująca.

Skądkolwiek wzięła się *mědь, istnieje w polskim jako miedź (staropolskie miédź), tworząc także słowa pochodne. Niektóre usamodzielniły się do tego stopnia, że ich związek etymologiczny z miedzią przestał być oczywisty. W języku standardowym zanikł dawniejszy przymiotnik *mědьnъ > miedny (zastąpiony przez miedziany), ale pozostała pochodząca od niego *mědьnica ‘naczynie z miedzi’ > polskie miednica ‘miska do mycia lub płukania’. Oczywiście dzisiejsza miednica może być dziś wykonana np. z emaliowanej stali lub plastiku; słowo to funkcjonuje też jako termin anatomiczny (może nawet przede wszystkim, bo zlewy i umywalki w dużym stopniu wyparły miednice z codziennego użytku). „Miedziana miednica” nie jest dziś tautologią, a „aluminiowa miednica” nie jest oksymoronem. Miedniczka jako element zastawy stołowej nie jest już w ogóle znana. Na szczęście nie przyjął się zapożyczony z łaciny dawny synonim miedzi, kupr (ani przymiotnik kuprowy).

Słowo metållum, później skrócone do metal (ze zmianą rodzaju na męski), pojawiło się w polskim dość późno – sporadycznie w XVI w. jako import z łaciny. Częściej używano słowa kruszec, obejmując nim wszelkie metale, ich rudy, inne użyteczne minerały (np. sól kamienną), a także ich złoża i kopalnie. Odpowiadało ono zatem dość dokładnie greckiemu métallon i łacińskiemu metallum. W XVIII w. zaczęła się ustalać terminologia podobna do dzisiejszej. Definicja hasła metal, metall w słowniku Samuela Bogumiła Lindego (M–O, 1809) jest urocza: „rzecz kopalna nad inne cięższa, w ogniu topnieiąca, ochędożona blask czyniąca, młotem bita rozciągaiąca się”. Natomist miedź zdefiniowana jest po prostu jako „aes, cuprum”.

Lektura dodatkowa

Najstarsza kultura używająca miedzi do wyrobu narzędzi

https://www.science.org/content/article/ancient-native-americans-were-among-world-s-first-coppersmiths

Znaczenie Bałkanów w rozwoju metalurgii przed epoką brązu

https://link.springer.com/article/10.1007/s10963-021-09155-7

https://discovery.ucl.ac.uk/id/eprint/1420706/1/S0003598X0004984Xa-1.pdf

Terminologia metalurgiczna w uralskiej rodzinie językowej

https://www.sgr.fi/sust/sust266/sust266_viitso.pdf

Bukiecik etymologiczny na dzień kobiet: starożytne feminatywy

Czy w starożytności lub w średniowieczu feminizowano nazwy zawodów lub funkcji, które były gramatycznie rodzaju męskiego? Tak, i to z łatwością. Języki indoeuropejskie z grupy pozaanatolijskiej, wytworzywszy kontrast między rodzajami gramatycznymi męskim i żeńskim, jednocześnie wyposażyły swój system słowotwórczy w możliwość takich przejść międzyrodzajowych.

Najpopularniejszymi nazwami działacza były – bardzo produktywne w grece i łacinie – rzeczowniki z przyrostkiem *-tor-/*-ter- (barwa samogłoski zależała pierwotnie od miejsca akcentu). Praktycznie każdy czasownik oznaczający czynność (nie stan) mógł tworzyć nomen agentis (nazwę działacza) z tym przyrostkiem. Łacina produkowała takie pochodne na skalę przemysłową. Ktoś, kto śpiewał (canō) był śpiewakiem (cantor < *kan-tōr). Gramatycznie zaliczono ten typ rzeczownika do rodzaju męskiego. A co, jeśli śpiewem trudniła się kobieta? Można było do sufiksu działacza dodać kolejny, feminizujący, który pierwotnie miał postać *-ih₂. Powstawała kombinacja *-tr-ih₂ lub *-ter-ih₂. Pierwsza wersja została uogólniona w łacinie (i rozszerzona o końcowe *-k-, którego pochodzenie nie jest całkiem jasne). Powstał w ten sposób żeński odpowiednik przyrostka -tor, czyli (w mianowniku liczby pojedynczej) *-tr-ih₂-k-s > -trīx. Już w łacinie klasycznej dla każdego -tora mogła istnieć odpowiednia -trix. Śpiewaczkę zatem nazywano cantrīx. Słownik łaciny Lewisa i Shorta notuje ponad 300 feminatywów tego typu, w tym takie jak doctrīx ‘nauczycielka’ odpowiadająca męskiemu doctor (od doceō ‘nauczam’) albo rēctrīx ‘kierowniczka’ odpowiadająca męskiemu rēctor (od regō ‘kieruję’).

Mnóstwo rzeczowników na -tor oznaczało spotykane na co dzień zawody i rzemiosła takie jak sūtor ‘szewc’, sartōr ‘krawiec’, pistōr ‘piekarz’, piscātor ‘rybak’. Bez żadnych problemów tworzono od nich żeńskie nazwy zajęć: sūtrīx, sartrīx, pistrīx, piscātrīx. Było to, szczerze mówiąc, łatwiejsze niż próby przekładania niektórych z tych nazw zawodów na dzisiejszy język polski. W późnej, a także średniowiecznej łacinie, zwłaszcza używanej jako język tekstów prawnych, feminatywy na -trīx były stosowane jeszcze szerzej niż w łacinie klasycznej. Nikt też nie narzekał, że jeśli np. od sculptor ‘rzeźbiarz’ utworzymy słowo sculptrīx, to powstanie kłopotliwa w wymowie zbitka spółgłoskowa [lptr]. Po prostu tworzono je i używano go, ilekroć zachodziła potrzeba.

Rzymska położna (obstētrīx) przyjmująca poród. Rzadki przykład łacińskiego feminatywu bez męskiego odpowiednika. Ponieważ było to zajęcie zarezerwowane dla kobiet, męska nazwa działacza obstētor, choć teoretycznie możliwa, nie jest poświadczona. Źródło: Wikimedia (domena publiczna).

Niektóre nazwy zajęć były z pochodzenia przymiotnikami, np. para magister ‘przełożony, mistrz’ i minister ‘podwładny, sługa’ (ach, to były czasy!). Pochodziły one od przysłówków magis ‘więcej’ i minus (praitalskie *minos) ‘mniej’, do których dołączono przyrostek *-tero- wyrażający kontrast (lewy/prawy, górny/dolny itp.). Zatem *magis-tero- to był ‘ten większy/ważniejszy’ a *minos-tero- – ‘ten mniejszy/mniej ważny’. Forma męska *-teros (łacińskie -ter) miała odpowiednik żeński *-terah₂ (łacińskie -tra). Tak powstały klasyczne łacińskie słowa magistra i ministra. To pierwsze znane jest z sentencji Cycerona o tym, że historia jest mistrzynią (nauczycielką, instruktorką) życia: historia magistra vītae.

W grece było podobnie. Sufiksowi męskiemu -tōr odpowiadał żeński -teira < *-ter-ja < *-ter-ih₂, choć Grecy nie tworzyli feminatywów tego typu tak masowo jak Rzymianie. Ale chciałem wspomnieć też o innych starych nazwach działacza, sięgających epoki praindoeuropejskiej. Można je było formować m.in. za pomocą sufiksów *-on- i *-ont-, a odpowiednie feminatywy przybierały postać *-n-ih₂ i *-nt-ih₂. Oto charakterystyczny przykład. Rdzeń czasownikowy *tetḱ- oznaczał ‘obrabiać, formować’ (pochodzi od niego m.in. polski czasownik ciosać, nazwa narzędzia ciosło i nazwa zawodu cieśla). Indoeuropejski cieśla (stolarz, budowniczy, twórca) nazywał się *tétḱ-on-, a jego żeńskim odpowiednikiem była *tétḱ-n-ih₂. Najwyraźniej nie było to zajęcie niedostępne dla kobiet, bo para ta występuje w staroindyjskim jako takṣan- i takṣnī, a w starogreckim jako téktōn i téktaina < *téktanja < *téktn̥ja < *tétḱ-n-ih₂. Główny cieśla, czyli kierownik budowy, to po starogrecku arkʰitéktōn (stąd oczywiście współczesne słowo architekt). Gdyby zaszła potrzeba, można było swobodnie utworzyć od tego słowa odpowiednik żeński: arkʰitéktaina. A zatem już starożytni Grecy potrafili sobie poradzić z architektką.