Pozostałe części cyklu
Część 1: Zaproszenie
Część 2: Konary, gałęzie i gałązki drzewa rodowego
Część 3: Spółgłoski sprzed tysięcy lat
Część 4: Gra samogłosek i zadziwiający sukces pewnej hipotezy
Część 6: Ach, te końcówki!
Część 7: Paleontologia językowa [w przygotowaniu]
Z czego się robi słowa
Język praindoeuropejski miał dobrze rozwinięty system reguł słowotwórczych, w którym dużą rolę odgrywały akcent i apofonia (wymiana samogłosek). Początkowo te dwa zjawiska musiały towarzyszyć sobie dość ściśle, bo jest oczywiste, że stopień zerowy morfemu (skutek zaniku samogłoski) był pierwotnie wynikiem braku akcentu. Jednak już w prajęzyku częściowo uniezależniły się od siebie; mamy zatem liczne słowa praindoeuropejskie z akcentem na spółgłosce sylabicznej (np. stare nazwy zwierząt: *wĺ̥kwos ‘wilk’, *h2ŕ̥tḱos ‘niedźwiedź’), samogłoski pełne w sylabach nieakcentowanych (*dejwós ‘bóstwo’) i słowa w ogóle pozbawione „prawdziwych” samogłosek (np. *mn̥tís ‘myśl, rozum’, *pl̥th2ús ‘rozległy’).1 Korelacja między stopniem apofonicznym a miejscem akcentu pozostawała silna w praindoeuropejskim, ale wynikała w większym stopniu z reguł zakonserwowanych w morfologii języka niż z żywych procesów fonetycznych.
Typowy wyraz indoeuropejski składał się z rdzenia (zwanego także pierwiastkiem), do którego zwykle dodawano przyrostek (sufiks), często więcej niż jeden. Rdzeń to główny morfem wyrazu, określający z grubsza jego znaczenie, natomiast przyrostki modyfikują to znaczenie lub nadają słowu funkcję gramatyczną. Mogą na przykład przekształcić jemowy w inną. Istniał też w praindoeuropejskim przynajmniej jeden wrostek (infiks) wstawiany wewnątrz rdzenia. Był to tzw. infiks nosowy, charakteryzujący jedną z klas koniugacyjnych czasowników. W środku rdzenia takiego jak *ḱlew‐ ‘usłyszeć’ można było ulokować infiks, który przybierał formę *‐né‐/*‐n‐ w zależności od miejsca akcentu: *ḱl̥néw‐ti ‘słyszy’ (z akcentem na infiksie), ale *ḱl̥nw‐énti ‘słyszą’ (z akcentowaną końcówką osobową) – stąd staroindyjskie śr̥nóti/śr̥nvánti. Infiks umieszczany był przed ostatnią spółgłoską rdzenia. Jednym ze szczególnie przenikliwych spostrzeżeń Ferdinanda de Saussure’a było to, że tak samo się działo w rdzeniach zakończonych na spółgłoskę laryngalną. Na przykład od *pleh1‐ ‘napełnić’ tworzono formy z infiksem: *pl̥néh1‐ti ‘napełnia’, *pl̥nh1‐énti ‘napełniają’ (staroindyjskie pr̥nā́ti/pr̥nánti).
Obfitość przyrostków indoeuropejskich kontrastuje z ubóstwem przedrostków (prefiksów). Było ich niewiele, a ich źródłem były zwykle stare złożenia, których pierwszy element przestał być utożsamiany z samodzielnie występującym wyrazem. Na przykład partykuła *ne, wyrażająca przeczenie, mogła być dodawana do przymiotników i imiesłowów, zmieniając ich znaczenie na odwrotne. Traciła przy tym samogłoskę, czyli przybierała formę sylabicznego *n̥, jak w *n̥‐mr̥tos ‘nieśmiertelny’ (od rdzenia *mer‐ ‘umrzeć’). Również proste przysłówki, przyimki i niektóre często występujące przymiotniki łatwo traciły samodzielność, specjalizując się w roli przedrostków. Przykładem może być para *h1su‐ ‘dobry’ i *dus‐ ‘zły’. Miały one funkcję wartościującą: *dus‐menēs znaczyło dosłownie ‘mający zły umysł’, czyli ‘źle usposobiony’ lub ‘przygnębiony’ (od rzeczownika *ménos ‘umysł’). Odwrotnością tego przymiotnika, jak łatwo zgadnąć, było *h1su‐menēs ‘przychylnie usposobiony, w dobrym nastroju’.
Od rdzenia do tematu
Łączniki, które często widzimy w rekonstrukcjach, oznaczają podział słowa na morfemy (jeśli chcemy go zaznaczyć), ale sygnalizują też, że cytowana forma jest niekompletna i trzeba ją z czymś połączyć, żeby powstał samodzielny wyraz. Na przykład rdzeń cytujemy tak: *pleh1‐ ‘napełnić’. Jest to morfem oznaczający czynność, a zatem czasownikowy. Nie oznacza to, że był kompletnym czasownikiem. Żeby stał się słowem, należałoby go przynajmniej uzupełnić o końcówki odmiany. W istocie od *pleh1‐ można było utworzyć całą rodzinę czasowników różniących się subtelnie znaczeniem lub funkcją. Oprócz wspomnianego wyżej czasownika z infiksem istniał na przykład tak zwany czasownik reduplikowany (z podwojonym nagłosem rdzenia), *pi‐pléh1‐/*pé‐pl̥h1‐, zapewne o nieco innym niuansie znaczeniowym. Można też było od tego samego rdzenia utworzyć przymiotnik odczasownikowy opisujący stan, czyli zbliżony znaczeniowo do imiesłowu biernego: *pl̥h1‐nó‐ ‘napełniony, pełny’. Zresztą właśnie od tej formy pochodzi w prostej linii polski przymiotnik pełny, litewskie pìlnas, angielskie full, staroindyjskie pūrṇás, walijskie llawn itd.
Rdzeń pouzupełniany o wszystkie elementy słowotwórcze nadal nie jest słowem. Brakuje czegoś jeszcze: końcówek odmiany. „Produkt słowotwórczy”, do którego je dołączamy, nazywamy tematem. Na to, jakie końcówki wybrać i jak będą się zachowywały w połączeniu z resztą wyrazu, ma na ogół decydujący wpływ ostatni morfem tworzący temat. Przymiotnik *pl̥h1-nó- reprezentuje szczególnie rozpowszechniony typ odmiany – tematy na *‐o‐. Język praindoeuropejski miał dwa rodzaje gramatyczne: ożywiony i nieożywiony. Ich odmiana była podobna; na przykład biernik l.poj. brzmiał w obu rodzajach *pl̥h1nóm. Jednak mianownik rodzaju nieożywionego był identyczny z biernikiem, natomiast rodzaj ożywiony miał specjalną końcówkę mianownika *pl̥h1nós. Różnica istniała także w liczbie mnogiej, gdzie mianownik rodzaju ożywionego brzmiał *pl̥h1nóes, a biernik *pl̥h1nṓms. Natomiast rodzaj nieożywiony nie tworzył zwykłej liczby mnogiej, ale używał zamiast niej formy zbiorowej (collectivum), która miała w mianowniku i bierniku tę samą postać: *pl̥h1náh2.
O końcówkach odmiany porozmawiamy jednak następnym razem. Tu chciałbym tylko zwrócić uwagę na ciekawą własność rzeczowników i przymiotników o tematach na *‐o‐: w zasadzie nie zachodziły w ich odmianie przesunięcia akcentu i wymiany samogłosek. Żeby je odmieniać przez liczby czy przypadki, wystarczyło dodawać odpowiednie końcówki. Wołacz liczby pojedynczej w ogóle nie przyjmował końcówki, za to jego „samogłoska tematyczna” przyjmowała barwę *‐e (np. *wĺ̥kwe, co odpowiada np. łacińskiemu lupe, greckiemu lúke i staropolskiemu wilcze). Podobną stabilność wykazywały czasowniki o tematach zakończonych na samogłoskę *‐e‐/*‐o‐. Samogłoska tematyczna dostosowywała swoją barwę do końcówki, natomiast reszta tematu pozostawała niezmieniona. Na przykład temat samogłoskowy *gwr̥h3‐é/ó‐ ‘żreć, pożerać’ przybierał formy czasu teraźniejszego takie jak *gwr̥h3‐é‐ti/*gwr̥h3‐ó‐nti (trzecia osoba liczby pojedynczej i mnogiej), od których notabene pochodzą prasłowiańskie *žьretь/*žьrǫtь, staropolskie żrze/żrą i ostatecznie polskie żre/żrą (z analogicznym wyrównaniem form).
Kilka trudnych tematów
Natomiast tematy zakończone na spółgłoskę (wliczając w to półsamogłoski *j, *w, które w końcowym przyrostku mogły być realizowane jako samogłoski *i, *u) podlegały grze samogłosek – nieraz dość skomplikowanej – i przeskokom akcentu między rdzeniem a przyrostkiem, rdzeniem a końcówką odmiany lub przyrostkiem a końcówką. Nawet jeśli akcent był unieruchomiony np. na samogłosce rdzenia lub na przyrostku, nie zapobiegało to wymianom apofonicznym. Największa rozmaitość typów odmiany spółgłoskowej (nazywanej trochę nielogicznie „atematyczną”) występowała w rzeczownikach. Wiele z nich, zwłaszcza tych, które należały do podstawowego zasobu słownictwa, odznacza się budową sugerującą, że kiedyś dawno temu, w „praprajęzyku” rodziny indoeuropejskiej, zawierały one rdzeń i przyrostki, jednak ich struktura zatarła się tak bardzo, że nie jesteśmy już w stanie wyróżnić w nich morfemów o rozpoznawalnym znaczeniu.
Przykładem może być ‘słońce’, czyli praindoeuropejskie *sáh2wl̥ (rodzaj nieożywiony). Dopełniacz brzmiał *sh2wéns, z przesunięciem akcentu na element *‐wl̥/*‐wén-. Wygląda on na wariant rozpowszechnionego przyrostka *‐wr̥/*‐wén-, jak w rzeczowniku *páh2wr̥ (dopełniacz *ph2wéns) ‘ogień’. Tworzył on rzeczowniki nieożywione i na ogół dodawany był do rdzeni czasownikowych. Nie znamy jednak nawet zadowalającej odpowiedzi na pytanie, skąd się wzięła wymiana spółgłosek *r/n (zwana odmianą heteroklityczną). Istniała już w języku praindoeuropejskim, a jej pochodzenie ginie we mgle przeszłości, tam, dokąd nie sięga rekonstrukcja oparta na metodzie porównawczej. Nie wiemy, czy w nazwie słońca występuje na pewno ten sam przyrostek i dlaczego miałby się wyjątkowo kończyć na *l zamiast na *r. Na temat znaczenia hipotetycznego rdzenia *sah2‐ możemy tylko spekulować. Istniał co prawda rdzeń czasownikowy o takiej postaci, oznaczający ‘nasycić się, mieć dość’, ale trudno powiązać go znaczeniowo ze słońcem, a jeszcze trudniej zweryfikować tego rodzaju skojarzenie. Jeśli oddawano Słońcu cześć boską, to trzeba było traktować je jako byt ożywiony, co wymagało zmiany rodzaju. Przyrostek zmieniał wówczas formę i przestawał być heteroklityczny: *sáh2wōl (dopełniacz *sh2ul‐és, w którym zachodziła tzw. przestawka laryngalnej: *suh2lés).2 Istniała też forma oboczna *sh2wṓl, z akcentem przeniesionym na drugą sylabę, co powodowało zanik pierwszej samogłoski. Pełnemu omówieniu indoeuropejskich nazw Słońca (także polskiej) poświęciłem osobny wpis.
Do tematów heteroklitycznych oprócz ‘słońca’ i ‘ognia’ należała też ‘woda’, czyli praindoeuropejskie *wód‐r̥. W tym przypadku dopełniacz brzmiał pierwotnie *wéd‐n̥‐s. Warto tu zwrócić uwagę na stały akcent na pierwszej sylabie, któremu jednak towarzyszy różnica między formą „mocną” z samogłoską *o i „słabą” z *e. Jest to apofonia innego typu niż w odmianie z ruchomym akcentem, gdzie samogłoska *e (forma mocna) alternuje z brakiem samogłoski (forma słaba). Nazwa wody tworzyła też formę zbiorową *wéd‐ōr rozumianą jako ‘masa wody, akwen’3, której mógł towarzyszyć jeszcze inny dopełniacz, *ud‐n‐és. W tym przypadku stosowano inny, ruchomy schemat akcentowania. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że odmiana ‘wody’ z jednoczesną wymianą samogłosek i końcowej spółgłoski już w języku praindoeuropejskim mogła być odczuwana jako nieregularna i kłopotliwa.
O ważnych częściach ciała
Unikatowe osobliwości widzimy w wielu innych tematach spółgłoskowych zaliczanych do słownictwa podstawowego. Rzeczowniki nieożywione bardzo rzadko składały się z jednosylabowego pierwiastka bez żadnych przyrostków. Jednak wśród najczęściej używanych nazw części ciała mamy dwa pewne przykłady: *h3okw‐ ‘oko’ i *ḱerd‐ ‘serce’. Pierwszy z tych tematów zachował się najlepiej w postaci pradawnej formy liczby podwójnej *h3okw‐ih1 ‘dwoje oczu’; jej spadkobiercą w prostej linii jest polskie słowo oczy. Drugi miał mianownik/biernik *ḱēr, w którym zanikło końcowe *d, powodując kompensacyjne wydłużenie samogłoski. Odpowiadała mu forma słaba bez samogłoski, jak w dopełniaczu *ḱr̥dés. Ta oboczność nie powtarza się w żadnym innym znanym przypadku. Fakt, że o każdym z tych słów można długo opowiadać, analizując niepowtarzalne cechy ich odmiany, miał wielkie znaczenie dla rekonstrukcji języka praindoeuropejskiego. Jeśli mamy jakiś regularny i produktywny schemat słowotwórczy, to generowane przezeń słowa mogły z łatwością powstać niezależnie w różnych językach. Ale zakonserwowane wyjątki od reguł i dziwactwa odmiany muszą stanowić część wspólnego dziedzictwa języków, w których znajdujemy ich ślady. Są zbyt specyficzne, żeby mogły rozwinąć się niezależnie; gwarantują zatem, że mamy do czynienia ze słownictwem bardzo starym.
Oboczności te były stopniowo eliminowane w późniejszej historii języków indoeuropejskich. Na przykład język prasłowiański odziedziczył temat na stopniu redukcji *ḱr̥d-, ale rozrzerzył go o przyrostek zdrabniający: *ḱr̥d‐iko‐ > prasłowiańskie *sьrdьce > staropolskie sierce.4 W ten sposób nazwa serca została przniesiona do tematów samogłoskowych, „przyjaznych dla użytkownika”, bo pozbawionych trudnych oboczności. Stopień pełny *ḱerd‐ z zachowaną samogłoską przetrwał dzięki staremu miejscownikowi ‘w sercu’, używanemu w sensie przenośnym ‘w środku’. Opuścił on ojczystą deklinację i stał się samodzielnym przysłówkiem. Tak powstał prasłowiański morfem *serd‐, który spotykamy w słowach śród, środek, środa, średni itd. Nie odczuwamy już jednak jego związku etymologicznego ze słowem serce. Dopiero porównanie z innymi językami indoeuropejskimi dowodzi, że mamy do czynienia z rozrzuconymi pozostałościami odmiany jednego rzeczownika o bardzo starym rodowodzie.
Są także podstawowe nazwy części ciała, których pochodzenie jest mniej tajemnicze. Na przykład *pod‐ ‘stopa’, temat spółgłoskowy rodzaju ożywionego (mianownik *pṓds, biernik *pódm̥, dopełniacz *péds)5 to rzeczownik utworzony wprost od rdzenia czasownikowego *ped‐ ‘opaść’, a także ‘stąpnąć’. Do tej samej rodziny słów należy temat samogłoskowy rodzaju nijakiego *pédo‐ ‘grunt, miejsce’ (hetyckie pēdan, greckie pédon). Choć historia nazwy stopy niewątpliwie sięga prajęzyka (związek ‘opadania’ ze ‘stopą’ nie jest na tyle oczywisty, żeby założyć możliwość niezależnej ewolucji znaczenia), to jednak pozostała stosunkowo przejrzysta.
Dość nieoczekiwana jest etymologia rozpowszechnionej nazwy zęba, widocznej w takich refleksach jak łacińskie dēns (dopełniacz dentis), greckie odoús (dopełniacz odóntos), litewskie dantis, staroindyjskie dán (biernik dántam, dopełniacz datás), angielskie tooth czy niemieckie Zahn (pragermańskie *tanþ‐). Pochodzi ona od czasownika *h1ed‐/*h1d‐ ‘ugryźć’, lepiej poświadczonego pod postacią tematu wyrażającego aspekt niedokonany *h1ēd‐/*h1ed‐ ‘jeść’. Od tego rdzenia powstał przymiotnik odczasownikowy funkcjonujący jak imiesłów czynny, *h1éd‐ont‐/*h1d‐n̥t‐ ‘gryzący’. Częste w takich przypadkach przesunięcie akcentu przekształciło go w rzeczownik rodzaju ożywionego (nazwę działacza) *h1dónts (dopełniacz *h1dn̥tés) ‘ząb’. W większości języków początkowe *h1 znikło bez śladu, przez co związek nazwy zęba z jedzeniem stał się nieprzejrzysty. Nie widać go zupełnie w angielskiej parze słów eat i tooth.
Zakazane kombinacje
Zauważyliście już zapewne, że rdzenie praindoeuropejskie (podstawowe morfemy, do których dodawano przyrostki, przedrostki lub infiksy) były obowiązkowo jednosylabowe, a dokładniej – w swoim „stanie podstawowym” zawierały nbie więcej niż jedną samogłoskę. Istniała też spora liczba innych ograniczeń dotyczących ich struktury. Najprawdopodobniej nie było rdzeni czasownikowych ani rzeczownikowych zaczynających się lub kończących na samogłoskę (typu *et-, *te- lub nawet z długą samogłoską *tē‐). Zakaz ten nie dotyczył elementów gramatycznych takich jak zaimki, spójniki czy partykuły zdaniowe, które bardzo często miały formę *CV, gdzie C oznacza spółgłoskę, a V samogłoskę. W najprostszej postaci rdzeń mógł mieć zatem strukturę *CVC‐.
Istniały jednak pewne zakazane kombinacje. Rdzeń nie mógł zaczynać się i kończyć na tę samą spółgłoskę (nie było rdzeni typu *tet‐ albo *nen‐).6 Rzadko też zdarzało się, żeby spółgłoska początkowa i końcowa miały to samo miejsce artykulacji. Rdzeń nie mógł zaczynać się i kończyć na spółgłoskę dźwięczną bez przydechu (nie było rdzeni typu *deg-). Nie mógł zaczynać się na spółgłoskę bezdźwięczną, a kończyć na dźwięczną przydechową lub odwrotnie, czyli nie było rdzeni typu *tebh‐ ani *dhep‐, aczkolwiek zakaz ten nie dotyczył spółgłoski bezdźwięcznej, przed którą stało *s, jak w *stejgh‐ ‘ruszyć naprzód, wspiąć się’. Wydaje się, że w języku praindoeuropejskim spółgłoska *r nie występowała na początku wyrazu, natomiast częste były grupy spółgłoskowe zawierające *r (*tr‐, *bhr‐, *sr- itp.), w tym połączenia z laryngalnymi: *h1r‐, *h2r‐, *h3r‐. W wielu językach potomnych po zaniku laryngalnej pozostawało w nagłosie samo *r-, ale na przykład starogrecki utrzymał ślad pierwszego segmentu pod postacią samogłoski wstawnej zabarwionej przez utraconą spółgłoskę: er‐, ar‐, or‐. Niechęć do początkowego *r nie rozciągała się na głoskę boczną *l, która mogła występować zarówno w absolutnym nagłosie, jak i w grupach spółgłoskowych.
Na początku i na końcu rdzenia mogła się znajdować grupa spółgłosek. Jeśli tak było, to najbliżej samogłoski stały spółgłoski sonorne (półsamogłoski *j, *w, spółgłoski płynne *r, *l i nosowe *m, *n), a najdalej – obstruenty (spółgłoski szczelinowe i zwarte). Przykładem mogą być takie rdzenie jak *h2melǵ‐ ‘doić’ lub *h1rewdh‐ ‘zaczerwienić się’. Rdzeń mógł się zaczynać na zbitki w rodzaju *wr‐, *mr‐ lub *mj‐, ale w grupie końcowej mogła się pojawić co najwyżej jedna spółgłoska sonorna. Pamiętajmy, że spółgłoski laryngalne miały artykulację szczelinową, zatem nic nie stało na przeszkodzie, żeby istniał rdzeń taki jak *kwelh1‐ ‘okrążyć, obejść dookoła’. Spółgłoski laryngalne i *s mogły dość swobodnie występować w kombinacjach ze spółgłoskami zwartymi na początku i na końcu rdzenia, niekoniecznie przestrzegając jednej ustalonej kolejności.
Czego jeszcze nie wiemy?
Wiele rdzeni miało warianty nagłosu ze szczelinowym *s‐ i bez niego. Mamy na przykład *teg‐ ~ *steg‐ ‘okrywać, osłaniać’, *ker‐ ~ *sker‐ ‘rozcinać, kroić’ albo *penh1‐ ~ *spenh1‐ ‘spiąć, połączyć’. Nie wiadomo, skąd się wzięło to *s zwane „ruchomym” (s-mobile) ani jaka była jego pierwotna funkcja. Istnieje na ten temat kilka hipotez; być może mamy do czynienia z jakimś przedpraindoeuropejskim przedrostkiem, którego funkcja uległa zatarciu. Istniały też rdzenie podobne znaczeniowo, ale różniące się ostatnią spółgłoską. Na przykład *ploh3‐, *plew‐, *plewd‐ znaczą mniej więcej ‘płynąć (biernie lub aktywnie), lać się’. Przy odrobinie wyobraźni można by było dodać do nich znany nam już rdzeń *pleh1‐ ‘napełnić’. Trudno rozstrzygnąć, czy mamy tu do czynienia ze skamieniałościami przedpraindoeuropejskiej morfologii (hipotetyczny, nieznany skądinąd rdzeń *pel‐ plus zrośnięte z nim różne przyrostki o zapomnianych funkcjach), czy może raczej z rodziną rdzeni, których brzmienie kojarzy się z dźwiękiem rozbryzgiwanej wody (por. polskie plusk, plum-plum, angielskie plop, splash). Byłyby to wówczas onomatopeje tworzone w dużym stopniu niezależnie.
Nie wiadomo też, co począć z rdzeniami takimi jak *gwem‐, *gwah2‐ i być może *gwew‐, oznaczającymi ‘pójść, ruszyć naprzód’. W nich także występuje aliteracja (ta sama spółgłoska początkowa), ale trudno im przypisać wartość onomatopeiczną. Można by podejrzewać, że zachodzi tu przypadkowa zbieżność brzmienia i znaczenia, w której nasz mózg dostrzega iluzję porządku, ale ten sam schemat powtarza się w przypadku *drem‐, *dreh2‐ i *drew- ‘pobiec, uciec’.
Skacząc między częściami mowy
Podobnie jak w językach znanych współcześnie, procesy słowotwórcze mogły modyfikować rdzeń czasownika, tworząc bardziej skomplikowane tematy czasownikowe. Od czasowników można było tworzyć całą gamę wyrazów pochodnych, jak rzeczowniki (nazwy działacza, czynności, instrumentu lub rezultatu działania) lub przymiotniki o znaczeniu imiesłowowym. I odwrotnie: od rzeczowników można było tworzyć czasowniki, a także rozmaite typy przymiotników i rzeczowników kolejnej generacji. Wszystkie główne części mowy mogły być dość swobodnie przekształcane jedna w drugą.
Oto przykład: praindoeuropejski rdzeń *swep‐ oznaczał ‘zasnąć’. Można było bezpośrednio od niego (bez użycia przyrostków) utworzyć temat czasownika dokonanego o tym znaczeniu (*swép‐/*sup‐). Zostawił on ślady w kilku gałęziach rodziny indoeuropejskiej, w tym w językach anatolijskich. Obok niego tworzono tematy z przyrostkami, jak *sup‐jé/ó‐ ‘zasypiać’ (z sufiksem wyrażającym aspekt niedokonany), od którego pochodzi słowiańskie *sъpjǫ > polskie śpię. Czasownik kauzatywny (wyrażający spowodowanie czynności lub stanu) *swop‐éje/o‐ ‘usypiać, wprowadzać w sen’ zawiera charakterystyczny dla tej formy stopień *o i dwusylabowy przyrostek. Prócz tego w językach indoeuropejskich poza grupą anatolijską rozwinął się temat tzw. perfektu indoeuropejskiego z reduplikacją; wyrażał on stan wynikający ze zdarzenia: *se‐swóp‐/*se‐sup‐ ‘spać, być uśpionym’. W poszczególnych grupach języków indoeuropejskich powstawało więcej alternatywnych tematów, np. *swép‐e/o‐ (staroangielskie swefen ‘spać’) albo typowo słowiański czasownik z sufiksem nosowym *sъpnǫ ‘zasypiam’, zachowany w połączeniach z przedrostkami, jak w polskim zasnę, usnę itp. Dlaczego nie *zaspnę? Gdzie się podziało *p? Znikło wskutek regularnego uproszczenia grupy spółgłoskowej *pn > *n, które zaszło pod koniec epoki prasłowiańskiej.
Wprost od rdzenia utworzono przymiotnik *sup-tó- ‘uśpiony’ (staroindyjskie suptá‐), a także rzeczownik będący nazwą stanu *sup‐no‐ ‘sen’. Widzimy go w greckim húpnos (patrz hipnotyczny), albańskim gjumë i słowiańskim *sъpnъ > *snъ > polskie sen (z tym samym uproszczeniem, o którym pisałem przed chwilą). Istniały także rzeczowniki o tym samym znaczeniu ze stopniem pełnym, *swep‐no‐ i *swop‐no‐. Łacińskie somnus, podobnie jak staroindyjskie svápnas ‘sen’, może pochodzić od któregokolwiek z nich, bo dalszy rozwój fonetyczny w obu językach dałby ten sam wynik. Współistnienie takich wariantów obocznych sugeruje ich wspólne pochodzenie od rzeczownika heteroklitycznego *swópr̥ (dopełniacz *swépn̥s), którego ślady zachowały się w hetyckim i w starożytnej grece. Łacińskie sopor być może pochodzi z tego samego źródła. Nie jest to jednak jedyna możliwość, bo schematów umożliwiających tworzenie rzeczowników odczasownikowych było niemało.
Formy powstałe w pierwszej kolejności mogły być źródłem kolejnych, tworzonych już nie w praindoeuropejskim, ale w językach potomnych. Na przykład od słowiańskiego rzeczownika *sъnъ można było przez dodanie odpowiednich przyrostków utworzyć przymiotnik własnościowy *sъnьnъ ‘senny’ albo czasownik *sъniti ‘śnić’. Warto zwrócić uwagę, że w odróżnieniu od spać, sypiać czy zasnąć, które są rozmaitymi modyfikacjami pierwotnego czasownika *swep‐/*sup‐ ‘zasnąć’, śnić ma pochodzenie odrzeczownikowe. Rzeczownik *supnos oznaczał ‘sen’ nie tylko jako ‘stan uśpienia’, ale także jako ‘wizję senną’ – i właśnie do tego znaczenia nawiązuje czasownik pochodny śnić. Im krętsza historia danego słowa, tym bardziej jego znaczenie mogło się oddalić od punktu wyjścia.
Złożenia i skostnienia
Na zakończenie wypada wspomnieć, że w różnych grupach języków indoeuropejskich tworzono z wielkim upodobaniem wyrazy złożone, w których skład wchodziły dwa (czasem nawet trzy) rdzenie/tematy. Odmianie podlegał tylko ostatni z nich. Złożenia były szczególnie popularne w stylu poetyckim, ale przenikały także do języka ogólnego. Praktyka ta z całą pewnością sięga czasów praindoeuropejskich. Pomnażała ona zwłaszcza zasób rzeczowników i przymiotników (a także liczebników), ale zdarzały się też czasowniki złożone. Imiona osobowe często miały formę złożeń dwuskładnikowych – także w tradycji słowiańskiej. Oprócz typowych złożeń w rodzaju *mr̥ǵhu‐gwih3wo‐ ‘krótkożyciowy’ albo *ghosti‐potis ‘gospodarz’ (dosłownie ‘gościo-pan’) istniały też zrosty – skostniałe wyrażenia, które zaczęły być odczuwane jako jedno słowo. Typowym przykładem jest *dems‐potis ‘pan domu; ktoś, kto ma władzę’ (stąd despota, zapożyczenie z greki); jego pierwszym składnikiem jest archaiczny dopełniacz od słowa *dṓm ‘dom’.7 W bardzo starej poezji (np. greckiej i staroindyjskiej) zachowało się kilka utartych formuł, które mogą sięgać czasów językowego wspólnego przodka. Często cytowanym przykładem jest prawdziwy łamaniec językowy: *ḱléwos ń̥‐dhgwhitom ‘sława niezniszczalna’, czyli to, co próbowali osiągnąć bohaterowie opowieści epickich w epoce brązu; patrz greckie kléos áphthiton i staroindyjskie (wedyjskie) śrávas ákṣitam.8
Wiemy już obecnie dość o tworzeniu słów praindoeuropejskich i o ich strukturze, żeby w następnym odcinku zająć się ich odmianą.
Przypisy
- W tych przypadkach przyrostki *-i-, *-u- reprezentują stopień zredukowany formy pełnej *‐ej‐, *‐ew‐, w której wskutek zaniku samogłoski jej funkcję przejmuje sylabiczny odpowiednik następującej po niej półsamogłoski. ↩︎
- Długa samogłoska w ostatniej sylabie mianownika *sáh2wōl to wynik tzw. prawa Szemerényiego. Wydłużenie następowało w czasach przedpraindoeuropejskich w formach z końcówką *-s (mianownik l.poj. rodzaju ożywionego) lub *-h2 (forma zbiorowa). Po niektórych spółgłoskach końcówki te zanikły w języku praindoeuropejskim, ale długa samogłoska pozostała jako ślad ich dawnej obecności. ↩︎
- *wédor‐h2 > *wedōr zgodnie z prawem Szemerényiego (patrz przypis 2). ↩︎
- Przypominam, że polski wraz całą grupą bałtosłowiańską należy do języków „satemowych” (patrz wcześniejszy odcinek tej serii) i że słowiańskie *s często kontynuuje praindoeuropejskie *ḱ. ↩︎
- Tu znów za wydłużenie samogłoski w mianowniku odpowiada prawo Szemerényiego, jednak końcówka mianownika utrzymała się po spółgłosce zwartej. W wymowie następowała asymilacja bezdźwięczności: *pṓds → *pṓts, ale dla uproszczenia pomijam tego rodzaju drobne komplikacje. ↩︎
- Istniało kilka wyjątków: rdzeń *ses‐ ‘odpoczywać, spać’ oraz szereg rdzeni zaczynających się i kończących na *h1 (np. *h1reh1‐ ‘wiosłować’). Nie było żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o rdzenie zaczynające się i zakończone na różne spółgłoski laryngalne, np. *h2weh1‐ ‘wiać, dmuchać’, *h2anh1‐ ‘oddychać’. *h2arh3‐ ‘orać’ ↩︎
- W języku polskim typowymi zrostami są Wielkanoc, Białystok, dobranoc, zmartwychwstać (w odróżnieniu od właściwych złożeń takich jak wielkolud, białoskrzydły, dobrobyt, uprawomocnić). ↩︎
- Słowiańskim refleksem rzeczownika rodzaju nijakiego *ḱléwes‐ (mianownik *ḱléwos) jest w prostej linii *slovo > polskie słowo. Rzeczownik ten pochodzi od wspomnianego wyżej rdzenia czasownikowego *ḱlew‐ ‘usłyszeć’. Zarówno ‘sława’, jak i ‘słowo’ oznaczają ‘coś, co słyszymy’. Cytowana tu formuła poetycka może nie być praindoeuropejska w ścisłym sensie, bo poświadczona jest tylko w językach grupy koronnej, ale w każdym razie greka i staroindyjski zapewne odziedziczyły ją po swoim ostanim wspólnym przodku. ↩︎
Opisy ilustracji
Ilustracja w nagłówku. Fragment Rygwedy (mandala I, hymn 9, strofa 7) i Iliady (księga IX, wiersz 413) zawierające wyróżnione na czerwono frazy wywodzące się z praindoeuropejskiego *ḱléwos ń̥‐dhgwhitom. Tekst wedyjski zawiera prośbę do Indry o sławę „długowieczną, niezniszczalną” połączoną z obfitością bydła i zdobyczy, natomiast w tekście greckim Achilles stwierdza, że pozostając pod Troją, straci szansę na powrót do domu, lecz za to zyska sławę niezniszczalną.
Ryc. 1. Wydra europejska (Lutra lutra). Foto: Diego González Dopico 2024. Lokalizacja: okolice A Coruña, Hiszpania. Źródło: iNaturalist (licencja CC BY 4.0). Nazwy wydry w językach słowiańskich (*vydra), bałtyjskich (*ūdras) czy germańskich (*utraz, por. angielskie otter) pochodzą od praindoeuropejskiego *udros ‘zwierzę wodne’ lub od późniejszego wariantu żeńskiego *udrah2 (patrz też starogreckie húdrā ‘potwór wodny, Hydra’, húdros ‘zaskroniec’). Utworzono je od tematu rzeczownika *wodōr w stopniu zredukowanym (*udr‐), dodając przyrostek *‐o‐, często tworzący przymiotnikowe pochodne od tematów spółgłoskowych.
Ryc. 2. Konwersja słowotwórcza, czyli zamiana jednej części mowy w inną; proces szczególnie łatwy w języku angielskim. Komiks Billa Wattersona (1994) z cyklu Calvin and Hobbes (fair use).