Pozostałe części cyklu
Część 1: Zaproszenie
Część 2: Konary, gałęzie i gałązki drzewa rodowego
Część 3: Spółgłoski sprzed tysięcy lat
Część 4: Gra samogłosek i zadziwiający sukces pewnej hipotezy
Część 5: Rdzenie i słowa
Część 7: Paleontologia językowa
Być? To nie takie proste
Języki indoeuropejskie odznaczają się skomplikowaną fleksją: odziedziczyły po wspólnym przodku bogaty system słowotwórczy oraz wiele klas koniugacyjnych i deklinacyjnych. W ich wczesnej historii ten system czasem ulegał dalszym komplikacjom, ale częściej bywał upraszczany. Przyczyna tendencji do upraszczania jest następująca: wskutek zachodzenia zmian dźwiękowych schematy odmiany, początkowo regularne, stają się z biegiem pokoleń coraz mniej przejrzyste, aż wreszcie rodzimi mówcy zaczynają je postrzegać jako nieregularne i trudne w użyciu. Pojawia się zatem presja selekcyjna na rzecz ich wyrównania (czyli przywrócenia regularności) lub zastąpienia słów odmienianych w dziwny sposób przez jakieś synonimy przyjazne dla użytkownika. Presja ta jest słabsza dla słownictwa postawowego (słów często używanych niezależnie od zmian w otoczeniu, w którym funkcjonuje język). Mózg ludzki działa w ten sposób, że formy odmiany słów stale potrzebnych stara się w całości magazynować w pamięci, aby móc szybciej przetwarzać nadawane lub odbierane komunikaty. Nie ma więc znaczenia, że odmiana czasownika takiego jak ‘być’ to menażeria form zupełnie szalonych, jak w tabeli 1:
Pola zacieniowane wskazują przypadki, w których dany język zastąpił formę odziedziczoną jakąś innowacją. Mogło to nastąpić w głębokiej prehistorii albo w czasach stosunkowo niedawnych. W języku staroangielskim liczba mnoga od czasownika ‘być’ brzmiała zwykle sind i oczywiście pasowała do pozostałych form wymienionych w tabeli. Konkurencyjna forma earon (dzisiejsze are), szerząca się najpierw w północnych dialektach angielskich, jest niepewnego pochodzenia. Być może została zapożyczona z koniugacji rdzenia czasownikowego *h3or‐ ‘ruszyć, wznieść się, powstać’. Czas przeszły was, were (staroangielskie wæ, wǣron) należał kiedyś do czasownika *h2wes‐ ‘przebywać, nocować’. Polskie był to dawny imiesłów o znaczeniu ‘były’, który przejął funkcję czasownika w czasie przeszłym. Już w XV w. zastąpił on tzw. aoryst – czas przeszły wyrażający jednorazową czynność lub zdarzenie, istniejący w języku prasłowiańskim i odziedziczony z praindoeuropejskiego. Forma aorystu od ‘być’ brzmiała by. Nie zaginęła całkiem, bo znalazła się dla niej nowa funkcja: stała się partykułą wyrażającą przypuszczenie i w tej roli nadal występuje w języku polskim. Odpowiada dokładnie staroindyjskiemu bhūt i greckiemu phū.
Czasowniki Frankensteina
Aoryst *bhuh2-t, jak łatwo zgadnąć,także nie należał pierwotnie do odmiany *h1es‐, tylko do bliskoznacznego czasownika *bhwah2‐ ‘wyrosnąć, pojawić się’. Eksperci nie są zgodni co do tego, skąd się wziął słowiański rozkaźnik *bǫdi (polskie bądź) i związany z nim czas przyszły *bǫdǫ (będę). Hetyckie est < *h1est jest nie tyle innowacją, co jeszcze innym czasem przeszłym, tzw. imperfektem, który w języku praindoeuropejskim miał te same końcówki, co czas teraźniejszy, ale bez końcowego *‐i.
Zjawisko kojarzenia z sobą form różnego pochodzenia, widoczne nawet dzisiaj w języku angielskim – gdzie oczywiście formy is, are, was, be pochodzą każda z innej parafii – nazywamy odmianą supletywną. Termin ten oznacza coś w rodzaju potwora Frankensteina: schemat odmiany sklecony z form, których nie łączy pokrewieństwo. Widzimy, że już w bardzo dawnej epoce czasownik *h1es‐, zamiast utworzyć swój własny aoryst (co właściwie byłoby wykonalne), wszedł w spółkę z *bhwah2‐ i oba rdzenie uzupełniły się nawzajem, dostarczając sobie brakujących form. Z tego powodu mamy polski bezokolicznik być skojarzony (ale nie spokrewniony) z formami jest, są, a także angielskie formy be i been. Na zakończenie wspomnę o rozkaźniku: mógł on mieć formę bezkońcówkową *h1és albo łączyć się z partykułą wzmacniającą *dhí. W tym drugim przypadku nieakcentowany rdzeń ulegał redukcji.
Najważniejszy był aspekt
Czasownik *h1es‐ to przykład tematu utworzonego od „gołego” rdzenia (bez przyrostków). Końcówki osobowe dodawano wprost do rdzenia, jak widać w tabeli. Inny taki czasownik to *h1ej‐ ‘iść, być w ruchu’. Tworzył on formy *h1éi‐mi ‘idę’, *h1éi‐si ‘idziesz’, *h1éi‐ti ‘idzie’, ale np. w trzeciej osobie liczby mnogiej akcent przenosił się na końcówkę: *h1j‐énti ‘idą’. Rozkaźnik mógł brzmieć *h1éj ‘idź’ lub *h1i‐dhí ‘idźże’. Podobieństwo tej ostatniej formy do polskiego idź nie jest przypadkowe. Ten rdzeń także nie tworzył własnego aorystu o znaczeniu ‘poszedł, przyszedł, ruszył w drogę’. Funkcję tę przejmowały inne bliskoznaczne czasowniki, np. *gwem‐t ‘przybył, udał się (dokądś)’, *gwm‐ént ‘przybyli, udali się (dokądś)’. Przypomina to sytuację w wielu językach współczesnych, gdzie czas teraźniejszy i przeszły tworzą odmianę supletywną: patrz polskie idzie, szedł albo angielskie goes, went.
Skąd wziął się w praindoeuropejskim taki podział ról? Otóż każdy rdzeń czasownikowy posiadał przypisany mu „wrodzony” aspekt – niedokonany lub dokonany. Jeśli czasownik tworzył temat składający się tylko z rdzenia, to temat ten wyrażał ten sam aspekt co rdzeń. Dodając odpowiednie przyrostki lub stosując reduplikację, można było tworzyć nowe tematy o zmienionym aspekcie (np. niedokonane *gwm̥‐jé/ó‐ lub *gwm̥‐sḱé/ó‐ ‘przybywać, iść’). Nie zawsze jednak tak robiono, bo niektóre niespokrewnione z sobą czasowniki tworzyły pary zbliżone znaczeniowo, ale różniące się aspektem. W językach potomnych często powstawały w ten sposób schematy odmiany złożone z form niejednorodnego pochodzenia.
Konsekwencje posiadania określonego aspektu były poważne. Temat dokonany (aorystowy) nie mógł tworzyć zwykłego czasu teraźniejszego (podobnie jest w polskim, gdzie np. runąć ma tylko czas przeszły i przyszły). Mógł natomiast wyrażać czas przeszły dokonany albo „prawdę ponadczasową”. Natomiast temat niedokonany mógł tworzyć czas teraźniejszy (wyrażający działalność trwającą w obecnej chwili) lub czas przeszły niedokonany (który także mógł być interpretowany jako forma z nieokreślonym czasem). Czas teraźniejszy miał końcówki rozszerzone o formant oznaczający ‘tu i teraz’ (w naszych przykładach było to *‐i). Jak widać, czas był w praindoeuropejskim kategorią mało wyrazistą; fundamentalną rolę odgrywał aspekt. Trzeba jednak zauważyć, że w grupie anatolijskiej aspekt został całkowicie wyeliminowany z systemu gramatycznego.
Czasownik odmieniał się przez osoby i liczby (nie tylko pojedynczą i mnogą, ale także podwójną). Do tego mógł także występować w stronie czynnej lub w tzw. stronie pośredniej, łączącej cechy strony biernej, zwrotnej, wyrażania wzajemności („kochamy się”) i konstrukcji typu „obiad się robi” albo „ta książka dobrze się czyta”. Podobnie jak to jest np. w łacinie, strona pośrednia wyrażana była przez końcówki, a nie konstrukcje składniowe. Co ciekawe, strona czynna i pośrednia miały niemal całkowicie różne, niespokrewnione z sobą końcówki (i cały ich komplet dla trzech osób i trzech liczb). Wystarczyłoby tego, żeby odmianę czasowników indoeuropejskich uznać za skomplikowaną, ale na tym nie koniec. W językach anatolijskich czasowniki dzieliły się na dwie koniugacje: jedna z nich (zwana koniugacją na ‐mi) w stronie czynnej miała końcówki takie, jakie już znamy, a druga (zwana koniugacją na ‐hi) – końcówki podobne do końcówek strony pośredniej i ewidentnie z nimi spokrewnione.
Języki pozostałej części rodziny indoeuropejskiej utraciły koniugację na ‐hi (aczkolwiek pozostały po niej pewne ślady), ale za to pojawił się w nich kolejny aspekt, nieznany grupie anatolijskiej. Jest to tak zwany perfekt indoeuropejski. Wyrażał on stan będący wynikiem działania; miał końcówki podobne do końcówek strony pośredniej oraz anatolijskiej koniugacji na ‐hi; charakteryzował się reduplikacją oraz ruchomym akcentem (zob. tabela 2, w której podane jest znaczenie zacieniowanych form 3. osoby liczby pojedynczej). W odróżnieniu od aspektu dokonanego i niedokonanego perfekt mógł być utworzony od dowolnego rdzenia czasownikowego, ale nie był przypisany do żadnego z nich. Znamy tylko jeden czasownik wyjątkowy, który tworzył perfekt bez reduplikacji: *wejd‐ ‘ujrzeć’. Jego perfekt *wojd‐/*wid‐ przybrał znaczenie ‘wiedzieć’ (bo kto zobaczył, ten wie).
Pochodzenie perfektu owiane jest tajemnicą. Wydaje się oczywiste, że jest on jakoś związany z anatolijską koniugacją na ‐hi (która jednak nie wymaga reduplikacji), ale wobec skąpych danych, jakimi dysponujemy, rekonstrukcja tych powiązań należy do największych wyzwań stojących przed współczesną indoeuropeistyką.1
Najłatwiejsza koniugacja i kilka innych spraw
Zwróćmy uwagę na kolumny tabeli 2 poświęcone aspektowi niedokonanemu. Ilustrują one odmianę tematu *bhér-e/o- (z końcową samogłoską, której barwa zależy od dodanej końcówki osobowej).2 Tradycyjnie podręczniki językoznawstwa indoeuropejskiego zaczynały omawianie koniugacji od czasowników tego typu (czyli tak zwanych prostych czasowników tematycznych). Powody były następujące: czasowniki te miały przejrzystą strukturę i były łatwe w odmianie. Wystarczyło do rdzenia w podstawowym stopniu *e dodać samogłoskę, a do niej z kolei doklejać końcówki osobowe. Akcent był ustalony – padał we wszystkich formach na rdzeń; nie było zatem żadnych redukcji sylab, a samogłoska oddzielająca rdzeń od końcówki pełniła rolę bufora, minimalizując ich wzajemne oddziaływanie. Odmiana była dzięki temu regularna i nie obciążała mózgu użytkownika nadmiarem wysiłku.
Nic dziwnego, że w większości grup języków indoeuropejskich proste czasowniki tematyczne szerzyły się kosztem starszych i bardziej skomplikowanych koniugacji. Dotyczy to także języków słowiańskich (obok indoirańskich, germańskich, celtyckich, italskich czy greki). Dość wspomnieć, że od *bhéreti pochodzi polskie bierze, greckie phérei, staroindyjskie bhárati, angielskie bears itd. Można by stąd wysnuć wniosek, że tak rozpowszechniona, największa klasa czasowników (znamy ich kilkaset) musiała dominować już w prajęzyku. Tak uważano w XIX w. Dziś jednak wiemy, że było inaczej. Proste czasowniki tematyczne w ogóle – choćby nawet śladowo – nie występowały w grupie anatolijskiej, a w językach tocharskich były nieliczne, jak gdyby dopiero zaczynały powstawać. Najprawdopodobniej – podobnie jak perfekt – nie istniały w praindoeuropejskim i rozwinęły się w linii rozwojowej prowadzącej do języków współczesnych już po jej oddzieleniu się od grupy anatolijskiej.
Prócz tego wszystkiego czasownik mógł się odmieniać przez tryby. Oprócz oznajmującego istniał co najmniej tryb rozkazujący (wspomniany już powyżej). Dwa inne tryby (łączący i życzący, których funkcje w największym skrócie można streścić jako „aby” i „oby”) występują poza grupą anatolijską. Nie jest jasne, czy mamy do czynienia z zanikiem tych kategorii w językach anatolijskich, czy stanowiły one innowację wspólnego przodka pozostałej części rodziny (możliwe też, że pierwszy sięga epoki praindoeuropejskiej, a drugi powstał później). Jeśli chodzi o formy nieosobowe, to od praindoeuropejskich rdzeni czasownikowych można było tworzyć na kilka popularnych sposobów rzeczowniki odsłowne i przymiotniki o charakterze imiesłowów. Nie istniała natomiast kategoria bezokolicznika. Może nam się to wydać dziwne, bo przyzwyczailiśmy się traktować bezokolicznik jako „hasłową” formę czasownika, ale wiele języków znakomicie się bez niej obchodzi (przykładem może być współczesna greka). Bezokoliczniki w łacinie, językach bałtosłowiańskich, germańskich, w starożytnej grece czy sanskrycie tworzone są w najrozmaitszy sposób i wyewoluowały niezależnie od siebie.
Deklinacja, czyli dalsze komplikacje
Przejdźmy teraz do rzeczowników i przymiotników. Nie różniły się one odmianą, a tylko tym, że rzeczowniki miały przypisany konkretny rodzaj gramatyczny, a przymiotniki mogły przybierać różne rodzaje, dostosowując się do rzeczownika, któremu towarzyszyły. Rodzaje były początkowo dwa: ożywiony i nieożywiony. Taki stan rzeczy przetrwał w grupie anatolijskiej, natomiast wspólny przodek pozostałych języków indoeuropejskich przeprowadził „rewolucję seksualną”, rozbijając rodzaj ożywiony na dwa nowe rodzaje: męski i żeński (które w tematach zakończonych na spółgłoskę często nie różniły się formą). Kontynuacją rodzaju nieożywionego jest rodzaj nijaki.
Jeszcze zanim powstał żeński rodzaj gramatyczny, można było tworzyć słowa odnoszące się do kobiet, używając złożeń feminatywnych. Jako ich drugi człon występowało bardzo dawne określenie kobiety, *sor‐/*ser‐. Rzeczownik ten, wypierany z obiegu przez nowsze synonimy *gwon‐/*gwen‐, *gwen‐h2‐/*gwn‐ah2‐, stopniowo przekształcał się w przyrostek, dobrze widoczny w językach anatolijskich, ale też tu i ówdzie w pozostałej części rodziny, np. w słowie *swe-sōr (dopełniacz *swe‐sr‐es) ‘siostra’ (etymologicznie = ‘krewna płci żeńskiej’). Szczególnie godne uwagi są unikatowe liczebniki rodzaju żeńskiego znane z języków celtyckich i indoirańskich: *tisres ‘3’, *kwetesres ‘4’, które powstały przez uproszczenie form typu *tri(su)‐sr-, *kwetwer-sr‐ oznaczających ‘kobiety w grupie złożonej z trzech/czterech’. Feminatywy te są ewidentnie archaiczne i starsze niż powstanie rodzaju żeńskiego.
Podział rzeczowników na ożywione i nieożywione pod pewnym względem przypomina podział czasowników na dokonane i niedokonane także pod następującym względem: istniały pary rzeczowników o podobnym znaczeniu, z których jeden był ożywiony, a drugi nieożywiony. Klasyczny przykład to pary słów oznaczających ‘ogień’ (nieożywione *páh2‐wr̥/*ph2‐wén‐ i ożywione *h1n̥gw-ni-) oraz ‘wodę’ (nieożywione *wod‐r̥/*wéd‐n‐ i ożywione *h2ap‐). W odmianie tematów spółgłoskowych (do których zaliczały się także rzeczowniki zakończone na *‐i, *‐u, rodzaj nieożywiony nie miał żadnej końcówki fleksyjnej w mianowniku i bierniku. W tematach samogłoskowych oba przypadki miały końcówkę *‐m (czyli kończyły się na *‐o‐m). Natomiast rodzaj ożywiony we wszystkich typach odmiany rozróżniał mianownik zakończony na *‐s od biernika zakończonego na *‐m. Pozostałe przypadki (jak dopełniacz pokazany w tabeli 3) były wspólne. Mogły przybierać różną formę zależnie od zakończenia tematu rzeczownika, ale nie od jego rodzaju.
Co się kryje za mianownikiem i biernikiem?
W liczbie mnogiej rodzaj ożywiony i nieożywiony także różniły się tylko w mianowniku/bierniku. Rodzaj ożywiony miał właściwą (policzalną) liczbę mnogą, w której mianownik i biernik miały różne formy, a obok niej mógł także przyjmować liczbę mnogą zbiorową. Na przykład rzeczownik *kwékwlos ‘koło’ miał liczbę mnogą *kwékwloes, a obok niej formę zbiorową *kwəkwláh2 ‘koła stanowiące komplet’. Natomiast rodzaj nieożywiony miał tylko liczbę mnogą zbiorową, tak jakby należące do niego rzeczowniki były odczuwane jako mało „zindywidualizowane”. Jednak poza mianownikiem/biernikiem od najdawniejszych czasów przypadki obu rodzajów były takie same. Forma zbiorowa mogła tworzyć własne formy przypadków (z końcówkami liczby pojedynczej) tylko wtedy, gdy była interpretowana jako rzeczownik oznaczający dużą ilość ciągłej substancji.
Co ciekawe, oba rodzaje miały komplet form liczby podwójnej, choć w mianowniku/bierniku tej liczby przybierały różne końcówki (patrz ostatni wiersz tabeli 3). Pozostałe przypadki liczby podwójnej były prawdopodobnie wspólne dla obu rodzajów, choć w ogóle ich rekonstrukcja jest utrudniona, ponieważ występowały rzadziej niż analogiczne formy liczby pojedynczej lub mnogiej, a wiele języków udokumentowanych historycznie wcześnie straciło liczbę podwójną. Wydaje się, że podział na dwa rodzaje miał znaczenie wyłącznie w mianowniku i bierniku. Tylko rzeczowniki rodzaju ożywionego mogły tworzyć osobną formę mianownika, przybieraną, jeśli funkcjonowały jako podmiot zdania. Jeśli były używane jako dopełnienie, były częściowo zrównywane z rodzajem nieożywionym (a przynajmniej z jego deklinacją samogłoskową) przez użycie końcówki *‐m.
Być może przodek języka praindoeuropejskiego używał konstrukcji ergatywnych, jak dzisiejszy język baskijski, a rodzaj ożywiony pierwotnie obejmował tylko rzeczowniki mogące występować w roli „aktywnego wykonawcy czynności” jako podmiot zdania z czasownikiem przechodnim. Gdy odnosiły się do obiektu, który zmienia stan lub biernie poddaje się czynności, przybierały tę samą formę co rzeczowniki klasyfikowane jako nieożywione. Sam język praindoeuropejski reprezentował jednak zasadniczo typ mianownikowo-biernikowy, a z hipotetycznej dawnej ergatywności pozostały tylko relikty utrwalone w jego systemie deklinacyjnym. Wiele słów zaliczanych do rodzaju ożywionego nie oznaczało ludzi, zwierząt ani nawet obiektów fizycznych zdolnych do samodzielnego działania. Niektóre części ciała (ząb, ręka, stopa) miały nazwy rodzaju ożywionego; inne (oko, głowa, serce, kolano, wątroba) – nieożywionego. To samo dotyczy nazw elementów przyrody, wytworów ludzkich, czynności itd. Zdarzały się słowa rodzaju nieożywionego oznaczające zwierzęta. Z biegiem czasu o przynależności do danego rodzaju decydowała w coraz większym stopniu klasa odmiany, do której należał temat rzeczownika, a nie jego znaczenie.
W praindoeuropejskim istniały wszystkie przypadki znane nam dobrze z języka polskiego plus ablatyw (odpowiadający na pytania o pochodzenie lub początkowe umiejscowienie: skąd? z czego? od kogo?). Sanskryt zachował wiernie osiem przypadków prajęzyka, ale w większości języków indoeuropejskich stary system przypadków uległ uproszczeniom. Wiele języków współczesnych w ogóle straciło kategorię przypadka gramatycznego wyrażanego za pomocą końcówek.
Gdzie się podziały dawne przypadki?
Łacina utraciła narzędnik i miejscownik, których funkcje wchłonął ablatyw.3 Z kolei w językach słowiańskich funkcje ablatywu przejął dopełniacz. Jednak formy ablatywu żyją nadal w jednej z najbardziej produktywnych klas rzeczowników słowiańskich – tematów rodzaju męskiego i nijakiego na *‐o‐ (była to zresztą jedyna indoeuropejska deklinacja, w której końcówki dopełniacza i ablatywu były wyraźnie różne). Współczesny polski dopełniacz wilka (prasłowiańskie *vьlka) nie kontynuuje praindoeuropejskiego *wĺ̥kwosjo (zob. staroindyjskie vŕ̥kasya), tylko ablatyw *wĺ̥kwoh2ad (staroindyjskie vŕ̥kāt). Języki słowiańskie na ogół wyjątkowo dobrze zachowały system przypadków indoeuropejskich, choć np. w rosyjskim niemal całkowicie zanikł wołacz, a bułgarski – przeciwnie – zachował wołacz jako jedyny przypadek różniący się formą od mianownika.
Najstarszy udokumentowany język indoeuropejski, hetycki (grupa anatolijska) utożsamił celownik z miejscownikiem, ale za to powstały w nim dwa nowe przypadki: allatyw (oznaczający cel ruchu: dokąd? w co?) i ergatyw. Końcówki ergatywu używano tylko dla rzeczowników rodzaju nieożywionego, jeśli funkcjonowały jako podmiot czasownika przechodniego. Jej powstanie wiązało się z faktem, że (prawdopodobnie pod wpływem sąsiednich języków nieindoeuropejskich) hetycki wytworzył częściową ergatywność.
Na scenę wkracza rodzaj żeński
Rodzaj żeński, który rozwinął się u wspólnego przodka języków pozaanatolijskich, miał formy albo nieodróżnialne od męskich (tak było na ogół w deklinacjach spółgłoskowych), albo charakteryzowane przez specjalne przyrostki feminizujące. We wczesnym okresie funkcję tę pełniło często *‐ih2, ale ostatecznie dominującą końcówką rodzaju żeńskiego stało się *‐ah2 (widoczne między innymi jako słowiańskie *‐a, łacińskie ‐a, starogreckie ‐ē/‐ā, staroindyjskie ‐ā). Rozbicie rodzaju ożywionego na męski i żeński (podczas gdy rodzaj nijaki kontynuował dawną klasę czasowników nieożywionych) szerzyło się szybko. Rzeczowniki o tematach na *‐ah2 > *‐ā‐ (po zaniku laryngalnych) wytworzyły własne, bardzo charakterystyczne końcówki liczb i przypadków. Tak powstała „klasyczna trójca” rodzajów, znana nam z greki, łaciny, sanskrytu i wielu języków współczesnych. Przymiotniki dopasowały się do nowych reguł zgody gramatycznej, czyli np. obok odziedziczonych form *néwos ‘nowy’ (pierwotnie także ‘nowa’) i *néwom ‘nowe’ wyłoniła się trzecia forma, *néwah2 (por. łacińskie novus, novum, nova, starogreckie néos, néon, néā, staroindyjskie návas, návam, návā; ich słowiańskich odpowiedników chyba nie muszę cytować).
Rodzaj żeński (podobnie jak dwa pozostałe) był tylko częściowo skorelowany ze znaczeniem (np. *déjwos ‘bóg’, *déjwih2 ‘bogini’). O zaliczeniu do niego współdecydowało kilka różnych czynników, w tym zwyczaj językowy, ale zwłaszcza przynależność do tematów na *‐ah2. Polskie głowa, noga, ręka, góra, zima, wiosna, krew, miłość, mowa nie oznaczają kobiet/samic. Ich rodzaj nie ma związku z biologiczną płcią: jest czysto gramatyczny, nie semantyczny. Choć rodzaj żeński stał się bardzo ważną częścią pozaanatolijskiego systemu odmiany rzeczowników i przymiotników, pochodzenie jego form pozostaje zagadkowe. Przeważa pogląd, że do wyrażania żeńskości zaadaptowano znaną nam już końcówkę *‐h2 praindoeuropejskich rzeczowników zbiorowych, ale nie udało się dotąd wytłumaczyć tego procesu w szczegółach.
‘Lekki’ i ‘lżejszy’ oraz kilka słów o liczebnikach
Przymiotniki o znaczeniu stopniowalnym tworzyły pochodne wyrażające stopień wyższy i najwyższy. Najstarszy (i w nowszych czasach mniej produktywny) sposób stopniowania polegał na tym, że przyrostek *‐jos‐/*‐is‐ dodawano nie do tematu, ale wprost do rdzenia przymiotnika (z akcentowaną pełną samogłoską *e). Na przykład przymiotnik *h1ln̥gwh‐ú‐ ‘lekki, szybki’ i jego synonim *h1ln̥gwh‐ró‐ (utworzony od tego samego rdzenia za pomocą innego przyrostka)4 miały wspólny stopień wyższy *h1léngwh‐jos‐.5 W stopniu najwyższym dodawany był kolejny przyrostek: *h1léngwh‐is‐to‐. Co prawda form tego typu nie ma w językach anatolijskich i tocharskich, jednak ten schemat stopniowania robi wrażenie bardzo konserwatywnego: jest raczej spadkiem po epoce praindoeuropejskiej niż wspólną innowacją „grupy koronnej”.
O liczebnikach praindoeuropejskich wspomnę w kolejnym odcinku; tu zauważę tylko, że liczebniki ‘1’–‘4’ zachowywały się jak przymiotniki i odmieniały się przez rodzaj i przypadek (przy czym liczebnik *dwo‐ ‘2’ przyjmował końcówki liczby podwójnej). Natomiast liczebniki 5–10 wcześnie stały się nieodmienne (bezkońcówkowe), jednak *déḱm̥t‐ ‘10’ do pewnego stopnia zachował cechy rzeczownika rodzaju nieożywionego (nijakiego) i wymianę samogłosek: miał warianty oboczne *dḱomt‐ i *dḱm̥t‐, używane w liczebnikach złożonych. Liczebnik ‘20’ miał formę *(h1)wí‐dkm̥t‐ih1 z końcówką liczby podwójnej (zob. łacińskie vīgintī). Zapewne podstawą było wcześniejsze złożenie *dwí‐dḱm̥t ‘podwójne dziesięć’, w którym pierwsze *d uległo rozpodobnieniu (dysymilacji). Wyższe liczebniki dziesiątkowe (takie jak ‘30’) mogły mieć postać złożeń (*tri‐dḱm̥t), wyrażeń (*trih2 dḱomth2 ‘trzy dziesiątki’) lub postać hybrydową, w której mieszały się obie możliwości.
Liczebnik ‘100’ zachował najwięcej cech rzeczownika. Był pochodną liczebnika ‘10’ z przymiotnikowym przyrostkiem *‐ó-, traktowaną jak rzeczownik rodzaju nieożywionego: *dḱm̥t‐ó‐m > *ḱm̥tóm (z wczesnym uproszczeniem skomplikowanego nagłosu). Polskie sto, dwieście, trzysta (prasłowiańskie *sъto, *dvě sъtě, *tri sъta) ilustrują użycie wyrażeń o znaczeniu ‘dwie setki’, ‘trzy setki’ w liczbie podwójnej (*dwojh1 ḱm̥tojh1) i mnogiej (*trih2 ḱm̥tah2).
Zaimki, czyli warstwy kambryjskie
Przegląd odmiany słów indoeuropejskich nie byłby pełny, gdybym pominął zaimki. Deklinacja zaimków wskazujących, względnych i pytajnych częściowo przypominała odmianę rzeczowników, ale miała swoje osobliwości. Na przykład mianownik zaimka o znaczeniu ‘ten’ brzmiał *so w rodzaju ożywionym, a *tod w nieożywionym (w językach pozaanatolijskich dodano do kompletu formę żeńską *sah2). Liczba mnoga brzmiała *toj w rodzaju ożywionym, a *tah2 w nieożywionym. W wielu językach indoeuropejskich rzeczowniki rodzaju męskiego w odmianie samogłoskowej zapożyczyły od zaimków końcówkę M. pl. *-oj, która wyparła rzeczownikowe *‐oes. Nie będę torturował czytelników wyliczaniem dalszych różnic, tylko przejdę od razu do tego, co najdziwniejsze: do zaimków osobowych pierwszej i drugiej osoby.6
Zaimki pierwszej i drugiej osoby (część ich form odmiany przedstawia tabela 4)7 nie rozróżniały rodzaju ożywionego od nieożywionego, co nie jest szczególnie dziwne, bo normalnie odnoszą się one do uczestników rozmowy, czyli z założenia istot żywych. Ale kiedy powstał rodzaj żeński, zaimki te także nie wykształciły kontrastujących z sobą form żeńskich i męskich. Miały trzy liczby – pojedynczą, podwójną i mnogą – ale na tym właściwie się kończy ich podobieństwo do rzeczowników i przymiotników. Ich odmiana była w dużym stopniu nieprzejrzysta, nieregularna i rządziła się własnymi prawami. Obok form akcentowanych zaimki mogły mieć warianty „słabe”, enklityczne, uwzględnione w tabeli (patrz polskie tobie/ci, ciebie/cię). Prócz zaimków pierwszej i drugiej osoby istniał też zaimek zwrotny (odpowiadający polskiemu się) odmieniany tak samo jak druga osoba, z tą różnicą, że nie miał mianownika.
Cały system reprezentuje najstarszą znaną warstwę gramatyki prajęzyka. Bywa ze względu na swoją archaiczność nazywany „skałami dewońskimi indoeuropeistyki”, ale trafniej byłoby go porównać ze skałami kambryjskimi. Bardzo niewiele rozumiemy z tej mieszaniny form, zwłaszcza że jej ewolucja w językach potomnych była skomplikowana. Praktycznie każda z cytowanych tu form wymaga dalszych badań. Nawet mianownik 1 os. liczby pojedynczej (przodek łacińskiego ego, niemieckiego ich, polskiego ja itd.) ma kilka wariantów rekonstrukcji; być może zresztą wszystkie te formy współistniały w prajęzyku.
Podsumowanie
Na tym kończę tę skrótową prezentację koniugacji i deklinacji praindoeuropejskich. Przyda się jako punkt odniesienia dla innych wpisów i pomoże zrozumieć ich treść, choć oczywiście zmuszony byłem pominąć mnóstwo szczegółów i powstrzymywać się przed omawianiem kwestii spornych i alternatywnych hipotez (których, jak w każdej dziedzinie badań, nie brak i w indoeuropeistyce). Zapraszam na ostatni odcinek serii, który będzie mniej przeładowany opisami technicznymi. Poświęcę go pytaniu, co słownictwo indoeuropejskie mówi nam o środowisku, w którym żyli ludzie mówiący po praindoeuropejsku, i o ich kulturze.
Przypisy
- Szczególne znaczenie ma tu następująca monografia: Jay H. Jasanoff. 2003. Hittite and the Indo-European verb. Oxford University. Uwzględnia ona w całej rozciągłości bogate dane języków anatolijskich i zrywa całkowicie z tradycyjną, wywodzącą się jeszcze z XIX w., teorią czasowników indoeuropejskich. ↩︎
- W 1 sg. spodziewalibyśmy się czegoś w rodzaju *bhéromi ‘niosę’ analogicznie do pozostałych form. Zamiast tego mamy jednak *bhérō nie do końca jasnego pochodzenia. Zwykle zakłada się, że pochodzi ona od *bhéro-h2, z końcówką podobną do tej występującej w perfekcie, ale zachodzi pytanie, dlaczego takie zastępstwo miałoby być ograniczone do pierwszej osoby liczby pojedynczej. Nosowość występująca w grupie słowiańskiej (*berǫ > biorę) jest wtórna i wynika z dodania do *bhérō końcowego *-m przez analogię (podobnie powstało staroindyjskie bhárāmi). ↩︎
- Niektóre dawne formy narzędnika i miejscownika zachowały się w łacinie jako przysłówki, np. domī ‘w domu’, humī ‘na ziemi’. ↩︎
- Oba współwystępują w języku starogreckim: elakhús ‘mały, krótki’, elaphrós ‘lekki’. ↩︎
- Ten stary wzorzec tworzenia stopnia wyższego widoczny jest dobrze nawet w języku polskim. Przymiotnik lekki pochodzi od prasłowiańskiego *lьgъkъ. Odziedziczoną częścią jest tu *lьgъ < *h1ln̥gwh‐ú‐, rozszerzone o przyrostek *‐ko‐, przenoszący przymiotnik do łatwej w użyciu klasy tematów samogłoskowych. Przysłówek lżej zawiera przyrostek stopniujący (notabene wywodzący się z indoeuropejskiego *‐jos, charakteryzującego stopień wyższy w rodzaju nijakim) dołączony wprost do rdzenia mającego tu postać lż‐ < *lьž‐ (czyli *lьg‐ ze zmiękczeniem końcowego *g wywołanym przez przyrostek). W polszczyźnie stare formy stopnia wyższego odbierane są jako nieregularne i nieprzejrzyste, stąd ich liczne przekształcenia. Przyrostek ‐szy‐ (*‐ьš‐ < *‐is-) od czasów prasłowiańskich bywał zastępowany przez innowację ‐ejszy‐ (gęstszy → gęściejszy) albo przez stopniowanie opisowe (miększy → bardziej miękki). Wskutek tego procesu oczekiwana forma *leższy (patrz tęgi, tęższy) została już w staropolskim wyparta przez lekszy lub lżejszy (ta ostatnia stała się standardowa). Dziś można spotkać wariant gwarowy lekciejszy, który próbuje bezpośrednio nawiązać do pełnej formy przymiotnika. ↩︎
- Trzecią osobę można pominąć, bo do tej roli angażowano tzw. zaimki anaforyczne, czyli zastępujące użyty wcześniej rzeczownik. ↩︎
- Rekonstrukcje podane w tabeli są przybliżone. Ich wzajemne relacje próbuje tłumaczyć kilka hipotez, a każda inaczej. Akcentowane formy jednosylabowe takie jak *tu, *twe, *me, *we, *ju często występują z wydłużoną samogłoską: *tū, *twē itd. ↩︎
Opis ilustracji
Ilustracja w nagłówku. Stosik książek na moim biurku podczas powstawania tego wpisu.
Tabele 1–4. Autor: Piotr Gąsiorowski 2024 (CC BY-SA 4.0).