Pozostałe części cyklu
Część 1: Zaproszenie
Część 2: Konary, gałęzie i gałązki drzewa rodowego
Część 3: Spółgłoski sprzed tysięcy lat
Część 5: Rdzenie i słowa
Część 6: Ach, te końcówki!
Część 7: Paleontologia językowa
Zachwyt nad doskonałością sanskrytu
Język staroindyjski (którego skodyfikowaną odmianę literacką nazywamy sanskrytem) miał pewną cechę, która bardzo ujęła europejskich językoznawców: minimalistyczny system samogłosek. W systemie tym istniały trzy samogłoski krótkie: /a, i, u/. Każda z nich miała odpowiednik długi: /aː, iː, uː/. Istniały ponadto dwie inne samogłoski długie, /eː, oː/, ale na odpowiednio wysokim poziomie abstrakcji można je było traktować jako połączenia /a/ + /i/ oraz /a/ + /u/, czyli dyftongi. Zresztą w okresie wedyjskim, poprzedzającym rozwój klasycznego sanskrytu, były one naprawdę dyftongami typu /ai, au/. Istniały też sanskryckie /ai, au/ (realizowane fonetycznie jako prawdziwe dyftongi), które z kolei wywodziły się z dawniejszych połączeń /aː/ + /i/ oraz /aː/ + /u/. W obocznościach pojawiających się w gramatyce staroindyjskiej samogłoski /i, u/ zachowywały się jak sylabiczne odpowiedniki półsamogłosek /j, w/ (konwencjonalnie zapisujemy je jako y, v).1 Można więc było uznać, że sanskryt posiadał tak naprawdę tylko jedną samogłoskę, /a/, a całą resztę systemu samogłoskowego można było wygenerować, podwajając tę samogłoskę lub łącząc ją z półsamogłoską.2
Tak zresztą analizowali system sanskrytu gramatycy staroindyjscy, z których najsławniejszym i najwybitniejszym był Pāṇini (IV w. p.n.e.). Jego model teoretyczny wywarł wielkie wrażenie na badaczach zapoznających się z nim ponad dwa tysiące lat później.3 Sformalizowane reguły gramatyczne Pāṇiniego, opisujące fleksję i słowotwórstwo sanskrytu, biły na głowę ówczesne osiągnięcia językoznawstwa europejskiego. Sanskryt był postrzegany jako język „kunsztownej budowy; doskonalszy niż greka, bogatszy niż łacina i bardziej wyrafinowany niż obie”.4 Nic dziwnego, że elegancki system samogłosek, w którym – jak w algebrze – zaczynając od jednego elementu, można było otrzymać całą resztę za pomocą prostych operacji formalnych, uznano za tożsamy z systemem praindoeuropejskim. Uważano też, że inne języki rodziny zepsuły ten pierwotnie doskonały system, wprowadzając zbędne komplikacje.
Sanskryt strącony z piedestału
Jednak około roku 1877 kilku językoznawców niezależnie od siebie odkryło, że prostota staroindyjskiego systemu samogłosek (występującego także w pozostałych językach indoirańskich) była wtórna względem tego, co widzimy w łacinie lub grece. W obu tych językach mamy układ pięciu samogłosek krótkich /a, e, o, i, u/; oprócz nich występują także samogłoski długie i dyftongi. Badacze doszli do wniosku, że bardzo wcześnie w historii języków indoirańskich pierwotne samogłoski *a, *e, *o uległy utożsamieniu: wszystkie przybrały tę samą wymowę *a. Ich długie odpowiedniki także spłynęły w jedną głoskę długą *ā, a połączenia z półsamogłoskami, takie jak *ej, *oj lub *aj, utożsamiły się pod postacią dyftongu *ai, z którego powstało sanskryckie /eː/. Ale skąd wiadomo, że to system indoirański jest innowacją? Bo tu i ówdzie dawny kontrast między *e a *o lub *a pozostawił wyraźne ślady. Na przykład greckiemu ko odpowiada staroindyjskie ka, ale greckiemu ke – staroindyjskie ca, ze spółgłoską wymawianą /tɕ/. To zmiękczenie jest dowodem, że samogłoska była pierwotnie przednia, podobnie jak w grece. W rezultacie upadła wiara w nadzwyczajny konserwatyzm sanskrytu i podręczniki językoznawstwa historycznego trzeba było napisać od nowa (co niebawem uczyniono).
Jak dziś rekonstruujemy system samogłosek praindoeuropejskich? Panuje ogólna zgoda, że zawierał on samogłoski *e, *o. Istniały też samogłoski wysokie *i, *u, które w wielu przypadkach można traktować jako sylabiczną realizację półsamogłosek *j, *w. Nie zawsze jednak taka analiza jest uzasadniona, zatem można przyjąć, że samogłoski wysokie funkcjonowały także jako samodzielne fonemy. W pewnych warunkach *e, *o, a czasem także *i, *u, miały odpowiedniki długie (*ē, *ō). Główny nierozstrzygnięty spór dotyczy statusu samogłoski otwartej *a. Istniała ona niewątpliwie w języku praindoeuropejskim; pytanie tylko, czy była osobnym fonemem, czy jedynie wariantem samogłoski *e w szczególnych otoczeniach fonetycznych. Do tej kwestii jeszcze wrócimy.
Apofonia, czyli gra samogłosek
W gramatyce języków indoeuropejskich szczególną rolę odgrywa wymiana samogłosek, nazywana także z niemiecka ablautem lub z grecka apofonią. Polega ona na tym, że w danym morfemie (np. rdzeniu czasownikowym) występuje samogłoska *e, która w odmianie gramatycznej lub pod wpływem operacji słowotwórczych może zniknąć (zwłaszcza w sylabie nieakcentowanej) lub ulec wymianie na *o, podczas gdy szkielet spółgłoskowy pozostaje niezmienny. Na przykład rdzeń *preḱ- o znaczeniu ‘poprosić, zapytać’ miał warianty *proḱ- oraz *pr̥ḱ-. W tym ostatnim wskutek zaniku samogłoski spółgłoska wibrująca *r przejmowała jej funkcję, stając się ośrodkiem sylaby.5 Rdzeń *wejd-, oznaczający ‘ujrzeć’, miał warianty *wojd- i *wid- (tu z kolei półsamogłoska *j przejmowała rolę samogłoski, zmieniając się w *i).
A zatem morfem praindoeuropejski istniał w kilku formach obocznych różniących się barwą samogłoski, jej obecnością bądź nieobecnością, ewentualnie długością. Te odmienne stany samogłoskowe nazywamy stopniami apofonicznymi. Na przykład *proḱ- reprezentuje stopień *o, a *pr̥ḱ- nazywamy stopniem zerowym, zanikowym lub stopniem redukcji. Nie tylko *r, *j, ale też pozostałe spółgłoski sonorne (*m, *n, *l, *w) mogły się zachowywać w ten sam sposób, stając się sylabiczne (*m̥, *n̥, *l̥, *u) w otoczeniu spółgłoskowym, gdy zanikała sąsiadująca z nimi samogłoski. Na przykład rdzeń *gwhen- ‘uderzać, zabijać’ miał warianty *gwhon-/*gwhn-. Jeżeli do tej ostatniej formy dodawano przyrostek zaczynający się na spółgłoskę, *n, uwięzione między spółgłoskami, stawało się sylabiczne: *gwhn̥-. Czasem w obrębie rdzenia występował więcej niż jeden kandydat do przejęcia funkcji samogłoski. Decydowało wtedy otoczenie fonetyczne, nie zawsze w oczywisty sposób: rzeczownik *ḱwon- ‘pies’ miał dopełniacz liczby pojedynczej *ḱun-es, ale miejscownik liczby mnogiej *ḱwn̥-su.
Ferdynand de Saussure zaprowadza porządek
Badaczem, który w pełni usystematyzował tę „grę samogłosek” w postaci spójnego modelu teoretycznego, był szwajcarski językoznawca Ferdinand de Saussure. Dziś znany jest powszechnie jako ojciec językoznawstwa dwudziestowiecznego i nowoczesnej teorii języka. Zawdzięcza tę reputację sile oddziaływania Kursu językoznawstwa ogólnego (1916) – wydanej przez jego uczniów pośmiertnej kompilacji notatek z wykładów mistrza. Jednak przez całe życie słynął głównie jako indoeuropeista i językoznawca historyczny. Jedyna monografia, jaką opublikował za życia, poświęcona była w całości systemowi samogłosek indoeuropejskich, a w szczególności analizie oboczności samogłoskowych w formach gramatycznych. Ukończył ją w roku 1878, mając zaledwie 21 lat, podczas studiów w Lipsku, który był ówczesną Mekką indoeuropeistyki.
Oprócz tego, co streściłem powyżej (i co do czego zgadzali się indoeuropeiści pod koniec XIX w.), Saussure odkrył jeszcze coś intrygującego. Istniały mianowicie rdzenie rekonstruowane jako zawierające długą samogłoskę, np. *stā- stanąć’ albo *dō- ‘dać’. Nie wykazywały one typowej wymiany typu *e/*o. Zamiast tego w ich stopniu zredukowanym pojawiało się coś, co rekonstruowano jako samogłoskę słabą *ə (która np. w łacinie rozwijała się w /a/, a w sanskrycie w /i/). Porównując dziwne zachowanie tych rdzeni z przypadkami bardziej typowymi, Saussure doszedł do wniosku, że wymianę typu *stā-/*stə- można sprowadzić do tego samego schematu co inne oboczności samogłoskowe. Wystarczy tylko założyć, że występowała w nich głoska o nieznanej wymowie, ale powodująca określone efekty fonetyczne. W omawianym przykładzie Saussure oznaczył ją symbolem *A i założył, że ten hipotetyczny segment zachowywał się podobnie jak spółgłoski nosowe, płynne lub półsamogłoski. Mógł teraz zrekonstruować czasownik ‘stanąć’ jako *steA- z wariantem zredukowanym *stA-.
W formie ze stopniem *e zagadkowa głoska ostatecznie zanikła, ale wcześniej spowodowała zmianę brzmienia samogłoski, a na pożegnanie zostawiła po sobie jej wydłużenie zastępcze: *steA- > *staA- > *stā-. Z kolei w stopniu zanikowym *A stawało się sylabiczne, a w językach potomnych przekształcało się w samogłoskę *ə. Analogicznie zamiast *dō-/*də- można było rekonstruować *deO-/*dO- z inną tajemniczą głoską, która tym się różniła od *A, że nadawała sąsiadującemu z nią *e barwę *o.6
Błyski geniuszu mają to do siebie, że nagle rozświetlają także inne, na pierwszy rzut oka niezwiązane zjawiska. Mamy na przykład morfemy z pozoru dwusylabowe, takie jak rdzeń czasownikowy ‘pożreć’, rekonstruowany jako *gwerə-, a w stopniu zanikowym *gwr̥̄- (z długą spółgłoską sylabiczną). Jeśli zmodyfikujemy rekonstrukcję, wprowadzając głoski postulowane przez Saussure’a, dostajemy *gwerX-/*gwr̥X- (gdzie *X oznacza któryś z segmentów *A lub *O). Domniemana długa spółgłoska sylabiczna staje się zbędna. Jej refleksy w językach potomnych wynikają ze specyficznego rozwoju połączenia *r̥X. Również długie *ī , *ū okazują się w wielu przypadkach sprowadzalne do połączeń odpowiedniej samogłoski krótkiej z którąś z głosek Saussure’a. Na przykład rdzeń *pewə-/*pū- ‘czyścić’ powinien wg Saussure’a być przedstawiany raczej jako *pewX-/*puX- o strukturze podobnej jak *lewk-/*lowk-/*luk- ‘zaświecić’.
Hipoteza niesłusznie zlekceważona
Mimo swojej elegancji i mocy wyjaśniającej koncepcja Saussure’a miała dla ówczesnych językoznawców jedną kardynalną wadę: postulowane w niej głoski nie zachowały się w żadnym znanym języku. Została zatem potraktowana jako ćwiczenie wyobraźni studenta ze Szwajcarii – oryginalne, ale nazbyt wydumane. Całkowicie zignorowali tę „abstrakcyjną spekulację” indoeuropeiści niemieccy z tzw. szkoły neogramatyków, wiodący wówczas prym w swojej dziedzinie. W ich rekonstrukcji, uchodzącej za modelową, nadal widniały długie samogłoski wymieniające się ze słabym *ə. Jeśli ktoś w ogóle traktował hipotezę Saussure’a poważnie i próbował dociekać, czym mogły być proponowane przezeń tajemnicze głoski, byli to raczej badacze spoza głównego nurtu. Wśród tych ekscentryków był duński językoznawca Hermann Møller. Uzupełnił on model Saussure’a, postulując trzeci hipotetyczny segment, *E, żeby wyjaśnić zachowanie rdzeni takich jak *dhē-/*dhə- ‘położyć’ (z pierwotnego *dheE-). Møller zauważył również, że głoski tego typu mogły występować przed samogłoską, wpływając na jej brzmienie, ale nie powodując wydłużenia, np. *Aeǵ- > *aǵ- ‘poganiać, prowadzić’ albo *Ees- > es- ‘być’.
Møller był zwolennikiem hipotezy o bliskim pokrewieństwie języków indoeuropejskich i semickich. Poszukując odpowiedniości uzasadniających ten pogląd, porównał *E, *A, *O z semickimi spółgłoskami gardłowymi i krtaniowymi, niezbyt poprawnie określanymi zbiorowo jako „laryngalne”. Ważnym krokiem naprzód było postawienie tezy, że głoski Saussure’a były spółgłoskami szczelinowymi (które być może posiadały warianty sylabiczne). W tej zmodyfikowanej postaci hipoteza Saussure’a zaczęła być nazywana teorią laryngalną. Zdobyła ona uznanie wśród innych poszukiwaczy pokrewieństw indoeuropejsko-semickich, ale czołowi indoeuropeiści wciąż trzymali się kanonicznej rekonstrukcji skodyfikowanej przez neogramatyków – Brugmanna i Delbrücka (patrz tu, przypis 2). Na domiar złego brak postępów w uzasadnianiu wspomnianego pokrewieństwa spowodował, że językoznawcy stracili zainteresowanie teorią laryngalną, kojarząc ją ze zdeprecjonowaną koncepcją „indosemicką”, która zabrnęła w ślepy zaułek.
Jerzy Kuryłowicz przybywa z odsieczą
Tymczasem w Polsce zaczynał swoją błyskotliwą karierę były porucznik armii austrowęgierskiej, a po I wojnie światowej absolwent Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, Jerzy Kuryłowicz. W roku 1927 opublikował on rozdział w monografii zbiorowej poświęcony „indoeuropejskiemu ə” (jak wówczas określano głoski Saussure’a), oraz hetyckiemu h. Świeżo odkryty język hetycki od niedawna był uznawany za członka rodziny indoeuropejskiej. Kuryłowicz zauważył, że w wielu słowach hetyckich występuje tylnojęzykowa spółgłoska szczelinowa h o przybliżonej wymowie [χ] w miejscach, gdzie analizy Saussure’a lub Møllera przewidywały występowanie fonemu *A.7 To były właśnie te „konkretne ślady”, których tak brakowało neogramatykom. Oznaczało to, że przynajmniej część przewidywań teorii laryngalnej została potwierdzona empirycznie na podstawie nowych danych. Zresztą nie tylko całkiem nowych: w artykule z tego samego roku Kuryłowicz rozwinął sugestię Saussure’a, że głoska *A może być odpowiedzialna za pewne „efekty specjalne” w językach indoirańskich (na przykład przydech spółgłoski zwartej, po której następowała laryngalna).8
Obserwacje Kuryłowicza odwróciły złą passę teorii laryngalnej, która szybko (choć nie bez oporu konserwatystów) zyskała zwolenników w indoeuropeistyce głównego nurtu i stała się integralną częścią standardowej rekonstrukcji prajęzyka oraz nowej teorii struktury rdzeni indoeuropejskich, o której będzie mowa w kolejnym odcinku. Spółgłoski laryngalne odpowiadające symbolom *E, *A, *O zaczęto oznaczać *h1, *h2, *h3, żeby podkreślić ich spółgłoskowy charakter. Przez długi czas uważano, że miały one warianty sylabiczne (oznaczane często *ə1, *ə2, *ə3), ale obecnie ten pogląd stracił na popularności. Uważa się raczej, że „indoeuropejskie *ə” pochodzi od słabej samogłoski wstawnej, która służyła do rozbijania trudno wymawialnych grup spółgłoskowych, a w niektórych językach potomnych pojawiała się w sąsiedztwie laryngalnych wciśniętych między inne spółgłoski. Na przykład słowo *ph2ter‐ ‘ojciec’ realizowane było jako [pəħter-], stąd łacińskie pater, staroindyjskie pitar- albo staroangielskie fæder. Samogłoska w pierwszej sylabie nie jest kontynuacją samego *h2, tylko refleksem króciutkiej samogłoski wstawionej dla ułatwienia wymowy.
Nowy model laryngalny i niepewność w sprawie *a
Kiedy już przyzwyczajono się do realności spółgłosek laryngalnych i włączono je do modelu standardowego jako pełnoprawne fonemy praindoeuropejskie, zaczęto odkrywać ich ślady tam, gdzie wcześniej je przeoczono. Na przykład akcent intonacyjny języków bałtosłowiańskich w wielu przypadkach zależy od pierwotnej obecności lub nieobecności laryngalnych. Nie brak dowodów, że w grupie indoirańskiej laryngalne istniały jako spółgłoski już po rozdzieleniu się języków irańskich i indoaryjskich, ale dopiero niedawno zwrócono baczniejszą uwagę na fakt, że w niektórych językach irańskich laryngalna *h2 (szczególnie odporna na „erozję” fonetyczną) zachowała się do dzisiaj jako spółgłoska szczelinowa tylnojęzykowa [x] lub krtaniowa [h]. Na przykład praindoeuropejska nazwa niedźwiedzia, *h2r̥tḱos, pojawia się w języku perskim jako xers, a w kurdyjskim jako hirč.
Na fali entuzjazmu po odkryciu śladów laryngalnych w hetyckim i innych językach anatolijskich zaczęto im przypisywać w sposób dość arbitralny wywoływanie różnych skutków fonetycznych, a także mnożyć ich liczbę. Pojawiły się rekonstrukcje praindoeuropejskie, w których liczba fonemów laryngalnych urosła do około tuzina. Z drugiej strony zwolennicy rekonstrukcji tradycyjnej próbowali znaleźć kompromis między niechęcią do nowinek a ustąpieniem wobec ciężaru materiału dowodowego. W rezultacie gotowi byli uznać istnienie jednego fonemu typu /h/. Po kilkudziesięciu latach ustabilizował się model zbliżony do propozycji Møllera. Wygląda na to, że liczby laryngalnych nie da się sprowadzić poniżej trzech, a z kolei postulowanie liczby większej niż trzy nie wnosi nic do wyjaśnienia znanych faktów.
Podsumujmy: po rozpadzie wspólnoty praindoeuropejskiej *h1, *h2, *h3 wymawiane były w poszczególnych językach coraz słabiej i wykazywały skłonność do zaniku.9 Spośród nich trzech *h1 nie wpływało na barwę sąsiedniej samogłoski; *h2 powodowało zmianę *e w *a, a *h3 – zmianę *e w *o. Ponadto zanik spółgłoski laryngalnej po pełnej samogłosce (przed spółgłoską lub na końcu wyrazu) powodował jej wzdłużenie zastępcze. Na przykład praindoeuropejskie rdzenie czasownikowe ‘położyć’, ‘stanąć’ i ‘dać’ na stopniu apofonicznym *e wyglądały tak: *dheh1‐, *steh2‐, *deh3‐ (realizowane fonetycznie jako *dheh1‐, *stah2‐, *doh3‐). Po zaniku laryngalnych w większości języków potomnych zrobiło się z tego *dhē- *stā-, *dō-, jak w klasycznych rekonstrukcjach dziewiętnastowiecznych.
Tu powraca problem samogłosek *a, *ā. Wiadomo, że w większości przypadków mamy do czynienia z praindoeuropejskim *e o barwie zmienionej pod wpływem *h2; np. greckie ágō ‘prowadzę’ pochodzi od rdzenia *h2eǵ- (wymawianego *h2aǵ-). Trzeba jednak postawić pytanie, czy w praindoeuropejskim istniało także *a innego pochodzenia. W przypadku barwy samogłoskowej *o wiemy, że tak było. Niektóre wystąpienia praindoeuropejskiego *o, *ō pochodzą od *e zmienionego przez wpływ *h3, ale inne wynikają z reguł apofonii i nie mają nic wspólnego z oddziaływaniem spółgłosek laryngalnych.
Co do *a, zdania są podzielone. Moim zdaniem pierwotne *a pochodzenia „nielaryngalnego” istniało, choć było rzadsze niż *e/*o i odgrywało skromniejszą rolę w gramatycznej wymianie samogłosek. Postulowanie pierwotnego *a w rzeczownikach takich jak *(h)nas- ‘nos’10, *sal- ‘sól’, *ǵhans- ‘gęś’ albo w czasownikach takich jak *h1jaǵ- ‘czcić’ wydaje mi się rozwiązaniem oszczędniejszym, a przez to rozsądniejszym, niż upychanie na siłę *h2 gdzieś wewnątrz rdzenia tylko po to, żeby „zabarwić” samogłoskę; następnym krokiem jest bowiem postulowanie specjalnych zmian dźwiękowych tylko po to, żeby wyjaśnić, dlaczego to *h2 zachowuje się nie tak, jak należałoby się spodziewać. Wydaje się, że *a miało własny schemat oboczności: krótkie *a wymieniało się z długim *ā, a czasem także z zerem (stopień zanikowy). Istniały zatem warianty takie jak *h1jāǵ-/*h1jaǵ-/*h1iǵ-. Kwestia ta pozostaje jednak otwarta.
Wszystkie powyższe zawiłości trzeba było niestety wyjaśnić, żebyśmy mogli się przyjrzeć słowom praindoindoeuropejskim, w których tworzeniu i odmianie oboczności samogłoskowe (często związane z przesunięciami akcentu) odgrywały fundamentalną rolę. Zapraszamy zatem do lektury kolejnego odcinka poświęconego słownictwu prajęzyka.
Przypisy
- Podobnie sylabiczne r̥ i l̥ (w standardowej notacji fonetycznej /r̩, l̩/) funkcjonowały w staroindyjskim jako sylabiczne odpowiedniki zwykłych /r, l/. Warto tu zauważyć, że indoeuropejskie *r i *l utożsamiły się już w języku praindoirańskim i choć sanskryt miał /l/ nowszego pochodzenia, była to spółgłoska znacznie rzadsza niż /r/. Sylabiczne /l̩/ było skrajnie rzadkie. Występowało w zasadzie tylko w odmianie czasownika kl̥p- ‘formować, układać się w porządku’. ↩︎
- Podobnie jak w dzisiejszym hindi, staroindyjska wymowa krótkiego a była nieco inna niż długiego ā (mniej otwarta i zbliżona do [ə]) ale nie przeszkadza to w analizowaniu samogłoski długiej jako sekwencji dwu samogłosek krótkich. ↩︎
- Jest to tym bardziej godne uwagi, że uczeni indyjscy w tym okresie nie używali pisma. Podobnie jak reszta klasycznej literatury sanskrytu, traktaty językoznawcze Pāṇiniego były komponowane w formie ustnej i przekazywane w tej postaci z pokolenia na pokolenie. Zapisano je wiele stuleci później. Recytacja najważniejszego z nich (Aṣṭādhyāyī) zajmuje około 2 godzin. ↩︎
- Tak to ujął William Jones w słynnym odczycie (1786), w którym pojawiła się koncepcja pokrewieństwa języków indoeuropejskich. ↩︎
- Istniał też wariant oboczny *prēḱ- ze wzdłużeniem samogłoski. ↩︎
- Bliską analogią jest zanik spółgłoski /r/ przed spółgłoską lub na końcu wyrazu w brytyjskim angielskim (w słowach takich jak card, bird, bear). Miał on miejsce w XVIII–XIX w. Zanikające /r/ spowodowało zarówno zmianę brzmienia poprzedzającej samogłoski, jak i jej wydłużenie. Wspominam o tym dla podkreślenia, że w efektach fonetycznych zaproponowanych przez Saussure’a nie było nic magicznego ani niespotykanego. ↩︎
- Jej wymowę można było w przybliżeniu ustalić, bo Hetyci posługiwali się sylabicznym pismem klinowym zapożyczonym od Asyryjczyków, którego znaki miały znaną wartość fonetyczną. ↩︎
- Obecnie wiemy, że także *h3 pozostawiło w językach anatolijskich refleksy spółgłoskowe podobne jak *h2. Niestety w roku 1927 ani Saussure’a, ani Møllera nie było już wśród żywych, ominęła ich zatem zasłużona satysfakcja z empirycznego potwierdzenia śmiałej hipotezy. ↩︎
- Najszybciej zanikało *h1, a największą trwałością odznaczało się zwykle *h2. ↩︎
- Słowo to prawdopodobnie zawierało początkową spółgłoskę laryngalną, ale trudno stwierdzić którą, stąd użycie w rekonstrukcji *h bez indeksu. ↩︎
Opis ilustracji
Ilustracja w nagłówku. Bohaterowie dzisiejszego odcinka. Od lewej: Ferdinand de Saussure (1857–1913), Hermann Møller (1850–1923) i Jerzy Kuryłowicz (1895–1978). Źródło: Wikipedia (domena publiczna).
Ryc. 1. Znak indyjskiego pisma devanāgarī oznaczający krótkie /a/, podstawowy element sanskryckiego systemu samogłosek. Devanāgarī jest od średniowiecza używane do zapisywania literatury wedyjskiej i sanskryckiej (wcześniej przekazywanej ustnie); służy także do zapisu ponad 100 języków współczesnych Indii. Pochodzi od starszego pisma brāhmī, wprowadzonego w Indiach w III w. p.n.e.
Ryc. 2. Fragment książki Saussure′a Mémoire sur le système primitif des voyelles dans les langues indo-européennes (Rozprawa o pierwotnym systemie samogłosek w językach indoeuropejskich, [1878] 1879), ilustrujący żelazną logikę autora. Źródło: Wikisource (domena publiczna).
Ryc. 3. Zapis klinowy hetyckiego słowa ha-an-za = hanz [χants] ‘z przodu’. Jest to forma zachowanego w grupie anatolijskiej rzeczownika hant- 'czoło, przód’ < *h2ant‐. Miejscownik *h2anti ‘na czele, z przodu’ stał się w różnych językach źródłem przysłówków i przyimków o znaczeniu ‘przed, przeciw’ (greckie antí, łacińskie ante). Rdzeń hant- był jednym z pierwszych, na które zwrócił uwagę Jerzy Kuryłowicz, identyfikując ich początkowe h jako refleks *h2.