Metanol zabija w Azji

Ostatni tydzień przyniósł tragiczne wieści z Laosu. W mieście Vang Vieng, niezwykle popularnym przystanku na szlaku turystów zwanych backpackersami, zmarło 6 osób (turyści z USA, Danii, Wielkiej Brytanii i Australii), a kilkanaście innych osób w ciężkim stanie trafiło do szpitala. Przyczyna zatrucia był metanol, którym skażone były drinki spożywane przez wszystkich turystów w jednym z hosteli. Według relacji przed wyjściem do lokalnych barów turyści dostali darmowe „shoty” (kieliszki z alkoholem) w hostelu, w którym mieszkali. Takie darmowe drinki często są oferowane turystom w zamian za pozytywne opinie w internecie. Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie – objawy typowe do zatrucia alkoholem metylowym i mimo szybkiej hospitalizacji 6 osób (w tym dwie niespełna 20-latki) niestety nie przeżyło.

Informacja prasowa o śmiertelnym zatruciu (BBC News)

Wbrew pozorom nie jest to nic nowego w tym rejonie świata. Południowo-wschodnia Azja to wciąż słabo rozwinięte kraje, a przypadki masowych zatruć metanolem zdarzają się dosyć często w biedniejszych krajach, zwłaszcza tych leżących wzdłuż rzeki Mekong (Tajlandia, Kambodża, Wietnam). Kraj taki jak Laos – jeden z najbiedniejszych i najsłabiej rozwiniętych jest idealnym miejscem dla szemranych producentów alkoholu, którzy wykorzystują brak przepisów oraz regulacji w sektorze hotelowym i gastronomicznym. Pomimo częstych ostrzeżeń placówek konsularnych różnych krajów przed spożywaniem alkoholu w podejrzanych miejscach (uliczne bary i hostele), turyści wciąż padają ofiarami zatruć. Problemem są także lokalne małe wytwórnie alkoholu, które często dodają tani metanol do niskiej jakości drinków, dając wrażenie, że są to mocniejsze alkohole. W 2018 r. w Indonezji ponad 100 osób zmarło na skutek spożycia napojów alkoholowych skażonych metanolem. Często dotyczy to najbiedniejszej części tamtejszego społeczeństwa, przez co nie jest to nagłaśniane w mediach na świecie. Dla podróżujących turystów rada może być tylko jedna: wystrzegać się spożywania alkoholi z niewiadomych miejsc i robionych na miejscu (drinki, koktajle). Lepiej kupować takie produkty w sklepach i w butelkach z banderolami, to przynajmniej minimum ostrożności.

Nie będę tu robił wykładu z chemii o metanolu, ale chciałbym krótko przypomnieć jak zabójczo na organizm działa ten alkohol. Wypunktujmy wiec najważniejsze fakty:

  • Metanol to bezbarwna ciecz o ostrym zapachu i piekącym smaku, organoleptycznie jest praktycznie nie do odróżnienia od etanolu, co jest przyczyną tragicznych pomyłek i przypadkowego spożycia.  
  • Może znajdować się w alkoholu robionym domowymi sposobami lub kupionym z niepewnego źródła.
  • Jest znacznie bardziej toksyczny od etanolu
  • Zatrucie metanolem jest dla organizmu bardzo niebezpieczne. Już niewielka dawka może powodować ślepotę oraz poważne uszkodzenie narządów wewnętrznych.
POCZĄTKOWA FAZAROZWINIĘTA FAZACIĘŻKIE ZATRUCIE
Upojenie alkoholowe
Senność
Dezorientacja
Zawroty głowy
Ból brzucha
Nudności i wymioty
Zaburzenia świadomości
Zwiększona częstość oddechu
Obniżone ciśnienie tętnicze
Przyspieszone bicie serca
Śpiączka
Drgawki

Bardzo ostra niewydolność oddechowa

Ostre zapalenie trzustki

W późno rozpoznanych przypadkach zatrucia metanolem charakterystyczne są zaburzenia widzenia, które spowodowane są uszkodzeniem siatkówki i nerwów wzrokowych. W wielu takich przypadkach uszkodzenie narządu wzroku okazuje się nieodwracalne.

Jak reagować w przypadku, gdy mamy do czynienia z zatruciem metanolem? Tu, też wypunktuje główne etapy postępowania w takiej sytuacji:

  • Niezwłocznie wezwać Zespół Ratownictwa Medycznego
  • Podać odtrutkę –  Etanol 40%, co ma na celu powstrzymanie dalszego wchłaniania metanolu oraz spowolnienie metabolizmu tej substancji
  • Nieprzytomnego chorego ułożyć w bezpiecznej pozycji, aby nie zachłysnął się wymiocinami i monitorować jego oddech
  • Zapewnić poszkodowanej osobie komfort do czasu przyjazdu karetki
  • Nie spożywajmy alkoholu niewiadomego pochodzenia
  • W egzotycznych krajach kupujmy alkohol tylko w sprawdzonych miejscach
  • Nie kupujmy drinków w podejrzanych lokalach
  • Sprawdzajcie etykiety i banderole na butelkowanych napojach alkoholowych

www.doz.pl/czytelnia/a17073-Zatrucie_alkoholem__objawy_i_leczenie

www.ratownicy24.pl/zatrucie-alkoholem-metylowym-w-perspektywie-ratownika-medycznego/2/

Plakat ostrzegawczy (ze strony www.gov.pl)

Wyjmijcie rozsądek z kieszeni – czyli  gorzka refleksja o wypadkach z chemią w roli głównej

Z zawodu jestem chemikiem i z coraz większym niepokojem czytam prasowe doniesienia (niestety coraz częstsze) o tragicznych zdarzeniach i wypadkach w Polsce, w których pojawiają się słowa: chemikalia, zatrucia, toksyny itp. W zasadzie nie ma tygodnia, żeby w mediach nie pojawiały się tego typu informacje.

Informacje medialne o tragicznych wypadkach.

To, co często łączy te wszystkie zdarzenia, to udział w nich dzieci, niestety często jako ofiar śmiertelnych oraz, co trzeba stanowczo podkreślić, ludzka bezmyślność. Oczywiście każdą sprawę osobno się bada i są specjaliści, którzy wydają potem opinie co do przyczyn i dokładnych okoliczności wypadku, ale w wielu przypadkach to właśnie brak rozsądku i odpowiedzialności dorosłych osób często stoi za wielkimi rodzinnymi tragediami. Wśród tych najczęstszych zdarzeń są zatrucia tlenkiem węgla, zatrucia grzybami (muchomorami), przypadkowe połkniecie toksycznych chemikaliów, czy (to te ostatnie przypadki w Polsce) śmiertelne zatrucia toksycznymi gazami ze środków na gryzonie.

Słuchając o tych wypadkach, w miarę poznawania dokładnych okoliczności, nierzadko mam wrażenie (nie tylko jako chemik), że tych wszystkich sytuacji można było uniknąć. Wystarczyła odrobina rozsądku i rozwagi.

Cichy zabójca, jak nazywany jest tlenek węgla, co roku zabija wiele osób. Przyczyna jest najczęściej niepełne spalanie w wyniku kiepskiej wentylacji lub zbyt szczelnych pomieszczeń. Z tego powodu warto wietrzyć łazienki (z piecykami gazowymi) i nie zasłaniać kratek wentylacyjnych. Ale podstawowym urządzeniem w domach z piecami, piecykami i kotłowniami powinien być czujnik CO! To małe „pudełko” kosztuje kilkadziesiąt złotych (najprostsza wersja) i nie ma właściwie żadnego usprawiedliwienia do oszczędzania na czymś, co może uratować życie. Kupcie, jeśli was to dotyczy! A dodatkowo przeczytajcie wpis, który już kiedyś się u nas pojawil: Czad zabija!

Polska grzybami stoi i w okresie wysypów kto żyw biegnie z koszykiem do lasu. Są wśród grzybiarzy amatorzy gatunków „blaszkowych” takich jak gąski, pieczarki, gołąbki (sam nim jestem). To grzyby, które są najczęściej mylone z muchomorem sromotnikowym, który co jakiś czas zbiera tragiczne żniwo w naszym kraju (o zatruciach polecamy wpis: „Amanityna, czyli śmierć na grzybobraniu”). Czy doprawdy trzeba w te grzybowe uczty wciągać dzieci? Ich świat nie zawali się chyba, jeśli nie zjedzą jakiegoś okazu, za którym tata i mama biegali po lesie pół dnia. Odpuśćmy dzieciom grzyby! Celowo opuszczam tu apel o rozwagę dorosłych, bo to jest raczej oczywiste – jeśli nie znamy się dobrze na grzybach, to może darujmy sobie nadmierne ryzyko. Czy wiecie, że grzyby można zanieść do najbliższego Sanepidu, żeby sprawdzili, czy są jadalne? Może warto zostawić rozpoznanie fachowcom?

Wiele wypadków związanych jest z przypadkowym (choć do uniknięcia) spożyciem substancji chemicznych przez dzieci, ale też dorosłych. Kret do rur, pozostawione opakowania z lekami, zużyte baterie itp. To tylko kilka przykładów. Przypadki z ostatnich miesięcy to zatrucia (prawdopodobnie) fosforowodorem uwolnionym ze środka na gryzonie. Bez wdawania się w dyskusje o szczegółach, to jedno jest pewne: zawsze należy zachować ostrożność przy obchodzeniu się z chemikaliami. Bez względu na to, czy mówimy o środkach do zabijania szkodników, czy o małych bateryjkach „paluszkach”. Zamiast litanii chemicznych mądrości, po prostu wypunktujmy to, co ważne:

CZYTAJCIE ETYKIETY I INSTRUKCJE – wszystkie niezbędne informacje o tym, jak obchodzić się z daną substancją i jak ją stosować oraz przechowywać, są w ulotce/pliku. Poświęćcie parę minut na zapoznanie się z charakterystyką. Poszukajcie w sieci stron z piktogramami ostrzegawczymi (to te małe obrazki ostrzegawcze na opakowaniach)– to naprawdę użyteczna wiedza.

UŻYWAJCIE PREPARATÓW/SUBSTANCJI ZGODNIE Z PRZEZNACZENIEM – jeśli trutkę trzeba umieścić na tacce w dobrze wentylowanym pomieszczeniu, to nie dawajcie tego do małego pudełka pod regałem. Nie chodźcie na skróty!

PRZECHOWUJCIE SUBSTANCJE ZGODNIE ZE WSKAZANIAMI – jeśli trzeba coś przechowywać w chłodnym miejscu z dala od światła to parapet na nasłonecznionym oknie nie jest dobrym pomysłem. Jeśli coś ma być trzymane z dala od dzieci, to niech to będzie zamykana szafka, gdzie wścibskie maluchy się nie dostaną.

ZWRÓĆCIE UWAGĘ NA DATĘ WAŻNOŚCI – to bardzo ważne. Pomijając żywność i jej datę przydatności do spożycia, to substancje chemiczne używane w domu (płyny, detergenty) też mają swój „czas życia”. W najlepszym razie płyn nie będzie się pienił lub czegoś nie zmyje, ale może się zdarzyć, że coś się rozłoży z wydzieleniem niezbyt miłego zapachu, albo krem się rozwarstwi i może nawet podrażniać skórę. Każda substancja/preparat ma swoją datę ważności – nie ignorujcie tego!

PYTAJCIE MĄDRZEJSZYCH OD SIEBIE, JEŚLI MACIE WĄTPLIWOŚCI – to chyba najtrudniejsze do realizacji, zwłaszcza w Polsce, gdzie większość ludzi „nie takie rzeczy ze szwagrem robiła”. Uwierzcie mi, że chemia jest tak samo interesująca jak niebezpieczna zwłaszcza, jeśli podejście do niej jest nonszalanckie i bezrefleksyjne.

JEŚLI W POBLIŻU SĄ DZIECI, SPRAWDZAJCIE WSZYSTKO DWA RAZY –jeśli coś jest dobrze schowane, to duża szansa, że dziecko tam zajrzy i to wyciągnie (to stara tradycja znana każdemu rodzicowi). W każdym domostwie znajdzie się coś, co może stanowić zagrożenie dla maluchów. Pomyślcie dwa razy, zanim odstawicie butelkę z Domestosem na półkę. Sprawdzajcie też „bezpieczne korki” (to te kręcące się dookoła zakrętki, które zabezpieczają otwarcie) – potrafią się zepsuć i można je z łatwością odkręcić. Dmuchajcie na zimne!

Piktogramy ostrzegawcze obowiązujące od 2015r. (Wikipedia)
Piktogramy ostrzegawcze starego typu, wycofane z użycia w 2015r. – patrz komentarz. (Wikipedia)

Na zakończenie napiszę tylko o tym, czego życzyłbym sobie jako konsument, chemik i ojciec dwójki dzieci. Chciałbym, żeby w resorcie odpowiedzialnym za szkolnictwo i edukację zaczęto w końcu myśleć przyszłościowo i pochylono się nad przedmiotami w szkołach, gdzie porusza się tematykę związaną z odpowiedzialnością i bezpieczeństwem konsumenta. Gdzie, jak nie w szkole, młodzież powinna uczyć się tego, jak postępować z różnymi substancjami, jak bezpiecznie pracować w określonych warunkach i jak identyfikować zagrożenia? To wiedza, która przydaje się potem w życiu. A jak wiadomo: czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał.

EM poleca (#17) – „Zaginieni. Historie ludzi, którzy przepadli bez śladu” – Anna Gronczewska

Statystyki zaginięć w Polsce mówią o kilkunastu tysiącach osób rocznie (w tym dzieci). Około 90-95% ludzi się odnajduje, ale kilka procent „zapada się pod ziemię”. Dzisiejsza książkowa rekomendacja to „Zaginieni. Historie ludzi, którzy przepadli bez śladu”. Jest to reportaż, zbiór kilkunastu spraw – zaginięć, jakie wydarzyły się w Polsce w ostatnich kilkudziesięciu latach (najstarsza sprawa to znikniecie dziewczynki w 1975r.). Oczywiście nie ma tu wszystkich przypadków, ale te najbardziej tajemnicze i do dzisiaj nierozwikłane. Okoliczności każdego z przedstawionych zdarzeń są niezwykle i kolejne rozdziały z pewnością wciągną czytelnika, a być może zachęcą do poznania tych historii bliżej i bardziej szczegółowo.

Zaginięcie pięcioosobowej rodziny Bogdańskich, zniknięcie (porwanie?) noworodka ze Szpitala w Kartuzach, zniknięcie staruszki z pielgrzymki do Wilna, nieznane losy dwóch dziennikarek to tylko niektóre z tych smutnych historii. Smutnych, bo żadna nie ma happy endu, a oprócz faktografii poznajemy też historie rodzin, które mierzą się z nieopisanym smutkiem i traumą. Losy rodzin zaginionych osób są potem często tragiczne (to w książce tez znajdziemy).

Autorka przedstawia wiele spraw i myślę, że czytelnicy wśród tych historii odnajdą jakąś bardziej znana w swoich okolicach – taką, którą ludzie żyli i o której się mówiło. Jedna z ukazanych spraw jest mi szczególnie znana. Jako że pochodzę z Zakopanego, to pamiętam dobrze sprawę dwóch zaginionych nastolatek – obie przepadły jak kamień w wodę i mimo dość szeroko zakrojonych poszukiwań (chociaż nie od razu) w okolicach Zakopanego, nigdy nie udało się ustalić co się z nimi stało.

Książka ma dość klasyczną strukturę jeśli chodzi o ten rodzaj reportażu – w pierwszej części pokazane są poszczególne przypadki zaginięć, krótko omówione, w dość skompensowanej formie, co ułatwia „podróż” przez książkę. Druga część to rozmowy z ludźmi, którzy w życiu zawodowym zajmują się zaginięciami, ale na innych poziomach. Mamy więc wywiad z przedstawicielką fundacji ITAKA, powstałej na bazie programu TV „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie” (czy ktoś jeszcze go pamięta?), policjantem z krakowskiego „Archiwum X”, jasnowidzem K. Jackowskim (pomógł przy wielu sprawach zaginięć) oraz M. Fajbusiewiczem (program TV „997”), który w jedną ze spraw był szczególnie zaangażowany. Każda z tych rozmów pokazuje problem zaginięć z innej perspektywy.

Książkę gorąco polecam, jest nieco przygnębiająca, ale zmusza do refleksji. Zarówno tej bardziej filozoficznej, dotyczącej ludzkiego życia i jego ulotności, ale też do tej bardziej przyziemnej, która podsuwa pytanie: jak to możliwe, że przy tych wszystkich zdobyczach techniki i nauki nie potrafimy odnaleźć, czy nawet trafić na jakiś ślad, który pozwoli rozwikłać tajemnice niektórych zaginięć.

Symbol programu „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie” (Wikipedia)

Tytuł: „Zaginieni. Historie ludzi, którzy przepadli bez śladu”

Autor: Anna Gronczewska

Rok: 2024

Wydawnictwo: RM