RATOWANIE KREMLA cz. 1

Plakat z 1922 roku: "Ameryka (pomaga) głodującym w Rosji". Wikimedia Commons
Plakat z 1922 roku: "Ameryka (pomaga) głodującym w Rosji". Wikimedia Commons

Wspomaganie, mniej lub bardziej aktywne, krwawego dyktatora na Kremlu przez Donalda Trumpa zaskoczyło wielu komentatorów – ale nie powinno. Owi komentatorzy wyrażali zdziwienie, że Ameryka Republikanów wspiera rzekomego wiecznego nieprzyjaciela, pogrobowca Rosji Sowieckiej i równie wrogiego ZSRR. Mnie jednakowoż jawne poparcie Pomarańczowego Kłamcy dla byłego pułkownika KGB zupełnie nie zdziwiło, albowiem Stany Zjednoczone już wcześniej uratowały Związek Radziecki przed upadkiem, i to nie mniej niż czterokrotnie.

Włodzimierz Iljicz Uljanow, ps. Lenin. (Wikimedia Commons)

Komunistyczna gospodarka nie działa. To prawda oczywista. I proszę mi tu nie startować z przykładami dzisiejszych gospodarek Chin i Wietnamu, bo one tylko udają komunistyczne, funkcjonując na zasadach kapitalizmu, trzymanego za twarz twardą ręką totalitarnego reżimu, z dziedziczeniem funkcji i udziałem wojska w firmach zagranicznych tudzież skuteczniejszym od Gestapo aparatem represji. Lenin, zamordowawszy tysiące Rosjan i okradłszy pozostałych przy życiu z rodzinnego majątku, szybko się przekonał, że marksistowska utopia gospodarcza w praktyce się nie sprawdza. Stąd jego sławetny NEP, pozornie tylko rozluźnienie komunistycznego gorsetu, a tak naprawdę ponowne wprowadzenie kapitalizmu w zgniłą materię ekonomiczną Rosji Sowieckiej. Powód był prosty – ludzie głodni buntują się prędzej niż najedzeni i mniej chętnie wykonują rozkazy.

Czerwoniec – waluta Rosji Sowieckiej. (Wikimedia Commons)

Próba pospiesznego podbicia zmęczonej pierwszą wojną światową Europy, podjęta w 1920 roku, nie powiodła się i bogactwa krajów zamożnego Zachodu pozostały nietknięte. Głód 1921 roku mógł potencjalnie zetrzeć w proch cały Czerwony Terror i strach zakotwiczony już w narodach sowieckiego imperium jako rezultat takich przejawów socjotechniki jak palenie i gazowanie całych wiosek, które ośmieliły się prosić o pożywienie. Czynnikiem dość istotnym okazał się dekret Lenina z 1919 roku, podług którego „nadmiar″ ziarna podlegał rekwizycji od chłopów – głodni wieśniacy często reagowali na przymusowe kontrybucje buntem. A totalitarny dyktator niczego przecież się bardziej nie boi aniżeli gniewu poddanych.

„Dar narodu amerykańskiego” – oficjalny plakat ARA. (Wikimedia Commons)

Państwo niemieckie, z potężnymi wpływami militarystów w kręgach władzy, chciało pomóc, ale nie dysponowało żadnymi rezerwami, by wykarmić leninowskiego kolosa. Niespodziewanie w sukurs brodatemu syfilitykowi z Kremla przyszedł naród wrogich imperialistów. American Relief Administration, której to organizacji przewodził Herbert Hoover, przyszły prezydent USA, została stworzona w 1919 przez Kongres i zaopatrzona przezeń w budżet w wysokości 100 milionów dolarów (mniej więcej 1,8 miliarda dolarów w dzisiejszych pieniądzach). Prywatne datki, często pochodzące od niezamożnych, ale pełnych empatii obywateli USA, wniosły do budżetu ARA kolejne 100 milionów. ARA wspomagała odrodzoną Polskę podczas jej wojny obronnej przeciw nawale sowieckiej, co nie podobało się sympatykom kremlowskiej władzy w kręgach amerykańskiej finansjery, już po cichutku czerpiącym zyski z zabronionego handlu z Sowietami.

Głodne Rosjanki klęczą przed przedstawicielem ARA. (Underwood & Underwood/Library of Congress/Wikimedia Commons)

Pojawiła się w owym okresie idea, dość naiwna, by Stany Zjednoczone uratowały społeczeństwo Rosji Sowieckiej przed śmiercią z głodu, zarazem demonstrując rzeczywistą wyższość kapitalizmu. Idea znalazła podatny grunt w Kongresie, znaleziono kolejne 20 milionów dolarów i w 1921 roku ARA zaczęła regularnie żywić 10 milionów sowieckich obywateli DZIENNIE. Udzielono także nieporadnym władzom z Kremla pomocy w opanowaniu potężnej epidemii tyfusu.

Dzieci żywione z zasobów ARA w Kazaniu, 1921-1922. (Wikimedia Commons)

American Relief Administration zakończyła żywienie ludności w Kraju Rad w 1923, gdy jej urzędnicy dowiedzieli się, że Sowieci z powrotem uruchomili eksport zboża z Ukrainy, którym płacili za uzbrojenie i licencje na uzbrojenie na Zachodzie. Zakupiono licencje na sprzęt lotniczy m.in. z Włoch, Wielkiej Brytanii, Francji i… USA, w tym licencję na amerykański silnik lotniczy Liberty L-12, na bazie którego potem skonstruowano m.in. sowieckie silniki dla czołgów. Być może właśnie informacja o zakupie licencji na tę jednostkę napędową najszybciej dotarła do struktur ARA. Ale władze na Kremlu i tak były zadowolone: przez całe dwa lata nie musiały się martwić o wyżywienie milionów obywateli, bo zajmował się tym amerykański podatnik. Kto wie, jak udałaby się konsolidacja władzy ludowej przez terror, gdyby ARA nie dostarczała żywności wrogiemu ustrojowi.

Silnik lotniczy Mikulin M-5, czyli tak naprawdę licencyjna wersja amerykańskiego silnika Liberty. (Wikimedia Commons)

Porażka w wojnie z Polską w 1920 roku dała Stalinowi lekcję. Wiedział, że Armia Czerwona musi stać się tak kosmicznie potężna i tak świetnie wyposażona, by nawet z idiotami w oficerskich mundurach była w stanie zająć całą Europę w jednym wielkim uderzeniu, rozprawiając się bez wysiłku ze wszystkimi armiami stawiającymi opór czerwonej nawale. W tym celu Rosja Sowiecka potrzebowała zaopatrzenia w ogromne ilości nowoczesnej broni i sprzętu pomocniczego, które musiały zostać wyprodukowane na miejscu. Tylko gdzie? Z przestarzałego już carskiego przemysłu zostały ruiny fabryk, zarośnięte chwastami. Wstępne próby uprzemysłowienia marksistowskiego raju siłami wyłącznie Niemiec nie w pełni się powiodły, głównie dlatego, że Moskwa chciała dostać zbyt wiele zbyt szybko. Nadto amerykańscy udziałowcy niemieckich banków, w obliczu słabości powersalskiej gospodarki Republiki Weimarskiej, nie byli w stanie udźwignąć wielkich inwestycji, których chciał Kreml. I tak banki te umożliwiły udzielenie przez Niemcy kredytów handlowych Rosji Sowieckiej, na które umowy odświeżano i przedłużano BEZ PRZERW aż do 1941 roku.

„Amerykański dar”, oficjalny plakat ARA. (Wikimedia Commons)

Moskwa potrzebowała silniejszego partnera w swoim pędzie do industrializacji, partnera, którym mogły być wyłącznie Stany Zjednoczone. Więcej na ten temat w następnym odcinku niniejszej serii.

cdn.

Autor

Piotr R Frankowski
Pisze i publikuje od 40 lat, o samochodach i samolotach od ponad 30. Laureat nagrody Global INMA i finalista corocznego konkursu Royal Automobile Club w dziedzinie "Outstanding Journalism". Pierwszy polski obywatel, który startował w wyścigu samochodowym w Le Mans. Wielokrotny uczestnik Festival of Speed w Goodwood. Stały współpracownik portalu moto.pl oraz miesięczników Octane i Aeroplane.

Możesz również polubić…

4 komentarze

  1. Chrisoporanku pisze:

    Super!
    „Z idiotami w oficerskich mundurach” – 🙂

    1
  2. Squirrel_lka pisze:

    Ciekawe, nie wiedziałam o tych powiązaniach.

    1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *