Ene, due, rabe, czyli więcej kosmicznej galarety

Pisałem już kiedyś o cyjanobakteriach z rodzaju Nostoc, których galaretowate kolonie, pęczniejące po deszczu, bywały w przeszłości brane za wydzielinę gwiazd lub planet, spadającą na Ziemię. Nie jest to jedyny przykład przypisywania pozaziemskiego pochodzenia różnym substancjom o dziwnym wyglądzie lub konsystencji. Przypuśćmy, że przechadzając się po lesie, natykamy się na coś zagadkowego, na przykład tajemniczą lepką, białą masę widoczną na ryc. 1. Zaglądamy w to samo miejsce dwa dni później i stwierdzamy, że masa rozpełzła się szerzej i zaczęła zmieniać barwę jak na ryc. 2.

Ryc. 1.

Nie jest to zwierzę, roślina ani grzyb, więc co? Może istota pozaziemska przyniesiona na Ziemię przez meteoryt? A może (jeśli lubimy teorie spiskowe) stwór wyhodowany w ramach tajnego projektu wojskowego, który wymknął się z laboratorium? Zwykle istnieje jakieś bardziej prozaiczne wyjaśnienie. W tym przypadku mamy do czynienia z dojrzewającym śluzowcem – siatecznicą olbrzymią (Brefeldia maxima), prawdopodobnie największą amebą, jaka żyje na naszej planecie.1 Nie jest ona wcale rzadka, ale trzeba trochę spostrzegawczości, żeby ją wypatrzyć podczas spaceru w lesie, i trochę wiedzy, żeby zrozumieć, co się widzi.

Inny śluzowiec, znany jako wykwit biały (Fuligo candida), widnieje na ilustracji w nagłówku. Jest to także stadium niedojrzałe (plazmodium), zmieniające kształt i przemieszczające się po podłożu w poszukiwaniu właściwego miejsca do wytworzenia zarodników. To właśnie fakt, że śluzowiec potrafi się poruszać i dość szybko zmieniać kształt, robi szczególne wrażenie.

Ryc. 2.

Ale nie tylko cyjanobakterie i śluzowce (a czasem też bezbarwne i przejrzyste owocniki niektórych grzybów) potrafią nas zaskoczyć. Kilka tygodni temu w pobliżu leśnego bagienka w wielkopolskiej Puszczy Zielonce natknąłem się na dziwne zwoje szklistej galarety leżącej luźno na powierzchni ziemi, jak na ryc. 3. Doniesienia o podobnych znaleziskach znane są od średniowiecza. Niektórzy przyrodnicy uważali, że jest to szczególna substancja produkowana w niewiadomym celu przez Ziemię i wysączająca się z gruntu wokół korzeni traw; inni uważali ją za pozostałość po „spadających gwiazdach”, stąd takie określenia jak niemieckie Sternenrotz (gwiezdny smark) albo francuskie gelée stellaire i angielskie star jelly (galareta gwiezdna). Istnieje także pseudonaukowa nazwa astromyxine (dosłownie: gwiazdośluzica). Według anegdotycznych doniesień galaretę tę najczęściej można znaleźć po przelocie roju meteorów. Zdarzało się, że przypisywano jej właściwości lecznicze i wykorzystywano ją jako składnik medykamentów.

Ryc. 3.

Po dziś dzień niektóre odmiany gwiezdnej galarety uchodzą za zagadkowe, niekoniecznie słusznie. Jeśli dokładniej zbadamy każdy przypadek, zwykle bez trudu znajdziemy racjonalne wyjaśnienie. To, co widzimy na ryc. 3, jest pochodzenia zwierzęcego, a konkretniej – żabiego. Nieszczęsny płaz, samica przed wiosennymi godami, została skonsumowana przez drapieżnika, najprawdopodobniej ptaka, a może kunę lub tchórza. W jej wnętrzu znajdowała się masa niezapłodnionych jajeczek otoczonych śluzowatym żelem, oraz sznury jajowodów, zwinięte w kłębki. Są one silnie higroskopijne (czyli chłoną wodę), toteż w żołądku drapieżnika spęczniały, zamiast ulec strawieniu. Drapieżnik pozbył się kłopotu, wymiotując na glebę. Możliwe też, że podczas pożerania żaby wnętrzności po prostu wylały się z jamy brzusznej i spęczniały na podlanej deszczem ziemi.

Czy hipotezę tę można jakoś potwierdzić, nie wykonując badań DNA? Owszem, tuż obok fragmentów galarety leżało coś, co widać na ryc. 4: masa złożona z kuleczek, także kleistych i galaretowatych, ale ciemnych. Łatwo się domyślić, że są to właśnie niezapłodnione jajeczka, które – gdyby żaba dożyła godów – stałyby się napęczniałą masą skrzeku w pobliskim mokradle.

Ryc. 4.

Jako ciekawostkę można wspomnieć fakt, że suszone jajowody żab, zwłaszcza z gatunku Rana dybowskii (żaba Dybowskiego), którego naturalny zasięg obejmuje rosyjski Kraj Nadmorski (okolice Władywostoku) i północno-wschodni kraniec Chin, są cenionym i poszukiwanym suplementem diety w chińskiej „medycynie naturalnej”. Namoczone przekształcają się w galaretę całkiem podobną do tej, którą pogardził drapieżny ptak lub ssak z wielkopolskich lasów. Czy rzeczywiście ma ona przypisywane jej działanie lecznicze i odżywcze, śmiem powątpiewać.2

Przypisy

  1. Według brytyjskiego znawcy śluzowców Bruce’a Inga rekordowe okazy siatecznicy mogą pokrywać powierzchnię ok. 1 m2 i osiągać masę 20 kg. Gatunek ten opisał w 1873 r. Józef Rostafiński, polski pionier badań nad śluzowcami, o którym wspominałem tutaj. ↩︎
  2. Rodzaj Rana obejmuje ponad 50 znanych gatunków i nie wiadomo, dlaczego akurat żaba Dybowskiego miałaby posiadać jakiekolwiek wyjątkowe właściwości. Wiadomo za to z całą pewnością, że zainteresowanie „tradycyjnej medycyny chińskiej” oznacza dla wielu gatunków zagrożenie wymarciem. ↩︎

Ilustracje

Wszystkie zdjęcia: Piotr Gąsiorowski (CC BY-SA 4.0).

Lektura dodatkowa

Bliskie spotkania trzeciego rodzaju z gwiezdną galaretą:
1. Meredith Bennett-Smith 2013, HuffPost (Wielka Brytania).
2. Piotr Jochymek 2015 (2021), blog Wyszedł z Domu (Polska).
3. Maciej Bonk 2020, blog Małe Rzeki (Polska).
4. Il tombe du ciel – le mystère de la gelée stellaire (Francja).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *