EM poleca (#22) – Stanisław Lem „Okamgnienie”

Czy bycie futurologiem to trudne zajęcie? Wydawałoby się, że nie, przecież i tak wiadomo, że wszelkie przepowiednie są funta kłaków warte, więc można pisać z sufitu wszelkie banialuki, byle się tylko z lekka kupy trzymały, a ciemny lud i tak to kupi. Są jednak futorolodzy, którzy swoją pracę traktują poważnie. Ba, mają odwagę, żeby swoje przepowiednie sprzed lat zrewidować, skrytykować, rozliczyć. Taki jest Stanisław Lem. Bo, wbrew pozorom, pisanie powieści science fiction to nie jest to, co Lem lubił najbardziej. Był filozofem, futurologiem, myślicielem, a dopiero gdzieś pod koniec – powieściopisarzem. 

„Okamgnienie” to próba milenijnego podsumowania stanu nauki w oparciu o rzetelną i możliwie aktualną wiedzę (rok 2000). Wiedzę obudowaną i rozszerzoną o filozofię nauki. Bo Lem był przede wszystkim filozofem nauki. Potrafił zauważyć perspektywy (albo ich brak) dotyczące wynalazku lub odkrycia i miał dar trafnego przewidywania dalszego ciągu. Myślę, tak na marginesie, że potrafiłby sensownie dokończyć „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. 

O czym jest książka? Po pierwsze często odwołuje się (i rozlicza się z tego, co tam napisał) do „Sumy technologicznej” (Summa technologiae) z 1964 roku. To monumentalne dzieło, napisane „lemowskim” językiem, pełnym neologizmów, było pierwszym, obszerniejszym podsumowaniem nauki i jej perspektyw z punktu widzenia początku lat 60. XX wieku. Lemowi, pozbawionemu dostępu do aktualnej literatury światowej, periodyków naukowych i kontaktów osobistych z globalnym naukowym światem, zupełnie to nie przeszkadzało (choć uwierało, wiadomo). Teraz (2000), po prawie 40 latach Lem podejmuje ten sam temat, ale już z perspektywy nowego tysiąclecia i swoich 80 lat. 

„Okamgnienie” jest podsumowaniem i wizją tych dziedzin nauki i związanej z nimi technologii, którymi interesował się zawsze: astronautyki, robotyki, informatyki, sztucznej inteligencji, cywilizacji pozaziemskich, fizyki, nieśmiertelności, inteligencji (ludzkiej), ewolucjonizmu. W każdej z nich okazuje się zdumiewająco dobrze zorientowany i to nie tylko faktograficznie, ale też kontekstowo i filozoficznie. W każdym poruszanym temacie widzi perspektywy i zagrożenia, a także wprowadza swoje własne, oryginalne przemyślenia. Podobnie jak w „Summie” widać, że czuje ciasnotę terminologiczną i kiedy tylko może posługuje się swoimi słynnymi neologizmami. Rzadko są one zwykłą sztuką dla sztuki, udziwnieniami, przeważnie dokładniej precyzują myśl autora niż terminy obiegowe. Tak czy owak książki nie czyta się tak płynnie jak powieść, często trzeba się zastanowić “co autor miał na myśli” i na koniec głośno krzyknąć „Aha!”. 

Książka sama w sobie jest bardzo zwięzła, więc bez sensu jest ją streszczać temat po temacie. Trzeba ją przeczytać, a mimo, że jest niewielkiego tonażu radziłbym przeznaczyć na nią kilka wieczorów.

Lem nigdy nie był optymistą, no może poza latami 50., kiedy pisał „Astronautów”. Już w „Powrocie z gwiazd”, klasycznej powieści science fiction, wyczuwa się gorycz niespełnienia i zawiedzione nadzieje. Takie podejście do przyszłości widać w „Okamgnieniu” jeszcze wyraźniej. Ostatni rozdział jest praktycznie potępieniem w czambuł poważnych (teoretycznie) periodyków światowych publikujących swoje przewidywania bliższej i dalszej przyszłości. Gorzki język, ironia i złośliwość biją z każdego lemowego zdania. O sztucznej inteligencji pisze „[..]zyskawszy wiedzę o tejże inteligencji sztucznej, stosowanej do suszenia jarzyn, a w szczególności cebuli, doszedłem do niezbitego przeświadczenia, że z rozszerzającego się – również kognitywistycznie – informacyjnego potopu nie ma ucieczki.

O podróżach na Marsa pisze tak: „Urządzono wielką aukcję, na której ten, kto da więcej, zostanie wyłącznym i szczęśliwym posiadaczem marsjańskiego modułu, który przepadł i zatracił się niedaleko bieguna owej planety, przy podanym jednocześnie małymi literkami zastrzeżeniu, że ów moduł będzie wprawdzie jego własnością, ale niełatwo osiągalną, ponieważ świeżo upieczony właściciel musi się pofatygować po to urządzenie na Marsa.” 

O rozwoju medycyny: „Nowotwory, których nieodwracalne wytrzebienie pisma fachowe i niefachowe ogłaszały już kilkanaście tysięcy razy, będą się, niestety, nadal miały doskonale.

Nawet awaria teleskopu Hubble’a, szczytu techniki przełomu tysiącleci, nie zdążyła się przed lemową krytyką ustrzec. 

Jednak nawet tu, w potoku kasandrycznych wizji, widać jego geniusz predykcyjny. Pisze o wysypie gadżetów elektronicznych, o telewizji przyszłości “Telewizję rychło będą wyświetlać tapety”, o wszechobecności i natarczywości reklam. 

Przyszłość świata według Lema nie będzie wygodna, kolorowa i beztroska, w odróżnieniu od świata innego futurysty, którego książkę właśnie czytam, Raya Kurzweila „Nadchodzi osobliwość”. Wszakże audiatur et altera pars.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *