Kiedy Luftwaffe zabrakło bomb już ósmego dnia kampanii wrześniowej, niemieccy dowódcy wściekali się na sowieckiego sojusznika, który zwlekał z obiecanym uderzeniem na Polskę od wschodu. Po 17 września nastała idylla, przynajmniej z punktu widzenia III Rzeszy – o brakach surowcowych czy żywnościowych można było na jakiś czas zapomnieć.
Z punktu widzenia propagandowego bełkotu, który wciskano mi w latach szkolnych, spędzonych w PRL, Stalin szykujący się rzekomo do obrony przed zaborczymi hitlerowcami wszystko zrobił najgorzej, jak mógł. Zdemontował fortyfikacje, przesunął gigantyczne wojska pod samą nową granicę z Niemcami i zajął kraje bałtyckie, by otoczyć Prusy Wschodnie – ale przecież pozostawienie tych państw w spokoju dałoby wzmagającą bezpieczeństwo strefę buforową. Przede wszystkim do ostatniej chwili dostarczał do Niemiec wszelkie niezbędne do prowadzenia wojny surowce, w tym nikiel z kontrolowanych przez siebie kopalń w fińskim Petsamo.
W Londynie i Paryżu zdawano sobie sprawę z zagrożenia, jakie sowieckie zaopatrzenie Niemiec w surowce oznaczało dla obydwu krajów – powstał więc tajny plan ataku na sowieckie pola naftowe w rejonie Baku i Groznego przy pomocy połączonych sił francusko-angielskich, jednostkami bombowców dyslokowanych między innymi w Syrii i Iraku. Planowano atak bombami zapalającymi, bo wiedziano, że wskutek typowo sowieckiego niechlujstwa gleba pól naftowych jest potwornie nasączona ropą. Do ataku na zaopatrujący Hitlera sowiecki przemysł naftowy nie doszło – Francja padła zbyt szybko, a plany Operacji “Pike” zostały przejęte przez niemiecki wywiad, który przekazał je najbliższemu sojusznikowi.
Spóźniony zapłon otoczenia Hitlera wobec prawdziwych intencji Stalina jest faktem – kapitulacja Francji i rozpoczęcie nalotów na Wielką Brytanię zbiegły się w czasie z brutalnym zajęciem przez wojska sowieckie Besarabii i Północnej Bukowiny. Teoretycznie terytoria te mieściły się w ustaleniach paktu Ribbentrop-Mołotow, szczególnie Besarabia, ale w kwestii obszaru Bukowiny, który miano zająć na polecenie Stalina pojawił się rozdźwięk między sojusznikami. Stalin idealnie wybrał moment na wykonanie tego ruchu, albowiem III Rzesza była mocno zaangażowana w działania na froncie zachodnim i nie poświęcono im dostatecznie dużo uwagi.
Zamiast, tak jak to uzgodniono z władzami Rumunii, pozwolić rumuńskiej armii ewakuować się w konkretnym terminie, sowieckie wojska po prostu, nie bacząc na wcześniejsze uzgodnienia zajęły dwie wymienione krainy – notabene głównym politrukiem wkraczających wojsk okupacyjnych był kat Ukrainy, Nikita Chruszczow. Wystarczy spojrzeć na przedwojenną mapę Rumunii, by dostrzec, jak blisko od nowej sowieckiej granicy znalazło się rumuńskie zagłębie naftowe – 180 km od jednostek Armii Czerwonej do Ploiesti. Radzieckie czołgi BT-7 osiągały na dobrej szosie prędkość prawie 90 km/h – stare, francuskie FT-17 w służbie rumuńskiej tylko 9 km/h. Żukow zająłby pola naftowe w dobę.
Zagrożenie dla zaopatrzenia III Rzeszy w surowce stało się bardzo realne i zostało – za późno – dostrzeżone. Dopływ rudy żelaza, niklu i drewna ze Skandynawii możliwy był tylko dopóty, dopóki Stalin nań pozwalał. Na początku wojny Hitler dysponował W SUMIE pięćdziesięcioma siedmioma U-Bootami. Stalin na samym Bałtyku miał ich 69! Z kim miały walczyć na tym maleńkim akwenie? Jedynym rozsądnym dla nich zadaniem było doprowadzenie do zamknięcia dostępu do skandynawskich surowców. A tu jeszcze rumuńskie pola naftowe o wyciągnięcie ręki. Besarabię i Północną Bukowinę zajął Front Południowy pod dowództwem Żukowa – rumuńskie wojsko nie stawiało oporu, bo nie dowodzili nim idioci – świetnie zdawali sobie sprawę z prawdziwych osiągnięć Sowietów w Finlandii i wiedzieli, że walka z nimi nie ma sensu. Dlaczego Stalin tak pospieszył się z zajęciem tych terytoriów, pokazując zarazem Hitlerowi swoje karty, ujawniając, że jest dlań śmiertelnym, największym zagrożeniem?
Otóż sowiecki dyktator bał się, że po zgnieceniu Francji Hitlerowi uda się tak osłabić Wielką Brytanię, że ta pójdzie z nim na ugodę – a wtedy misterny plan zajęcia bez trudu całej Europy natrafi na istotną przeszkodę. Notabene zaraz po kapitulacji Francji Hitler zarządził drastyczne zmniejszenie liczebności sił zbrojnych, gdyż niemiecka gospodarka nie była w stanie przez dłuższy czas unieść tego brzemienia. Zdolności obronne kraju były osłabione, o czym świetnie wiedział Stalin, bo przecież wciąż bardzo blisko współpracowano. Gdyby Niemcy zajęli Wyspy Brytyjskie po wcześniejszym zajęciu innych krajów Europy Zachodniej, zadanie nawały wojsk sowieckich byłoby ułatwione – pokój z Londynem oznaczałby z kolei, że wojska niemieckie w całości pozostałyby na kontynencie, a Hitler prowadziłby wojnę tylko na jednym froncie. W czerwcu 1940 roku w naczelnym dowództwie niemieckich sił lądowych nie istniał nawet zarys koncepcji ataku na czerwonego sojusznika – takiego ataku bowiem nigdy nie planowano.
W Rumunii nie stacjonowały wojska niemieckie, które mogłyby obronić dostęp do paliwa. Musiano by przesunąć wojska z Polski, co z kolei pozwoliłoby Stalinowi przejechać do Berlina bez przeszkód. 21 lipca 1940 roku Hitler głośno powiedział w gronie dowódców, że istnieje poważny problem z Sowietami. Najpierw myślano, by w razie zajęcia reszty Rumunii kontratakować siłami 10 dywizji. Potem 20 dywizji, i trzydziestu. Ale każda gra wojenna na mapach kończyła się tym samym wnioskiem – aby uratować III Rzeszę przed unicestwieniem przez Stalina, konieczne było potężne uderzenie uprzedzające. Potężne i wręcz paraliżujące. Zaczęto budować szczegółowy projekt takiego uderzenia i zarazem stopniowo zaniechano myśli o inwazji Wysp Brytyjskich. Londyn nie zagrażał egzystencji Niemiec, a Moskwa tak.
cdn.